Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tadeusz Pawłowski
Tadeusz Pawłowski , 70 years old

Tadeusz chce odzyskać dawne życie. Pomóżmy mu kupić protezę!

Jestem Tadeusz. Moje życie diametralnie zmieniło się jesienią 2023. Z powodu stopy cukrzycowej musiałem przejść amputację podudzia prawej nogi! Bardzo proszę o pomoc w zakupie protezy! Od ponad 30 lat zmagam się z cukrzycą. Nic jednak nie wskazywało na to, że choroba doprowadzi mnie do niepełnosprawności. We wrześniu zacząłem mieć problemy z palcem, ale sądziłem, że to nic groźnego.  Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wiadomość o amputacji spadła na mnie jak grom z jasnego nieba! Zdecydowałem się przejść operację, ponieważ później z nogą mogło być jeszcze gorzej. Po amputacji musiałem szybko dostosować się do zupełnie innego życia… Nie jest łatwo. Zawsze byłem bardzo aktywną osobą. Chodziłem na działkę, gdzie pracowałem w ogrodzie. Uwielbiam też łowić ryby. To moja prawdziwa pasja. Obecnie jednak nie jest w stanie nawet wyjść z domu… Mieszkamy z żoną na pierwszych piętrze bez windy. Moją sytuację może zmienić tylko zakup specjalistycznej protezy. Jej cena będzie bardzo wysoka, może sięgnąć 25 tysięcy złotych! Niestety nie stać mnie na pokrycie takiego wydatku. Sporo środków wydałem już na dostosowanie mieszkania do moich potrzeb. Inaczej nie byłbym w stanie skorzystać z toalety, czy prysznica. Proszę o wsparcie! Dzięki Wam mam szansę odzyskać życie, jakie jeszcze niedawno prowadziłem. Bardzo mi na tym zależy, nie wyobrażam sobie spędzić emerytury, siedząc tylko w domu… Z góry dziękuję za Waszą pomoc! Tadeusz

25 160 zł
Wiktoria Krzebietke
8 days left
Wiktoria Krzebietke , 15 years old

Nadzieja, która nie gaśnie! Ponownie pomóż Wiktorii!

Wiktoria urodziła się przez cięcie cesarskie w 35 tygodniu ciąży, naznaczonej wielowodziem, w stanie ciężkiej zamartwicy, uzyskując jedynie 1 punkt w skali Apgar. Już w pierwszych minutach życia została zaintubowana i umieszczona na oddziale intensywnej opieki noworodkowej. Niedługo potem stwierdzono u niej szereg wad rozwojowych, w tym niedrożność przewodu pokarmowego oraz znacznie obniżone napięcie mięśniowe. Ciągłe podłączenie do respiratora skutkowało częstym, odrespiratorowym zapaleniem płuc. W czwartym miesiącu życia wykonano zabieg tracheotomii, a w ósmym założono PEG, czyli przezskórną, endoskopową gastrostomię. Wiktoria jest pod stałą opieką wielu specjalistów: anestezjologa, neurologa, urologa, neurologopedy, psychoterapeuty i fizjoterapeutów. Codziennie pokonuje długą oraz pełną zakrętów drogę, aby małymi kroczkami pokonać swoją niepełnosprawność ruchową, której główną przyczyną są wiotkie mięśnie. Jak wiadomo, są one odpowiedzialne nie tylko za prawidłową motorykę całego ciała, ale także za sprawne funkcjonowanie narządów wewnętrznych. Córka z roku na rok przezwycięża coraz więcej swoich słabości, którymi dotknął ją los i coraz dalej przesuwa się granica tego, w co wierzę, że może osiągnąć. Dziś ponownie prosimy Was o pomoc, wierząc, że i tym razem nie pozostawicie nas w potrzebie. Wiktoria musi kontynuować leczenie i rehabilitację. Nadal także potrzebuje sprzętu, który ułatwi jej codzienność. Każde wsparcie pozwoli mi walczyć o lepsze jutro! Sylwia, mama ➡️ Strona Wiktorii

25 083 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 years old

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

25 018,00 zł ( 14.26% )
Still needed: 150 367,00 zł
Klaudia Maruszewska
Klaudia Maruszewska , 16 years old

Walka z czasem trwa… NIE MOŻNA przerwać rehabilitacji!

Kochani, powracam do Was po ponad dwóch latach intensywnej pracy i ogromu łez. Moja Klaudia cały czas kontynuuje ciężką i wymagającą rehabilitację – to prawdziwa bohaterka! Pragnę podziękować za to, co robiliście dla córki! Dla tych, którzy wspierają ją od samego początku i dla tych, którzy może pierwszy raz tutaj trafili, chcę przypomnieć troszkę faktów z naszego życia. Nasza historia:  Klaudia urodziła się z niezwykle rzadkim zespołem Wolfa-Hirschhorna. Choroba ta, to ogrom wad i nieprawidłowości w rozwoju zarówno fizycznym, jak i psychicznym dziecka.  W wieku 9. miesięcy córcia przeszła operację na otwartym serduszku. Wówczas nie wiedziałam, czy moje dziecko powróci w moje ramiona i ponownie będę mogła ją utulić. Udało się! Płakałam nad jej łóżeczkiem ze szczęścia.  Korekta stóp końsko-szpotawych, gipsowanie, ortezy, a następnie specjalistyczne wkładki i obuwie: to była długa droga do pierwszych kroków Klaudynki. Radość jednak nie trwała zbyt długo… Kolejnym nagłym ciosem była padaczka, która uderzyła nagle, bez uprzedzenia. Seria napadów odebrała nam zbyt wiele, ale walczyłyśmy dalej. Leki na szczęście pomagają, a terapia logopedyczna, terapia ręki i psychologiczna przynoszą efekty. Choroba jednak nigdy nie odpuszczała. Klaudia przeszła również operację oczu z powodu dużego zeza rozbieżnego. U mojego skarba zdiagnozowano także pogłębiającą się skoliozę i kifozę. Wykryto również zagrożenie podwichnięcia lewego stawu biodrowego, a na bliższej kości strzałkowej i piszczelowej prawej wykryto zmianę w postaci nowotworu niezłośliwego (dysplazję włóknistą). Okres dojrzewania okazał się być bezlitosny, a mój świat kolejny raz runął w gruzach! Klaudia bez systematycznej rehabilitacji nie ma szans na sprawność! Rehabilitacja, noszenie gorsetu, odpowiednie wkładki specjalistyczne, to coś, co tworzy całość. Jest w tym wszystkim nadzieja i dzięki cudownym ludziom, którzy pracują z Klaudią i jej samej, ta nadzieja we mnie nie umarła.  Córka ma już skończone 15 lat, a według genetyka miała nie dożyć 2. roku życia. A jednak! Każdego dnia pokazuje, jak bardzo chce żyć i ile drzemie w niej siły!  Nie możemy teraz przerwać rehabilitacji, bo byłby to wyrok dla Klaudii. Nie możemy się poddać, gdy na końcu tej ciężkiej pracy widać sukces. Brak rehabilitacji wiąże się z inwazyjną operacją, która zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko… Bez Waszej pomocy sama nie dam rady opłacić wszystkich zajęć, a moja córka nie osiągnie kolejnych sukcesów. Proszę o pomoc, proszę o nadzieję… Mama

25 011,00 zł ( 35.88% )
Still needed: 44 692,00 zł
Julka i Karolinka Rabenda
Julka i Karolinka Rabenda , 13 years old

❗️Julka i Karolinka potrzebują dalszej rehabilitacji! Pomóż...

Julka i Karolinka to nasze największe skarby. Nierozłączne i kochające siostry bliźniaczki. Nasza codzienność krąży wokół ich sprawności. Zrobimy wszystko, by zapewnić im lepszą przyszłość! Nasze skarby przeszły niedawno bardzo ważne operacje. To dzięki środkom z poprzedniej zbiórki, to o czym tak długo marzyliśmy, stało się realne! Teraz musimy zmierzyć się z kolejnym etapem leczenia – ciężką rehabilitacją! Urodziły się jako wcześniaki. Los nie oszczędził żadnej z nich. Obie zmagają się z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym, w którego konsekwencji są niepełnosprawne ruchowo. Karolinka potrafi zrobić kilka kroków tylko na równej powierzchni. Natomiast Julia przemieszcza się wyłącznie przez czworakowanie. Wózek stał się ich jedyną deską ratunku. Marzymy jednak, by zawalczyć o ich przyszłość!  W ciągu ostatnich dwóch lat stan naszych córek dramatycznie się pogorszył. Z bólem serca obserwujemy, że dotychczasowa rehabilitacja i przebyte operacje nie przynosiły efektów. Konsultacja w Warszawie w ośrodku ortopedycznym nie pozostawiła złudzeń –  usłyszeliśmy, że obie nasze córeczki wymagają operacji i to w możliwym szybkim terminie. Zmobilizowaliśmy się i dzięki Waszemu nieocenionemu wsparciu jeszcze w 2021 roku nasze córki zostały zoperowane!  Z jednej strony czujemy ogromne szczęście, bo operacja dała nadzieję, że dziewczynki staną na własnych nogach i zrobią te wyczekane samodzielne kroki. Z drugiej strony towarzyszy nam ogromny strach, że zabraknie nam środków na tak bardzo potrzebne turnusy rehabilitacyjne. To nie jest jednorazowy wydatek. Tu długotrwała zaplanowana terapia, która ma dać szansę na lepszą i sprawniejszą przyszłość!  Nasze córeczki tak bardzo chcą cieszyć się życiem. Niestety, bez Waszej pomocy nie mają szans na samodzielne poruszanie się. Jeśli nie znajdziemy środków na rehabilitację, pozostaną przykute do wózków do końca życia, a każda najmniejsza czynność będzie dla nich niemożliwa do zrealizowania. Błagamy – pomóż!  Edyta i Mirosław – rodzice

24 994,00 zł ( 38.84% )
Still needed: 39 342,00 zł
Beata Golik
Beata Golik , 34 years old

Mam dla kogo walczyć, mam dla kogo żyć! Z Twoją pomocą mogę pokonać raka!

Jestem Beata, mam dopiero 33 lata, a już usłyszałam diagnozę brzmiącą jak wyrok – wyrok śmierci: nowotwór złośliwy jelita grubego z przerzutem do wątroby. Moja rodzina jest dla mnie wszystkim. Kocham ich najbardziej na świecie. Teraz walczę o swoje życie i zdrowie właśnie dla nich. Dla mojego męża i naszej niespełna 5-letniej córeczki.  Aby zrealizować to, jakże mogłoby się wydawać – powszechne życzenie, postanowiłam zadbać o zdrowie. U moich bliskich występowała polipowatość rodzinna, więc dla spokoju wykonałam badanie, aby wykluczyć to u siebie. Nie miałam żadnych objawów! Czysta profilaktyka, która jak się okazało, uratowała mi życie... Zaczęło się całkiem niewinnie w 2019 roku. Wykonałam kolonoskopię, podczas której lekarz wykrył duże polipy na jelitach. Zaskoczyło mnie to (pomimo dziedziczności tej choroby), jednak kwestia wypalania ich miała szybko załatwić temat. Niestety, tak się nie stało. Pół roku później wyniki nadal były niepokojące, zapadła więc decyzja o konieczności usunięcia jelita grubego. Rozpoczęło się oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego. Nic nie jest w stanie przygotować człowieka na ten dzień, w którym jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że ma się nowotwór. Nic, żadne słowa nie dadzą rady opisać tego zaskoczenia, rozpaczy i wielkiego znaku zapytania, który pojawia się w głowie. Miałam wtedy zaledwie roczną córeczkę i diagnozę – nowotwór jelita grubego. Niestety, kolejne badania wciąż przynosiły złe wieści: znaleziono nowe ognisko choroby w postaci dwóch guzków na wątrobie. Ponowna, druga już operacja, tym razem termoablacji wątroby. Po niej 12 cyklów chemii. Mój organizm był osłabiony i wyniszczony, ale walczył. Po kilku miesiącach tomografia sprawdzająca. I wielki, choć niemy krzyk „Nie, nie, nie, to nie może być prawda!”. Badanie bowiem wykazało wznowę na wątrobie. Trzecia operacja, tym razem usunięcia prawego płata wątroby. Kolejne badania. Wątroba jest ok, ale… wykryto guzki na płucach! Znów trafiłam na stół operacyjny celem ich wycięcia. Znów nie było mnie z rodziną. Znów toczyłam bitwę o życie! Po ponad dwóch latach tej nierównej walki, w grudniu 2021 roku kolejne złe wieści. Wznowa na płucach i wątrobie. Nie miałam już siły, ale mój mąż się nie poddał. Zjeździliśmy chyba całą Polskę, zapukaliśmy do każdych możliwych drzwi, aby znaleźć leczenie, które dałoby nam nie tylko nadzieję, ale przede wszystkim rezultat! W ten sposób trafiłam do kliniki badań naukowych pod kątem nowych leków. Dostałam leki z chemioterapią i lekiem badanym. Są bardzo silne, przez co naprawdę ciężko to przechodziłam, ale przecież mam dla kogo żyć… Równocześnie jeździłam na zabiegi hipotermii na wątrobie i płucach. Bardzo kosztowne zabiegi, dlatego nie zawsze było mnie stać na wykorzystanie w pełni ich potencjału. Musiałam ograniczać ich liczbę, z uwagi na brak środków. Brałam leki, suplementy. I wtedy, nie tak dawno, nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany moment – jestem w remisji! Badanie wykazują co prawda guzki, ale na ten moment są one metabolicznie nieaktywne. Tak bardzo chcę, by ta chwila trwała. Tak bardzo chcę zrealizować swoje zwyczajne marzenie, o byciu z rodziną. Dlatego muszę dalej poddawać się terapiom, ale na drodze ku zdrowej przyszłości stoją mi finanse. Leki, suplementacja, wyjazdy do kliniki oraz wizyty lekarskie, już teraz przekraczają nasz budżet domowy, a z uwagi na konieczność dalszego leczenia jest to dla naszej rodziny zbyt dużym wysiłkiem finansowym.          Dlatego zwracam się do Was kochani o pomoc, liczy się każdy grosz, KAŻDA wpłata ma ogromne znaczenie. Dziękuję z całego serca!  Beata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. ➡️ Licytacje: Zbiórka na leczenie onkologiczne Beata Golik

24 883,00 zł ( 58.47% )
Still needed: 17 671,00 zł
Kacper Woźniak
Kacper Woźniak , 16 years old

Wesprzyj Kacpra w walce z lawiną diagnoz❗️

Za każdym razem, gdy mam odwagę uwierzyć, że wszystko się ułoży, spotyka nas nowa tragedia. Mój syn jest bardzo chory. Codziennie widzę, jak cierpi. Z miliona marzeń, które krążą po świecie, najbardziej pragnę, by spełniło się to jedno: by Kacper był zdrowy…  Kacper przyszedł na świat w maju 2008 roku ze zdiagnozowaną chorobą Hirschsprunga. W konsekwencji, jeszcze jako maluszek, musiał przejść trzy skomplikowane operacje. Wtedy w naszym życiu na krótką chwilę zagościły spokój i nadzieja, że najgorsze za nami. Szybko strawiły je kolejne, miażdżące diagnozy… Spośród wielu z nich najboleśniejsza jest epilepsja. Częste i silne ataki padaczkowe mogą pojawić się w każdej chwili, zawsze pod postacią napadów niewyobrażalnej agresji. Lekarstwa, które mają pomóc, tylko pogarszają sytuację! Zamiast ulgi, pojawiają się ogromne obrzęki i problemy z oddychaniem. Nasz spokojny zazwyczaj syn zupełnie traci nad sobą kontrolę. Duszę się z płaczu gdy widzę, jak zmienia się w obcą osobę. Jedynym sposobem, żeby mu pomóc, jest odwiezienie go, skrępowanego pasami, do szpitala! Ten widok pozostawia mnie z ogromną dziurą wypaloną w samym środku matczynego serca… Kacper zmaga się także z częstymi stanami paraliżu, wywołanymi jamistością rdzenia. To rzadka, przewlekła choroba, prowadząca do niedowładów rąk i nóg. Dla pacjentów z tą diagnozą szansą na uratowanie sprawności jest operacja. Niestety, przez współistniejące choroby Kacper tej szansy nie dostanie… Przed wózkiem inwalidzkim uchronić może go jedynie rehabilitacja. Dużo ćwiczymy w domu, jednak to nie to samo, co praca z fizjoterapeutą… Mój syn, choć zbliża się do pełnoletności, funkcjonuje jak 7-letnie dziecko. Ma umiarkowaną niepełnosprawność intelektualną. Został brutalnie wyrwany z życia, jakim cieszą się jego rówieśnicy. Nie może uczyć się w szkole i spotykać się z kolegami. Często nie może nawet wstać z łóżka… Kacper potrzebuje intensywnej rehabilitacji, wielospecjalistycznej terapii oraz szerokiej opieki lekarskiej. Przyjmuje całą masę lekarstw, które nie są refundowane. Cena za jego zdrowie już dawno przestała być dla mnie osiągalna…  W oczach mojego dziecka widzę przerażający ból. Gdybym tylko mogła, niosłabym jego cierpienie na swoich barkach… Bezsilność jest najgorszym koszmarem rodzica. Błagam, pomóżcie mojemu Kacprowi w walce z bezlitosnym losem… Mama, Ewa

24 826,00 zł ( 58.33% )
Still needed: 17 728,00 zł
Jan Kamiński
Jan Kamiński , 3 years old

Kruche kości i ciągła hospitalizacja❗️Dajmy Jasiowi choć namiastkę normalności...

Wiadomość o rzadkiej chorobie genetycznej była dla nas dużym ciosem. Wobec choroby czujemy się bezsilni. Codziennie towarzyszy nam przerażająca niepewność i strach... Gdybyśmy tylko byli w stanie, zrobilibyśmy wszystko, by ułatwić Jankowi codzienność. Jednak nieuleczalna choroba tak bardzo to utrudnia... Możemy tylko łagodzić jej skutki i wzmacniać kości. Nasz synek choruje na Osteogenesis Imperfecta, czyli wrodzoną łamliwością kości. Mimo że drugie urodzinki dopiero przed nim, przeszedł już kilka złamań. Choroba znacznie pogarsza sprawność ruchową i codzienne funkcjonowanie. Jaś wymaga opieki ortopedycznej oraz stałej i długotrwałej rehabilitacji. Dodatkowo czekają go turnusy rehabilitacyjne, które kosztują po kilka tysięcy złotych, każdy. Synek musi także co trzy miesiące przyjmować specjalistyczny lek. Pomimo tak strasznej diagnozy nie opuszcza nas nadzieja, że Janek ma szansę na szczęśliwe i normalne dzieciństwo, o to walczymy z całych sił. Synek dzielnie znosi wszelkie przeciwności losu i liczne hospitalizacje, zarażając nas i otoczenie uśmiechem. Wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją synka zaczynają nas jednak przerastać, dlatego zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Każda złotówka to dla Jasia ważne wsparcie! Z całego serca dziękujemy wszystkim osobom, które nas wspierają. Karolina i Mateusz, rodzice

24 819 zł
Maria Kaźmierczuk
9 days left
Maria Kaźmierczuk , 72 years old

Uratować mamę – to moje największe zadanie! Proszę, pomóż!

Choć jestem dorosła – przy mamie zawsze czuję się bezpiecznie. To ona bez słowa potrafi poznać mój humor, wysłuchać i zawsze kieruje się moim dobrem. To o nią tak bardzo się boję, boję się choroby, która chce mi ją zabrać. W styczniu 2016 roku u mamy zdiagnozowano nowotwór złośliwy jajnika. Trochę skarżyła się na ból brzucha, lecz gdy trafiła do lekarza było już za późno. Pamiętam dzień operacji, który jednoczenie powodował lęk, ale i nadzieję. Potem było leczenie chemioterapią i radioterapią – tak bardzo obciążające dla organizmu.  Wszyscy myśleliśmy, że to koniec zagrożenia, że rak odpuścił. Niestety, w 2017 roku badania kontrolne potwierdziły nawrót. Wrócił strach, szpitale i nadzieja, że tym razem się uda. Mama bardzo dzielnie znosiła wszystkie skutki leczenia. Wiem, że cierpiała, ale ona ze spokojem przyjmowała wszystko według zaleceń lekarzy.  W 2019 roku mama przyjęła ostatnią chemioterapię, która nie przyniosła zamierzonych efektów. Nowotwór atakuje inne narządy, ale to nie jest powód, by się poddawać! Choć refundowane leczenie już nie działa, są inne sposoby, które mogą ocalić jej życie. Widzę, że mama tak bardzo chce żyć, być przy moim tacie, z wnukami… Skoro ona się nie poddaje, ja tym bardziej nie mogę! Lekarz prowadzący zaproponował mamie nierefundowany lek. Na początek potrzebne będą trzy podania. Bardzo wierzę w to, że lek zadziała, a terapia będzie kontynuowana. Dziś proszę Cię tylko o jedno, pomóż mi ratować życie mojej mamy - najważniejszej kobiety w moim życiu.  Nieważne ile mamy lat – zawsze jesteśmy dziećmi swoich rodziców. Koleje życia są wszystkim znane, lecz zrobię wszystko, by mama mogła cieszyć się życiem a my jej obecnością jak najdłużej. Jeśli jest nadzieja – trzeba o nią walczyć! Ania, córka Marii

24 818,00 zł ( 68.38% )
Still needed: 11 471,00 zł