Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ania Machelska
Ania Machelska , 10 years old

Trwa walka o lepsze jutro Ani❗️ Podaj jej swoją pomocną dłoń❗️

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za Wasze dotychczasowe wsparcie! Macie ogromne serca! Wasza pomoc jest nam nadal bardzo potrzebna! Prosimy, nie zostawiajcie nas! Oto nasza historia: Nasza mała córeczka Ania wraz ze swoim pojawieniem się na świecie sprawiła, że w naszym domu zagościła niekończąca się radość, szczęście, z którym nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Zdrowe dziecko, czy może być coś piękniejszego? Przez całe 15 miesięcy wierzyliśmy, że jej życie będzie już zawsze dobre i spokojne, tylko tego tak naprawdę pragnęliśmy. Niestety, rzeczywistość tak często wygląda zupełnie inaczej, niż nasze plany... Gdy Ania miała 15 miesięcy, z niewiadomych przyczyn wylądowała w szpitalu z ostrym zapaleniem i obrzękiem mózgu. Świadomość, że prawie otarła się o śmierć, sprawiała, że drżeliśmy z niepokoju o jej życie. Te trudne i traumatyczne wydarzenia pozostawiły na zdrowiu naszej córeczki mnóstwo niechcianych pamiątek, z którymi będziemy musieli się mierzyć pewnie do końca jej życia.  Ani codziennie towarzyszą męczące napady padaczkowe, które znacząco utrudniają jej funkcjonowanie. Córeczka jest codziennie bardzo intensywnie rehabilitowana, przede wszystkim ruchowo. Ma również terapię integracji sensorycznej i zabiegi hydromasażu. Niestety, dopóki nie uda nam się opanować ataków padaczki, dalsze leczenie i rehabilitacje nie będą przynosiły skutków. Wyczerpaliśmy już wszystkie możliwości skutecznego leczenia w kraju. Lekarz neurolog, który prowadzi córkę od 5 lat, wysyła nas do kliniki w Niemczech, gdzie skuteczność leczenia padaczki sięga aż do 80%. I etap pobytu polega tam na 4-5-dniowej diagnostyce. Następny etap to wdrożenie zaproponowanego leczenia. Niestety taki wyjazd, choć daje wielką szansę na poprawę stanu zdrowia Ani, jest również niezwykle kosztowny. Musimy ponownie prosić o pomoc, bo sami nie damy rady sfinansować leczenia córeczki za granicą. Co miesiąc wydajemy ogromne pieniądze na rehabilitację, leki i sprzęt, który pomaga nam walczyć o lepsze jutro dla córeczki. Potrzebujemy Waszego wsparcia! Już raz otworzyliście dla Ani swoje ogromne serca. Prosimy, nie zamykajcie ich. Rodzice Ani

39 621,00 zł ( 31.03% )
Still needed: 88 039,00 zł
Piotr Rojek
Piotr Rojek , 55 years old

Piotr stracił nogę, jednak jak najszybciej chce wrócić do pracy! Pomóżmy mu odzyskać sprawność!

Nigdy nie sądziłem, że tak będzie wyglądało moje życie. Zawsze byłem silnym, pracowitym i sprawnym mężczyzną. Niestety, parę lat temu spadła na mnie bardzo poważna diagnoza, która pozbawiła mnie zdrowia i sprawiła, że muszę prosić Was o pomoc… Pierwsze objawy choroby zaczęły się parę lat temu – zaczęła mnie bardzo mocno boleć łydka. W tamtym czasie dużo pracowałem, więc myślałem, że to po prostu od zbyt dużego wysiłku. Niestety, z czasem okazało się, że przyczyna jest inna.  4 lata temu zdiagnozowano u mnie miażdżycę. W ciągu roku przeszedłem aż 4 poważne operacje – czyszczenia i rozszerzania żył. Mimo to choroba postępowała dalej. Ku mojej rozpaczy niezbędna była amputacja nogi, którą przeszedłem w 2020 roku.  Aktualnie poruszam się o wózku bez napędu, który jest już w  bardzo słabym stanie. Bardzo ciężko jest mi się poruszać po okolicy, nie ma chodnika, a ulice są pełne głębokich dziur. Wyprawa do najbliższego sklepu oddalonego o 1,5 km jest dla mnie niczym wejście na Mount Everest.  Osobą, na którą mogę liczyć w tej ciężkiej sytuacji, jest moja siostra. Mogę liczyć na jej duże wsparcie przy większych zakupach – mimo że sama musi na pieszo przejść pół miasta, by mi pomóc. Moim marzeniem jest, aby móc korzystać z rehabilitacji i nauczyć się chodzić przy pomocy protezy. Dzięki temu będę mógł wstać z wózka i stać się bardziej samodzielny.  Próbowałem nauczyć się chodzić z protezą sam, jednak jest to dla mnie bardzo ciężkie – nie raz się już przewracałem, co jest niezwykle niebezpieczne ze względu na wcześniej przebyte operacje.  Prywatna rehabilitacja jest niestety bardzo kosztowna i nie jestem w stanie samodzielnie udźwignąć takiego ciężaru finansowego, dlatego zwracam się o pomoc od Was. Proszę, pomóżcie mi odzyskać sprawność, wstać z wózka i stać się jak najbardziej samodzielnym.  Marzę o wyjściu z domu i powrotu do pracy – od kwietnia 2023 roku oczekuję na ofertę pracy lub wolontariatu. Niestety, do tego potrzebne jest stanięcie na nogach. Z całego serca dziękuje za każdy gest dobroci i wsparcia.  Piotr

1 651,00 zł ( 31.03% )
Still needed: 3 669,00 zł
Michał Czopek
Urgent!
Michał Czopek , 32 years old

27 years of struggle with disability. Help me stand straight!

The first few hours of my life I was a healthy boy with an Apgar score of 9 points. That was my first and the last such evening where I was fully healthy. A moment later, I was infected with Staphylococcus aureus on a neonatal care unit and this bacteria will stay inside my body the rest of my life. This vicious bacteria “ate” almost all of my hip-joint, acetabulum, and femoral head. Today, my right leg is shorter than the left one by 3 inches. At my age, this is the last opportunity to make any changes. The surgery and following rehabilitation cost almost 400,000.00PLN ($106,435.00). Since 1992, I have been coping with earlier medical mistakes. As an infant, the infection was stopped, but it was not the end of my nightmare. Limited Polish medical care was only able to offer a life being wheelchair bound or surgery with uncertain results (an experimental trial). Only after my parent’s spent months conducting extended research for any opportunities abroad, I was accepted to undergo two surgeries at the ages of two and three in one of Germany’s highly equipped hospitals. German doctors were able to reconstruct some of my hip-joint following the profound damage that was done by the bacterium. They achieved a very important goal - I could walk. As a young boy, I tried to be like my school peers. I tried to run, jump, and have a happy childhood. It was not easy to do all of that with a rubber platform, attached by my grandfather, to my shoe’s right sole. In elementary school, I realized that I was “different”. Peers were curiously gazing at me and asked a variety of questions. I always took last place in 60 meter sprints. Why did this happen to me? Why can’t I be just healthy? Today I am 27 years old with a promising life ahead. I want to live independently without feeling like a burden for those closest to me. My hip-joint is presented in one of the pictures. Its range of motions is highly limited. In recent years, pain has been getting progressively more severe. The hip-joint becomes older and more used every day. I dread every morning because one day I may not be able to get up from my bed on my own. What options would I be left with? A prosthesis? A wheelchair? A permanent deformity? After more than two decades spent researching and numerous consultations with doctors, nobody was able to offer a safe and successful method of treatment. The unexpected breakthrough happened last April after yet another doctor consultation with a world famous expert in orthopedics Dr. Dror Paley from the United States. I was filled with hope. Dr. Paley is a genius and the finest expert in his medical field. He created a solid treatment plan to fix my physical condition. The upcoming surgery is immensely complicated. It consists of two stages: hip-joint reconstruction and leg lengthening. It is my last chance to get my physical health back and live without pain and worry. Due to my age, this is the last opportunity for such a complex surgery. Unfortunately, there is a downside. The surgery and following rehabilitation is tremendously expensive - exceeding my financial means. Therefore, I ask you for financial support to make this miracle happen. The collection of such colossal amounts of money seems like a miracle to me. Please, assist me. I need your help tremendously. I wish to walk through my life happy and healthy. Without you I may not be able to do so… Michał   

118 935,00 zł ( 31.01% )
Still needed: 264 565,00 zł
Kuba Antczak
Kuba Antczak , 3 years old

Niezwykle rzadka wada genetyczna odbiera Kubusiowi sprawność! Pomóż!

U naszego synka zdiagnozowano nieuleczalną wadę genetyczną, która pozbawia go możliwości swobodnego poruszania. Bardzo możliwe, że Kubuś to jedyny taki przypadek w Polsce. Lekarze uczą się na nim, jak postępować z chorobą! Kiedy nasz synek skończył półtora roku, przestał się podnosić. Był znacznie mniej aktywny. Obserwowaliśmy wyraźny regres. Te niepokojące objawy skłoniły nas do zaczerpnięcia porady lekarza. Pierwsza wizyta szybko przemieniła się w szereg kolejnych. Nikt nie wiedział, co jest Kubusiowi. Byliśmy bezsilni. Diagnostyka trwała ponad pół roku. Nasz synek bardzo cierpiał. Kolejne potencjalne diagnozy łamały nam serce. Miesiące niepewności zakończyły się wraz z wynikiem specjalistycznych badań genetycznych. Każdy przecierał oczy ze zdziwienia. U Kubusia zdiagnozowano niezwykle rzadki zespół deplecji mitochondrialnej TK2. Zespół ten powstrzymuje produkcję białka w organizmie, znacznie osłabiając jego mięśnie. Musimy ograniczać wszelki wysiłek fizyczny naszego dziecka… Dopóki synek się nie rusza, choroba jest niewidoczna. Jest uśmiechniętym chłopcem, który czerpie radość z każdego dnia. Niestety, choroba odbiera mu sprawność. Podczas spacerów bardzo ostrożnie stawia kroki. Gdy na powierzchni występuje jakaś nierówność, od razu woła nas o pomoc. Nie potrafi samodzielnie usiąść, czy schylić się po upuszczoną zabawkę. Wada przemienia jego dzieciństwo w trudną walkę. Choroba skutecznie zatrzymuje wszelkie postępy. Kubuś ma trudności z mówieniem i koordynacją. Przez niedobory białka synek jest bardzo chudziutki. Rehabilitacja i pływanie pomagają spowolnić chorobę, ale nie są w stanie jej zatrzymać. Zagraniczni specjaliści intensywnie pracują nad lekiem dla osób, takich jak nasz mały synek. Pokładamy w nich wielką nadzieję. Prosimy, pomóż nam kontynuować dotychczasowy proces leczenia, rehabilitacji i suplementacji. Chcemy wesprzeć naszego Kubę. Największy problem, przed którym teraz stoimy, dotyczy naszych finansów. Jeśli zechcecie pomóc nam w tej ciężkiej walce, będziemy wdzięczni za każdą wpłatę! Rodzice

4 947,00 zł ( 31% )
Still needed: 11 011,00 zł
Brajan Latkowski
Brajan Latkowski , 19 years old

Przyszłość, zdrowie, bezpieczeństwo - od tej terapii zależy wszystko!

Historia leczenia Brajana to niekończąca się opowieść, bo choć prowadzona terapia daje efekty to jednak wciąż wymaga mnóstwa pracy i zaangażowania specjalistów, które generują ogromne koszty.  Jeszcze kilka lat temu Brajan brał ogromne dawki silnych leków. Skutki uboczne były coraz bardziej przerażające. Miałam wrażenie, że syn znajduje się na krawędzi. Poświęciłam mnóstwo czasu poszukując odpowiedniej terapii. Wysłałam kilkadziesiąt zapytań do szpitali, ośrodków zdrowia, specjalistów. Każdy z nich rozkładał ręce, kiedy słyszał o tego typu zaburzeniach. Jedyne, co mogli nam zaproponować to standardowe leczenie. Przez lata miałam wrażenie, że Brajan stał się obiektem testowym. Każda dawka nowego specyfiku była dla mnie momentem niezwykle stresującym. To jak bomba z opóźnionym zapłonem - nie wiadomo było, jakie będą konsekwencje i co właściwie się stanie. Kiedy, w wyniku prowadzonej terapii, odstawiliśmy leki byłam pełna obaw. Nie wiedziałam, co myśleć. Nadzieja walczyła ze strachem, bo wciąż miałam przed oczami to, do czego zdolny jest mój syn w momencie, kiedy choroba daje o sobie znać…  Teraz mam wrażenie, że to jedna z najlepszych decyzji podjętych podczas naszej terapii. Bo choć bywają gorsze i lepsze dni to jednak zmieniło się wiele. W końcu, po wielu latach, odzyskałam kontakt z moim synem! Mogę z nim porozmawiać, możemy się razem uczyć, spędzać czas zupełnie inaczej niż do tej pory.  Ostatnie spotkanie ze specjalistą zostało odwołane, koronawirus odcisnął piętno na leczeniu Brajana. Marcowa przerwa powoli zaczyna dawać nam się we znaki, ale robię co mogę, by zapewnić Brajanowi najlepszą opiekę. Staram się wspierać terapię syna wykorzystując podobne techniki, które mogłam obserwować podczas wyjazdów, jednak to niewystarczające. Wiem, że nadchodzącego terminu nie możemy odwołać, nie możemy przełożyć! Zbyt długa przerwa może doprowadzić do utraty tego, co udało nam się wypracować. Wyjazd zaplanowano na 29 czerwca, do tego dnia musimy uzbierać niezbędne środki. Znów muszę prosić o pomoc, bo od tego zależy nasza wspólna przyszłość. Szczęście powodowane małymi sukcesami przesłania strach przed kolejnym dniem. Boję się cieszyć zbyt szybko, bo wiem, że zapaść może nastąpić w każdej chwili. Choroba Brajana nauczyła mnie, że niczego nie można być pewnym. Jestem silna - dla niego, dla nas, ale jeśli jego stan się pogorszy nie zniosę tego… Nie będę mogła spojrzeć mu w twarz, jeśli zawiodę i znajdę dla niego ratunku. Właśnie dlatego potrzebuję ciebie i twojej pomocy. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy już limit nieszczęścia, proszę, wyciągnij do nas pomocną dłoń!

6 083,00 zł ( 30.99% )
Still needed: 13 545,00 zł
Jakub Potyrala
Jakub Potyrala , 32 years old

TRAGICZNY wypadek odmienił życie Kuby! RATUJ!

Przed wypadkiem prowadziłem szczęśliwe, rozrywkowe życie u boku kochającej żony i synka. Uwielbialiśmy wychodzić do ludzi, korzystać z życia i cieszyć się każdą wspólną chwilą. Niestety tragiczny wypadek odmienił wszystko, w jednej chwili wywrócił całe nasze życie do góry nogami. W grudniu 2022 roku uległem wypadkowi komunikacyjnemu – wpadłem pod samochód. Niezwłocznie trafiłem do szpitala, w którym przez 2 tygodnie przebywałem w śpiączce. Doznałem rozległych, poważnych obrażeń – urazu wielonarządowego i kurczowego porażenia kończyn dolnych w przebiegu pourazowego uszkodzenia rdzenia… Brzmi strasznie, ale w rzeczywistości jest jeszcze gorsze, to prawdziwy koszmar! Po wybudzeniu musiałem jeszcze ponad miesiąc przebywać na OIOM-ie, a następnie kilka miesięcy na oddziale rehabilitacyjnym. Nie obyło się bez powikłań i komplikacji.  Od mostka w dół mam zanik czucia. Koszmar trwa, choć bardzo bym chciał obudzić się z tego potwornego snu... Obecnie przebywam już w domu, z żoną i synkiem. Codziennie od marca rehabilituję się prywatnie i bardzo dużo ćwiczę. Niestety miesięczna rehabilitacja generuje ogromne koszty rzędu 10-12 TYSIĘCY ZŁOTYCH. Ja walczyć o sprawność będę musiał do końca życia… Nie jestem już w stanie opłacać rehabilitacji z własnych środków. Oddałbym wszystko, by móc odzyskać sprawność, korzystać z życia jak wcześniej, cieszyć się wspólnym czasem z najbliższymi. Niestety bez walki mi się nie uda – muszę zrobić wszystko, by wygrać! Twoja pomoc może być moim ratunkiem! Kuba

47 445,00 zł ( 30.97% )
Still needed: 105 747,00 zł
Szymon Kapyś
Szymon Kapyś , 4 years old

Martwimy się o przyszłość naszego synka! Potrzebna pomoc!

Byliśmy pewni, że Szymek urodził się zdrowy. Jego rozwój wydawał się przebiegać prawidłowo. Wypowiadał pojedyncze słowa, później krótkie zdania. Lubił się bawić, układać puzzle i czytać książeczki. Problemy pojawiły się, gdy skończył 2,5 roku… To wtedy nasz ukochany synek zaczął wycofywać się do swojego świata, jak się później dowiedzieliśmy, świata spektrum autyzmu. Przestał wskazywać palcem, utracił kontakt wzrokowy oraz reakcję na imię, nie był zainteresowany zabawą z innymi dziećmi.  Po diagnozie wdrożyliśmy terapię, dzięki której Szymek był na dobrej drodze. Niestety, po przebytej grypie przyszedł duży regres. Przestał całkowicie mówić, stracił większość umiejętności i zainteresowań, przestał zgłaszać swoje fizjologiczne potrzeby.  Utrata możliwości komunikacji i wyrażania swoich potrzeb powoduje u niego ogromną frustrację. Bardzo często uderza rączkami w głowę, w nocy budzi się z krzykiem i zwija się na łóżku. Widzimy, że coś go boli. Po wielu konsultacjach trafiliśmy do lekarza, który zdiagnozował u Szymka, dające objawy spektrum, autoimmunologiczne zapalenie mózgu. To przez nie organizm synka nie zwalcza infekcji, tylko atakuje swój układ nerwowy.  Szymon jest bardzo smutnym dzieckiem, uśmiech rzadko gości na jego twarzy. Niebawem czeka go długotrwała antybiotykoterapia. Najskuteczniejszym sposobem walki z chorobą są bardzo kosztowne wlewy z immunoglobulin, regularne zajęcia z fizjoterapii, terapii logopedycznej, integracji sensorycznej, terapii pedagogicznej i psychologicznej.  Chcemy skorzystać z wszelkich możliwości, aby pomóc naszemu dziecku. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby dawny Szymon wrócił do nas. Przez lata angażowaliśmy się w liczne charytatywne działania. Nie spodziewaliśmy się, że sami będziemy zmuszeni prosić o pomoc dla naszego dziecka. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet skromną wpłatę, która pomoże wrócić Szymkowi do zdrowia. Rodzice Ewa i Mariusz

75 743,00 zł ( 30.95% )
Still needed: 168 938,00 zł
Hubert Targoński
Hubert Targoński , 28 years old

Lekarze mówili, żebym nie patrzyła jak umiera...

Widziałam go, gdy przyszedł na świat, kiedy był malutki, bezbronny. Od tego czasu minęło 21 lat, podczas których dbałam o niego, drżałam, cieszyłam się z jego sukcesów i martwiłam się jak każda matka. Teraz po tych 21 latach los sprawił, że wszystko, o czym marze, to żeby zabrać go do domu, żeby żył i mógł samodzielnie oddychać... Mój synek wyrósł na zdrowego chłopca, a stracił wszystko, co miał w jednej chwili. Cudem przeżył i cud sprawił, że jest nadal ze mną. Widziałam zdjęcia z miejsca, w którym to wszystko się stało. Na tych zdjęciach była krew… mnóstwo krwi mojego dziecka, które dzisiaj cierpi tylko dlatego, że miało pecha. Hubert pojechał do pracy jak każdego dnia. Pracował na budowie domu, gdzie tego dnia miał poszerzać otwór w ścianie. Połowę pracy wykonał z kolegą, potem chwila przerwy i druga część. Była godzina 14, powoli kończył się dzień pracy, kiedy kolega Huberta usłyszał odgłos upadającej szlifierki… Nastała cisza, z której wyłonił się Hubert, trzymający się za szyję. Szedł powoli w kierunku schodów. Kiedy doszedł do krawędzi, zachwiał się i pewnie by upadł, gdyby nie pomoc kolegi. Spod jego rąk trysnęła krew... Ułamana tarcza szlifierki uderzyła w szyję, rozcinając tętnice i żyły po prawej stronie – Hubert zemdlał… Krew zaczęła tryskać w rytm serca, wszyscy panikowali. Dopiero 3 karetka, która przyjechała, mogła mu pomóc. Przewieźli Huberta do szpitala, ale tam lekarze nie mogli połączyć wszystkich naczyń krwionośnych. Potrzebny był helikopter i szybka zmiana szpitali. Wszystko trwało bardzo długo. Serce mojego synka zatrzymało się na całe 20 minut. To za długo, by można było wywalczyć życie i jeszcze zdrowie. Nastąpiło niedokrwienne uszkodzenie mózgu – udar niedokrwienny prawej półkuli, który doprowadził do spustoszenia. Ostra niewydolność krążeniowo – oddechowa, śpiączka, brak świadomości. Żaden lekarz nie dał mi gwarancji na to, że będzie dobrze. Kazali mi czekać, a tego czekania właśnie bałam się najbardziej. Na OIOM-ie zobaczyłam mojego synka w tych wszystkich kablach, zaintubowanego, bez życia. Wszystko za niego robiły maszyny, a ja tylko płakałam z bezradności. Mój synek stracił połowę mózgu, stracił normalne życie i wszystko, co się z tym związało. Nigdy już do mnie nie przemówi, nigdy nie porozmawia. Ale serce matki oczekuje od dziecka tylko jednego – żeby było, istniało, żyło... Obecnie jest w śpiączce – otwiera oczy, ale nie ma z nim kontaktu. Oddycha samodzielnie, ale wspomagają go tlenem. Wiem, że nadal nie jest świadomy, ale czuje. Serce mi krwawi, kiedy Hubert płacze. Wtedy płaczę razem z nim, bo przecież moje dziecko nie powinno płakać w szpitalnym łóżku. Hubert pilnie potrzebuje profesjonalnej i intensywnej rehabilitacji, jak również opieki lekarzy. Czeka go długa i bardzo kosztowna walka o życie i zdrowie. Rehabilituję Huberta w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej gdzie otoczony opieką specjalistów, walczy o życie i sprawność. Ja muszę się uczyć razem z nim, jak walczyć razem z nim, jak się nim opiekować i jak go rehabilitować w warunkach domowych, bo przecież kiedyś Hubert wróci do domu, w co bardzo wierzę... Niestety taka rehabilitacja jest bardzo kosztowna i przekracza moje możliwości. Jestem samotną matką 6 dzieci, więc nigdy nie uda mi się zapewnić mu takiej opieki, jakiej potrzebuje. Zwracam się z prośbą o pomoc w gromadzeniu środków na leczenie i rehabilitację Huberta. Wiem, że mój syn nigdy już nie wróci do życia, sprzed wypadku, nigdy nie założy rodziny, nie pojedzie na samodzielne wakacje. Musiałam to jakoś przyswoić, pogodzić się z tym i zacząć normalnie żyć. Wypadek zniszczył wszystko to, co było dobre. Proszę Was o pomoc, by godnie poradzić sobie z tym wszystkim, co zostało i zadbać o możliwie najlepsze życie dla mojego synka. Za każdy grosz będę bardzo wdzięczna.

44 433,00 zł ( 30.93% )
Still needed: 99 184,00 zł
Dorian Zawadzki
Dorian Zawadzki , 5 years old

Przyszedł na świat ważąc tyle, co opakowanie cukru... Pomóż w walce ze skutkami wcześniactwa!

Dorian w swoim krótkim życiu przeszedł już tak wiele... Zbyt wiele jak na paroletnie dziecko. Wszystko rozpoczęło się w dniu, gdy przyszedł na świat. Urodził się za wcześnie –  w 29. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 1 kilogram. Byłam przerażona, wiedziałam, że to nic dobrego. Mimo że bardzo cieszyłam się, że jest już ze mną, strach był paraliżujący. Nie mogłam pozbyć się myśli, że skutki wcześniactwa mogą być ogromne. Niestety, miałam rację… Syn po tygodniu od narodzin dostał infekcji i doszło do martwiczego zapalenia jelit. Co gorsza, był to dopiero początek złych informacji. Stan Doriana był poważny, musiał być operowany. Później sepsa i śpiączka farmakologiczna… Każda minuta zdawała się wtedy być wiecznością, tak potwornie bałam się o życie synka! Na szczęście stał się cud – Dorianek przeżył. Niestety, nie obyło się bez konsekwencji... Prawdopodobnie wszystkie te wydarzenia doprowadziły do niedotlenienia, które przyczyniło się do dziecięcego porażenia mózgowego. Niepełnosprawność zostanie z moim dzieckiem już na zawsze...  Synek zmaga się także z nieprawidłowościami w pracy jelit, co generuje trudności z jedzeniem. Z tego powodu ma problemy z przybraniem na wadze… Dorian ma też liczne torbiele na jednej z nerek, przez co druga nerka musi pracować jak za dwie. Stwierdzono u niego również wadę serca, która wymaga stałej kontroli kardiologicznej. Dorianek jest nie tylko dzieckiem leżącym, ale także nie mówi. Jedyną szansą na poprawienie jego sprawności jest systematyczna rehabilitacja. Niestety, wiąże się to z wysokimi kosztami finansowymi.  Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak wiele cierpienia dotknęło mojego niewinnego synka. Wiem jednak, że zrobię wszystko, by miał szansę na jak najlepszy rozwój i przyszłość. Proszę, pomóżcie mi zawalczyć o Dorianka! To właśnie teraz, gdy jest maleńkim dzieckiem – mamy szansę wypracować najwięcej! Ela, mama

1 645,00 zł ( 30.92% )
Still needed: 3 675,00 zł