Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mateusz Barabasz
Mateusz Barabasz , 30 years old

Stał się lekarzem, żeby pomagać – po wypadku sam potrzebuje Twojej pomocy❗️

Marzeniem Mateusza było zostać lekarzem. Swoją ciężką pracą i determinacją zrealizował ten cel (3 lata nauki po liceum, 6 lat studiów, 1 rok stażu), jednak nagły wypadek pokrzyżował mu plany. Po przebytej poważnej operacji na złamanym w wielu miejscach kręgosłupie szyjnym i walce o oddech rozpoznano u niego porażenie kończyn dolnych i znaczny niedowład kończyn górnych, uniemożliwiający poruszanie nogami, tułowiem i dłońmi, palcami, przedramionami. Oznacza to, że nie może wykonywać żadnych czynności życiowych sam, ani celowych i precyzyjnych ruchów. Nie jest więc w stanie samodzielnie jeść, pić, nawet minimalnie zmienić pozycji (usiąść, obrócić się na bok), zgiąć palców, ani poruszyć głową. We wszystkim, co chce zrobić, potrzebuje pomocy innych osób. Utracił też czucie w nogach i tułowiu. Mimo upływu paru tygodni nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, a każdy nowy dzień niesie ze sobą niewyobrażalne cierpienie. Prosimy Cię o pomoc w zrealizowaniu planu leczenia, który tyczy się długotrwałego pobytu w ośrodkach rehabilitacji na terenie Polski. Mateusz wymaga intensywnej rehabilitacji, by móc wykonywać najprostsze ruchy: poruszać dłońmi, palcami, przedramionami. Jest szansa na przywrócenie sprawności w rękach, liczymy także na cud i choć częściowe odzyskanie czucia w nogach. Gdy tylko stan zdrowotny Mateusza się poprawi, musi podjąć rehabilitację jak najszybciej, by przyniosła zamierzone efekty. Pieniądze ze zbiórki będą przeznaczone na pokrycie kosztów leczenia i rehabilitacji.  Ludzie zawsze mówili, że jego śmiech i dobry humor są zaraźliwe. Chcielibyśmy, aby Mateusz mógł znów beztrosko się śmiać i cieszyć życiem tak jak wcześniej. Dzięki Twojej pomocy będzie miał szansę na poprawę jakości życia i złagodzenie cierpienia. Dziękujemy każdemu z osobna za okazane wsparcie i zrozumienie. Rodzina Mateusza Facebook – razem dla Mateusza💚 Licytacje 💙

172 025,00 zł ( 30.16% )
Still needed: 398 188,00 zł
Mirosław Konowalczyk
Mirosław Konowalczyk , 30 years old

Od czterech lat nie wyszedł z domu. Ojciec błaga o pomoc dla chorego syna

To apel zrozpaczonego ojca, który sam odczuwając dotkliwe skutki choroby, chce zapewnić synowi godną przyszłość. Boję się tego, że jeśli mnie zabraknie, nie będzie miał kto o niego walczyć! Choroba zaczęła się w 2017 roku. Syn czuł się źle. Z dnia na dzień sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Wreszcie Mirek trafił do szpitala, ale badania się opóźniały. Coraz silniejsze objawy budziły nasze przerażenie - oczopląs i zaburzenia pracy mózgu, które doprowadziły do tego, że syn przestał nas poznawać podczas odwiedzin.  Kiedy odbieraliśmy go ze szpitala, sytuacja była dramatyczna. Syn był w opłakanym stanie. Lekarze z innej placówki stwierdzili, że Mirek jest umierający! Na naszych oczach rozgrywało się coś przerażającego… Tylko szybki powrót do szpitala i zdecydowana reakcja specjalistów z oddziału neurologii uratowały mu życie. Okazało się, że doszło do uszkodzenia obwodowego układu nerwowego, co w efekcie spowodowało niedowład czterokończynowy.  Teraz widzimy postępy rehabilitacji, nawiązujemy nić porozumienia, udaje nam się odzyskać to, co jeszcze niedawno wydawało się poza zasięgiem. Niestety, każda godzina rehabilitacji to koszty, rachunki, których w aktualnej sytuacji nie jesteśmy w stanie pokryć. Nie mogę dopuścić, by to wszystko przepadło! Bardzo potrzebuję wsparcia. Nie dla siebie - dla mojego syna, by po wielu latach wreszcie mógł opuścić, chociaż na krótką chwilę dom. Bo cztery ściany przez chorobę stały się dla niego więzieniem.  Dla rodzica dziecko zawsze jest na pierwszym miejscu. Bez względu na wiek, bez względu na wszystko, w starciu z chorobą muszą trzeba stanąć na wysokości zadania. Bez Was nie ma na to szans! Proszę o tę jedną rzecz… bo Mirek wciąż walczy. Dla niego jest jeszcze nadzieja. 

3 601,00 zł ( 30.16% )
Still needed: 8 336,00 zł
Patryk Wysmyk
Urgent!
3 days left
Patryk Wysmyk , 18 years old

URGENT! A fifth cancer recurrence two months before his 18th birthday! LET'S SAVE PATRICK!

I thought that many years of an exhausting battle with cancer would pay off, and my son would finally recover. He even signed up for a driving course and started preparing for the High School Diploma exam. Unfortunately, fate changed his plans. Cancer came back for the fifth time! I AM BEGGING YOU FOR HELP! His life has been valued for 5.5 million zlotys!  The disease attacked him with an enormous force, spreading to the bones and the bone marrow. Treatment must be started NOW! That monster must be killed before it causes further damage. Otherwise, I won't see Patryk go to college or become an adult. I will lose him forever. We cannot let it happen! We must save him!  The expensive treatment includes eight months of stay at the Barcelona clinic. It's a price to pay for my son's life! I have no choice, though. It's the only place that can save his life! We must stay positive and believe in a happy ending!  It all started in February 2016. At nine years old, Patrick developed abdominal pain. An ultrasound showed a large, 14-cm-tumor in his body that turned out to be a stage 4 neuroblastoma! Our whole world fell apart.  Patrick's case is unusual. This type of cancer usually attacks younger children. He was given a poor prognosis, and in the years that followed, he experienced many ups and downs. Every time we thought cancer was gone, we faced a relapse. In December 2023, the follow-up scan showed a residual tumor. We had to take action! At the end of February, we traveled to Madrid, where Patrick underwent an effective proton therapy, after which the tumor disappeared.   In the spring, Patrick qualified for adjuvant therapy against recurrence. We hoped it would end his cancer battle once and for all. Unfortunately, it didn't. We only flew to the United States once to get medication that he took for three months. We had to cancel our second flight this weekend.   The reason was that doctors in Barcelona found not only residual tumors in the area of the primary tumor but also bone and bone marrow metastases. Why wouldn't this cruel monster let go of my son? After all, it's already been eight years since the first diagnosis!  This year, Patrick was supposed to start his senior year of high school and prepare for the High School Diploma exam. He turns 18 in October. We thought he would enter adulthood cancer-free! The diagnosis made us weak at the knees and turned our world upside down.  Our son's physical condition is good, but he's mentally exhausted - it's difficult for a young person like him to stop realizing his hobbies because of intensive cancer therapy.  Our son is ready to put up a good fight against his enemy, though! He cannot stand being excluded from social life and cut off from his friends, school, and interests like drawing, painting, and design. He's into pure sciences and has a great imagination. We hope this break is only temporary, though. Although years of previous treatment had already taken its toll on his body, he must soon take on another one - chemoimmunotherapy in Barcelona. It is the only life-saving solution for him!  The battle with cancer lasted throughout almost his entire childhood, and the only thing it gave in turn was suffering, fear, and pain. I cannot imagine what thoughts must have gone through his head.  Patrick didn't deserve this. Cancer attacked him for the fifth time just as he was about to start a normal life!  We are asking you for help from the bottom of our hearts, as we won't be able to pay for the treatment ourselves.  The parents

1 658 855,00 zł ( 30.16% )
Still needed: 3 841 145,00 zł
Oliwier Paliwoda
6 days left
Oliwier Paliwoda , 2 years old

Szpital stał się drugim domem Oliwierka! Błagamy, podaruj naszemu synkowi szansę...

Jesteśmy rodzicami ciężko chorego, 14-miesięcznego Oliwiera. Błagamy o pomoc, ponieważ rzeczywistość stała się dla nas niezwykle trudna. Cały czas rozgrywa się walka o zdrowie i sprawność naszego syneczka!  Ciąża na początku przebiegała prawidłowo, jednak potem nasz spokój runął. Kiedy zbyt wcześnie odeszły wody, nie wiedzieliśmy jeszcze, że był to początek naszego horroru… Nasz syn zaczął tracić tętno, dlatego lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu. Oliwier urodził się w 32. tygodniu ciąży w zamartwicy. Nie oddychał, a jego skóra była fioletowa! Natychmiast go reanimowano, gdy my – rodzice – nie mogliśmy nic zrobić… Przez dwa miesiące synek leżał na neonatologii, gdzie zdiagnozowano sepsę, torbiel w mózgu, niewydolność oddechową oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Jak się później okazało, nie było to wszystko, ale wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy... W końcu nadeszła ta upragniona chwila, gdy mogliśmy zabrać nasze dziecko do domu. Wierzyliśmy, że od teraz wszystko będzie się dobrze układało, a nasz synek będzie wreszcie zdrowy. Tak bardzo się myliliśmy! Niemal przez 10 miesięcy Oliwier ciągle chorował i bezustannie musiał być hospitalizowany. Nawracające zapalenie tchawicy i krtani stało się naszą codziennością. Jednocześnie ciągle dochodziło do cofania się pokarmu, czyli tzw. ulewania. Czuliśmy, że coś jest nie tak, ale wykonywane badania niczego nie potwierdzały.  Aż w końcu nadszedł ten STRASZNY DZIEŃ, w którym Oliwier niemal otarł się o śmierć! Nasz synek nagle przestał oddychać i stracił przytomność. Reanimowaliśmy go, bojąc się co będzie dalej. Synek odzyskał przytomność, ale podczas odkrztuszania pojawiła się KREW!  Karetką został zabrany do szpitala, jednak po drodze jeszcze kilka razy dochodziło do bezdechu i utraty przytomności! Z perspektywy czasu nie wiemy, jak to wszystko przetrwaliśmy, a przecież wiedzieliśmy, jak może się skończyć… Choć ciężko to przyznać, szpital stał się drugim domem Oliwiera. Kolejne trzy miesiące spędził w Centrum Zdrowia Dziecka. Z powodu niedomykalności krtani, założono mu PEGa, co ma znaczący wpływ na naszą codzienność.  Opieka na tak chorym dzieckiem, jak nasze, wymaga wiedzy i umiejętności. Dlatego braliśmy udział w szkoleniach jak obsługiwać urządzenie PEG, zmieniać opatrunki, reagować w trudnych momentach.  Teraz najważniejsza jest intensywna rehabilitacja ruchowa i neurologopedyczna. Oliwer, mimo że ma niemal 1,5 roku nie potrafi wstawać, podnosić się, przekręcać z pleców na brzuch. Wiemy, że przed nami jeszcze ogrom pracy do wykonania. Przeszliśmy już dużo, a najwięcej nasz synek. Będziemy wdzięczni jeżeli pomożesz nam podarować mu zdrowie i sprawność.  Rodzice, Marzena i Krzysztof  ➡️ Pomoc dla Oliwiera  🎥 Zobacz wzruszający filmik

16 042,00 zł ( 30.15% )
Still needed: 37 150,00 zł
Zosia Zajkowska
Zosia Zajkowska , 10 years old

Achondroplazja to dla Zosi zagrożenie życia... Mamy mało czasu❗️Do zebrania OGROMNA kwota❗️

Zosia cierpi na achondroplazję, ale niski wzrost to nie jedyny jej problem. Każdy dzień to życie na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć… Gwałtowny, niekontrolowany ruch głową grozi niedowładem kończyn. Jeszcze do niedawna jedynym sposobem leczenia dzieci z achondroplazją były okrutne operacje wydłużania kości… Dziś istnieje już lek, który pomoże Zosi urosnąć. Niestety, został skreślony z listy do refundacji. Do uzbierania mamy więc 1,5 miliona złotych, a czas dramatycznie ucieka! Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek będzie dostępny lek, który pomoże Zosi. Teraz się pojawił, a my jako rodzice nigdy nie wybaczymy sobie tego, że z powodu braku środków córka nie będzie mogła z niego skorzystać! Dlatego przychodzimy prosić Was o pomoc... Leczenie trzeba zacząć jak najszybciej! Mamy tylko 2-3 lata na podawanie leku – do momentu zamknięcia płytek wzrostu (ok. 12-13 roku życia). Później dla Zosi nie będzie już dostępne żadne leczenie! Nawet operacje, o których wspomniałam. Córeczka ma też chorobę von Willebranda, czyli zaburzenie krzepliwości krwi. W jej przypadku zabiegi to zbyt duże zagrożenie… Zosia cierpi też na lordozę kręgosłupa i szpotawość kolan. Całe jej życie to ból, szpitale, cierpienie... W zeszłym roku pojawiła się nadzieja na refundację leku, który hamuje kostnienie chrząstek. Leku, dzięki któremu kości Zosi staną się dłuższe, córeczka będzie mogła urosnąć. A przede wszystkim leku, który sprawi, że jej życie i zdrowie przestaną być zagrożone. Zosia ma zwężony otwór wielki czaszki i zniesioną rezerwę płynu mózgowo-rdzeniowego w odcinku szyjnym kręgosłupa. Co pół roku jeździmy na rezonans, żeby sprawdzić, czy otwór czaszki nie zwęża się coraz bardziej… To dla niej ogromne niebezpieczeństwo... Leczenie zniweluje również skutki achondroplazji: powikłania laryngologiczne, kardiologiczne, ortopedyczne i neurologiczne. Pozwoli też córeczce normalniej żyć. Obecnie jej wzrost odpowiada wzrostowi 3-latki. Lek jest stosowany z powodzeniem w wielu krajach na świecie. Niestety nie w Polsce. W sierpniu Zosia została zakwalifikowana do leczenia tą innowacyjną metodą. 11 sierpnia lekarz prowadzący złożył wniosek do Ministerstwa Zdrowia o refundację. 4 dni później nasz świat runął, lek wykreślono z listy leków refundowanych… Dlatego to Wy jesteście jedyną nadzieją Zosi na zdrowie. Na to, żeby każdy dzień nie groził jej niedowładem. Żeby w końcu pozbyła się problemów zdrowotnych, z którymi mierzy się na szpitalnych oddziałach od pierwszych lat życia. Żeby mogła mieć, jak najbardziej normalne życie. Zosia ma 10 lat i strasznie mało czasu. A do uzbierania jest niewyobrażalnie duża kwota… Pomimo tego, że moja kochana córeczka przeszła wiele, jest uśmiechniętą dziewczynką. Otwartą i lubianą, bardzo wrażliwą. Trenuje badmintona! Każdy trening przyprawia mnie o zawał serca, ale ona bardzo lubi treningi, ma fajnego trenera, a ja chcę, żeby żyła normalnym życiem 10-latki. Cała nasza nadzieja w Tobie! Każda złotówka to dłuższe kości Zosi. Dłuższe o ułamek ułamka milimetra. Każda złotówka to szansa na życie bez obawy o to, że gwałtowny ruch głową spowoduje niedowład. Dzięki Tobie zacznie żyć jak jej koleżanki i koledzy. Zwyczajnie, normalnie i szczęśliwie. Proszę, pomóż nam! Joanna, mama Zosi ➡️ Licytacje dla Zosi ➡️ Facebook Zosi

441 780,00 zł ( 30.15% )
Still needed: 1 023 391,00 zł
Jerzy Maj
Jerzy Maj , 74 years old

By mieć sprawność w zasięgu chociaż jednej ręki!

Ponad dwa miesiące temu nasz ukochany tata wskutek nagłej utraty przytomności niefortunnie upadł i uderzył tyłem głowy o podłogę, tracąc władzę w lewej ręce. Pozostałe kończyny były w pełni sprawne. Efektem tygodniowego pobytu w szpitalu oraz wysyłanych badań celem konsultacji właściwych specjalistów w innym odległym miejscu okazała się konieczność przeniesienia do innego szpitala celem wdrożenia właściwego postępowania. Dopiero po 10 dniach od zdarzenia w świetle nowych interpretacji wyników przeprowadzonych badań oraz zastosowanemu postępowaniu przedoperacyjnemu w postaci wyciągu za czaszkę stosowanemu w przypadku urazu kręgosłupa podjęto decyzję o wdrożeniu interwencji chirurgicznej. Jadąc na zabieg operacyjny, tata miał jeszcze całkowicie sprawną prawą połowę ciała. W trakcie zabiegu operacyjnego wykonano stabilizację i protezowanie odcinka szyjnego kręgosłupa. Po zabiegu stwierdzono głęboki niedowład czterokończynowy, tata w chwili obecnej jest leżący i wymaga całkowitej opieki. Nic nie jest w stanie sam przy sobie zrobić. Wymaga karmienia, mycia i przewijania. Pozostając w pozycji leżącej, nie jest nawet w stanie samodzielnie obrócić się z boku na bok. Rehabilitacja szpitalna dobiega końca. Dzięki pracy rehabilitantów i wysiłkowi taty wkładanemu w codzienne ćwiczenia pojawił się cień nadziei w postaci częściowego zginania palców w prawej ręce. W obecnej sytuacji potrzebna jest kontynuacja bardzo długiej i intensywnej rehabilitacji dającej nadzieję (w co mocno wierzymy) na poprawę jego stanu i sprawności poprawiającej jednocześnie komfort i jakość jego jakże traumatycznego obecnie funkcjonowania. Nie znając logicznego uzasadnienia przyczyn utraty władzy w pozostałych kończynach, która wystąpiła po zabiegu oraz będąc świadomymi własnej bezsilności w ich dociekaniu skupiamy się obecnie na tym co najważniejsze w obecnej sytuacji, a mianowicie na zapewnieniu mu jak najlepszej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku. Koszty prywatnej rehabilitacji są ogromne i kształtują się w granicach 14 tys. złotych miesięcznie. W związku z tym zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie w finansowaniu rehabilitacji, bez której stan taty nie ma żadnych szans na poprawę. Dzięki Waszemu wsparciu pomożecie Jerzemu stawić czoło trudom codziennego funkcjonowania, a świadomość niepozostawania w tej traumie samemu doda mu wiary i siły na tyle, by nadal mógł intensywnie walczyć o powrót do własnej sprawności i niezależności. Rodzina

26 933,00 zł ( 30.13% )
Still needed: 62 429,00 zł
Renata Lisiewicz
Renata Lisiewicz , 61 years old

To były moje 19 urodziny, gdy los odebrał mi rodziców i sprawność. Proszę, pomóż mi zawalczyć jeszcze raz!

Niedługo minie 40 lat od tragicznego wypadku, który odebrał moich rodziców, a ja na zawsze utraciłam sprawność. To były moje dziewiętnaste urodziny – choć los odebrał mi wtedy wszystko, co najdroższe, nie byłam sama. Wierzę, że dzisiaj również nie pozostanę sama sobie. Moi rodzice śmiertelnie zatruli się tlenkiem węgla. Wskutek zaczadzenia, mój kręgosłup został trwale uszkodzony, a ja całe życie spędzam na wózku. Dzisiaj mam już prawie 60 lat – jestem coraz słabsza, coraz trudniej mi się poruszać na starym, ciężkim i już wysłużonym w latach wózku. Codzienność utrudniają też skutki upadku sprzed kilku lat. Doznałam kilku złamań i tylko jedna ręka pozostaje sprawna. Potrzebuję nowego, mobilnego i lekkiego wózka, który ułatwi mi funkcjonowanie. Niestety koszt wózka jest poza moimi możliwościami finansowymi, stąd pomysł na zbiórkę. Choć niepełnosprawność jest stałą barierą w moim życiu, nie poddałam się ograniczeniom i powszechnym stereotypom. Skończyłam szkołę, pracowałam, realizowałam marzenia o podróżach. Dwanaście lat temu straciłam słuch, a w ostatnim czasie bardzo ciężko przeszłam zachorowanie koronawirusem. Nie mam sił, by samodzielnie poruszać na obecnym wózku, a dostosowanie swoich potrzeb, umawiania wizyt i wyjść do lekarzy wymaga całkowitej zależności od osób trzecich.  Mimo tylu trudów i strat wiedziałam, że nie mogę się poddać. Pomaganie to prawdziwa motywacja do życia, to świadomość, że pomimo ciężkiej niepełnosprawności mogę w swoim życiu czynić dobro dla drugiego człowieka. Pomagam w sztabach organizacji charytatywnych, wypełniam dokumenty, staram się zawsze służyć radą. Dziś to ja muszę zdać się na dobre serca ludzi i ufać, że wsparcie nadejdzie. Renata

12 823,00 zł ( 30.13% )
Still needed: 29 731,00 zł
Justyna Hołocińska
14 days left
Justyna Hołocińska , 43 years old

Nie mogę czekać aż nowotwór zawładnie moim życiem! Błagam, pomóż mi walczyć!

To, co na tę chwilę proponuje mi NFZ po zakończeniu chemioterapii — to czekanie na wznowę i rozwój choroby, żeby kwalifikować mnie do kolejnych terapii. Taka bezczynność napawa mnie przerażeniem. Nie chcę czekać!   Na początku września 2022 roku z powodu bólu w podbrzuszu trafiłam do ginekologa. Po badaniu USG okazało się, że zamiast jajników mam gigantyczne guzy! Pierwsza diagnoza to podejrzenie raka jajnika. Przeszłam pilną operację — wycięcie macicy z przydatkami, wycięcie sieci większej, drenaż miednicy, jednym słowem zrobiono wszystko, co na tamten czas miało pomóc. Ogromna blizna nadal wymaga rehabilitacji.  Po trzech tygodniach od operacji odebrałam wynik histopatologiczny, który wskazywał żołądek jako źródło choroby i tym samym ognisko pierwotne, a wycięte jajniki zostały określone jako przerzuty — tak zwane guzy Krukenberga.  Gastroskopia, kolonoskopia, gastroskopia z protokołem Cambrigde - 63 wyciniki, EUS, tomografia komputerowa — żadne z tych badań nie odpowiedziało w 100% na pytanie o pierwotne źródło. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii (w trakcie 9 chemii z 12) celowanej pod kątem raka żołądka. Chemia wykańcza, a z każdą kolejną serią organizm słabnie. Za każdym razem na oddziale powtarzam sobie, że ważne jest nastawienie. Mam dla kogo i z kim walczyć, muszę być silna!   Mój przypadek jest na tyle nietypowy i skomplikowany, że wycięto przerzuty, a nie namierzono źródła choroby. Jak wiadomo, bez wyeliminowania źródła nie ma mowy o "skutecznym leczeniu".  Czeka mnie seria  kolejnych badań diagnostycznych — zarówno genetycznych, jak i obrazowych. Koszty niektórych z nich to nawet ponad 20 tysięcy złotych. Niestety, jedne badania nie wystarczą.  Obecnie jestem na zwolnieniu lekarski, prawdopodobnie niedługo moim jedynym źródłem będzie renta. Dlatego proszę Cię o wsparcie. Twoja pomoc może być moją szansą…  Znalezienie źródła będzie wymagało środków, których nie mam. Niemniej jednak znalezienie źródła to też szansa na moje życie! Potrzebuje wsparcia... Proszę, pomóż mi! Justyna *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

9 617,00 zł ( 30.13% )
Still needed: 22 298,00 zł
Jagoda Stefaniak
Jagoda Stefaniak , 7 years old

Chcemy zabrać z życia naszej córeczki ból i cierpienie! POMOCY!

Dokładnie cztery lata temu nasze życie wywróciło się do góry nogami. Diagnoza, którą otrzymała nasza córeczka złamała nasze serca. Pragnęliśmy tylko by była zdrowia, by nie cierpiała… Niestety okrutny los podarował naszemu dziecku chorobę, z którą będzie musiała nauczyć się żyć, bo lekarstwa na to schorzenie, po prostu nie ma! To wszystko wydarzyło się nagle. Zaczęliśmy u córeczki zauważać pewne niepokojące symptomy, dlatego od razu udaliśmy się na badania. Poziom cukru na wyniku krwi wskazywał ponad 700! Lekarze szybko przekazali nam diagnozę – cukrzyca typu 1. Gdy patrzyliśmy na nasze maleńkie dziecko, które cierpi z powodu pomiarów cukru igłą, czy podawania insuliny, to było coś strasznego! Na szczęście technologia wciąż się rozwija i pod koniec hospitalizacji otrzymaliśmy refundowaną pompę – dzięki, której Jaga cierpi, chociaż trochę mniej…  Niestety, nie rozwiązała ona wszystkich naszych problemów. Jagoda wciąż musi być poddawana bolesnym wymianom wkłuć, sensora i mierzenia cukru, który u córki jest bardzo niestabilny. Dobry sprzęt, liczne wyrzeczenia, wiele nieprzespanych nocy – a my nadal nie jesteśmy w stanie utrzymać glikemii w ryzach. Niewyrównany poziom cukru we kwi generuje wiele powikłań...  Musimy temu przeciwdziałać! Dlatego chcemy zakupić naszej córce lepszy sprzęt, który niestety obecnie jest nierefundowany. Niestety jego koszt jest ogromny i przewyższa nasze możliwości finansowe... Jaga już niedługo zacznie uczęszczać do szkoły. Dzięki nowej pompie będziemy pewni, że jest bezpieczna, że cukier nie spadnie jej do poziomu, który mógłby ją zabić.  Będziemy wdzięczni za każdą pomoc, za każdą złotówkę, która przybliży nas do zakupu lepszej pompy, która podniesie komfort życia Jagody i naszej rodziny. Mówi się, że na cukrzycę nie choruje tylko osoba zdiagnozowana, choruje cała rodzina. To prawda, nie ma dnia, w którym nie martwimy się o naszą córeczkę! Rodzice 

7 687,00 zł ( 30.1% )
Still needed: 17 845,00 zł