PILNE❗️Rak zabiera życie matki - potrzebna pomoc, by uratować Dorotę!
PILNE! Mama walczy o życie! Kluczowy jest tu czas - Dorota ma raka piersi, co 3 tygodnie musi przyjmować dawkę leku, który daje jej szansę pokonać nowotwór! Znaczenie ma każdy dzień, dlatego prosimy o Twoją pomoc! Mam na imię Dorota, mam 45 lat - jestem matką, która właśnie walczy o życie na oddziale onkologii... Niedawno podczas rutynowej kontroli lekarskiej zawalił się mój świat. Z osoby bardzo aktywnej, zdrowej, z mnóstwem planów oraz pomysłów na przyszłość, stałam się pacjentką stającą do walki z chorobą, której chyba wszyscy najbardziej się boimy – rakiem. Podczas badania mój ginekolog wyczuł w prawej piersi guza. Bardzo się bałam, ale żyłam nadzieją, że może nie będzie to zmiana złośliwa... Niestety po dalszych badaniach dostałam diagnozę – rak HER2-dodatni III stopnia naciekowy. Nowotwór bardzo agresywny, błyskawicznie się rozwija i daje przerzuty... Zaczęła się walka o moje życie. Strach. Tysiące pytań i obaw, co ze mną będzie... Wiem, że mam mało czasu, aby podjąć leczenie, które daje mi największe szanse na uwolnienie się od raka... Które daje szansę na ratunek. Guz szybko się pomnaża, jest bardzo agresywny i potrzebna jest natychmiastowa reakcja. Wraz z diagnozą przyszły kolejne dramatyczne wieści - niestety nie kwalifikuję się do refundacji leku, który bardzo zwiększyłby moje szanse na wyleczenie. Lek ten byłby refundowany tylko w przypadku przerzutów do węzłów chłonnych. Informacja ta była dla mnie druzgocąca. Z jednej strony dziękuje Bogu, że guz został wykryty w momencie, kiedy nie mam jeszcze przerzutów do innych narządów, z drugiej strony to paradoks - zamknęło mi to drogę do skuteczniejszej i pewniejszej terapii. Za lek muszę zapłacić sama. Jedna dawka to koszt prawie 11 tysięcy złotych! Potrzebuję 6 dawek, które mam przyjmować co 3 tygodnie. Potem czeka mnie operacja, a po niej kolejne 6 dawek leku. Z własnych oszczędności pokryliśmy koszt pierwszej dawki leku, którą przyjęłam w zeszłym tygodniu. Do kolejnego cyklu chemioterapii zostały mi dwa tygodnie, do których muszę zebrać kolejne pieniądze, potem kolejne i kolejne… Do przerażenia, związanego z chorobą i walką o życie, doszedł kolejny strach - skąd wziąć pieniądze na ratowanie życia? Nie mamy pieniędzy, aby sami zapłacić za moje leczenie... Żyję w ogromnym stresie, bo wiem, że nie mogę opóźnić podania kolejnej dawki. Najistotniejszy jest czas. Jeżeli uda mi się ukończyć zalecaną przez lekarzy terapię, moje rokowania są optymistyczne. Mam szansę na całkowite wyleczenie i odzyskanie mojego dawnego życia... Na spędzenie wielu szczęśliwych lat z moją rodziną, dziećmi i przyjaciółmi. Jestem mamą, mam tyle do zrobienia, chcę żyć! Jeżeli ktoś jest w stanie wesprzeć mnie nawet najmniejszą kwotą, będę bardzo wdzięczna! Każda złotówka jest nie na wagę złota, lecz życia... Dorota