Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Grześkowiak
Monika Grześkowiak , 34 years old

Walczę z chorobą, która od wielu lat nie odpuszcza!

Dziękuję za Wasze wsparcie, które okazywaliście mi przez ten cały czas. Walka z moją chorobą nadal trwa i nadal jest bardzo trudna. Sama nie dam sobie już rady! Moja sytuacja nie jest lepsza. Toczniem układowo rumieniowaty całkowicie zdominował moje życie i bardzo je skomplikował. Jest mi po prostu ciężko. Dlatego proszę Was ponownie o pomoc.  Moja historia: Od 2015 roku moje życie podporządkowane jest chorobie. Gdybym tylko mogła, zrobiłabym, co w mojej mocy, aby ją pokonać. Coraz częściej jednak czuję się bezsilna...  8 lat temu usłyszałam, że zmagam się z toczniem układowo rumieniowatym. Od tamtej pory szukam najlepszego sposobu leczenia, jednak choroba cały czas postępuje! Korzystam z poradni reumatologicznej oraz dermatologicznej, zażywałam różne leki, które niestety pomagały tylko na niektórych etapach choroby.  Wszystkie metody leczenia przestały w końcu działać! Byłam załamana i nie widziałam, co mogę jeszcze zrobić! Jakimś cudem dowiedziałam się o lekach, które mogą mi pomóc, jednak ich koszt jest astronomicznie wysoki!  Jestem pod stałą opieką lekarzy, regularnie wykonuję badania. Ostatnie wyniki są jednak złe. Na mojej skórze pojawiają sie kolejne zmiany, a ból w moim stawach narasta z dnia na dzień! Jestem już zrozpaczona… W mojej sytuacji każde wsparcie ma ogromne znaczenie. Dlatego proszę, pomóż mi pokonać chorobę, która wystarczająco długo utrudnia mi życie. Każdemu z Was dziękuję z całego serca! Monika

89 zł
Grażyna Stasiak Elsouri
Urgent!
8 days left
Grażyna Stasiak Elsouri , 35 years old

Latami walczyłam, by zostać mamą, a teraz przegrywam z RAKIEM❗️Proszę, uratuj mnie!

PILNE❗️Mama dwóch malutkich synków walczy o życie! Grażyna latami walczyła o to, by zostać mamą... Kiedy w końcu się udało, usłyszała druzgocące wieści - RAK... Nowotwór jest wyjątkowo agresywny i nie reaguje na chemię... Cała rodzina walczy o życie Grażynki i prosi o pomoc, by ją ratować! Zaledwie rok przeżyli już jedną tragedię - śmierć kuzynki Grażynki, która również osierociła dwoje malutkich dzieci... Rak postępuje wyjątkowo agresywnie, trzeba działać NATYCHMIAST - prosimy o pomoc, by ratować życie! Grażynka jest moją ukochaną i jedyną siostrą. Ma 34 lata i dwoje malutkich dzieci, chłopcy mają 4 i niespełna 2 latka. Jest osobą bardzo rodzinną, ciepłą, empatyczną. Jeśli ktoś jest w potrzebie, zawsze stara się pomóc, jak tylko może. Dziś znalazła się w sytuacji, kiedy to sama potrzebuje pomocy, bo od tego zależy jej życie... Siostra długo walczyła, żeby zostać mamą, zmagając się z koszmarem - niepłodnością. Jej walka zaczęła się 9 lat temu. Bardzo podupadła psychicznie, gdyż nie mogła zajść w ciążę, a ponad wszystko chcieli z mężem zostać rodzicami... Grażka zaczęła leczenie w kierunku niepłodności, kilka razy przechodziła przez procedurę in vitro. Niestety, bezskutecznie, nic to nie dało, a narobiło tylko bałaganu w jej organizmie... Raz stan siostry się tak pogorszył, że było nawet realne zagrożenie śmierci... Na jakiś czas siostra odpuściła i zaczęła doprowadzać swój organizm do porządku. Wtedy stał się cud - nagle zaszła w ciążę naturalnie! Kiedy urodził się mój pierwszy siostrzeniec, był to dla sisotry i jej męża najszczęśliwszy dzień w życiu... Ponad rok później doszło do kolejnego cudu - siostra zaszła w kolejną ciążę, urodził się Józio i mogła cieszyć się wymarzoną rodziną. Wydawało się, że wszystkie trudności już się skończyły i teraz zaczyna się najszczęśliwszy okres w jej życiu. Niestety, nic bardziej mylnego... Rok 2023 okazał się najgorszym w życiu naszej rodziny. W marcu spotkała nas tragedia, którą była nagła śmierć naszej 23-letniej kuzynki. Osierociła dwie małe córeczki - 2-latkę i 3-latkę... Nie możemy do dziś dojść do siebie po tym, co się stało...  Tym bardziej, że do teraz dokładnie nie wiemy, co się wydarzyło tamtego strasznego dnia. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Ja starałam się wyprzeć z głowy to, że Roki już nie ma, jednak siostra była z nią bardzo mocno zżyta. Zupełnie nie radziła sobie z tym psychicznie... Na domiar złego pod koniec marca wyczuła u siebie w piersi kulkę. Zaniepokojona, poszła do lekarza. Zlecono badania, kulka szybko rosła. Gdy doszło do badań, guz miał już 4 centymetry! Diagnoza była druzgocąca... rak potrójnie ujemny  w III stadium zaawansowania! Cała rodzina po prostu nie wierzyła w to, co się dzieje... Najpierw śmierć jednej dziewczyny, a potem rak u drugiej?! Wydawało się, że to okropny koszmar... Siostra natychmiast zaczęła leczenie, dostała 4 chemie czerwone i 3 białe... Chemioterapię znosiła bardzo ciężko, pokładała w niej jednak ogromne nadzieje. Niestety zaczął jej dokuczać straszny ból i okazało się, że guz szybko rośnie... Decyzją lekarzy przeszła mastektomię i usunięcie 7 węzłów chłonnych. Wydawało się,  że gorzej być już nie może, kiedy przyszły wyniki badań... Okazało się, że odpowiedź nowotworu na chemioterapię wynosi 0%... Jest tak agresywny, że kompletnie na niego nie działa! Po operacji Grażka była 2 miesiące bez żadnego leczenia... W końcu lekarze podali jej chemię w tabletkach, w międzyczasie doszło do wznowy - guz odrósł do wielkości 1,7 cm! Tym razem nie udało się go wyciąć w całości - lekarze zostawili 0,3 cm, bo inaczej trzeba by było wyciąć kawałek kości żebrowej... Lekarze w Holandii, gdzie siostra mieszka, nigdy nie mieli przypadku nowotworu tak odpornego na chemioterapię... Zbadano także, jaka mogłaby być odpowiedź na immunoterapię i wyszło poniżej 5%. Siostra przeszła 20 naświetleń w trakcie protonoterapii... Lekarze nie wiedzą, co robić, nie mają dla niej nic poza chemią, która nie działa. Rak, z którym walczy, to jeden z najgorszych rodzajów raka piersi, w dodatku bardzo agresywny i nie reaguje na leczenie... To bardzo źle rokuje. Nie możemy się jednak poddać, nie możemy stracić Grażynki...  Jest jeszcze szansa dla Grażynki - immunoterapia dostępna w Niemczech!  Tam siostra dostanie serię specjalnie przygotowanych dla niej szczepionek z komórkami dendrytycznymi, które mają aktywować jej układ immunologiczny do walki z rakiem! Musimy spróbować tego, bo nic innego nie mamy w zanadrzu. Liczy się czas, póki nie ma przerzutów odległych...  Kontaktujemy się ze szpitalami na całym świecie! Dopóki jest choć cień szansy, będziemy walczyć... Niestety leczenie siostry w Niemczech to koszt minimum 40 tysięcy euro. Sami na pewno nie będziemy w stanie zebrać takiej kwoty. W imieniu mojej siostry, mojej rodziny i swoim bardzo proszę o pomoc! Grażka ma dwóch synków, którzy dopiero zaczęli życie i bardzo potrzebują mamy! Siostra walczyła o ich narodziny latami... Patrzę na małe córeczki mojej śp. kuzynki, które wciąż nawołują mamy... Proszę, pomóżcie nam, nie pozwólcie wydarzyć się kolejnej tragedii! Sabina, siostra Grażyny Weź udział w licytacjach i uratuj życie Grażyny: ♥️ Wspólnie pomóżmy Grażynce wygrać z rakiem ♥️  <3 <3 Licytacje na leczenie Grazynki Stasiak<3 <3 <3

291 760,00 zł ( 56.97% )
Still needed: 220 315,00 zł
Erwina Ziomkowska
Urgent!
Erwina Ziomkowska , 40 years old

A CRITICAL STROKE destroyed a young woman's LIFE! Erwina is fighting for her life - HELP!

It was Wednesday, and Erwina had just returned from a trip with her friend. At 10 pm, she made a to-do list for work and set up a washing machine. And then, she lost consciousness.  The firefighters made forcible entry into her apartment 19 hours later. That's how long the stroke was unfolding!  The stroke was unexpected, having only a 10% survival rate. The doctors suggested her family say goodbye to her! Thankfully, Erwina survived, although the stroke had taken a heavy toll on her body. She needs your urgent support! Her family will appreciate every kind gesture - her life is at stake!  Erwina's sister, Aneta: "My name is Aneta Zych, and I am Erwina's older sister. On April 18, I found her unconscious on the floor. She had suffered from an ischemic stroke, and although the doctors told us she wouldn't survive, they were wrong. Unfortunately, she has remained in a critical condition ever since.  Erwina is a visual artist from Poznan who graduated from the Academy of Fine Arts and Design in Katowice. She always led a healthy lifestyle. She worked a lot to pay for travel and books. She maintained a healthy diet due to Crohn's disease. She didn't smoke cigarettes or drink alcohol. The suffering from chronic pain is reflected in many of her paintings, though.  On Thursday, Erwina's work colleague texted me. She was worried because Erwina didn't show up or call out of work. She also didn't pick up her phone. It was odd because she never took a sick leave and always came to work on time. Her colleagues contacted me immediately, and by doing so, they saved her life!  When I rushed to her apartment, I had to call 911 because the doors were locked. When the firefighters broke down the door at 5.30 pm, I saw my sister lying on the floor and paralyzed. My world fell apart.  After an ambulance took her to the hospital, it turned out she had suffered from the middle cerebral artery stroke. It came as a shock to all of us! Moreover, since the stroke was untreated for 19 hours, the brain damage got worse. A dramatic fight for life began.  90% of people with such ischemic strokes die, so every day, I was scared I would lose her. Despite the low survival chances, Ewelina stayed alive! I am grateful to the doctors for saving her. Now she requires many months or even years of expensive rehabilitation - ca. 30,000 zlotys a month!  A healthy and active young woman who loved to travel turned into a bedridden hospital patient who requires round-the-clock care. Because she is still in the acute phase of a stroke, many brain structures have been severely damaged, including the thalamus, resulting in chronic, neuropathic pain that makes Erwina scream. Although the doctors do their best to help her, we don't know what to expect.  Thankfully, Erwina didn't forget her name and can speak and communicate. At first, she couldn't even hold her head up. Despite being on medications, she is suffering. She also partially lost her vision, and her body is paralyzed. We must renovate her home to make a place for the wheelchair, remove the architectural barriers, find her a physiotherapist, and purchase medical equipment.  My sister's life changed forever within seconds. So did mine, and so did our family's. Although we have never asked for charity, a time has come to make this choice. Staying positive isn't enough when we have so many expenses ahead of us. We need your help!  I am asking you on behalf of my sister, our mom, and our family - please donate!   

178 792,00 zł ( 33.61% )
Still needed: 353 123,00 zł
Filip Cudnoch
Filip Cudnoch , 28 years old

Brutalna choroba zabiera wszystko... Na pomoc Filipowi❗️

Do 2021 roku Filip był samodzielny. Studiował na Politechnice Gdańskiej, na wydziale chemicznym o specjalności biotechnologia leków. Stwardnienie rozsiane zabrało mu wszystko!  Filip to młody mężczyzna. Od lat choruje na stwardnienie rozsiane, jednak przez długi czas świetnie funkcjonował. Był w pełni samodzielny, rozwijał się, miał plany i marzenia. W 2022 roku choroba gwałtownie się odezwała. Filip wylądował w szpitalu. Podczas długiego pobytu zachorował na covid.  Obecnie mój syn nie chodzi, ma czterokończynowy niedowład, nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Do tego wszystkiego doszły silne, samoistne trzęsienia rąk i głowy. Być może jest to powikłanie po przebytym covidzie… Dokładnie nie wiemy i raczej już się nie dowiemy. Za to musimy nauczyć się żyć w nowej, wymagającej rzeczywistości.  Na pytanie "Filip, jak się masz, jak się czujesz?" – zawsze odpowiada, nawet teraz w sytuacji w jakiej jest, że jest okej. Niestety, teraz przechodzimy przez ogromny kryzys. Silne drżenia powodują to, że Filip przygryza sobie język i usta. Panicznie boi się jeść i pić. Każdy posiłek, każda próba napicia się czegokolwiek związana jest z bólem, krzykiem, panicznym przerażeniem. Bardzo boimy się o stan psychiczny Filipa, by nie doszedł nam kolejny problem. Wprawdzie jest pod opieką psychiatry i psychologa, ale czy to wystarczy? Dlatego tak bardzo potrzebujemy pomocy, tak bardzo potrzebuje jej Filip. Oprócz samochodu przystosowanego do przewozu osób niepełnosprawnych doszedł nam kolejny bardzo istotny wydatek – pokrycie kosztów zabiegu stymulacji mózgu DBS. Zabieg ten jest teraz dla nas kwestią najważniejszą. Ruchy mimowolne, ataksja powodują, że Filip nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Jest nadzieja, że głęboka stymulacja mózgu wyciszy te ruchy i poprawi jakość życia. Prosimy o pomoc i wsparcie. To dla nas bardzo ważne! Chodzi o przyszłość naszego dziecka... Codzienna rehabilitacja, spotkania z logopedą i psychologiem nie są refundowane i pochłaniają ogromne środki. Do tego chcielibyśmy zakupić samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych, który umożliwiłby Filipowi, choć w części, dostęp do normalnego życia. Twoja pomoc będzie dla nas ogromnym wsparciem w tej ciężkiej sytuacji. Sławek, tata ➡️ Licytuj i pomóż Filipowi! ➡️ gazetaolsztynska.pl - Był za młody dla NFZ. Teraz Filip jest przykuty do łóżka

143 563,00 zł ( 62.41% )
Still needed: 86 437,00 zł
Ola Kaczmarek
Ola Kaczmarek , 10 years old

Waleczna Ola to cud transplantacji! Potrzebuje Twojego wsparcia!

Ola skończy w kwietniu 10 lat. Pierwsze miesiące, a nawet lata jej życia okupione były walką i ogromnym strachem o jej życie. Mimo że najgorsze już za nami, to wsparcie w utrzymaniu zdrowia Oli nadal jest konieczne. Po urodzeniu córeczki w domu byłyśmy zaledwie 5 tygodni. Nic nie wskazywało na to, że będzie mieć tak poważne problemy ze zdrowiem. Gdy trafiłyśmy na Intensywną Terapię z podejrzeniem zachłystowego zapalenia płuc, nikt nie zakładał, że pozostaniemy w szpitalu 3 lata! Lekarze zdiagnozowali u Oli wrodzony zespół nerczycowy. To był dla nas ogromny szok! Mówiąc potocznie – jej nerki w ogóle nie pracowały. Wszystkie płyny, które przyjmowała córeczka musiały być mechanicznie odciągnięte. Dializy trwały codziennie przez 14 godzin na dobę! Jedynym ratunkiem dla Oli był przeszczep nerki. Nikt spokrewniony nie kwalifikował się do przeszczepu i czekaliśmy na organ od niespokrewnionego dawcy.  Ratunek i nadzieja przyszły w okolicach jej 3. urodzin. Ola otrzymała najpiękniejszy prezent - szansę na życie. Przez pierwsze trzy lata życia, choroba odebrała Oli najwięcej. W tym czasie przeszła 15 niewydolności oddechowych, a każda kończyła się na Intensywnej Terapii pod respiratorem. Przez nadciśnienie tętnicze i niewydolności oddechowe, Ola przeszła udary niedokrwienne mózgu oraz ma padaczkę. Wraz z przeszczepem nie zakończyła się walka o zdrowie Oli. Córka do końca życia musi przyjmować leki immunosupresyjne, aby nie doszło do odrzucenia przeszczepionego organu. Oprócz problemu z nerkami, u córeczki zdiagnozowano również szereg innych chorób... Przez obustronny niedosłuch, Ola nie miała szans rozwijać się tak, jak inne dzieci. Dopiero rok po przeszczepie mogła przejść operację wszczepienia implantu ślimakowego. Można powiedzieć, że dopiero od tego momentu córeczka zaczęła słyszeć i uczyć się mówić. Lekarze zawsze wypowiadali się ostrożnie na temat dalszych rokowań Oli. Nie zakładali nawet, że kiedyś usiądzie, a teraz Ola biega i cieszy się każdym dniem! Największym obecnie wyzwaniem jest kontynuacja nauki mowy. Przemierzyliśmy tysiące kilometrów, spotkaliśmy się z dziesiątkami lekarzy i specjalistów, którzy razem z nami walczą, aby Ola mogła swobodnie mówić.  Przed nami nadal długa i kręta droga do celu, jakim jest sprawność i zdrowie Oli. Po naszych doświadczeniach wiem jedno - nie ma takiej długiej drogi, ani góry za wysokiej, abyśmy razem z Olą ich nie pokonały. Twoje wsparcie będzie dla nas ogromną szansą na pokonywanie kolejnych kroków w drodze po zdrowie. Ewa, mama Oli

119 349 zł
Romana Bartnicka
Urgent!
7 days left
Romana Bartnicka , 55 years old

Bez leczenia nie mam szans, by wygrać z rakiem❗️

Drodzy Przyjaciele, Znajomi i Ludzie Dobrej Woli, mam na imię Romana i od 2022 roku walczę z nowotworem. Niestety, nie jest to moja pierwsza styczność z tą okrutną chorobą – w 2017 roku mój mąż zachorował na nowotwór i zmarł po 8 miesiącach intensywnej walki. Zostałam sama z dwiema córkami, dla których jestem teraz jedynym rodzicem. Diagnozę usłyszałam dwa lata temu w styczniu – rak szyjki macicy z przerzutem na węzeł chłonny. Lekarze zaproponowali radioterapię i chemioterapię. Po prawie 3 trudnych miesiącach spędzonych w poznańskim szpitalu w kwietniu 2022 roku wyszłam do domu z nadzieją na wyleczenie. Pierwszy PET okazał się czysty, ale niestety po niecałym pół roku w kontrolnym badaniu obrazowym rak wrócił. Przerzutowe węzły zaotrzewnowe i węzeł nadobojczykowy. Leczenie prowadzono chemioterapią i specjalistycznym lekiem. Po 6 miesiącach wykańczającej chemii niemal straciłam życie ze względu na skutki uboczne leczenia. Miałam trzy operacje z tego dwie ratujące życie i kilka zabiegów, a przez część pobytu w szpitalu mój osłabiony organizm walczył z sepsą. Hospitalizacja trwała 2 miesiące i kolejne tyle mój powrót do sprawności fizycznej. Do tej pory mam problem z pęcherzem i nerkami. Myślałam, że po tych przeżyciach będę mieć chwile spokoju – niestety pojawiła się kolejna wznowa. Nowy lek - immunoterapia. Od marca do czerwca 2024 dostawałam ją na NFZ, ale według lekarzy nowotwór za mało się zmniejszał, aby szpital dostał zwrot pieniędzy za wlew i żeby leczenie było refundowane. Mam wrócić we wrześniu na badania obrazowe i wtedy lekarze zadecydują. 7 czerwca miałam ostatni wlew immunoterapii, przez trzy miesiące mam być bez leczenia i czekać… Ja nie chcę czekać skoro widzę ze leczenie działa. Nie chcę pozwolić, aby rak się dalej rozwijał, chcę walczyć! Moje córki są dla mnie wszystkim, a ja chcę być dla nich jak najdłużej. Chcę sięgnąć po prywatne i kosztowne leczenie, do czasu kiedy będę mogła skorzystać z refundacji. Zdecydowałam się do września wziąć prywatnie 3 wlewy immunoterapii, gdzie koszt jednego to około 16 tyś. zł. Do tego dochodzą wszelkie wydatki związane z leczeniem, czyli dojazdy, badania obrazowe i laboratoryjne oraz konsultacje lekarskie. Jeśli nie uzyskam refundacji NFZ, a leczenie będzie działać, to chciałabym kontynuować je prywatnie, dostając lek co trzy tygodnie. Po takim czasie leczenia w różnych miastach, u różnych lekarzy, gdzie musiałam korzystać z prywatnych konsultacji, które sama finansowałam – w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Lesznie i Gliwicach, wydałam prawie wszystkie oszczędności.  Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza, wpłata przybliża mnie do wyzdrowienia, pozwala mieć nadzieję na przyszłość  i dalsze życie z moimi dziewczynami. Z całego serca dziękuję za każdą pomoc i wsparcie.

61 550,00 zł ( 72.32% )
Still needed: 23 556,00 zł
Iga Kijkowska
11 days left
Iga Kijkowska , 17 months old

Iga musiała walczyć jeszcze zanim się urodziła! Niestety to nadal nie koniec...

Ciąża z Igą była zagrożona. Niestety był to zaledwie początek złych wieści. Problemy zdrowotne już od pierwszych tygodni życia nie odstępowały naszej córeczki nawet na krok! Nie wiemy, od czego zacząć. Wszystko wydaje się tak nierealne i wręcz niesprawiedliwie. To jednak nie może powstrzymać nas przed szukaniem sposobu, jak można pomóc własnemu dziecku.  Iga ma stwierdzoną asymetrię twarzy, asymetrię całego ciała oraz problemy z dystrybucją napięcia mięśniowego. Cały czas trwa także diagnostyka ze względu na niedosłuch lewego ucha. Nasze obawy na tym się nie kończą. Córeczka musi być pod stałą opieką kardiologa, ze względu na wrodzony otwór owalny w sercu!  Konsekwencji schorzeń Igi może być wiele, a największe to: problemy z prawidłową budową podniebienia, przyjmowaniem pokarmów, wykształcaniem się zębów, skrzywienie kręgosłupa, skrzywienie miednicy, problemy z samodzielnym poruszaniem się.  Z tego względu podjęliśmy szereg działań ratujących zdrowie naszej córki. Iga nadal pozostaje pod opieką poradni neurochirurgicznej, neurologicznej, chirurgii twarzy, audiologicznej, laryngologicznej, rehabilitacyjnej, kardiologicznej, neonatologicznej oraz okulistycznej. Tego jest tak wiele! Niestety to nie wystarcza i zostaliśmy zmuszeni do poszukiwania pomocy za granicą. Przy tak zaawansowanych problemach, tylko klinika w Berlinie potrafiła zaoferować pomoc. Po szczegółowych konsultacjach niemiecka klinika przygotowała dla Igi specjalistyczny kask korekcyjny, robiony na indywidualne zamówienie. Wizyty kontrolne w Niemczech są zaplanowane co kilka tygodni, a terapia kaskiem przewidziana jest na najbliższe 8 miesięcy. Podstawą leczenia Igi, oprócz wspomnianego kasku, jest intensywna rehabilitacja, którą córeczka odbywa dwa razy w tygodniu już od czwartego tygodnia życia! Rosnące koszty coraz bardziej nas przerażają! Liczne konsultacje ze specjalistami w Polsce oraz w Berlinie, a także rehabilitacja pochłonęły już nasze oszczędności. Przed nami jednak lata walki o Igę, a my jesteśmy na samym początku… Prosimy, pomóż nam to przetrwać! Dla nas liczy się tylko nasze dziecko, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc! Rodzice Igi

55 009 zł
Małgorzata Florek
Małgorzata Florek , 54 years old

Wiem, że nie wygram z lawiną diagnoz... Dzięki Tobie będę mogła godnie żyć❗️

Słowa nie potrafią wyrazić wdzięczności za Wasze dotychczasowe wsparcie! To jednak jeszcze nie koniec moich zmagań. Wciąż potrzebuję pomocy Darczyńców... Moja historia: Udręczona nieustannym bólem, drżącymi rękoma, aplikuje sobie kolejne środki przeciwbólowe i lekarstwa. Marzę, by na chwilę zasnąć, odetchnąć od bólu. Przede mną  jeszcze wiele operacji. Aby do nich dotrwać, potrzebuje specjalistycznego wózka, na który po prostu mnie stać. Urodziłam się z zespołem Ehlersa-Danlosa, ultrarzadką chorobą genetyczną – przewlekłą, postępującą i nieuleczalną, która polega na tym, że odczuwam nieustanny ból całego ciała. Moje wszystkie stawy i organy wewnętrzne, które zawierają tkankę łączną, czyli przełyk, oczy, wątroba, serce, pęcherz moczowy, po rozciągnięciu przy wykonywaniu funkcji życiowych nie mają zdolności ponownego powrotu do pierwotnej formy. Wypadają mi stawy, mam ogromne trudności z jedzeniem, mój żołądek niczego nie trawi. To, co jem w ciągu dnia to dwa biszkopty i garść malin.  Bywały momenty kiedy ważyłam 30 kg. Przeszłam 20 operacji ortopedycznych. Ramiona pokryte bliznami czekają na wymianę stawów barkowych. Te, które są – nie nadają się do uratowania.  Moja choroba została wykryta dopiero po latach żmudnych badań. Właściwą diagnozę postawiono, gdy miałam 18 lat. W momencie wykrycia choroby zostałam zarejestrowana jako 28 osoba na świecie, która zmaga się z tym schorzeniem… Czyli jedna na kilka milionów.  Oprócz tego nieuleczalnego schorzenia walczę z ziarnicą Wegenera, guzem serca, zapaleniem nerwu w pniu mózgowym, skoliozą, wypadaniem stawów, wypadaniem zębów, martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych i brakiem trawienia. Niestety NFZ nie refunduje leków na wszystkie rzadkie choroby, a ja ze swojej niskiej renty nie jestem w stanie się utrzymać. Ze względu na postępującą chorobę mam założony port naczyniowy, przez który podawane są leki. Jedna igła to wydatek 30 zł, trzeba je wymieniać co 3 dni. Do tego dochodzą sterylne gaziki, sól fizjologiczna. Tylko w przeciągu ostatnich 5 lat  w szpitalu byłam około 30 razy… Gdyby nie moi rodzice, którzy wożą mnie na wizyty lekarskie i poświęcają pieniądze na pomoc, nie wiem, co bym zrobiła.  Każde skaleczenie tworzy na skórze siniaka, pęka skóra, a rana goi się powoli. Na ciele blizna na bliźnie. Na przestrzeni lat doświadczyłam wielu zwichnięć i wypadnięcia stawów. Choroba wycieńczyła tak, że pozbawiła mnie jakiejkolwiek odporności, a moje życie upłynęło na operacjach, badaniach i przebywaniu w szpitalach. Pomimo tego skończyłam Studium Nauczycielskie w Bolesławcu.  Ze względu na postępowanie choroby od 1992 roku poruszam się na wózku elektrycznym. Dzięki otrzymanemu wsparciu udało mu się zakupić wózek dostosowany do moich potrzeb, za co do końca życia pozostanę wdzięczna Darczyńcom! Niestety, to nie koniec moich zmagań. Wiem, że nie wygram z chorobą i nigdy nie stanę na własnych nogach. W codziennym życiu wciąż przytłaczają mnie koszty leczenie i rehabilitacji, dlatego po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą o pomoc! Wiem, że dobro wraca! Już raz udało mi się spełnić marzenie i wierzę, że z Twoją pomocą mam szansę na lepsze życie! Małgorzata

49 083 zł
Insar Daukenov
Urgent!
12 days left
Insar Daukenov , 9 years old

❗️Życie mojego dziecka uzależnione jest od pieniędzy, których nie mam❗️

Błagam o pomoc! U mojego ukochanego synka, dwa miesiące temu, zdiagnozowano śmiertelną chorobę. Naszą codzienność zdominowała walka z chłoniakiem, który brutalnie próbuje pozbawić moje dziecko życia! Wszystko zaczęło się nagle, od zwykłego przeziębienia. Nie było żadnych oznak poważniejszych kłopotów. Insar dorastał jako zdrowe i wesołe dziecko. Przeziębił się w październiku. Nie było to nic zaskakującego, w końcu był to już sezon chorobowy...  Temperatura wzrastała, jednak gdy pojawił się ból pleców między łopatkami, pojechaliśmy do szpitala. Wykonano prześwietlenie i stwierdzono, że syn ma zapalenie płuc prawego płata dolnego. Przepisano antybiotyki, ale po tygodniu stan Insara tylko się pogarszał! Tomografia komputerowa potwierdziła, że zapalenie płuc opanowało całkowicie oba płuca! Stwierdzono wirusowe zapalenie płuc po Covid-19. Insar czuł się coraz gorzej! Kiedy lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu go śmigłowcem do innego szpitala, zbladłam. Czułam, że dzieje się coś złego! Minęły trzy tygodnie. Insar schudł 5 kg i z każdym dniem zaczął słabnąć. Ostatecznie wykonano nakłucie węzła chłonnego. Wtedy postawiono ostateczną diagnozę: chłoniaka anaplastycznego!  Zagrożenie życia własnego dziecka jest jak trzęsienie ziemi, w którym walą się kolejne fundamenty: bezpieczeństwo, zdrowie, spokój. Zostały mi jednak nadzieja i miłość, które nie pozwalają mi się poddać.  Niestety sami lekarze przyznali, że nie są w stanie uratować mojego synka. Poradzono, abyśmy udali się do Turcji i tam kontynuowali leczenie. Tak też zrobiliśmy.  Razem z Insarem jesteśmy już w Turcji, gdzie poddawany jest chemioterapii. Lekarze dają mu dobre rokowania na przeżycie, a ja im wierzę. Leczenie jednak kosztuje majątek! Wszelkie moje oszczędności już się skończyły i nie mam za co opłacić kolejnych rachunków wystawianych przez szpital! Znalazłam się w dramatycznej sytuacji, w której życie mojego dziecka uzależnione jest od pieniędzy, których nie mam! Dlatego proszę Was o pomoc! Pomóż przetrwać mojemu synkowi. Każdy grosz naprawdę może bardzo pomóc. Będę wdzięczna za każdą pomoc: wpłatę, udostępnienie, dobre słowo. Sama nie zdołam pomóc własnemu dziecku, ale razem dokonamy cudu! Mama

48 405,00 zł ( 18.22% )
Still needed: 217 127,00 zł