Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hannah Ryczyńska
Hannah Ryczyńska , 9 lat

Bez rehabilitacji operacja pójdzie na marne! Pomagamy małej Hani

Operacja dała nam nadzieję na sprawność, ale wciąż możemy wszystko stracić. Przyszłość córeczki stoi pod znakiem zapytania, a kolejne postępy zależą od tego, czy uda mi się jej zapewnić najlepszą opiekę. Niestety, sama nie mam na to szans…  Doskonale pamiętam te emocje. Strach, przerażenie, niepewność. Hannah przyszła na świat kilkanaście tygodni za wcześnie. Poród w 29 tygodniu ciąży. Garść złych informacji przekazanych przez lekarzy. Najgorsza z nich: 1 punkt w skali Apgar przez niemożliwość samodzielnego oddychania. Karmiłam się nadzieją, że nabierze sił, że jej maleńkie ciało rozpocznie walkę i wkrótce będę mogła wziąć ją w ramiona i podziękować za to, że zwyciężyła.  Niepewność trwała 11 tygodni. Dokładnie tyle, ile powinnam nosić ją pod sercem. Po wielu nieprzespanych nocach, dniach płynących na czuwaniu, wreszcie otrzymałam jedną z najważniejszych informacji: stan jest stabilny, zagrożenie życia minęło. W takich momentach trudno powstrzymać emocje: szczęście mieszało się z obawą o przyszłość. Jak szybko się okazało, zniknięcie bezpośredniego zagrożenie nie spowodowało, że wszystkie problemy zniknęły. U Hannah zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe. Choroba, na którą nie ma lekarstwa. Dolegliwości, które wpływają na całe życie, codzienne funkcjonowanie i sprawiają, że każdy dzień staje się ogromnym wyzwaniem.  Wcześniactwo i związane z nim choroby sprawiły, że moja córeczka nie ma szans na rozwój, taki sam jak u rówieśników. W wieku 5 lat moja córeczka wciąż raczkuje, samodzielne chodzenie pozostaje jedynie odległym marzeniem. Na własnych nóżkach jest w stanie pokonać zaledwie kilka kroków przy wsparciu specjalistycznych ortez oraz kul.  Naszą nadzieją na sprawność była operacja. Przebiegła pomyślnie, ale po jej przeprowadzeniu pojawił się duży problem: by działania lekarzy okazały się skuteczne konieczna jest rehabilitacja, co najmniej dwuletnia. Niestety, nie mamy możliwości zdobycia jej w ramach refundacji. Wsparcie i opieka specjalistów to ogromne koszty, a ja muszę mieć środki, by dać Hannah tę jedyną szansę. Bym w przyszłości mogła jej powiedzieć, że zrobiłam wszystko, by zawalczyć o jej zdrowie i częściową samodzielność.  Choroba zabrała nam wiele. Zbyt wiele. Świadomość tego, że mamy możliwość podjęcia walki jest dla mnie niezwykle budująca, ale wciąż się boję. Strach o przyszłość córeczki, o jej funkcjonowanie stał się częścią mojej codzienności. Chcę go pokonać, a ty jesteś moją jedyną nadzieją na poprawę, na to, że zamiast barier wreszcie zobaczymy możliwości.  Twoje najmniejsze wsparcie to dla mojego dziecka ogromna szansa! Proszę, nie przechodź obok mojej prośby obojętnie… Życie w cieniu choroby jest niezwykle trudne i wymagające. Szczególnie, kiedy musisz powtarzać własnemu dziecku “nie możesz”. Z pułapki ograniczeń jest jednak wyjście… By do niego trafić, potrzebujemy twojej pomocy!

11 255,00 zł ( 38,33% )
Brakuje: 18 107,00 zł
Jakub Podlasek
Pilne!
Jakub Podlasek , 6 lat

POMOCY! Mój mały synek musi walczyć z okrutnym przeciwnikiem…

Jeszcze do niedawna mój mały synek bawił się, śmiał i biegał. Dziś jego codzienność to szpitalne mury. Kuba jest taki malutki… Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo jest chory. Okrutny los podarował mu czas spędzony w szpitalu, dziesiątki badań i trudną walkę o życie. Nie możemy się poddać! Kubuś urodził się zdrowy. Nigdy nie miał żadnych poważnych problemów. Zdarzały się przeziębienia i infekcje, ale to przecież normalne u małych dzieci. Niestety, wszystko zmieniło się w listopadzie 2023 roku. Gorączka nie opuszczała mojego synka przez ponad tydzień, wiedziałam, że to coś poważnego! Od razu udaliśmy się do lekarza. Poprosiłam o zrobienie dodatkowych badań krwi. Niby zwykłe objawy – gorączka, osłabienie, ale matka wyczuwa, gdy coś jest nie tak…  Wyniki wykazały czterokrotnie podwyższone białe krwinki! Zostaliśmy skierowani do szpitala z podejrzeniem białaczki. Przez kolejne dni przeżywaliśmy koszmar. Niestety, okazało się, że to był dopiero początek naszej tragedii... Podczas prześwietlenia lekarze wykryli niepokojący cień pod płucem. Kolejne tygodnie napawały nas strachem, czekaliśmy na ostateczną diagnozę. Kiedy przyszły wyniki, moje matczyne serce zostało rozdarte na strzępy… Nawet w najgorszych myślach nie przypuszczałam, że mój mały synek może być aż tak chory! U Kubusia wykryli chłoniaka Hodgkina. Beztroskie życie mojego dziecka, w tak krótkim czasie, diametralnie się zmieniło. Pierwsze dwa miesiące od diagnozy musieliśmy spędzić w szpitalu w Warszawie. Kubuś od razu został poddany pilnemu i agresywnemu leczeniu. Zaczął przyjmować sterydy oraz chemię. Po pierwszej fazie terapii wypadły mu wszystkie włoski – jego organizm został bardzo osłabiony. Do tej pory był taki żywy, pogodny… A teraz? Choroba zabrała mu wszystko to, co najpiękniejsze. Ciężko mi patrzeć na to, jak bardzo cierpi. W tak krótkim czasie przeszedł tak wiele. Przez trzy miesiące miał podawaną chemię CODZIENNIE. Ile jeszcze może znieść tak małe dziecko?  Obecnie żyjemy z dnia na dzień, ciężko jest przewidzieć kolejny ruch choroby Kubusia. Lekarze twierdzą, że ma szansę wrócić do zdrowia. Niestety, aby do tego doszło, musi być poddawany agresywnemu leczeniu, które zabiera mu całą energię. Kubuś jest bardzo osłabiony, narzeka na ból nóżek, brakuje mu motywacji… Razem z mężem wiemy, że musimy myśleć pozytywnie, ale to wszystko spadło na nas tak nagle! W domu czeka na Kubusia rodzeństwo, które tęskni za bratem i naszym normalnym życiem.  Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądała dalsza droga po zdrowie Kubusia. Niestety wiem już, że nie będzie ona łatwa. Lekarze zapowiadają kolejne chemioterapie, radioterapie oraz terapię sterydami. Naszych wydatków z każdym dniem przybywa.  Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie dla mojego Kubusia. Wierzę, że wraz z pomocą ludzi dobrego serca, uda nam się pokonać tę okropną chorobę. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas niezwykle ważna! Mama Kubusia

11 152 zł
Izabela Kostrzewa
Izabela Kostrzewa , 40 lat

Najpierw choroba zabrała jej syna, teraz sama walczy o swoje zdrowie...

Było mi już dane zaznać dobroci ludzkich serc… Waszych serc. Wielokrotnie okazaliście mi już wsparcie, wpłacając pieniądze na zbiórkę mojego ukochanego synka. Niestety Jacek odszedł, przegrał walkę z nowotworem, który wyssał z niego życie… Teraz ja sama muszę walczyć o swoje zdrowie. Moje życie od kilku lat to pasmo przerażających informacji… W 2019 roku dowiedziałam się, że choruje na stwardnienie rozsiane. To była informacja, która całkowicie zaburzyła naszą poukładaną codzienność. Ale to nie było wszystko, najgorsze miało dopiero nadejść. Trzy miesiące później usłyszeliśmy, że nasz synek choruje na nowotwór. Nie zastanawiałam się ani sekundy. Razem z mężem rozpoczęliśmy walkę o życie naszego jedynego dziecka. Odłożyłam na bok swoje problemy zdrowotne, włożyłam wszystkie moje siły i energię w walkę o Jacka. W międzyczasie choroba postępowała, próbując odbierać mi siły. Każda kobieta, będąca matką mnie zrozumie. Mimo że momentami brakowało mi tchu, biegłam dalej i się nie poddawałam. Szukałam lekarzy, najlepszych klinik. Łapałam się każdego sposobu na uratowanie mojego dziecka. W momencie, gdy życie mojego synka było zagrożone – nic innego się dla mnie nie liczyło. Niestety Jacuś odszedł. Pozostawił po sobie mnóstwo pięknych wspomnień i ogromną pustkę, którą ciężko czymkolwiek zapełnić. Nasze życie po jego odejściu były przepełnione smutkiem i gorzkimi łzami. Długo nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego nas to spotkało. Z czasem jednak musieliśmy zacząć normalnie funkcjonować i uwierzyć, że synek trafił do świata, w którym nie ma cierpienia.  Gdy myśleliśmy, że powoli stajemy na nogi… po raz kolejny grunt nam się spod nich osunął. Dzień wcześniej miałam rozmowę o pracę. Wkrótce miałam zostać zatrudniona w świetlicy i opiekować się dziećmi… I właśnie wtedy, tego pechowego dnia poślizgnęłam się na ulicy i złamałam nogę. Czy to był nowy rzut choroby, przez który straciłam równowagę? A może czysty przypadek? Tego nie wiem. Złamanie okazało się na tyle skomplikowane, że jego skutki będę odczuwać do końca życia. Zostałam zabrana karetką do szpitala, w którym od razu przeszłam trudną operację. Lekarz poskładał moją nogę, wprowadzając śruby i pręty. Uprzedził mnie, że czeka mnie intensywna rehabilitacja i w późniejszej przyszłości – kolejna operacja usunięcia metali z nogi. Póki co tylko one sprawiają, że noga nie łamie się przy choćby najmniejszym kroku.  Obecnie nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mi mąż, który jest przy mnie zawsze. Wspólnie walczyliśmy o życie Jacusia, teraz wspólnie walczymy o moje zdrowie. Tylko z jego pomocą mogę wyjść z domu, który opuszczam wyłącznie w konieczności wizyty u lekarza. Po domu poruszam się o kulach, co i tak sprawia mi ogromne trudności i nierzadko ból. Noga wymaga intensywnej rehabilitacji, która może potrwać aż pół roku. Dopiero w trakcie ćwiczeń lekarze będą w stanie stwierdzić, czy przynosi ona efekty i zaplanować operację usunięcia śrub i prętów. To pozytywna wizja mojej przyszłości. Jeśli nie będę uczęszczać na rehabilitację – czeka mnie dużo gorsza opcja.  Każdy dzień działa na moją niekorzyść. Ćwiczenia trzeba zacząć natychmiast, aby stan mojej nogi się nie pogarszał. Niestety to i tak nie koniec moich problemów. Od momentu otrzymania informacji o prawdopodobnym stwardnieniu rozsianym – żaden lekarz nie podjął się leczenia ani postawienia konkretnej diagnozy. Obecnie zostałam z niczym. Nigdy nie było mi łatwo prosić o pomoc. Gdy mój synek zachorował – byłam do tego zmuszona. Wszystkie moje osobiste blokady czy wątpliwości odsunęłam na bok i wyszło mi to na dobre. Okazaliście nam niesamowite wsparcie, wpłacając pieniądze na leczenie mojego dziecka. Teraz jest mi równie ciężko prosić o pomoc… Być może nawet jeszcze ciężej, bo chodzi o mnie samą. Niestety ze względu na to, że mąż sam utrzymuje naszą rodzinę, nie stać nas na rehabilitację, która jest bardzo kosztowna. Proszę Was, bo już niejednokrotnie Wasze wielkie serca okazały mi wsparcie…

11 139 zł
Kamila Czajka
Kamila Czajka , 40 lat

„Codziennie tracę kawałek siebie...” Pomagamy Kamili!

Mam na imię Kamila. Jestem szczęśliwą żoną i mamą wspaniałej dziewczynki. Jestem też ciężko chorą osobą… Przez wiele lat samodzielnie mierzyłam się ze swoimi trudnościami. Niestety, los zmusił mnie, by wreszcie poprosić o wsparcie. Od 2016 roku choruję neurologicznie. Zdiagnozowano u mnie nieuleczalną ataksję mózgową. To był wielki szok! Jednak pierwsze lata po diagnozie dawały nadzieję, że nie będzie tak źle… Wszystko zmieniło się, gdy zostałam mamą. To właśnie w najpiękniejszym momencie mojego życia choroba zaczęła postępować w zastraszającym tempie! Ataksja powoduje problemy z mową, chwiejny i bardzo niestabilny chód oraz zaburzenia równowagi, co bardzo utrudnia, a często nawet uniemożliwia codzienne funkcjonowanie. Bolesne i poważne upadki, często kończą się wizytą na SOR. W czerwcu tego roku złamałam nogę. Gdyby nie pomoc moich przyjaciół nie dałabym sobie rady z najprostszymi czynnościami – myciem, ubieraniem,  praniem czy zakupami. Ponadto w 2006 roku uległam poważnemu wypadkowi samochodowemu, wskutek którego doznałam licznych złamań, co niestety potęguje objawy choroby… Niestety moja choroba jest nieuleczalna… Jedyne co mi pomaga i pozwala ją spowolnić to bardzo intensywna rehabilitacja, której będę potrzebować do końca życia i wspomagająca terapia witaminowa. Każda przerwa w terapii i rehabilitacji bardzo negatywnie wpływa na efekty leczenia i moje zdrowie. Jednak niedługo okaże się to okrutną koniecznością, ponieważ wydatki na leczenie  przerastają nasz rodzinny budżet… Marzę, by żyć jak każdy z Was – cieszyć się każdym dniem, bawić się z dzieckiem, spacerować z rodziną, wychodzić do ludzi i normalnie funkcjonować, ale choroba próbuje mi to wszystko brutalnie zabrać. Chcę walczyć, bo mam dla kogo żyć! Proszę, pomóżcie mi spełnić to marzenie! Za wszelką pomoc już teraz dziękuję i pozwólcie, by moją zapłatą było ZDROWIE. Kamila

11 133,00 zł ( 69,76% )
Brakuje: 4 825,00 zł
Kamil Kobyłecki
Kamil Kobyłecki , 18 lat

Gdy serce nie ma już sił... Kamil nadal potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy w ciąży dowiedziałam się, że będę miała syna, bardzo martwiłam się o jego serduszko. Wady serca zdarzały się w rodzinie jego taty i to właśnie w męskiej linii. W drugiej dobie życia Kamila okazało się, że „klątwa” dosięgnęła i jego…  Spełniły się moje najgorsze obawy, Kamil urodził się z połówką serca oraz wieloma innymi schorzeniami. Od tego momentu nasze życie to szpitale i przychodnie. Oprócz kardiologa syn pozostaje pod wielospecjalistyczną opieką m in. neurologiczną, ortopedyczną, okulistyczną, rehabilitacyjną. Dodatkowo pojawiły się także problemy z wątrobą. Ze względu na to, że Kamil już zawsze będzie pod stałą opieką wielu specjalistów, muszę znów poprosić o pomoc.  Moim celem jest zebranie środków na leczenie oraz rehabilitację – w tym turnus rehabilitacyjny. Wiem, że walka o jego zdrowie nigdy się nie skończy. Że wada serca odcisnęła na jego organizmie piętno nie do usunięcia. Mimo to wierzę, że ma szansę na normalne życie, które tak bardzo pragnę mu zapewnić. Z Twoją pomocą będzie to choć trochę łatwiejsze. Agnieszka, mama Kamila

10 952,00 zł ( 47,88% )
Brakuje: 11 921,00 zł
Kamil Owczarek
Kamil Owczarek , 16 lat

Jestem tak słaby, że nie utrzymam się na własnych nogach! Proszę o pomoc...

Mój syn jest już nastolatkiem. Ukończył szkołę podstawową i powinien cieszyć się wakacjami. Nie ma jednak przestrzeni do swobody, która powinna być stałym elementem lata. Choroba zabrała Kamilowi nie tylko zdrowie, ale także wszelką energię... Postawionych diagnoz jest wiele: wrodzona wada serca, zwężenie prawej tętnicy płucnej, nerwiakowłókniakowatość typu I. Jednak to ostatnie miesiące spędzały mi sen z powiek… Niemal przez 4 miesiące mój syn przebywał w szpitalu na oddziale ortopedii, ze względu na stan po martwiczym zapaleniu powięzi uda z rozległym ubytkiem skóry i tkanek miękkich. Nie przypuszczałam, że sytuacja będzie aż tak poważna!   Kamil przeszedł kilka przeszczepów skóry z licznymi krwotokami. Wymagał wielokrotnego przetaczania preparatów krwiopochodnych… Jednak z dnia na dzień było coraz gorzej, aż w końcu z ust lekarza padła choroba, której bałam się wówczas najbardziej: SEPSA!  Wyniki spadały, parametry życiowe pogarszały się, a ja drżałam ze strachu! Starałam się, jak mogłam, ale nic nie zdołałam zrobić. Los mojego dziecka powierzyłam w ręce lekarzy...  Jego ciśnienie krwi spadało, pojawiły się problemy w pracy serca. Byłam przerażona, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko musi dostać adrenalinę i trzeba wykonać masaż serca! Potem jego stan na chwilę się ustabilizował, ale na horyzoncie pojawiły się kolejne powikłania. Pod koniec maja konieczna była resekcja płata środkowego płuca prawego. Początkowo całe płuco miało zostać usunięte, jednak ostatecznie zdecydowano się wyciąć tylko jego fragment… Przetrzymaliśmy najgorsze i Kamil przebywa już w domu. To nie koniec, bo przed nami kolejny etap leczenia i rehabilitacji, który będzie trwał długo. Syn jest bardzo osłabiony i wychudzony. Nie ma siły utrzymać się na nogach i dlatego porusza się na wózku inwalidzkim.   Rany po zabiegach operacyjnych są otwarte i ciągle pękają! Pokrywają duże powierzchnie jego ud, co wymaga zmiany opatrunków kilka razy dziennie! To dodatkowe obciążenie, ból, łzy… Pomimo swoich problemów zdrowotnych oraz niepełnosprawności Kamil jest cudownym dzieckiem – zawsze radosnym, uśmiechniętym, pomocnym i życzliwym. Swoją postawą mógłby dawać przykład innym. Życie go nie rozpieszcza, ale jest niezwykle silny i pozytywnie nastawiony na każdy kolejny dzień.  Rehabilitacja będzie prowadzona w warunkach ambulatoryjnych, a na kolejnym etapie w warunkach domowych. Już teraz wiem, że będzie długotrwała. Staram się jak mogę, ale cena za zdrowie i sprawność syna jest dla mnie za wysoka. Proszę o pomoc, bez Was nie zdziałam nic. Liczy się każda wpłata i każde udostępnienie, za co już teraz wszystkim Wam dziękuję! Barbara, mama

10 718,00 zł ( 67,16% )
Brakuje: 5 240,00 zł
Zuzia Orlik
Zuzia Orlik , 5 lat

Zuzia musiała przejść operację czaszki! Jej walka nadal trwa. Pomóż!

Pamiętam ten dzień, kiedy lekarz powiedział, że trzeba przeprowadzić operację rekonstrukcji czaszki Zuzi. Moja córka miała wtedy tylko 4 lata. Myśl o tym, że długie włosy małej trzeba będzie zgolić, była dla mnie bardzo trudna, przerażała mnie. Wiedziałam jednak, że to kolejny etap w walce o zdrowie córki. Walce, którą toczę już od dnia jej narodzin... Ciąża przebiegała prawidłowo, nic nie wskazywało na to, że może stać się coś strasznego. Niestety, z powodu obniżonego napięcia i słabego oddechu córeczka urodziła się sina… Tak bardzo się wtedy bałam! Na szczęście Zuzia przetrwała kryzys, ale to był dopiero początek problemów. Po porodzie skierowano nas do neurologa, ponieważ lekarze uznali, że córeczka nie wygląda tak, jak powinna. To właśnie wtedy rozpoczęła się nasza droga. U Zuzi zdiagnozowano dysmorfię twarzowo-czaszkową oraz kraniosynostozę czołową na tle wady genetycznej. Byłam przerażona, dopiero co zostałam mamą, nie wiedziałam, czy sobie z tym wszystkim poradzę, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać! Obecnie córeczka jest pod stałą opieką neurologopedów, fizjoterapeuty i behawiorysty. Ta specjalistyczna pomoc jest konieczna, ponieważ Zuzia zmaga się z opóźnieniem rozwoju psychoruchowego. Prawie wcale nie mówi, jedynie wypowiada pojedyncze słowa. W lipcu 2024 roku przeszła operację rekonstrukcji czaszki, w której było zbyt mało miejsca, aby mózg mógł się prawidłowo rozwijać. Aż boję się pomyśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdyby lekarze nie zdecydowali się przeprowadzić tej interwencji medycznej. Na maleńkiej główce mojej córeczki widnieje ogromna blizna, która przypomina o tamtym dniu... Zabieg sprawił, że dziś Zuzia potrafi powtórzyć kilka usłyszanych słów, a nawet nauczyć się nowych. To wielka zmiana i sukces, ponieważ wcześniej było to praktycznie niemożliwe. Niestety, córeczka ma także inne problemy, m.in. ruchowe. Chociaż zaczęła chodzić w wieku 2 lat, wciąż nie potrafi stanąć na jednej nóżce, nie podskakuje i nie chwyta przedmiotów. Nie umie też samodzielnie się ubrać, ale wierzę, że dzięki rehabilitacji uda się to zmienić! W leczeniu Zuzi niezbędna jest również pomoc behawiorysty. Córka przejawia trudności z koncentracją, ciężko jest się jej skupić na konkretnym zadaniu. Nie wie też, jak sobie radzić z trudnymi emocjami, dlatego często zmaga się ze skrajnymi uczuciami. Mimo tych wszystkich trudności Zuzia jest bardzo pogodnym i radosnym dzieckiem. Uwielbia muzykę i regularnie nuci! Jej szeroki uśmiech sprawia, że dużo łatwiej jest mi sobie z tym wszystkim poradzić.  Zuzia to mój największy skarb i chcę dla niej jak najlepszego życia. Niestety, sama nie jestem w stanie opłacić kosztów rehabilitacji. To dla mnie astronomiczny wydatek, dlatego bardzo proszę o Waszą pomoc. Tylko dzięki Wam Zuzia ma szansę na łatwiejsze życie! Mama

10 572 zł
Kinga Kozak
Kinga Kozak , 3 latka

Bioderko Kingusi może wypaść w każdej chwili❗️Potrzebna pilna operacja – RATUJ❗️

Jaka kolejna diagnoza spadnie na nasze dziecko? Ile cierpienia jeszcze będzie musiała znieść Kingusia? Każdego dnia zadajemy sobie to pytania, jednak nigdy nie jest nam dane poznać odpowiedzi. Choć córeczka walczy o zdrowie od urodzenia – wciąż padają kolejne ciosy… Kingusia urodziła się w zaledwie 29. tygodniu ciąży w zamartwicy. Tak potwornie bałam się o jej życie. Spędziła dwa miesiące w szpitalach, gdzie przez 3 tygodnie była podłączona do respiratora. Pierwsza pojawiła się dysplazja oskrzelowo-płucna. Następnie zachorowały jej oczka. Przeszła operację na retinopatię wcześniaczą, ale w wieku 6 miesięcy zachorowała na jaskrę, która spowodowała, że jedno oczko było większe. Z Kinią zostanie ona do końca życia i w każdej chwili może wrócić Lekarze musieli ratować wzrok naszej kruszynki, więc przeszła już trzy operacje jaskrowe. W wyniku jednej z nich rozwinęła się zaćma. To oznaczało kolejną operację i założenie sztucznej soczewki w lewym oczku.  Ale to nie wszystko. Zez sprawia, że ćwiczymy codziennie oczka córeczki, a 8 narkoz podczas różnych operacji i badań bardzo obciążało jej organizm. Od dwóch lat razem z lekarzami walczymy wzrok Kingusi. Choć na razie udało się uratować oczka, nasza wojowniczka potrzebuje rehabilitacji wzroku oraz częstych kontroli u okulisty, optometrysty i ortoptysty. Kolejni lekarze zdiagnozowali czterokończynowe porażenie mózgowe. Mocniejsze jest w nóżkach, a słabsze w rączkach. Wszystko to spowodowało, że Kinga rozwija się troszkę wolniej. Zaczęła raczkować dopiero, jak miała 2 latka. Dzisiaj dalej walczy, by samej poprawnie usiąść i samej chodzić na nóżkach.  Córeczka nie umie jeszcze mówić i potrzebuje zajęć z logopedą 3 razy w tygodniu. Do tego co dwa tygodnie wizyty u osteopaty, a raz w miesiącu do neurologopedy. Oprócz ćwiczeń Kinia potrzebuje także specjalistycznego sprzętu – ortez na dzień i na noc, bardzo drogiego pionizatora dopasowanego do jej potrzeb i nową parę dwuogniskowych okularków.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy Kinga mogła korzystać ze stałego wsparcia specjalistów. Dziękujemy Wam za to z całego serca... Niestety, nasza walka wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. Kingusia jest maleńką dziewczynką, lecz walka o zdrowie to dla niej jak praca na pełen etat. 5 dni w tygodniu na drogiej rehabilitacji, a w domu podłączenia do nóżek i plecków elektrostymulator, aby wzmocnić pracę mięśni. Niestety, nawet pomimo tak intensywnej terapii u Kingusi doszło do podwichnięcia bioderek. W lewym sytuacja jest tragiczna – w każdej chwili może wypaść! Niezbędna jest natychmiastowa operacja! Czas jest tu kluczowy, a koszty operacji – ogromne. Wynoszą aż 18 800 zł! Nie jestem w stanie opłacić tak dużej kwoty sama… Wszystkie dotychczasowe środki przeznaczaliśmy na rehabilitację i terapię logopedyczną… Kinga jest maleńką dziewczynką, a doświadczyła już więcej bólu i cierpienia niż niejeden dorosły. Każdy nasz dzień to walka o przyszłość córeczki, o jej życie bez bólu, o pierwsze samodzielne kroki… Wierzymy, że możemy tę walkę wygrać – potrzebujemy jednak do tego Waszego wsparcia! Prosimy, wyciągnijcie do Kingusi pomocną dłoń! Agata, mama Kingi

10 499,00 zł ( 36,01% )
Brakuje: 18 650,00 zł
Boguś Bessarab
Boguś Bessarab , 13 lat

To leczenie może odmienić życie mojego syna! Pomocy!

Boguś cierpi na bardzo poważną formę autyzmu. Jego rozwój jest mocno zaburzony. Teraz pojawia się jednak szansa, żeby jego los się odmienił! Proszę o pomoc w zebraniu środków na terapię komórkami macierzystymi! Gdy synek miał cztery latka, opiekunka z przedszkola, zwróciła nam uwagę, że bardzo różni się od innych dzieci. Jest zamknięty w sobie, nie zwraca uwagę na rówieśników, na każde dotknięcie reaguje agresywnie. Zaczęłam odwiedzać wielu specjalistów. W końcu poznałam diagnozę – autyzm.  Mój kochany chłopiec ma 12 lat. Nie potrafi mówić, czytać i pisać. Kiedy czuje się niezrozumiany, bardzo się denerwuje. Chodzi do szkoły specjalnej. Ma zajęcia z psychologiem, logopedą, rehabilitantem. Dzięki temu widać u niego postępy. Jest mniej agresywny, potrafi pokazać, że czegoś chce lub coś go boli. Nauczył się też nawiązywać kontakt z rówieśnikami, bawi się z nimi. Nikt nie dawał mi nadziei na znaczne polepszenie sytuacji syna, ale stał się cud. Lekarz w Gruzji zgodził się na przeprowadzenie terapii komórkami macierzystymi. Jest przekonany, że to leczenie przyniesie wielką poprawę stanu Bogusia. Koszty są jednak ogromne… Mój zawsze uśmiechnięty chłopiec jest nietypowym dzieckiem. Ale chciałby żyć tak, jak inne dzieci w jego wieku! Uwielbia czasopisma i kartki z pieskami. Lubi też makramy. Ma młodsze rodzeństwo, brata i siostrę.  Wierzę, że leczenie będzie ogromnym krokiem Bogusia do normalnego życia. Mam ogromną nadzieję, że pomoże mu stać się bardziej samodzielnym. Nie będziemy żyć wiecznie, a ja boję się nawet pomyśleć, czy syn będzie w stanie beze mnie przetrwać. Bardzo proszę, nie odwracajcie wzroku od mojego chłopca! Błagam o pomoc w uzbieraniu środków! Z góry dziękuję! Mama

10 279,00 zł ( 16,43% )
Brakuje: 52 275,00 zł