Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Roman Chlewicki
Roman Chlewicki , 56 years old

Walka z nieuleczalną chorobą trwa – Pomóż Romanowi❗️

Mój mąż Roman od 28 lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Podstępna, okrutna choroba każdego dnia odbiera mu sprawność. Jedynym ratunkiem jest ciągła rehabilitacja. Stwardnienie rozsiane to stale postępująca choroba układu nerwowego. Ostatecznie prowadzi do niepełnosprawności. Niestety, tej choroby nie da się wyleczyć, a jedynie łagodzić objawy. Największe problemy Roman ma z chodzeniem i utratą sił. Czasem nie jest w stanie się podnieść, a na dłuższe wyjścia jeździ wózkiem. Mężowi udało się pracować na tyle, że choroba przez jakiś czas była w remisji. Niestety, obecnie jest tak, że następująca po rehabilitacji poprawa w końcu zanika. Dlatego podjęliśmy decyzję o zbiórce, która mogłaby nas wesprzeć w dalszym życiu i leczeniu. W walce z chorobą chodzi o ciągłą rehabilitację i ćwiczenia. Niestety, koszty są ogromne, bo dwutygodniowy turnus to koszt około 5000 złotych! Dla nas to zdecydowanie za dużo. Utrzymujemy się z renty inwalidzkiej do czasu, aż nie uda mi się znaleźć pracy. Jeśli znalazłaby się osoba, która zechciałaby pomóc mojemu mężowi, będziemy ogromnie wdzięczni. Wiemy, że wpłaty pomagają, tak samo jak udostępnienia naszej zbiórki. Każdy, nawet najmniejszy gest ma znaczenie.  Anna, żona Romana Kwota zbiórki jest szacunkowa.

7 200,00 zł ( 33.83% )
Still needed: 14 077,00 zł
Alicja Rajewska
Alicja Rajewska , 42 years old

Moja walka z chorobami to walka o życie. Błagam, pomóż mi wygrać!

Mam 40 lat, a od wielu lat zmagam się z różnymi dolegliwościami. Życie nie było dla mnie łaskawe. Od kiedy pamiętam, walczę o moje zdrowie i codzienne funkcjonowanie. Choruję od lat na stwardnienie rozsiane oraz mam kłopoty z sercem. Jednak to w 2020 roku spadła na mnie kolejna diagnoza, która zmieniała wszystko i wstrząsnęła całym dotychczasowym życiem… Lekarze znaleźli u mnie złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych. Ciężko było mi uwierzyć w to co się dzieje… Ile złego może spaść na jedną osobę? Od początku zastosowano leczenie paliatywne. Byłam załamana. Specjaliści rozkładają ręce, a ja żyję z wyrokiem śmierci. To jednak nie był koniec złych wieści!   Niedawno zdiagnozowany drugi nowotwór, również złośliwy – tym razem tarczycy. Gruczoł jest tak mocno zaatakowany przez chorobę, że nadaje się do wycięcia, jednak żaden lekarz nie chce się tego podjąć. Ryzyko, że nie przeżyję zabiegu, jest zbyt duże.  Przez chemioterapię i wielorazową radioterapię bardzo pogorszył mi się wzrok i słuch. Przerzuty do kości uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Po domu poruszam się tylko z chodzikiem, a na dalsze trasy będę potrzebowała wózka inwalidzkiego – takiego, który zmieści się do auta mojej mamy. To właśnie ona pomaga mi każdego dnia i dba o to, by moja codzienność nie kojarzyła się tylko z chorobą. To ona jest moją ogromną motywacją i to dla niej się nie poddam.  Moja życiowa historia nie należy do najłatwiejszych. Gdy pomyślę o tym jak drogie jest moje leczenie, jestem jeszcze bardziej załamana. Koszty dojazdów do instytutu onkologii, zakupu sprzętów medycznych, leków i rehabilitacja, która jest mi niezbędna, w dużej mierze przekracza moje możliwości finansowe.  Nie jestem już w stanie funkcjonować samodzielnie w domu, o pracy nie wspominając. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej trudnej sytuacji. Mocno wierzę, że z Twoją pomocą odzyskam jeszcze sprawność – o to zamierzam walczyć. Podobno nie ma rzeczy niemożliwych…  Alicja

7 190 zł
Bartosz Kondratowicz
Bartosz Kondratowicz , 15 years old

By choroby nie zabrały wszystkiego. Walczę o przyszłość mojego syna!

Mój syn nie jest w stanie usłyszeć, że go wołam. Czasem nie zauważa zagrożenia. Czasem w jego oczach widzę pytanie: “Mamo, dlaczego ja?”. Tak bardzo chciałabym, by usłyszał mój głos. By zapewnienie "wszystko będzie dobrze" stało się realną obiet Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że wcześniejszy poród uda się jeszcze zatrzymać, że dzięki temu uda mi się zapewnić synkowi kilka tygodni bezpiecznego rozwoju. Niestety, moje prośby i błagania nie zostały spełnione, bo niebezpieczeństwo rosło z każdą minutą. Wreszcie lekarze podjęli decyzję, od której nie było odwrotu - poród musiał się odbyć natychmiast. Wciąż to pamiętam - był taki maleńki, taki bezbronny. Ważył zaledwie 900 gramów, a jego ciało nie było jeszcze gotowe na życie po drugiej stronie brzucha. Komplikacje, niepewność, setki pytań i strach, który nie opuszczał mnie ani na sekundę. Wciąż powtarzałam, by był silny, ale lekarze mówili, że wcześniejsze przyjście na świat może mieć dla niego poważne konsekwencje, które wpłyną na całą naszą przyszłość… Wtedy nikt nie był w stanie ich przewidzieć, ale z czasem zaczęliśmy się o nich przekonywać. Niestety, mimo tego, że Bartek ma już 11 lat wciąż borykamy się bolesnymi konsekwencjami.  Choroby pozornie niegroźne. Niestety, tylko pozornie, bo każda z nich jest wyrokiem na resztę życia. Nie istnieje lekarstwo, które je powstrzyma, zatrzyma ich rozwój, zagwarantuje życie bez barier i ograniczeń. Dla mnie, jako matki, to trudne. Dzieciństwo w cieniu choroby to ogromne wyzwanie - dla dziecka i jego najbliższej rodziny. Stawianie czoła przeciwnościom mamy opanowane, niestety raz po raz spotykają nas sytuacje, z którymi nawet przy ogromnym zaangażowaniu nie możemy sobie poradzić. Jedną z nich jest wada słuchu, z którą Bartosz zmaga się na co dzień. Życie w świecie ciszy jest dla młodego człowieka, który dopiero odkrywa świat jest niezwykle trudne. Wykluczenie z możliwości spędzania czasu z rówieśnikami, odrzucenie - to tylko niewielka część problemów… Tak bardzo chciałabym, by mój syn miał szansę na życie, takie jak inni. Bez barier i ograniczeń. Bez bólu i trudności powodowanych przez choroby. Niestety, w tym przypadku mogę działać tylko na niewielkie obszary. Mam jednak świadomość, że małymi krokami możemy dokonać wielu zmian.  Bartosz potrzebuje nowych aparatów słuchowych, które umożliwią kontakt ze światem zewnętrznym, okażą się pomocne w zdobywaniu nowej wiedzy, wyciągną mojego syna z pułapki ciszy. Dla niego to jeden z najcenniejszych prezentów, jaki może otrzymać.  Wyobrażasz sobie życie bez słuchu? Ja nie. I obserwując mojego syna, czasem bardzo go podziwiam, jak dzielnie sobie radzi. A jednak chciałabym mu dać szansę na coś więcej. Chciałabym pokazać, że choroba nie zabierze mu możliwości, że jeszcze nie wszystko stracone. 

7 185,00 zł ( 48.65% )
Still needed: 7 581,00 zł
Roman Pańtak
Roman Pańtak , 59 years old

Romanowi grozi amputacja! Pomóż mu przed nią uciec!

Czasem z pozoru błahe wydarzenia są w stanie przewartościować w naszym życiu wszystko. Mój brat przekonał się o tym w maju 2022 roku. Romek pracował jako kierowca samochodów ciężarowych. Jednego dnia, wychodził z pojazdu, ześlizgnął się ze stopni tira i złamał kości śródstopia.  Gdy Romka przetransportowano do szpitala, przeprowadzono niezbędną operację. Niestety, chociaż udało się poskładać wszystkie kości, podczas zabiegu doszło do uszkodzenia tętnicy grzbietowej stopy. Po czterech dniach brata wypisano ze szpitala z rozległą raną. Wdała się infekcja i Romek chwilę później znów znalazł się w szpitalu. Tym razem spędził w nim miesiąc. Już wtedy pojawiło się zagrożenie amputacją. Ostatecznie podjęto jednak decyzję o próbie ratowania stopy. Oczyszczono tkanki i brat otrzymał wypis. Rana się zasklepiła. Niestety, noga znów spuchła, co wzbudziło w Romku niepokój. Okazało się, że doszło do infekcji wewnętrznej - ropnia. Stan stopy coraz bardziej się pogarszał. Pojawił się jeszcze krwiak i kolejne infekcje. Po wykonanym prześwietleniu Romek usłyszał straszne wieści - w przypadku nawrotu zapalenia nie obejdzie się bez amputacji! Brat usłyszał, że najlepiej udać się do kliniki w Krakowie na konsultację z lekarzem specjalizującym się w tak ciężkich przypadkach. Trafiają do niego osoby, które usłyszały wyroki amputacyjne, a który pomimo takich diagnoz, udało się uratować nogi. Pojechaliśmy i dowiedzieliśmy się, że jest szansa na ratunek. Niestety, jest to długotrwałe leczenie, które będzie wymagało ogromnych nakładów finansowych oraz licznych dojazdów z Kielc do Krakowa. Koszty leczenia obejmują prześwietlenia, tomografie, konsultacje, opatrunki, stabilizatory z tytanowymi elementami.  Romek nie może teraz obciążać nogi. Niestety, mieszka na czwartym piętrze bez windy.  Musimy mu wynająć mieszkanie na parterze, bądź w budynku z windą, żeby podjęte leczenie było skuteczne, a to wiąże się z kolejnymi kosztami i dodatkowo nadwyręża nasz budżet. Sytuacja nas przerosła. Nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego pokryć, a bez Waszej pomocy widzimy jak nadzieja na uratowanie nogi Romka coraz bardziej się oddala. Tak bardzo potrzebujemy Waszej pomocy! Monika, siostra

7 182,00 zł ( 56.25% )
Still needed: 5 584,00 zł
Jan Piwowar
Jan Piwowar , 4 years old

Prosimy o pomoc, żeby nasz Janek miał równe szanse, jak inne dzieci!

Nie mogłam powiedzieć, że ciąża to dla mnie piękny i magiczny czas… Miałam wiele powikłań i komplikacji. Gdy jeszcze nie było na świecie Jasia, zbyt często bywałam na wizytach u lekarzy… Jan urodził się przed terminem, ale nic poza 8 punktami w skali Apgar nie wskazywało na to, że zaczyna się nasza walka o jego sprawność i zdrowie…  Gdyby tylko można było cofnąć czas… Poród uwarunkował całe życia mojego synka! Jaś urodził się w 36 tygodniu ciąży. Dosyć szybko zauważyliśmy, że wyjątkowo często płacze. Jasiu miał mocno przykurczone rączki i charakterystycznie odchylał ciało (w półksiężyc, podczas płaczu). Jeździliśmy na badania, ale próbowaliśmy też szybko wybić sobie z głowy myśli, że coś może być nie tak. Przecież to nasz silny, chociaż mały chłopak! I nagle diagnoza zabrała nam całą radość! Jasiu ma mózgowe porażenie dziecięce, które pozostanie z nim na zawsze. Chociażbyśmy mieli wszystkie pieniądze i możliwości świata, jego choroby nie da się wyleczyć. Jednak można mu pomóc, aby jego życie było łatwiejsze i bez cierpienia…   Od samego początku wiem, że nie mogę się poddać. Jasiu zmaga się ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Nie mówi, nie chodzi, ale jego jeden uśmiech daje nam wiarę, że będzie lepiej.  Tylko codzienna rehabilitacja pozwala nam zobaczyć, że sprawność Jasia jest możliwa! Wraz z synkiem każdego dnia toczymy bój o lepszą, bardziej samodzielną przyszłość, jednak to wiąże się z licznymi wydatkami.  Wraz z tatą Janka wspieramy go, wierząc w to, że nasze dziecko może stać się samodzielne. Jednak zaczynamy czuć się bezsilni, w momencie, kiedy słyszymy, ile trzeba zapłacić za kolejne spotkania ze specjalistami. To dlatego jesteśmy tutaj i prosimy Cię o pomoc!  Każda złotówka jest niezwykle ważna! Każda złotówka to dla nas kolejny krok… Anna, mama Jasia 

7 175 zł
Arkadiusz Karasiński
Arkadiusz Karasiński , 4 years old

Mały Aruś kontra nowotwór kości! Potrzebna pomoc!

Mój maleńki synek ma nowotwór! Choć od diagnozy minęło już kilka miesięcy, nadal nie mogę w to uwierzyć... Mój Aruś i tak ciężka choroba... Walczymy z najgroźniejszym przeciwnikiem i prosimy o wsparcie w tej najtrudniejszej chwili naszego życia. Wierzę, że mój synek pokona chorobę!  Był marzec tego roku, gdy mój mały synek zaczął uskarżać się na ból nóżki. Pojechaliśmy do szpitala, żeby sprawdzić, co się dzieje. Jednak nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce usłyszymy... Diagnoza mnie zmroziła. Poczułam, jakby ktoś nagle uderzył mnie w głowę, to było tak bolesne i tak niespodziewane... Okazało się, że Arek ma nowotwór kości! Od razu trafiliśmy na oddział onkologii i hematologii dziecięcej do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Tam rozpoczęły się szczegółowe badania, w tym biopsja kości. Wyniki wykazały u syna histiocytozę Langerhansa, w kości udowej stwierdzono 13-centymetrowy ubytek! Niestety, wykryto też ogniska nowotworu w kręgosłupie, kości czaszki i w kości oczodołów... Zaczęła się walka. Codzienność, która jest koszmarem na jawie – ciężkie leczenie, strach przed śmiercią, poczucie niesprawiedliwości... Obecnie jesteśmy na 13-tygodniowym cyklu chemioterapii. Leczenie przewidziane jest na 52 tygodnie. Arek musi chodzić w ortezie, która umożliwia mu poruszanie się. Potrzebuje również ortezy na krąg TH2, na odcinek szyjno-piersiowy, który ma zapobiec złamaniu kości... Zakup ortez jest bardzo kosztowny i przewyższa niestety moje możliwości finansowe. Ortezy trzeba zmieniać co 3 miesiące. Do tego dochodzą inne wydatki związane z leczeniem, a oszczędności kończą się błyskawicznie... Bardzo proszę o wsparcie w naszej walce o życie i zdrowie Arusia. Z góry dziękuję za każdą złotówkę. Mama Arka

7 170 zł
Patryk Kasjaniuk
Patryk Kasjaniuk , 7 years old

W drodze ku samodzielności z trisomią 21 - pomagamy Patrykowi!

Patryk urodził się z Zespołem Downa, zdiagnozowano u niego szereg wad współistniejących między innymi wadę serca (VSD), wadę wzroku i słuchu, niedoczynność tarczycy. Przez znaczne osłabienie mięśniowe Patryk swoje pierwsze kroki postawił po trzecich urodzinkach - dziś dzięki intensywnej rehabilitacji jest znacznie silniejszy. Synek potrafi biegać i skakać, jego napięcie mięśniowe się poprawiło, lecz nadal musimy systematycznie ćwiczyć, by Patryk mógł choć trochę dorównać swoim rówieśnikom. Zespół Downa wiąże się z opóźnieniem psychoruchowym, jednak Patryk dzielnie walczy każdego dnia, aby nadrobić zaległości, które dostał na samym starcie życia. Patry dzielnie ćwiczy na zajęciach pedagogicznych, logopedycznych, rehabilitacji, podczas terapii SI i terapii ręki. Każdy jego postęp to krok ku samodzielności, Patryk jest wesołym chłopcem, który potrafi cieszyć się z każdej chwili, przy czym także emanuje ogromną miłością. Pragniemy, aby Patryk nadal mógł systematycznie korzystać z terapii rozwijających: pedagoga, logopedy terapii SI, terapii rehabilitacyjnych, które wspomagają jego całościowy rozwój. Niestety koszty nieustannie rosną, coraz częściej są ponad nasze siły. Bez pomocy osób o dobrych sercach nie poradzimy sobie. Bardzo prosimy o wsparcie Patryka, o udostępnienie zbiórki. Rodzice Patryka

7 161,00 zł ( 40.06% )
Still needed: 10 712,00 zł
Eugeniusz i Krystyna Sawiccy
Eugeniusz i Krystyna Sawiccy , 63 years old

W zdrowiu i chorobie... Pomóż nam pokonać strach o jutro!

Przez tyle lat byliśmy przekonani, że jesień życia będzie dla nas czasem, w którym odpoczniemy, będziemy mieli szansę pomyśleć o odłożonych planach, że zrealizujemy marzenia, które wcześniej nie mogły dojść do skutku przez obowiązki i pracę. Niestety, teraz już wiemy, że są rzeczy, na które nie mamy wpływu, a utrata zdrowia bezpowrotnie zmienia perspektywę i obraca codzienność ciągły w strach przed tym, co przyniesie jutro…  Od lat zmagam się z przewlekłą chorobą serca i nadciśnieniem. Odczuwam przez to silne duszności i bóle w klatce piersiowej. Po wieloodłamowym złamaniu kości lewego podudzia mam również problemy z poruszaniem się i nie jestem w stanie funkcjonować tak jak kiedyś. Nie to jest jednak najgorsze… Jakiś czas temu u mojej ukochanej żony wykryto nowotwór - rak jelita grubego. Na początku czerwca Krysia przeszła operację mającą na celu usunięcie guza. Teraz czekamy na kolejne wyniki badań i rozpoczęcie chemioterapii. Oprócz leczenia Krysia musi przejść na specjalną dietę wysokoenergetyczną, wysokobiałkową. W walce z chorobą konieczne jest wzmocnienie organizmu poprzez specjalistyczne żywienie i dostarczanie mu niezbędnych składników odżywczych, pokarmowych, oraz witamin, mikro – i makroelementów. Jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej. Nie stać nas na regularny zakup leków i walkę z chorobami, które każdego dnia odbierają nam coraz więcej. Koszty przerastają nasze możliwości i wiemy, że bez Was nie damy rady wszystkiemu sprostać. Czujemy się kompletnie bezbronni w obliczu walki, która nas czeka. Prosimy Was z całego serca - nie zostawiajcie nas samych. Wiemy, że dopóki mamy obok siebie tak wielu wspaniałych ludzi, uda nam się pokonać wszystkie przeciwności. Tyle przeżytych wspólnie lat nauczyło nas, że nigdy nie można się poddawać, nawet kiedy wydaje się, że brakuje już sił do dalszej walki. Nie poddajemy się zatem i wierzymy, że dzięki Wam, mimo tylu burz, które napotykamy na swojej drodze, w końcu będziemy mogli ujrzeć upragnione słońce i odzyskać szansę na spokojne życie, bez ciągłego strachu o to, co przyniesie kolejny dzień...  Eugeniusz

7 160,00 zł ( 43.14% )
Still needed: 9 436,00 zł
Rozalia Grotowska
Rozalia Grotowska , 9 years old

By Rozalka mogła poznać wszystkie smaki dzieciństwa!

Rozalka jest uroczą i dzielną dziewczynką, którą powitaliśmy na świecie ponad dwa miesiące wcześniej, niż oczekiwaliśmy. W dziewiątej dobie życia doszło do krwawienia trzeciego stopnia, co pozostawiło niestety swoje konsekwencje, z którymi walczymy od siedmiu lat. Rozalka, z powodu ciężkiego stanu zdrowia, spędziła łącznie kilka lat w różnych szpitalach i ośrodkach w całej Polsce. Przeszła przez bolesne i inwazyjne badania, oraz w zeszłym roku kilkanaście transfuzji krwi. Niedowład i niepełnosprawność ruchowa to nie jedyne problemy, z którymi walczymy. Córeczka musi zmagać się z dysfagią, niedowładem języka i niezdolność do pobierania pokarmu, przeżuwania i prawidłowego połykania. Jej stan jest na tyle ciężki, że uniemożliwia nam wszelkie turnusy rehabilitacyjne oraz regularną rehabilitację i terapię. To Małe Cudo ma już za sobą siedem lat ciężkiej i nierzadko bolesnej walki o zdrowie i samodzielność. Dzisiaj stoimy przed kolejnym wyzwaniem - zbieramy środki na zakup elektrostymulatora, który pomoże w nauce jedzenia i terapii dysfagii. Mamy nadzieję, że już niedługo nasza Mała Wojowniczka pozna smaki i będzie zajadać się owocami, lodami i słodkościami, jak jej rówieśnicy. Aleksandra, mama

7 158,00 zł ( 45.56% )
Still needed: 8 550,00 zł