Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kamil Maksimczyk
Kamil Maksimczyk , 23 years old

Wypadek złamał życie młodego piłkarza❗Kamil jest sparaliżowany... Pomocy!

Kamila wszyscy znają jako zapalonego piłkarza. Wspaniałego, ambitnego, pracowitego chłopaka, przed którym kariera w sporcie stała otworem... A potem nadszedł ten tragiczny dzień, dzień wypadku. 4 stycznia na drodze, prowadzącej do Białystoku, dotychczasowe życie Kamila po prostu zniknęło... Kamil każdą wolną chwilę przeznaczał temu, co jest jego największą pasją, czyli piłce nożnej. Nigdzie nie czuł się tak dobrze jak na boisku... Kto go zna, ten wie, jaki ma talent do piłki. Kopał ją od dziecka - w domu, na boisku, w szkole... Jest uczniem Zespołu Szkół Zawodowych im. Elizy Orzeszkowej w Sokółce. Z całych sił chciał swój talent wykorzystać i być zawodowym piłkarzem. Piłka była jego największą miłością, ambicją, planem na życie. I wszystko wskazywało na to, że ten plan uda się spełnić. Niestety, odebrał mu to jeden feralny dzień... 4 stycznia, w godzinach porannych, wydarzył się wypadek, który okazał się dramatyczny w skutkach. Samochód, którym jechał Kamil, podczas wyprzedzania wypadł z trasy i bokiem uderzył w drzewo... Kamil był pasażerem, doznał bardzo ciężkich obrażeń. Ma uraz rdzenia kręgowego, czego skutkiem jest porażenie wszystkich czterech kończyn...  Wypadek nie tylko zabrał Kamilowi sprawność... Sprawił, że jest sparaliżowany i zależny od innych. Przekreślił też wszystkie plany Kamila na życie, zabrał mu to, co najbardziej kochał... Jego wspaniale zapowiadająca się kariera piłkarska po prostu w jednej chwili się skończyła. To były bardzo trudne chwile dla całej naszej rodziny... Wciąż nie możemy pogodzić się z tym, co się stało. Nie można jednak rozpaczać, trzeba walczyć o Kamila, bo kluczowe znaczenie ma teraz czas! Jedyną szansą na powrót do sprawności Kamila jest specjalistyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej jest cień szansy, że Kamil znów będzie mógł ruszać rękami i nogami... Niestety, rehabilitacja kosztuje fortunę. Jej koszt przekracza niestety nasze możliwości, człowiek sprzedałby wszystko, co ma, a i tak byłaby to kropla w morzu potrzeb... W imieniu Kamila, jak i swoim musimy prosić o pomoc... Błagamy Was, ludzi o dobrych sercach, abyście to Wy weszli teraz na boisko, na którym rozgrywa się najważniejszy mecz - ten o zdrowie i przyszłość naszego syna, brata... Błagamy Was, abyście nam pomogli. Jeśli otworzycie swoje serca i wpłacicie nawet złotówkę na tę zbiórkę, możemy zebrać środki na rehabilitację dla Kamila. Ta zbiórka to szansa, jedyna, jaką mamy. Stwórzmy jedną wielką drużynę, której będzie przyświecał jeden wspólny cel, przywrócić Kamilowi sprawność... On ma dopiero 20 lat. Całe życie przed nim. Prosimy, nie pozwólcie, by tak się skończyło... - Rodzina Kamila

50 546,00 zł ( 27.37% )
Still needed: 134 114,00 zł
Genowefa Bożek
Genowefa Bożek , 73 years old

Un nouvel AVC❗️Aidez notre maman à retourner chez elle en Pologne❗️

🇫🇷 En 2016, ma Maman, a eu son premier AVC. Elle ne pouvait plus ni parler, ni marcher ou écrire.   On lui donnait peu d'espoir, mais c'était sans connaitre la volonté de cette Femme, généreuse et altruiste qui, tout au long de sa rééducation a même trouvé la force d'aider d'autres patients. Elle a réappris à marcher, parler ou écrire. Le 11 septembre, à l'occasion d'un séjour en Alsace chez sa fille, elle a refait un AVC.  Elle est depuis hospitalisée au CHU de Strasbourg Hautepierre, où elle est nourrie par sonde gastrique. Elle ouvre les yeux, répond à des ordres simples mais restent très fatiguée. Nous avons l'espoir qu'elle s'en sorte. C'est une femme forte et de caractère. Nous aimerions la ramener chez elle, chez nous, en POLOGNE où au moins nous rapprocher de la Pologne mais son état n'est pas assez stable pour qu'elle puisse être transportée. Bien qu'elle soit couverte par l'assurance médicale européenne, chaque journée d'hospitalisation, nous coute 500€ car cette assurance ne couvre qu'à 80% les frais de soins. C'est pourquoi aujourd'hui nous lançons un appel au don : pour payer d'une part la note de frais et les la transporter dès que possible en Pologne, où une famille aimante l'attend. Chaque don lui offre la possibilité d'être traitée et de vivre la vie qu'elle aime tant Mariola

20 365,00 zł ( 27.34% )
Still needed: 54 104,00 zł
Jakub Kisiel
Jakub Kisiel , 19 years old

By codzienność była łatwiejsza... Kuba pilnie potrzebuje turnusów rehabilitacyjnych!

Wierząc w to, że i tym razem będziemy mogli liczyć na pomoc ludzi o wielkich sercach, po raz kolejny proszę Was o pomoc. Kubuś będzie potrzebować przez całe życie wsparcie, ponieważ dziecięce porażenie mózgowe będzie przy z nim już zawsze.  Dziś proszę o pomoc, ponieważ koszty turnusu rehabilitacyjnego oraz nowego wózka przewyższają moje możliwości finansowe...  Byłam przerażona. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, czy to możliwe, że dam sobie radę. Tak bardzo chore dziecko, moje dziecko, na cierpienie którego niezwykle trudno patrzeć. W tamtym momencie wiedziałam, że liczy się to, co jest tu i teraz, że trzeba działać, nie myśleć o tym co będzie, skupić się na tym co jest, by móc jak najbardziej pomóc Kubie. Dziś już wiem, że mojego synka nie da się wyleczyć, jednak to nie zmienia faktu, że wciąż walczę, by jego życie, choć tak bardzo trudne nie było przepełnione bólem... Kuba ma 16 lat. Zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym oraz padaczką lekooporną. Chociaż stawałam na głowie, by znaleźć sposób, który go uleczy, który sprawi, że poczuje się lepiej, dziś nie jest w stanie chodzić, nie mówi, potrzebuje stałej pomocy drugiego człowieka, ponieważ sam, tak naprawdę nie może nic...  Choroba Kuby jest na ten moment nieuleczalna, to jednak nie znaczy, że nasza codzienność nie jest podporządkowana wizytom u specjalistów, godzinom, o których trzeba podać lekarstwa, spotkaniom z rehabilitantem. Syn powinien wyjeżdżać na turnusy rehabilitacyjne, jednak ich koszt zaczął mnie przerastać. Dodatkowo, by skutki padaczki lekoopornej nie były aż tak bolesne, Kuba zażywa olej z konopi, który naprawdę mu pomaga.  Wydatki są coraz większe, a ja nie mogę odmówić mojemu dziecku pomocy, tylko dlatego, że jest ona zbyt kosztowna. Dla nas każde wsparcie będzie na wagę złota i o to wsparcie bardzo Was proszę... Anna, mama

9 705,00 zł ( 27.33% )
Still needed: 25 795,00 zł
Kamil Czura
Kamil Czura , 31 years old

Codzienność Kamila to ból i cierpienie – pomoc ponownie potrzebna!

Moja codzienność zawsze wiąże się z Kamilem. Urodził się nieuleczalnie chory i ja, mama, muszę zrobić wszystko, by jego życie mimo wszystko było jak najpiękniejsze. Nie mogę zostawić go samego, bo beze mnie sobie nie poradzi. Kamil zmaga się z czterokończynowym porażeniem dziecięcym. W jego codzienności towarzyszą mu: padaczka, osteoporoza, zniekształcenie kości, przykurcze nóg i rąk, skolioza. Na domiar tego wszystkiego Kamil nie mówi… Leczenie syna prowadzone jest głównie w oparciu o rehabilitację. Proszę Cię o pomoc, by móc walczyć o lepsze życie dla Kamila.  Skolioza postępuje i przez to Kamil już ma krzywo ustawioną miednicę. Nawet najlepszy sprzęt nie zatrzyma tej podstępnej choroby, dlatego muszę jak najczęściej zabierać syna na rehabilitację i turnusy rehabilitacyjne. Częste i przede wszystkim regularne ćwiczenia dają nadzieję na to, że uda się znacznie spowolnić chorobę, mięśnie będą silniejsze, kręgosłup przestanie się tak mocno krzywić. To z kolei oznacza dla Kamila znacznie mniej bólu, który póki co wpisuje się w każdy nasz dzień.  Aby wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne były możliwe, potrzebne są niestety pieniądze. Dla naszej rodziny to kwota olbrzymia i choćbyśmy chcieli, nie uda nam się jej zebrać. Wszystkie oszczędności wydajemy na codzienną rehabilitację, Dlatego serdecznie proszę o choć najmniejsze wsparcie. Kamil sam o nie nie poprosi. Nie potrafi mówić...  Dlatego, jako mama błagam o to, aby choć trochę móc ulżyć mojemu synkowi w codzienności. Ewa, mama Kamila

7 270,00 zł ( 27.33% )
Still needed: 19 326,00 zł
Krzysztof Telwak
Krzysztof Telwak , 54 years old

Ukryta cukrzyca pozbawiła mnie nogi. Proteza to dla mnie szansa na lepsze jutro!

Mam na imię Krzysztof. Zawsze byłem aktywny zawodowo. Przez wiele lat pracowałem jako piekarz. Razem z żoną mieliśmy plany na rozwinięcie firmy, jednak los napisał inny scenariusz. Mój koszmar rozpoczął się niedługo po moich pięćdziesiątych urodzinach... We wrześniu 2020 roku trafiłem do lekarza z chorą stopą. Z początku byłem przekonany – tak jak i lekarze – że jest to rana po ukąszeniu, bądź wbiciu czegoś. Noga zaczęła mi puchnąć, miałem ponad 40 stopni gorączki. Po pierwszych wynikach badań nic nie wskazywało na to, że jestem chory. Niestety po czasie mój świat runął jak domek z kart. Otrzymałem telefon od lekarza z informacją, że mój poziom cukru we krwi wynosi ponad 600! Gdy znalazłem się w szpitalu usłyszałem wyrok - ukryta cukrzyca. Po próbach ratowania stopy i nadziei, że jednak się uda, niestety lekarze nie mieli wyjścia i musieli amputować mi nogę. Załamało mnie to... Do tej pory byłem aktywny zawodowo. Jestem piekarzem i kocham to, co robię. W piekarni spędziłem prawie całe swoje życie. Niestety teraz wszystko się zatrzymało... Chciałbym odzyskać sprawność i jak największą samodzielność, aby wrócić do pracy i zrealizować odłożone plany, dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu środków na zakup protezy. Każdy gest wsparcia tak wiele dla mnie znaczy! Krzysztof

17 438,00 zł ( 27.31% )
Still needed: 46 392,00 zł
Rafał i Jacek Kawałowscy
Rafał i Jacek Kawałowscy , 22 years old

W pułapce choroby... Trwa walka o zdrowie Rafała i jego taty – POMOCY❗️

Sytuacja jest alarmująca. Rafał, kiedy uczestniczy w turnusach, zdaje się być w doskonałej formie, jednak po powrocie okazuje się, że przed nami jeszcze mnóstwo pracy. Potrzeby Rafała wciąż rosną, a ja wiem, że muszę znaleźć ratunek... Mimo codziennego zaangażowania rezultaty pojawiają się bardzo powoli. I choć robimy wszystko, co w naszej mocy to autyzm jest nieprzewidywalny, a jego stan zależy od wielu czynników, między innymi współpracy ze specjalistami. Poznajcie całą historię choroby Rafała, jego cierpienia spowodowanego zamknięciem we własnym świecie. Dla niego to rzeczywistość bez wyjścia...  I choć czasem udaje nam się znaleźć niewielką furtkę, która daje nadzieję na poprawę, to zawsze coś staje nam na drodze i portal się zamyka, a my znów walimy głową w mur. Tak się cieszyłam, że Kuba będzie mieć rodzeństwo. Dwóch synków - jeden będzie wspierać drugiego, zawsze będą trzymać się razem - w szkole, na podwórku, grając w piłkę… Gdy Rafałek skończył rok, zobaczyłam, że nie rozwija się tak, jak brat. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że patrząc na Rafałka, widzę pierwsze symptomy choroby i nic nie będzie tak, jak sobie wymarzyłam. Z dnia na dzień patrząc na moich małych synków, widziałam coraz większe różnice w ich zachowaniu. Kuba był pierwszy na placu zabaw, zawsze z kimś na podwórku, głośny i radosny. Rafał był zupełnym jego przeciwieństwem. Cichy, spokojny, często bawił się sam. Początkowo myślałam: „Będą różni. Nie każdy musi być przebojowy i podbijać świat”. Ale z tyłu głowy świeciła się lampka, że nie jest w porządku. Kiedy Rafał przestał reagować na swoje imię i zamykać się w swoim świecie, już wiedziałam, że to ja muszę stawić czoła rzeczywistości. Lekarze potwierdzili moje obawy, że Rafał ma autyzm. Nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie: "Dlaczego mój syn?" Nigdy nie poznam odpowiedzi… Przez lata jeździłam z Rafałem do różnych specjalistów, aby pomóc mu radzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. Aby odgłos ulicy nie wywoływał w nim ataków paniki, a kontakt z ludźmi ataku histerii. Nauczyłam się radzić sobie ze spojrzeniami ludzi, choć większość traktowała mnie, jak matkę z niewychowanym dzieckiem. Dzięki systematycznej pracy z terapeutami Rafał radził sobie doskonale. Chodził do szkoły integracyjnej, miał kolegów, sam odrabiał w domu lekcje. Zaangażował się w wolontariat, wspierał zawodników podczas triathlonów. Największą radość sprawiają mu bajki Disney’a. Króla Lwa i Kubusia Puchatka zna na pamięć. Szczególną wrażliwość Rafała widać najbardziej, kiedy troszczy się o zwierzęta. Nawet muchy nie da skrzywdzić. Nigdy nie wyraził tak swoich uczuć wobec mnie czy swojego taty, jak dzieli się nimi ze zwierzętami. Choć wiem, że Rafał tego nie rozumie, to tak bardzo boli… Wszystko się zmieniło o 180 stopni, kiedy Rafał zaczął dojrzewać. Burza hormonów wywołała w nim ataki agresji. Na tyle silne, że nie mógł już być wolontariuszem, a wszystko to, co do tej pory osiągnęliśmy, zaczęliśmy stopniowo tracić. Wybuchy Rafała były na tyle silne, że musiał zacząć brać leki uspokajające. Do niedawna było nas jeszcze stać na opłacanie terapii, która go wyciszała, a Rafał w miarę funkcjonował. Teraz, kiedy mąż musiał zrezygnować z pracy nie stać nas na uczestnictwo Rafała w dodatkowych zajęciach. Mimo upływu lat wciąż nie mogę się z tym pogodzić, płaczę po nocach i zastanawiam się, co jeszcze mogę zrobić, by pomóc mojemu dziecku. Wiem, że muszę działać, to nie jest czas na to, by odpuścić.  Niestety, los okazał się niezwykle okrutny dla naszej rodziny. O zdrowie i lepszą przyszłość musi walczyć nie tylko Rafał, ale także jego tata – mój mąż, Jacek. Od wielu lat zmaga się ze schyłkową niewydolnością nerek i nadczynnością przytarczycy. Stan jest na tyle poważny, że Jackowi grozi amputacja obu nóg! Pomoc terapeutów, leczenie, specjalistyczna dieta, turnusy rehabilitacyjne to ogromne koszty. To cena za uwolnienie mojego syna zza muru, stworzonego przez chorobę oraz ratowanie zdrowia i sprawności mojego męża.  Proszę, jesteście jedyną nadzieją na pomoc dla naszej rodziny. Mama Rafała 

18 914,00 zł ( 27.31% )
Still needed: 50 342,00 zł
Migchella Brzezicka
Migchella Brzezicka , 17 years old

❗️Śmierć mamy i walka o zdrowie... Samotny tata walczy o los ciężko chorej córeczki - ratunku!

Trzy lata temu naszą rodzinę spotkała ogromna tragedia. Straciłem ukochaną żonę, a nasze córeczki - najwspanialszą na świecie mamę... Jej śmierć była najgorszym wydarzeniem w naszym życiu. Potworny ból, wyrwa w sercu, która jest niezagojona do dzisiaj... To ja stałem się mamą i tatą w jednym.... Niestety to nie jedyne brzemię, z jakim przyszło nam żyć. Drugim jest niepełnosprawność mojej córeczki, z która musimy mierzyć się każdego dnia. Migchella urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową w odcinku lędźwiowo-krzyżowym oraz pęcherzem neurogennym. Ma najcięższą, najbardziej złożoną postać rozszczepu kręgosłupa - wady układu nerwowego, powodującej niedowład i paraliż... Córeczka nie chodzi, ma problemy z poruszaniem, na co dzień jeździ tylko na wózku inwalidzkim. Jej życie, od pierwszych dni, to szpitale i walka o zdrowie, o normalne życie... Miśka była malutka, gdy wszczepiono jej zastawkę oponowo-otrzewnową, która odprowadza nadmiar płynu z komór mózgowych, aby mogła normalnie funkcjonować. Szpital wielokrotnie był dla nas jak drugi dom... Mama towarzyszyła Migchelli podczas kolejnych operacji i była obok, gdy córka dochodziła do siebie. To, że okrutny los zabrał naszej córce zdrowie, było dla nas ciężką próbą... Wierzyliśmy jednak, że wywalczymy dla niej dobre życie - ważne, że jesteśmy razem. Potem śmierć zabrała mamę Migchelli i nic już nie było takie same. Musiałem sam zmierzyć się z codziennością i wszystko spadło na moje barki. Nasze córeczki, które co dnia tęsknią za mamą, nie mogą już liczyć na jej dobre słowo i wsparcie... Córka ma 14 lat - to już nastolatka... Jestem z niej bardzo dumny, bo mimo trudności, z jakimi się mierzy, ma bardzo dużo chęci do życia. Jest uśmiechniętą i kochaną dziewczynką. Jej problemy zdrowotne spędzają mi jednak sen z powiek... Wiem, że na wózku może być samodzielna. Niestety, to nie koniec naszych problemów... Córka choruje też na padaczkę. Ataki, które nadchodzą niespodziewanie, wywołują we mnie ogromny strach... Epizody kończą się utratą świadomości, drgawkami. Strasznym jest widzieć swoje dziecko w takim stanie i nie móc nic zrobić... Robię, co mogę, by być przy córce... Ćwiczę z nią w domu, pilnuję leczenia, rehabilitacji, zawożę na zajęcia ze specjalistów. Wielokrotnie lądujemy w szpitalu... Żeby być przy córce, musiałem zostać rodzicem na pełen etat. Nie ma mamy, może liczyć tylko dla mnie... Codzienność jest dla nas bardzo ciężka. Niestety koszty rehabilitacji oraz specjalistycznego leczenia są bardzo wysokie. Mam nadzieję, że dzięki Waszej pomocy uzbieram potrzebną kwotę, aby móc zapewnić córce dobrą przyszłość... Nie chcę niczego więcej niż patrzeć na uśmiech mojej córki, który daje mi wiele siły do dalszego działania.  Serdecznie dziękuję za okazaną pomoc.  Przemek - tata Migchelli

10 040,00 zł ( 27.3% )
Still needed: 26 726,00 zł
Kacperek Sosnowski
Kacperek Sosnowski , 11 years old

Zapalenie mózgu sprawiło, że Kacperek nie mówi, nie chodzi ani nie siedzi... Potrzebna PILNA operacja❗️

Nasz synek Kacperek urodził się w 2013 roku jako zdrowy, uśmiechnięty chłopiec, pełen radości i życia. Niestety, zaledwie rok później nasze szczęście zostało brutalnie przerwane – Kacperek zachorował na opryszczkowe zapalenie mózgu. Przez długi czas walczył o życie i choć tę walkę wygrał, choroba pozostawiła po sobie ogromne spustoszenie w jego mózgu. Skutki tej choroby są przerażające – Kacperek cierpi na bardzo poważne uszkodzenia mózgu, porażenie czterokończynowe spastyczne oraz padaczkę lekooporną. Nasz synek nie jest w stanie chodzić, mówić, ani samodzielnie utrzymać główki czy siedzieć. Każdego dnia jest całkowicie zależny od nas, swoich rodziców. Problemy ze spastyką, które dotknęły Kacperka, spowodowały zwichnięcia bioder, które od 2018 roku były wielokrotnie operowane. Niestety, pomimo tych zabiegów, jego lewe bioderko nadal jest źle ustawione, co powoduje ogromny ból i utrudnia codzienną pielęgnację. Co gorsza, źle ustawione biodro doprowadziło do zablokowania tętnicy udowej, co może stanowić zagrożenie dla jego życia. Konieczna jest kolejna operacja, aby naprawić bioderko naszego synka. Zespół lekarzy z European Institute Paley podjął się tego wyzwania, ale koszty zabiegu oraz 12-tygodniowej rehabilitacji są ogromne – wynoszą prawie 130 tysięcy złotych!  Operacja jest zaplanowana na 1 października 2024 roku, a czas ucieka… Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża nas do celu, jakim jest poprawa zdrowia Kacperka i jego powrót do codziennej rehabilitacji. Nasz syn, mimo ciężkiej choroby i niepełnosprawności, dzielnie walczy z przeciwnościami losu. Jednak bez Waszej pomocy nie będziemy w stanie mu pomóc. Z całego serca dziękujemy za każdą wpłatę i każde udostępnienie. Rodzice Kacperka

36 875,00 zł ( 27.3% )
Still needed: 98 164,00 zł
Milenka Szczęśniak
14 days left
Milenka Szczęśniak , 17 years old

Potrzebna Pomoc! Wesprzyj Milenkę.

Pod koniec listopada Milenka musi przejść operację biodra. Nie mamy więcej czasu, musimy działać! __________ Narodziny Milenki były dla nas tym najpiękniejszym dniem w życiu. Była wyczekanym dzieckiem, a ciąża i poród przebiegły idealnie. Urodziła się zdrowa i nic nie wskazywało na to, że po pół roku wszystko diametralnie się zmieni…  Do 6 miesiąca cieszyliśmy się pełną życia, książkowo rozwijającą się córeczką. Nagle wszystko się zmieniło, pojawiły się bardzo mocne ataki padaczki, a kontakt z Mileną był coraz słabszy… Ciężko wracać wspomnieniami do tych czasów. Serce łamie się na drobne kawałki, gdy myślę o tym, z jak dużym cierpieniem musiała walczyć.  Po badaniach okazało się, że córeczka zmaga się z bardzo rzadką chorobą metaboliczną, na którą nie ma lekarstwa. Przez 14 lat życie Milenki nie kojarzyło się z beztroską zabawą. Naznaczone było bólem i codzienną rehabilitacją. Mimo intensywnej terapii spastyka i napady padaczki przyczyniły się do uszkodzenia stawów biodrowych. Przepełnia nas strach. Nie wiemy, co będzie z naszą córeczką. Obecnie, najpilniejszą potrzebą jest zoperowanie bioder, które są w fatalnym stanie. Sam rozległy zabieg chirurgiczny jest ogromnym obciążeniem dla nadwyrężonego przez padaczkę układu nerwowego.  Widzimy, ile bólu przysparza jej zwichnięte biodro. To generuje kolejne problemy – kręgosłup wykrzywia się, uciska narządy i sprawia, że Milenka ciężko oddycha. Skolioza postępuje, choroba się rozwija, a nasze ukochane dziecko cierpi. Żebra uciskają na płuco. Milenka jest cierpliwa i dzielna, ale czasami nie ma już sił i płacze.  Córka jest zdana całkowicie na naszą pomoc. Nie siedzi, nie mówi, a jej ciało boleśnie się wykrzywia. Z całych sił pragniemy, żeby już więcej nie musiała cierpieć. Chcemy zapewnić jej godne życie – tyle już przeszła... Widzimy, kiedy jest szczęśliwa. Dla nas jest najmądrzejszym i najpiękniejszym dzieckiem na świecie.  Prosimy bardzo o pomoc i wsparcie leczenia Naszej Córeczki. Jesteśmy wdzięczni za dotychczasową pomoc! Rodzice Milenki

14 958,00 zł ( 27.3% )
Still needed: 39 822,00 zł