Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ganna Vikhot
Ganna Vikhot , 65 years old

Niosła pomoc innym, teraz sama jej potrzebuje

Ganna to nasz dobry duch. Przez rok troskliwie i z ogromnym zaangażowaniem  i niemal do samego końca zajmowała się moją schorowaną żoną. Teraz życie postawiło nas w takiej sytuacji, że musimy wesprzeć Gannę równie mocno.  Była wspaniałą opiekunką, niezwykle sumienną, wrażliwą i cierpliwą przy trwających godzinami karmieniach. Jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni i ponieważ ona z takim sercem opiekowała się niemal do końca naszą kochaną i bardzo już biedną Wandą, bardzo chcemy jej pomóc, aby mogła odzyskać zdrowie tak dalece jak to możliwe i wrócić do swojej rodziny. Wypadek. Na oznaczonym przejeździe rowerowym samochód prowadzony przez nieodpowiedzialnego kierowcę uderza w tylne koło opuszczającej przejazd rowerzystki. Siła uderzenia jest tak duża, że odwraca rower i jadąca na nim osoba lewą stroną ciała uderza w samochód. Skutkiem są poważne obrażenia głowy, liczne złamania, rana otwarta lewego płuca i przebicie żołądka. Pani Ganna spędziła na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Krakowie ponad 50 dni, obecnie została przeniesiona na Oddział Neurologiczny. Od paru dni oddycha samodzielnie bez respiratora, karmiona jest jeszcze przez sondę, ale powoli zaczyna ponownie nawiązywać kontakt z otoczeniem. Warunkiem powrotu do życia jest przynajmniej kilkumiesięczna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Przy obecnym stanie miesiąc rehabilitacji to ponad 20 tys. zł. Takich kwot ani ona, ani jej rodzina nie posiada. Jedyną szansą na rehabilitację jest Twoja pomoc! Krzysztof

29 054,00 zł ( 30.24% )
Still needed: 67 010,00 zł
Krzyś Orlikowski
Krzyś Orlikowski , 8 years old

Potrzeba tak niewiele, by Krzyś otrzymał szansę na turnus! Pomożesz?

Tych diagnoz jest zbyt wiele. Ciężko pogodzić się ze świadomością, że choroby niemal całkowicie odebrały twojemu dziecku beztroskie dzieciństwo... Ale każdego dnia wciąż stajemy jednak do walki, mając na uwadze tylko i wyłącznie dobro Krzysia.  Wymieniać można bez końca, jednak naszym największym zmartwieniem jest guz pnia mózgu. Ze względu na jego umiejscowienie odmówiono wykonania biopsji! Lekarze twierdzą, że wiąże się ona ze zbyt dużym ryzykiem i zalecają stałą obserwację. Jesteśmy przerażeni! Guz jest nieoperacyjny i jedyne co można zrobić w tej sytuacji, to go obserwować i modlić się, aby nie urósł…  Dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki udało nam się pojechać na turnus. Udało nam się postawić ten krok, za co będziemy dozgonnie wdzięcznie. Niestety, to kropla w morzu potrzeb. Będziemy potrzebować ich jeszcze bardzo dużo... Nasza codzienność to nie tylko strach o jego życie. Autyzm, zaburzenia wchłaniania i trawienia oraz wydłużone jelito grube, w którego przypadku lekarze nadal szukają rozwiązania. Dzięki prywatnemu leczeniu i przeszczepie mikroflory jelitowej synek zaczął samodzielnie się wypróżniać po ponad dwóch latach stosowania wlewek i lewatyw… Nasz synek ma też opóźniony rozwój psychoruchowy, zaburzenia napięcia mięśniowego, integracji sensorycznej i czucia głębokiego. Nieustannie nawraca zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO), zespół rozrostu grzybiczego jelita cienkiego (SIFO) oraz zatrucie rtęcią i innymi toksynami.  Krzysio wciąż jest na specjalnej diecie bogatoresztkowej z ograniczeniem owoców, bez mleka, glutenu, cukru i chemii. Wymaga stałej, codziennej rehabilitacji, zajęć z integracji sensorycznej, terapii rozwojowej, poznawczej, logopedii, wizyt u wielu specjalistów (m.in. gastroenterologa, metabolika, genetyka, neurologa, onkologa, chirurga, psychiatry, psychologa, pedagoga).  Potrzebujemy Twojej pomocy. Pragniemy, aby Krzyś mógł wyjechać na kolejny turnus rehabilitacyjny. Nasz synek nadal nie mówi i potrzebuje pomocy w większości czynności samoobsługowych – podczas mycia zębów, jedzenia, pokonywania schodów czy unikania zagrożenia poza domem. Kolejne turnusy to kolejne szanse, by pewnego dnia nasz synek mógł stawiać nowe kroki w swoim rozwoju. Wierzymy, że nadejdzie ten dzień, w którym Krzysiu powie nam, co mu w duszy gra. Im więcej Krzyś teraz zrozumie i się nauczy, tym łatwiejsze będzie jego jutro! Nie ogranicza nas miłość, czas, siły i pomysły, a jedynie pieniądze… Turnus jest już zaplanowany. Udało nam się uzyskać częściowe dofinansowanie, ale pozostała kwota jest wciąż poza naszym zasięgiem. Dlatego dziś znów prosimy o szansę, modlitwy i wsparcie dla naszego Krzysia. Rodzice Krzysia

1 930,00 zł ( 30.23% )
Still needed: 4 453,00 zł
Patryk Wysmyk
Urgent!
3 days left
Patryk Wysmyk , 18 years old

URGENT! A fifth cancer recurrence two months before his 18th birthday! LET'S SAVE PATRICK!

I thought that many years of an exhausting battle with cancer would pay off, and my son would finally recover. He even signed up for a driving course and started preparing for the High School Diploma exam. Unfortunately, fate changed his plans. Cancer came back for the fifth time! I AM BEGGING YOU FOR HELP! His life has been valued for 5.5 million zlotys!  The disease attacked him with an enormous force, spreading to the bones and the bone marrow. Treatment must be started NOW! That monster must be killed before it causes further damage. Otherwise, I won't see Patryk go to college or become an adult. I will lose him forever. We cannot let it happen! We must save him!  The expensive treatment includes eight months of stay at the Barcelona clinic. It's a price to pay for my son's life! I have no choice, though. It's the only place that can save his life! We must stay positive and believe in a happy ending!  It all started in February 2016. At nine years old, Patrick developed abdominal pain. An ultrasound showed a large, 14-cm-tumor in his body that turned out to be a stage 4 neuroblastoma! Our whole world fell apart.  Patrick's case is unusual. This type of cancer usually attacks younger children. He was given a poor prognosis, and in the years that followed, he experienced many ups and downs. Every time we thought cancer was gone, we faced a relapse. In December 2023, the follow-up scan showed a residual tumor. We had to take action! At the end of February, we traveled to Madrid, where Patrick underwent an effective proton therapy, after which the tumor disappeared.   In the spring, Patrick qualified for adjuvant therapy against recurrence. We hoped it would end his cancer battle once and for all. Unfortunately, it didn't. We only flew to the United States once to get medication that he took for three months. We had to cancel our second flight this weekend.   The reason was that doctors in Barcelona found not only residual tumors in the area of the primary tumor but also bone and bone marrow metastases. Why wouldn't this cruel monster let go of my son? After all, it's already been eight years since the first diagnosis!  This year, Patrick was supposed to start his senior year of high school and prepare for the High School Diploma exam. He turns 18 in October. We thought he would enter adulthood cancer-free! The diagnosis made us weak at the knees and turned our world upside down.  Our son's physical condition is good, but he's mentally exhausted - it's difficult for a young person like him to stop realizing his hobbies because of intensive cancer therapy.  Our son is ready to put up a good fight against his enemy, though! He cannot stand being excluded from social life and cut off from his friends, school, and interests like drawing, painting, and design. He's into pure sciences and has a great imagination. We hope this break is only temporary, though. Although years of previous treatment had already taken its toll on his body, he must soon take on another one - chemoimmunotherapy in Barcelona. It is the only life-saving solution for him!  The battle with cancer lasted throughout almost his entire childhood, and the only thing it gave in turn was suffering, fear, and pain. I cannot imagine what thoughts must have gone through his head.  Patrick didn't deserve this. Cancer attacked him for the fifth time just as he was about to start a normal life!  We are asking you for help from the bottom of our hearts, as we won't be able to pay for the treatment ourselves.  The parents

1 660 589,00 zł ( 30.19% )
Still needed: 3 839 411,00 zł
Katarzyna Fuchs
11 days left
Katarzyna Fuchs , 44 years old

A stroke almost killed a mother of two! Help Kasia reunite with her family!

During the day, I try to provide my wife with the best support. At night, my racing thoughts make it hard to sleep. Today, there's not much left of our happy and peaceful life. Everything fell apart.  At the beginning of 2024, Kasia started having acute headaches. The doctors couldn't find the reason for them, though. One day, the pain was so unbearable that we called an ambulance. In the hospital, her condition suddenly worsened, and she lost consciousness. An urgent, life-saving surgery was necessary. The waiting was endless, and I couldn't take it anymore.  After the procedure, the doctor told me my wife had suffered a stroke, and the prognosis was poor. Kasia could have died in her sleep. I was devastated. The thought of not speaking with my wife ever again was heartbreaking. It all seemed like a bad dream. I couldn't accept such a terrible fate.  Thankfully, after ten days of staying in the coma, Kasia's eyes slowly opened, and she looked at me. At first, it was just a short glance, but as time passed, she stayed awake more and communicated by blinking or a gentle handshake. These little gestures kept me going!  Soon after, Kasia began to breathe without a ventilator. It was a turning point for all of us! We gained hope and strength to continue our battle. We stayed with her every day. We didn't want her to be alone.  Since the end of April 2024, Kasia has stayed in a rehabilitation center. She's making progress, thanks to our efforts. Our whole family stays by her side 24/7, participating in her physical therapy. Kasia is determined and does her best to recover!  Unfortunately, my wife has issues with her eyesight, and she cannot speak or eat independently. She has dysphagia, left hemiplegia, and weakened muscles from being bedridden for an extended period. She requires round-the-clock care. Before the stroke, Kasia was very active. She worked in several international companies and loved mountain hiking, bicycle riding, sightseeing, and spending time at the seaside. Recently, she started piano lessons. I cannot believe that in one moment, her life changed forever.  The family was always important to Kasia. We have two wonderful children - Mia and Leon, and two dogs. We used to be inseparable and loved spending time together. These days, it's not always possible, though. Our kids miss their mom very much. It's a difficult time for all of us.  We used to handle everything ourselves. This time, we need your help, though. I had to reduce my working hours to care for my wife and children. The expenses are growing, and soon, we will run out of savings. I can no longer afford to pay for expensive treatment, rehabilitation, and transportation. I need your support!  Please help us!  Wojciech, Kasia's husband

128 443,00 zł ( 30.18% )
Still needed: 297 089,00 zł
Natalia Zielińska
8 days left
Natalia Zielińska , 27 years old

Zatrzymane życie! Natalia potrzebuje Twojej pomocy!

Bywa, że los narzuca na nasze barki ciężar, którego nie jesteśmy w stanie dłużej nieść samodzielnie, który z każdym kolejnym krokiem jedynie przygniata nas boleśnie do ziemi, odbierając siły do dalszej drogi. Natalia zawsze była osobą o wielkim sercu i zarazem delikatnej duszy. Gdy tylko ktoś prosił ją o wsparcie, od razu wyciągała pomocną dłoń, nie chcąc nic w zamian. Jako nieliczna z osób potrafiła dawać kolejną szansę, niestety jednocześnie przez to cierpiąc do szpiku kości. Córka bardzo długo walczyła z depresją. Wierzyliśmy, że mimo tak wielu przeciwności uda jej się wygrać tę walkę o zdrowie, poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Niestety rzeczywistość nie była w stanie przygotować nas na najgorsze… W jednej chwili rozpoczęła się dramatyczna walka o życie Natalii - niedotlenienie, zatrzymanie akcji serca i długa reanimacja, podczas której powoli traciliśmy nadzieję… Później śpiączka i pobyt na oddziale intensywnej terapii. Usłyszeliśmy informacje, z którymi nie chciałby się skonfrontować żaden rodzic. Stan Natalii był krytyczny i podjęto decyzję o odłączeniu Natalii od aparatur podtrzymujących jej życie, a ja tak bardzo błagałam, by tego nie robiono... I wtedy stał się cud! Córka zaczęła samodzielnie oddychać. Wiedziałam, że mnie słyszy, że czuje i że walczy! Od tamtej pory każdy mały gest był dla mnie kolejnym cudem - łzy spływające po jej policzkach, gdy słyszała, że ja płaczę i wiele innych sygnałów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że muszę walczyć dalej, walczyć z całych swych sił o ukochaną córkę!  Natalka jest już z nami w domu rodzinnym. Rehabilitacja, ogromna determinacja i wielka miłość, którą ją otaczamy przynosi coraz większe rezultaty. Jedyną przeszkodę na ten moment stanowią ogromne koszty codziennej walki o sprawność. Proszę, bądź z nami! Pomóż nam odzyskać Natalkę! Agnieszka, mama

52 685,00 zł ( 30.17% )
Still needed: 121 890,00 zł
Edyta Barszcz
Edyta Barszcz , 52 years old

Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia... Teraz Edyta walczy o sprawność❗️

22 kwietnia 2024 – tego dnia nie zapomnę do końca życia! Wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę. Diagnozę, która brzmi, jak wyrok. Diagnozę, która całkowicie ścięła mnie z nóg, odebrała mi resztki nadziei. Moje marzenia i plany na przyszłość runęły przez śmiertelną, nieuleczalną i postępującą chorobę, jaką jest SLA. Statystycznie umrę w ciągu 3-5 lat.  „Stwardnienie zanikowe boczne to choroba układu nerwowego, w której dochodzi do postępującego uszkodzenia komórek nerwowych w rdzeniu kręgowym, pniu mózgu oraz korze mózgowej – odpowiedzialnych za ruch. Powoduje to narastające osłabienie mięśni, problemy z mową, chodem, połykaniem…” Aktualnie słabną i zanikają mi mięśnie. Już nie potrafię używać kończyn dolnych, przestaję chodzić. Poruszam się na wózku. Następne będą ręce. Nie zapnę guzików, nie odkręcę butelki z wodą. Zaczną mi wypadać  przedmioty z rąk. Nie będę mogła nawet przytulić dzieci i męża. Później pojawią się kłopoty z mową i połykaniem. Choroba krok po kroku odbierze mi funkcjonowanie wszystkich mięśni. Przez zanikające mięśnie gardła będę się krztusić, aż pewnego dnia całkowicie przestanę samodzielnie jeść i oddychać. Trzeba będzie mnie myć, przewijać, będę żywiona przez założonego PEG’a, wentylowana przez respirator. Będę potrzebowała specjalistycznej opieki 24h na dobę. A przy tym całkowicie świadoma. Z bezlitosną ironią choroba oszczędza intelekt. Pojawił się lęk o przyszłość, rozpacz, niedowierzanie. Tym bardziej, że jak dotąd medycyna nie zna skutecznego leczenia, ciągle trwają badania. Dostępny w Polsce lek, który biorę, statystycznie przedłuży mi życie o trzy miesiące. Pozostaje tylko i wyłącznie rehabilitacja.  Walczę każdego dnia i się nie poddam. Mam dla kogo żyć, dla moich dzieci, mojego męża, przyjaciół i wszystkich, którzy mnie wspierają w tej nierównej walce. Intensywna rehabilitacja w prywatnych ośrodkach, gdzie jest profesjonalny sprzęt, da mi szansę na poprawę mojego stanu i opóźni postęp choroby.  Jednak to ogromny koszt, którego nie jesteśmy w stanie sami udźwignąć. Dlatego z całego serca prosimy Państwa o wsparcie mojej walki z tą straszną chorobą. Pokażmy statystykom, że może być inaczej, że jeszcze stanę na nogi. Proszę, choćby o najmniejszą wpłatę, o udostępnienie mojej zbiórki, dobre słowo, odruch serca, który jest nam tak bardzo potrzebny.  Dziękuję, Edyta  

28 891,00 zł ( 30.17% )
Still needed: 66 854,00 zł
Wiktoria Włodarczyk
Wiktoria Włodarczyk , 24 years old

Wciąż żyję nadzieją, że będę bardziej samodzielna

Od najmłodszych lat, los nie był dla mnie łaskawy. Byłam wtedy taka malutka, dopiero co skończyłam drugie urodziny. Kilka dni później uległam poważnemu wypadkowi. W jednej chwili moje życie wywróciło się do góry nogami…  Wskutek wypadku stwierdzono u mnie przerwanie rdzenia kręgowego, czego konsekwencją okazał się paraliż całego ciała. Mam 21 lat i nie wiem, jak to jest móc chodzić. Poruszam się jedynie na wózku, a przy codziennych czynnościach pomagają mi rodzice. Nieustannie toczę walkę o swoją przyszłość.  Byłam zbyt mała, aby cokolwiek pamiętać z tego pechowego dnia. Mama opowiadała mi, że wypadek miał miejsce bardzo blisko domu. Zabrakło dosłownie kilkudziesięciu metrów. Mimo że siedziałam w specjalnym foteliku, uderzenie skierowane było wprost na mnie. Wiem, ile bólu sprawia rodzicom powrót wspomnieniami do tej historii. Z jednej strony czują ogromną rozpacz, że przez ten wypadek jeżdżę na wózku, z drugiej natomiast ogromnie cieszą się, że żyję. Emocje i wzruszenie, które widzę w ich oczach, bardzo mi się udzielają. Teraz rozumiem, jak czuli się te kilkanaście lat temu. Rozumiem ich ówczesny strach i obawy o moje życie. Czasem zastanawiam się, dlaczego taki los spotkał właśnie nas? Tak trudno pogodzić się z myślą, że być może już nigdy nie wstanę na nogi o własnych siłach. Bywa ciężko, ale nie poddaję się.  To, że żyję, jest cudem. Czas po wypadku to miesiące spędzone na OIOMie. Kiedy po pół roku mój stan poprawił się na tyle, aby wyjść ze szpitala, rodzice od razu zapisali mnie na rehabilitację. Rokowania na to, że będę chodzić, były bardzo niepewne. Zajęcia z fizjoterapeutą sprawiły, że mimo słabej siły w rękach, mogę pisać, utrzymać sztućce, jestem w stanie sama poradzić sobie z większością obowiązków domowych. Jeśli z czymś sobie nie radzę, wiem, że zawsze mogę liczyć na najbliższych. Są moim ogromnym wsparciem. Na co dzień, uczęszczam do szkoły specjalnej. W ramach lekcji biorę udział w różnych terapiach. Poza zajęciami mam zagwarantowane 10 godzin rehabilitacji miesięcznie. To bardzo mało, by poprawić komfort mojego funkcjonowania. Niezbędne są dla mnie terapie manualne, kinezyterapia, fizykoterapia itp. Moim niespełnionym marzeniem jest wyjść o własnych siłach na spacer z ukochanym psem. Samodzielnie, stawiać kroki po leśnych ścieżkach, uprawiać jogging w parku, tańczyć w rytm muzyki. Żyć jak wszyscy moi bliscy.  Chciałabym w miarę możliwości usprawnić moje ciało i umysł. To pozwoli mi uwierzyć w siebie i otworzyć się na nowe relacje z ludźmi, czego dzisiaj bardzo mi brakuje. Zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zebraniu środków na roczną rehabilitację. Nie znam innego życia, niż to które mam, ale wciąż mam nadzieję, że mogę być bardziej samodzielna. Wiktoria

5 547,00 zł ( 30.17% )
Still needed: 12 836,00 zł
Zosia Zajkowska
Zosia Zajkowska , 10 years old

Achondroplazja to dla Zosi zagrożenie życia... Mamy mało czasu❗️Do zebrania OGROMNA kwota❗️

Zosia cierpi na achondroplazję, ale niski wzrost to nie jedyny jej problem. Każdy dzień to życie na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć… Gwałtowny, niekontrolowany ruch głową grozi niedowładem kończyn. Jeszcze do niedawna jedynym sposobem leczenia dzieci z achondroplazją były okrutne operacje wydłużania kości… Dziś istnieje już lek, który pomoże Zosi urosnąć. Niestety, został skreślony z listy do refundacji. Do uzbierania mamy więc 1,5 miliona złotych, a czas dramatycznie ucieka! Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek będzie dostępny lek, który pomoże Zosi. Teraz się pojawił, a my jako rodzice nigdy nie wybaczymy sobie tego, że z powodu braku środków córka nie będzie mogła z niego skorzystać! Dlatego przychodzimy prosić Was o pomoc... Leczenie trzeba zacząć jak najszybciej! Mamy tylko 2-3 lata na podawanie leku – do momentu zamknięcia płytek wzrostu (ok. 12-13 roku życia). Później dla Zosi nie będzie już dostępne żadne leczenie! Nawet operacje, o których wspomniałam. Córeczka ma też chorobę von Willebranda, czyli zaburzenie krzepliwości krwi. W jej przypadku zabiegi to zbyt duże zagrożenie… Zosia cierpi też na lordozę kręgosłupa i szpotawość kolan. Całe jej życie to ból, szpitale, cierpienie... W zeszłym roku pojawiła się nadzieja na refundację leku, który hamuje kostnienie chrząstek. Leku, dzięki któremu kości Zosi staną się dłuższe, córeczka będzie mogła urosnąć. A przede wszystkim leku, który sprawi, że jej życie i zdrowie przestaną być zagrożone. Zosia ma zwężony otwór wielki czaszki i zniesioną rezerwę płynu mózgowo-rdzeniowego w odcinku szyjnym kręgosłupa. Co pół roku jeździmy na rezonans, żeby sprawdzić, czy otwór czaszki nie zwęża się coraz bardziej… To dla niej ogromne niebezpieczeństwo... Leczenie zniweluje również skutki achondroplazji: powikłania laryngologiczne, kardiologiczne, ortopedyczne i neurologiczne. Pozwoli też córeczce normalniej żyć. Obecnie jej wzrost odpowiada wzrostowi 3-latki. Lek jest stosowany z powodzeniem w wielu krajach na świecie. Niestety nie w Polsce. W sierpniu Zosia została zakwalifikowana do leczenia tą innowacyjną metodą. 11 sierpnia lekarz prowadzący złożył wniosek do Ministerstwa Zdrowia o refundację. 4 dni później nasz świat runął, lek wykreślono z listy leków refundowanych… Dlatego to Wy jesteście jedyną nadzieją Zosi na zdrowie. Na to, żeby każdy dzień nie groził jej niedowładem. Żeby w końcu pozbyła się problemów zdrowotnych, z którymi mierzy się na szpitalnych oddziałach od pierwszych lat życia. Żeby mogła mieć, jak najbardziej normalne życie. Zosia ma 10 lat i strasznie mało czasu. A do uzbierania jest niewyobrażalnie duża kwota… Pomimo tego, że moja kochana córeczka przeszła wiele, jest uśmiechniętą dziewczynką. Otwartą i lubianą, bardzo wrażliwą. Trenuje badmintona! Każdy trening przyprawia mnie o zawał serca, ale ona bardzo lubi treningi, ma fajnego trenera, a ja chcę, żeby żyła normalnym życiem 10-latki. Cała nasza nadzieja w Tobie! Każda złotówka to dłuższe kości Zosi. Dłuższe o ułamek ułamka milimetra. Każda złotówka to szansa na życie bez obawy o to, że gwałtowny ruch głową spowoduje niedowład. Dzięki Tobie zacznie żyć jak jej koleżanki i koledzy. Zwyczajnie, normalnie i szczęśliwie. Proszę, pomóż nam! Joanna, mama Zosi ➡️ Licytacje dla Zosi ➡️ Facebook Zosi

442 112,00 zł ( 30.17% )
Still needed: 1 023 059,00 zł
Dariusz Kaszuba
Dariusz Kaszuba , 34 years old

Przeżyłem, ale skutki wypadku są tragiczne❗️Pomóż mi wyjść na prostą...

W jednej sekundzie moje życie zmieniło się na zawsze. Mogłem wyjechać chwilę później lub wcześniej. Mogłem w ogóle nigdzie nie wyjeżdżać. Mogłem tego dnia cofnąć się po coś, zapomnieć, odwrócić bieg zdarzeń. Dzisiaj jestem w tym miejscu i walczę o swoją przyszłość... Na nią mogę mieć wpływ!  25 sierpnia moje życie zmieniło się na zawsze… Miałem wypadek motocyklowy, w wyniku którego doznałem bardzo obszernych obrażeń lewej strony ciała.  Mam uszkodzony splot ramienny, połamaną łopatkę i obojczyk, oderwane korzenie z rdzenia kręgowo — szyjnego. W wyniku tych obrażeń moja lewa ręka jest niewładna i bardzo boli. Ból jest nie do zniesienia w szczególności nocą. Doznałem również uszkodzenia śledziony z płynem w jamie otrzewnej oraz połamania kilku kręgów. Moja lewa noga również uległa licznym obrażeniom. Mam zmiażdżone podudzie, kość udowa w wyniku licznych złamań została prawie cała usunięta. Lewe kolano zostało doszczętnie zmiażdżone, potrzebny jest przeszczep. Niestety dawca się jeszcze nie znalazł. Żyję i jest to cud, skutków wypadku było tak wiele! Od trzech miesięcy jestem osobą leżącą, nadal przebywam w szpitalu w Lublinie. Przeszedłem już szereg operacji i czekają mnie koleje. 5 dni byłem w śpiączce. Do dnia wypadku byłem osobą energiczną, bardzo lubiłem chodzić na siłownię. Moją ogromną pasją były motocykle. A dziś jestem przykuty do łóżka… Bardzo proszę o wsparcie finansowe na dalsze leczenie oraz rozpoczęcie potrzebnej mi rehabilitacji, na którą w danym momencie mnie nie stać. Będę niezmierne wdzięczny za każdą pomoc.  Dariusz

16 047,00 zł ( 30.16% )
Still needed: 37 145,00 zł