Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wioletta Sypień
Wioletta Sypień , 54 years old

Wiola nadal walczy ze skutkami pękniętego tętniaka - pomóż jej zrobić kolejny krok!

To miało być jedno z niezapomnianych wydarzeń. W planach była dobra zabawa, spotkanie w gronie bliskich i czas spędzony inaczej niż zwykle. Niestety, tym razem plany nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, która sprawiła, że życie zmieniło się o 180 stopni.  Na takie wydarzenia Wioletta zawsze czekała. Była duszą towarzystwa i zawsze wiedziała, że dobry humor to najlepsze rozwiązanie wielu sytuacji. Niestety, tym razem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, a Wiola, którą znaliśmy zmieniła się nie do poznania.  Nagle, podczas koncertu, samopoczucie Wioli zaczęło się pogarszać. Z minuty na minutę było coraz gorzej… Nikt nie mógł przypuszczać, że w organizmie toczy się prawdziwa walka na śmierć i życie. Dopiero później, w szpitalu okazało się, że doszło do krwotoku podpajęczynówkowego z pękniętego tętniaka tętnicy szyjnej wewnętrznej prawej. Stwierdzono obrzęk mózgu. Tragiczna informacja dla najbliższych Wioletty, której nikt nie podejrzewał o choroby. A jednak ta, ujawniła się w najmniej spodziewanym momencie… Przez 3 tygodnie trwała pełna napięcia niepewność, bo ze względu na rozmiar udaru Wioletta przez 3 tygodnie przebywała w śpiączce. W takich momentach lista priorytetów zmienia się diametralnie... Od tego wydarzenia minęło już 5 lat, ale sytuacja wciąż jest bardzo trudna, bo po udarze Wioletta nie wróciła do sprawności. Od momentu wybudzenia ze śpiączki utrzymuje się niedowład czterokończynowy, co powoduje, że Wioletta nie jest w stanie odzyskać samodzielności, nawet przy wykonywaniu najprostszych czynności. Jest całkowicie uzależniona od pomocy najbliższej rodziny - mamy i brata. To oni stanęli przy niej, gdy sytuacja była tragiczna, to oni wspierają ją przez lata walki o powrót do minimalnej sprawności. Niestety, pomimo ogromnych chęci i dużego zaangażowania, są całkowicie bezradni wobec przeszkód i barier, jakie stawia chore ciało. Potrzebna jest pomoc specjalistów - wykwalifikowanych rehabilitantów, którzy dzięki opracowanym ćwiczeniom pomogą Wioletcie stanąć na własnych nogach lub chociażby podjąć próbę walki o samodzielną przyszłość. Niestety, regularna rehabilitacja to duże koszty. Środki, których rodzina ani najbliżsi Wioletty nie posiadają. Potrzebne jest wsparcie! Potrzebna jest pomoc, by przywrócić Wioli nadzieję i siłę do walki.  Nie możemy pozwolić, by to zdarzenie zniszczyło całe życie. Nie możemy dopuścić, by jeden wypadek doprowadził do tego, że wszystkie marzenia i plany okażą się niemożliwe do realizacji. Teraz priorytetem jest walka o zdrowie, a ty, twoje wsparcie może być motorem do zmiany na lepsze. Najmniejszy gest to wielka nadzieja.  W momencie, gdy życie rzuca ci wyzwanie, możesz poddać się bez walki albo podjąć rękawicę i spróbować. Możliwości i środki są niestety skończone, a potrzeby rosną. Jedyna nadzieja w tym, że nie zabraknie dobrych ludzi gotowych nieść wsparcie i pomoc, kiedy ktoś znajduje się na życiowym zakręcie.

6 999,00 zł ( 29.9% )
Still needed: 16 406,00 zł
Marcel Polus
Marcel Polus , 2 years old

Bolesne oparzenie zajęło 30% ciała Marcelka! Pomóż!

4,5-miesięczny Marcel bawił się na swojej macie interaktywnej. Ewelina szykowała mu w tym czasie jedzenie. Miała już wracać do Marcelka, gdy nagle usłyszała przeraźliwy płacz. Marcel, wierzgając wesoło znalazł się zbyt blisko stolika, na którym stał kubek z gorącą herbatą. W wyniku niefortunnego wypadku został poparzony wrzątkiem. To były dosłownie sekundy. Położyłam synka na macie interaktywnej i odwróciłam się tylko na chwilę, by przygotować dla niego jedzenie. Patryk był wówczas w pracy. Na co dzień pracuje w Niemczech - radzimy sobie jak możemy. Gdy dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się synka ogromne szczęście zamieniło się w strach - czy poradzimy sobie w obecnej sytuacji? Przez pandemię Patryk stracił pracę i nie mógł nic znaleźć przez kilka miesięcy. Później wszysto zaczęło się układać. Patryk znalazł pracę. Naszej radości nie było końca, gdy Marcel przyszedł na świat. Stał się naszym oczkiem w głowie. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego! Pamiętam krzyk Marcelka, pełen przeraźliwego bólu… Mój płacz, kiedy podniosłam synka i zobaczyłam jego stopioną od wrzątku skórę nad lewym oczkiem, jego poparzoną szyję, brzuszek… Bałam się, że to już koniec, bałam się tak bardzo, że stracę go na zawsze - mojego synka, mój mały promyczek… Niemal od razu zerwałam z niego wszystkie ubranka i zaczęłam chłodzić jego zdeformowaną od wrzątku skórę. Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu i strachu, jak w tamtych minutach. Mój najcudowniejszy synek przeżywał piekło, dusił się od płaczu, a ja nie mogłam mu bardziej pomóc.  W szpitalu okazało się, że Marcel ma poparzone 30% ciała. Buzia, bark, szyja – lekarze natychmiast wzięli go na blok operacyjny. Z jego małych nóżek wycięto płaty skóry, które lekarze przeszczepili w najbardziej poparzonych miejscach. Koszmar! Dlaczego to nas spotkało?  Marcelka czeka długa i intensywna terapia - stosowanie specjalnych maści, konsultacje ze specjalistami, 3-4 wizyty u fizjoterapeuty w tygodniu! Pomoc potrzebna jest natychmiast - czas gra na naszą niekorzyść! Na wizytę u na wizytę specjalistów, jak chirurg, czy okulista na kasę chorych czeka się nawet miesiąc. Nie mamy tyle czasu. Skóra wokół szyjki i małych plecków goi się bardzo źle… Nie wiadomo co z oczkiem. Rodzice Marcelka boją się co dalej. Bardzo prosimy o pomoc! Bliscy 

63 618,00 zł ( 29.89% )
Still needed: 149 152,00 zł
Sebastian Czajka
Urgent!
Sebastian Czajka , 6 years old

🚨 5-letni Sebuś walczy z guzem mózgu❗️Potrzebna pomoc, by ratować małe życie!

Sebuś to nasz ukochany synek. W listopadzie skończy 5 lat. Zawsze zdrowy, wesoły i energiczny chłopiec, który kocha zabawy autkami i jazdę na rowerze, dziś musi walczyć z guzem mózgu o IV stopniu złośliwości... W jednej chwili skończyło się beztroskie dzieciństwo, a zaczęło inne życie, którego scenerią jest oddział onkologii, życie pełne łez i strachu o ukochanego synka... Dziś prosimy o pomoc, by ratować Sebastianka! Przez 4,5 roku mieliśmy to, o czym dziś wiemy, że jest najcenniejsze - zdrowe dziecko. Sebuś rozwijał się, rósł jak na drożdżach i podbijał serca swoim uśmiechem... Wkrótce wszystko miało się zmienić o 180 stopni. Sebastianek najpierw zaczął wymiotować. Lekarze uznali, że to problemy z jelitami... Potem synek zaczął mieć problemy ze wzrokiem, zauważyliśmy, że zezuje... Do tego doszły problemy z równowagą. Sebuś nie mógł utrzymać się na rowerku, na którym wcześniej jeździł bez problemów, spadał na jedną albo drugą stronę. Potykał się o własne nogi... Bolała go głowa. Pomyśleliśmy, że potrzebuje okularów i poszliśmy z nim do okulisty. Na wizycie pani doktor zbadała Sebastiankowi dno oka... Tego, co się stało, nie spodziewał się nikt. Dziecko, które miało mieć wadę wzroku, okazało się śmiertelnie chore... Okulistka w trybie pilnym wysłała nas do szpitala. Poszliśmy po okulary, wylądowaliśmy na onkologii!   W ciągu kilku godzin Sebastian miał zrobiony rezonans głowy. Czekanie. Strach. Badanie. Szok... W głowie Sebusia znaleziono guz! Był tak ogromny, że miał wielkość piłki golfowej. To był 13 lipca. W jednej chwili nasz świat się zawalił, świat naszego synka! Oprócz guza u Sebusia stwierdzono także podwyższone ciśnienie śródczaszkowe oraz wodogłowie.  W jednej chwili musieliśmy przewartościować całe nasze życie... Wszystko poza Sebastiankiem, jego chorobą i walką o życie przestało mieć znaczenie. Tydzień po diagnozie Sebastianek przeszedł resekcję guza, obniżono mu ciśnienie w głowie i usunięto wodogłowie.  Guz został wycięty w 90%. Niestety na korze mózgowej pozostały nacieki, których nie udało się usunąć, aby nie uszkodzić ważnych struktur mózgowych. Badania histopatologiczne potwierdziły przypuszczenia lekarzy, że jest to medulloblastoma – rdzeniak o IV, czyli najgorszym stopniu złośliwości! Kolejny cios i morze wylanych łez... Dziś mija 1.5 miesiąca od postawienia diagnozy i operacji. Sebastianek jest po trzech cyklach chemii, przed nim jeszcze jeden, potem protonoterapia albo radioterapia oraz chemioterapia podtrzymująca. Taki jest plan, jeśli wszystko pójdzie dobrze, a jeśli nie, będziemy musieli szukać ratunku, gdzie się da. Jeśli potrzebne będzie leczenie zagraniczne, to oznacza ogromne koszty. Przed nami długa droga, długa walka. Nasze beztroskie życie sprzed choroby to tylko wspomnienie...  Niestety Sebastianek zmaga się ze skutkami ubocznymi guza oraz operacji. Potrzebuje stałej rehabilitacji lewej nogi, w której miał obniżona sprawność po operacji... Tylko dzięki intensywnym ćwiczeniom dziś może chodzić samodzielnie, ale wciąż ma problemy z równowagą i częstymi bolesnymi skurczami. Synek potrzebuje też terapii logopedycznej i okulistycznej. Przed Sebastiankiem jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia i sprawności, a nowotwór to nieprzewidywalny przeciwnik... Prosimy z całego serca o wsparcie w leczeniu i rehabilitacji naszego synka.

31 779,00 zł ( 29.87% )
Still needed: 74 604,00 zł
Adam Banaszek
Adam Banaszek , 5 years old

Tylko kosztowna terapia może dać Adasiowi szansę na lepsze życie! POMÓŻ!

Na początku nikt nie dawał gwarancji, że Adaś kiedykolwiek usiądzie czy wstanie z łóżka. Zdawaliśmy sobie sprawę z problemów i wyzwań, jakie nas czekają. Jednak nie poddaliśmy się  i każdego dnia walczyliśmy z całych sił o sprawność naszego synka. Chcielibyśmy podziękować Wam za okazane wsparcie i podzielić się z tym, co działo się u nas przez ostatni czas. Niestety działo się naprawdę dużo... Oto nasza historia: Adaś urodził się jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Pierwszy miesiąc życia spędził na oddziale intensywnej terapii i neonatologii. Zaledwie kilka dni po urodzeniu, u synka zdiagnozowano wrodzoną wadę serca, a kiedy skończył 6 miesięcy, stwierdzono u niego oczopląs. Lekarze zalecili wykonanie rezonansu magnetycznego, który przyniósł kolejne złe wieści – encefalopatię, uszkodzenie mózgu.  Rozpoczęliśmy dalszą diagnostykę genetyczną w celu dokładniejszego rozpoznania schorzeń oraz ich przyczyn. W międzyczasie Adaś rozpoczął intensywną i regularną rehabilitację, która umożliwiła walkę o sprawność. Wyniki badań wykazały u synka nieprawidłowości w dwóch genach, co objawia się m.in. opóźnionym rozwojem psychomotorycznym, zaburzeniami mowy i zachowania, obniżonym napięciem mięśniowym oraz wadą wzroku. To był ogromny cios, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać! Długie godziny spędzone na ćwiczeniach fizycznych, rehabilitacji neurorozwojowej i szeregu specjalistycznych zabiegów przyniosły wspaniały rezultat! Adaś sam usiadł, a tuż przed czwartymi urodzinami postawił samodzielnie pierwsze kroki! Nasza radość była nie do opisania. Nawet dla naszego synka był to ogromny szok – krok milowy w jego rozwoju. Niestety na tym optymistyczne wiadomości się kończą.... Opóźnienie intelektualne i umysłowe pozostawia Adasia daleko w tyle. Wszystkie środki finansowe i cała nasza uwaga skupia się teraz na terapii, która mogłaby pomóc w rozwoju intelektualnym i nauczeniu naszego szkraba porozumiewania się z otoczeniem. Synek nie mówi, swoje emocje i potrzeby komunikuje złością, płaczem oraz krzykiem. Nie rozumie też mowy, nie reaguje na swoje imię ani na słowa skierowane do niego.  Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie komunikacji alternatywnej, aby spróbować porozumieć się z naszym synem. Widzimy drobną poprawę, ale to nadal za mało.  Przez długi czas zastanawialiśmy się, co jeszcze możemy zrobić, aby dać mu szansę na lepsze jutro.... Taką szansę Adaś może otrzymać w Bangkoku! W tamtejszej klinice istnieje jedna z najlepszych terapii komórkami macierzystymi. Polega ona na podaniu do płynu mózgowo-rdzeniowego około 400 milionow komórek po to, aby mogły naprawić uszkodzony system nerwowy. Dzięki temu pacjent otrzymuje szansę na przywrócenie części utraconej sprawności umysłowej. Ogromnym atutem tej terapii jest również zapewniona rehabilitacja ruchowa, terapia ręki, akupunktura czy elektrostymulacja mózgu, która pobudza zaaplikowane komórki do działania. Dla Adasia to ogromna szansa. Mimo że jego mózg jest uszkodzony – jest także nadal zdolny do przyswajania i odbierania bodźców. Dla naszego synka jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Niestety, koszt terapii i przelotu jest po prostu dla nas nieosiągalny. Dlatego też zwracamy się z prośbą wsparcie. Dzięki niemu Adam będzie miał możliwość korzystania z terapii, która jest jego jedyną szansą na samodzielność w przyszłości. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą złotówkę podarowaną naszemu małemu wojownikowi. Rodzice Adasia

60 462,00 zł ( 29.85% )
Still needed: 142 061,00 zł
Jakub Rostalski
Jakub Rostalski , 16 years old

Kuba czeka na turnus rehabilitacyjny!

Na początku nie podejrzewaliśmy, że nasz syn może mieć poważne problemy zdrowotne, związane zwłaszcza z komunikacją. Jednak kiedy Kuba miał niewiele ponad 2 lata, jego rozwój intelektualny nagle się zatrzymał, a nawet zaczął się cofać...  Jego zabawy były niepokojące i ograniczały się do ustawiania różnych przedmiotów w szeregu lub rzędy, wpatrywania się w jeden punkt, bądź powtarzania prostych czynności od kilku do kilkudziesięciu minut. (np. chowanie i wyjmowanie kredek do/z pudełka).  Następnie Kuba przestał reagować na różnego rodzaju bodźce i okazywać swoje emocje. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć! Równocześnie wystąpiły u niego problemy z układem pokarmowym, immunologicznym, aż w końcu też nerwowym… Diagnoza autyzmu wywróciła nasz świat do góry nogami. Zaczął się dla nas wyścig z czasem. Szukanie pomocy wszędzie, gdzie się da. Jedno z nas, mama Kuby, zrezygnowała z pracy, aby być z nim cały czas i zawozić go na terapię. Cały czas szukaliśmy pomocy u specjalistów z dziedzin spektrum autyzmu. Nasze wysiłki nie poszły na marne i zaczęły pojawiać się pierwsze efekty! Walka z autyzmem musi się jednak odbywać regularnie, codziennie i to na wszystkich płaszczyznach – do tego pod okiem dobrych specjalistów. Nasz syn wymaga indywidualnej pomocy, a to daje mu właśnie terapia.  Potrzebna jest więc stała pomoc, dobrana w taki sposób, aby Kuba mógł powrócić do naszego świata i nauczyć się w nim funkcjonować. Neurolodzy, diabetolodzy i immunolodzy zalecają, aby przyjmował dużo leków, suplementów oraz przestrzegał diety. To na pewno pomaga, ale nie na tyle, aby widoczne były efekty w jego rozwoju… Nasz syn skończy niedługo 15 lat, ale nadal nie potrafi samodzielnie zadbać o siebie, ani przygotować posiłku. Chcielibyśmy mieć pewność, że zawsze będzie koło niego ktoś, kto się nim zajmie. Niestety nie mamy takiej gwarancji, więc pozostaje nam nadzieja… Nasze nastawienie póki co jest pozytywne, ale i nam powoli zaczyna brakować siły… Pragniemy uzbierać środki na turnusy rehabilitacyjne. Podczas tych intensywnych zajęć, które odbywają się codziennie, Kuba jest w stanie nauczyć się wielu umiejętności, np. samodzielnie się ubrać, pisać (ale tylko, gdy ktoś podtrzymuje jego rękę) czy nawet zachowywać bezpieczeństwo podczas spacerów.  Choć cały czas zaskakuje nas swoją inteligencją, rozumiejąc prawie wszystko i pisząc sporo, dalej pozostaje w odległej dla nas krainie… Kochamy naszego syna! Nawet kiedy rozrabia, a my go nie rozumiemy – zawsze, bezwarunkowo, bezapelacyjnie kochamy go!  Nasza miłość, oddanie, cierpliwość, niestety nie wystarczą. Kuba potrzebuje pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Turnusy są jego szansą! To tyle i aż tyle… Nie mamy już innej możliwości, jak prosić Was o wsparcie… Darek i Małgosia, rodzice

2 856,00 zł ( 29.82% )
Still needed: 6 719,00 zł
Oliwia Siemińska
Oliwia Siemińska , 6 years old

MPD odbiera jej sprawność❗️Oliwcia znów walczy o samodzielne kroki❗️

Dzięki intensywnej rehabilitacji Oliwka osiągnęła kolejny etap i postawiła swoje samodzielne kroki! To był cudowny czas, jednak podstępne MPD zabrało jej te umiejętności i musi o nie walczyć ponownie.  Nasza historia: Oliwka pojawiła się na świecie jako skrajny wcześniak – aż o 3 miesiące za wcześnie, ważąc zaledwie 950 gram. Jej przyjście na świat nie było, niestety, jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu. To był dzień pełen lęku i strachu, bo wiedziałam, że to dopiero szósty miesiąc ciąży i wszystko może się zdarzyć, a szanse na przeżycie Oliwci są niewielkie. Córeczka urodziła się w niedotlenieniu, nie oddychała samodzielnie, była reanimowana, zaintubowana i trafiła do inkubatora podpięta pod respirator i tysiące kabli, które podawały leki i monitorowały czynności życiowe. Rozpoczęła się walka o życie. Kolejne godziny i dni to kolejne diagnozy i kolejne złe informacje. Ich lista zdawała się nie mieć końca.    Już skrajne wcześniactwo dawało jej niewielkie szanse, a do tego doszła wada układu żółciowego, która wymagała pilnej operacji ratującej życie. Wyobraźcie sobie – malutka kruszynka, która mieści się na jednej dłoni i ekstremalna operacja, której nikt w CZD w Warszawie nie przeprowadzał na tak małym dziecku. Szanse na przeżycie, których nikt nie dawał. A po przeprowadzonej operacji, która nie obyła się bez komplikacji – szans na przeżycie najbliższych 12 godzin brak. Oliwka jednak zaskoczyła wszystkich. Przeżyła mimo komplikacji po zabiegu i po miesiącu miała kolejną operację. Przeszła także wylewy krwi do mózgu II i III stopnia, które nieodwracalnie uszkodziły niektóre obszary w mózgu. Przeszła sepsę, podczas której przeprowadzony był zabieg ratujący jej wzrok przed rozwijającą się retinopatią. Podczas pobytu w szpitalu miała niezliczoną ilość transfuzji krwi i mnóstwo zabiegów.  W wyniku wylewów i wszystkich skutków, jakie pozostawiło wcześniactwo, córka cierpi na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Patrząc na jej zdjęcie i uśmiechniętą buźkę, widzicie śliczną, szczęśliwą dziewczynkę. To dlatego, że jej choroby nie widać na zdjęciu, a Oliwka mimo przeciwności losu jest pogodną, uśmiechniętą, rozgadaną dziewczynką. Jednak jej ciało, jej nogi, nie są sprawne. MPD zabiera Oliwce sprawność, możliwość samodzielnego chodzenia i funkcjonowania jak jej rówieśnicy. Oliwka ma 5 lat i jej potrzeby dotyczące leczenia są coraz większe. Nasza codzienność to sale rehabilitacji, intensywne turnusy, walka o sprawność i samodzielność, ale także ogromny strach i niepewność co przyniesie przyszłość. Życie Oliwki nigdy nie będzie normalne, aby mogła się jak najlepiej rozwijać każdego dnia, będzie musiała ćwiczyć, walczyć i nie poddawać się.  Oliwka marzy o tym, żeby chodzić i biegać jak jej rówieśnicy, aby móc tak jak inne dzieci bez problemu i pomocy wejść na wszystkie atrakcje, które są na placu zabaw. To, że nie może tego zrobić samodzielnie, jest dla niej bardzo frustrujące. A ja marzę o tym, abym nie musiała już nigdy tłumaczyć jej, gdy pyta: "Mamo czemu ja nie potrafię tego zrobić. Ja chcę tak jak inne dzieci chodzić i wejść tam sama". Tylko dzięki Państwa wsparciu dalsza rehabilitacja i walka Oliwki o sprawność jest możliwa. Ja, chociaż bardzo bym chciała, nie jestem niestety w stanie samodzielnie pokryć tak ogromnych kosztów rehabilitacji, leczenia i niezbędnego sprzętu potrzebnego Oliwce.  Dlatego zwracam się po raz kolejny z prośbą o pomoc, abym mogła zapewnić Oliwce wszystko, czego potrzebuje, aby być samodzielna i móc chodzić. Za każde wsparcie dziękujemy z całego serduszka.  Mama i Oliwka ➡️  Oliwka- mała wojowniczka 💜💜 Licytacje

72 866,00 zł ( 29.77% )
Still needed: 171 815,00 zł
Judyta Omieljańczyk
Judyta Omieljańczyk , 18 years old

17 lat walki o szczęście – Pomagamy Judycie❗️

Kochani, kolejny raz prosimy Was o pomoc dla Judytki.  Dzięki dotychczasowej pomocy zakupiliśmy fotelik, wózek i sfinansować kosztowną rehabilitację w postaci turnusów rehabilitacyjnych. Nasza historia: Liczne wady, z którymi przyszła na świat Judytka, sprawiły, że każdego dnia muszę walczyć o to, by w jej życiu było jak najmniej cierpienia. Jej choroba jest nieuleczalna, ale są sposoby, by jej pomóc. Dzięki systematyczniej rehabilitacji Judytka robi postępy, a jej organizm lepiej sobie radzi z licznymi schorzeniami.  Niestety z roku na rok rehabilitacja jest droższa. Robię, co mogę, by pomóc córce – wystawiam licytacje, pisze apele. Dla Judytki to jedyna szansa, by utrzymać to, co do tej pory zostało wypracowane... O tym, że Judytka będzie bardzo chora, dowiedziałam się w 30 tygodniu ciąży. Nie miałam siły wstać z łóżka, gdy jak grom z jasnego nieba lekarz poinformował o szeregu wad. Pytania – co dalej? Już wtedy wiedziałam, że kocham ją nad życie i zrobię wszystko, co mogę, żeby była ze mną. Urodziła się malutka, sina, nie płakała. Zaczęła się walka o to, by moje dziecko rozwijało się prawidłowo. W pierwszych miesiącach życia Judytka w domu była gościem. Pierwsze cztery lata to ciągłe zapalenie płuc, oskrzeli, niewydolność oddechowa. Byłam wykończona, ale wiedziałam, że muszę być twarda. Wada ośrodka układu nerwowego, małogłowie, agenezja ciała modzelowatego, epilepsja. Lista jest  długa... Każdy dzień przebiega w cieniu rehabilitacji. Na szczęście jest coś jeszcze – praca przynosi rezultaty! Pamiętam pierwsze słowo Judytki, wypowiedziane, gdy miała niecałe 3 latka: "mama". Siedziałam i płakałam z radości, bo czego chcieć więcej… Judytka nauczyła się też samodzielnie siedzieć. To wlewa nadzieję w serca, bo kiedy pojawiają się efekty, to znaczy, że nie wolno się poddawać, bo może ich być jeszcze więcej... Nie dawano jej szans, a jednak walczy już 17 lat. Niedawno przeszła ciężką operację lewej nerki. Cały czas potrzebujemy wsparcia, aby utrzymać to, co zostało wypracowane. Prosimy, potrzebujemy Was! Mama Judytki ➡️ Facebook – Judyta Omieljańczyk

9 020,00 zł ( 29.74% )
Still needed: 21 300,00 zł
Krystian Tucznio
Krystian Tucznio , 24 years old

Całe życie walczę o sprawność. Z Twoją pomocą nigdy się nie poddam❗️

W kwietniu 2021 roku, dzięki Waszej nieocenionej pomocy, przeszedłem operację, mającą na celu ulepszyć moją sprawność ruchową. Mimo wielkich szans i nadziei na życie bez bólu, które miała zapewnić fibrotomia - pojawiły się powikłania... Podczas operacji zostały naruszone nerwy i włókna mięśniowe.  Na skutek tego powstały tkanki uciskające nerwy. W czasie rekonwalescencji powiększały się i powodowały ogromny ból. Powikłania pooperacyjne w ostateczności doprowadziły do kolejnych operacji.  Obecnie jestem po dwóch odbarczeniach nerwów w prawej ręce w poznańskim szpitalu. Planowane są następne. Pozostaje mi tylko wierzyć, że już teraz będzie tylko lepiej... Ból się zmniejszy. Potrzebuję wzmożonego leczenia i rehabilitacji. Częstych wyjazdów na turnusy oraz ćwiczenia w domu. Wierzę, że po raz kolejny mogę liczyć na Państwa wsparcie, że nie zostanę z tym problemem sam. Moja historia: Mam na imię Krystian, od urodzenia cierpię na mózgowe porażenie dziecięce. Jego konsekwencją jest niedowład czterokończynowy... Już raz dzięki Waszej nieocenionej pomocy przeszedłem operację mającą pomóc mi w poruszaniu. Tę walkę wygrałem. Niestety — przede mną kolejna... Wiem, że choroba będzie ze mną już zawsze, wiem, że nie odpuści, choć tak bardzo bym chciał, ale wiem też, że mogę zrobić, co tylko się da, by zawalczyć z jego konsekwencjami.  Stanąłem w obliczu wielkiej szansy — zakwalifikowano mnie do operacji, fibrotomii metodą Ulzibata, polegającą na usunięciu bolesnych przykurczów mięśniowych.  Dzięki Wam dostałem swoją szansę, jestem wdzięczny za ogromne wsparcie, jakie otrzymałem. Operacja została przeprowadzona 19 kwietnia w klinice w Krakowie. Były trudne chwile, ale wiedziałem, że to wszystko po to, aby osiągnąć upragniony cel, jakim jest większa sprawność. Ćwiczę z rehabilitantem w domu. Niestety konieczna jest intensywna i kosztowna rehabilitacja w specjalistycznych ośrodkach, na którą mi brakuje środków... Dzięki nadwyżce ze zbiórki pojechałam na pierwszy turnus rehabilitacyjny. Efekty, które były przewidywane po zabiegu, są powoli widoczne. Zniknęły przykurcze mięśniowe, powoli znika ból, który towarzyszył mi w codziennym życiu, coraz lepiej ruszam nogami. Aby jednak osiągnąć cel przeprowadzonego zabiegu, muszę systematycznie ćwiczyć. Konieczne są turnusy, inaczej cała walka pójdzie na marne... Dziękuję za wszystko i bardzo proszę o dalszą pomoc, aby zniknął ból i abym mógł chodzić. Nie chcę codzienności związanej z bólem i przykurczami.  Wciąż mam nadzieję na sprawne życie... Krystian  

9 812,00 zł ( 29.71% )
Still needed: 23 210,00 zł
Sylwia Winiarska
Urgent!
Sylwia Winiarska , 46 years old

PILNE❗️Nie pozwól dzieciom stracić mamy - uratuj życie Sylwii, niech nie zabierze go RAK!

BARDZO PILNE! Mam na imię Sylwia, jestem mamą dwóch synów i żoną wspaniałego męża Marka. Przez wiele lat pracowałam jako opiekunka w ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Bardzo kocham i zawsze kochałam moją pracę oraz pomoc innym, z którymi jestem bardzo zżyta. Dzisiaj to ja znalazłam się w sytuacji, w której potrzebuję pomocy, dlatego krzyczę o ratunek... Mam raka, walczę o życie i bez Waszego wsparcia nie mam żadnych szans. Proszę Cię, pomóż mi... W maju poznałam diagnozę - inwazyjny rak zrazikowy piersi lewej, trójujemny. Jeden z najbardziej agresywnych, złośliwych nowotworów... Strach i ból zagościły w moim życiu na dobre, rozpoczęła się też dramatyczna walka, aby to życie trwało. Przeszłam wiele badań specjalistycznych oraz konsyliów lekarskich... Po drugim z nich spadł na mnie cios - okazało się, że rak jest nieoperacyjny... Zostałam wprowadzona w tryb leczenia paliatywnego, czyli przedłużające życie. Rak zaatakował węzły chłonne, obojczyk, śródpiersie... Jest naciekowy, zajął większość tkanek w klatce piersiowej. Większość badan i prób ratunku mój mąż, wraz z pomocą moich rodziców i siostry, organizowali prywatnie, gdyż czas odgrywał i odgrywa najważniejszą rolę. Niestety postęp choroby jest ogromny... Rak diametralnie zmienił życie nie tylko moje, ale też męża i moich kochanych synów - Alana i Dawida. Z osoby aktywnej, kochającej rower, ogniska i ludzi, stałam się osobą leżącą... Moje jedyne wyjścia to wyjazdy na chemię i immunoterapię, której jestem podana. Leczenie to będzie stosowane do listopada, wtedy nastąpią kolejne badania i decyzja, co dalej. Rak postępuje agresywnie. Z dnia na dzień opadłam z sił... Większą część życia spędzam w łóżku, nie jestem w stanie nic przy sobie zrobić... Mąż jest górnikiem, od 3 miesięcy nie pracuje, zajmuje się mną przez całą dobę. Pomaga mi w najprostszych sprawach, jak korzystanie z toalety czy zmiany opatrunków... Nawet to jest dla mnie wyzwaniem.  Moim marzeniem jest nie dom, nie samochód, nie wygrana w totolotka... Ja chcę dożyć 18. urodzin młodszego syna Alana, który ma 15 lat. Marzę o spacerze z mężem, zwyczajnym spacerze, bez bólu w piersiach, klatce piersiowej, plecach, szyi... Tylko tyle. Niestety rak odebrał mi siły, włosy, błysk w oczach, staje się cieniem tej osoby, którą byłam przedtem. Koszty leczenia, samych dojazdów, specjalnego odżywiania, wizyt prywatnych, porad są potężne, o czym zdrowe osoby nawet nie wiedzą. Najgorsza dla mnie nie jest wizja śmierci, najgorszy jest ból... Rak to nieludzkie, przekraczające granice wyobraźni cierpienie. Większość ludzi nie wie nawet, że taki ból istnieje... Gdzie plastry kilkadziesiąt mocniejsze od morfiny już nie pomagają. Gdy wycieki z ran są tak poważne, że z opatrunkami odchodzą tkanki i cząstki ciała... Niestety tak wygląda rak. W imieniu swoim, męża i dzieci ja nie proszę, ale błagam o pomoc! Jesteśmy w kryzysowej sytuacji, ja już nie jestem w stanie pracować, mąż musi zajmować się mną, domem i dziećmi... Potrzebna jest pomoc, by opłacić leki, dojazdy na leczenie, potężne ilości opatrunków, specjalne odżywianie... Szansą na życie może być terapia celowana, której koszty również będą potężne, w zależności od stanu i ilości prób od 13 do 16 tysięcy złotych! Będziemy z mężem próbować wszystkiego, bo dla nas każda chwila z dziećmi i naszym ukochanym psiakiem Aleksem jest wszystkim. Cieszą nas dni, które możemy jeszcze razem spędzić. Proszę Cię, pomóż mi, daj mi szansę, by takich dni mogło być jak najwięcej... Podaruj mi, mojemu mężowi i dzieciom więcej czasu razem. Uratuj mi życie. Sylwia

63 071,00 zł ( 29.64% )
Still needed: 149 695,00 zł