Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Igor Madej
Urgent!
Igor Madej , 14 years old

Either surgery or lung removal! 14-year-old Igor's fighting for health! Help! 

Our son had to fight for his health long before he could even walk or speak. He was diagnosed with Tetralogy of Fallot, a complex heart defect, right after he was born. Since the latest examination results showed left pulmonary artery stenosis, he's at risk of having a pneumonectomy! The only chance to save the lung is a complex and expensive surgery in the USA. We are asking for support for our brave son!  Igor was born on January 3, 2010.  Our seemingly strong and healthy baby was diagnosed with a heart defect called tetralogy of Fallot several hours after birth, and he required several surgeries! Our joy quickly turned into fear for his life. This news made us weak at the knees! We couldn't believe it, especially when none of the prenatal test results had shown abnormalities. We had no other choice but to start a battle for his health and life. When he was only four days old, he underwent his first cardiac surgery.  He was so tiny and innocent! Sadly, the procedure failed, and on January 24, another one took place. This time, Igor suffered acute respiratory failure. The doctors fought for his life over the next three weeks. Two months after his birth, we were happy to finally take our baby boy home, although we knew the battle for his health hadn't finished. On December 30, 2010, we returned to the hospital for another surgery, which, despite complications, was successful, and allowed Igor to continue to achieve further developmental milestones.  On the third anniversary of the first procedure, Igor underwent a long-awaited congenital heart defect surgery. Although we were anxious, we knew the surgery was necessary. Thankfully, it turned out to be successful, too! In June 2013, Igor had a balloon pulmonary angioplasty of the left pulmonary artery, after which we could finally focus on improving his physical abilities.  After three peaceful years, in 2016, we found out that Igor's left pulmonary artery was still narrowed, and another surgery was required. Also, his left leg was underdeveloped due to a blocked artery! Our son had to undergo another procedure. He was only six years old and had already gone through so much!   In November 2021, a pulmonary valve replacement and left pulmonary artery plasty took place. Unfortunately, a bronchus injury that occurred during the surgery resulted in impaired respiratory function and two cases of pneumonia.  The worst news came at the end of last year, though. The doctors told us that Igor suffered from a total occlusion of the left pulmonary artery! A pulmonary artery collateral circulation now provides an alternative route for blood flow for the blocked pulmonary artery. However, if we don't take further action, Igor's lung will be removed!  Igor's condition is life-threatening. During his last hospital stay, he developed a dangerous, acute pneumonia. Moreover, the latest test results showed a right pulmonary artery stenosis!  The only solution for Igor's full recovery is a non-refundable, expensive cardiac surgery - Pulmonary Artery Reconstruction - at Stanford Clinic in the United States. Although it costs over 7 million zlotys, it is a life-saving operation for Igor!  We will never be able to collect such an enormous amount ourselves! We must ask you for donations! We want our son to live like an average 14-year-old boy - without the need to see doctors all the time, spend time in the hospital, or restrictions resulting from his disease. We don't want his future to be a question mark.  We believe that we can raise the funds together!  Monika & Darek, the parents

262 770,00 zł ( 3.51% )
Still needed: 7 208 507,00 zł
Marta Ostachowska
Marta Ostachowska , 17 years old

Scoliosis causes terrible pain! The only solution is surgery abroad! Help!

We feel blessed to be parents to such a wonderful young woman. From the moment we took her in our arms for the first time, we wanted her to be happy and healthy. That didn't happen, though. She's been suffering from scoliosis, that's ruining her health.  Her extensive list of hobbies and interests, including gymnastics, singing, dancing, and swimming, proves she is ambitious. She wants to live her life to the fullest despite her disease – third-degree scoliosis, which is progressing and taking away everything she loves. Every day, Marta suffers from acute back pain, and the scoliosis brace no longer helps ease the pain. Intense physical therapy has also failed to reverse the abnormal curvature. The scoliosis has progressed. Over time, it can cause pressure on internal organs. Wearing the corset has affected Marta's digestion and breathing. When pain attacks her, she's on her own. It's heartbreaking to see her go through this! The only solution for her is surgery!  Despite her condition, Marta is always eager to help others. During rehabilitation, she motivates small patients to exercise to fight the disease, encourages them to wear the corset, and gives them hope for recovery. Marta is sensitive, ready to help others, and dedicated. Ever since we can remember, Marta always tried to help those in need. She often took the time to listen to their problems, trying to find the right solution or resolve a conflict. She always takes part in school initiatives.   All the Polish specialists we met recommended a spinal fusion procedure. However, its side effects include loss of spinal flexibility and mobility limitations. We cannot let that happen - Marta would have to say goodbye to sports activities!  After many years of searching for another treatment option, we found a clinic in Milan, Italy, where Marta can undergo surgery (a non-fusion option) that guarantees quick and complete recovery and allows a full degree of motion. Unfortunately, it's expensive!  We will be grateful for supporting our daughter on her road to recovery! Marta is about to become an adult. Scoliosis cannot stand in the way of her dreams and plans! Please donate! The parents

89 080,00 zł ( 19.35% )
Still needed: 371 185,00 zł
Franciszek i Ewa Oczkowscy
5 days left
Franciszek i Ewa Oczkowscy , 19 years old

Heroiczna walka o życie dzieci! Ta historia brzmi jak koszmar...

Prosimy, pomóżcie odwrócić straszny los… Ewie zagrażają konsekwencje przebytej sepsy, Franka atakuje guz mózgu. Nasze pozostałe przy życiu dzieci potrzebują pilnej konsultacji, dalszego leczenia i rehabilitacji! Nasze dzieci kochamy ponad wszystko, wspierając je, jak tylko możemy i walcząc od ponad trzydziestu lat o poprawę ich zdrowia… Ta walka jest nierówna, naznaczona chwilami zwątpienia i poczuciem ogromnej bezradności. Ostatnio jest też wielka rozpacz, bo w sierpniu w ubiegłym roku umarł nasz najmłodszy synek Jaś… Nie da się opisać, co czujemy. Nie da się policzyć morza wylanych łez. Wiemy już, dlaczego umarł nasz czternastoletni Jaś. Wiemy, dlaczego od urodzenia był tak ciężko chory. Powodem nie była wcale wada genetyczna, z którą się urodził, czyli galaktozemia, jak nam wmawiano, tylko dwie przebyte sepsy… Pierwsza sepsa została spowodowana zakażeniem w chwili urodzenia, kiedy to przez otwarty pępek przy cesarskim cięciu, do maleńkiego organizmu naszego syneczka wdarł się pseudomononas. To właśnie ta niebezpieczna, szpitalna bakteria, namnażając się błyskawicznie, uszkodziła mózg i układ nerwowy Jasia. Dlatego nasz chłopiec nie mówił, nie chodził, nie siedział, nie jadł samodzielnie, cierpiał na napady padaczkowe. Pseudomononas – to wszystko przez niego… To była przyczyna dzieciństwa naznaczonego strasznym cierpieniem… Kolejna sepsa, którą Jaś przebył w 2013 roku była następstwem pierwszej. Agresywna pałeczka ropy błękitnej kolejny raz rozrosła się w wielką kolonię, tym razem czyniąc spustoszenie w płucach i układzie oddechowym. Jaś już nigdy po tym nie mógł oddychać samodzielnie i żyć bez respiratora. Byliśmy przerażeni… Nasz synek gasł w oczach. Nie wytrzymując walki z czasem, nie tolerując trzykrotnie źle dobieranych antybiotyków, chorowały też inne narządy w organizmie małego chłopca. Gdy wdarło się zapalenie wsierdzia, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to właśnie ono będzie przyczyną śmierci naszego syna. Jasiowi podano kilka antybiotyków, zapewniając nas, że stan się ustabilizował. Dziś wiemy, że nie była to prawda. Pozapalne uszkodzenie serca stało się przyczyną śmierci – wykazała to sekcja, która odkryła blizny na sercu oraz aż do 4,5 cm poszerzoną tętnicę nad zastawkami. A galaktozemia? No cóż, nie miała z tym nic wspólnego… Podejrzewaliśmy taki stan rzeczy. Oboje z Tomkiem czytaliśmy przecież o galaktozemii wszystkie możliwe publikacje, jakie były dostępne w Polsce i za granicą. Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym z lekarzami. Niestety nikt nie chciał nam wyjaśnić, co jest przyczyną ciężkiego stanu klinicznego naszego dziecka. Im mocniej domagaliśmy się wiedzy, tym gorzej byliśmy traktowani. Kiedyś odesłano nas nawet na konsultację do szpitalnego psychologa, który miał czelność zapytać nas, po co właściwie chcemy wiedzieć, co dolega naszemu synowi… Szok i niedowierzanie. Choć podjęcie decyzji o przeprowadzeniu sekcji zwłok Jasia było dla nas bardzo trudne, postanowiliśmy zrobić to, po to, żeby nareszcie dowiedzieć się prawdy. Szkoda, że poznaliśmy ją dopiero po śmierci Jasia. Być może, gdybyśmy wcześniej znali przyczynę dolegliwości synka, udałoby się go uratować? To pytanie zostanie z nami już na zawsze. Teraz, kiedy już o wszystkim wiemy, musimy koniecznie pomóc Ewie, naszej jedynej córce, która również jako noworodek przechodziła sepsę. To było trzydzieści lat temu. Czy jesteście w stanie sobie wyobrazić, że jej stan przez dwa tygodnie utrzymywano przed nami w tajemnicy? My, jako młodzi, niedoświadczeni rodzice łatwo dawaliśmy się zwodzić. Nadszedł jednak moment krytyczny, gdy na ciele naszej córeczki pojawiły się wybroczyny. Już nie dało się ukryć, że z dzieckiem jest bardzo źle, że właściwie umiera… W desperacji zażądaliśmy wtedy przetransportowania jej do Centrum Zdrowia Dziecka. Udało się, dzięki temu życie Ewy zostało uratowane, co oczywiście nie oznacza, że skończyły się kłopoty. Żmudne, wieloletnie leczenie i rehabilitacja stało się naszą codziennością. Ewa do dziś mierzy się z różnymi powikłaniami neurologicznymi, ma trudności z mówieniem, drżą jej ręce, w szybkim tempie obniża się mineralizacja kości. Od kilku lat miewa też incydenty tachykardii serca. Leczyliśmy je dotąd u kardiologa w prosty, objawowy sposób. Teraz, mając wiedzę o przyczynie śmierci Jasia, jesteśmy bardzo przestraszeni. Jako doświadczeni rodzice wiemy, że Ewa funkcjonuje gorzej niż inni chorzy na galaktozemię. Dotąd trzymaliśmy się wersji, że to późna diagnoza o wadzie genetycznej jest przyczyna jej kłopotów zdrowotnych, ale teraz nie jesteśmy tego już tacy pewni. A jeśli sepsa uszkodziła także jej serce? Ewa potrzebuje natychmiastowych konsultacji. Ewa chce żyć. Choroba odebrała jej dzieciństwo i młodość. Nie chcemy, by odebrała jej życie… Jest jeszcze nasz Franek – nasz środkowy syn, u którego wykryto guza na podwzgórzu mózgu, przylegającego od tyłu na skrzyżowaniu nerwów wzrokowych… Jest to bardzo niebezpieczne, zagraża możliwości widzenia. Lekarze w Polsce nie chcą Franka operować, gdyż miejsce, w którym guz się umościł, odpowiada za równowagę całego organizmu i jest zaangażowane w wiele procesów neuropsychologicznych. Nasz synek prowadzi więc życie na bombie zegarowej, co jest dla niego i dla nas wszystkich bardzo trudne. Franek już dorasta, ma 17 lat, całe życie przed sobą. Zaczyna jednak coraz lepiej zdawać sobie sprawę z tego w jak ryzykownym położeniu się znajduje, szczególnie, że cierpi też na cukrzycę typu pierwszego, a do tego urodził się bez prawego przedramienia… To wszystko jest dla Franka bardzo trudne. O ile w sposób łatwy mówi o swoim życiu z cukrzycą i funkcjonowaniu bez ręki, dając innym siłę, inspirację i motywację do życia, tak temat guza ucina i wypiera... Tego po prostu jest za wiele. Jak można unieść te wszystkie zagrożenia? Boimy się. Choć bardzo chcielibyśmy już odpocząć, wiemy, że musimy kolejny raz stanąć do walki! Rozwiązań szukaliśmy długo, rozmawialiśmy z rodzicami dzieci o podobnych schorzeniach, całymi nocami przerzucając strony internetowe, poszukując informacji. Znaleźliśmy. Niemieccy lekarze z Tubingen University Hospital, specjalizujący się w leczeniu guzów podwzgórza mózgu, zgodzili się skonsultować Franka. Ewa też znajdzie tam dla siebie odpowiednie leczenie. Pojawiła się nadzieja. Miejsce mamy już zaklepane, cegiełka została wpłacona. Teraz musimy tylko zebrać pieniądze, żeby móc tam pojechać i… wygrać życie dla naszych dzieci. Musimy działać szybko. Liczy się każdy dzień. Pomóżcie nam, proszę, póki dla Ewy i Franka wciąż nie jest jeszcze za późno… Może dzięki Wam będziemy mogli dopisać do naszej trudnej rodzinnej historii, najlepsze z możliwych zakończenie? Może nasze dzieci, dzięki Waszej pomocy, będą żyły długo i szczęśliwie? Rodzice

481 202,00 zł ( 84.57% )
Still needed: 87 776,00 zł
Milena Dereberya
Urgent!
Milena Dereberya , 13 years old

Mówili, że za 3 dni UMRZE❗️ RAK zabiera życie Milenki - samotna matka błaga o ratunek!

KRYTYCZNIE PILNE! Milenka walczy o życie! Za nią czteroletnia, wyczerpująca walka z nowotworem; dni upływające pod znakiem rozpaczy, bólu i ciągłego zmęczenia. Ostatnie miesiące to po prostu przeprawa przez piekło... Milenka bardzo boi się śmierci. Dziewczynka i jej mama, która wychowuje ją samotnie, błagają Cię o pomoc, by uratować małe życie! Mama Milenki: Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj... Lekarz nie owijał w bawełnę — powiedział, że moja córeczka za 3 dni umrze. Spadałam w przepaść, świat zniknął, przesłoniły go łzy... Nic nie widziałam, nie słyszałam. Padłam na kolana i tak już zostałam. Na kolanach na oddziale intensywnej terapii modliłam się do Boga o szansę na życie dla mojego dziecka! Milenka nigdy na nic nie chorowała... Była taką spokojną, grzeczną, skromną dziewczynką. Zawsze się dobrze uczyła — nigdy nie było mnie stać na korepetytorów, sama wychowuję córkę i 17-letniego syna, a ona sama, bez pomocy, dostała się do bardzo dobrej szkoły i dostawała najlepsze oceny. Kochała rysować, była bardzo aktywnym dzieckiem, zawsze miała wielu przyjaciół i cały czas się uśmiechała... Nie sądziłam, że jej uśmiech zastąpi grymas bólu... W marcu 2019 roku Milenka zaczęła skarżyć się, że bolą ją plecy. Bardzo długo lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Początkowo zakładano, że to choroba woreczka żółciowego. Diagnoza była niestety mylna i Milenka przeszła 2 miesiące nieudanego leczenia. Dopiero kiedy już prawie nie mogła wstać z łóżka, USG wykazało, że całe płuca są zalane płynem. W klatce piersiowej znaleziono ogromny guz. Nawet serce przemieściło się w prawo... Okazało się, że to nowotwór, neuroblastoma w IV stopniu zaawansowania! Wtedy padły te słowa, że Milenka nie przeżyje 3 dni... Chemioterapia rozpoczęła się niemal natychmiast. Nagle oddział onkologii, zapach szpitala, strachu i chemii... Milena poczuła się trochę lepiej, ale lekarze i tak byli kategoryczni —  powiedzieli, że rak jest tak zaawansowany, że córka nie przeżyje nawet roku... Modliłam się o cud... Niewiele pamiętam z tego okresu, tylko czas odmierzany kolejnymi kroplówkami z chemią, obchodami, rozmowami z lekarzem. Córeczka przeszła operację, niestety guza nie udało się całkowicie usunąć. Sprzedałam wszystko, co miałam, nie mamy już mieszkania, nie mamy samochodu... Zabrałam córeczkę do szpitala dziecięcego w Barcelonie, gdzie od lat leczy się dzieci z najcięższymi przypadkami neuroblastomy. Aby ratować życie Milenki, wywróciłam do góry życie syna i własne... Po wielu miesiącach koszmaru nastąpiła wymodlona przez nas remisja. Przez 9 miesięcy byliśmy w domu. Wszystko cieszyło jeszcze bardziej - kawa w fotelu, poranek we własnym łóżku, powrót córki ze szkoły. Niestety w kwietniu 2022 r. nastąpił nawrót – guz ponownie zaczął rosnąć, osiągnął rozmiary aż 10 centymetrów! Chirurdzy musieli rozciąć klatkę piersiową... Przez 5 długich godzin hiszpański zespół kardiochirurgów operował Milenkę; udało im się całkowicie usunąć guz. Lekarze tchnęli życie w Milę, kiedy nie było już na to szans... Niestety sytuacja nadal jest krytyczna. Córka jest w bardzo ciężkim stanie, dostaje immunoterapię połączoną z chemioterapią... Nie jest to leczenie refundowane, a od stycznia jego cena bardzo wzrosła. Jak zobaczyłam nowy kosztorys, niemal straciłam przytomność... Innego ratunku dla Milenki jednak nie ma! Milenka: Moje koleżanki ze szkoły zapytały mnie, jak to jest, mieć raka... Ja czuję się, jakby moje ciało było codziennie torturowane. Cierpienie to nieodłączna część choroby. Po czasie można się do niego przyzwyczaić... Po prostu boli Cię cały czas. Do leczenia znów włączono chemię, a przez ostatni rok mogłam już zobaczyć, jak wygląda życie, kiedy nie musisz co chwilę wymiotować. Po chemii nie mogę wstać z łóżka, nic nie jem, nie mam siły.  Czasem się zastanawiam, jak jest w niebie. Nie pytam jednak o to mamy, bo kiedy raz to zrobiłam, rozpłakała się. Najbardziej boję się, że to już... Że nigdy nie wrócę do domu, że też umrę i nie czeka mnie już nic więcej. Mama Milenki: Od 2021 roku żyjemy z dala od domu. Nie stać nas na to, żeby czasami tam przelatywać. Dostaję zasiłek na chore dziecko — z tych środków kupujemy jedzenie. Serce mi się kroi, bo mój syn jest daleko, ze względu na szkołę jest z moją mamą w domu. Żyją z jej emerytury. Jakkolwiek ciężko by było, nie mamy wyjścia. Milena już tyle zniosła... Przez ostatnie 4,5 roku praktycznie nie wychodzimy ze szpitali. Od czasu wznowy, kiedy rak powrócił i stał się jeszcze bardziej agresywny, wydaje się, że codziennie wchodzi na ring, aby odzyskać prawo do życia... Mama Milenki: Na dalsze leczenie nie mamy już pieniędzy. Tyle lat walki uczyniło nas żebrakami. Rachunek za życie jest ogromny... To jednak nasza ostatnia nadzieja. Błagam Cię o wsparcie mojej córeczki. Proszę, nie odmawiaj nam pomocy! Uratuj moją córeczkę! ➡️ Życie Milenki możesz też uratować przez udział w licytacjach - GRUPA: URATUJ ŻYCIE MILENKI - klik!

5 129 635,00 zł ( 93.42% )
Still needed: 361 076,00 zł
Szymon Zelent
Urgent!
Szymon Zelent , 2 years old

Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW❗️Pomóż, każda złotówka ma znaczenie...

Diagnoza spadła na nas nagle – zupełnie niespodziewanie. Zburzyła nasze dotychczasowe życie, w które wkradło się mnóstwo strachu, łez i rozpaczy... Walczymy o naszego synka, który cierpi na śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a. Nie możemy pogodzić się z tym wyrokiem! Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW! Błagamy o pomoc… Szymonek urodził się w 2022 roku. Rozwijał się prawidłowo i był radosnym i zdrowym dzieckiem. Nic nie wskazywało, że chwilę później nasza szczęśliwa codzienność legnie w gruzach i zastąpi ją dramatyczna walka o życie synka... W czerwcu tego roku trafiliśmy do szpitala, ponieważ Szymek źle się poczuł. Miał biegunkę i wymiotował, dlatego podejrzewaliśmy wirusa lub grypę żołądkową. Sytuacja okazała się jednak inna, o wiele gorsza! Wyniki badań nie podobały się lekarzom, dlatego skierowali nas do innego szpitala w celu pogłębienia diagnostyki. Tam usłyszeliśmy informację, która sprawiła, że nasz świat runął, rozsypał się na kawałki... U naszego małego chłopca stwierdzono śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a! Zrobiliśmy badania genetyczne, które tylko potwierdziły przypuszczenia lekarzy. Byliśmy załamani… Każdego dnia wylewamy morze łez, nie możemy pogodzić się z tym, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore! Ta choroba wyniszcza cały organizm! Zabija każdy mięsień, jeden po drugim… Nie możemy się jednak załamać, musimy walczyć o życie i funkcjonowanie naszego jedynego synka. Ratunkiem jest terapia genowa, której koszt zwala nas z nóg… To aż 15 MILIONÓW! Sami nigdy nie zdołamy uzbierać tak ogromnych pieniędzy. Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc… Po Szymonku jeszcze nie widać choroby – może chodzić, biegać, skakać, bawić się… Chcielibyśmy, żeby czas się zatrzymał, ale wiemy, że bez leczenia choroba będzie stale postępować, aż doprowadzi do najgorszego... Nie możemy na to pozwolić!! Bardzo prosimy o wsparcie. Tu chodzi o życie naszego ukochanego synka… Sami nie zdołamy go ocalić... Zrozpaczeni rodzice Licytacje - leczenie Szymona Ratujemy Szymonka! - nowytydzień Ratujmy życie małego Szymka! - supertydzieńchełmski

111 110,00 zł ( 0.69% )
Still needed: 15 846 337,00 zł
Natalia Skrobek
Natalia Skrobek , 38 years old

„Wasz dom się pali!" – ta tragiczna wiadomość przerwała urlop Natalii i Pawła!

Wyjazd na urlop powinien zaczynać się i kończyć przyjemnie. Niestety, w przypadku Natalii i Pawła tak się nie stało. Po wakacjach nie mieli dokąd wracać… Ich dom zajął się ogniem! Tragedia wydarzyła się pod koniec sierpnia. Podczas wyjazdu z przyjaciółmi Natalia i Paweł dostali telefon od swoich sąsiadów, którzy przekazali im wstrząsającą wiadomość. Ich dom w Kozłowej Górze stanął w płomieniach! Według późniejszych ustaleń straży, pożar rozpoczął się od zapłonu falownika paneli fotowoltaicznych i rozprzestrzenił na garaż, a później naruszył dom. Na szczęście na miejscu szybko pojawiło się aż sześć zastępów straży pożarnej i udało się opanować ogień do takiego stopnia, że część domu ocalała. Dla nas, przyjaciół, najważniejsze jest to, że Natalia i Paweł byli bezpieczni i nikt nie odniósł obrażeń podczas pożaru. Straty materialne i koszty psychiczne są jednak ogromne… Ocena zniszczeń wciąż trwa, jednak już teraz wiadomo, że trzeba będzie odbudować w całości dach. Remont generalny będzie wymagał bardzo dużych nakładów finansowych, więc serdecznie prosimy, jeśli tylko możecie, dołóżcie swoją cegiełkę do odbudowy domu Natalii i Pawła. Dziękujemy! Bliscy i przyjaciele

12 607 zł
Marcin Lubieniecki
Urgent!
5 days left
Marcin Lubieniecki , 37 years old

Walczę dla rodziny o każdy dzień❗️Pomóż mi pokonać GUZA MÓZGU❗️

Marcin to mój kochany mąż, a zarazem fantastyczny tata naszego synka Stasia. Nie spodziewaliśmy się, że nasze życie tak bardzo się zmieni, że będziemy musieli podporządkować naszą codzienność pod szpitalne wizyty, gdzie walkę rozpoczniemy z okrutnie trudnym przeciwnikiem – guzem mózgu.  W 2021 roku pojawiły się pierwsze objawy, które zmieniły całkowicie nasze życie. Marcin trafił do szpitala, gdzie miał wykonany tomograf komputerowy, który wykazał zmianę ogniskową w mózgu. Kolejnym badaniem był rezonans magnetyczny, mający powiedzieć, co się dzieje – niestety sami lekarze nie potrafili stwierdzić, z czym mają do czynienia.  Były różne przypuszczenia, że to zapalenie wirusowe lub choroba autoimmunologiczna. Po serii badań i oczekiwaniu na wyniki kolejnym krokiem była spektroskopia rezonansu magnetycznego. Dostaliśmy odpowiedź, że wróg, z którym przyjdzie nam się mierzyć, jest ogromny – GUZ MÓZGU. Skąpodrzewiak anaplastyczny, III stopień złośliwości. To właśnie wtedy zaczęła się walka o życie i sprawność Marcina. Po wielu rozmowach z lekarzami znaleźliśmy specjalistę, który zdecydował się operować męża w Polsce. Zabieg się udał, guz został wycięty... 23 lipca życie postanowiło zadać nam kolejny cios, poniżej pasa, powodujący bezsilność, brak możliwości złapania oddechu i powstrzymania olbrzymiej ilości łez – okazało się, że to glejak wielopostaciowy IV stopień złośliwości – najgorszy z możliwych! 23 marca 2022 roku, po kontrolnym rezonansie, nasz świat ponownie się zawalił... Nastąpiła progresja choroby u Marcina i guz odrósł znacznie większy niż poprzednio oraz pojawiły się nowe ogniska. Byliśmy załamani, ale dzięki Waszemu nieocenionemu wsparciu i pomocy przy poprzednich zbiórkach, 26 kwietnia mój mąż przeszedł operację, która uratowała jego życie!  Oprócz standardowego leczenia w Polsce, czyli chemio i radioterapii, Marcin podjął leczenie lekiem, który jest specjalnym inhibitorem, a jego zadaniem było zatrzymanie tego podstępnego wroga. Przez kolejne miesiące wydawało się, że nowotwór powoli staje się tylko przykrym wspomnieniem, niestety pod koniec sierpnia 2023 roku po konsultacji z jednym z najlepszych neurochirurgów okazało się, że glejak powrócił i znów chce odebrać życie Marcina! Kiedy słyszysz ponownie – guz odrasta – czujesz, że ziemia usuwa się spod nóg… Znowu zadajesz sobie pytanie "dlaczego?" Staraliśmy się żyć normalnie, chłonąć każdy wspólnie spędzony dzień, choć z tyłu głowy zawsze gdzieś była choroba, która postanowiła szybko o sobie przypomnieć… Mieliśmy zaledwie dwa tygodnie, by zebrać środki potrzebne na opłacenie operacji! Czas nie był naszym sprzymierzeńcem. Na szczęście dzięki dobroci Waszych serc szybko udało się zebrać całą sumę! Mój ukochany przeszedł operację, która zakończyła się pomyślnie.  Obecnie trwają konsultacje dotyczące dalszego leczenia onkologicznego. Niemniej jednak równocześnie chcemy kontynuować terapię dodatkowym lekiem, który hamuje rozwój nowotworu. To ten sam lek, który Marcin przyjmował przed wznową, jego cena wciąż jest dla nas nieosiągalna! Choroba zabrała nam plany i poniekąd marzenia, wciąż żyjemy z dnia na dzień, po ciuchu bojąc się, co przyniesie jutro. Każda najmniejsza szansa, że uda nam się uśpić guza jest dla nas nadzieją. Nadzieją i szansą na spędzenie wspólnych dni, tygodni, miesięcy i być może lat... Jedyne czego pragnę to, aby nasz ponad syn Staś miał tatę, który kocha go najbardziej na świecie. Dlatego tak bardzo prosimy o Waszą pomoc! Wiele razy udowodniliście nam, że łącząc siły, możemy zdziałać cuda. Wierzymy, że tym razem, nie będzie inaczej!    Kasia, żona Marcina 🎥  Zobacz poruszający serca film ➡️ Możesz pomóc, biorąc udział w LICYTACJACH

71 467,00 zł ( 58.97% )
Still needed: 49 722,00 zł
Sofia Kolomytsewa
Urgent!
Sofia Kolomytsewa , 6 years old

DRAMAT – LECZENIE OSTATNIEJ SZANSY❗️Druga wznowa – RAK powrócił!

Druga wznowa!!! RAK powrócił, nie wierzę, że piszę te słowa, ale wczoraj podczas badań kontrolnych okazało się, że w małym ciele Sofii rośnie 3 cm guz, który zabija moją córeczkę… Lekarze mówią, że szansy na wyzdrowienie są, ale nie duże, ponieważ, to już 2 nawrot... Minęły 2 lata po ciężkim leczeniu, po tym horrorze… Sofijka dopiero zaczynała żyć i cieszyć się życiem. Moje serce jest złamane, chcę krzyczeć do całego świata, błagać o pomoc!!! Życie naszej córeczki znów zależy od pieniędzy, bez których nie będzie leczona, a guz nie zatrzyma się i zabierze ją nam na zawsze… Jesteśmy w Turcji, córeczka już zaczęła pierwszy cykl chemioterapii. Szpital wystawił rachunek na ponad 220 000 USD. Zaplanowane są 12 kursów chemioterapii raz radioterapia, leczenie planowane jest na rok. Załączam też nowe zdjęcia córeczki. Lekarze nie dają nam duża szans, ponieważ to już 2 wznowa, leczenie ostatniej szansy!! Miesiąc temu Sofiyka zaczęła gorzej radzić sobie na rehabilitacji, a tydzień temu zaczęła się źle czuć, nie miała sił, nie miała apetytu, leżała i oglądała bajki. Przestała chodzić i poruszać nogami. Każdej nocy budziła się z płaczem i krzykiem z bólu. Moje Serce czuło, że coś się dzieje z córeczką. Minęły 2 lata od zakończenia leczenia onkologicznego i co 3 miesiące Sofiyka przechodziła kontrolę onkologiczną. Wszystko było w porządku, aż do teraz... Przyjechaliśmy do Turcji do lekarza na badania i do końca wierzyliśmy w dobre wieści. Jednak tym razem ich nie dostaliśmy...lekarz poinformował nas, że RAK POWRÓCIŁ... Badania wykazały 3-centymetrowy guz z tyłu szyi, nad płucami Stałam i nie mogłam uwierzyć w to...kolejny raz spadamy w przepaść, w mroczną i przerażającą, pełną cierpienia i łez ...otchłań choroby nowotworowej... Kuracje ciężkimi lekami, zimne mury szpitala, korytarze i sale szpitalne w których z każdego zakątka wychyla się przerażenie, bezsilność, w których oddycha się powietrzem gęstym od ilości cierpienia i wylanych łez. To horror, który już przeżywaliśmy i który nasza mała dziewczynka, nasze jedyne dziecko musi przechodzić po raz kolejny... Dlaczego? Po co? Za co to spotyka naszą niewinną córeczkę? To pytania, na które nie znamy odpowiedzi, pytania, które rozrywają nasze serca na strzępy,  paraliżują ciało i umysł, obezwładniają. Kolejny raz musimy mieć siłę, musimy wstać, podnieść się z kolan i ratować naszą jedyną córeczkę. Lekarz powiedział, że jest szansa i musimy zrobić wszystko, aby ją wykorzystać... Dlatego nie możemy wracać już do domu, musieliśmy zostać w klinice i jak najszybciej rozpocząć leczenie, bo guz rośnie i zabija naszą jedyną córkę... Nie mamy nic, nie mamy czasu, nie mamy funduszy na opłacenie leczenia... Wszystko, co mieliśmy, zostało wykorzystane na rehabilitację Sofii. Tak bardzo wierzyliśmy w to, że rehabilitacja przyczyni się do sprawności naszej córeczki, że Sofia zacznie chodzić samodzielnie. Teraz wszystkie plany i marzenia runęły, odeszły w bliżej nieznaną przyszłość... Kolejny raz, stajemy do ciężkiej walki z bardzo trudnym przeciwnikiem jakim jest rak... Potrzebujemy Waszej pomocy, potrzebujemy pomocnej dłoni, potrzebujemy wsparcia i słów otuchy. Każda mama mnie zrozumie, teraz w moim sercu jest przepaść, ale muszę i będę silna dla mojej Sofijki, nie chcę, żeby widziała moje łzy i pytała, co się stało. Jak powiedzieć 6-letniemu dziecku, że aby ŻYĆ, musi ponownie, po raz 3 przejść przez to piekło?! Prosimy, dajcie szansę naszej Sofijce, bo zależy ona tylko i wyłącznie od tego czy pomożecie nam zebrać te ogromne pieniądze. Od tego ile osób o cudownych sercach stanie z nami w szeregu do tej walki... Sami jesteśmy bezsilni, a z Wami wszystko jest możliwe. Rodzice

559 075,00 zł ( 59.71% )
Still needed: 377 095,00 zł
Julia Sławińska
Urgent!
Julia Sławińska , 3 years old

She's silent against her will... Help her recover from Rett syndrome❗️

They used to speak and walk, and now they cannot. They became prisoners in their bodies. They are lost and desperate for help. They wish they were healthy like other children. Girls with Rett syndrome are called silent angels. One of them is my daughter Julia, who was diagnosed only several months ago. Julia seemed healthy for the first year of her life. She was a cheerful, curious, and energetic child like her peers. She could sit and crawl and had just started to walk. And then, one night, our lives changed forever.  Julia suddenly started to choke and couldn't take a breath. I panicked and called an ambulance. While holding her in my arms, I saw her skin turn pale. I thought I would lose her, so I gave her CPR. To this day, I cannot find the right words for what I felt that night - I was scared to death. Thankfully, our daughter survived. She was taken to the hospital for examination. However, after that night, she became a different person. She became weak and less communicative. Initially, I blamed the hypoxia - she didn't receive oxygen upon admission to the hospital. I was devastated to see Julia turn into somebody else.  Unfortunately, the tests and examinations were useless. We still didn't get a diagnosis. Julia was referred to the neurologist, who suggested performing genetic testing. In January 2024, after two years of struggle, we finally received the diagnosis - Rett syndrome. At that time, we didn't know anything about that disease or realize how serious it was.  Rett syndrome is a rare genetic disorder affecting girls. It is characterized by social isolation, losing all previously acquired skills, including physical abilities and communication skills, and facing a developmental delay. They experience breathing difficulties, seizures, and heart disease. It wasn't until I learned about the disease that I started to notice new symptoms, like rocking her body from side to side, hand waving, putting her fingers into her mouth, lack of coordination, or pulling her hair.  It is a cruel disorder that can only be cured with one medication, which stops the progress of the disease and prevents its symptoms, including epilepsy. It is an oral solution, and its dosage depends on a child's weight.  It is a cruel disorder that can only be cured with one medication, which stops the progress of the disease and prevents its symptoms, including epilepsy. It is an oral solution, and its dosage depends on a child's weight. Unfortunately, one day of treatment costs as much as 4 thousand zlotys!  Also, once administered, the therapy MUST be continued. Otherwise, a child loses all acquired developmental milestones, and serious consequences occur. The drug will help Julia function until she receives gene therapy, which is still in the clinical trial phase. It will be a once-in-a-lifetime opportunity to defeat the disease! It might take a couple of years until it becomes available, though.  We must provide Julia with at least three years of oral treatment, which is going to be expensive, and we cannot afford it. We will never be able to save this kind of money! Your support is all we have left!  Please help us! The medication will stop the disease and save Julia! I will be forever grateful for any support. Every donation matters!   Izabela, Julia's mom 26 Juli 2024 SEHR DRINGEND❗️Julias Zustand verschlechtert sich drastisch, sie hat 35 Anfälle am Tag❗️ HILFE❗️ Bedauerlicherweise sind wir nun schon zum zweiten Mal innerhalb eines Monats im Krankenhaus. Julkas Zustand verschlechtert sich rapide und ihre Anfälle kehren ständig zurück. Aktuell hat das Medikament, das bisher 11 Tage lang geholfen hat, aufgehört zu wirken! Es gab keine andere Wahl. Die Ärzte haben die Dosis um 100% erhöht! Im Moment wirkt es, aber uns wurde bereits vorausgesagt, dass wir nach jedem Anfall die Dosis erhöhen müssen. Julia ist therapieresistent, wie die meisten Kinder mit Rett-Syndrom, und wahrscheinlich werden wir noch viele andere Medikamente testen müssen und oft ins Krankenhaus zurückkehren... Leider leidet auch unsere jüngere Tochter Amelia darunter. In letzter Zeit fühlt sie sich einsam, weil sie oft bei der Oma bleibt, wenn wir Julia ins Krankenhaus bringen müssen. Ich mache mir Sorgen um beide Tochter - Julia leidet vor Schmerzen, und Amelia leidet unter dem Fehlen der Eltern und dem Unverständnis der Situation. Das ist für uns alle sehr schwierig. Das Rett-Syndrom ist eine äußerst ernste Erkrankung, und Julia zeigt alle Symptome in vollem Ausmaß, was mir große Sorgen bereitet. Ich kann nicht zulassen, dass sie über eine Magensonde ernährt wird oder 35 Anfälle am Tag erleidet, wie es vor wenigen Tagen geschehen ist... Julia ist erschöpft... Sie ist ganz geschwollen, weil ihr Bewegungsmangel Probleme mit den Venen und dem Fettgewebe verursacht. Sie leidet auch unter Atemstillständen und Hyperventilation - diese Krankheit nimmt ihr fast alles. Ich flehe euch an, bitte, so gut ich kann! Helft mir! Julia muss SOFORT ein Medikament bekommen, das das Rett-Syndrom verlangsamt und die epileptischen Anfälle reduziert! Jeder solcher Anfall ist für sie furchtbar gefährlich! 16 Juli 2024 🚨12 epileptische Anfälle an einem Tag – Julias Zustand verschlechtert sich dramatisch❗️HILFE❗️ Ich bin entsetzt... Das Schlimmste ist passiert – das Rett-Syndrom richtet in dem Körper meiner kleinen Tochter großen Schaden an! Der Anblick von Julia während eines Anfalls hat mein Mutterherz in Stücke gerissen. Solche Anfälle sind extrem gefährlich für sie! Sie können zu Hirnschäden führen! Ich flehe euch an, wir müssen so schnell wie möglich mindestens 1,5 Millionen Złoty sammeln, um die Behandlung zu beginnen! Wenn du das liest, bitte... Hilf mir! Der erste Anfall trat am 8. Juni auf. Doch damals wussten wir noch nicht, dass es Epilepsie war. Wir hatten große Angst um Julia, deshalb gingen wir zum Arzt. Die durchgeführte EEG-Untersuchung zeigte keine Auffälligkeiten. Der Arzt meinte damals, dass es sich um Hyperventilation und Atemstillstände handele. Genau einen Monat später, am 8. Juli, wiederholte sich der Anfall. Er war schon viel stärker. Leider war er nicht einmalig – auf dem Weg ins Krankenhaus hatte Julia drei Anfälle, die nicht nachließen, sondern eher häufiger wurden. An diesem Tag hatte Julia bis zu 12 Anfälle, wodurch ihr Körper extrem erschöpft war. Sie weinte vor Hilflosigkeit. Schließlich, nach vielen Bitten, gaben die Ärzte ihr ein Medikament, das wirkte. Derzeit sind wir seit Dienstag im Krankenhaus und warten auf ein EEG und einen Hirnscan. Die Ärzte haben uns darauf hingewiesen, dass Julia als Mädchen mit Rett-Syndrom möglicherweise resistenter gegen die Behandlung von Epilepsie ist. Das bedeutet, dass Standardmedikamente nicht immer wirksam sein können und die richtige Therapie zu finden eine Herausforderung sein kann. In dieser Situation bitte ich euch noch mehr um Hilfe! Bis zum geplanten Ende der Sammlung sind es nur noch wenige Tage und wir haben nicht einmal 2% erreicht... Jeder Zloty  kann meiner Tochter helfen! Zögere nicht, ihr zu helfen... Bitte... Beschreibung der Sammlung Obwohl sie früher sprechen konnten, sind sie jetzt nicht in der Lage, ein Wort zu sagen. Obwohl sie versucht haben zu laufen, hat die Krankheit sie in ihrem eigenen Körper gefangen. Sie sind verloren, suchen mit flehenden Blicken nach Hilfe und möchten wie gesunde Kinder leben. Stille Engel – so nennt man die Mädchen, die gegen das Rett-Syndrom kämpfen. Unter ihnen ist die kleine Julia – meine Tochter, bei der die Diagnose erst vor wenigen Monaten gestellt wurde. Im ersten Lebensjahr waren wir überzeugt, dass wir ein gesundes Kind haben. Julia war wie andere Kinder – fröhlich, neugierig auf die Welt, voller Energie. Sie saß, krabbelte, lernte langsam zu laufen. Nichts erregte unseren Verdacht, bis zu jener Nacht, die unser Leben für immer veränderte… Mitten in der Nacht begann Julia plötzlich zu ersticken. Sie konnte nicht atmen und ich geriet in Panik. Ich rief sofort den Rettungsdienst. Als ich Julia in meinen Armen hielt, sah ich, dass sie blau wurde. Ich dachte, dass sie es bis zum Eintreffen des Krankenwagens nicht schaffen und  sterben würde… Ich begann mit der Wiederbelebung. Bis heute kann ich nicht in Worte fassen, was ich damals fühlte… Angst, Furcht, Schrecken. Es fällt mir schwer, an diesen Moment zurückzudenken. Zum Glück kam unsere Tochter zu uns zurück. Wir wurden zur weiteren Beobachtung ins Krankenhaus gebracht. Leider änderte sich nach diesem Ereignis etwas. Julka war anders… Schwächer, weniger ansprechbar – sie veränderte sich. Anfangs dachte ich, es läge an der Hirnunterversorgung. Die Ärzte gaben meiner Tochter keinen Sauerstoff, als wir ins Krankenhaus kamen. Mit Entsetzen beobachtete ich, wie sich Julia in ein ganz anderes Mädchen verwandelte… Leider bestätigten die durchgeführten Untersuchungen meine Vermutungen nicht und gaben keine Antwort auf die Ursache. Wir wurden zu einem Neurologen geschickt, der genetische Tests empfahl. Die Diagnose – Rett-Syndrom – erhielten wir im Januar dieses Jahres, nach fast zwei Jahren der Suche. In diesem Moment waren das für uns zwei Worte, die uns nichts sagten. In diesem Moment wussten wir noch nicht, womit wir es zu tun hatten… Das Rett-Syndrom ist eine sehr seltene genetische Krankheit. Sie betrifft ausschließlich Mädchen, schließt sie in sich selbst ein, nimmt sie den Eltern. Kranke Kinder verlieren alle erlernten Fähigkeiten, es kommt zu einem großen Rückschritt. Sie verlieren jegliche körperliche Fähigkeiten, den Kontakt zur Umgebung. Ihr Körper muss gegen eine Reihe von Problemen kämpfen – Atembeschwerden, epileptische Anfälle, Krämpfe, Herzkrankheiten. Erst als ich erfuhr, was diese Krankheit ist, begann ich viele neue Symptome bei Julia zu bemerken. Wippen, Händeflattern, ständiges Stecken der Finger in den Mund, Bewegungskoordination, das Ausreißen der eigenen Haare. Das ist eine grausame Krankheit, die im Moment nur ein einziges Medikament in der Welt, das in den USA erhältlich ist, verlangsamen kann. Dieses Medikament ist derzeit die einzige Hoffnung für die kleinen Engel. Es verhindert wirksam weiteren Rückschritt, epileptische Anfälle und andere Folgen der Krankheit. Das Medikament wird in Form eines Sirups verabreicht und seine Dosis wird basierend auf dem Gewicht des Kindes berechnet. Leider muss man dafür einen sehr hohen Preis zahlen – ein Tag der Behandlung kostet etwa 4000 Złoty. Ein Tag, und es werden wirklich viele solcher Tage sein… Wenn ein Kind zum ersten Mal eine Dosis erhält, KANN es die Behandlung NICHT mehr unterbrechen. Wenn dies geschehen würde, gäbe es einen enormen Rückschritt der wiedererlangten Fähigkeiten und sehr ernsthafte Konsequenzen. Das Medikament soll Julia und anderen Kindern helfen, bis zur Gentherapie durchzuhalten, an der derzeit sehr fortschrittlich gearbeitet wird. Die Therapie wird für uns eine große Chance sein, die Krankheit für immer zu besiegen, aber das kann erst in ein paar Jahren geschehen... Wir wissen nicht, wann sie zugelassen wird. Wir müssen Julia mindestens drei Jahre lang behandeln, was mit einer enormen Summe verbunden ist – weit außerhalb unserer Reichweite. Wir werden niemals in der Lage sein, so viel Geld aufzubringen, deshalb ist eure Unterstützung unsere letzte Hoffnung. Bitte, ich flehe um jede Hilfe! Das Medikament wird die Krankheit stoppen und Julia die Chance geben, um ihr Leben zu kämpfen. Wenn du uns helfen kannst, werde ich dir sehr dankbar sein. Jeder Zloty zählt! Izabela, Julkas Mama

258 955,00 zł ( 3.47% )
Still needed: 7 187 853,00 zł