Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Emilka Pochanke
Emilka Pochanke , 7 years old

Ta zbiórka to jej jedyna szansa... Pomocy!

Przyjście córeczki na świat wiązało się z ogromnym stresem. Wszystko przez liczne wady, które odbierają jej sprawność. Wiele razy pomogliście nam w potrzebie. Bardzo za to dziękujemy! Niestety, walka wciąż trwa. Czy możemy nadal na Was liczyć? Z ogromną miłością czekaliśmy na dzień narodzin Emilki. Wyobrażaliśmy sobie, jak będzie wyglądać, kiedy ją przytulimy, co jej powiemy… Mieliśmy wiele planów i marzeń dotyczących jej przyszłości. Wszystko to rozwiał moment, w którym usłyszeliśmy, że nasza córeczka jest poważnie chora. Emilsia urodziła się z poważnymi wadami... Miała rozszczep kręgosłupa, przepuklinę oponowo-rdzeniową, wodogłowie oraz zespół di George'a – dziurę w serduszku i bardzo słabą odporność. Przeżyliśmy szok, ale na rozpacz nie było czasu, bo zaczęła się dramatyczna, nierówna walka o życie...  To był dla nas bardzo ciężki czas, którego dziś nie da się wspominać bez łez... Wdała się sepsa, która mogła być zabójcza dla naszej malutkiej, chorej córeczki. Ciągłe zakażenia krwi… Naszym drugim domem stała się szpitalna sala, bo to tu była nasza mała córeczka, która walczyła o życie… Lekarze przygotowywali nas na najgorsze. Emilka była w bardzo złym stanie, nie pracował żaden organ poza jej serduszkiem… Walczyła o życie, a po czterech trudnych miesiącach tę walkę wygrała. Nasza dzielna dziewczynka, która zachwyca nas swoją siłą! Wkrótce rozpoczął się nowy etap walki – walka o zdrowie. Nie było czasu do stracenia. Pojedynek ze śmiercią odcisnął na naszej córeczce straszliwe piętno… Emilka rozwija się znacznie wolniej niż inne dzieci, a wszystko, co udaje jej się osiągnąć, to tylko efekt długiej i ciężkiej rehabilitacji. Bez niej córeczka nie umiałaby raczkować, siedzieć, stać... Jej ciało jest na to za słabe. Obdarzona wsparciem specjalistów, ma jednak szansę się rozwijać! Emilcia umie raczkować, wstaje sama na nóżki, umie się przemieszczać, jeśli może się czegoś chwycić. Chodzi w ortezach i porusza się na wózku aktywnym. Mogłaby jednak chodzić samodzielnie, bez niczyjej pomocy! Córeczka ma ogromną szanse być samodzielna w przyszłości, ale do tego potrzebna jest ogromna ilość rehabilitacji... Kilkuletnie dziewczynki znają jedynie beztroskę i radosny smak dzieciństwa... Emilka przeszła już bardzo dużo. Stanęła oko w oko ze śmiercią, ale walczyła jak lwica i jest z nami. Jest cudowną, wesołą dziewczynką, spełnieniem naszych marzeń. Uśmiech na ogół nie znika jej twarzy... Uwielbia zwierzęta – kocha swojego pieska, bardzo lubi konie i kotki. Jedynym sposobem, by pomóc naszej córeczce, jest dalsza rehabilitacja. Znakomite efekty dają szczególnie turnusy rehabilitacyjne, na których Emilcia dzielnie pracuje pod okiem wykwalifikowanych specjalistów. Niestety, są bardzo kosztowne… Bywają dni, w których jesteśmy bezsilni. Pragniemy, by córeczka była zdrowa i sprawna. Bez Waszej pomocy może się to jednak nie udać... Będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze, wsparcie. Dołączcie do misji, podczas której wspólnie wywalczymy szczęśliwą przyszłość naszego dziecka!   Kasia i Bartek, rodzice Emilki

2 150,00 zł ( 8.58% )
Still needed: 22 882,00 zł
Olek Stolarek
Olek Stolarek , 12 years old

Tylko jeden lek może powstrzymać rozrost guzów w ciele mojego synka❗️Pomocy❗️

Olek, mój syn, choruje na neurofibromatozę typu 2 i jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje lek hamujący wzrost guzów. Trudno uwierzyć, że chłopiec, który ma za sobą tak wiele operacji wycięcia guzów nowotworowych i miesiące spędzone w szpitalach, może mieć w sobie tyle energii i radości. Muszę zrobić wszystko, by dalej mógł żyć i dlatego proszę Was o pomoc! Oluś urodził się z NF2, czyli neurofibromatozą, ciężką genetyczną chorobą. W głowie synka wykryto niezłośliwy guz mózgu (oponiak), który odrasta średnio raz w roku! Za każdym razem po operacji pojawia się nadzieja, która znika po kilku miesiącach wraz ze słowami lekarza: “guz odrósł do pierwotnych rozmiarów”. Oprócz tego u Olka pojawiają się nerwiaki – w brzuszku, na plecach i uszach, co w przyszłości może doprowadzić do utraty słuchu...  Każda kolejna operacja była coraz większym zagrożeniem dla życia mojego syna. Musiałam więc zrobić wszystko, by znaleźć inny sposób, by mu pomóc! Zaczęłam działać w amerykańskiej fundacji, pracującej nad terapią genową dla chorych na NF2. Po wielu latach starań udało mi się uzyskać zgodę na leczenie Olusia lekiem, który hamuje wzrost guzów w głowie, kręgosłupie oraz w uszach. Mój syn jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje tę terapię!  To dopiero początek, ale efekty są piorunujące! Synek ma obecnie w mózgu 4 guzy – dotychczas bardzo szybko rosły, a teraz przestały się powiększać! Przecierałam oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłam wyniki rezonansu! Czy to oznacza, że jest dla mojego syna nadzieja na przyszłość?  Niestety, terapia jest nierefundowana i bardzo droga. Roczna kuracja kosztuje ponad 100 000 zł! To wręcz niewyobrażalna dla mnie kwota, ale finanse nie mogą stanąć na drodze Olka do zdrowia! Każda dawka leku jest ogromnie ważna – jeśli syn nie dostanie leku może to grozić trwałym kalectwem i zagrażać jego życiu... Proszę więc Was o pomoc! Kilka lat temu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością i dzięki Waszemu wsparciu mogłam zadbać o zdrowie Olka. Dziś proszę o pomoc kolejny raz – dla mojego syna, ale i dla wszystkich dzieci, które w przyszłości może będą miały szansę na leczenie!  Anna, mama Olka

9 128,00 zł ( 8.58% )
Still needed: 97 255,00 zł
Aruuke Manasova
Urgent!
Aruuke Manasova , 5 months old

Komplikacje po przeszczepie! Pomocy! 🚨

Nasza córeczka przeszła przeszczep wątroby. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, ale los ponownie wystawił nas na próbę… Aruuke nagle zrobiła się żółta! Okazało się, że doszło do zablokowania przewodu żółciowego i konieczna była kolejna operacja! Nasza córeczka leży w szpitalu, a my nie mamy pieniędzy, by zapłacić! Błagamy o pomoc! To już trzecia operacja naszej maleńkiej córeczki w ciągu miesiąca… Ciężko nam wyobrazić sobie, jak bardzo ona cierpi. Oddalibyśmy wszystko, by była zdrowa i żeby w końcu mogła wrócić do domu… W szpitalu musimy zostać kolejny miesiąc. A cena za pobyt przerasta nasze możliwości… Nie byliśmy na to przygotowani... Bez Was nie damy rady... W maju tego roku urodziłam bliźniaki – syna i córkę. Byliśmy zachwyceni, że trafiła nam się parka. Jednak radość nie trwała długo… U naszej córeczki pojawiła się żółtaczka. Lekarze uspokajali nas, że to się zdarza u noworodków… Mijały tygodnie, a stan naszego dziecka się nie poprawiał… Córeczka była coraz bardziej żółta! W szpitalu wykonano badanie USG. Stwierdzono oznaki zapalenia wątroby i niedorozwój układu żółciowego. Dalsza diagnostyka wskazała na atrezję dróg żółciowych. Czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg… Natychmiast wdrożono leczenie, lecz nie przyniosło ono żadnych rezultatów.  Życie naszego dziecka było zagrożone! Lekarze podjęli decyzję – KONIECZNY BYŁ PRZESZCZEP WĄTROBY. Córeczka była w trakcie terapii podtrzymującej życie, a my mieliśmy bardzo mało czasu, by zebrać potrzebne pieniądze na leczenie w Turcji! Wiedzieliśmy, że jeśli nie zdążymy, nasze maleństwo umrze… Córeczka dzień i noc krzyczała z bólu na moich rękach, a ja nie mogłam nic zrobić, żeby jej pomóc… Wciąż zamartwiałam się, jak będzie dalej wyglądać nasze życie, jeśli ona nie przeżyje? Wiedziałam, że już zawsze będziemy patrzeć na synka – jej brata bliźniaka i myśleć, jak teraz wygadałaby nasza ukochana dziewczynka…  Na szczęście z Waszą pomocą zdążyliśmy… To dzięki Wam Aruuke żyje. Nie sądziliśmy, że będziemy zmuszeni, by prosić Was ponownie o wsparcie, ale jesteśmy w sytuacji bez wyjścia… Mamy nadzieję, że otworzycie swoje serca ponownie, bo nasza córeczka naprawdę tego potrzebuje… Rodzice

7 695,00 zł ( 8.57% )
Still needed: 82 092,00 zł
Grażynka Wereszyńska
Grażynka Wereszyńska , 3 years old

Grażynka walczy z białaczką❗️Podaruj jej szansę na lepsze dzieciństwo!

U naszej córeczki w szóstym miesiącu życia zdiagnozowano młodzieńczą białaczkę mielomonocytową. Diagnoza była okropnym ciosem… Chcieliśmy, by Grażynka miała szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Zamiast tego, musiała zacząć walkę o życie i zdrowie! Ciężko nam było dopuścić do siebie myśl, że śmiertelna choroba zaatakowała nasze dziecko. Zaczęła się walka z bólem, a przede wszystkim strachem o życie naszej córeczki. Ogarnęło nas ogromne cierpienie pomieszane z poczuciem niesprawiedliwości... Młodzieńcza białaczka mielomonocytowa to choroba nowotworowa układu krwiotwórczego. Jest bardzo rzadka, podstępna i niezwykle agresywna. Kiedy tylko poznaliśmy diagnozę, wiedzieliśmy, że liczy się czas. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie. Córeczka jest już po kilku blokach chemioterapii i przeszczepie szpiku. Niestety, walka o jej zdrowie cały czas trwa… Gdy Grażynka przyszła na świat nie sądziliśmy, że jej drugim domem stanie się oddział onkologii, a lepiej od swojego różowego pokoiku będzie znała wnętrze szpitalnej sali. Niestety, tak się stało. Córeczka jest już wykończona długim leczeniem. Łamią nam się serca, gdy widzimy jej ból... Nasza walka jest trudna, bolesna i bardzo kosztowna, jednak dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy zapewnić Grażynce niezbędne leczenie, wizyty u specjalistów czy rehabilitację. Jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni za okazane wsparcie! Wiemy jednak, że przed córeczką jeszcze długa walka, dlatego ponownie musimy prosić o pomoc… Wyczerpujące badania, rehabilitacja, specjalistyczne leki i wizyty u specjalistów to ogromny, stały koszt. Wierzymy, że z Waszym wsparciem sprostamy tym wydatkom i będziemy mogli dalej zapewniać Grażynce wszystko, czego potrzebuje. Prosimy, pomóżcie naszej córeczce! Gabriela i Jacek – rodzice

1 823,00 zł ( 8.56% )
Still needed: 19 454,00 zł
Wioletta Kawa
Wioletta Kawa , 52 years old

Przez nowotwór AMPUTOWANA noga – zbieram na protezę!

Co widzisz, gdy słyszysz nowotwór? Łysą głowę, szpital, płacz rodziny? Jest to bliskie prawdy, jednak, jak wygląda początek, pierwsze dni nieświadomości? U mnie zaczęło się od bólu. Nie mogłam spać w nocy przez rozrywający ból wokół kolana. Podstawowe badania nic nie wykazały, a żadne leki przeciwbólowe nie pomagały. Dostałam skierowanie do szpitala w Warszawie.Tam po wykonaniu biopsji usłyszałam diagnozę – mięsak lewej kości udowej, nowotwór o najwyższym stopniu złośliwości.  Wtedy rozpoczęła się walka. Lekarze przeprowadzili operację. Wycięli guza i wstawili endoprotezę modularną. Był to 2018 rok. 3 lata później pojawiły sie przerzuty na prawe płuco. Usunięte zostały 3 guzy. Myślałam, że najgorsze już za mną, że to koniec przejeżdżania 300 kilometrów do Warszawy tylko w celu sprawdzenia mojego stanu zdrowia. Niestety, myliłam się. Na początku tego roku wyczułam guzka blisko kolana lewej nogi. Rósł on w zawrotnym tempie. Okazało się, że to wznowa i jedynym ratunkiem dla mnie jest AMPUTACJA! Byłam załamana, przerażona, ale nic nie byłam w stanie poradzić. Ten koszmar stał się rzeczywistością. Długi czas nie mogłam się z tym pogodzić, ciężko mi było nawet o tym rozmawiać. Dokuczały mi silne bóle fantomowe, a codzienność była udręką. Dziś chcę wrócić do pełni życia, do pracy i jest to możliwe. ALE potrzebna jest bardzo wysoka kwota. Na zakup elektronicznej protezy potrzebuję aż 170 tysięcy złotych! Bardzo proszę Cię o pomoc w zebraniu środków. Nie chcę usiąść na stałe na wózku inwalidzkim. Tak bardzo chce być samodzielna… Rehabilitacja to kolejne koszty. Bez Twojej pomocy będzie mi bardzo ciężko. Wioletta

14 583,00 zł ( 8.56% )
Still needed: 155 630,00 zł
Gosia Kaczyńska
Gosia Kaczyńska , 48 years old

Jedna chwila zabrała mi wszystko! Dzisiaj marzę, abym znowu mogła chodzić!

Małgosia od dawna zmagała się z astmą. Pewnego dnia jeden atak przesądził niemal o wszystkim. Sytuacja była na tyle poważna, że jej bliscy nie wiedzieli, czy kiedyś jeszcze ją zobaczą. Atak astmy skończył sie tragicznie. Małgorzata próbowała sie ratować, sama zeszła z wysokiego piętra w kamienicy i nagle straciła przytomność. Doszło do ustania krążenia i zatrzymania akcji serca. Potem zapadała w śpiączkę, w której spędziła kilka miesięcy! Lekarze właściwie nie dawali nadziei. Twierdzili, że szanse na wybudzenie są znikome. Gosia udowodniła jednak jak bardzo kocha życie. Gdy odzyskała świadomość, zarówno ona, jak i jej rodzina, stwierdzili z przerażeniem, że sytuacja jest bardzo poważna!  Moja przyjaciółka nie mogła już ruszać nogami i rękoma. Straciła wzrok. Pojawiły się także problemy z mową, która stała się bardzo niewyraźna. Jedyny ruch, jaki mogła wykonywać to ten gałkami ocznymi… Ale żyła i to było najważniejsze! Na kilka miesięcy wyjechała do specjalistycznego ośrodka, gdzie została objęta intensywną rehabilitacją. Pojawiły się pierwsze efekty, ale potem wszystko przepadło! Małgosia wróciła do domu, jednak nie miała już dostępu do stałej rehabilitacji. I tak minęło kilka lat… Dzisiaj nadal nie odzyskała wzroku, nie potrafi utrzymać kubka w ręku ani samodzielnie zjeść posiłku. Porusza się tylko na wózku inwalidzkim, ale nie samodzielnie – zawsze potrzebuje pomocy. Małgosia jednak się nie poddaje. Własnymi siłami stara się ćwiczyć i wzmacniać swoją sprawność. W ten sposób potrafi już sama podnieść się z łóżka do pozycji siedzącej oraz siedzieć bez podparcia!  Sytuacja jest naprawdę trudna. Jest sama z mężem, który przeszedł poważną operację serca. Staram się ich wspierać, ale to ciągle za mało! Nie mogę patrzeć, jak Gosia zamknięta jest w czterech ścianach i siłą musi walczyć o każdy, nawet najmniejszy postęp.  Pragnę pomóc i zapewnić jej jak najlepszą i bardzo intensywną rehabilitację neurologiczną, logopedyczną oraz terapię wzroku. Potrzeb jest dużo, bo dochodzą także wszelkie sprawy medyczne. Przez lata razem z mężem radzili sobie sami, ale teraz jest już zbyt ciężko.  W imieniu Małgosi serdecznie proszę wszystkich przyjaciół, znajomych i nieznajomych z wielkim sercem  o wsparcie. Sami niestety nie damy rady… Ewa, przyjaciółka    

6 570,00 zł ( 8.55% )
Still needed: 70 239,00 zł
Dorota Kola
Dorota Kola , 57 years old

Choroba nie pozwala mi zapanować nad własnym ciałem! Błagam, pomóż...

Mimowolne i straszliwie bolesne skurcze męczą mnie każdego dnia. Moje ciało wygina się i skręca wbrew mojej woli. Z dnia na dzień stałam się osobą niepełnosprawną i więźniem własnego ciała. To, co kiedyś było dla mnie prostą czynnością, dziś jest wyzwaniem nie do pokonania. Moje życie zamieniło się w piekło bólu. Nie chcę tak żyć... Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Najpierw pojawił się dziwny ból karku i zmęczenie, które każdego dnia się nasilało… Za chwilę, zaczęły towarzyszyć mi mimowolne skurcze, które wykręcały moją głową do tyłu i podnosiły ramiona… Nie wiedziałam, co dzieje się z moim ciałem. Byłam przerażona i zdezorientowana.  Desperacko zaczęłam szukać pomocy. Szybko trafiłam na specjalistów, od których otrzymałam tragiczny wyrok – dystonia szyjna... Nie jestem w stanie opisać smutku i bezsilności, która pojawiła się u mnie wraz z informacją o chorobie. Z każdym dniem dowiadywałam się więcej, a mój poziom lęku drastycznie wzrastał. Tak bardzo bałam się utraty sprawności…   Dystonia szyjna to zaburzenie neurologiczne, charakteryzujące się skurczami mięśni, które prowadzą do przymusowego ułożenie głowy w skręconej pozycji.  Z tygodnia na tydzień było gorzej. Pojawiało się więcej gwałtownych, mimowolnych ruchów, sztywnienia całego ciała i paraliżującego bólu. Moja głowa się trzęsła. Choroba się pogłębiała, a ja traciłem kontrolę nad swoim ciałem. Przestałem normalnie funkcjonować. Byłam załamana... Mimo wielu badań naukowych wciąż nie jest znana metoda, która pozwoliłaby na całkowite wyleczenie dystonii. Istnieją jednak skuteczne sposoby łagodzenia objawów. Jedną z najlepszych metod jest głęboka stymulacja mózgu, którą wykonuje się poprzez wszczepienia specjalistycznych neurostymulatorów. Po wielu latach, w końcu udało mi się zakwalifikować na operację. Jednak zanim do niej doszło, byłam już w tragicznym stanie. Przestałam się poruszać. Miałam ogromne bóle, które zdejmowały mi sen z powiek. Były momenty, że czułam, jakby mięśnie odrywały się od kości. Miałam problemy z wykonywaniem codziennych czynności – nie byłam w stanie przejść samodzielnie do toalety, nie mogłam przygotować sobie jedzenia, podpisać się czy zawiązać butów. Choroba zaburzała mi również mowę. Czułam, że bezpowrotnie tracę panowanie nad własnym ciałem i życiem... W 2017 roku odbył się długo wyczekiwany zabieg wszczepienia stymulatora. Szybko pojawiły się pierwsze efekty. Zabieg ograniczył mój ból i niepełnosprawność. Czułam się lepiej. Powoli zaczęłam wracać do normalnego życia, a na mojej twarzy znów zagościł uśmiech. Mogłam chodzić i wykonywać codzienne czynności. Byłam naprawdę szczęśliwa... Niestety radość nie trwała zbyt długo... Po 3 latach od operacji wszczepiony stymulator zaczął się po prostu zużywać. Co dwa miesiące muszę pokonywać kilkaset kilometrów w celu naładowania popsutej baterii. Sprzęt się osłabił, a ja razem z nim... Pojawiły się dawne dolegliwości. Skurcze mięśni znów przybrały na sile. Obecnie nie jestem w stanie poruszać się bez kul. Przed moimi oczami, znów stanęło widmo straszliwej niepełnosprawności... Boję się, że przyjdzie dzień, w którym bateria całkowicie się zatrzyma, a ja już do końca życia stanę się więźniem własnego ciała i czterech ścian. Potrzebuję nowego stymulatora, który pozwoli mi normalnie funkcjonować, niestety jego cena mnie przerasta. Choroba spowodowała, że nie jestem w stanie pracować. Z ledwością starcza mi na wydatki życia codziennego... Tak bardzo chciałabym móc być szczęśliwa, wierzyć w lepsze jutro, codziennie budzić się z nadzieją w to, że jeszcze będzie dobrze… Błagam Was o pomoc! Dorota 

5 909,00 zł ( 8.54% )
Still needed: 63 240,00 zł
Szymon Klimczak
Szymon Klimczak , 12 years old

Każdy kolejny dzień to ogromne wyzwanie... Pomóż Szymkowi w walce o zdrowie i rozwój!

Gdy mój synek przyszedł na świat, wydawał się w pełni zdrowy. Przez pierwsze dwa lata życia Szymuś rozwijał się jak każde inne dziecko. Niestety, niedługo po tym jego drugich urodzinach zaczęłam dostrzegać pierwsze niepokojące objawy… To właśnie wtedy pojawiły się dziwne zachowania. Nie wiedziałam, co się dzieje! Miałam wrażenie, jakby rozwój Szymka nie tylko się zatrzymał, ale wręcz zaczął się cofać. Coraz ciężej było zrozumieć synka i jego emocje. Od razu zaczęłam szukać dla niego pomocy.  Gdy poznaliśmy diagnozę, całe nasze życie zmieniło się w ułamku sekundy. Autyzm i padaczka. Od tej chwili nic nie było już takie same jak wcześniej. Słońce niby świeciło, ale już inaczej. Każdy dzień jest trudny, niesie za sobą nowe wyzwania, to codzienna nauka myślenia, że będzie dobrze, że wszystko się jakoś ułoży. To także  ogrom pytań o to co będzie dalej. To ciągłe rozmyślania czy Szymon da sobie radę w życiu.  Codziennie czuję lęk przed przyszłością, ale nie można od niego uciec, więc staram się wyjść mu naprzeciw. Szymon na pewno jest inny, ale nie gorszy. Jest wesołym, pogodnym i wrażliwym chłopcem. Synek jest już nastolatkiem, a nasza walka nadal trwa. Codziennie walczymy o jego lepsze jutro. Jedyną szansą na rozwój są terapia, leki i regularna rehabilitacja. Aktualnie najbardziej palącą potrzebą jest turnus rehabilitacyjny. Niestety, wiąże się on z ogromnym kosztem, którego nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie. Dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie dla mojego synka. Wierzę, że wspólnymi siłami możemy pomóc Szymkowi. Każda wpłata to dla nas ogromna pomoc i krok w stronę rozwoju.  Mama Szymka

925,00 zł ( 8.52% )
Still needed: 9 927,00 zł
Jaś Skolasiński
Jaś Skolasiński , 3 years old

Pomóż zawalczyć o lepszą przyszłość Jasia❗️Z Twoim wsparciem nadzieja na sprawność chłopca nie zgaśnie 🚨

O nieprawidłowościach w rozwoju Jasia dowiedzieliśmy się, gdy byłam w II trymestrze ciąży. Wtedy padły pierwsze podejrzenia, które bardzo nas zaniepokoiły. Staraliśmy się jednak być dobrej myśli… Niestety, jak się później okazało – wyniki badań nie pozostawiały już złudzeń… U naszego synka stwierdzono wrodzone wady rozwojowe mózgu i wodogłowie. Byliśmy przerażeni, ale musieliśmy natychmiast rozpocząć walkę o sprawność synka. Za nami długa droga, jednak to jeszcze nie koniec. Jesteśmy tu dziś, by poprosić o pomoc... W tym roku byliśmy na trzech turnusach rehabilitacyjnych, które dały naszemu synkowi dodatkowe bodźce do rozwoju.  Kondycja Jasia nie zależy jednak tylko od rehabilitacji, ale również od specjalistycznego sprzętu, zapewniającego mu odpowiednią pozycję i stabilizację ciała. W tym roku chcielibyśmy zakupić kilka niezbędnych do dalszego funkcjonowania sprzętów. Myślimy o urządzeniu wielofunkcyjnym, spełniającym rolę siedziska i pionizatora, wózku, dzięki któremu dotrzemy w miejsca niedostępne dla zwykłej spacerówki, nosidle turystycznym i przyczepce rowerowej, bo bardzo chcemy pokazać naszemu synkowi piękno tego świata. Pojawiła się także konieczność zakupu ortez na rączki oraz wymiany tych, które stabilizują kończyny dolne i dopasowanego do nich obuwia.  Każdy sprzęt medyczny, to ogromne koszta, których sami nie jesteśmy w stanie ponieść… Bardzo chcemy, aby Jaś miał możliwość żyć jak najlepiej, każdego dnia poprawiać swoją sprawność i funkcjonowanie... Wierzymy, że jeszcze mnóstwo przygód przed nami. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, jednak bardzo potrzebujemy Twojego wsparcia… By móc dotrzeć tam, gdzie teraz jeszcze nie sięga nasz wzrok. Już raz otworzyliście dla nas swoje wielkie serca. Dzięki Wam udało się w całości zapełnić zielony pasek. Nie ma słów, które okazałyby naszą wdzięczność… Jesteśmy pełni nadziei, że wesprzecie nas ponownie. Dzięki Wam Jasiu będzie miał szansę na lepsze jutro. O niczym tak bardzo nie marzymy… Rodzice Jasia ➡️ Poznaj całą historię Jasia!

4 528,00 zł ( 8.51% )
Still needed: 48 664,00 zł