Nowa proteza to moja JEDYNA SZANSA na sprawne funkcjonowanie! POMOCY!
Rak, wznowa, niezliczone operacje, ból nie do opisania. A w końcu AMPUTACJA NOGI, która dla wielu mogłaby być równoznaczna z końcem świata. Dla mnie jednak była rozpoczęciem zupełnie nowego etapu i drogi do lepszego życia. Chociaż nie mam nogi, to żyję i dziś każdego dnia walczę – dla tych, którzy są w tym samym miejscu, co ja parę lat temu! Do pełni zwycięstwa brakuje mi jednak nowej protezy… Ale zacznijmy od początku. Gdy miałam zaledwie 13 lat zaczął się najbardziej bolesny okres mojej historii. Pamiętam tylko, że rodzice powiedzieli mi o „brzydkiej” chorobie, konieczności jechania do szpitala i o tym, że wypadną mi włosy. Zapytałam, czy odrosną? Mama nieustannie płakała, tata też miał łzy w oczach, ale nikt nic nie mówił. Widziałam, że mają obolałe serca, dlatego nie chciałam ich jeszcze bardziej ranić. Powiedziałam tylko, że jeśli nie będą płakać, to ja też nie. Ale nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak wiele będę musiała znieść... Gdy dotarliśmy do warszawskiego szpitala, lekarz już pierwszego dnia powiedział, że mam złośliwy nowotwór kości. Potwór umiejscowił się w mojej prawej nodze. Dowiedziałam się też, ile procent pacjentów umiera, a ilu chorym trzeba amputować kończynę. Dla mnie, wówczas trzynastoletniej dziewczynki, to był wyrok! Po roku leczenia otrzymałam wymarzoną wiadomość – rak odpuścił! Jeździłam tylko na kontrole, mając nadzieję, że nic nie wykażą. Niestety, po kolejnym roku dowiedziałam się o wznowie, tym razem w płucach. Kolejny raz nowotwór zachwiał moim nastoletnim światem. Wszystko zaczęło się od nowa… Na szczęście, po dwunastu miesiącach walki i tym razem wygrałam! Sądziłam, że to koniec i nareszcie będzie lepiej! Niestety, byłam w ogromnym błędzie… W mojej prawej nodze zrobił się stan zapalny. Musiałam przejść operację wymiany implantu, która niestety się nie powiodła. Po niej znowu otworzyły się przetoki. W czasie kolejnego zabiegu przeżyłam to, czego boimy się w najgorszych koszmarach – obudziłam się na stole operacyjnym! To wydarzenie bardzo odbiło się na mojej psychice, a do tego kolejna operacja znowu się nie powiodła, ponieważ otworzyły się przetoki. Najpierw ropa wyciekała przez maleńką dziurkę, która z czasem się powiększała. Moja walka o nogę była pełna bólu, cierpienia i wyrzeczeń, a do tego trwała aż 13 lat… W końcu doszłam do momentu, kiedy razem z lekarzem prowadzącym podjęliśmy decyzję o amputacji. Wcześniej wytłumaczyłam wszystko mojej córeczce. Powiedziałam, że mama nie będzie miała nogi, ale dzięki temu będzie w domu, a nie w szpitalach! Będziemy mogły razem się bawić, a nawet tańczyć i jeździć razem na rowerze! O ile tylko uda mi się kupić protezę… Obudziłam się na sali, z kikutem zamiast nogi. Wiedziałam, że będzie bolało, ale nie, że aż tak… Początkowo się bałam, bo nie wiedziałam, jak dalej będzie wyglądać moje życie i jak moje dziecko zareaguje na tak dużą zmianę. Jednak okazało się, że strach miał wielkie oczy! Dziś jestem szczęśliwa. Odnalazłam swoją drogę i półtora roku temu wraz z dwoma koleżankami, otworzyłyśmy Fundację „Na Jednej Nodze”. Pomagamy osobom z niepełnosprawnościami w wielu płaszczyznach. Organizujemy też zajęcia i akcje, które pomagają aktywizować ich, tym samym chroniąc przed wykluczeniem społecznym. Chciałabym móc dalej prężnie działać i pomagać innym w potrzebie. Niestety na mojej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda. Elektryczna proteza, którą udało mi się zakupić kilka lat temu dzięki pomocy darczyńców, wymaga pilnej wymiany. Jest ona moją jedyną nadzieją na sprawne funkcjonowanie, a prowadząc fundację i czynnie pracując, nie mogę sobie pozwolić na to, aby jej zabrakło. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Już nie raz udowodniliście mi, że mogę na Was liczyć. Tak naprawdę to dzięki Wam teraz szerzę dalej dobro. Proszę, nie zostawiajcie mnie i osób, które najbardziej potrzebują mojej pomocy. Wierzę, że i tym razem, wspólnie DAMY RADĘ! Asia