Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Konrad Kotuła
Konrad Kotuła , 24 lata

Prawa noga krótsza o siedemnaście centymetrów! Konrad wymaga pilnej operacji!

Mimo przykrych doświadczeń Konrad był zawsze radosny i uśmiechnięty. Uwielbialiśmy słuchać jego gry na fortepianie. To coś, co koiło nasz rodzinny ból. Odkąd choroba odebrała synowi chęć rozwijania talentu, nasz dom na stałe wypełniła cisza... Zawsze marzyliśmy, by naszemu dziecku niczego nie brakowało. Niestety, życie Konrada nigdy nie było łatwe. Urodził się z poważną wadą układu kostnego, która skutkuje tym, że jego noga jest znacznie krótsza od drugiej. Lekarze proponowali amputację, ale nie mogliśmy się na to zgodzić. W głowie błąkały się rozmaite myśli i scenariusze. Czy nasze dziecko będzie w stanie chodzić? Choć wiedzieliśmy, że musimy walczyć, często czuliśmy się bezsilni… W ciągu swojego życia Konrad przeszedł szereg operacji, dających mu szansę na sprawność. Ostatnia, przeprowadzona w Stanach Zjednoczonych, wydłużyła jego nogę o osiem centymetrów. Dziś Konrad chodzi z pomocą ortezy, jednak różnica długości jego nóg wciąż jest ogromna. Wynosi aż siedemnaście centymetrów! Pojawiła się jednak nadzieja… Lekarze chcą przeprowadzić kolejną operację, mającą na celu zniwelowanie różnicy. To prawdziwa szansa dla Konrada na prowadzenie życia, o którym zawsze marzył. Codziennie śledzimy jego walkę, wysiłek i determinację, jaką wkłada w pokonywanie trudności. Nasz syn nigdy nie zasługiwał na cierpienie. Niestety, koszt czekających Konrada zabiegów sprawia, że czujemy się bezradni! Potrzebna nam pomoc! Każdy dzień jest dla naszego syna ogromnym wyzwaniem. Skali trudności, z jakimi się mierzy, nie da się opisać. Jego mniejsze i większe sukcesy napawają nas ogromną dumą. Wiemy, ile wysiłku kosztuje go zwyczajne życie. Zdajemy sobie sprawę, że nie o takiej dorosłości marzył. Sytuacja jest naprawdę trudna, a my, jego rodzice, chcemy go wspierać, aby się nie poddał. Chcielibyśmy pomóc naszemu synowi, jednak nie uda się to bez Waszego wsparcia. Widzimy, jak nasze dziecko cierpi. Ma tyle marzeń, które mogą się nie spełnić. Tylko operacja może dać mu nadzieję na lepsze dni! Błagamy Was o pomoc! Rodzice

802,00 zł ( 0,15% )
Brakuje: 508 773,00 zł
Maria Węgrzyn
Maria Węgrzyn , 60 lat

Ta okrutna choroba zabiera wszystko❗️ Pomóż mi walczyć...

Mam na imię Maria. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy żyłam normalnie. Pracowałam, dużo pływałam i spotykałam innych ludzi. Dokładnie 10 lat temu otrzymałam potworną diagnozę, która to wszystko mi odebrała. Nie mam już siły walczyć sama. Błagam o pomoc! W 2014 roku rozpoznano u mnie ciężką postać rzadkiej choroby autoimmunologicznej – miastenii gravis. Miastenia upośledza pracę mięśni szkieletowych. Atakuje mięśnie oczu, krtani i kończyn, co sprawia, że nie mogę się poruszać, jeść, oddychać…  Gdy długo stoję, mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa i potrzebuję pomocy w najprostszych czynnościach. Głowa opada bezwładnie, bo kark nie ma siły jej dźwigać. Mogę jeść tylko zblendowane posiłki. Dłużej niż zazwyczaj muszę być wtedy podłączona pod respirator. Niemal całą dobę. Mimo dobrej saturacji nie mogę oddychać, bo zapadają się mięśnie krtani i klatki piersiowej! Niewydolność oddechową potęgują powikłania po leczeniu złośliwego nowotworu – grasiczaka. Przez większość dnia jestem przykuta do łóżka i maszyn wspomagających oddychanie. Moja szansa na lepsze funkcjonowanie rozpadła się w pył – leczenie biologiczne, które mi pomagało, zostało wycofane.  Jestem więźniem własnego ciała. Mimo że z powodu bólu pleców i nóg pilnie potrzebuję rehabilitacji, nikt mnie na nią nie przyjmie, przez dużą niewydolność płuc. Nadzieją dla mnie jest fizjoterapia w wodzie, jednak powinnam na nią dojeżdżać transportem medycznym. To wszystko niestety kosztuje… Mieszkam z córką, która troszczy się o mnie, jak gdybym to ja była jej dzieckiem… Każdego miesiąca wydaję mnóstwo pieniędzy na lekarstwa. Cierpię też z powodu choroby zwyrodnieniowej stawów, astmy oskrzelowej i artropatii. Nasze mieszkanie, zwłaszcza łazienka, wymaga gruntownego remontu, bym mogła w choć części być samodzielna. Mam nadzieję, że usłyszycie mój krzyk, który kieruję do Was z najgłębszej otchłani rozpaczy. Przez wiele lat próbowałam radzić sobie sama. Prawda jest jednak okrutna – dłużej nie dam rady. Proszę, pomóżcie… Maria

332,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 36 903,00 zł
Tymek Kotow
Pilne!
13 dni do końca
Tymek Kotow , 4 latka

Mój synek umiera na raka❗️Bez Was stracimy ostatnią szansę!

Na USG lekarka długo milczała. Nagle po jej policzku poleciała łza. Dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma guza w brzuchu, około 10 cm. Nasz świat natychmiast się zawalił! Cała rodzina pojechała z Tymkiem do szpitala. Zaczęły się badania, a po biopsji zapadła diagnoza – neuroblastoma przestrzeni zaotrzewnowej lewej z przerzutami do węzłów chłonnych. Czekaliśmy na nowy 2023 rok. Nasza czteroosobowa rodzina szykowała się do sylwestra. W noc z 31 grudnia na 1 stycznia, kiedy wszystko zapowiadało radosne świętowanie, nasz synek Tymek zaczął gorączkować. Następnego dnia lekarz stwierdził COVID. Ledwo wrócił do zdrowia, dopadł go rotawirus. Miesiąć później, bawiąc się ze swoją siostrą Marysią, Tymek upadł na brzuch. Dziecko zabrała karetka. Nic strasznego nie wykryto, ale brzuch nadal bolał, więc zabrałam syna na USG. W tym momencie zaczyna się nasza dramatyczna historia. Diagnoza była straszna – ogromny guz w brzuszku – rak! płakaliśmy wszyscy, łącznie z panią doktor... Od 1 marca 2023 do 20 kwietnia 2023 synek miał dwie chemioterapie. Chemioterapia przechodziła ciężko. Przez cały ten czas nie jadł i w ogóle nie chodził. Mogliśmy się tylko modlić, żeby guz się zmniejszył. I on się zmniejszył! O 30%. 25 kwietnia 2023 odbyła się operacja – usunęli mu guza razem z nadnerczem. Ta historia miała się skończyć szczęśliwie – słowem "remisja". Tak uważali wszyscy nasi lekarze w dwóch szpitalach, gdzie mieliśmy okazję się leczyć. Ale w czerwcu 2023, podczas badań, poinformowano nas, że dziecko się "świeci" i za parę miesięcy na miejscu usuniętego nadnercza wyrośnie coś nowego. To jest koszmar. To jest po prostu jakiś koszmar! Wszystko zaczęło się od nowa. Pięć cykli chemioterapii, przez które dziecko nie mogło samodzielnie jeść i nie chciało wstawać, wymioty, rozwolnienia, podwyższona temperatura. Wszystko szło zgodnie z nowym planem do piątego cyklu – wtedy tomografia komputerowa wykazała, że guz znów rośnie. Od 14 do 29 grudnia 2023 znów badania. Zapadła decyzja o trzech cyklach chemii. Przeszła trochę łatwiej, ale nie pomogła. W ogóle... 11 marca 2024 chirurdzy podjęli decyzję o usunięciu 70% guza. Operacja przeszła dobrze. Potem jeden cykl chemioterapii i planowano przeszczep szpiku. Ale... Nieszczęście. Łzy. Guz znów rośnie. Który to już nawrót? Przestaliśmy liczyć. Postanowiono powtórzyć chemioterapię, która kiedyś pomogła. Nie mieliśmy wyboru. Już po pierwszym dniu spuchł i zaczął boleć szew na brzuchu. Czyżby to był znak? Dziecko czuło się coraz gorzej. Brzuch bolał niesamowicie, a guz tylko się rozrastał. Ile takie dziecko może wytrzymać operacji? Chemioterapii, które nie pomagają? Po rozmowie z ordynatorem szpitala zrozumiałam, że za bardzo nie wiedzą, co nam zaproponować i w każdej chwili mogą nas wysłać do domu, byśmy czekali na śmierć. Zaczęłam rozsyłać maile po całym świecie. Podjęliśmy decyzję – jedziemy do Izraela. Bardzo wierzymy, że usłyszymy pewnego dnia: "Remisja nastąpiła! Tymeczek jest zdrowy!". Ale leczenie kosztuje niesamowicie dużo. Nasza rodzina należy do biednych. Mamy dwójkę dzieci – bliźniaków. Jak sprzedamy wszystko, co mamy, nie wystarczy nam nawet na depozyt. Robimy to, co potrafimy i bardzo liczymy na pomoc.

630,00 zł ( 0,03% )
Brakuje: 1 985 892,00 zł
Edyta Linkiewicz
Edyta Linkiewicz , 56 lat

Proteza to jedyna szansa na samodzielność Edyty! Pomóż spełnić jej marzenie!

Edytę poznałam pod koniec zeszłego roku. Sprawiała wrażenie bardzo pogodnej, uśmiechniętej osoby. Jak się potem okazało, właśnie taka jest, mimo wszystkich przeciwności losu. Kiedy poznałam dokładnie jej historię, nie mogłam uwierzyć, ile nieszczęść może spaść na jedną osobę… Moja koleżanka jest osobą niepełnosprawną. W 2017 roku, z powodu martwicy tkanek amputowano jej nogę. Od tamtego czasu porusza się na wózku. Nie mogła też kontynuować pracy – wcześniej była salową w szpitalu. Kto by pomyślał, że kobieta, która kiedyś pomagała innym, teraz sama będzie potrzebowała pomocy! Życie niestety potoczyło się tak, że Edyta nie ma rodziny ani bliskich. Jej partner zmarł w 2022 roku. Wtedy została już zupełnie sama i straciła jedyne wsparcie, jakie miała… Teraz najlepszym przyjacielem kobiety jest pies. Jednak ze względu na stan zdrowia, nie może nawet swobodnie wychodzić z nim na spacery!  Codzienne obowiązki, takie jak zrobienie zakupów, są dla Edyty ogromnym wyzwaniem. Jeszcze trudniejsze są wizyty u lekarza – kobieta nie jest w stanie sama na nie dotrzeć, musi prosić o pomoc innych. Sąsiedzi też nie zawsze mogą ją wesprzeć.  Ze względu na trudności z poruszaniem się i opuszczaniem domu, a także ograniczone możliwości finansowe, Edyta nie uczęszcza na rehabilitację. Kobieta jednak cały czas walczy o swoją sprawność i ćwiczy sama na tyle, na ile może. Podziwiam jej wolę walki i to, że się nie poddaje! Ograniczenie samodzielności jest bardzo bolesne dla Edyty. Na co dzień może liczyć właściwie tylko na siebie. Jej największym marzeniem jest spokojne i samodzielne życie, ale na ten moment to bardzo odległa wizja. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja dla kobiety – rozwiązaniem wielu jej problemów mogłaby być proteza! To dałoby jej chociaż namiastkę normalności i szansę na znalezienie pracy! Niestety, to wielki wydatek…  Edyta wystarczająco dużo już wycierpiała, zasługuje na sprawność i szczęśliwe życie! Jedyną przeszkodą są teraz pieniądze… Proteza jest bardzo kosztowna, ale to także jedyna nadzieja na poprawę sprawności mojej koleżanki! Wierzę, że z Waszą pomocą, Edyta w końcu będzie mogła spełnić swoje marzenie o samodzielności! Pamiętajcie, dobro wraca! Agnieszka, koleżanka

1 390 zł
Tomasz Kusiak
Tomasz Kusiak , 45 lat

Nie pozwólmy, by krwotok odebrał mu wszystko❗️Razem dla Tomka❗️

Tomek to nasz przyjaciel i współpracownik. Niedawno rozpoczynał nowe życie, razem ze swoją partnerką wybudowali dom! Niestety, 14 lutego tego roku Tomek trafił do szpitala w wyniku pękniętego tętniaka w mózgu. Musiał przejść kilka operacji ratujących życie, po których komplikacją było znaczne pogorszenie wzroku i motoryki ciała. W szpitalu spędził 3 miesiące, a po tym okresie przetransportowali Tomka do ośrodka poudarowego, gdzie aktualnie przebywa i potrzebuje dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Konsultacja okulistyczna wykazała znaczne pogorszenie wzroku, a usunięcie krwi z gałki ocznej wymaga kolejnego zabiegu. Ale koszty tych procedur sięgają 8000-10000 złotych. Rehabilitacja to 4000 zł za miesiąc, ośrodek rehabilitacyjny 10000 zł za miesiąc, a leki 800 zł za miesiąc. Przez około rok tętniak krwawił w głowie Tomka! Naturalne odpływy płynu rdzeniowo- mózgowego zostały pozatykane, dlatego też podjęto decyzję o założeniu zastawki, w której zrobił się rozległy stan zapalny. Po antybiotykoterapii podjęto decyzję o założeniu kolejnej zastawki. Niestety, tragiczne komplikacje po leczeniu sprawiły, że powstał krwiak, który wywołał lewostronny paraliż ciała. Nie wiadomo, ile to potrwa. Specjaliści mówią, że najlepiej jakby Tomek spędził w ośrodku 6 miesięcy. Ale koszty są tak ogromne, że nie wiemy, czy uda się to wszystko opłacić. Koszty spadają im na ramiona jak lawiny. Ciężko jest prosić o pomoc, ale chcemy wesprzeć Tomka w jego walce. Każda złotówka przekazana na rzecz jego rehabilitacji bardzo pomoże w powrocie do zdrowia. Jesteśmy pewni, że dobro wraca. Z całego serca dziękujemy za wsparcie i życzymy Wam właśnie tego wszystkiego dobrego.  Przyjaciele i współpracownicy

21 830,00 zł ( 13,68% )
Brakuje: 137 745,00 zł
Marcin Błaszczyk
Marcin Błaszczyk , 26 lat

Marcin bardzo potrzebuje TWOJEGO wsparcia! POMÓŻ!

Doświadczyłam, jak wielką rolę odgrywa w życiu Marcina rehabilitacja. Mój syn jeszcze długo będzie jej potrzebował, a ja żyję w strachu, czy będę mogła ją opłacać... Marcin to mój jedyny syn. O jego zdrowie walczę już od wielu lat. Zdiagnozowana padaczka lekooporna spowodowała u niego poważne opóźnienie psychoruchowe.  Marcin zdążył skończyć dwa latka, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jego atak. Kilka godzin wcześniej położyłam go spać. O godz. 23 nagle usiadł – bez ruchu i bez świadomości, z wywróconymi do góry oczami. Całe jego ciało zesztywniało. Nie przypominał już tego zdrowego dziecka, z którym bawiłam się jeszcze kilka godzin temu. Mówiłam do niego, ale on nie słyszał moich słów.... Choć z tyłu głowy pojawiały się najczarniejsze scenariusze, liczyłam na to, że w szpitalu lekarze mnie uspokoją. Marcina zabierano z jednych badań na kolejne! Diagnoza, którą usłyszałam, zamiast uspokoić, zabrała ostatnie okruchy nadziei – epilepsja lekooporna. Oznacza to, że ataki będą powracały, wyrządzając jeszcze większe szkody i niszcząc życie Marcina! W 2014 roku stan zdrowia syna uległ pogorszeniu, wtedy zaatakowała kwasica metaboliczna. Syn przestał chodzić. Dwukrotnie miał przetaczaną krew i z wszystkich sił walczył o zdrowie.  Wiele lat okupionych ciężką i kosztowną pracą dały efekt – Marcin postawił samodzielne kroki. Miałam nadzieję, że będzie lepiej, ale w styczniu 2024 roku stan zdrowia mojego dziecka znów się pogorszył! Marcin doznał paraliżu prawej strony twarzy i do teraz musimy jeździć na częste kontrole lekarskie. Epilepsja lekooporna, nadpobudliwość psychoruchowa z deficytem uwagi, kwasica metaboliczna i hipoplazja szpiku kostnego… Marcin musi znosić tak wiele. Nic więc dziwnego, że jest mu coraz ciężej akceptować swoją sytuację. Jedynym ratunkiem jest rehabilitacja i dalsze leczenie. Nie mogę patrzeć jak mój syn cierpi! Boję się, że bez systematycznej rehabilitacji stracimy to, nad czym tak długo pracowaliśmy! Nie mogę do tego dopuścić, dlatego ponownie muszę prosić Was o pomoc!  Jeśli możesz proszę wesprzyj mojego syna w walce o lepsze jutro. Leczenie i rehabilitacja, której potrzebuje mój syn, przerasta moje  możliwości. Dla siebie nie chcę nic… Tylko błagam, pomóżcie Marcinowi! Beata, mama

661 zł
Jakub Szpak
Jakub Szpak , 45 lat

Aktywne życie z niepełnosprawnością. Pomóż Kubie spełniać marzenia!

Mam na imię Kuba. 25 lat temu byłem nieźle zapowiadającym się sportowcem. Odnosiłem pierwsze sukcesy w szermierce i kajakarstwie. Niestety, w 2006 roku zdarzył się wypadek, w którym uszkodziłem rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym i stałem się osobą niepełnosprawną. Po dwóch latach intensywnej rehabilitacji postanowiłem zawalczyć o siebie i wrócić do sportu. Pogodziłem się z tym, że od tej pory wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. Straciłem władzę w nogach, ale nie wiarę w pełne i szczęśliwe życie!  Z dumą nazywam siebie wózkersem i wkładam całe serce, by pokazać, że niepełnosprawność nie musi być wyrokiem. Pracuję na 2 etaty, jestem aktywny społecznie i realizuję się sportowo. Musiałem pożegnać się z szermierką, ale zdobywam medale w kajakarstwie i tenisie stołowym, zarówno o randze krajowej, jak i międzynarodowej. Niestety, los znów postanowił wystawić mnie na próbę… W zeszłym roku moje stawy barkowe wymagały pilnej interwencji. Przeszedłem dwie operacje, na skutek których mój biceps jest mniejszy o 15%. Dla osoby, która porusza się na wózku to duże utrudnienie, ale ja znów się nie poddaję!  Wiem, że proszę o wiele, ale w pogoni za powrotem do aktywnego życia sportowego trzeba łapać każdą szansę! Rozwiązaniem mojego problemu jest zakup roweru wspomaganego elektrycznie, z napędem ręcznym, przygotowanego specjalnie pod moje wymiary i potrzeby. Niestety, mimo że daję z siebie wszystko, taki sprzęt jest poza moim zasięgiem finansowym... Marzę o powrocie do sportu, biwakowania pod namiotem na Mazurach, a kto wie, może będę pierwszym rowerowym wózkersem, który objedzie Europę! Będę wdzięczny za każdą złotówkę przybliżającą mnie do spełnienia tego marzenia!  Kuba ➡️ FB Kuby

10 167,00 zł ( 28,96% )
Brakuje: 24 940,00 zł
Mateusz Siuda
Mateusz Siuda , 26 lat

Pomóż Mateuszowi wrócić do sprawności!

Mateusz to utalentowany sprinter, wielokrotny reprezentant Polski na arenie międzynarodowej. W swojej karierze wiele razy stawał na podium Mistrzostw Polski. Jest brązowym medalistą Mistrzostw Europy w biegu sztafetowym. Mateusz zajął także wysokie V miejsce podczas Uniwersjady w Chengdu, bijąc przy tym swój rekord życiowy, który wynosi 10.24 s. Niestety doznał strasznej kontuzji stawu kolanowego!  Początkowo wydawała się ona niegroźna, jednak z czasem zmusiła Mateusza do zrezygnowania ze startów w sezonie halowym 2024. Ból był tak silny, że uniemożliwiał wykonywanie nawet najprostszych ćwiczeń. Mateusz zdecydował się na zabieg – artroskopię stawu kolanowego lewego, która obejmowała usunięcie przerośniętej części ciała Hoffy, czyli głównej przyczyny bólu.  Niestety, pomimo wielomiesięcznej, kosztownej rehabilitacji stan Mateusza nie uległ poprawie i niezbędne będzie ponowne wykonanie artroskopii stawu kolanowego, następnie dalsza rehabilitacja. A to wiąże się z kolejnymi, ogromnymi kosztami… Jako koledzy z kadrowej grupy treningowej zwracamy się z prośbą o wsparcie Mateusza w powrocie do zdrowia. Jest on mocnym ogniwem naszej drużyny, a prywatnie bardzo serdecznym i pomocnym człowiekiem. Bardzo liczymy na jego jak najszybszy powrót do pełni sprawności. A wszystkich ludzi dobrych serc, prosimy o wsparcie! Za każdą pomoc w imieniu Mateusza bardzo dziękujemy! Koledzy ze sztafety

7 124,00 zł ( 55,8% )
Brakuje: 5 642,00 zł
Denis Borysławski
Denis Borysławski , 4 latka

Mały bohater w walce o zdrowie❗️Potrzebne wsparcie❗️

Mój Denis to wyjątkowy chłopiec. Emanuje radością i ciekawością świata, chociaż na co dzień zmaga się z szeregiem poważnych chorób. Zespół Westa, porażenie mózgowe, słabowidzenie, opóźnienie w rozwoju. Dzielnie stawia im czoła, ale ile siły może wykrzesać z siebie 4-letnie dziecko? Denis uwielbia muzykę, słuchać różnych dźwięków... W ten sposób nie tylko się bawi, ale też poznaje świat w bardziej przystępny dla siebie sposób. Na co dzień korzystamy z zajęć sensorycznych, pomocy psychologa, logopedy i fizjoterapeuty. Sesje pomagają mu lepiej zrozumieć siebie i świat wokół i jednocześnie rozwijać umiejętności społeczne i komunikacyjne. Mój synek to mój mały bohater. Codziennie pokonuje swoje ograniczenia i kiedy mi już brakuje sił, kiedy codzienność mnie przygniata, jego wola walki pokazuje mi, że jest o co walczyć. Widzę jak mimo trudności i ograniczeń szuka swoich pasji i jestem wtedy najdumniejszą matką na ziemi. Ale moja duma i szczęście rozbijają się o mur, jakim są pieniądze. Koszty rehabilitacji, leczenia i wizyt u specjalistów są ogromne i po prostu mnie na nie nie stać. Dlatego bardzo proszę o pomoc, o najmniejszą wpłatę, którą mogłabym zabezpieczyć przyszłość mojego dziecka i jego zdrowia. Nawet mała cegiełka może tutaj zdziałać cuda. Iryna, mama

122,00 zł ( 1,14% )
Brakuje: 10 517,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki