Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Piotrowski
Mikołaj Piotrowski , 43 years old

Aby mieszkanie nie stało się więzieniem❗️Wspieramy Mikołaja❗️

Nazywam się Mikołaj i nigdy nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc. Od 1983 roku żyję z cukrzycą typu 1, codziennie mierząc się z jej konsekwencjami. Od małego jestem na insulinie – zastrzyki stały się częścią mojego życia. Wiem, że cukrzyca to „cichy zabójca”, ale nigdy nie pozwoliłem, by mnie zatrzymała. Pracowałem, żyłem jak każdy z nas, aż w końcu nadszedł moment, kiedy mój organizm powiedział „dość”. Kilka miesięcy temu zaczęła się prawdziwa walka. Ropień na nodze zmusił mnie do wizyty na SOR-ze. Poszedłem tam o własnych siłach, choć czułem, że coś jest nie tak. Niestety, ten pobyt w szpitalu okazał się początkiem koszmaru. Z czasem moja prawa noga zaczęła się deformować – wygięła się w kostce o 90 stopni! Wdrożono leczenie. Kiedy już myślałem, że najgorsze za mną, okazało się, że to dopiero początek. Po wyjściu ze szpitala wróciłem do domu, ale wkrótce ponownie trafiłem na SOR z powodu problemów z oddychaniem. Wtedy przyszła najcięższa decyzja w moim życiu – amputacja nogi pod kolanem. Prawa była w tak złym stanie, że nie było wyboru. Miałem pół godziny na podjęcie decyzji: albo amputacja, albo… cmentarz. Dziś żyję na wózku. Staram się być samodzielny, ale każdy dzień to nowe wyzwanie. Moje mieszkanie nie jest przystosowane do tego, bym mógł poruszać się po nim swobodnie na wózku. Wanna jest zbyt wysoka, drzwi do łazienki są zbyt wąskie… Mieszkam na drugim piętrze bez windy, więc każdorazowe wyjście z domu to dla mnie cała wyprawa. Teraz pomagają mi przyjaciele i rodzina – noszą mnie, znoszą wózek, ale wiem, że tak nie może być zawsze. Potrzebuję dostosować mieszkanie, żeby móc normalnie funkcjonować. Muszę wymienić wannę na kabinę prysznicową, poszerzyć drzwi, zamontować uchwyty, by móc bezpiecznie się poruszać. Ale wszystko to jest kosztowne i przekracza moje możliwości. Dlatego zwracam się do Was, prosząc o pomoc. Chcę wrócić do życia, chcę być samodzielny i móc znów cieszyć się chwilami z rodziną, móc wrócić do pracy, do klientów. Każda, nawet najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa. Wiem, że jest wiele osób potrzebujących, ale wierzę, że wspólnie możemy sprawić, że choć trochę ułatwimy sobie tę codzienną walkę. Mikołaj

14 385,00 zł ( 27.04% )
Still needed: 38 807,00 zł
Michał Gajewicz
Michał Gajewicz , 35 years old

Chciałbym widzieć jak dorasta moja córka❗️Młody tata kontra rak…

Mam na imię Michał, mam niecałe 33 lata i zdiagnozowano u mnie glejaka wielopostaciowego IV stopnia… Wraz z narzeczoną jesteśmy rodzicami 8-miesięcznej Oliwki, która jest dla nas całym światem, a dla mnie dodatkową motywacją do walki z chorobą. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by jak najdłużej być przy rodzinie! Cała historia rozpoczęła się 14 maja 2022 r. Po krótkiej niedzielnej drzemce na hamaku obudziłem się z wrażeniem wysokiego ciśnienia w głowie. Czułem, jakby mózg nie mieścił mi się w czaszce. Zdrętwiała mi cała lewa strona ciała. Wypiłem 3 duże szklanki wody i sprawdziłem ciśnienie. W tamtej chwili wykazało 142/83.  Objawy po około pół godziny ustąpiły. Zmęczony, ale już bardziej uspokojony położyłem się spać. Kolejnego dnia rano znów się zaczęło! Obudziłem się z wrażeniem, jakby ktoś ściskał mi z całej siły głowę! Zdrętwiała mi lewa noga i ręka. Już nie chciałem czekać.  Zaniepokojony udałem się do szpitala na SOR. Tam po wysłuchaniu moich objawów wykonano tomografię głowy, po której okazało się, że sytuacja nie wygląda wcale dobrze! Coś o dużych rozmiarach mieściło się w mojej głowie i zakładano, że może to być guz mózgu. Nadal w lekkim szoku jak potoczyły się sprawy, trafiłem na Oddział Neurologiczny szpitala w Inowrocławiu. Otrzymywałem leki sterydowe oraz wykonano mi niezbędne badania. Jedno z nich potwierdziło — guz mózgu...  W tym czasie poczułem największe wsparcie i siłę, jaką mam na co dzień. Moja rodzina i najbliżsi. Wszyscy bez zastanowienia zmobilizowali się, żeby znaleźć mi najlepszego neurochirurga, który mnie zoperuje. Ostatecznie zostałem zakwalifikowany na operację do Szpitala Wojskowego w Bydgoszczy.  Rano 8 lipca 2022 roku odbyła się operacja. W godzinach wieczornych zostałem przewieziony na salę pooperacyjną, na której spędziłem prawie 48 godzin. W niedzielę 10 lipca z małą pomocą narzeczonej i brata stałem już na własnych nogach i zrobiłem pierwszy spacer po szpitalnym korytarzu.  Po kilku dniach szczęśliwy mogłem wrócić do moich dziewczyn. Ale to wszystko nie skończyło się tak lekko i prosto jak mogłoby się wydawać… Niestety nie obyło się bez skutków ubocznych. Często źle się czuję, a do tego pojawiają się objawy padaczki skroniowej. To znacznie utrudnia naszą codzienność, z małym, wymagającym opieki dzieckiem.  Lekarze sugerują, abym po wycięciu guza skupił się na leczeniu standardowym, czyli podaniu chemii. Dopiero w zanadrzu mam mieć plan B, czyli leczenie niestandardowe.  Tak też zrobię, chcę być gotowy na skutki uboczne leczenia lub ewentualną konieczność wybrania innych sposobów. Chcę zrobić wszystko, żeby móc każdego dnia obserwować jak moja córeczka się rozwija i dorasta. Cieszyć się z każdego dnia spędzonego razem z moją narzeczoną.  Chcę móc dbać o nie i ich nie zostawiać! Proszę o pomoc, bym mógł zostać z nimi, na tym świecie…  Michał   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

86 252,00 zł ( 27.02% )
Still needed: 232 897,00 zł
Mikołaj Kaczyński
Mikołaj Kaczyński , 12 years old

Mikołaj - wyjątkowy chłopiec z bardzo rzadką chorobą

Mikołaj urodził się 03.06.2012 roku i cierpi na poważną chorobę genetyczną, jaką jest Zespół Kociego Krzyku. To niezwykle rzadka przypadłość – Mikołaj jest jednym z pięćdziesięciorga dzieci w Polsce, zmagających się z tym schorzeniem. Od samego początku wiadomo było, że coś jest nie tak, ponieważ płacz Mikołaja bardziej przypominał miauczenie kota niż łkanie noworodka. To pierwszy i najbardziej charakterystyczny z objawów. Stąd też nazwa choroby, która jest wynikiem delegacji krótkiego ramienia chromosomu 5. Mikołaj  w czerwcu skończy dziewięć lat, jednak nie chodzi i nie mówi. Ma stopy końsko-szpotawe, zaburzenia równowagi, wadę serca oraz brak spoiwa mózgu wielkiego (agenezję ciała modzelowatego), przez co komunikacja między prawą a lewą półkulą mózgu praktycznie nie istnieje. Ponadto Mikołaj ma silny astygmatyzm, nadwrażliwość oskrzelową, obniżone napięcie mięśniowe oraz liczne zaburzenia neurologiczne.  „Naszym największym problemem jest komunikacja z synem. Mikołaj jest już duży, ma coraz większą potrzebę wyrażania swoich potrzeb, ale ponieważ nie mówi, jego jedynym sposobem porozumiewania się, jest mowa ciała. Próbuje pokazać nam to, czego potrzebuje, niestety często nie jest w stanie tego dokładnie wyrazić, a my, pomimo ogromnych starań, nie zawsze jesteśmy w stanie odgadnąć, o co mu w danym momencie chodzi. W takich sytuacjach Miki zaczyna się denerwować, staje się agresywny. Najgorsze jest to, że potrafi sobie zrobić krzywdę – rzuca głową, szczypie się i drapie po całym ciele. To okaleczanie siebie, ale również nas, jest bardzo ciężkie, zwłaszcza na tle emocjonalnym, ale niestety właśnie tak wygląda nasza codzienność” – opowiadają rodzice Mikołaja. Ratunkiem, a zarazem jedyną możliwością wydobycia głosu oraz nauki mowy u Mikołaja jest terapia manualnego torowania głosu, a to są kolejne, bardzo wysokie koszty. Żeby terapia przyniosła efekt, musi być cyklicznie, wielokrotnie  powtarzana. Drugim bardzo dużym problemem naszego synka jest fakt, że nie chodzi. Widzę, jak bardzo przeżywa to, że nie może się samodzielnie poruszać. Jak płacze i rzuca głową, kiedy patrzy na inne dzieci biegające za piłką, a on, pomimo wielu prób i starań, nawet nie może się utrzymać na nóżkach”. – mówi pani Arleta, mama Mikołaja. W zawiązku z chorobą Mikołaja konieczna jest odpowiednia codzienna terapia logopedyczna, behawioralna, pedagogiczna oraz integracji sensorycznej. Intensywna terapia i rehabilitacja Mikołaja to fundament jego rozwoju, szansa na wyrównanie istniejących niedoborów i ograniczeń, to szansa na zdobywanie nowych doświadczeń. Dzięki rehabilitacji codziennie razem pokonujemy swoje słabości – razem na nowo odkrywamy świat, aby niemożliwe stało się możliwym! „Jako rodzice robimy wszystko, aby umożliwić dziecku normalne życie. W przypadku Mikołaja  jedyna nadzieja to intensywne turnusy rehabilitacyjne, co znacznie przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego prosimy Was o wsparcie finansowe i pomoc. Sami nie damy rady odmienić życia naszego syna”. 

9 104,00 zł ( 27.01% )
Still needed: 24 590,00 zł
Klara Wojtyła
Klara Wojtyła , 21 months old

Wylaliśmy morze łez, ale ZAWSZE będziemy walczyć o naszą córeczkę!

Już w ciąży wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Po porodzie i zrobionym rezonansie okazało się, że nasze obawy nie tylko się potwierdziły, ale były wręcz niczym w porównaniu do tego, co wykryto! Klara ma wady wrodzone mózgu oraz wadę ośrodkowego układu nerwowego! Do tej pory ciężko zrozumieć słowa lekarza, który diagnozy wymieniał bez końca: agenezja ciała modzelowatego, brak zakrętów obręczy, zredukowana ilość istoty białej, wada tylnego dołu czaszki! A do tego zespół Dandy-Walkera, wodogłowie, małogłowie...  Dzisiaj, po wielu nieprzespanych nocach, wylanych łzach i nieprzerwanego czytania dokumentacji medycznej, jesteśmy w stanie bez zająknięcia wymienić wszystkie schorzenia naszej córeczki. Jednak to całe nazewnictwo jest niczym w porównaniu do tego, jak wygląda to wszystko na co dzień... Od razu po porodzie Klara musiała walczyć o życie, ponieważ doznała udaru! Najgorsze jest już za nami, jednak skutki tych wszystkich problemów są z nami do dzisiaj… Klara nadal nie chodzi, nie siada i nawet nie przewróci się sama na boki. Jest malutka i waży zaledwie 6,5 kilograma. To kruszynka, której rozwój ruchowy jest niestety znacznie opóźniony.   Nikt nie jest w stanie zapewnić, jak nasza córeczka będzie się rozwijać. Przyszłość jest niepewna, ale najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to czekać z założonymi rękoma! Teraz kiedy Klara jest jeszcze mała, jej mózg jest bardzo plastyczny i podatny na wszelkie formy rehabilitacji. Musimy wykorzystać ten czas! Córeczka powinna zostać objęta bardzo intensywną rehabilitacją, aby jak najczęściej ćwiczyć.  Dlatego postanowiliśmy założyć tę zbiórkę – aby przy Waszej pomocy pobudzić pracę układu nerwowego Klary. Możecie mieć realny wpływ na prawidłowy rozwój naszej maleńkiej dziewczynki! Prosimy więc o wsparcie i będziemy bardzo wdzięczni za każdy dobry gest! Rodzice

14 350,00 zł ( 26.97% )
Still needed: 38 842,00 zł
Angelika Wydmuch
Angelika Wydmuch , 18 years old

Trudna droga, by codzienność Angeliki była choć trochę łatwiejsza....

Nasza codzienność nie wygląda jak w pięknych filmach. To ciągła walka z przeszkodami, które stają nam na drodze. Ciągłe zmagania o jak najlepsze jutro… To droga, na której przeszkody jedynie się piętrzą, zwłaszcza, gdy co chwila dochodzą wieści o kolejnej diagnozie…  Angelika ma 16 lat, ale nie jest samodzielna. Wskutek zdiagnozowanych u niej chorób i zaburzeń: mózgowego porażenia dziecięcego, wady wzroku i słuchu, a po czasie również padaczki i autyzmu, córka wymaga całodobowej opieki. Cały czas opiekuję się Angeliką. Staram się robić, co tylko mogę, aby jej codzienność była choć trochę łatwiejsza. Każdego dnia boję się jak córka sobie poradzi, gdy mnie zabraknie. To strach, który paraliżuje mnie od środka... Walka o zdrowie i sprawność wiąże się z ogromnymi kosztami, na które zwyczajnie mnie nie stać. Nie jestem w stanie sama pokryć kosztów leczenia i rehabilitacji, dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się wywalczyć szansę na lepszą przyszłość Angeliki. To jedyne czego pragnę. Bardzo proszę, jeśli tylko masz możliwość - wesprzyj nas na tej trudnej drodze!  Sylwia, mama *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 434,00 zł ( 26.95% )
Still needed: 3 886,00 zł
Dima Zhadan
Dima Zhadan , 6 years old

Dimuś walczy ze skutkami SMA – wciąż potrzebuje pomocy!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że nasz jedyny, ukochany syn ma SMA, zawalił się nam świat. Przecież ta choroba odebrała życie niejednemu dziecku. Lekarze nie dawali naszemu synkowi żadnych szans. Radzili nam, abyśmy zaakceptowali swój los i nie czekali na cud. Ale postanowiliśmy zawalczyć o naszego Dimusia!  I na szczęście wsparło nas wiele niesamowitych osób. Dzięki Wam udało się zebrać środki na terapię genową dla Dimy. Jednak nasza walka trwa nadal! Aby zdobyć nowe umiejętności, nasz synek potrzebuje ciągłej, kosztownej rehabilitacji.  Poza tym, jak każde dziecko, Dimus rośnie. Dlatego niemal co roku potrzebuje nowego sprzętu medycznego ułatwiającego mu życie, czyli ortez i gorsetu. Niestety koszt takiego sprzętu jest zbyt wysoki dla nas, zwykłej rodziny. Z tego powodu po raz kolejny jesteśmy zmuszeni zwrócić się do Was o pomoc. Przebyliśmy długą drogę, aby zapewnić naszemu dziecku satysfakcjonujące życie. Jednak ostateczny cel jest jeszcze przed nami. Prosimy o wsparcie naszej walki! Pomóż naszemu synowi zrealizować marzenie o pięknym życiu, życiu bez bólu i cierpienia.  Dziękujemy za wszelką pomoc! Rodzice Dimy

3 793,00 zł ( 26.9% )
Still needed: 10 307,00 zł
Władysław Żarkowski
Władysław Żarkowski , 19 years old

Uciekliśmy przed wojną! Wciąż walczymy o sprawność syna!

Władek to nasz jedyny syn. Kiedy przyszedł na świat jako wcześniak, cały czas modliłam się, aby przeżył. Przez 13 lat robiliśmy wszystko, aby Władek sam zaczął chodzić. Każdego dnia, krok po kroku – przez łzy, ból, błędy, rozczarowania.  Teraz życie wymierzyło w nas kolejny cios! Musieliśmy uciekać przed wojną w naszym kraju! Zamieszkaliśmy w Polsce i to tutaj walczymy o zdrowie syna. Nie możemy przerwać rehabilitacji... Czy pomożesz nam? Władek zbyt szybko chciał wyjść na świat. Urodził się jako wcześniak. Zaraz po porodzie nie trafił w moje ręce, a do inkubatora. Pospiesznie zaczęto go reanimować, podłączono go do aparatu do sztucznej wentylacji płuc. Żeby tego było mało, pojawiły się kolejne problemy. Zaniedbania i brak doświadczenia lekarzy doprowadziły do kolejnych komplikacji. Podczas wkładania sondy, Władkowi zrobiono dziurę w żołądku! Tylko dzięki kompetentnym chirurgom medycznym, do których dotarliśmy później, półtora miesiąca po porodzie mogliśmy wyjść do domu! Musieliśmy wszystko przewartościować, zmienić plany i marzenia i nauczyć się opiekować niepełnosprawnym dzieckiem. Koncentrowaliśmy się tylko na nim i na walce, by mimo wszystko, jego życie było szczęśliwe. Robiliśmy wszystko, aby zbliżyć się do naszych marzeń – przede wszystkim, aby zobaczyć, jak nasz chłopiec sam stawia kroki! Staraliśmy się zrobić wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby pomóc Władkowi.  Do tej pory rehabilitowaliśmy syna w Ukrainie, skąd pochodzimy. Wojna sprawiła, że musieliśmy uciekać do Polski. Zamieszkaliśmy w Warszawie. Teraz to tutaj musimy rehabilitować Władka. Niestety – koszty nas przerastają. Zwłaszcza teraz, w tej niebywale trudnej sytuacji! Przed nami jeszcze wiele pracy na drodze do naszego głównego celu – samodzielnych kroków naszego synka... Ale jesteśmy pewni, że z pomocą i wsparciem troskliwych ludzi nasz syn będzie w stanie to zrobić. Teraz Władysław przeżywa trudne chwile, stres niestety wpłynął na jego kondycję fizyczną. Potrzebuje rehabilitacji, regeneracji i regularnych ćwiczeń, aby iść do przodu! Mamy nadzieję na Wasze wsparcie! Wierzymy, że największe osiągnięcia syna jeszcze przed nami! Tylko do przodu, do celu! Dziękujemy, że jesteście z nami! Rodzice

4 462,00 zł ( 26.88% )
Still needed: 12 133,00 zł
Teresa Koszyk
Teresa Koszyk , 59 years old

Teresko, czekamy na Twój powrót do domu!

Wiedliśmy z Teresą spokojne życie. Dla żony najważniejsza jest rodzina i dom. Nie mógłbym też nie wspomnieć o jej największej pasji - ogrodnictwie. Gdy tylko Teresa miała wolną chwilę, zawsze wiedziałem gdzie ją znaleźć - w naszym ogródku, gdzie spędzała niezliczoną ilość czasu. Sadzenie w nim kwiatów i pielęgnowanie go zawsze sprawiało jej ogromną radość.  Nasze harmonijne życie zmieniło się w lipcu 2021 roku. Gdy Teresa odpoczywała w domu, dostała udaru. Momentalnie wezwałem karetkę, przestraszony całą sytuacją. Żona została przetransportowana do szpitala, gdzie szybko doszła do siebie, a przynajmniej tak się z początku wydawało. Niestety, radość nie trwała długo. Podczas trzeciej doby pobytu w szpitalu, serce Teresy się zatrzymało… Lekarze reanimowali żonę kilkadziesiąt minut, ale mi wydawało się, że trwa to całą wieczność. Byłem przerażony! Czekałem na słowa lekarza obok sali, na której toczył się koszmar - moja żona walczyła o życie! Wierzyłem, że Tereska się nie podda i wkrótce później będę mógł się znów z nią zobaczyć. Tak też się stało. Moja żona przetrwała to piekło i teraz dzielnie walczy o powrót do zdrowia i do domu.  W tej chwili żona znajduje się w ośrodku rehabilitacyjnym w Krakowie, gdzie każdego dnia wytrwale ćwiczy. To wielkie szczęście dla naszej rodziny, że może dochodzić do zdrowia pod okiem wspaniałych specjalistów. Niestety koszty rehabilitacji są bardzo duże i nie jesteśmy w stanie pokryć całości, dlatego też prosimy o pomoc. Tereska chciałaby jeszcze w swoim życiu móc cieszyć się pięknie kwitnącym ogrodem, gromadką wnuków, na które czeka z utęsknieniem. Każda pomoc się liczy i za każdą z całego serca dziękujemy!  Artur, mąż Teresy

27 998,00 zł ( 26.85% )
Still needed: 76 258,00 zł
Ola Józwik i Franek Steć
Ola Józwik i Franek Steć , 16 years old

Gdy brakuje pieniędzy, brakuje siły do walki... Ola i Franek potrzebują Twojej pomocy!

Kiedy masz chore dziecko, drżysz ze strachu o jego przyszłość. Próbujesz uchylić mu nieba, cały swój czas, wszystkie pieniądze i siły jesteś gotów poświęcić na to, by kiedyś w jego życiu zaświeciło słońce. Kiedy masz dwoje chorych dzieci, wiesz, że tym bardziej nie możesz się poddać!  Aleksandra urodziła się z przepukliną oponowo – rdzeniową, operowaną w 1 dobie życia i wodogłowiem zaopatrzonym zastawką i drenażem komorowo – otrzewnowym w ok. 2 miesiącu jej życia oraz stopami końsko - szpotawymi. Z upływem czasu u Oli został zdiagnozowany również pęcherz neurogenny, epilepsja, Zespół A, Chiariego oraz skolioza. Córka cierpi również z powodu zwichniętych stawów biodrowych, niedowładu wiotkiego kończyn dolnych, przykurczy, przewlekłych zaparć oraz ma niewielką wadę wzroku. Stopy są pozbawione czucia. Jest również niepełnosprawna intelektualnie w stopniu umiarkowanym. Córka od urodzenia jest leczona w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie. Aleksandra jest pod stałą opieką Poradni Neurologicznej, Nefrologicznej, Ortopedycznej, Chirurgicznej, Rehabilitacyjnej, Gastrologicznej, Okulistycznej oraz Poradni Zdrowia Psychicznego. Jest stale rehabilitowana w ramach NFZ oraz Specjalistycznych Usług Opiekuńczych. Z uwagi na pęcherz neurogenny wymaga stałego, czystego cewnikowania co 3 godziny z przerwą nocną. Od momentu rozpoczęcia leczenia zaparć lekiem Forlax musi też być pampersowana. Aleksandra od roku 2013 ma operacyjnie leczoną skoliozę, do chwili obecnej przeszła już 9 zabiegów operacyjnych powyższego schorzenia. Ponadto w ciągu swojego życia przeszła następujące operacje: operacja plastyczna przepukliny oponowo – rdzeniowej; założenie drenażu komorowo – otrzewnowego; zabieg wg Ponsetiego kończyn dolnych; pełna korekcja okołoskokowa stopy lewej – założenie drutu; usunięcie drutu ze stopy lewej; kraniektomia podpotyliczna, laminektomia C1 – C5, udrożnienie otworu Megendiego, plastyka odbarczająca prawej opony; wymiana drenu obwodowego z powodu dysfunkcji drenażu komorowo – otrzewnowego; laparotomia, appedektomia, drenaż jamy otrzewnej; wymiana drenu obwodowego drenażu komorowo – otrzewnowego. Poza pobytami w szpitalu w celu wykonania zabiegów operacyjnych, Aleksandra jest systematycznie hospitalizowana z powodu konieczności przeprowadzenia okresowych badań i kontroli. Na stałe przyjmuje leki od pęcherza neurogennego, epilepsji i przewlekłych zaparć. Ola porusza się na wózku inwalidzkim z pomocą osób drugich, nie potrafi również siedzieć stabilnie samodzielnie, czasami udaje jej się utrzymać pozycję siedzącą, np. na kanapie, jednak musi podpierać się przy tym rękami. 2 – 3 razy w tygodniu Ola uczęszcza na rehabilitację w ramach NFZ, ponadto jest również objęta nauczaniem indywidualnym oraz zajęciami rewalidacyjnymi w domu. Wydatki związane z rehabilitacją i leczeniem Oli wynoszą miesięcznie ok. tysiąca złotych. Biorąc pod uwagę potrzeby naszej rodziny, nie możemy pozwolić sobie na duże wydatki. Dlatego jesteśmy zmuszeni szukać innych sposobów sfinansowania turnusu rehabilitacyjnego, który dla córki jest szansą na zahamowanie lub zmniejszenie postępujących niedowładów, przykurczy oraz skrzywień kręgosłupa, oraz lepsze funkcjonowanie w przyszłości, być może tylko z niewielką pomocą osób drugich. By jednak to wszystko mogło nastąpić, niezbędna jest stała i systematyczna rehabilitacja. Staramy się wykorzystać każdą możliwość, by córka miała szansę na jak najlepszą rehabilitację. Jednak czasami ze względu na koszty finansowe takiej rehabilitacji, nie jesteśmy w stanie wyłącznie z naszych dochodów jej opłacić. Dlatego jesteśmy zmuszeni prosić ludzi dobrej woli o pomoc w sfinansowaniu turnusu rehabilitacyjnego.

13 012,00 zł ( 26.84% )
Still needed: 35 457,00 zł