Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agata Budna
Urgent!
Agata Budna , 41 years old

Walczę o życie❗️ Proszę, pomóż mi wygrać!

Nigdy nie myślałam, że onkologia stanie się moją rzeczywistością. Nie sądziłam, że wydarzy się to teraz, kiedy jestem mamą – najważniejszą osobą w życiu mojej 6-letniej córeczki! Obowiązkiem matki jest żyć i wychowywać swoje dziecko, a ja nie wiem, co będzie ze mną za kilka miesięcy! Na zdjęciu widzicie mnie z córeczką, która będzie cierpiała najbardziej, jeśli ja przegram z tą straszną chorobą. W rękach trzymam diagnozę, która brzmi jak wyrok – nieoperacyjny rak żołądka. Staram się być dzielna dla mojej rodziny, ale serce mam rozerwane na kawałki. Nie jestem gotowa na to, by zniknąć z życia mojej rodziny. Chcę walczyć, ale ta walka kosztuje ogromne pieniądze!  Diagnoza pojawiła się niespodziewanie, nagle niszcząc spokojne życie całej naszej rodziny. Stabilne życie zmieniło się w wyścig. Każdy dzień wypełniają konsultacje, badania, złe informacje, chemia, leki. Trudno czasami wstać z łóżka, by kolejny dzień stawiać czoła tej rzeczywistości. Na rozpoczęcie pierwszej klasy prowadziłam córeczkę, ubrana w perukę. Chemia, łysa głowa, przepłakane noce to mała cena za to, że mogłabym wyzdrowieć.  Niestety, rak żołądka to bardzo trudny przeciwnik. Tak trudny, że dzisiaj, po pierwszym cyklu chemii wiem, że sama nie dam rady, nie pokonam tej choroby bez drogiego leczenia, specjalistycznych konsultacji i badań. Do tej pory czekałam na operację, która miała być początkiem drogi do zdrowia. Ostatnie badania zabrały mi tę największą nadzieję. Nowotwór nacieka na kluczowe tkanki i w obecnym kształcie nie kwalifikuje się do operacji.  Klasyczna chemia nie dała rady, potrzebne jest coś więcej, a za każdą dodatkową szansę na życie muszę zapłacić.  Mam 40 lat, cudowną córeczkę i partnera, dla których z całego serca pragnę żyć, głowę pełną marzeń, mnóstwo pasji do życia, optymizmu i samozaparcia do walki o siebie. Zawsze byłam niezwykle aktywna. Kocham sport, ruch i wszystko, co się z tym wiąże. Mimo choroby staram się żyć aktywnie i uczestniczyć w życiu mojej rodziny. Wiem, jednak że ten czas jest ograniczony, że jeśli nie stanę do walki, rak stanie się silniejszy ode mnie i przejmie kontrolę nad moim życiem. Nie mogę na to pozwolić.  Z całego serca proszę Was o wsparcie, bo dzięki Wam, darczyńcom, którzy we mnie wierzą, jestem silniejsza. To Wy sprawiacie, że nie chcę i nie mogę z siebie rezygnować. Marzę o tym, by ta straszna rzeczywistość stała się w moim życiu tylko mglistym wspomnieniem. W tej chwili toczę walkę zarówno z rakiem, jak i z czasem, bo każdy dzień może okazać się kluczowy dla mojego leczenia. Choroba nie zatrzyma się sama, dlatego w imieniu swoim i mojej rodziny, a zwłaszcza mojej córeczki, którą kocham ponad wszystko, proszę o waszą pomoc! Agata

77 848,00 zł ( 36.58% )
Still needed: 134 917,00 zł
Ala Dettlaff
Ala Dettlaff , 14 years old

Nie zamykaj Alicji w krainie cierpienia❗️

W święta Bożego Narodzenia w 2009 r. przestałam czuć ruchy dziecka. Natychmiast był szpital i cesarskie cięcie. Tak niewiele brakowało, a byłoby za późno. Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy, była dwukrotnie owinięta pępowiną wokół szyi... Na powitanie dostała 2 punkty w skali Apgar i wyrok… Wyrok, z którym mierzymy się co dziś… Lista diagnoz naszej córeczki jest bardzo długa… Alicja cierpi na encefalopatię rozwojową, mutację w genie CACNA1G, niepełnosprawność intelektualną w stopniu głębokim, niedowład czterokończynowy, ataksję móżdżkową i padaczkę lekooporną…  “Nigdy nie wyjdziecie do domu…” – takie słowa usłyszałam od lekarzy, kiedy pytałam o stan mojej córeczki. Wiedziałam, że jest bardzo źle. Pikająca obok mnie maszyna, do której podłączono Alicję, ciągłe badania i konsultacje lekarskie, mówiły tak dużo. Kiedy córcia miała 2,5 miesiąca wdrożono żywienie dojelitowe przez PEG-a, ze względu na brak odruchu ssania i połykania.  Ze szpitala wypisano nas, gdy Ala skończyła 3 miesiące, ze skierowaniem do hospicjum domowego. Kazano nam przygotować się na najgorsze... Do domu wróciłam z ciężko chorym dzieckiem i paraliżującym lękiem – jak sobie poradzę i jaka czeka nas przyszłość.  Alicja jest pierwszym dzieckiem w Polsce i dziewiątym na świecie z diagnozą mutacji w genie CACNA1G! To nieznana i niezbadana jeszcze dokładnie choroba. Nie wiadomo, co przyniesie w przyszłości i jak należy ją leczyć. Obecnie lekarze niewiele mogą... Dzisiaj Alicja ma 15 lat, nie siedzi samodzielnie, nie mówi, nie chodzi, nie przełyka – wciąż jest karmiona pozajelitowo jedzeniem przemysłowym, gdyż ma problemy z trawieniem i wchłanialnością jelit. Komunikuje się z nami, wydając dźwięki, które tylko najbliżsi potrafią rozpoznać. Jest pod opieką hospicjum domowego, neurologa, ortopedy, dietetyka, logopedy oraz rehabilitanta. Ataki padaczki Ali są tak silne, że towarzyszą im utraty świadomości.  Bardzo mocno wierzymy w postęp medycyny i mamy nadzieję, że kiedyś znajdzie się lek, który uwolni naszą córkę od tego pasma cierpień. Do tego czasu pozostaje nam rehabilitacja i usprawnianie we wszystkich sferach życiowych oraz niedopuszczenie do pogorszenia stanu zdrowia córki. Nasze najważniejsze potrzeby to specjalistyczny sprzęt: pionizator, podnośnik, a także wielotorowa rehabilitacja i suplementacja. Ich całkowity koszt to ok. 100 tys. zł! Mieszkamy na wsi, dlatego dostęp do lekarzy jest bardzo utrudniony. Alicję musimy wozić wszędzie samochodem. Ja nie pracuję, gdyż córka wymaga 24-godzinnej opieki – naszą rodzinę utrzymuje wyłącznie mąż. Jest nam ciężko, ale dla naszego dziecka zrobimy wszystko. Prosimy, pomóżcie nam ratować naszą dziewczynkę. Nie pozwólcie jej zgasnąć… Joanna, Marian – rodzice

8 784,00 zł ( 8.25% )
Still needed: 97 599,00 zł
Marek Semczuk
Marek Semczuk , 60 years old

Wnuki czekają, aż ukochany dziadek wróci do sprawności! Pomóż!

To był zwykły czwartkowy wieczór. Obejrzeliśmy z mężem nasze ulubione programy w telewizji, porozmawialiśmy o planach na najbliższe dni. Zbliżały się święta... W najgorszych snach nie przypuszczałam, że ten dzień zakończy się dla nas tak tragicznie. Mąż zaczął skarżyć się na ból głowy i stracił przytomność! Godzinę później był już na sali operacyjnej. Usłyszałam od lekarzy: rozległy udar krwotoczny. Świat na chwilę się zatrzymał… Następnego dnia poinformowano mnie o rokowaniach: mój mąż umrze albo będzie w stanie wegetatywnym. Był to dla mnie szok! Następne 3 dni były dla całej rodziny czasem modlitwy oraz oczekiwaniem na wybudzenie ze śpiączki. We wtorek mąż otworzył oczy – wszyscy byli pewni, że będzie najgorsze już za nami. Nie da się opisać słowami, jak bardzo się cieszyliśmy! Marek szybko zaczął poruszać rękami, nogami, pisał, żeby móc się z nami porozumieć. Wciąż leżał pod respiratorem i marzył o tym, aby jak najszybciej wrócić do domu.  Nasza radość szybko się zakończyła... Nastąpił nagły zwrot akcji: wyciek płynu rdzeniowo-mózgowego, prowadzący do wodogłowia, zapalenie opon mózgowych, zapalenia płuc i  infekcji bakteryjnej. Stan Marka uległ pogorszeniu. Dwa tygodnie walki, dwie dodatkowe operacje drenażowe i uszczelniające, antybiotykoterapia… Z mężem nie było żadnego kontaktu. Kolejne dni mijały na czuwaniu przy szpitalnym łóżku. Byliśmy przygotowani na najgorsze… Wola życia i niesamowita walka spowodowała, że mój mąż się wybudził. Jego spojrzenie na początku było puste, lękliwe... Nie wiedział, kim jesteśmy. Po 35 dniach na OIOMie Marek poznał mnie, córkę, matkę, wnuki oraz braci. Znów zaczął próbować ruszać nogami, rękami, pisać… Przed nami długa i bardzo kosztowna rehabilitacja. Zmiany neurologiczne, które nastąpiły po wylewie, są ogromne. Nastąpił znaczny zanik mięśni. Jednak według specjalistów Marek dobrze rokuje – chce ćwiczyć, chce się rehabilitować, chce żyć! Marek ma dla kogo walczyć o sprawność. Ma córkę oraz dwójkę wspaniałych wnuków: Jakuba i Weronikę. Dzieciaki bardzo tęsknią za dziadkiem i nie mogą się doczekać kiedy znowu zrobi pierogi lub upiecze dla nich tort. Mąż ma w tym roku 60. urodziny. Prezent miał być inny... Dzisiaj największym prezentem będzie kontynuacja opieki lekarskiej i rehabilitacja. Niestety nie jestem w stanie sama opłacić rehabilitacji dla Marka. Potrzebuje on miejsca w specjalistycznym ośrodku, gdzie będzie miał codzienną opiekę oraz pomoc. Z całego serca proszę o Wasze wsparcie. Żona Iwona

7 485,00 zł ( 4% )
Still needed: 179 537,00 zł
Tobiasz Piotrowski
Tobiasz Piotrowski , 4 years old

Daj Tobiaszowi szansę na sprawność i samodzielność❗️

Nasz syn, Tobiaszek urodził się 17. lipca 2020 roku. W trakcie ciąży niestety mieliśmy ograniczony dostęp do badań, ze względu na panującą wówczas pandemię. W 36. tygodniu zrobiono badanie, które wykazało, że tętno synka spada. Po czasie jednak jego stan się unormował, mogliśmy wrócić do domu… Dwa dni później rozpoczął się poród. Synkowi znów spadło tętno tak drastycznie, że lekarze musieli go przyspieszyć. O 5:40 dojechaliśmy do szpitala, a już o 6:50 lekarze walczyli o życie naszego synka… Tobiasz został zabrany na oddział neonatologii i umieszczony w inkubatorze. Wykryto u syna szereg nieprawidłowości. Stwierdzono między innymi wrodzoną wadę układu moczowego. W przeciągu pierwszych trzech miesięcy życia Tobiasza byliśmy w szpitalu częściej niż w domu… Między badaniami często trafiał tam przez nawracające zapalenie pęcherza. W końcu zadecydowano o przeprowadzeniu operacji wszczepu moczowodu, by ratować nerkę… Na szczęście przebiegła pomyślnie, mogliśmy rozpocząć intensywną rehabilitację, która przyniosła pozytywne rezultaty. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami, zaczęliśmy zauważać kolejne niepokojące sygnały w rozwoju synka. Tobiasz nie gaworzył, nie przywiązywał się do żadnej osoby i nie wykazywał zainteresowania zabawami. Od nowa musieliśmy rozpocząć pielgrzymkę od lekarza do lekarza, by znaleźć powód… Po wielu badaniach stwierdzono, że synek ma zaburzenia rozwoju mowy. To jednak jeszcze nie koniec. Szukamy dalej – lekarze sugerują, że diagnoz może pojawić się jeszcze więcej. Niezbędne jest wykonanie dodatkowych, szczegółowych badań. Tobiaszek ma niestety problemy również ze słuchem – niebawem czeka nas kolejna wizyta u specjalisty, by rozwiać lub potwierdzić te przypuszczenia. Synek wymaga specjalistycznych terapii, zajęć rehabilitacyjnych i wsparcia, by mieć szansę na odpowiedni rozwój, samodzielność i sprawność. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje również bardzo wysokie koszty, które spadły na nas nagle… Sami nie będziemy w stanie zapewnić mu wszystkiego, czego potrzebuje… Bardzo prosimy o pomoc. Zdrowie Tobiasza jest dla nas najważniejsze... O niczym nie marzymy bardziej! Każda złotówka będzie dla nas niezwykle cenna! Rodzice

497 zł
Sara i Antoni Formela
Sara i Antoni Formela , 8 months old

Walczymy nie o jedno, ale o dwa wspaniałe życia❗️Potrzebna pomoc❗️

Wszystko jest łaską… Jestem o tym przekonana, jednak czasem trudno przyjmować i godzić się z rzeczywistością, z którą musimy się z mierzyć… W sierpniu 2023. roku bez testu ciążowego czułam, że noszę pod swoim sercem życie. Jak się później okazało – miało nas ogarnąć podwójne szczęście…  Mamy z mężem trójkę starszych dzieci i zawsze pierwszy trymestr ciąży znosiłam ciężko. Tym razem było jednak naprawdę ekstremalnie. Wiele więc wytłumaczyła informacja od lekarza na badaniu USG, że w moich brzuchu rozwija się dwoje dzieci! Byliśmy przeszczęśliwi – podwójnie! A właściwie kilkukrotnie, bo mąż zawsze marzył o bliźniętach, syn marzył o braciszku, a córeczki o siostrzyczce. Ciąża, mimo że wymagająca, przebiegała bardzo dobrze i bez komplikacji. W 29. tygodniu na badaniach wszystko było dobrze, ale już dwa dni później zaczęłam odczuwać lekki dyskomfort. Poprosiłam męża, by zawiózł mnie do szpitala… Jak się okazało – miałam już wtedy pełne rozwarcie, a dzieci trzymały tylko worki owodniowe. W filmowym tempie trafiliśmy na salę porodową.  Niedługo później na świat przyszła Sara i Antoś: 1350 i 1390 g SZCZĘŚCIA. Myślałam wówczas, że dzieci, ze względu na szybsze przyjście na świat, potrzebują kilku tygodni obserwacji w szpitalu i będziemy mogli zabrać je do domu… Niestety. Bardzo szybko lekarze uświadomili nas, że wcześniaki to tykające bomby, które w każdej sekundzie mogą czymś zaskoczyć. Mieli rację… Ich rozmiary paraliżowały. Te malutkie kuleczki na środku inkubatora to nasze dzieci, choć niedojrzałe, to tak idealne i piękne. Baliśmy się ich dotykać, bo skórka zdawała się być cieniutka jak pergamin. Szybko okazało się, że wyniki są złe… U Sarci zdiagnozowano perforację i martwicze zapalenie jelit, natomiast u Antosia śródczaszkowy nieurazowy krwotok… W przypadku córeczki konieczna była natychmiastowa, poważna operacja. Początkowo miała trwać dwie godziny – zakończyło się na pięciu… Gdy lekarz odebrał telefon, usłyszałam tylko, że jest bardzo źle… Wszyscy przygotowywali nas na najgorsze… Nasze serca krwawiły rozdarte między jednym szpitalem a drugim. Wbrew przewidywaniom i Sara i Antoni z każdym dniem zaskakiwali lekarzy. Zdarzały się infekcje, u Sary także sepsa, jednak nasze dzieci z tego wyszły! Sara po prawie miesiącu została odłączona od respiratora, wróciła do szpitala do brata, gdzie dalej rośli i nabierali sił. Po czasie mogliśmy w końcu zabrać ich do domu – do starszego rodzeństwa... Pozostajemy pod kontrolą specjalistów i wierzymy, że wszystko będzie dobrze. Sara ma wyłonioną stomię, a ja do dziś nie dowierzam, że są dłonie, które potrafią zoperować jelita dziecka, które waży jedynie 1300 g! Codziennie dziękuję Bogu, za wszystkich ludzi, których spotkaliśmy na naszej drodze. Ludzi, którzy uratowali Sarę i Antosia… To niestety nie koniec naszej walki. Dzieci wymagają intensywnej rehabilitacji, dalszego wsparcia specjalistów i stałej opieki. Koszty są bardzo wysokie w przypadku jednego dziecka, a co dopiero dwóch… Wierzymy jednak, że otacza nas mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy nie przejdą obojętnie obok naszej trudnej sytuacji… Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice Sary i Antosia

80 618 zł
Teodor Kuźmiński
Teodor Kuźmiński , 5 years old

Kosztowna, nierefundowana operacja zapewni Teosiowi samodzielność❗️

Nie byliśmy w stanie przygotować się na cierpienie własnego dziecka. Do ostatniej chwili wierzyliśmy, że Teoś urodzi się zdrowy, a dzień jego przyjścia na świat będzie najszczęśliwszym w naszym życiu. Nasza przygoda rozpoczęła się jednak od strachu i łez... Synkowi za bardzo spieszyło się na ten świat. Nie spodziewał się, że czeka tu na niego tyle bólu i cierpienia. Pierwsze miesiące jego życia to nieustanne konsultacje, badania, wizyty u specjalistów, które w końcu doprowadziły nas do diagnozy. Mózgowe Porażenie Dziecięce. Nie mogliśmy się z tym pogodzić… Rozpoczęliśmy intensywną walkę, by zapewnić synkowi wszystko, co niezbędne do prawidłowego rozwoju. Teoś uczęszczał 6 razy w tygodniu na zajęcia rehabilitacyjne metodami Bobath i Vojta. Poza tym chodził również na zajęcia z neurologopedą, psychologiem i integracji sensorycznej... W listopadzie 2023. roku przeszedł operację selektywnej rizotomii grzbietowej. Obecnie z powodzeniem przechodzi rekonwalescencję – powróciliśmy do intensywnej rehabilitacji. Niestety jego biodra są podwichnięte i niezbędna jest kolejna, bardzo poważna, wieloetapowa operacja. Po niej Teosia czeka intensywna, 3-miesięczna rehabilitacja w Warszawie pod nadzorem lekarzy i fizjoterapeutów, którzy będą się starali w pełni wykorzystać możliwości synka po tym skomplikowanym zabiegu. Niestety NFZ nie refunduje tak obszernej operacji – musimy wykonać ją prywatnie. Koszt przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni znów prosić o Waszą pomoc…  Bez tej operacji Teoś nie będzie mógł poruszać się samodzielnie… Nie możemy pogodzić się z tym, że pieniądze mogą być przeszkodą dla jego samodzielności... Walczymy ze wszystkich sił, aby nasze dziecko mogło, choć w jakimś stopniu zaznać szczęśliwego dzieciństwa…  Błagamy o Wasze wsparcie… Rodzice

12 584,00 zł ( 4.82% )
Still needed: 248 268,00 zł
Anastazja Madziar
Anastazja Madziar , 6 years old

Anastazja od lat cierpi na mukowiscydozę! W jej życiu pojawiła się nowa diagnoza...

Nasza kochana Nastka to prawdziwy promyk radości, pełen życia i miłości do zwierząt. Widzimy ją, jak biega, bawi się i cieszy każdą chwilą. Jednakże, jak w przypadku każdej historii, istnieje druga strona medalu – walka Nastki z MUKOWISCYDOZĄ. Jest to choroba genetyczna i nieuleczalna, która dzień po dniu zabiera oddech i życie. Niszczy płuca, oskrzela, przewód pokarmowy oraz układ rozrodczy. Organizm jest zalewany ropną, lepką wydzieliną. Prowadzi to do niewydolności oddechowej, a w następstwie nawet do przedwczesnej śmierci. Nastka nie jest w stanie samodzielnie odkrztusić tej wydzieliny. Napady kaszlu nieraz trwają bardzo długo, a córka z wielkim trudem łapie oddech. Codzienność Nastki to pobyty w szpitalach i mnóstwo wizyt u strony specjalistów. Choć córka jest pełna siły i determinacji, to wiemy, że walka z chorobą jest dla niej wyjątkowo trudna.  Gdy myśleliśmy, że już nic więcej nie może nas zaskoczyć, w trakcie rutynowej kontroli spadła na nas kolejna straszna wiadomość. Sprawy, które budziły wątpliwości u lekarzy, zostały rozwiane wynikiem jednego badania. Dostaliśmy telefon, że mamy natychmiast przyjechać do lekarza, ponieważ ma nam coś ważnego do przekazania… W gabinecie usłyszeliśmy, że nasza córka cierpi na Zespół Turnera. Obecnie czekamy na kwalifikacje do leczenia hormonem wzrostu.  Tak długo żyliśmy w nieświadomości… Strach nas ogarnia, gdy myślimy, ile jeszcze może skrywać ciało naszego bezbronnego dziecka. Jakie jeszcze zło może czaić się wewnątrz?  Czy będziemy w stanie na czas to wykryć i leczyć? Istnieją badania Wes jednak są bardzo kosztowne. Nasz cały budżet pochłania wielospecjalistyczna opieka, prywatne konsultacje, rehabilitacja, leczenie i konieczne sprzęty. Dzięki Wam udało się zakupić m.in. urządzenie do drenażu autogenicznego i kamizelkę oscylacyjną. Jednak to tylko kropla w morzu potrzeb… Marzy nam się, aby zabrać kiedyś Nastusie na turnus rehabilitacyjny, ale jego koszty powodują, że możemy tylko o nim pomarzyć.  Miewamy ciężkie chwile, ale mimo wszystko nie dajemy tego po sobie poznać. Chcemy dać naszej córeczce wszystko, co najlepsze. Niestety nie zawsze możemy sprostać trudnościom, zwłaszcza tym finansowym. Dlatego serdecznie prosimy o wsparcie Nastki. Każda złotówka ma dla nas znaczenie. Rodzice

3 998 zł
Zuzia Walczak
Zuzia Walczak , 4 years old

U Zuzi wykryto rzadką wadę genetyczną... Pomóż w walce o zdrowie i rozwój❗️

Nasza kochana córeczka Zuzia urodziła się w sierpniu 2020 roku. Od dnia jej narodzin zachwycaliśmy się każdą wspólną chwilą i wydawało się, że nic nie będzie w stanie zmącić naszego szczęścia. Niestety, już w ciągu pierwszych miesięcy zaważyliśmy, że Zuzia nie rozwija się tak, jak powinna...  Po prawie dwóch latach szukania przyczyny, po wielu prywatnych wizytach u specjalistów i pobytach w szpitalach, otrzymaliśmy szansę na badanie genetyczne zwane badaniem mikromacierzy. W ten sposób w maju zeszłego roku otrzymaliśmy diagnozę. Okazało się, że Zuzia ma rzadką wadę genetyczną – syndrom Lamb-Shaffer. Nie mogliśmy w to uwierzyć… Dlaczego?  Choroba ta charakteryzuje się opóźnionym rozwojem psychoruchowym, obniżonym napięciem mięśniowym i słabym rozwojem mowy. Zuzia od pierwszych miesięcy życia jest objęta wszechstronną terapią. Na chwilę obecną córka najbardziej boryka się z brakiem mowy, problemami ze skupieniem uwagi oraz z poruszaniem się i utrzymaniem równowagi, więc nadal wymaga stałej rehabilitacji oraz terapii m.in. logopedycznej, pedagogicznej oraz integracji sensorycznej. Jesteśmy objęci także opieką poradni neurologicznej, okulistycznej i genetycznej.  Zuzia, mimo swoich ograniczeń, jest bardzo wesołą i pogodną dziewczynką, która cały czas uczy się nowych rzeczy. Natomiast my jako rodzice chcielibyśmy, żeby mogła poznawać świat tak jak inni, zdrowi rówieśnicy i cieszyć się beztroskim okresem dzieciństwa. Zebrane środki pragniemy przeznaczyć na zakup sprzętu rehabilitacyjnego oraz zapewnienie Zuzi nowych terapii rozwijających mowę i zdolności ruchowe, m.in. terapii metodą Tomatisa, elektrostymulacji logopedycznej czy terapii ręki. Niestety, wszystko to wiąże się z bardzo wysokimi kosztami finansowymi, które ciężko jest udźwignąć samodzielnie. Z całego serca prosimy Was o pomoc dla Zuzi. Wierzymy, że z Waszym wsparciem możliwa jest skuteczna walka z chorobą i podarowanie naszej córeczce szansy na lepsze jutro. Dziękujemy za każdy gest dobrego serca skierowany w naszą stronę! Pełni nadziei, rodzice Zuzi

5 540,00 zł ( 52.07% )
Still needed: 5 099,00 zł
Norbert Falkiewicz
Norbert Falkiewicz , 43 years old

Norbert wygrał ze śmiercią, lecz konieczna była amputacja nogi... Pomóż w walce o sprawność❗️

Nikt nie spodziewał się tego, co przyszło w styczniu 2024 roku, bo wtedy to rozpoczęła się heroiczna walka o oszukanie przeznaczenia. Zło przyszło znienacka, Norbert przebudził się w nocy, zdając sobie jednocześnie sprawę, że nagle opadł z sił. Wstał, ale po chwili upadł bezwładnie. Był w tym czasie sam w domu, telefon znajdował się po drugiej stronie łóżka, co dla osoby częściowo sparaliżowanej oznaczało odległość nierealną do przebycia. Norbert czołgał się do telefonu 4 godziny, ostatkiem sił zdążył wysłać wiadomość do właścicielki wynajmowanego mieszkania... Opatrzność czuwała, bo pomimo później pory wiadomość dotarła do odbiorcy, straż pożarna z karetką zostały powiadomione i podjęły działania ratunkowe. Niestety nie udało się podać na czas leków trombolitycznych rozpuszczających skrzepliny w naczyniach krwionośnych. Nie był to także koniec dramatu, okazało się, że stan Norberta jest bardzo ciężki, a dodatkowo tętnice w kończynach dolnych są niedrożne. Rozpoczęła się bardzo trudna walka lekarzy o zachowanie obydwu nóg.  Sepsa, która przyszła nagle, dodatkowo tę walkę utrudniła, obniżając jego szanse nie tylko na uratowanie nóg, ale także na przeżycie. Stan Norberta stale się pogarszał, ostatkiem sił pożegnał się z żoną i tatą. Lekarze rozkładali ręce, zrobili wszystko, co było w ich mocy, ale przecież medycyna też gdzieś się kończy. Los Norberta znajdował się w rękach opatrzności i siły wyższej. Po trwającej kilka tygodni batalii Norbert przeżył, niestety nie udało się uratować nogi. Operowana była kilkukrotnie w celu zachowania jak największej jej powierzchni. Ostatecznie amputowano nogę na poziomie uda. Norbert jest aktualnie w trakcie intensywnej fizjoterapii. Dzięki łaskawej opatrzności, dobroci innych, samozaparciu oraz pomocy terapeutów, wróciła mowa oraz czucie w lewej stronie ciała. Norbert jest na etapie ćwiczenia lewej ręki oraz uczenia się chodu z protezą. Cały czas walczy o powrót do pełnej sprawności i wytrwale dąży do celu. Pomimo niezwykle ciężkich doświadczeń Norbert nie załamuje się. Chce móc znowu pracować i pomagać ludziom jako fizjoterapeuta, a do tego niezbędna jest specjalistyczna proteza.  Niestety, im większe możliwości i komfort z używania protezy, tym jej koszt jest wyższy, dlatego liczy się każda „złotówka”. Wspólnie pomóżmy uwierzyć Norbertowi, że jego życie może być zupełnie zwyczajne, oraz że w dalszym ciągu może nieść pomoc innym jako fizjoterapeuta – nawet bez jednej nogi. Rodzina i bliscy

24 255,00 zł ( 11.39% )
Still needed: 188 511,00 zł