Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcel Adamski
Marcel Adamski , 21 months old

Każdy oddech to wysiłek dla Marcelka! Pomóż, opóźnić objawy jego choroby!

To, co miało być najszczęśliwszym momentem w naszym życiu, nagle stało się koszmarem. Marcel przyszedł na świat zdrowy, a przynajmniej tak myślałam do momentu otrzymania wyników badań i telefonu lekarza...  Kazano mi natychmiast pojechać z synkiem do szpitala, gdzie Marcel przeszedł szereg badań. W ciągu zaledwie kilku dni moje dziecko musiało przejść pobieranie płynu z rdzenia kręgowego, tomografię głowy, USG brzucha, badania morfologii i wiele innych. Moje serce pękało, gdy patrzyłam na niego w szpitalnym łóżku. Wtedy usłyszałam diagnozę, która wzbudziła we mnie ogromny niepokój o przyszłość Marcela – wrodzona toksoplazmoza. Jak to możliwe? Wydawało mi się, że synek był zdrowy, miał takie wesołe oczka... Nie miałam żadnych podejrzeń, że może być chory. Wcześniej nie występowały praktycznie żadne objawy, które mogłyby nas ostrzec. Ale toksoplazmoza uderza podstępnie. Teraz mój synek ma ogromne problemy z oddychaniem – nocami budzi się, zmęczony i wyczerpany. Każdy oddech jest dla niego bardzo wymagający. Boję się, że może dojść do bezdechu, w efekcie czego zacznie się dusić… 17 września czeka nas kolejna wizyta w szpitalu, gdzie lekarze będą przeprowadzać badanie na jego płucach. Marcel potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego – maski tlenowej, która pomoże mu spokojnie oddychać w nocy. Codziennie moje dziecko przyjmuje też leki, które opóźniają rozwój choroby. Bez nich stan Marcelka mógłby się gwałtownie pogorszyć. Gdyby syn ich nie przyjmował, mogłyby pojawić się problemy z poruszaniem i pogorszeniem wzroku. Marcelek to pełen miłości, życzliwy chłopiec, który lubi bawić się z rodzeństwem, tuli swoje ulubione misie i każdego dnia dzielnie walczy o oddech. Każdy jego uśmiech jest dla mnie promykiem nadziei, że uda się opóźnić rozwój choroby. Aby mogło to stać się możliwe, potrzebny jest sprzęt medyczny, rehabilitacja oraz specjalistyczne leczenie. Niestety wiąże się to z dużymi kosztami, których sama nie jestem w stanie udźwignąć. Dlatego proszę Was o wsparcie! Każda okazana nam pomoc to nadzieja, że mój syn będzie mógł oddychać bez towarzyszącego cierpienia. Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o zdrowie synka! Mama Marcelka

1 300 zł
Ignaś Janaszczyk
Ignaś Janaszczyk , 5 years old

Każdy dzień to walka o lepszą przyszłość Ignasia! Pomóż mu rozwinąć skrzydła!

Ignaś urodził się jako zdrowy chłopiec. Cieszyłam się każdym dniem spędzonym z synkiem! Niestety, radosne chwile szybko zamieniły się w walkę o rozwój mojego dziecka. Boli mnie, że nie może w pełni cieszyć się swoim dzieciństwem… Gdy Ignacy nauczył się raczkować, zaczęłam dostrzegać drobne, niepokojące sygnały w jego zachowaniu. Bawił się inaczej niż jego rówieśnicy – układał wszystkie zabawki kolorami w równych liniach. Panie w żłobku także zauważyły, że mój synek wyróżnia się na tle innych dzieci. Nie było czasu do stracenia – od razu zaczęłam szukać pomocy u specjalistów! Po wielu badaniach i licznych wizytach u lekarzy, gdy Ignaś miał dwa lata, w końcu usłyszałam diagnozę – autyzm dziecięcy! Nie mogłam w to uwierzyć! Wiedziałam, że czeka nas dużo pracy, by mógł prawidłowo się rozwijać… A przecież nie tak miało wyglądać jego dzieciństwo! Od tamtego czasu każdy dzień to walka o rozwój synka. Wszystkie nowo zdobyte umiejętności są ogromnymi sukcesami i dają nadzieję na lepsze jutro. Odpowiednio dobrane terapie są jedyną szansą na samodzielną przyszłość mojego dziecka! Ignaś pozostaje pod opieką wielu specjalistów, między innymi psychologa, logopedy, fizjoterapeuty czy okulisty. Musi też często uczestniczyć w zajęciach, dzięki którym rozwija się i podtrzymuje nabyte umiejętności. Cały czas kontroluję jego stan zdrowia, by zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje! Regularne wizyty u specjalistów oraz leczenie są niezbędne, by Ignaś mógł prawidłowo się rozwijać. Niestety, generują też ogromne koszty. Myśl, że pieniądze mogą być przeszkodą dla lepszej przyszłości synka, rozdziera moje serce… Proszę, pomóż nam w tej trudnej walce! Anna, mama Ignasia

13 055 zł
Emilia Gmyrek
Urgent!
3:25:46  left
Emilia Gmyrek , 6 months old

Walczymy o serduszko Emilki! Potrzebna pomoc!

Tak bardzo czekaliśmy na naszą córeczkę… Początkowo ciąża przebiegała prawidłowo. Badanie beta HCG wyszło pozytywne, byliśmy wniebowzięci. Nasze szczęście nie trwało jednak długo. Niestety, połówkowe badania prenatalne wykazało nieprawidłowości… Gdy pojawiło się podejrzenie zespołu lewego niedorozwoju serca (HLHS) od razu dostaliśmy wytyczne, co mamy zrobić, jakie badania wykonać, gdzie się kierować. Mieliśmy nadzieję, że to pomyłka, że serce naszego ukochanego dziecka jest zdrowe. Jednak kardiolog prenatalny potwierdził diagnozę. Zostaliśmy poinformowani, że poród musi odbyć się w szpitalu o 3 stopniu referencyjności. Byliśmy przerażeni… Spotkaliśmy się na konsultacje z kardiochirurgiem. Poinformował nas, że wada córeczki jest najcięższą z możliwych. U naszej Emilii zupełnie nie rozwinęła się lewa komora serca, a aorta jest mocno zwężona. Na chwilę obecną wiemy, że naszą córeczkę czekają 3 inwazyjne operacje. Jako rodzice nie jesteśmy w stanie opisać targających nas emocji. Ciężko nam normalnie funkcjonować, gdy nie wiemy, co dalej czeka nasze maleństwo.  Będziemy musieli zmierzyć się z widokiem córki po operacji, podłączonej pod respirator z otwartą klatką piersiową przez kilka dni. Żaden rodzic nie jest przygotowany na takie cierpienie własnego dziecka. Już dziś wiemy, że córka będzie potrzebowała leków kardiologicznych i specjalistycznego sprzętu, jak aparat do pomiaru krzepliwości krwi, czy pulsoksymetr. Koszty są ogromne, już teraz dojazdy do szpitala i specjalne mleko pochłaniają sporą część naszego budżetu. Mamy nadzieję, że niedługo w naszym życiu zaświeci słońce i będzie nam dane cieszyć się naszą wyjątkową córką. Zrobimy wszystko, żeby zawalczyć o jej przyszłość. Potrzebujemy jednak Waszego wsparcia. W takich momentach trudno wyrażać wdzięczność. Jednak chcemy, żebyście wiedzieli, że każdy gest jest dla nas na wagę złota. Rodzice

62 719 zł
Solomiia Pakolivecka
Urgent!
Solomiia Pakolivecka , 7 years old

HORROR returned! Don't let her die from cancer!

We thought we were going for another regular checkup. Meanwhile, on July 17, we received the worst news possible. It was a nightmare that happened for real. CANCER RECURRENCE. My daughter must fight for her life once again. The clinic in Barcelona sent us an expensive cost estimate. No reduction. The price to pay for Soloma's life is over 2.5 million zlotys! I am devastated and begging for help from whoever is reading my call for help...  My name is Oksana, and I am the mother of a 6-year-old Soloma, who was dying from cancer when we fled the war, which took our home and all we had. We entered the Barcelona clinic just in time for the treatment you, people with great hearts, donated to!  After a long, difficult battle with the disease, filled with pain, fear, and tears, we finally succeeded - the cancer was gone!  We came to live in Poland, where we started our new life. We thought the worst was over - the follow-up test results were perfect for 1.5 years. And then, everything changed. Neuroblastoma is called a child killer for a reason. The relapse is common and more aggressive - a child weakened by a previous long, strenuous treatment can barely take it. We have no idea how to deal with another cancer. We are completely devastated. MIBG, a nuclear scan test, showed two tumors above the collarbone and chest areas. Solomia, who is six years old, understood the diagnosis immediately and started crying uncontrollably. She kept saying that she wanted to go back home.  She tightly held my hand and wanted us to leave the hospital room - escape this nightmare. She cannot believe that cancer returned. So do we. We can see fear in her eyes again. The joy is gone.  We must start another fight to save our daughter's life. She already knows she must go through hell again.  Currently, we need at least 40.000 euro for surgery to remove the tumors. Next, there will be histopathology and a further treatment plan that involves chemotherapy, radiation therapy, immunochemotherapy, and immunotherapy. Their cost is enormous!  The surgery must be performed in a week! We don't have the required funds, though... The money from the previous fundraiser barely covered the first stage of treatment and follow-ups in Barcelona.  We used all our savings as well.  This fundraiser is our last resort, and the only solution for our girl.  Please, help us... When a price tag is put on a child's life, the parent has only two options - to pay or quit. How can I choose the latter - it would be a death sentence for Solomiia. Despite the heartless healthcare system, I need to give it a try and fight! We all do!  I am begging you...

1 618 200,00 zł ( 91.57% )
Still needed: 148 940,00 zł
Basia Michalczak
Basia Michalczak , 15 years old

Basia walczy z guzem mózgu❗️Pomóż jej wygrać nierówną walkę o życie!

26 stycznia 2022 roku całe nasze życie wywróciło się do góry nogami. Dla jednych dzieci był to zwykły dzień szkoły, dla innych - dzień beztroski, korzystania z uroków ferii zimowych. Dla mojego dziecka - Basi, która 19 maja skończy 13 lat, był to dzień dramatycznej diagnozy... Zaczęła się walka z potworem, który zaatakował jej główkę - guzem mózgu. Tego dnia mój świat - świat matki - po prostu się zawalił... Przyszło mi patrzeć, jak z mojej dorastającej córki uchodzi życie. Tego dnia zrozumiałam, że mogę ją stracić. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego proszę o pomoc! Basia do niedawna  była radosnym, pogodnym, skorym do pomocy dzieckiem… Miała plany, marzenia… Lubiła chodzić do szkoły, bawić się z koleżankami, uczestniczyć w zajęciach pozalekcyjnych... Zdobywać jak na ten wiek przystało pierwsze przyjaźnie… Dziś to wszystko minęło, jest oddział onkologii i walka o życie. Basia już w listopadzie miała niepokojące objawy: problemy z jedzeniem, chodzeniem, skarżyła się na ból głowy i złe samopoczucie. Czasem zdarzały się omdlenia. Nie miała siły chodzić do szkoły... Szła, ale z moją pomocą. Badania, które wykonałam, nie wskazywały na żadne problemy zdrowotne. Lekarze pierwszego kontaktu sugerowali kontakt z psychologiem, dając do zrozumienia, że może być to spowodowane traumą po śmierci mojego męża - jej ukochanego taty... Inni sugerowali, że stres Basi pogłębia pandemia. Nauczyciele i koleżanki z klasy pilnowali Basi by jadła, nie zostawała sama, byli dla niej wsparciem. W grudniu podczas nauczania zdalnego zauważyłam małą poprawę. Przeszło mi przez myśl, że może faktycznie jest to spowodowane stresem, strachem przed tym, co dzieje się wokół. Niestety po świętach Bożego Narodzenia wszystko wróciło... Ruszyna lawinę zła, którego nikt się nie spodziewał. Okazało się, że w główce Basi, w tylnej części czaszki, jest guz... Córka trafiła na neurologie dziecięcą w Szczecinie z ostrym wodogłowiem. Cel - leczenie operacyjne! W chwili przyjęcia do szpitala miała już niedowład lewej strony ciała zaburzenia ruchomości gałek ocznych, zez zbieżny oka lewego oraz osłabienie narządu psychoruchowego. Po usunięciu guza miałam jeszcze cień nadziei, że w powrocie do zdrowia Basi wystarczy sama rehabilitacja... Niestety 11 lutego okazał się kolejnym trudnym dniem, w którym zostałam pozbawiona jakichkolwiek złudzeń. Przyszedł wynik badania histopatologicznego, w którym zdiagnozowano u mojej córki Basi złośliwy nowotwór móżdżka. Po 10 dniach od operacji Basia została przewieziona do szpitala w Poznaniu. Trafiliśmy na oddział onkologii. Każda minuta to walka o zdrowie i życie... Dziś muszę walczyć o to, by moja córeczka mogła wyzdrowieć, cieszyć się każdym dniem, czerpać z niego to, co najlepsze... Teraz niezbędna jest rehabilitacja, dalsza diagnostyka, szukanie skutecznych, niestandardowych metod leczenia, które najczęściej nie są refundowane i wymagają znacznych środków finansowych. Chciałabym prosić ludzi dobrej woli, którym los mojego dziecka nie będzie obojętny, o datki na walkę o jej zdrowie, a przede wszystkim życie... Jej ukochany młodszy brat Mateusz, rodzina, przyjaciele, nauczyciele, koleżanki i koledzy czekają na jej powrót. Wszyscy chcemy, by była już znowu z nami w domu i w szkole, by mogła znowu uśmiechać się i cieszyć i każdą chwilą. Błagam o wsparcie! Za okazane serce i pomoc już teraz serdecznie  wszystkim dziękuje. Mama Honorata i brat Mateusz.  

170 079 zł
Marcin Bednarz
Marcin Bednarz , 40 years old

ALERT❗️Tragiczny wypadek prawie odebrał Marcinowi ŻYCIE❗️POMÓŻ❗️

To był zwykły dzień, niczym nieróżniący się od poprzednich. Nagle w domu rozbrzmiał dźwięk telefonu. Zadzwonili z pracy Marcina. Dostaliśmy informację, że zdarzył się straszny wypadek! Policja poinformowała nas, że Marcin został przetransportowany w stanie ciężkim do szpitala! Nasz świat się załamał! Dokładnie 15 lutego 2024 roku, Marcin uległ nieszczęśliwemu wypadkowi w pracy. Podczas prac wykonywanych jako magazynier, z wysokości około 3,5 metra, spadła na niego paleta z towarem o wadze około 800 kg! Śmierć zajrzała mu prosto w oczy!  Na szczęście na miejsce szybko dotarł zespół medyczny, który wprowadził Marcina w stan śpiączki farmakologicznej i przetransportował do szpitala. Trwał wyścig z czasem o jego życie – nie było chwili do stracenia!  Marcin podczas wypadku doznał licznych obrażeń, takich jak: złamanie miednicy, kości krzyżowej, obu kończyn dolnych, żeber, nosa i kości zatokowych. Gdy dotarliśmy do szpitala, lekarze poinformowali nas, że kluczowe są kolejne dwie doby. Byliśmy zdruzgotani, nie mogliśmy uwierzyć w to, co się dzieje! Z trudem dopuszczaliśmy do siebie myśl, że Marcin może nie przeżyć! Te 48 godzin dłużyło nam się w nieskończoność. Na szczęście stan Marcina się ustabilizował i wtedy lekarze zdecydowali o wybudzaniu go ze śpiączki farmakologicznej. Byliśmy pełni nadziei, że wszystko przebiegnie pomyślnie, jednak wtedy Marcin dostał silnych drgawek. Lekarze musieli zrezygnować z podjętych czynności i ponownie podać leki.  Konieczne było wykonanie dodatkowych badań, które wykazały, że Marcin ma również poważny rozlany uraz aksonalny mózgu! Druga próba wybudzania powiodła się. Niestety, przez uraz Marcin nie odzyskał świadomości. Dzisiaj Marcin potrzebuje jak najlepszej i najszybszej rehabilitacji, która pomoże mu odzyskać świadomość i sprawność! Specjaliści dają szansę na powrót do stanu sprzed wypadku, jednak liczy się czas.  Marcin obecnie przebywa w ośrodku, w którym już odnosi maleńkie sukcesy. Zaczął reagować na polecenia rehabilitantów, wodzić wzrokiem i podnosić niesparaliżowane przez wypadek części ciała. Niestety rehabilitacja i  pobyt w ośrodku nie są refundowany i kosztują majątek. Nie jesteśmy w stanie sami pokryć tych kosztów! Dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Marcin mógł nie przeżyć, jednak los podarował mu szansę, której nie możemy zmarnować! Bez Waszego wsparcia nie damy rady, dlatego błagamy wszystkich ludzi dobrych serc – zjednoczcie się z nami w walce o powrót do zdrowia Marcina! Rodzina  ➡️ Licytacje dla Marcina

123 747,00 zł ( 77.54% )
Still needed: 35 828,00 zł
Kasia Małek
Urgent!
Kasia Małek , 58 years old

Mamy 2 tygodnie

Mam na imię Kasia, mam 57 lat, jestem córką, mamą, babcią i błagam Was o pomoc. Teraz gdy moje życie wisi na włosku, nic innego nie ma znaczenia... Muszę pokonać chorobę dla moich bliskich, dla siebie... Zaledwie kilka lat temu w czasie pandemii zmarł mój mąż. Nie wyobrażam sobie, bym to teraz ja musiała opuścić moją rodzinę...  Mój koszmar zaczął się kilka tygodni temu. 9 lutego, gdy wracałam do domu od sąsiadów. Nagle poczułam paraliż i jednocześnie okropny ból prawej części ciała. Moja prawa ręka sama zaczęła się wyginać, noga sztywniała. Sąsiedzi natychmiast zadzwonili po pogotowie, które przetransportowało mnie do szpitala z podejrzeniem udaru. Niestety po wstępnej diagnozie okazało się, że to nie był udar, a atak padaczki wtórnej spowodowanej guzem w głowie! Trafiłam do Narodowego Instytutu Onkologicznego w Warszawie. Na miejscu przeprowadzono zabieg kraniotomii w celu pobrania wycinków do badania histopatologicznego. Wyniki biopsji nie pozostawiły żadnych złudzeń – w mojej głowie tkwi glejak wielopostaciowy. Najbardziej agresywny i niebezpieczny nowotwór mózgu. Zdaniem lekarzy z powodu umiejscowienia 3 ognisk guzów na pograniczu płatów czołowego i ciemieniowego – nieoperacyjny. Dzięki determinacji moich najbliższych udało się znaleźć doktora Libionkę, który operuje prywatnie w szpitalu w Kluczborku. Doktor jako jedyny zdecydował się podjąć operacji, ocalić moje życie... Operacja jest moją jedyną nadzieją! Niestety trzeba działać szybko, ponieważ guz rośnie każdego dnia, uciska mózg i powoduje ataki padaczki. Zabieg jest bardzo kosztowny, ale bez niego nie mam żadnych szans... Niestety nie mam takich pieniędzy, by opłacić zabieg. Dodatkowo będę potrzebowała środków na dalsze leczenie onkologiczne, leki, badania, suplementację, rehabilitacje. Guz znajduje się w ośrodku odpowiedzialnym za ruch. Mam kłopoty z poruszaniem prawą ręką i nogą. Po operacji ruchomość może czasowo być jeszcze słabsza. Każdy, kto mnie poznał, wie, jak bardzo kocham życie. Zamierzam walczyć o każdy dzień dla siebie, mojej mamy, jedynej córki, która kilka lat temu straciła tatę i wnuczki, która ma dopiero 5 lat. Wszystkie mnie bardzo potrzebują... Bardzo proszę o wsparcie naszej rodziny w tym trudnym momencie naszego życia. Za każdą dobrą myśl, słowo i pomoc już teraz serdecznie dziękujemy! Kasia ➡️ Wspieraj Kasię poprzez licytacje na Facebooku – Kiermasz dla Kasi Małek

99 595,00 zł ( 46.8% )
Still needed: 113 171,00 zł
Kyrylo Kulakov
Urgent!
Kyrylo Kulakov , 1 month old

Słabszy bliźniak nie przeżył... Drugi przyszedł na świat jako wcześniak❗️BŁAGAM o pomoc❗️

Podczas ciąży wykryto zespół przetoczenia między bliźniętami. Jedno z bliźniąt zabierało drugiemu całą dopływającą krew i wody płodowe. Mimo operacji, jednego bliźniaka nie udało się uratować. Teraz w moim brzuchu jest jedno martwe dziecko, a drugie żywe. Jak mam żyć z taką tragedią? Muszę donosić bliźniaczą ciążę, żeby uratować synka, który żyje. Kiedy nasz kraj pochłonęła wojna, myślałam, że już nigdy nie spotka nas nic dobrego. Mimo to zdecydowaliśmy się na wyprowadzkę z Mariupola i staraliśmy się ułożyć życie na nowo. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy z mężem przeszczęśliwi! Szczęście było podwójne, bo miałam urodzić bliźniaki.  Ciąże bliźniacze nigdy nie są proste, jednak do niedawna wszystko przebiegało pomyślnie.  Miałam poczucie, że jestem pod wykwalifikowaną opieką – o wszystko dbali lekarze bardzo dobrego kijowskiego szpitala. Szykowaliśmy dla maluszków wyprawkę – dwa śpioszki, dwie malutkie czapeczki, takie same misie i grzechotki. Teraz już wiemy, że jedna część nigdy nie zostanie użyta.  W zeszły poniedziałek okazało się, że ciąży towarzyszy TTTS — zespół przetoczenia między bliźniętami. Lekarze wyjaśnili, że jeden bliźniak podbiera wszystko, co potrzebne do rozwoju drugiemu bliźniakowi. Życie naszych dzieci było w ogromnym niebezpieczeństwie. Do słabszego maluszka prawie nie dopływała już krew i brakowało wód płodowych. Drugi bliźniak miał z kolei za dużo krwi i za dużo wód. Ta informacja po prostu nas zdruzgotała, ale okazało się, że to nie wszystko. Pępowiny dzieci były ułożone zbyt blisko – dzielił je zaledwie 1 cm, co bardzo komplikowało przyszłą operację. Razem z mężem pokładaliśmy nadzieję w lekarzach. Modliliśmy się o CUD.  Nasze nadzieje legły w gruzach – specjaliści w Ukrainie i w Polsce powiedzieli, że NIE PODEJMĄ SIĘ OPERACJI. Ryzyko jest zbyt duże! Natychmiast zaczęliśmy szukać pomocy za granicą – tylko jeden szpital w Barcelonie zgodził się mnie przyjąć! Specjaliści z kliniki ocenili, że stan ciąży jest na tyle krytyczny, że muszę lecieć na operację od razu,  inaczej będzie za późno! Szpital zgodził się przyjąć mnie bez żadnej zaliczki, pozwolili nam zapłacić później, gdy uzbieramy pieniądze. Liczyło się tylko dobro dzieci!  Uprzedzono nas, że jest tylko 2% szans, że słabsze dziecko przeżyje. Trzymaliśmy się tej nadziei z całych sił. Operacja odbyła się w piątek 19 kwietnia. Cieniutką igłą lekarze pozamykali naczynia krwionośne, którymi jeden bliźniak przekazywał drugiemu krew. Po operacji rokowania były dobre, wyniki badań też. Ale podczas badania USG nasz świat się zawalił – słabszy synek niestety nie przeżył. Zmarły bliźniak jest oddzielony od żywego, ale mimo to lekarze nie są w stanie go wyjąć. Muszę nosić moje martwe dziecko w brzuchu do samego końca ciąży, by uratować drugiego synka! Nie mogę uwierzyć, że taka tragedia może spotkać rodziców, którzy pragnęli jedynie dobra swoich dzieci. Dopiero rozpoczął się 19. tydzień… Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie tylko nadzieja, że drugi chłopczyk przeżył i że uda się sprowadzić go na świat. Lekarze zabraniają mi niemal wszystkiego, nawet chodzenia po schodach i stania dłużej niż parę minut. Mogę jedynie leżeć. Straciłam już jedno dziecko. Nie chcę stracić drugiego. A tu przychodzą środki finansowe Może to nieduża kwota, ale dla ludzi, którzy 2 lata temu stracili wszystko i musieli zaczynać od nowa, to kwota nie do zdobycia. Nie było nawet czasu się przygotować… A musimy działać. Teraz. Już. Błagam o pomoc, o każdą wpłatę! Liliia Informacje z dnia 13.08.2024 r.:  5 sierpnia na świat przyszedł mój ukochany syn. Jestem Wam bardzo wdzięczna za wszelką pomoc! Wygraliśmy walkę o życie, lecz przed nami ta o zdrowie, dlatego nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. O naszej dalszej sytuacji będę informować Was w aktualizacjach. ➡️ Licytacje dla Lilii - pomóżmy dziecku przyjść na Świat!

79 375,00 zł ( 15.14% )
Still needed: 444 576,00 zł
Olga Sobutka
Olga Sobutka , 21 months old

Wcześniactwo, dodatkowy chromosom i wada serduszka – pomóż Olgusi!

Już kilka miesięcy przed porodem wiedzieliśmy, że córka urodzi się z Zespołem Downa. Nasza córeczka jest obdarzona dodatkowym chromosomem. Jednak to nie koniec długiej listy obciążeń, z którymi musi się zmierzyć. Olga urodziła się o ponad dwa miesiące za wcześnie! Był to bardzo trudny poród, a nasza kruszynka przyszła na świat w ciężkim stanie. Ważyła zaledwie 1300 gramów.   Lekarze zaraz po porodzie zauważyli u Olgi zniekształcenia twarzy typowe dla zespołu Downa. Przypuszczenia zostały potwierdzone przez badania. Nasza córeczka jest obdarzona dodatkowym chromosomem. Jednak to nie koniec długiej listy obciążeń, z którymi musimy się zmierzyć. Maleńka ma wadę serduszka, zespół zaburzeń oddychania, który może być związany z zamartwicą urodzeniową, w której przyszła Olga na świat. Brakowało jej tlenu i od razu musiała być intubowana. W pierwszych dniach życia była również karmiona pozajelitowo. Naszej uwagi wymagają też oczka. W szpitalu spędziliśmy bardzo dużo czasu. Nie zostałyśmy wypuszczone do domu jak inne mamy z noworodkami po zaledwie kilku dniach. Dopiero po 2,5 miesiąca opuściłyśmy oddział neonatologii. Chcemy, aby córeczka rozwijała się jak najlepiej, dlatego musi być pod stałą opieką neonatologa, rehabilitantów, neurologopedy, logopedy, kardiologa, kulisty, neurologa. Przed Olgusią wiele pracy, wysiłku i ćwiczeń.   Częściowo będziemy mogli korzystać z poradni w ramach NFZ, ale wiemy, że oferowane wsparcie będzie za małe, aby córka mogła rozwijać się jak najlepiej. Każda wpłata zwiększa szanse Olgi na samodzielność i życie w zdrowiu. Z góry dziękujemy za wszystko! Rodzice

45 199 zł