Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Grzegorz Zaucha
Grzegorz Zaucha , 46 years old

Tragedia rodziny❗️Pomóż tacie i mężowi wrócić do zdrowia!

Nic nie zapowiadało, że moje życie tak bardzo się zmieni... W ciągu jednej chwili z w pełni sprawnego, pracującego człowieka, męża i taty stałem się osobą całkowicie zależną od innych... Przestałem się ruszać, chodzić, siadać, jeść, zostałem całkowicie zdany na łaskę innych. Wymagam opieki jak mój mały synek, który chwilę po mojej tragedii przyszedł na świat... Mam na imię Grzegorz, mieszkam w małej miejscowości wraz ze swoją ukochaną rodziną - żoną, moimi córkami i malutkim synkiem. Interesuję się samochodami i mechaniką. Kiedyś byłem zdrowym i sprawnym człowiekiem, takim samym jak Ty... Chodziłem do pracy, a wolnym czasie lubiłem reperować i majsterkować w swoim małym przydomowym warsztacie. Codzienność wypełniały mi obowiązki i zabawy z moimi dziećmi. Ulubionym naszym zajęciem były spacery na plac zabaw. Snułem plany, marzenia… I wtedy rozpoczął się tragiczny dla mnie rok 2019. Styczeń powitałem z uśmiechem na ustach. Nic nie zapowiadało dramatu, jaki miał nastąpić - feralny rok zapowiadał się fantastycznie. Znalazłem i zacząłem nową wspaniałą pracę. Okazało się, że moja żona jest w ciąży i spodziewamy się synka. Wszystko układało się bardzo pomyślnie. Do czasu... Tamten marcowy wieczór nie wyróżniał się niczym od innych. To była niedziela. Nic mi nie dolegało, czułem się bardzo dobrze. Jak co dzień wykąpaliśmy i położyliśmy do łóżka nasze dzieci. Przygotowałem ubrania do pracy na następny dzień. Położyłem się spać, nie wiedząc, że za chwilę życie, jakie znałem, się skończy... W środku nocy obudził mnie straszliwy ból kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Czułem się, jakby ktoś łamał mi kości... Żadne maści ani tabletki przeciwbólowe nie pomagały. Ból w szybkim tempie się nasilił i objął pozostałe partie ciała. Żona wezwała karetkę, a kiedy przyjechał lekarz, nie byłem już w stanie poruszać się o własnych siłach. Zostałem przewieziony do szpitala i natychmiast poddany operacji. Kiedy się obudziłem, nie poruszałem ani rękoma, ani nogami... Wtedy jeszcze nie rozumiałem, co się stało. Dopiero później przyszedł do mnie lekarz. Diagnoza była wstrząsająca. Miałem w sobie krwiaka, który nagle pękł, przez co zostałem sparaliżowany. Nie byłem w stanie poruszyć ręką, nogą, czy nawet usiąść. Nie mogłem samodzielnie jeść, musiałem być karmiony.  Byłem dorosłym mężczyzną, ojcem, głową rodziny, a w jednej chwili wymagałem opieki jak malutkie dziecko... Moje życie legło w gruzach. Zawsze byłem sprawny, zdrowy i nigdy nie przypuszczałem, że może mnie coś takiego spotkać. Straciłem dopiero co pozyskaną pracę, a o spacerach z moimi dziećmi mogłem tylko pomarzyć. Stanąłem w obliczu strasznej prawdy - takiej, że nie jestem w stanie sam egzystować, nie mogę się ubrać, umyć i jestem zdany na łaskę bliskich. Przebyłem 16-tygodniową rehabilitację w szpitalu w Tarnowie, potem spędziłem 6 tygodni w ośrodku w Limanowej. Rehabilitacja jest jedyną moją nadzieją, której kurczowo się trzymałem. Dzięki niej odzyskałem czucie w rękach, mogę w jakimś stopniu z nich korzystać, a także jestem w stanie siedzieć. Z trudem poruszam się na wózku inwalidzkim. Tylko kontynuacja rehabilitacji może sprawić, że z powrotem stanę się samodzielnym człowiekiem i odzyskam sprawność rąk i nóg. To jedyna moja szansa, innej nie mam. Niestety, rehabilitacja jest finansowana przez NFZ tylko przez 16 tygodni. Cztery miesiące to nic - aby marzyć o powrocie do zdrowia, potrzebuję ciągłych ćwiczeń przez lata. Nie jestem w stanie pokryć takich kosztów leczenia. Ceny rehabilitacji są bardzo duże, ale nie mogę zawieść moich dzieci, mojej żony. Oni muszą mieć we mnie wsparcie! Proszę, pomóż mi...

29 187,00 zł ( 21.96% )
Still needed: 103 685,00 zł
Paweł Pietrzak
Paweł Pietrzak , 21 years old

Walka Pawła trwa! Pionizator będzie dla niego dużym ułatwieniem! Pomóż!

Mój syn Paweł wskutek niedotlenienia okołoporodowego zachorował na dziecięce porażenie mózgowe. Już chwilę po porodzie trzeba było walczyć o jego życie. Pierwsze swoje tygodnie spędził na oddziale intensywnej terapii. Miał bardzo dużo szczęścia i choć walkę o życie wygrał, już do końca życia będzie musiał walczyć o zdrowie i sprawność. Odkąd skończył 6 miesięcy, musi być intensywnie rehabilitowany. Paweł korzysta z wielu form terapii, ale najlepsze efekty przynosi jednoczesna kompleksowa terapia ruchowa, pedagogiczna oraz logopedyczna. Zabiegi te są okupione ogromnym wysiłkiem, jednak to jedyna droga, aby jego stan zdrowia nie pogarszał się. Niestety, koszty nawet jednego turnusu przerastają nasze możliwości. Aby zabiegi były skuteczne, muszą być wykonywane systematycznie. Paweł potrzebuje także urządzenia, z którego mógłby korzystać w domu, a które przynosiło do tej pory najlepsze efekty w jego rehabilitacji. Jest to pionizator dynamiczny multifunkcyjny, który pomaga użytkownikowi w nabraniu pewności siebie, rozwijaniu ruchliwości oraz poruszaniu się z własnej inicjatywy.  Umożliwia samodzielne stanie, zapewnia swobodę ruchów, zapewnia odwiedzenie w stawach biodrowych, zmniejszając spastyczność i dając skorygowaną oraz stabilną pozycję. Niestety koszt pionizatora to obecnie ponad 50 tys. złotych! Nie jesteśmy w stanie samodzielnie zebrać tak dużej sumy.  Tylko dzięki Waszej pomocy, dzięki każdej najdrobniejszej nawet wpłacie, może się to udać! Paweł będzie mógł kontynuować rehabilitację, a jego życie z pewnością będzie łatwiejsze. Proszę, pomóżcie walczyć o lepsze życie oraz o dalszy rozwój mojego syna! Marzena, mama Pawła 🎥 Zobacz na własne oczy walkę Pawła ⬇️

29 177,00 zł ( 53.77% )
Still needed: 25 079,00 zł
Oskar Niemyjski
Oskar Niemyjski , 2 years old

Dramatyczny wyrok zaraz po narodzinach... Pomóż uratować przyszłość Oskarka❗️

Ostatni raz słyszeliśmy jego niemowlęcy głosik przed zrobieniem tracheostomii. Od tamtej pory nie słyszymy już jego śmiechu, gaworzenia ani płaczu. Było to dla nas bardzo trudne, jednak cały czas wierzymy, że jeszcze usłyszymy ten wspaniały głosik naszego ukochanego synka. Że jeszcze usłyszymy z jego ust "mamo" i "tato"... To miały być cudowne chwile. Miała być radość, śmiech, najpiękniejsze momenty w naszym życiu... Jednak łzy wzruszenia szybko zmieniły się w łzy rozpaczy. Dzień narodzin Oskara pamiętamy jak przez mgłę. Lekarze zarzucali nas kolejnymi diagnozami, a my czuliśmy, jak powoli pękają nasze serca. Wiotkość dróg oddechowych, niewydolność oddechowa, dysmorfia, asymetria twarzy, rozszczep podniebienia, zaburzenia centralnej koordynacji nerwowej, niedokrwistość, nieprawidłowy rozwój psychoruchowy to tylko niektóre z rozpoznań, które zasypały nas jak lawina.  Najgorszy moment to ten, w który po zachłystowym zapaleniu płuc musiał być podłączony do respiratora. 3 miesiące spoglądania na naszego synka podłączonego do maszyny ratującej życie… Do tego problemy z przybieraniem na masie stresowały nas w każdym momencie walki o Oskarka.  Tak bardzo kochamy naszego synka... Gdybyśmy tylko mogli, uchylilibyśmy mu nieba, ściągnęli z malutkich ramion ciężar choroby. Jednak wiemy, że to niemożliwe. Dlatego dziś jesteśmy zdeterminowani do walki o naszego małego wojownika. Zrobimy wszystko, by zespół wad który go dopadł, nie zmienił jego życia w koszmar. Ze szpitala dostaliśmy skierowania pod hospicjum domowe, jednak odmówiono nam pomocy ze względu na zbyt ciężki stan dziecka. Zostaliśmy sami... Leczenie, rehabilitacje, sprzęt medyczny przekraczają nasz budżet, a my nie mamy żadnej pomocy. Dodatkowo chcielibyśmy przeprowadzić badania genetyczne, dzięki którym może udać się, znaleźć przyczynę stanu naszego dziecka. Mocno wierzymy, że da to szansę na, choć delikatną poprawę zdrowia Oskara. Zrobimy wszystko dla naszego dziecka. Proszę, pomóż nam zawalczyć o jego przyszłość... Klaudia i Adrian, rodzice

29 101 zł
Ganna Vikhot
Ganna Vikhot , 65 years old

Niosła pomoc innym, teraz sama jej potrzebuje

Ganna to nasz dobry duch. Przez rok troskliwie i z ogromnym zaangażowaniem  i niemal do samego końca zajmowała się moją schorowaną żoną. Teraz życie postawiło nas w takiej sytuacji, że musimy wesprzeć Gannę równie mocno.  Była wspaniałą opiekunką, niezwykle sumienną, wrażliwą i cierpliwą przy trwających godzinami karmieniach. Jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni i ponieważ ona z takim sercem opiekowała się niemal do końca naszą kochaną i bardzo już biedną Wandą, bardzo chcemy jej pomóc, aby mogła odzyskać zdrowie tak dalece jak to możliwe i wrócić do swojej rodziny. Wypadek. Na oznaczonym przejeździe rowerowym samochód prowadzony przez nieodpowiedzialnego kierowcę uderza w tylne koło opuszczającej przejazd rowerzystki. Siła uderzenia jest tak duża, że odwraca rower i jadąca na nim osoba lewą stroną ciała uderza w samochód. Skutkiem są poważne obrażenia głowy, liczne złamania, rana otwarta lewego płuca i przebicie żołądka. Pani Ganna spędziła na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Krakowie ponad 50 dni, obecnie została przeniesiona na Oddział Neurologiczny. Od paru dni oddycha samodzielnie bez respiratora, karmiona jest jeszcze przez sondę, ale powoli zaczyna ponownie nawiązywać kontakt z otoczeniem. Warunkiem powrotu do życia jest przynajmniej kilkumiesięczna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Przy obecnym stanie miesiąc rehabilitacji to ponad 20 tys. zł. Takich kwot ani ona, ani jej rodzina nie posiada. Jedyną szansą na rehabilitację jest Twoja pomoc! Krzysztof

29 054,00 zł ( 30.24% )
Still needed: 67 010,00 zł
Natalia Angowska
Natalia Angowska , 5 years old

Uśmiech, którego nie może zabrać choroba! Pomagamy Natalce!

Kiedy nasza córeczka pojawiła się na świecie wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko by była bezpieczna i szczęśliwa. Nie sądziliśmy jednak, że będzie to tak trudne… Jeszcze chwilę po porodzie byliśmy niemal pewni, że Natalka jest zdrową dziewczynką. Wtedy nic nie zapowiadało, że już za kilka chwil zaczną się problemy, które będą nam towarzyszyć aż do dziś...  Wszystko zaczęło się, kiedy Natalka skończyła 1. rok życia. Zaniepokoiło nas, że córeczka nie wstaje, nie gaworzy, nie próbuje mówić i nie wykazuje żadnego zainteresowania zabawkami...  Szybko zaczęliśmy szukać pomocy. Biegaliśmy od lekarza do lekarza, aby tylko dowiedzieć się, co dolega naszemu maleństwu... W końcu, po wielu tygodniach usłyszeliśmy diagnozę – zespół mikrodelacji, czyli wada genetyczna, której przyczyną jest utrata niewielkiego fragmentu DNA, a dokładnie krótkiego ramienia chromosomu.  Zespół ten powoduje niepełnosprawność intelektualną, całościowe opóźnienie psychoruchowe i zaburzenia zachowania. U naszej córeczki oprócz tego pojawiają się również stereotypie ruchowe, a także znaczne opóźnienie rozwoju mowy...  Razem z rozpoznaniem choroby nasza rodzina doświadczyła wielu bardzo trudnych przeżyć. Z jednej strony czuliśmy smutek, żal i załamanie, z drugiej zaś – ulgę i radość, ponieważ skoro wiadomo już, co jest przyczyną zaburzenia rozwoju, to będzie można szybko rozpocząć terapię... Niestety, wada jest bardzo rzadka. Nie ma drugiego dokładnie takiego samego przypadku. Natalka jest z jedną z kilku osób na świecie, która boryka się z tymi ultrarzadkimi ubytkami w chromosomach. Zespół wciąż pozostaje praktycznie nieznany – również wśród lekarzy. Nie wiemy więc, w jakim stopniu choroba się rozwinie, jednak robimy wszystko, aby ta wyjątkowość nie stała się naszym przekleństwem...  Natalka obecnie ma 2-latka, ale rozwojowo jest na poziomie rocznego dziecka. Znacznie różni się od swoich rówieśników – nie tylko rozwojem, ale również charakterystyczną asymetrią twarzy. Dodatkowo Natalka ma zaburzone napięcie mięśniowe oraz przykurcz łokci.  Nasza córeczka wymaga całodobowej opieki, a także codziennej intensywnej i kosztownej rehabilitacji, która jest dla niej ostatnią deską ratunku. Rehabilitacja pomaga jej nie tylko walczyć o sprawność, ale także rozwijać umiejętności poznawcze, społeczne, komunikacyjne. Niestety koszty są ogromne....  Walka o córeczkę trwa i trwać będzie. Wszystko po to, by w przyszłości mogła być jak najbardziej samodzielnym dzieckiem. Liczne wizyty u specjalistów, a także godziny rehabilitacji już teraz pochłaniają mnóstwo pieniędzy. Dlatego zmuszeni jesteśmy prosić o pomoc, by nasza córeczka, tak bardzo wyjątkowa, miała szansę na naprawdę dobrą przyszłość! Twoja pomoc pomoże odkrywać Natalce uroki dzieciństwa i beztrosko bawić się ze swoimi rówieśnikami...  Proszę, pomóż! Rodzice 

29 051 zł
Małgorzata Czarnecka
5 days left
Małgorzata Czarnecka , 62 years old

Choroba odebrała naszej mamie wszystko... Prosimy, pomóż nam ją ratować!

I Ty możesz mieć tego wirusa… Według lekarzy ma go ogromny procent populacji. Choć większość z nas jest tylko nosicielami, moja mama prawdopodobnie przez niego leży teraz sparaliżowana… To straszne, jak niewiele w życiu od nas zależy. Tragedia może przydarzyć się każdemu z nas… Zły los, pech chciał, że choroba dopadła naszą mamę. Prosimy z całego serca - pomóżcie nam ją ratować! Niech ten horror w końcu się skończy, niech nastanie szczęśliwe zakończenie… Małgosia, nasza mama, to jeszcze młoda kobieta… Pełna pasji, piękna, z dobrym sercem. Nauczyła nas żyć i pomagać innym. W życiu nie podejrzewalibyśmy, że w zamian otrzyma cierpienie, a my będziemy prosić o pomoc dla niej… Mama zachorowała na coś, czego nikt ze stuprocentową pewnością nie jest w stanie zdiagnozować. Jedyne, co udało się do tej pory ustalić, to to, że mózg mamy zaatakował wirus EBV. Jest coraz gorzej, a zaczęło się zupełnie niewinnie… Gdy wstawała rano, bolał ją kręgosłup. Przecież to jeszcze nic takiego, mama myślała, że przemęczenie, może wiek. Potem jednak zaczęły jej drętwieć palce stóp, zaczęły się problemy ze wzrokiem i ręką, która automatycznie się przykurczała. Mama zaczęła dziwnie chodzić, ciągnąć za sobą jedną nogę. To było dwa lata temu. Od tego czasu choroba sprawiła, że mama tylko leży, nie jest w stanie zrobić nic… Byliśmy u wielu lekarzy medycyny klasycznej i u neuropatów. Jednak ani jedni, ani drudzy nie byli w stanie pomóc. Wymieniali się diagnozami, ale kolejne badania albo objawy je wykluczały, a przepisane leki nie działały. Mama miała wiele prześwietleń mózgu i kręgosłupa, wykazały uciski między kręgami, ale nie wiadomo, skąd się wzięły. Jeden z fizjoterapeutów zauważył, że pościągały się powięzi w ręce, która wciska się w wątrobę. To powoduje wykrzywianie się kręgosłupa. Ale to tylko kolejne z objawów, a nikt na pewno nie jest w tanie powiedzieć, co za potwór torturuje naszą mamę!  Jeden lekarz stwierdził nawet, że mama symuluje. Ciekawe, co by powiedział teraz, widząc mamę w tak strasznym stanie… Testy krwi wykazały wirusa EBV. Część lekarzy to zlekceważyła, ale nie którzy uznają za przyczynę wszystkiego. Znaleźliśmy klinikę i jeszcze jedną lekarkę, która jest w stanie podjąć się leczenia - specjalizują się właśnie w leczeniu tak ciężkich przypadków! EBV to wirus, który jest jak bomba. Większość z nas go ma, ale nigdy nie wiadomo, u kogo wybuchnie i jakie poczyni spustoszenia… Dzisiaj mama jest zupełnie zdana na pomoc innych. Wszystko spadło na barki taty, a my z siostrą pomagamy, jak możemy. Cały czas szukamy specjalistów, klinik, jakiegokolwiek ratunku. Nie możemy pogodzić się z tym, co ją spotkało… Od prawie roku mama nie jest w stanie zrobić nic, każdego dnia leży i… cierpi. Choruje ciało, choruje dusza. Mama do tej pory śpiewała, występowała, dbała o siebie zdrowo się odżywiała. Miała marzenie, by do późnej starości być aktywna. To marzenie się nie spełniło… Prowadziła swoją firmę, chór… Teraz to wszystko leży, tak jak leży mama. Pieniądze stopniały, a są dziś potrzebne jak nigdy… Niedawno została babcią, a nie jest w stanie nawet przytulić wnuczki, wziąć jej na ręce… Wierzymy, że to się jeszcze zmieni, a mama odzyska zdrowie i pokona chorobę! Leczenie w klinice Breidenbach jest bardzo kosztowne, lecz pokładamy ogromną nadzieję, że tam otrzymamy odpowiedź, co dolega mamie i jak ją leczyć - tam są specjaliści od wirusa EBV. Robimy co w naszej mocy, czepiamy się każdej nadziei, każdego sposobu, by pomóc mamie. Ona jest dla nas wszystkim! Chcemy wraz z nią cieszyć się każdym dniem, wraz z jej malutką wnuczką, przeżyć jeszcze wiele pięknych lat, prześpiewać wspólnie wiele koncertów… Wierzymy w cuda, w miłość i dobroć ludzi.  Nigdy nie myśleliśmy, że spotka nas cos takiego. To jak zły sen, ale dzieje się naprawdę. Jesteśmy zdani na pomoc, bo bez Was sobie nie poradzimy. Błagamy, pomóżcie nam… Każdy dzień jest ważny... Michał i Hania, dzieci Małgosi, wraz z rodziną ******* Zbiórka obejmuje diagnostykę z Breidenbach, leczenie wzmacniające oraz wizyty lekarskie. Gdy zostanie określony plan leczenia i poznamy jego kosztorys, kwota zbiórki zostanie zaktualizowana. 

28 942,00 zł ( 54.41% )
Still needed: 24 249,00 zł
Franciszek Leśków
10 days left
Franciszek Leśków , 3 years old

O przyszłość, o samodzielność, o szczęśliwe życie! Walczymy dla Frania!

Wiedzieliśmy, że nasze życie zmieni się, kiedy na świecie pojawi się nasze upragnione dziecko. Byliśmy na te zmiany gotowi, a przynajmniej tak nam się wydawało... Najpierw towarzyszyła nam ekscytacja i radość, a za chwilę pojawił się przeraźliwy strach, ponieważ nasza historia zaczęła się całkowicie inaczej niż planowaliśmy...  Franek  nie miał łatwego startu. Właściwie od pierwszych chwil całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób.  Lekarze szybko zdiagnozowali u syna opóźnienie psychoruchowe oraz zespół dziecka wiotkiego... Nasz stres z każdym tygodniem narastał. Franek przez wiele miesięcy był dzieckiem całkowicie leżącym - nie podtrzymywał główki, nie przekręcał się na boki, nie pełzał... Byliśmy przerażeni! Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać. Szybko rozpoczęliśmy leczenie i rehabilitację, które trwają do dziś.  Obecnie Franio ma już dwa latka i wciąż nie mówi, a także nie komunikuje swoich potrzeb... Jednak dzięki intensywnym ćwiczeniom synek zaczął samodzielnie siadać, a nawet się czołgać!  Niestety, każda sesja ćwiczeń okupiona jest ciężką pracą, wysiłkiem, morzem wylanych łez, ale też ogromnymi kosztami...  Obecnie lista naszych wydatków, wydaje się nie mieć końca – rehabilitacja, specjalistyczny sprzęt, wizyty u specjalistów, badania, ciągłe kontrole... To wszystko spowodowało, że wyczerpały się już wszystkie nasze oszczędności... Malutkimi kroczkami idziemy stale do przodu, ale przed nami jeszcze naprawdę długa droga do sprawności. Dlatego prosimy Was - ludzi dobrego serca, znajomych oraz nieznajomych o pomoc, by w przyszłości Franio miał szansę zagrać z tatą w piłkę, by mógł jeździć na rowerku i był w stanie powiedzieć, jak bardzo nas kocha. Pragniemy by synek miał szansę stać się w pełni sprawnym dzieckiem, a w późniejszym czasie - samodzielnym dorosłym...  Pomocy! Kamila i Tomasz, rodzice Licytacje

28 894 zł
Paweł Czopek
Paweł Czopek , 47 years old

Pomóż Pawłowi odzyskać dawne życie!

Mój mąż całe życie był bardzo pracowitą osobą. Razem prowadziliśmy gospodarstwo rolne, Paweł miał także własną działalność. Pewnego lipcowego dnia wszystko nieodwracalnie się zmieniło… Dziś walczę o to, żeby mąż odzyskał sprawność. Ten dzień zapamiętam na zawsze... Paweł źle się poczuł. Natychmiast zawiozłam go do szpitala. Na miejscu wykonano badanie tomografem. Gdy okazało się, że to udar niedokrwienny mózgu, niezwłocznie podano leki. Niestety po dwóch godzinach od ich podania, stan męża się pogorszył. Prawa strona ciała została sparaliżowana! Paweł dostał się do ośrodka rehabilitacyjnego. Jednak los szykował dla niego kolejne przeszkody…  Paweł nieprzytomny trafił z ośrodka do szpitala, gdzie został podłączony do respiratora. Nie da się opisać słowami, jak bardzo się o niego bałam… Okazało się, że to krwiak mózgu. Wszystko działo się tak szybko!  Mąż przeszedł pilną operację, podczas której założono mu drenaż komorowy. Po opuszczeniu intensywnej terapii ponownie trafił na rehabilitację. Trwała ona zaledwie dwa miesiące, to stanowczo za krótko, żeby uzyskać znaczącą poprawę.  Razem z dziećmi, spędziliśmy wiele dni przy szpitalnym łóżku naszego kochanego męża i ojca. Początkowo nawet nas nie rozpoznawał… Obecnie powoli stawia pierwsze kroki. Stopniowo rozpoczyna wypowiadać słowa. Niestety jego prawa ręka wciąż jest sparaliżowana. Potrzeby są ogromne! Logopeda, psycholog, kardiolog, neurolog…  Jednak największą rolę odgrywa rehabilitacja. Tylko ona daje nam nadzieję, że Paweł będzie jeszcze sprawny. Nie możemy czekać na odległe terminy, musimy działać na własną rękę. Każde wsparcie będzie dla nas nieocenioną pomocą. Żona Agnieszka

28 843 zł
Monika Szurlej
7 days left
Monika Szurlej , 31 years old

Mam dziecko do wychowania i raka do pokonania! Pomóż mi❗️

Cześć, mam na imię Monika – mam do wychowania dziecko i raka do pokonania.  Na zdjęciu powyżej widzicie mnie i moją córeczkę, dla której tak bardzo chcę być zdrowa. Jestem w najgorszym położeniu, jakie może sobie wyobrazić człowiek. Walczę z rakiem w chwili, w której jestem komuś najbardziej potrzebna.  28 lat – to powinien być dopiero początek! W tym wieku człowiek nie zastanawia się nad tym, że lada chwila może stanąć oko w oko z chorobą lub śmiercią. Proszę Was o pomoc, bo pęka mi serce, choć właściwie serce mam zdrowe. 5 lat temu urodziłam wspaniałą dziewczynkę, którą widzicie ze mną. Byłam najszczęśliwsza, bo byłyśmy razem – miałam ją, a ona mnie. Byłam – bo teraz stało się coś, co wywróciło nasze życie do góry nogami. Jeszcze kilka miesięcy temu marzyłam o wielu rzeczach – teraz marzę o jednej – chcę przestać bać się o to, że pewnego dnia zabraknie mnie w życiu mojego dziecka, zanim zdążę je wychować. Pół roku temu w nasze życie wdarł się rak! Guza w piersi znalazłam sama, później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Diagnoza, chemia, chustka zamiast włosów, zmęczenie zmieszane z mdłościami, brak chęci do życia w chwili, kiedy żyć trzeba najbardziej... Obowiązkiem matki jest żyć i być silną! Nie mam wyjścia, bo Lila mnie potrzebuje. Kiedy choroba nieustannie ciągnie mnie w dół, dzięki niej zapominam o problemach. Rozdarta między szczęściem a cierpieniem – tak mogę nazwać to, co w tej chwili dzieje się w moim życiu. Kiedy patrzę na moją córeczkę, wiem, że wygram, że to wszystko to tylko krótki epizod. Wiem, że rano muszę wstać, muszę zrobić nam śniadanie, pojechać do przedszkola! To wspaniałe chwile, ale potem przychodzi czas na starcie, kolejna paląca żyły chemia na oddziale, na który nikt nie chciałby trafić. Każda chemia i każdy powrót do domu to ogromne zwycięstwo, które wynagradza mi moja córeczka. Bez niej byłoby to nie do zniesienia. Moim celem jest pokonanie raka, a to wymaga heroicznego wysiłku. Koszty leczenia są bardzo duże i przekraczają moje możliwości. Koszty suplementacji witaminowej, peruki, produktów wysokobiałkowych, okulisty (mój wzrok pogorszył się po chemii), wizyty u psychologa, dietetyka. Dodatkowo ostatnia chemia doprowadziła do bolesnych poparzeń skóry.  Walczę, bo mam dla kogo żyć. Łysa głowa to symbol tej walki, którą toczę dla mojej córeczki. Mam dopiero 28 lat i całe życie przed sobą, dlatego proszę Was o pomoc w mojej walce. Dzięki Wam moja córeczka zawsze będzie miała matkę, a ja będę miała siłę przejść przez to onkologiczne piekło. Monika – Mama Lili

28 776 zł