Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Tomas
Maja Tomas , 5 years old

Uczyńmy świat Mai lepszym! POMÓŻ!

Maja została porzucona przez biologicznych rodziców w szpitalu, od razu po swoich narodzinach. Urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, nerwowo-mięśniową dysfunkcją pęcherza i wodonerczem. Jej nóżki są całkowicie bezwładne i nigdy nie będzie mogła chodzić. Porusza się na wózku inwalidzkim.  Pierwsze dwa lata życia spędziła w ośrodkach opiekuńczych i w szpitalu. Była w tym czasie wielokrotnie operowana. Dwa lata temu adoptowaliśmy Maję. Odkąd dołączyła do naszej rodziny, promienieje radością i szybko nadrabia zaległości rozwojowe. Z radością obserwujemy, jak każdego dnia, robi coraz to większe postępy. Zajęcia logopedyczne i rehabilitacja dają bardzo dobre efekty. Coraz więcej i lepiej mówi. Bardzo sprawnie porusza się na swoim pierwszym wózku inwalidzkim. Jest dzielna, ma wielkie serce i tyle pogody ducha, że wszyscy uczymy się od niej, jak stawiać czoła przeciwnościom losu. Cieszymy się, że możemy być przy niej, wspierać ją. Jednak, jak to w życiu bywa, radosne chwile przeplatają się z troskami. Jesteśmy z Mają częstymi gośćmi w szpitalach. Przez ostatnie dwa lata przeszła kolejnych kilka operacji. Wymaga stałej opieki logopedycznej, rehabilitacji i regularnych wizyt w przychodniach lekarskich. Coraz większym problemem staje się dla nas znoszenie Mai po schodach w domu, w którym mieszkamy. Jest to piętrowy budynek z wąską klatką schodową i wieloma biegami schodów. Nie ma technicznej możliwości wykonania podjazdu dla osoby niepełnosprawnej lub innego tego typu rozwiązania. Jedynym wyjściem jest montaż windy zewnętrznej, której koszt znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  Zwracamy się z wielką prośbą o Wasze wsparcie. Winda, którą dzięki Wam będziemy mogli zamontować, będzie służyła Mai przez długie lata. Nie będzie konieczności każdorazowego znoszenia i wnoszenia Mai po schodach, gdy będziemy chcieli z nią iść na spacer czy pojechać do lekarza. W przyszłości, gdy już będzie na tyle duża, by samodzielnie opuszczać dom, winda jej to umożliwi. Maja nie będzie wykluczona i, choć los ją w przeszłości boleśnie doświadczył, to ufamy, że przyszłość będzie dla niej znacznie łaskawsza. Będzie mogła zrealizować marzenia i być szczęśliwa. Szczerze wierzymy, że dzięki Wam, wspólnie uda nam się uczynić świat Mai lepszym ! Bardzo dziękujemy za Wasze wsparcie ! Rodzice Mai

17 435,00 zł ( 12.7% )
Still needed: 119 800,00 zł
Robert Bonna
2 days left
Robert Bonna , 27 years old

Pomóż mi wstać na nogi – marzę o samodzielności!

Robert kochał motory. Gdy tylko miał chwilę, siadał na ten swój i gnał przed siebie… Rok temu, podczas jednej z takich przejażdżek zdarzył się wypadek… Mój syn jest po nim sparaliżowany. Jeździ na wózku, ale nie poddaje się i walczy, by znów żyć normalnie. Robert pamięta wszystko z tego dnia. Nie opanował motoru, uderzył w krawężnik. Kask ochronił głowę - syn mówi, nie stracił pamięci i przede wszystkim żyje, ale kręgi zostały zmiażdżone. W szpitalu spędził ponad pół roku. Robert przeszedł już kilka operacji. Na początku nie oddychał samodzielnie. Lekarze nie dawali mu żadnych szans, ale ja wiedziałam, że tak łatwo się nie podda. Nie myliłam się. Zaczęliśmy intensywną rehabilitację. Małymi krokami idziemy do przodu. Syn powoli zaczyna poruszać kolejnymi partiami ciała. Wierzę, że jeśli dalej będzie tak ciężko pracował, kiedyś znów stanie na nogi.  Mój syn może żyć normalnie, być sprawny, ale potrzebuje do tego Twojej pomocy. Zakup symulatora chodu potrzebnego do dalszej rehabilitacji jest poza moim zasięgiem finansowym. Pomóż mi postawić Roberta na nogi… Przed moim synem jeszcze całe życie, nie chcę by spędził je na wózku. Ewa, mama Roberta

17 434,00 zł ( 56.9% )
Still needed: 13 205,00 zł
Michał Krzyżanowski
Michał Krzyżanowski , 14 years old

By nowe serce nie przestało bić - potrzebna pomoc dla Michałka po przeszczepie!

Misiek na jedenaste urodziny otrzymał najwspanialszy prezent - nowe życie. Przyszedł na świat 9 kwietnia 2010 roku, choć naprawdę to kilka tygodni temu urodził się jeszcze raz - na nowo... 22 lipca 2021 roku odebrałam telefon, który zmienił życie całej naszej rodziny. Telefon, który to życie uratował... "Mamy serce dla Michała." Prosimy o pomoc, aby dar życia, jaki dostał Michał, mógł trwać... Wada serca. Trudno cieszyć się życiem, kiedy wiesz, że na Twoje dziecko czyha śmierć... Informacja o śmiertelnej chorobie jest jak cień, który przesłania światło. Serce - ma dwa komory, dwa przedsionki, pompuje krew... Jego melodia jest dźwiękiem życia. Kiedy przestaje bić - umieramy... Przez siedem lat żyliśmy w strachu, że serce Michałka zamilknie na zawsze. W lęku budziliśmy się i zasypialiśmy. Michał urodził się z wadą sercą - kardiomopatią przerostową. Wadą, powodującą przerost jednej komory, obarczoną dużym ryzykiem śmierci... Ta informacja zmieniła życie całej rodziny. Szpital stał się drugim domem. Badania, lekarze, pobyty w szpitalu, godziny przyjmowania leków - musieliśmy żyć pod dyktando choroby, aby uratować to, co najcenniejsze: życie naszego dziecka. Niestety, stan synka pogarszał się... Pamiętam, gdy dowiedziałam się, że potrzebny będzie mu przeszczep, że tylko to daje szansę na to, że Misiek będzie kiedyś dorosły. Ciemno zrobiło mi się przed oczami... Małych serc do przeszczepu praktycznie nie ma.  Od tego czasu czekaliśmy. Każdy dzwonek telefonu, każdy obcy numer powodował gęsią skórkę, bo mógł właśnie TEN telefon... Odebrałam go 22 lipca 2021 roku i padły słowa, na które czekaliśmy od wielu miesięcy. Rodzice innego dziecka w obliczu największej tragedii w swoim życiu postanowili dokonać czegoś wspaniałego i uratować życie innego umierającego maleństwa - mojego Michała. Nie jestem nawet w stanie opisać, co wtedy czułam. Radość, strach, ulgę. Nasz syn po latach walki wreszcie miał dostać nadzieję na przyszłość!  23 lipca Michał przeszedł transplantację serca w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Był pod jego opieką od czwartego roku życia. Dzięki pracy najlepszych kardiochorurgów przeszczep zakończył się powodzeniem. Kilka dni później syn został wybudzony i pod okiem medyków odzyskiwał siły. Potem mogłam zabrać go do domu... Jednak operacja to jeszcze nie koniec walki... Pierwsze miesiące są decydujące. Michała czekają regularne kontrole, skomplikowane leczenie i przyjmowanie niezliczonej ilości leków - wszystko to, by organizm nie odrzucił przeszczepu. Nie możemy pozwolić, by tak się stało! Mieszkamy w Małopolsce, 200 kilometrów od Zabrza, do którego musimy regularnie dojeżdżać. Pracuje tylko tata Michała - ja opiekuję się chorym synem. Jesteśmy w trudnej sytuacji, miesięczny koszt samych lekarstw to 1400 złotych... Proszę o pomoc, by nowe serce Michała mogło bić! Nie możemy się teraz poddać. Choć przed nami trudna walka, to nie możemy zmarnować okazji, którą dał nam los. Dlatego proszę, zawalcz z nami o serce, o życie, o przyszłość!

17 421 zł
Maks Foks
Maks Foks , 5 years old

By choroba Maksia nie uwięziła go na zawsze....

Maks jest 3-letnim pogodnym i radosnym chłopcem, jednak niedawno zdiagnozowano u niego autyzm dziecięcy. Nasze życie już nigdy nie będzie takie same. Czeka nas długa droga do tego, aby codzienność była w miarę  znośna...   Mój syn jest zamknięty w swoim świecie, z którego bardzo chciałabym go wyciągnąć. Niestety wiem, że nie będzie to możliwe. Maksio nie potrafi się komunikować z innymi, ponieważ nie mówi. Nie ma też potrzeby podejmowania z kimkolwiek kontaktu nawet w sposób niewerbalny.  Maksymilian jest obserwatorem zabaw innych dzieci, lecz nigdy nie uczestniczy w zabawie z innymi. Nie lubi utrzymywać z nikim kontaktu wzrokowego, często pozostaje na uboczu...  Jego przyszłość, lepsze funkcjonowanie i nadzieja jest przede wszystkim w rehabilitacji, leczeniu. Wszystkie z wymienionych działań niestety bardzo dużo kosztują... Sami nie damy rady.  Proszę, pomóż nam walczyć o lepszą przyszłość Maksia! Mama

17 408 zł
Daniel Bubak
Daniel Bubak , 41 years old

Na Daniela czeka w domu mała córeczka... – prosimy, pomóż go wybudzić ze śpiączki!

Daniel ma 38 lat, sześcioletnią córeczkę i nową nadzieję na powrót do zdrowia! Tragiczny wypadek sprawił, że jest w śpiączce, zanim już długa i ciężka droga rehabilitacji. Dużo się przez ten czas wydarzyło, w ogromnym stopniu właśnie dzięki Wam! My wciąż nie tracimy nadziei, że Daniel odzyska świadomość. Jak moglibyśmy jej nie mieć, skoro wybitny specjalista neurochirurgii widzi dla niego naprawdę duże szanse. Nie możemy w tej chwili pozwolić na przerwy w rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna, ale niezbędna, żeby Daniel mógł do nas wrócić. Ostatni post na Facebooku Daniela to jego zdjęcie z córeczką – wesołe, uśmiechnięte nie zwiastują niczego złego. Później na jego profilu nastąpiła cisza, 29 września 2019 roku zdarzył się wypadek. Daniel był wtedy w warsztacie samochodowym. Nie wiadomo, w jaki sposób wpadł do kanału samochodowego, mocno uderzając w beton. Znaleźliśmy go dopiero po dwunastu godzinach od wypadku. Przez cały ten czas leżał nieprzytomny, z godziny na godzinę tracąc swoje szanse na przeżycie. Wezwaliśmy karetkę, która od razu zabrała Daniela do szpitala. Od tamtego momentu trwa jego walka o powrót do zdrowia. W tym czasie mój brat przeszedł kraniotomię, miał założoną rurkę tracheotomijną, która pomagała mu oddychać oraz PEG, przez który do dziś jest karmiony. Odbył 6-7 turnusów rehabilitacyjnych, które dały znaczną poprawę jego stanu. Wszystkie nasze działania i starania były mocno utrudnione przez pandemię koronawirusa, ale robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby miał najlepszą możliwą opiekę rehabilitantów i lekarzy. Daniel na co dzień jest pod opieką swojej mamy, która zrezygnowała z pracy, aby poświęcić się opieki nad synem, który wymaga całodobowej opieki. Jeździ z nim na każdą wizytę, każdy turnus, jest przy nim i dla niego przez 24 godziny na dobę. Aktualnie Daniel oddycha już samodzielnie, stany bakteryjne są wyciszone i nie są potrzebne antybiotyki – jego stan zdrowia znacząco się poprawił. Po wielu staraniach udało nam się dostać na wizytę u Profesora, który codziennie ratuje takich ludzi jak Daniel. Usłyszeliśmy, że Daniel wymaga jak najszybszej operacji rekonstrukcji czaszki, która uwolni go od dyskomfortu i bólu, które nieustannie odczuwa z powodu zbyt wysokiego ciśnienia w mózgu. Następnie musi odbyć się druga operacja wstawienia zastawek, dzięki której regeneracja neuronów będzie o wiele szybsza. Te dwie operacje dają ogromną szansę i nadzieję na to, że Daniel się wybudzi. Musi być jednak cały czas rehabilitowany. Jego stan fizyczny będzie ważny nie tylko w momencie kwalifikacji do operacji, ale też po nich, kiedy walką o sprawność będzie musiała być intensywniejsza. Przed Danielem kolejne turnusy rehabilitacyjne, które musi opłacić. Bez Waszej pomocy jest to niemożliwe, dlatego po raz kolejny prosimy Was o pomoc. Jeśli macie możliwość i chęć wsparcia Daniela w walce o wybudzenie, to bardzo Was o to prosimy i z góry dziękujemy za każdą najmniejszą cegiełkę. Razem obudźmy Daniela! Rodzina Daniela ______________________ ➡️ Obudźmy Daniela – grupa aukcyjna

17 391,00 zł ( 15.13% )
Still needed: 97 503,00 zł
Wojtuś Siwek
Wojtuś Siwek , 23 months old

Urodził się ze zrośniętymi paluszkami... U rąk i nóg❗️Potrzebna pomoc 🚨

Choć w ciąży nie było żadnych niepokojących objawów, Wojtuś przyszedł na świat z poważną wadą. To był najszczęśliwszy dzień w naszym życiu, ale jednocześnie wypełniał nas strach – nie wiedzieliśmy, co będzie dalej... Wojtuś urodził się z syndaktylią – palcozrostem, który dotyczy obydwu dłoni i stóp. Żeby wykluczyć inne wady, przeprowadziliśmy wiele badań, zasięgnęliśmy opinii wielu specjalistów… Synek jest pod kontrolą genetyka, laryngologa, urologa, nefrologa, neurologa i chirurgów.  Chcieliśmy przeprowadzić wszystkie niezbędne badania jak najszybciej, dlatego korzystaliśmy z wizyt prywatnych. To wszystko mocno obciążyło nasz budżet – a to niestety dopiero początek walki. Przed Wojtkiem jeszcze kilka operacji. Po pierwszej z nich będzie wiadomo, czy zrosty dotyczą tylko skóry, czy również kości…  Synek ma 14 miesięcy – pierwszy zabieg odbędzie się za miesiąc, w lutym. Kolejne będą przeprowadzane w odstępie pół roku. Wojtuś jest pogodnym, ciekawym świata, radosnym chłopcem, ale wada bardzo utrudnia jego codzienne funkcjonowanie i prawidłowi rozwój. Jak każde dziecko – ma mnóstwo energii, chęci do zabawy, chce chwytać w dłonie zabawki, ale niestety nie może… Pękają nam serca, bo widzimy, jak bardzo go to boli. Musimy poprosić o pomoc. Dzięki Waszemu wsparciu synek dostanie szansę na sprawność i samodzielność! Nie odwracajcie wzroku, Wojtuś bardzo Was potrzebuje! Rodzice

17 355 zł
Dina Hawrylik
Dina Hawrylik , 61 years old

Wózek uwięził Dinę w mieszkaniu... Pomóż odzyskać jej dawne życie!

Moje kłopoty ze zdrowiem trwały od dawna. Choruję na nadciśnienie, mam problemy z krążeniem. Jednak tego, co się zdarzyło, nie przewidziałam nawet w najgorszych snach…  Przez wiele lat nieustannie byłam wśród ludzi. Z wykształcenia jestem nauczycielką, uwielbiałam moją pracę w szkolnej bibliotece. Niestety, wskutek tragedii, która mnie spotkała, musiałam zrezygnować z tego zajęcia i przejść na emeryturę. Choroba odebrała mi nie tylko sprawność, ale i całe dotychczasowe życie… Wszystko rozpoczęło się bardzo niepozornie – uderzyłam się w kolano. Obrzęk nie znikał, kolano było coraz bardziej czerwone! Tego, co zdarzyło się później, nie zapomnę nigdy… Przerażona trafiłam do szpitala. Wyniki badań nie pozostawiły mi żadnych złudzeń. Doszło niedokrwienia IV stopnia i martwicy stopy, konieczna była amputacja nogi! Gdy obudziłam się w szpitalu, doznałam szoku. Nagle znalazłam się w zupełnie innym życiu, które zupełnie nie przypominało mojego… Po miesiącu zostałam wypisana i przeniesiono mnie do mieszkania chronionego, gdzie miałam przystosować się do nowej rzeczywistości.  Obecnie jestem już w swoim mieszkaniu. Każdego dnia uwięziona na drugim piętrze, bez możliwości wyjścia. Moją jedyną opcją, żeby wydostać się na zewnątrz, jest transport medyczny. Staram się być jak najbardziej samodzielna. Potrafię sama przygotować posiłek, poruszać się po domu, przesiadać z łóżka na wózek. Opłacam opiekunkę, która pomaga mi w zakupach i innych czynnościach.  Moją jedyną szansą na powrót do dawnego życia jest proteza, niestety to bardzo duży wydatek. O niczym więcej nie marzę, jak być znów sprawną i samowystarczalną.  Wierzę, że z pomocą ludzi o dobrych sercach będzie to możliwe. Nie wyobrażam sobie spędzić kolejnych lat, zamknięta w czterech ścianach. Dina

17 351,00 zł ( 40.77% )
Still needed: 25 203,00 zł
Dorota Lisiczko-Zając
Dorota Lisiczko-Zając , 38 years old

By jej życiu nie zagroził już więcej RAK❗️Potrzebna pomoc dla młodej mamy!

Była panną młodą z oddziału onkologii… Gdy już mieli ślubować sobie, że to na dobre i na złe, w ich życiu pojawił się ten trzeci, niechciany – rak… Zamiast białej sukni były białe kitle lekarzy, zamiast łez szczęścia był płacz z bezsilności i strachu. Zamiast welonu na pięknie ufryzowanych lokach – chusta na łysej głowie. Miłość przetrwała, bo oni już wiedzieli, że na zawsze razem, nie tylko w zdrowiu, ale w chorobie… Dorota dziś jest szczęśliwą żoną Grzesia i młodziutką mamą… Jeszcze raz potrzebna jest pomoc, o którą z całego serca prosimy, by dopisać do jej historii szczęśliwe zakończenie… Dorotka: Odkąd pamiętam, rozpierała mnie energia. Pracowałam jako doradca zawodowy osób niepełnosprawnych, jako pilot brałam udział w rajdach samochodowych. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko miłości... W 2012 r. na portalu randkowym poznałam Grzesia. Przemierzył pół Europy, by spotkać się ze mną w Kołobrzegu! Wiedzieliśmy, że to wielka miłość… Kiedy zapytał, czy zostanę jego żoną, szczęśliwa przyjęłam oświadczyny. 2016 rok miał być najpiękniejszym rokiem w naszym życiu – tym, w którym zaczniemy wspólną drogę, od teraz i na zawsze. Tymczasem był rokiem, w którym zamiast patrzeć z uśmiechem w przyszłość wspólnie płakaliśmy, bojąc się, czy ta przyszłość w ogóle nastąpi... Nagle zaczęło mnie boleć biodro, ból ścierał mój wieczny uśmiech niczym gumka do mazania… Potem zaczęły się problem z nerkami. Pewnej nocy, o 4 nad ranem, obudził mnie przeraźliwy atak bólu. Jakby ktoś żywcem mi rozrywał ciało… Przerażony Grześ zawiózł mnie do szpitala. Gdy lekarka przyszła do mnie z wynikami badań, spojrzałam na kartkę i świat mi zawirował przed oczami. 80% szpiku kostnego było zajęte przez komórki nowotworowe. Płakałam, wtulona w narzeczonego… Lekarze powiedzieli mi, że to nowotwór tkanki miękkiej. Natychmiast zarządzili chemioterapię. Nie wiedziałam, jak to wytrzymam… Nie bałam się chemii, leczenia. Gdzieś czaił się strach, że może Grześka to wszystko przerośnie i mnie zostawi. Gdy w końcu powiedziałam mu o swoich obawach, mocno mnie przytulił… Powiedział, że mam się nie bać, że przejdziemy przez to wszystko razem. Nie wiem, czy bym to zniosła, gdyby nie był wtedy przy mnie. Pomagał mi, podnosił na duchu, nosił do toalety, gdy całkowicie opuściły mnie siły. Wciąż planowaliśmy ślub… Wszystko było gotowe, 4 czerwca – data zaklepana w urzędzie, zaproszenia wysłane do gości, sukienka czekała w szafie… Moja przyjaciółka zrobiła mi niespodziankę – wieczór panieński. Niestety, byłam tak słaba, że w drodze na przyjęcie przewróciłam się i upadłam na biodro, które połamało się jak zapałka. Koleżanki na rękach zaniosły mnie do auta i zawiozły do szpitala. Osłabione przez raka kości były w fatalnym stanie. Szalałam z bólu i rozpaczy – wymarzony ślub trzeba było przełożyć. To jednak nie był koniec tragicznych wieści, które spadły na mnie niczym lawina. Wtedy lekarze zmienili diagnozę – z raka tkanek miękkich na chłoniaka. Czekał mnie przeszczep szpiku. I tragiczne wieści – szanse na wyzdrowienie dawano mi bardzo niewielkie… Nie płakałam, nie miałam już łez. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Postanowiłam spróbować leczenia zagranicą – w Meksyku. Poprosiłam o pomoc, a dobrzy ludzie, którym jestem bardzo wdzięczna, wpłacali pieniądze. Ogrom wsparcia od bliskich i od tych, których nigdy nie miałam okazji poznać. I udało się…Choroba cofnęła się. To był cud… Po serii badań potwierdzili to również lekarze w Polsce. Szalałam z radości! Odzyskałam zdrowie, miałam miłość… W lipcu 2017 roku pobraliśmy się. Zaś rok później... Grzesia nie było, ja zabrałam się za mycie okna. Bardzo szybko się zmęczyłam. Bałam się, że to oznaka, że choroba wróciła, ale gdzieś świtała inna myśl… Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu. Wiosną 2019 r. przyszedł na świat nasz największy skarb: zdrowy jak rydz, przecudowny synek Grześ. Chciałam bardzo, by tak właśnie miał na imię na część jego kochanego taty, który trwał przy mnie w najtrudniejszych chwilach życia. Jestem tak szczęśliwa, że jestem mamą, że mam przy sobie dwóch moich najukochańszych mężczyzn… Chciałabym raz na zawsze zapomnieć o raku, o bólu, o strachu, jednak życie mi na to nie pozwala. Mimo że wygrałam z nowotworem, dalej muszę zmagać się ze spustoszeniem, jakie pozostawił w moim organizmie. Biodro, które rak połamał niczym zapałki, wciąż mi dokucza. Walczę o to, żeby znowu chodzić, żeby odzyskać samodzielność. Oprócz rehabilitacji ważna jest też leczenie wspomagające i suplementacja, która poprawia, samopoczucie i poprawia wyniki badań. Leczenie generuje jednak ogromne koszty, coraz bardziej ponad nasze siły... Chcę być zdrową mamą dla mojego synka… Chcę zobaczyć, jak dorasta. Chcę cieszyć się każdym dniem. Chcę mieć siłę, by pomagać, by oddać innym trochę tego dobra, które ja dostałam od wspaniałych ludzi. Chcę żyć. Dlatego jeszcze raz, mam nadzieję, że po raz ostatni, proszę Was o pomoc… Tekst opracowany na podstawie artykułu o Dorotce w tygodniku "Chwila dla Ciebie"

17 345,00 zł ( 14.93% )
Still needed: 98 758,00 zł
Daria Wojciechowicz
Daria Wojciechowicz , 30 years old

Chciała ochronić dziecko, sama została ciężko ranna... Młoda mama potrzebuje naszej pomocy❗️

Daria jest młodą mamą. Gdy uległa poważnemu wypadkowi jej córka miała zaledwie rok i 3 miesiące… Daria w tym czasie, dokładnie w tym samym miesiącu kończyła dopiero 26… Jej życie zdecydowanie nie miało tak wyglądać. Do dzisiaj walczy ze skutkami kilku sekund, które zmieniły wszystko!  Niestety nikogo nie było obok, by szybko zareagować... Daria prawdopodobnie stała przy swoim samochodzie, który nagle zaczął się staczać. Jej córeczka była wtedy w nosidle. Chcąc ratować dziecko sama uległa poważnym obrażeniom… Te sekundy zmieniły drastycznie jej życie! Moja siostra miała bardzo poważny uraz czaszki, poturbowane ciało. Daria ma niedowład połowiczny prawostronny po urazie czaszkowo-mózgowym oraz niedosłuch prawostronny. Wszystko to jest skutkiem nieszczęśliwego wypadku i 2 tygodni w śpiączce…  Obecnie jest po plastyce powłok czaszki w okolicy ciemieniowej. Ubytek ma średnicę 15 cm. Widać go na jednym z załączonych zdjęć…  Ponadto, przez ataki padaczki pourazowej, następuje pogłębianie niedowładu prawostronnego i regres wypracowanych postępów. Daria, młoda mama ma orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności oraz niezdolność do pracy. Jej największą motywacją jest córeczka. To dla niej chciałaby znów być sprawna. Wychowywać ją i zadbać o jej przyszłość. Niestety przyszłość dla samej Darii jest wielką niewiadomą!  Moja siostra to dusza artystki, na życie zarabiała pasją. Jest malarką. Wypadek zabrał jej coś bardzo cennego w jej zawodzie — sprawną rękę wiodącą. Daria była praworęczna i dłonie były niezbędne do precyzyjnych rysunków. Dzisiaj nie może wrócić do tego, co kochała!  Rehabilitacja jest jej nieziemsko potrzebna! Do powrotu, do życia, do pracy, do poczucia sprawstwa i ważności. Chciałbym, by znów poczuła, że może!  Małymi krokami wraca, ale to jeszcze kropla w morzu potrzeb. Daria córkę wychowuje z rodzicami. Pracuje nad sobą, walczy i coraz lepiej mówi. Siostra chciałaby zamieszkać na własną rękę, utrzymywać się i móc wysłać dziecko do przedszkola... W tym kierunku próbuje wrócić do pracy. Prowadzi już zajęcia z dźwiękoterapii. Chciałaby wrócić do malarstwa, pracować z instrumentami i rzeźbą, niestety nie jest to JESZCZE możliwe. Potrzeba jeszcze czasu na powrót umiejętność komunikowania się i intensywnej terapii logopedycznej i fizjoterapii. Żadne z tych koniecznych spraw nie jest za darmo! Tymczasem źródłem utrzymania mojej siostry jest zasiłek z OPS w wysokości 496 zł! W imieniu Darii bardzo prosimy o pomoc! Sama nie da sobie rady… Przypadek zabrał jej wszystko, teraz na przekór wszystkiemu możemy pomóc jej to odzyskać! Brat Darii

17 334 zł