Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jakub Olszowski
Jakub Olszowski , 21 months old

Nasz synek urodził się z wieloma wrodzonymi wadami... Pomóżcie nam odnaleźć ich przyczynę!

Narodziny dziecka to najpiękniejszy moment w życiu rodzica. Niestety, nasz syn Kubuś przyszedł na świat z wieloma wrodzonymi wadami. Od pierwszych chwil życia musiał dzielnie walczyć o swoją przyszłość.  Lista diagnoz naszego dziecka jest długa… U synka stwierdzono dysmorfię twarzowo-czaszkową, syndaktylię w obu stopach, koślawość prawej kończyny dolnej, spodziectwo i obniżone napięcie mięśniowe. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko spotkało nasze maleństwo. Tak duża liczba wad zaniepokoiła lekarzy, stąd zalecono nam dalszą diagnostykę – oczekujemy na wizytę u genetyka. Nasz synek aktualnie badany jest pod kątem bardzo rzadkiej, nieuleczalnej choroby – Zespołu Smitha-Lemliego i Opitza. Na co dzień Kubuś wymaga stałej rehabilitacji, co wiąże się z naprawdę wysokimi kosztami. Do tego dochodzą niezliczone wizyty lekarskie i poszerzona diagnostyka genetyczna. Nie możemy pozwolić, żeby pieniądze stanęły nam na drodze w walce o przyszłość synka. Pokładamy olbrzymią nadzieję w dobroci Waszych serc, dlatego zwracamy się o pomoc. Gdy złączymy nasze siły, Kubuś zyska niepowtarzalną szansę na lepsze jutro! Za każde wsparcie będziemy dozgonnie wdzięczni. Rodzice

6 273 zł
Milan Mrozik-Buszko
14 days left
Milan Mrozik-Buszko , 20 months old

Lekarze nie dawali mu szans, a on tak dzielnie walczy! Pomoc dla Milanka!

Gdy w 21. tygodniu dowiedzieliśmy się, że nasz syn ma poważną wadę mózgu, nie mogliśmy w to uwierzyć. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Słowa lekarza o tym, że syn nie ma żadnych szans się rozwijać, zmroziły nas…  Szukaliśmy odpowiedzi na temat przyszłości naszego dziecka u różnych specjalistów. Jeden profesor dał nam nadzieję, że może być różnie, że jest szansa, że z synem będzie kontakt. Milan przyszedł na świat w szpitalu III kategorii, przygotowanym do narodzin dzieci z tak poważnymi wadami. Dostał 10 punktów w skali Apgar! Diagnoza wady mózgu potwierdziła się. To agenezja ciała modzelowatego. Polega na braku połączenia między półkulami mózgu. Wystartowała walka o to, żeby syn mógł się rozwijać! Już w trzecim tygodniu życia Milanek rozpoczął rehabilitację ze względu na występujące u niego niskie napięcie mięśniowe i asymetrię. Gdy miał dwa miesiące, zauważyliśmy, że nie reaguje tak, jak powinien. Nie skupiał wzroku i nie pojawiał się u niego uśmiech społeczny. Było tak, jakby nas nie widział. Byliśmy zdeterminowani, żeby to zmienić. Po wielu ćwiczeniach, pracy ze specjalistami i w domu, udało się! Pewnego dnia syn zaczął łapać kontakt wzrokowy i uśmiechać się! To było niesamowite, nigdy tego nie zapomnimy! Jeśli chodzi o rozwój fizyczny, Milanek też zaskakuje nas i specjalistów. Fizjoterapeuta powiedział nam kiedyś, żebyśmy nie marzyli o tym, że synek usiądzie, gdy będzie miał 6 miesięcy. A jemu się to udało! Robi to na swój sposób, niezbyt poprawnie, ale robi! Ostatnio próbuje nawet wstawać na paluszkach! Chociaż jego wiotkie mięśnie mu to bardzo utrudniają, cały się wtedy trzęsie. U syna występują też problemy neurologiczne. Ma incydentalne drgawki. Póki co mamy obserwować, czy przeminą. Dzięki naszej pracy i pomocy specjalistów synek robi postępy! Jego rozwój jest wręcz zaskakujący. Musimy korzystać z pomocy wielu specjalistów: kardiologa, neurologa, laryngologa. Najważniejsza jest jednak rehabilitacja.  Nasze dziecko jest głodne życia, ciągle uśmiechnięte i ciekawe otaczającego go świata. Musimy wspierać go, jak najbardziej się da, żeby w przyszłości miał szansę rozwijać się najlepiej, jak to tylko możliwe. Zwracamy się do Was z wielką prośbą o pomoc! Wierzymy, że otworzycie swoje serca i sprawicie, że łatwiej będzie nam walczyć o przyszłość naszego Milanka. Do tej pory staraliśmy się radzić sobie sami, ale koszty są ogromne... Rodzice

4 262 zł
Kamil Żebrowski
Kamil Żebrowski , 29 years old

Pomóżmy Kamilowi odzyskać sprawność – zbieramy na protezę ręki!

Był wrzesień 2021 roku. Zbliżały się 26. urodziny mojego brata. Kamil zawsze miał mnóstwo pomysłów i perspektyw, a ja kibicowałam mu z całego serca, aby wszystkie jego marzenia mogły się spełnić. Dziś wiem jednak, że rzeczywistość potrafi nas boleśnie zaskoczyć i może w jednej chwili odsunąć wszystkie marzenia na drugi plan… Jednego dnia podczas prac w gospodarstwie Kamil uległ poważnemu wypadkowi. Maszyna rolnicza dosłownie zmiażdżyła mu prawą rękę. Na skutek uszkodzeń poszczególnych nerwów, kości, żył i poprzerywanych mięśni lekarze nie mieli wyjścia i musieli amputować Kamilowi rękę.  Kilka sekund - tyle wystarczyło, aby wszystkie marzenia mojego brata legły w gruzach. Kamil stracił nie tylko możliwość pracy w gospodarstwie. Teraz nie może nawet samodzielnie się ubrać, nie może zawiązać butów. Swoje urodziny zamiast spędzić z nami, w gronie rodziny i przyjaciół, spędził na szpitalnej sali z perspektywą, że jego codzienność zmieniła się w walkę o odzyskanie utraconej sprawności.  Chciałabym, aby Kamilowi wróciła radość z życia, którą wcześniej zarażał nas każdego dnia, aby ten wypadek nie przekreślił jego planów, aby Kamil miał szansę spełnić odłożone w czasie marzenia. Wierzę, że ten wypadek niczego nie przekreśli. Wiem, że brat chciałby jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze sam wyrywał się do pomocy, a teraz, gdy nasi rodzice ze względu na wiek, nie są już w pełni swoich sił, Kamil robi wszystko co może, aby odciążyć nas w codziennych obowiązkach związanych z gospodarstwem.  Aby mój brat mógł wrócić do samodzielności, potrzebuje specjalistycznej protezy ręki, której koszt jest ogromny i przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Do wszystkiego dochodzą jeszcze koszty rehabilitacji, opatrunki, dojazdy do specjalistów. Bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi Kamilowi podjęcie walki o sprawność i samodzielność. Wierzę, że każda złotówka ma olbrzymią moc i jest w stanie przybliżyć nas do celu!  Siostra Kamila

21 404,00 zł ( 80.47% )
Still needed: 5 192,00 zł
Bartosz Najdek
Bartosz Najdek , 17 years old

Przerwanie leczenia oznacza cierpienie i śmierć❗️ Ratujemy Bartka❗️

Kawałek po kawałku choroba odbiera umiejętność samodzielnego poruszania się, jedzenia, oddychania, a na końcu to, co najcenniejsze – życie! Błagamy, pomóżcie! Choroba postępuje i każdego dnia żyjemy ze świadomością, że odbiera Bartkowi coraz więcej... Choroba Niemanna-Picka Typu C1 zmieniła całe nasze życie. Bez leczenia, które nie jest refundowane, oznacza wyrok śmierci. Jest to genetyczna choroba polegająca na zaburzeniach w metabolizmie tłuszczów, które odkładają się w narządach wewnętrznych, wątrobie, śledzionie, płucach, mózgu, powodując ich nieodwracalne uszkodzenie. Potocznie zwana dziecięcym Alzheimerem, stopniowo paraliżuje układ nerwowy, prowadząc do śmierci chorego. Bartek jeszcze niedawno nie wyróżniał się na tle rówieśników, miał osiągnięcia sportowe. Pierwsze niepokojące objawy zauważyliśmy u niego dopiero w grudniu 2020 roku. Regres rozwoju psychoruchowego, zaburzenia pamięci, równowagi i kłopoty z mową. Kilka miesięcy później Bartek był już diagnozowany na oddziale Neurologii Dziecięcej w Nowej Soli, gdzie stwierdzono uszkodzenie drogi piramidowej oraz powiększoną śledzionę i wątrobę. Prowadzono także obserwację w kierunku wrodzonych wad metabolicznych. W sierpniu 2021 bieżącego roku otrzymaliśmy rozpoznanie. Dziś choroba postępuje. Wiemy, że stan jego kręgosłupa to jej efekt i jedynym sposobem, by go zatrzymać, jest rehabilitacja. Niestety, refundowane ćwiczenia nie są dostosowane do potrzeb Bartka. Choroba jest na tyle rzadka, że fizjoterapeuci po prostu nie wiedzieli, jak z nim pracować. Na szczęście udaje nam się skorzystać z prywatnych zajęć. Dzięki temu jest szansa.  Ale to nie jedyne trudności. Widzimy wciąż postępujące problemy psychoruchowe, zaburzenia motoryki, luki w pamięci... Bartek radzi sobie z sytuacją o wiele lepiej niż my. Nasze serca pękają, kiedy widzimy, jak powiększa się dokumentacja medyczna i już widnieje na niej stopień niepełnosprawności.  Dlatego chcemy zrobić wszystko, co jest możliwe, aby powstrzymać genetycznego potwora w jego ciele. Nie możemy pozwolić, by choroba go zabrała! Dziś znów zwracamy się o pomoc do Was, ludzi dobrego serca, którym nie jest obojętny los Bartka. Błagamy, pomóżcie! Rodzice ➡️ Licytacje – Pomoc Dla Bartosza Najdka

7 366 zł
Emilia Szydlak
Emilia Szydlak , 16 years old

Wesprzyj walkę o sprawność i samodzielność! Emilka wyrosła ze swojej protezy!

Emilka przyszła na świat z wrodzoną wadą prawej nogi. To był dla mnie ogromny szok – żadne badanie w trakcie ciąży nie wskazywało na problemy. Córka miała urodzić się zdrowa! Mój świat zawalił się w jednej chwili. Martwiłam się, co będzie dalej, jak Emilka poradzi sobie w życiu... Jednak ona szybko udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych! Moje obawy zamieniła w siłę, a zmartwienia w podziw! Emilka nigdy nie miała okazji stanąć na własnych nóżkach. Niemal od samego początku, by móc sprawnie chodzić korzysta z protezy. Swoją pierwszą otrzymała już w wieku 14 miesięcy! Od tamtej pory pokazuje, że brak nogi to dla niej nie przeszkoda! Córka doskonale radzi sobie w codziennym życiu – jeździ na rowerze, bawi się z koleżankami, jest niesamowicie samodzielna. Czasami potrzebuje pomocy, gdy upadnie, ale nawet to jej nie powstrzymuje. W głębi duszy wiem, że ona po prostu nie zna innej codzienności, niż ta, w której nieustannie trzeba walczyć z przeciwnościami...  By Emilka mogła w pełni cieszyć się życiem i rozwijać jak inne dzieci, potrzebuje specjalistycznego sprzętu i stałej rehabilitacji. Córka wciąż rośnie, a to oznacza, że muszę sprostać nowemu wyzwaniu – zakupowi nowej protezy, gorsetu oraz butów ortopedycznych. Muszę to zrobić jak najszybciej! Proteza, z której Emilka korzystała do tej pory, jest już za mała. Prawa nóżka córki jest obecnie o jedną czwartą krótsza od lewej, a wraz z jej wzrostem różnica ta się pogłębia. To prowadzi do nieprawidłowej postawy, koszmarnego bólu i deformacji kręgosłupa. Boję się, że jeśli nie zareaguję na czas, wszystko, o co walczyłam, przepadnie, a Emilka będzie skazana na wózek inwalidzki! Nie mogę na to pozwolić! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie w zakupie nowej protezy, sprzętów ortopedycznych, a także zapewnieniu Emilce dalszej opieki lekarskiej i intensywnej rehabilitacji. Z głębi serca dziękuję za każdą, nawet najmniejszą pomoc i udostępnianie tej zbiórki! mama Emilki

1 724,00 zł ( 2.29% )
Still needed: 73 553,00 zł
Konrad Radecki
Konrad Radecki , 11 years old

Choroba zabrała Konradkowi spokojne dzieciństwo. Walczymy, by nie odebrała mu życia!

Walka Konradka trwa od kiedy był malutki. Zaczęło się od kilku ostrych infekcji. Później zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli, zapalenie górnych dróg oddechowych, Wszystko to stopniowo przyczyniało się do zaburzeń neurologicznych, zabierając mu beztroskie dzieciństwo.  Przez kilka lat lekarze nie potrafili postawić właściwej diagnozy, a my rodzice robiliśmy wszystko, żeby dowiedzieć się, co tak naprawdę dolega naszemu dziecku, które każdego dnia zmaga się z okrutnie silnym bólem. Braliśmy udział w szkoleniach, konferencjach oraz kongresach medycznych. Słuchaliśmy wykładów online z całego świata. Przewertowaliśmy setki artykułów medycznych, książek. Na własną rękę robiliśmy dziesiątki badań metabolicznych, immunologicznych, neurologicznych — w Polsce, Stanach Zjednoczonych i Niemczech starając się znaleźć przyczynę wszystkich zaburzeń u naszego synka. Po 7 latach sami doszliśmy do diagnozy, która w Polsce została potwierdzona przez lekarzy z Centrum Medycznego w Gdańsku. Konrad cierpi na autoimmunologiczne zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego — zespół PANS.  Wizyty i konsultacje u tak wielu specjalistów, przez te wszystkie lata nie pomagały zwalczyć groźnych symptomów choroby z którą Konradek musiał się zmagać każdego dnia. Od drugiego roku życia Konradek nieustannie jest badany, intensywnie leczony i rehabilitowany. Potrzebuje bardzo kosztownych suplementów, skomplikowanej diety oraz całodobowej opieki. Lekarze oceniają stan Konrada jako ciężki. Objawy choroby nasilają się i powodują sytuacje zagrażające życiu. Mimo że patrząc na naszego syna, na pierwszy rzut oka nie widać choroby, Konrad potrzebuje natychmiastowej pomocy! Jedyną nadzieją na jego powrót do zdrowia jest bardzo kosztowne leczenie. Polega ono na wlewach dożylnych z immunoglobuliny ludzkiej oraz terapii S.O.T – wspomagającej terapii oligonukleotydowej. Leczenie niestety nie jest refundowane. Pierwszy etap wyceniono na ponad 170 tysiące złotych! Tu chodzi o zdrowie i życie naszego synka. Prosimy o pomoc! Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. ➤ Licytacje dla Konradka

611 743,00 zł ( 83.69% )
Still needed: 119 215,00 zł
Ignaś Purc
Ignaś Purc , 8 years old

Miał 5 lat, gdy stracił wszystko... Pomóż nam zebrać środki na jedyną szansę powrotu do zdrowia❗️

W najgorszym czasie dostaliśmy wiele od Państwa wiele wsparcia! Nasza historia walki o zdrowie dziecka niestety nadal się nie skończyła. Dziś znów tutaj przychodzimy...  25 października minął rok od czasu, gdy nasz ukochany synek Ignaś zachorował. Zachorował i trafił do szpitala z nieznanego powodu. Choroba zabrała wszystko, co wypracował przez całe 5 lat swojego życia. Musieliśmy zacząć od nowa… Dzisiaj jest na wózku i jak nigdy marzy o zdrowiu, o byciu dzieckiem. Marzy o dziecięcej beztrosce…  Ignacy cztery miesiące spędził w szpitalu, a odkąd wrócił do domu, codziennie wozimy Ignacego na rehabilitacje do prywatnego ośrodka. Nasz syn jeździ na wózku inwalidzkim, ponieważ nadal ma niedowład kończyn dolnych, nie ma jeszcze tak stabilnego tułowia, aby siedzieć samodzielnie. Ma pęcherz i jelita neurogenne co wiąże się z brakiem odczuwania załatwiania potrzeb fizjologicznych. Nasz synek od tego roku wszedł w okres obowiązkowego nauczania — uczęszcza do zerówki. Niestety przez to, że jego pęcherz i konieczność cewnikowania co 3 godziny, nie może chodzić do szkoły ze swoimi rówieśnikami. To w tej chwili kwestia, które niesamowicie mu doskwiera.  Ma nauczanie indywidualne w domu, a kontakt z dziećmi w szkole tylko 2 razy w tygodniu po 2 godziny. Ignaś bardzo nad tym ubolewa... Zamiast bawić się z dziećmi w szkole, biegać i jeździć na rowerze, codziennie ćwiczy z rehabilitantem, by odzyskać sprawność po nagłym ataku choroby… Widzimy, że są już duże postępy. To nam daje nadzieje, że Ignaś znów zacznie chodzić samodzielnie. Cały czas tłumaczymy synkowi, że jego nóżki jeszcze „śpią”. Kiedy Ignacy zachorował, byliśmy w szoku. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Zdajemy sobie sprawę, że dla niego jest to bardzo ciężki czas. Jakby kazać dziecku, 5-letniemu, pełnemu dziecięcej energii maluchowi siedzieć w miejscu…  Jesteśmy z niego bardzo dumni. Z tego, jak sobie radzi, jak zrozumiał sytuację. Choć jest tak małym dzieckiem, walczy, nie poddaje się, dzięki czemu widzi efekty swojej ciężkiej pracy. To go motywuje do tego, aby każdego dnia dawać z siebie jeszcze więcej, wierząc w lepsze jutro. To trzyma również nas przy nadziei i dodaje sił. Szukając najlepszych neurologów w całej Polsce, trafiliśmy na doktora z Łodzi, który wykonał Ignasiowi kolejne badania i stwierdził, że choroba, która wywróciła nasz świat do góry nogami to ADEM — ostre rozsiane zapalenie rdzenia i mózgu. Po tych badaniach pojawiła się ogromna nadzieja, na powrót do zdrowia.  Lekarz z Łodzi odesłał nas do Prywatnej Kliniki w Krakowie, która zajmuje się przeszczepami mezenchymalnych komórek macierzystych. Na wizycie w Krakowie Ignaś został zakwalifikowany właśnie do tego leczenia, które może przynieść spektakularne efekty zdrowotne.  Bardzo chcemy, aby Ignaś został poddany temu leczeniu, bo jest to jedyna szansa na powrót do zdrowia, do normalnego życia, które trwało zdecydowanie zbyt krótko.  Mamy nadzieję, że stanie na nogi, będzie mógł chodzić i normalnie funkcjonować tak jak jego rówieśnicy. Leczenie to jest bardzo kosztowne i bez pomocy ludzi dobrej woli nie jesteśmy w stanie jego opłacić. Wierzymy w Wasze dobre serca i Waszą nieocenioną pomoc, którą wielokrotnie już doświadczyliśmy. Prosimy o wparcie, które może wyleczyć naszego synka! Żaneta i Jakub, rodzice   Licytacje dla Ignasia

163 100 zł
Antoni Wawak
Antoni Wawak , 3 years old

Tak wiele chorób w jednym małym Antosiu❗️Walczymy o lepsze jutro!

Antoś to nasz drugi, wymarzony synek, na którego narodziny czekaliśmy z niecierpliwością. Nie spodziewaliśmy się, że jeszcze w ciąży dowiemy się o tym, jak bardzo chore jest nasze dziecko… Czy można się na to przygotować? Baliśmy i wciąż boimy się o przyszłość Antosia. Zrobimy jednak wszystko, by była jak najlepsza. Potrzebujemy jednak Twojej pomocy… Ciąża przebiegała bardzo dobrze, aż do 6 miesiąca. Wtedy wykryto u synka wodogłowie. To był szok… Zaczęły się serie badań, wyjazdy do Katowic, by ustalić, czy poza wodogłowiem pojawią się jeszcze inne wady rozwojowe. Potem były coraz gorsze wiadomości…  Potwierdzono hipoplazję robaka móżdżku, brak ciała modzelowatego. Rezonans magnetyczny wskazał na nieprawidłową budowę kory mózgu. Pozostało nam czekać na poród, choć szczęśliwy czas oczekiwania zastąpił trudny do opisania strach… Antoś przyszedł na świat drogą cesarskiego cięcia, a chwilę potem został zabrany na OIOM. Dochodziły kolejne dramatyczne diagnozy: wodonercze, moczowód olbrzymi III i V stopnia. Synek został zacewnikowany. Nie miałam możliwości mieć go przy sobie, tulić i karmić. Jedyne co mogłam zrobić, to odwiedzać go w obecności pielęgniarek. Jeśli jego stan na to pozwalał, brałam synka w ramiona i powtarzałam, jak bardzo jest kochany… Po kilku dniach Antoś został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Ligocie. Tam odbyła się pierwsza operacja – do główki synka wszczepiono specjalną zastawkę. Potem kolejne zabiegi i pobyty w szpitalach. Aż dwa razy Antoś miał poważne zakażenie dróg moczowych – urosepsę! Konieczne było przetaczanie krwi. Pierwsze 2 miesiące życia synek spędził w szpitalu. Dojeżdżaliśmy tam każdego dnia, by choć pół godziny dziennie być przy nim – tylko na tyle pozwalał nam personel szpitala. Do dziś z trwogą wspominamy tamten czas, pełen bólu, cierpienia, bezradności i strachu. W każdej chwili modliliśmy się, by jak najszybciej mógł być w domu, z rodziną, która tak na niego czekała… Zanim synek wyszedł ze szpitala, po kolejnych tygodniach spędzonych na oddziale nefrologii, musiałam nauczyć się wszystkiego, by samodzielnie zajmować się nim w domu. Dzień opuszczenia szpitalnych murów był chyba najszczęśliwym w naszym życiu. Radość jednak nie trwała długo…  Po 5 dniach znów jechaliśmy do szpitala z kolejnym zakażeniem dróg moczowych. Od tamtego czasu powtarzało się to jeszcze kilka razy, za każdym razem strach był tak samo duży… Antoś jest pod opieką wielu specjalistów. Konieczne są konsultacje neurologiczne, nefrologiczne, neurochirurgiczne, urologiczne, kardiologiczne, audiologiczne, genetyczne, wizyty w poradni preluksacyjnej. Antoś potrzebuje też wizyt u neurologopedy, terapii oczu, licznych rehabilitacji metodą Vojty i Bobaty, które są dla nas światełkiem w tunelu i dają nadzieję na to, że nasz synek będzie się rozwijał, stanie kiedyś o własnych siłach i powie do nas “mamo” i “tato”... Robimy wszystko, żeby Antoś robił postępy. Nie ma dnia bez rehabilitacji, tygodnia bez wizyty u specjalistów. Mimo że jest znacznie opóźniony psychoruchowo, cieszymy się z małych rzeczy, które osiąga. Ma coraz więcej siły i potrafi samodzielnie utrzymać główkę, reaguje na nasze twarze i głosy. Uśmiecha się do nas, co więcej – dwa dni przed ukończeniem 9 miesięcy zaśmiał się na głos! Jego śmiech doprowadził nas do łez wzruszenia i szczęścia, bo widzimy, że robi kolejny krok do przodu, a rehabilitacje przynoszą efekty! Pieniądze ze zbiórki pozwolą nam pokryć koszty niektórych konsultacji, częstych wyjazdów do szpitala, prywatnych badań i rehabilitacji, bez których nasz kochany synek nie ma szans na prawidłowy rozwój... Z całego serca dziękujemy za pomoc, Paulina i Mateusz – rodzice Antosia

147 844 zł
Artur Dolemba
Artur Dolemba , 12 years old

Tata i synek – sami przeciwko chorobie... Pomóż Arturkowi!

Znów tu jestem i proszę o pomoc dla mojego synka! On nigdy nie wyzdrowieje – wiem to. A ja nigdy nie przestanę prosić o wsparcie, bo to jedyna szansa na jak najlepsze życie dla mojego tak ciężko skrzywdzonego przez los Arturka... Mam tylko jego, a on mnie, chociaż nie zawsze tak było. Nie chcę jednak wracać do przeszłości, bo liczy się tylko to, żeby mój synek był zdrowy - robię co w mojej mocy, by zapewnić mu niezbędną rehabilitację, sprzęty, leczenie. Artur to cudowny, pogodny chłopiec, który wytrwale walczy o swoje postępy. To jednak żmudny i kosztowny proces, dlatego znów pozostaje mi prosić o pomoc każdego, komu nasza walka nie jest obojętna. Proszę, poznaj naszą historię: Jestem dla niego mamą i tatą w jednym, opiekunem, rehabilitantem, jego oczami i rycerzem, który obroni go przed całym złem świata i będzie się starał, by nikt już go nie skrzywdził.  Kiedyś było tak: idealna rodzina, żona, wyczekane bliźniaki - naszą przyszłość widziałem w kolorowych barwach. Teraz wiem, że nie warto planować, bo los się śmieje z naszych planów. Zostaliśmy sami - ja i mój syn, który potrzebuje pomocy. Czasami gdy ktoś słyszy naszą historię, jest pełen podziwu. Mówią, że zwykle w takich sytuacjach ojcowie odchodzą, by wieść bezproblemowe życie, zostawiając cały ciężar wychowania chorego dziecka na barkach matki. W moim przypadku było odwrotnie, chociaż już nie chcę rozdrapywać ran. To nie ma sensu i nie pomoże mojemu dziecku. Nie czuję się żadnym bohaterem - przecież jestem ojcem, a mój syn mnie potrzebuje. Nigdy go nie zostawię i będę walczył o niego do końca życia. Arturek i jego siostra Lenka urodzili się jako zdrowe bliźniaki. Byliśmy najszczęśliwsi pod słońcem, chociaż gdy teraz przypominam sobie tamte dni, mam wrażenie, że to było w innym życiu. Nasze szczęście trwało 3 miesiące, po tym czasie Arturek ciężko zachorował… Pojechaliśmy do szpitala, gdzie stwierdzono zapalenie płuc. Gdy maluch poczuł się lepiej, wróciliśmy do domu. Znowu pogorszenie, znowu szpital – taka huśtawka trwała 5 miesięcy. Lekarz cały czas twierdził, że to zapalenie płuc i tylko na to leczył synka. Mimo naszych próśb, by wysłano nas do innego szpitala, bo przecież ta choroba nie trwa tyle czasu, powiedziano nam: “Nikt was ze zwykłym zapaleniem nie przyjmie”. Gdy kolejny raz zostaliśmy wypisani, Artur nagle stał się siny, przestał oddychać. Zapadł w 24-godzinną śpiączkę, z której na szczęście się wybudził. Znowu szpital, znowu to samo leczenie… Cierpiałem z bezsilności, patrząc, jak mój malutki synek walczy. Nie widzieliśmy końca tej walki, aż nastąpiło tamta tragedia… Artur zakrztusił się tak mocno, że kolejny raz zapadł w śpiączkę. Jednak tym razem się nie obudził… Wynik rezonansu - mózg obumarł w 99 %. Grunt usunął mi się spod stóp, gdy lekarz powiedział, że nie ma nadziei. Mieliśmy tylko czekać na śmierć synka… Próbował nas jeszcze “pocieszać”, że taki stan to wegetacja, więc nawet lepiej, że Arturek umrze. Jak można coś takiego powiedzieć do rodzica umierającego dziecka?! Nie wierzyłem w to, wypisałem syna na własne żądanie i przenieśliśmy się do Centrum Zdrowia Dziecka. Do dzisiaj żałuję, że podjąłem decyzję o zmianie szpitala tak późno… Specjaliści z CZD od razu zdiagnozowali refluks żołądka. To on powodował zapalenie płuc, bo zawartość żołądka dostawała się do dróg oddechowych. Najgorsze było to, że od razu zdiagnozowana choroba uratowałaby mojego synka przed niepełnosprawnością. Miałbym zdrowe dziecko! Mam ogromny żal do szpitala, sprawa w sądzie toczy się po dziś dzień… Chociaż od początku lekarze skreślili mojego syna, kazali przygotować już pogrzeb, ja się nie poddałem. Wierzyłem w niego i modliłem się o cud. Chyba moje modlitwy zostały wysłuchane. Artur był “roślinką”, dzieckiem, które tylko leży, nawet nie przełyka śliny. Po pewnym czasie nastąpiła poprawa, w którą nie nikt nie mógł uwierzyć, bo jak uwierzyć w to, że dziecko, które ma sprawne jedynie 1% mózgu, odzyskuje świadomość? Walka o zdrowie i sprawność syna to mój główny cel i sens życia. Syn ma tylko mnie, a ja tylko jego. Jesteśmy sami, ale razem, więc wierzę, że pokonamy każdą przeszkodę... Artur nie widzi, uczy się chodzić. Wszystko rozumie, mówi, rozmawia ze mną. Wiem, że to zasługa rehabilitacji i ciężkiej pracy - zarówno jego, jak i mojej. Nie mogę pójść do pracy, syn wymaga nieustannej opieki. Leczenie i rehabilitacja są niewiarygodnie drogie, tak samo jak sprzęty, które pozwalają zdobywać Arturowi kolejne umiejętności. Dzięki pomocy darczyńców robi on niewiarygodne postępy!  A całego serca za wszystko dziękujemy, jednak po raz kolejny musimy prosić o pomoc. Może kiedyś bym się wstydził, bym miał opory, ale teraz jestem ojcem chorego dziecka. Muszę schować dumę do kieszeni, muszę być silny za nas obu. Mój syn to całe moje życie. Staram się, jak mogę, jednak codzienność jest ciężka. Chciałbym zapewnić Arturkowi wszystko, co najlepsze, jednak barierą są pieniądze. Jesteśmy zgraną drużyną, która prosi o pomoc. Celem tej zbiórki jest zapewnienie Arturkowi rehabilitacji oraz sprzętu do nauki chodzenia. Za każde wsparcie z całego serca dziękuję w imieniu swoim i synka! ➡️ onet.pl – Artur nie widzi i nie chodzi. "Żona odeszła ze zdrową córką"

114 642,00 zł ( 53.88% )
Still needed: 98 125,00 zł