Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Grzybek
Wojciech Grzybek , 33 years old

Cudem uniknąłem amputacji – wciąż jednak walczę o sprawność...

Jedna chwila zamieniła moje dotychczasowe życie nieustającą walkę o sprawność Jeszcze na początku tego roku nie pomyślałbym nawet, że moja pełna samodzielność stanie pod znakiem zapytania. Aż do dnia, w którym zdarzył się wypadek, w którym moja ręka została dosłownie zmiażdżona, a ja cudem uniknąłem amputacji. To, co się stało, pozostawiło bardzo duży ślad na moim zdrowiu i do dziś walczę, by móc odzyskać sprawność w ręku... Od kilku lat pracuję w dużej firmie produkcyjnej w swoim mieście jako operator maszyn poligraficznych. 21 lipca tego roku zajmowałem się wykrawaniem określonego wzoru w arkuszu kartonowym. Nie wiem, jak doszło do wypadku, nie pamiętam tamtej chwili, która doprowadziła mnie do niepełnosprawności. To były sekundy... Pamiętam jedynie ogromny ból w ręce, ale jak do niego doszło, dowiedziałem się dopiero w szpitalu. W jednej chwili mój łokieć praktycznie został zmiażdżony... Doszło do między innymi do wieloodłamowych złamań kości łokciowej, promieniowej i ramiennej oraz licznych przemieszczeń. Lekarze natychmiast zdecydowali się na operację, która ratowała mnie przed amputacją prawej ręki. Za mną długie tygodnie bólu. Do dziś jednak nie czuję części palców i spodu ręki. Podczas operacji założono mi metalowe zespolenia i dopiero za kilka tygodni dowiem się, czy mam szanse na zginanie ręki. Dziś o niczym nie marzę tak bardzo, jak o tym, bym znów był sprawny, bym mógł wrócić do pracy i był niezależnym człowiekiem. Wiem, że przede mną długa droga, droga ku sprawności, droga ciężka, wymagająca ode mnie wielu godzin, dni i miesięcy intensywnej rehabilitacji. Nie mogę się zatrzymać, muszę nią podążać, ponieważ na jej końcu czeka na mnie upragniony cel – sprawność. Proszę, pomóż mi przez nią przejść! Wojtek

15 283,00 zł ( 30.21% )
Still needed: 35 292,00 zł
Monika Loll-Kozłowska
Monika Loll-Kozłowska , 48 years old

Zapomnieć o bólu i znów żyć...

Moje życie całkowicie zostało podporządkowane chorobie. Jeszcze kilka lat temu pracowałam, byłam bardzo aktywną osobą, a teraz cierpię każdego dnia. Dzisiaj marzę o jednym – o życiu bez potwornego bólu. Proszę, pomóż mi w tym... 14 marca 2018 roku tę datę zapamiętam do końca życia. Tego dnia wykonano mi zabieg stabilizacji kręgosłupa odcinka lędźwiowego. Od samego początku podejrzewałam, że coś poszło nie tak. Przy prawidłowo wykonanym zabiegu, pacjenta pionizuje się jeszcze tego samego dnia, ja dwa dni po operacji wciąż nie mogłam się ruszyć. Leki pomagały uśmierzyć ból, ale kiedy je odstawiłam, wszystko wracało. Mimo woli walki, rehabilitacja nie przynosiła efektów i minął bardzo długi czas, zanim zaczęłam samodzielnie chodzić. Okazało się, że w następstwie źle wykonanej operacji stabilizacji uszkodzony został korzeń rdzeniowy i sploty nerwowe, które uściśnięte i obrzęknięte były przyczyną nowych bóli. Mimo przyjmowania silnych leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych są takie dni, że nie jestem w stanie wstać z łóżka. Moje całe życie zostało podporządkowane bólowi. Brakuje mi już sił... Ból i cierpienie, każdego dnia próbuje pozbawić mnie nadziei. Wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone. Nie dam jednak rady zrobić tego bez Twojej pomocy. Proszę, bądź ze mną w tej ciężkiej walce...

6 527,00 zł ( 31.95% )
Still needed: 13 899,00 zł
Wiesław Izbiński
Wiesław Izbiński , 43 years old

Bo sprawne życie można jeszcze odzyskać

Nasza tragedia rozegrała się 21 stycznia 2020 roku. Mąż jak co dzień wyszedł do pracy, z której już nie wrócił... Uległ wypadkowi samochodowemu. Uderzenie było bardzo mocne. Mąż znajdował się wewnątrz doszczętnie zmiażdżonego wraku samochodu. Był ciężko ranny. Strażacy przy użyciu narzędzi hydraulicznych wydobyli go z pojazdu i przekazali załodze pogotowia ratunkowego. W szpitalu znalazł się szybko i trafił prosto na blok operacyjny. Na karcie wypisu można przeczytać: „W trakcie zabiegu pacjent w stanie skrajnie ciężkim w niewyrównanym wstrząsie mieszanym z nieoznaczalnym ciśnieniem tętniczym (…) Stan pacjenta krytyczny: niewybudzony ze znieczulenia ogólnego, niewydolny krążeniowo, niewydolny oddechowo” Wiesław doznał urazu wielonarządowego. Miał uszkodzoną przeponę, wątrobę, jelita, otwarte złamanie kości udowej, liczne złamania miednicy, stłuczenie serca, stłuczenie płuc, złamanie stopy, zwichnięcia stawów, wieloodłamowe złamanie łokcia ze zmiażdżeniem odłamów. Liczne krwiaki tkanek miękkich całego ciała. Łącznie przeszedł kilkanaście operacji. Nieustannie walczył. Zmagał się z zakażeniami, wstrząsami septycznymi i cierpieniem... Na OiOM-ie spędził 77 dni, a następnie został przekazany na kolejne szpitalne oddziały. Czas pandemii jest dla wszystkich trudny dla nas szczególnie. W szpitalach zakazano odwiedzin. Mąż walczył samotnie... Po ponad 6 miesiącach został wypisany ze szpitala i trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Oczywiście wiąże się to z niesłychanie dużymi kosztami. Koronawirus i postawa niektórych osób bardzo wydłuża wszelkie postępowania, więc musimy, póki co, sami opłacać faktury za pobyt męża. Roczna rehabilitacja to ogromny koszt. W ośrodku Wiesio ma wszystko, czego potrzebuje. Pomoc, ćwiczenia, masaże. Widzimy niesamowite efekty i to napędza nas do dalszej pracy. Zaczęliśmy wierzyć, że wszystko dobrze się skończy, a ten trudny czas będzie dla nas tylko wspomnieniem. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie możemy tracić więcej czasu – Wiesław musi stanąć na nogi! Żona Wiesława, Magdalena --- Pragniemy poinformować, że rodzina śp. Bartosza Henicza postanowiła przekazać środki, których pan Bartosz nie zdążył wykorzystać, na leczenie i rehabilitację Wiesia, za co serdecznie dziękujemy. 

138 776,00 zł ( 67.12% )
Still needed: 67 978,00 zł
Jolanta Grobelna
Jolanta Grobelna , 70 years old

Powoli tracę wzrok, ale jest szansa na ratunek – proszę, pomóż mi...

Utrata wzroku to dla mnie początek umierania… Mieszkam sama, a jedynym moim towarzyszem jest kot – Kocurek. Nie wiem, co będzie jeśli przestanę widzieć. Jak sobie poradzę? Kto wtedy mi pomoże? Jak sama wyjdę z domu? Z tymi pytaniami budzę się i zasypiam każdego dnia. Boję się. Tak bardzo się tego boję... Dzięki pomocy wspaniałych ludzi jestem już po serii zastrzyków do oka prawego i dwóch operacjach oka lewego. Pojawiło się światełko w tunelu, ale moja historia wciąż nie kończy się happy endem... Leczenie okazuje się długoterminowe i bardzo kosztowne. Zgodnie z zaleceniem lekarzy – wymagane jest długofalowego leczenia zastrzykami oka prawego i lewego. Niestety – w moim przypadku przy tej wadzie wzroku i dużym zwyrodnieniu siatkówki zastrzyki nie są refundowane przez NFZ. Proszę, poznaj moją historię i pomóż mi dalej walczyć o wzrok... Od kilku lat zmagam się z poważną wadą wzroku. Poważne zwyrodnienia siatkówki wkrótce mogą doprowadzić do tego, że stracę wzrok. Nie wyobrażam sobie tego. Z samotnością czasem ciężko jest mi sobie poradzić, a co będzie jeśli do tego przestanę widzieć? Dla mnie będzie to powolne umieranie w ciemności... Jestem już po serii zastrzyków do oka prawego i dwóch operacjach oka lewego (wiktektriomia z podaniem oleju silikonowego). Jest ogromne światło w tunelu, że pozostanę samodzielna i niezależna, a moja największa miłość i przyjaciel Kocurek będzie miał właścicielkę, która zawsze będzie wiedziała gdzie jest.  Nie chcę się poddać. Odkąd wiem, że istnieje dla mnie szansa, nie myślę niczym innym. Niestety roczne leczenie to olbrzymi koszt – dla mnie to cena niemożliwa do zapłacenia...  Nie zdobędę takich pieniędzy, dlatego, choć to trudne, zdecydowałam się poprosić o pomoc.  Dziękuję za każdy gest wsparcia – to dla mnie nadzieja na uratowanie wzroku. Jolanta

11 756,00 zł ( 28.77% )
Still needed: 29 095,00 zł
Bernadeta Dziewierz
Bernadeta Dziewierz , 45 years old

Motor potrącił mamę dwóch małych córeczek❗️Bernadeta potrzebuje naszej pomocy!

Do domu zabrakło jej tylko kilka metrów. Bernadeta właśnie skręcała z drogi w naszą bramę. Jechała na motorowerze, tak jak każdego dnia. Kwestia sekund, a byłaby już przy drzwiach, ze mną i z dziećmi… Stało się inaczej. Jadący z tyłu motocykl wjechał z nią w ogromną prędkością. Wypadek był ewidentną winą motocyklisty. Nie miał nawet uprawnień do kierowania pojazdem! Był poturbowany, ale to Bernadeta walczyła o życie… Jej stan był tak poważny, że z miejsca wypadku do szpitala zabrał ją śmigłowiec. Zarówno ja, jak i nasze dzieci byliśmy przerażeni. To stało się tak nagle i zupełnie niespodziewanie… Bernadeta miała uraz wielu narządów…  Otwarte złamanie prawej ręki, nerwu ramiennego, liczne złamania prawej nogi, obrażenie głowy, stłuczenie płuc. Było tak źle, że lekarze chcieli amputować jej prawą nogę! Po wielu operacjach udało się ją uratować. Nie wiadomo jednak, czy noga będzie sprawna. Rokowania co do prawej ręki też nie są najlepsze. Zostały pozszywane wiązadła, nerwy. Pierwsza operacja nie pomogła. Potrzebne są kolejne operacje… Ciągle się zastanawiam, dlaczego? Dlaczego ona? Dlaczego my? Dlaczego to się stało? Dlaczego tuż przed naszym domem, kiedy Bernadeta wjeżdżała już na nasze podwórko? I dlaczego inni jeżdżą jak wariaci, nie mając często nawet uprawnień? Nawet zachowując wszelkie środki ostrożności, można być potrąconym przez motor albo samochód, który prowadzi ktoś, kto tego nie umie, kto do tego nie dorósł… Wystarczy sekunda, cudzy błąd, aby stracić życie… I nic nie można na to poradzić. Mamy dwoje dzieci, dwie córeczki... Mają 9 i 15 lat. Tak bardzo potrzebują mamy, tak bardzo za nią tęsknią...  Bernadeta miała już 4 operacje i czekają ją kolejne… Trudno powiedzieć, kiedy to się wszystko skończy... W tej chwili najważniejsza jest intensywna rehabilitacja. Tylko ona może postawić Bernadetę na nogi oraz sprawić, odzyska namiastkę sprawności, którą tak brutalnie jej odebrano. Na pewno powrót do zdrowia zajmie nam lata…  Niestety, rehabilitacja kosztuje ogromne pieniądze... Dla Bernadety to niestety jedyna szansa. Musimy jakoś żyć dalej i wychowywać nasze dzieci. Dlatego proszę o pomoc dla Bernadety i dla naszej rodziny w tym trudnym dla nas czasie. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Paweł, mąż Bernadety

10 796,00 zł ( 11.41% )
Still needed: 83 777,00 zł
Mieczysław Stasieńko
Mieczysław Stasieńko , 64 years old

Droga proteza to nadzieja na drugie życie. Pomóż, proszę!

To już 18 lat. Prawie dwie dekady z chorobą... Kiedy zdiagnozowano u mnie cukrzycę, przez myśl nie przeszło mi, że może aż tak bardzo zmienić to moje życie. Pracowałem, miałem pasje, plany i zwyczajną codzienność, za którą teraz tak bardzo tęsknię. A teraz... Straciłem połowę prawej nogi i jestem zmuszony prosić Ciebie, obcą mi osobą, o pomoc! Choroba trwała wiele lat, aż z powodu nieustającego bólu nóg musiałem zrezygnować z pracy, ograniczyłem też aktywność, jednak ból nie ustępował... Po kilku miesiącach dyskomfort wywoływany przez każdy ruch był już nie do wytrzymania i zaczęła się równia pochyła. W styczniu 2020 roku zbadano przepływ żył i tętnic. Po badaniu lekarz nie stwierdził żadnego zagrożenia. Zalecił leczenie tabletkami. Niestety, po paru dniach bóle nasiliły się nie do wytrzymania. Trafiłem na oddział ratunkowy pogotowia.  Rozpoznano u mnie krytyczne niedokrwienie prawej kończyny dolnej. Wtedy wdała się sepsa, stanąłem na krawędzi i konieczne okazało się to, czego bałem się najbardziej... 7 lutego wykonano amputację prawego podudzia. Moja noga została odcięta, a mój świat się skończył... Ograniczył właściwie do czterech ścian mojego mieszkania. Jestem w trakcie rehabilitacji. Chcę wrócić do dawnej aktywności. Chcę znów zacząć żyć. Ale bez drogiej protezy to mi się nie uda... Mam dwoje wnucząt, którym obecnie poświęcam mało czasu. Chciałbym z nimi więcej przebywać i zajmować się nimi. Przed amputacją systematycznie razem z żoną chodziliśmy na długie spacery po pobliskich górach. Chciałbym znów spędzać w ten sposób wolny czas. Jest jednak bariera, której nie zdołam pokonać... Jest to proteza, której zakup, choć tak bardzo potrzebny, to tak bardzo poza moim zasięgiem. Proszę, pomóż mi! Mieczysław

4 584,00 zł ( 8.39% )
Still needed: 50 023,00 zł
Robert Rejf
Robert Rejf , 37 years old

Trzy stopy w podróży – autostopowicz walczy o sprawność!

Jedna chwila. Moment, w którym musiałem rozpocząć swoje nowe życie. Niespodziewanie, nagle, brutalnie… Miałem tylko 19 lat i przed sobą nadzieję na długie, szczęśliwe życie. Śpieszyłem się, byłem już tak blisko domu... I wtedy zdarzył się wypadek. Wpadłem pod tramwaj, który zmiażdżył moją nogę. Przebyłem długą i wyboistą drogę do miejsca, w którym jestem dzisiaj. By na niej pozostać, potrzebuję Waszej pomocy!  Pierwsze chwile po wypadku? Do dzisiaj trudno mi je wspominać. Załamałem się. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że straciłem sprawność. Trudno mi było uwierzyć w to, że jeszcze kiedyś mogę ją w pełni odzyskać. Na szczęście w końcu zamieniłem załamania na działanie. Wiedziałem, że nie mogę się poddać.  Obecnie poruszam się z pomocą protezy i choć na początku było mi ciężko ją zaakceptować, wywoływała potworny ból i dyskomfort, to dziś prowadzę normalne życie, prawie pozbawione ograniczeń. Celem mojego życia stały się podróże z żoną oraz psem Zygzakiem. Wspólnie przejechaliśmy setki tysięcy kilometrów, dotarliśmy między innymi do Afryki. Wspólnie z Klaudią prowadzimy bloga "Trzy stopy w podróży". Chcę, żeby ten blog i cała moja historia były nadzieją dla wszystkich, których spotkała tragedia...  Niestety – każdy sprzęt się kiedyś zużywa. Tak samo jak moja proteza. By dalej móc swobodnie się poruszać i kontynuować naszą podróż po świecie, potrzebuję nowej. Koszt takiej protezy to jednak bariera, której nie jestem w stanie pokonać sam, dlatego proszę Was o pomoc! Robert

29 177,00 zł ( 49.83% )
Still needed: 29 366,00 zł
Bogdan Cimoch
Bogdan Cimoch , 57 years old

Ostatnia szansa na sprawność

23 stycznia 2013 roku... To właśnie tego dnia nasze życie zmieniło się bezpowrotnie. Wszystko, do czego dążyliśmy, o czym marzyliśmy. Wszystko przestało mieć znaczenie. Zdarzył się wypadek, w którego wyniku mąż doznał porażenia czterokończynowego. Przed tym nieszczęśliwym dniem Bogdan nigdy nie narzekał na stan zdrowia. Wychowywaliśmy wspólnie dzieci i wiedliśmy życie, o jakim wcześniej marzyliśmy. Mąż pracował na budowie, niejeden dom powstał z jego rąk, a potem nadeszła chwila, która zniszczyła wszystko. Pobudka wcześnie rano, śniadanie, wyjazd do pracy. Po ciężkim dniu mąż schodził ze schodów, potknął się o kable…  Upadek spowodował złamanie kręgosłupa, obrzęk rdzenia kręgowego. Pech chciał, że wszystko wydarzyło się prawie 200 km od domu, co oznaczało rozłąkę… i to niekrótką. Byłam przerażona. Nie wiedziałam czego się spodziewać, nie wiedziałam, czy jestem na tyle silna, by pomóc ukochanemu mężowi.  Po 3 miesiącach śpiączki, operacji kręgosłupa i batalii o każdy oddech Bogdan został przetransportowany do domu, jednak mało kto chciał nam pomóc. Naszemu życiu towarzyszyło ból, cierpienie i przerażająca niepewność jutra. Udało się zapisać męża na 4-miesięczną rehabilitację i mam wrażenie, że tylko dzięki temu Bogdan jakkolwiek funkcjonuje. W tym momencie to ja go rehabilituję. Mąż jest w stanie usiąść lub się położyć jeśli ktoś go wesprze w tych czynnościach.  Mimo ogromnej motywacji i woli walki wiem, że tej bitwy nie wygramy sami. Najważniejszym punktem naszej codzienności jest teraz wykańczająca, intensywna rehabilitacja, której koszt jest ogromny… Od wypadku żyjemy bardzo skromnie i musimy się liczyć z każdą złotówką. Utrzymujemy się z zasiłku opiekuńczego na męża. Bogdan potrzebuje całodobowej opieki, dlatego byłam zmuszona zrezygnować z pracy. Przez większość czasu leży w łóżku, potrzebuje pomocy przy jedzeniu, piciu, czynnościach higienicznych. Jestem cały czas przy mężu, rzadko wychodzę z domu – tylko po zakupy, gdy ktoś zostaje z mężem. Kluczowa jest rehabilitacja, bez której nie będzie miał możliwości stanąć na nogi. Nie możemy się poddać! Dlatego pełna wiary w powodzenie zwracam się do Ciebie! Pomóż nam zawalczyć o przyszłość, o sprawność, o życie... Żona Bogdana, Grażyna

3 959,00 zł ( 6.91% )
Still needed: 53 318,00 zł
Anita Musiał
Anita Musiał , 28 years old

Tragedia rodziny❗️Samotna matka jest w śpiączce, zostawiła malutkie dzieci... Budzimy Anitę!

Sytuacja jest dramatyczna! Mama dwójki dzieci zapadła w śpiączkę! Serce Anity przestało bić na 20 minut! Samotnie wychowywała dwójkę malutkich dzieci... 4-letnia Amelka i 2-letni Alanek z dnia na dzień straciły mamę. Są pod opieką rodziny zastępczej… W jednej chwili zawalił im się świat. Potrzebna jest nasza pomoc! Mama była wszystkim, co miały. Jednego dnia była obok, śpiewała piosenki, nosiła na rękach, tuliła do snu… Teraz Alan i Amelka nie mogą jej nawet zobaczyć, przytulić się do niej… Mama jest daleko. Nie ma jej kojącego głosu, jest buczenie aparatury. Nie ma kolorowych ścian domu, jest sterylna szpitalna biel. Zamiast radości z kolejnych dni jest strach, co teraz, co dalej? Anita nie ma wielu zdjęć. Nie lubiła się fotografować… Od dziecka walczyła z otyłością. Po dwóch ciążach przybyły jej jeszcze więcej kilogramów… Bezskutecznie próbowała je zrzucić. Cierpiała. Potem zaczęła mieć ogromne problemy ze zdrowiem. Otyłość niesie za sobą cukrzycę, kłopoty ze stawami, kondycją, sercem… Lekarze zasugerowali jej rozwiązanie – zmniejszenie żołądka. Anita zgodziła się. Chciała być zdrowa, sprawna – dla siebie i dla dzieci. Ma dopiero 25 lat. Powinna mieć przed sobą całe życie, a nie cierpieć jak schorowana staruszka… - Córka zgłosiła się do szpitala na początku września zeszłego roku – opowiada jej mama, pani Krystyna. - Zabieg podobno się udał, córka po dwóch dniach wróciła do domu. - Coś jednak musiało pójść nie tak, bo Anita źle się czuła. Bardzo bolał ją brzuch. Zaniepokojona, znów zgłosiła się do szpitala… Tam okazało się, że żołądek jest niedrożny. Doszło do zapalenia otrzewnej. To powikłanie, które może zabijać! Bez szybkiej interwencji chirurga dochodzi do śmierci… Anitka zaczęła gorączkować i mieć problemy z oddychaniem… Było z nią coraz gorzej. Po kilku dniach w szpitalu zatrzymało jej się serce. Nie biło przez 20 minut. Gdyby Anita była wtedy w domu, z dziećmi, umarłaby ich na oczach. To, że była w szpitalu, ocaliło jej życie… Lekarze cudem ją odratowali, ale przez wiele dni leżała na Oddziale Intensywnej Terapii. Walczyła o życie. Niektórzy lekarze nie dawali jej żadnych szans… Anitka okazała się jednak silniejsza, niż myśleli. Ma przecież dla kogo żyć. Nie ma nic silniejszego niż miłość matki… Anita wciąż jest w śpiączce. Ręce i nogi ma wiotkie. Słyszy, najprawdopodobniej rozumie. Otwiera oczy... Na początku lekarze nie byli pewni, czy Anita będzie widzieć... Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek zobaczy twarze swoich dzieci. Na szczęście Anita widzi. Cały czas robi postępy, które zadziwiają lekarzy! Alanek i Amelka trafiły pod opiekę rodziny zastępczej. Tam mają opiekę i wsparcie. To było jedyne wyjście – babcia dzieci pracuje i codziennie musi być przy Anicie... Z kim zostałyby wtedy maluszki? Znikąd żadnego wsparcia, a tak malutkie dzieci wymagają opieki 24 godziny na dobę… Babcia jest w stałym kontakcie z dziećmi - gdy tylko stan Anity się ustabilizuje, będzie robić wszystko, aby stać się prawnym opiekunem wnuków.  Bardzo za nimi tęskni... Z ogromnym bólem serca podjęła najtrudniejszą możliwą decyzję, ale podyktowaną dobrem dzieci. Obejrzyj wzruszający reportaż o Anitce i jej walce w TVP: Dzięki wsparciu ludzi o dobrych sercach Anita zaczęła rehabilitację. Tylko to daje jakąkolwiek szansę na to, że jej stan się polepszy. Stan Anity jest już znacznie lepszy od tego, w którym była w momencie, kiedy uruchamialiśmy pierwszą zbiórkę... Z Anitą jest coraz lepszy kontakt wzrokowy, znów może przełykać... Jest lepiej. Córka bardzo malutkimi kroczkami robi postępy. Przed nią jeszcze długa i ciężka droga, na której końcu czekają na nią jej dzieci. Ceny pobytu w ośrodku powalają… Zrobię jednak wszystko, by zapewnić córce jak najlepszą opiekę, by mogła wrócić do zdrowia. Leczenie córki będzie długie i kosztowne, dlatego błagam, pomóż! Amelka i Alan tak bardzo tęsknią za mamusią…  

41 210 zł