Walczymy póki tli się nadzieja! Pomóż!
Moje życie nigdy nie było łatwe. Jestem matką 35-letniego, lecz tylko na papierze, dojrzałego mężczyzny. Rzeczywistość jest jednak inna. Radek zmaga się z wieloma zaburzeniami osobowości, napadami lękowymi i problemami psychicznymi. Wymaga opieki i mojej uwagi niemal całą dobę. Wiem, że bardzo mnie potrzebuje. Nie rozumie do końca otaczającego go świata, często naraża się niechciane sytuacje. Wielokrotnie miewał napady panicznego lęku. Pierwsze problemy w rozwoju zauważaliśmy już od czasów przedszkola. Radek był bardzo nadpobudliwy i wrażliwy na różne bodźce. Co roku trafialiśmy do poradni diagnostyczno-pedagogicznej. Tam stwierdzono u Radka nie tylko zaburzenia osobowości, nadpobudliwość, ale także dysleksję i dysortografię. Z tego względu od gimnazjum syn uczęszczał na zajęcia indywidualne w domu. Radek nie raz potrzebował pomocy wielu specjalistów. Zły los nas naprawdę nie oszczędzał. W nodze syna, a dokładniej w udzie powstał tętniak. Z wysoką gorączką i strasznym bólem przyjęto go do szpitala. Początkowo lekarze ocenili stan na tyle poważny, że konieczna będzie amputacja. Na szczęście udało im się tego uniknąć i uratować nogę. Niestety do dzisiaj mierzymy się z wszelkimi konsekwencjami tej sytuacji. Na nodze Radka pojawiają się otwarte i sączące rany, które trudno zagoić. Syn potrzebuje odpowiednich opatrunków i leków, które dadzą mu szansę na zwalczenie zakażenia. Nie mam jednak wystarczających środków, by móc mu to zapewnić. Zaledwie dwa lata temu zmarł mój ukochany mąż. Przegrał najcięższą walkę, jaką przyszło mu podjąć – z nowotworem. Do dziś trudno mi się z tym pogodzić. Zostałam sama. Wszystko drożeje, boję się, że nie będziemy mieli za chwilę, za co żyć. W tej sytuacji nie mam innego wyboru. Muszę prosić Was o wsparcie naszej trudnej codzienności. Zebrane środki pomogą pokryć mi wydatki związane z zakupem potrzebnych leków, opatrunków i dalszym leczeniem. Dorota, mama Radka