Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kasia Feruś-Niemiec
Kasia Feruś-Niemiec , 32 lata

Potrzebne wsparcie, by Kasia wróciła do sprawności❗️

Kasia jest wymarzoną żoną, jedyną córką, wspaniałą przyjaciółką. Ma plany i marzenia, jednak życie zaplanowało wobec niej inny, bolesny scenariusz... Pojechaliśmy na zasłużony urlop. Góry, narty, świeże powietrze – idealne warunki do odpoczynku. Dzień przed wyjazdem do domu Kasia bardzo źle się czuła i dużo wymiotowała, dlatego zdecydowałem się zadzwonić na pogotowie. Przyjechali ratownicy i podali Kasi kroplówkę, po której poczuła się lepiej. Nie było podstaw, aby zabrać ją do szpitala...  Pół godziny po odjeździe ambulansu Kasia ponownie zaczęła wymiotować, straciła przytomność, dostała skurczów całego ciała. Musiałem ją resuscytować, jednocześnie dzwoniąc na 112. Tym razem na przyjazd karetki czekaliśmy 20 min. 24 lutego 2024 to data, która zapadnie nam na zawsze w pamięci. W wyniku niedotlenienia mózg Kasi uległ uszkodzeniu. Od tego feralnego wydarzenia moja żona pozostawała w śpiączce, jednak ogromna wiara i walka całej rodziny pozwalała nam mieć nadzieję. Nadzieję na to, że się wybudzi.  Przez blisko półtora miesiąca Kasia przebywała na oddziale neurologii w jednym z krakowskich szpitali. Później 20 dni na oddziale chorób wewnętrznych z powodu podejrzenia zakrztuszenia. Dziś jest wybudzona, przytomna, ale świadomość jest u niej znikoma – Kasia oddycha samodzielnie, ale jest karmiona z użyciem PEGa i ma założoną rurkę tracheostomijną. Droga do powrotu do zdrowia jest długa, bolesna i wymaga intensywnej terapii, którą częściowo zapewnia nam ośrodek rehabilitacyjny w Krakowie. Jako mąż zdecydowałem się na zbiórkę pieniędzy, aby pokryć koszty leczenia. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, będzie ogromnym wsparciem dla Kasi. Nasza wiara daje nam nadzieję na powrót Kasi do zdrowia. Razem możemy uczynić cuda. Z góry dziękuję za Wasze wsparcie i modlitwy. Mąż Grzegorz

46 199,00 zł ( 72,37% )
Brakuje: 17 631,00 zł
Paweł Kowalczyk
Paweł Kowalczyk , 42 lata

Chcę być wsparciem, a nie ciężarem! Proszę, pomóż mi znów być tatą sprzed udaru...

Zimny i mokry listopadowy wieczór. Paweł szykuje się do pracy na nocną zmianę. Boli go głowa, więc postanawia wziąć tabletkę. Wstaje od stołu, ale szybko znów siada na krześle. Jest bardzo źle! Jego twarz się wykrzywia, a oczy wędrują na różne strony. Nie wiem, co się dzieje! Jestem przerażona!  UDAR. Niesamowicie silny! Przez 5 dni i 5 nocy mój mąż rozpaczliwie walczył ze śmiercią. Po operacji udrożnienia żył w mózgu rokowania lekarzy były bezlitosne – 10% szans na przeżycie. Przed świętami Bożego Narodzenia otrzymaliśmy kolejną koszmarną informację. Mieliśmy przygotować się na odejście Pawła. Taki udar zdarza się bardzo rzadko, a większość pacjentów utrzymuje się przy życiu jedynie kilkadziesiąt dni… Byliśmy zdruzgotani. Mieliśmy malutkie dzieci – synka i dwie córeczki, bliźniaczki. Mieszkamy za granicą. Dużym wsparciem była dla nas moja siostra, która na jakiś czas przejęła opiekę nad naszymi przesiąkniętymi strachem skarbami. Ja z kolei, z sercem rozdartym na milion kawałków, trwałam przy Pawle. W mojej głowie powoli rodziła się bolesna myśl, że właśnie pożegnaliśmy rzeczywistość, jaką do tej pory znaliśmy… Nie wiedziałam wtedy, jak okrutny potrafi być los. Mąż doznał kolejnego udaru i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną! Paweł jednak został z nami i to jest najważniejsze! Mimo że śmierć wiele razy wyciągała swoje najsilniejsze działa, nasze dzieci nadal mają tatę! Niestety, ich dzieciństwo bezpowrotnie się zmieniło. Najstarszy synek brutalnie pożegnał się z beztroską, przejmując na przestrzeni ostatnich kilku wiele obowiązków męża i stając się głową rodziny… Mąż spędził w szpitalach 2 lata. Niestety, w związku z pandemią covid, rehabilitacja, która była w tamtym czasie kluczowa, nie mogła odbywać się z odpowiednią intensywnością. Płacimy za to ogromną cenę. Mija już prawie siedem lat od udaru, a Paweł wciąż porusza się na wózku inwalidzkim. Prawa strona jego ciała jest sparaliżowana, a lewa ręka i noga nieustannie drżą, co sprawia, że mąż potrzebuje wsparcia w większości codziennych czynności. Każdego dnia próbujemy przezwyciężyć trudności komunikacyjne, zaburzenia błędnika i widzenia oraz problemy z koncentracją. Mimo naszej nieustannej walki o poprawę jego funkcjonowania, postępy są minimalne... Paweł zawsze był silnym mężczyzną. Ogromnym wsparciem dla mnie i naszych dzieci. Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuje teraz, z umysłem uwięzionym w bezwładnym ciele, całkowicie uzależniony od pomocy innych… Nie przestajemy wierzyć i walczyć! 4 sierpnia odbędzie się specjalistyczny, intensywny turnus rehabilitacyjny, który jest dla mojego męża ogromną szansą na odzyskanie choć części sprawności. Niestety, jego cena jest dla nas koszmarem… Prosimy, pomóżcie odzyskać naszej rodzinie to, co odebrał udar! Każda wpłata jest dla nas na wagę złota i przybliży Pawła do lepszego życia… Iwona, żona Pawła

1 347,00 zł ( 2,53% )
Brakuje: 51 845,00 zł
Julek Figger
Julek Figger , 4 latka

Cukrzyca przejęła kontrolę nad życiem Julusia! Pomocy❗️

Wszystko zaczęło się od dnia, w którym pani w przedszkolu zauważyła, że Julek pije bardzo dużo wody. Wcześniej bywało tak, gdy zaczynały się u niego infekcje, dlatego jeszcze tego samego dnia pojechałam z synkiem do lekarza. Tam wszystko działo się już bardzo szybko… Okazało się, że problem tkwił gdzie indziej! Poziom cukru Julka był zatrważająco wysoki! Niedługo później, lekarz oznajmił, że moje dziecko choruje na cukrzycę! Od razu trafiliśmy do szpitala, niezbędne było ustabilizowanie stanu synka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że spędzimy tam prawie dwa tygodnie!  To wszystko stało się tak niespodziewanie… Ciężko było odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wiedziałam, że całe nasze dotychczasowe życie drastycznie się zmieni. Musiałam nauczyć się obsługiwać pompę insulinową, a także nakłuwać paluszek synka, by sprawdzać poziom cukru. Jak miałam wytłumaczyć dziecku, że muszę sprawiać mu ból, by wiedzieć, że jest bezpieczne? Obecnie Juluś większość czasu musi spędzać w domu. Żyjemy z minuty na minutę, a wszystko zależne jest od poziomu cukru synka. Nie mogę wyjść z nim na spacer, dopóki nie sprawdzę, czy wynik jest dobry. Julek jest jeszcze mały i ciężko mu to wytłumaczyć.  Mój synek nie rozumie, dlaczego może jeść tylko w określonym czasie i tylko niektóre rzeczy. To bolesne zarówno dla niego, jak i dla mnie – tak bardzo chciałabym zapewnić mu beztroskie dzieciństwo! Nie jest to jednak możliwe, gdy każdy posiłek musi być dokładnie wyliczony… Moje serce za każdym razem rozdziera widok smutnego synka, któremu nawet nie mogę dać nic do zjedzenia przez nieprawidłowy poziom cukru! Nadzieją na lepszą codzienność Julusia jest leczenie i specjalistyczne terapie. Niezbędny jest też kosztowny sprzęt do pompy insulinowej. To dla niego jedyna szansa na powrót do zdrowia!  Niestety, teraz największą przeszkodą są pieniądze. Przez chorobę syna, musiałam zrezygnować z pracy, by móc opiekować się Julkiem na co dzień. Nie jestem w stanie sama zapewnić mu drogiego leczenia, którego potrzebuje… Każda wpłata będzie ogromnym wsparciem!  Edyta, mama

1 475,00 zł ( 1,84% )
Brakuje: 78 313,00 zł
Krzysztof Kobylski
Krzysztof Kobylski , 45 lat

Lekarze nie dawali mu żadnych szans – pomóż Krzysztofowi❗️

To miała być zwykła operacja… Nigdy nie podejrzewaliśmy, że zamieni się w walkę o życie Krzysia! Zamiast się wybudzić, nasz przyjaciel trafił na OIOM, a my drżeliśmy ze strachu, czy przeżyje! Krzysztof ma znaczny stopień niepełnosprawności już od 8 lat. Mimo to, pozostał aktywny zawodowo i nigdy nie zapominał o innych potrzebujących. Świadomość, jak ważna jest jego pomoc, motywowała go do dbania o zachowanie sprawności. Krzyś miał zaplanowaną operację usunięcia naczyniaka z jamy brzusznej. To miał być zwykły zabieg… Nikt nie spodziewał się, że na sali operacyjnej wydarzy się tragedia! W ciele naszego przyjaciela znaleziono liczne krwiaki, które musiały zostać usunięte w trybie natychmiastowym. Krzysztof zamiast wybudzić się po operacji, trafił na OIOM z ZAGROŻENIEM ŻYCIA! Każdy jego oddech kontrolował respirator i nagle przestała pracować jedna z jego nerek. Lekarze nie dawali mu najmniejszych szans na przeżycie! Wiedzieliśmy, że może pomóc tylko cud… I ten cud nastąpił! W pewnym momencie Krzysztof potrzebował przetoczenia krwi, więc w naszym mieście zorganizowano dla niego zbiórkę. Krew przekazana przez ludzi dobrego serca pomogła i organizm Krzysia podjął walkę. Jego stan w końcu choć trochę się poprawił i lekarze postanowili przenieść go na oddział chirurgii naczyniowej, gdzie przebywa do dziś. Gdy pierwszy raz udało nam się porozmawiać z Krzysiem, obudziła się w nas nadzieja! Niestety, stan naszego przyjaciela nadal jest ciężki. Komplikacje, które pojawiły się podczas operacji sprawiły, że Krzysztof ma sparaliżowaną całą prawą stronę ciała, a jedna nerka przestała pracować. Co więcej, w nodze odkryto tętniaka, który musi zostać usunięty. Jednak specjaliści na razie nie podejmą ryzyka, jakim jest kolejna operacja. Nie wiemy, ile czasu Krzysztof spędzi jeszcze w szpitalu… Jednak pewne jest, że po opuszczeniu oddziału będzie potrzebował wielomiesięcznej rehabilitacji i leczenia. Bez tego nigdy nie wróci do stanu sprzed operacji. Szacunkowy koszt rocznej rehabilitacji i leczenia to ponad 200 tysięcy złotych! Potrzebne są także leki, opatrunki, wizyty u specjalistów i sprzęt medyczny. To wszystko składa się na ogromną kwotę… Rodzina Krzysia nie jest w stanie udźwignąć takich kosztów samodzielnie, dlatego zwracamy się z prośbą do Was.  Krzysztof pragnie żyć! Chce jak najszybciej wrócić do domu, do swojej ukochanej partnerki. Czas gra ogromną rolę – musimy natychmiast rozpocząć intensywną rehabilitację, która pozwoli Krzysiowi na odzyskanie dawnego życia i zdrowia! Prosimy o pomoc!  Bliscy Krzysztofa

2 620,00 zł ( 1,23% )
Brakuje: 210 146,00 zł
Daria Wojciechowska
Pilne!
Daria Wojciechowska , 41 lat

PILNE❗️ Mama walczy o życie!

Do niedawna Daria żyła całkiem zwyczajnie jako mama cudownego 3,5 latka, miała plany i marzenia. Nic nie wskazywało, że już niedługo będzie musiała zmierzyć się ze śmiertelną chorobą… To, co miało być zwykłym bólem głowy, okazało się śmiertelnym guzem mózgu. Glejak wielopostaciowy o najwyższym stopniu złośliwości – nowotwór, który bez pomocy będzie dla niej wyrokiem. W kwietniu odbyła się operacja wycięcia guza, jednak nie zdołano usunąć go w całości. Początkowo Darii towarzyszył szok i niedowierzanie, mnóstwo łez wylanych w zaciszu domowym i paraliżująca myśl, że zostanie dla swoich bliskich jedynie wspomnieniem… jednak bardzo szybko otrząsnęła się i stanęła do walki! Chce żyć dla swojego synka! Niedługo rozpocznie standardowe leczenie w postaci radiochemioterapii. Jednak typ zdiagnozowany u niej jest jednym z najcięższych postaci. Do niedawna rokowania były nieubłagane, jednak ostatnich kilka lat przyniosło wiele pozytywnych wyników dzięki zastosowaniu nowoczesnych terapii.Dlatego, aby całkowicie zwalczyć komórki nowotworowe i zapobiec wznowie, konieczne będzie podjęcie dodatkowego leczenia. Niestety rzeczywistość jest brutalna, terapie najnowszej generacji, stosowane z ogromnym powodzeniem w krajach zachodnich, a także i w Polsce, które posiadają szereg rekomendacji i udowodnione medycznie efekty, nie są jeszcze refundowane przez NFZ. Koszty takiego leczenia sięgają setek tysięcy złotych i nie są osiągalne dla zwykłej rodziny. Daria nie może czekać, aż koszyk świadczeń zostanie rozszerzony. Musimy działać szybko. Każdy dzień jest bitwą z czasem, a glejak jest bezwzględnym przeciwnikiem. Razem z Darią mamy wspaniałego synka. Daria chce go wychować i patrzeć, jak dorasta. Aby tak było, musi żyć! Do tej pory miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał prosić o pomoc. W grę wchodzi jednak życie mojej ukochanej żony i bez wsparcia nie uda się jej uratować. Każdy gest wsparcia, nawet najdrobniejszy, to iskierka nadziei w morzu rozpaczy.Błagam, pomóż!Dawid, mąż

24 936,00 zł ( 4,67% )
Brakuje: 507 979,00 zł
Miłosz Modzelewski
Miłosz Modzelewski , 6 lat

Mecz o sprawność Miłoszka trwa! Pomóż mu go wygrać!

Miłoszek od zawsze chciał być piłkarzem. Kiedy wychodził na murawę, widziałam w jego oczkach ogromną radość. Dziś marzenia o wielkich stadionach muszą poczekać. Synka dopadła niezwykle rzadka choroba! Gdy zostałam mamą, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by moje dziecko było szczęśliwe. Zapisałam go do pobliskiego klubu sportowego, który dawał mu szansę na wielką karierę. Niestety, treningi nie potrwały zbyt długo… Z dnia na dzień synek zaczął utykać. Skarżył się na ból prawej nogi. Byłam przekonana, że powodem są zbyt intensywne ćwiczenia. Liczne konsultacje lekarskie nie rozwiązywały problemów. Stan synka codziennie stawał się gorszy, jednak nie byłam przygotowana na to, co miało nastąpić… Pewnego dnia Miłoszek nie był w stanie wstać z łóżka! Zaniepokojona jego zdrowiem, zabrałam syna na badanie RTG. Stres, jaki mi wtedy towarzyszył, był nie do opisania. Czy moje dziecko będzie chodzić? Dlaczego to wszystko tyle trwa? Diagnoza sprawiła, że świat rozsypał mi się na kawałki. Lekarze zdiagnozowali poważne uszkodzenie narządu ruchu! Po usłyszeniu strasznych wieści od razu wdrożyliśmy leczenie. Wybrałam specjalistyczną klinikę w Łodzi. Choć dzieli nas od niej niemal cała Polska, chcę, by synek był pod jak najlepszą opieką. Dowiedziałam się tam, jakie ćwiczenia mam wykonywać z Miłoszem w domu, by ustabilizować jego stan. Chodzimy też na basen, laseroterapię oraz terapię polem magnetycznym. Wszystko to ma szansę sprawić, że synek odzyska sprawność i uniknie endoprotezy. Niestety, choć leczenie przynosi efekty, jego koszty są bardzo duże… Każda dłuższa przerwa w rehabilitacji sprawia, że synek nie może podnieść się z łóżka bez mojej pomocy... Kiedy widzę go w takim stanie, moje serce pęka. Tylko regularna, intensywna i systematyczna rehabilitacja sprawia, że Miłosz jest w stanie się poruszać. Musimy działać szybko, póki synek jest jeszcze mały. To prawdziwa walka z czasem! W trudnych chwilach siedzę w jego pokoju i trzymam go za rączkę. Wspólnie podziwiamy piłkarzy z plakatów, widniejących na jego ścianach. Mówię mu, że jeszcze kiedyś wyjdzie na boisko. Oboje mocno w to wierzymy. Potrzebne jest jednak Wasze wsparcie. Proszę, pomóżcie wygrać mojemu synkowi mecz o jego sprawność! Mama Miłoszka

2 305 zł
Oliwier Bajur
Oliwier Bajur , 15 lat

Oliwier marzy, aby żyć jak inni... Potrzebna pomoc❗️

Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dzień, kiedy poznałam mojego 1,5 rocznego synka. Był śmiech, łzy wzruszenia, wielka radość... To była jedna chwila, w której poczułam, że to moje dziecko. W tym dniu urodziłam go sercem. Stan zdrowia mojego dziecka niestety się pogarsza, a ja w dalszym ciągu szukam przyczyny. Błądzę w niewiedzy, rozmawiam z rodzicami chorych dzieci, słucham lekarzy, ale nie przynosi to rezultatów. Zespół Coffina-Lowry’ego jest bardzo rzadki i jeszcze dużo rzeczy jest w nim nieodkryte. Tak bardzo nie chciałabym słyszeć o pogorszeniu… Staram się każdego dnia robić wszystko, żeby syn był szczęśliwy i nie odczuwał swojej inności. Ostatnio nasiliły się bezdechy senne. Czuwałam i z lękiem spoglądałam, czy moje dziecko jeszcze oddycha. Wybudzałam się z przerażeniem, że następnym razem mogę już nie zdążyć. Zamierałam na kilka sekund, kiedy Oli przestawał oddychać, dusił się, nie mógł złapać powietrza… Saturacja spadała do 69%. Oliwier musi być podłączony do respiratora CPAP w czasie drzemek popołudniowych jak i w nocy. Dzięki temu będzie miał możliwość spokojnie oddychać podczas snu bez narażenia życia. Nie chcę myśleć, co by było gdyby… Pewnego dnia Oli miał tak mocne bóle brzucha, że spędziliśmy w szpitalu 14 dni. Z krwi wyszła borelioza, więc zostały przypisane antybiotyki, ale nadal nie wyjaśniono przyczyny bólu brzuszka. Zostaliśmy wypisani do domu, a parametry nie spadły do odpowiedniego poziomu. 1,5 tygodnia po wyjściu ze szpitala na wizycie prywatnej u gastrologa została postawiona diagnoza – refluks. Kiedy po prawie dwóch tygodniach pobytu w szpitalu podjęto decyzję o przeprowadzeniu gastroskopii, trzeba było ją bardzo szybko zakończyć z uwagi na zagrożenie życia Oliwierka. Walka o życie i zdrowie własnego dziecka jest przerażająca jak nic innego. Pojawiła się też kolejna odsłona choroby – katapleksja. Wtedy występuje całkowita utrata napięcia mięśniowego i Oliwier bezwładnie upada. Jesteśmy w trakcie szukania leku, który będzie odpowiedni. Na razie synek musi cały czas chodzić z kimś pod rękę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy atak nastąpi. Pogłębiła się też o kilka stopni kifoza. Oliwierkowi jest wciąż potrzebna ciągła i intensywna rehabilitacja ruchowa i umysłowa, aby chociaż utrzymać to, co przez lata wypracowaliśmy a jeśli Bóg da, nawet poprawić stan zdrowia. Nie wiem, co mam robić. Oliwier potrzebuje rehabilitacji, specjalnej suplementacji leków, a moje środki topnieją z dnia na dzień. Nie mamy marzeń na przyszłość. Już dawno o nich zapomnieliśmy – żyjemy, cieszymy się chwilą, bardzo dużo czasu spędzamy na rehabilitacjach i konsultacjach... Chcielibyśmy żyć normalnie. Tak jak każdy zdrowy człowiek Nie żałuję żadnej chwili, żadnej podjętej decyzji w moim życiu... Nic bym w nim nie zmieniła. Po prostu z całego serca pragnę, aby moje dziecko było szczęśliwe. Oddałabym za to wszystko, dlatego staram się każdego dnia być kilka kroków przed chorobą. Dziękuję za wsparcie, jakiego nam udzielacie i proszę o pochylenie się nad nami kolejny raz.  Bez Was zginiemy w tym świecie – Oliwier się cofnie w swoim rozwoju, a mi pęknie serce… Mama ➡️ Facebook

1 640,00 zł ( 1,54% )
Brakuje: 104 743,00 zł
Arkadiusz Skolimowski
Pilne!
Arkadiusz Skolimowski , 41 lat

DRAMATYCZNIE PILNA ZBIÓRKA: Tata 2 chłopców walczy o ŻYCIE❗️Arek ma mało czasu, POMOCY!

KRYTYCZNIE PILNE! Walczymy o życie taty dwóch chłopców! Lekarze dają Arkowi 15 miesięcy życia bez specjalistycznego leczenia - my jesteśmy szansą na ratunek, na to, by Arek był nadal, nie tylko wspomnieniem... Bardzo prosimy o pomoc! Nazywam się Arek Skolimowski, mam 41 lat. Mam kochającą żonę Anię i dwóch wspaniałych synów - Piotra, 11-latka i Mateuszka, 3-latka. Kilka tygodni temu moje życie nagle diametralnie zmieniło bieg... Nie sądziłem, że będę zakładać tę zbiórkę i prosić o pomoc, ale choroba postawiła mnie w krytycznej sytuacji. Walczę o życie i potrzebuję wsparcia, by żyć dla mojej rodziny. Do czasu diagnozy wiodłem intensywne życie zawodowe, pracując jako programista w międzynarodowej korporacji. Tworzę rozwiązania w zakresie automatyzacji procesów obsługi rezerwacji lotniczych, które pozwalają wielu z nas m.in. poznawać świat, podejmować pracę zawodową czy naukę za granicą. Oprócz tego, w życiu znajduję miejsce na pasje – ekologiczną uprawę roślin, bieganie, gry komputerowe i muzykę. Najważniejsza była i jest dla mnie rodzina. Jestem mężem i ojcem. Mam dwóch synów i robię wszystko, żeby być dla nich wzorem, wychować ich i pokazać im świat... W marcu 2024 roku nagle okazało się, że może zabraknąć mi czasu, żeby wychować moje ukochane dzieci... Byłem zdrowym, aktywnym człowiekiem - dokuczały mi tylko uporczywe bóle głowy. Kiedy 6 marca obudziłem się i czułem się tak źle, że zacząłem wymiotować, moja żona wezwała karetkę. W szpitalu zrobiono wszystkie badania. Te pokazały brutalną prawdę... Bóle głowy okazały się objawem glejaka IV stopnia – śmiertelnej okrutnej choroby nowotworowej... Glejak to jeden z najgorszych, najbardziej agresywnych nowotworów mózgu. Rozwija się błyskawicznie i bardzo często wraca. Co więcej, rokowania okazały się bardzo złe... Dowiedziałem się, że lekarza dają mi jedynie 15 miesięcy życia bez specjalistycznego leczenia. Ta diagnoza przyszła znienacka, dotykając mnie w pełni sił życiowych, w momencie, gdy miałem liczne plany zawodowe oraz rodzinne. Dla mnie, mojej rodziny i przyjaciół był to szok i ból, który trudno opisać słowami... Moja walka o życie rozpoczęła się od operacji kraniotomii na oddziale Neurochirurgii Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie usunięto guza nowotworowego. Miał ogromne wymiary - 44x38 milimetrów! Teraz przede mną dalsze etapy leczenia onkologicznego – chemioterapia, radioterapia, immunoterapia. Lekarze muszą wytoczyć najcięższe działa, bo przeciwnik jest zabójczy... Glejak w dodatku jest w IV, czyli najgorszym stopniu zaawansowania! Czekają mnie konsultacje lekarskie i badania genetyczne w kraju i za granicą, co oznacza ogromne koszty... Moja szansa na dłuższe życie zależy także od terapii z użyciem urządzenia Optune! To nowoczesna terapia, zatwierdzona kilka lat temu dla nowozdiagnozowanych pacjentów z guzem mózgu. Optune to urządzenie, które nosi się przez cały czas - pacjent śpi w nim, chodzi, funkcjonuje na co dzień, zdejmuje je tylko na czas mycia głowy. Wytwarza pole elektryczne, które hamuje namnożenie się komórek glejowych i powoduje obumarcie tych, którzy już są.  Optune znacząco wydłuża czas przeżycia - to dla mnie w zasadzie jedyna teraz szansa. Niestety, w chwili obecnej zupełnie dla mnie niedostępna... Koszt wypożyczenia urządzenia to 30 tysięcy euro miesięcznie! Moim jedynym marzeniem jest szansa na wychowanie moich dzieci, towarzyszenie w ich radościach i smutkach. Mateuszek ma tylko 3 latka, jeśli odejdę, nie będzie pamiętał taty... Chcę zobaczyć, jak idzie do szkoły, jak dorasta, chcę być przy nim i Piotrku. Moi chłopcy mnie potrzebują... Dla nich walczę i dla nich chcę żyć. Chciałbym także móc upowszechniać wiedzę na temat trudności w dostępie do nowoczesnych terapii leczniczych dla osób walczących z chorobami nowotworowymi. Proszę o pomoc w walce o każdy dzień życia i dziękuję za każdą formę wsparcia. Arek

1 178,00 zł ( 0,11% )
Brakuje: 1 009 461,00 zł
Mateusz Mielewczyk
Mateusz Mielewczyk , 12 lat

Heroiczna walka każdego dnia – Pomóżmy Mateuszkowi❗️

Przychodzę do Państwa z ogromną prośbą o pomoc dla synka. Właściwie pomoc dla niego, odmieni życie całej mojej rodziny... To jest ten moment, w którym już sobie sami naprawdę nie poradzimy, bo grunt wali nam się pod nogami...  Mateusz walczy z przepukliną oponowo-rdzeniową, wodogłowiem, skoliozą. Mamy wizyty prywatne, praktycznie co tydzień, każde w innym mieście, rozrzucone po całej Polsce...  Mało tego – endoproteza biodra, wstawianie blach w nogi i prostowanie przykurczów... Wszystko było liczone w tysiącach, a czekają nas kolejne, ponieważ rehabilitacja MUSI trwać. Kamienie na nerkach, psujące się zęby, skolioza, problemy z kręgosłupem, komplikacje, pogarszający się stan i kolejne wyceny... Zaczęło to spadać na nas jak lawina nie do zatrzymania.  Rehabilitacja, leki, pampersy, to konieczne rzeczy, których nie może zabraknąć nam na co dzień, ale i kosztowne. A jakby tego było mało, potrzebujemy zakupić dla Mateusza nowy wózek, dostosowany do przykurczu nóg. Oprócz tego musimy dostosować mieszkanie – zakupić podnośnik, specjalną wannę, zlew, remont łazienki… To ogromne koszty, do których musimy dopłacić z własnej kieszeni nawet po dofinansowaniu. Ja w obecnej sytuacji nie proszę, ja już błagam o wsparcie! Chciałabym zapewnić dzieciom godne życie, a Mateuszkowi zdrowie i lepszą przyszłość... Tak wiele nam jeszcze brakuje! Nie chcę się poddać, błagam jeszcze raz, pomóż nam! Mama Agata

847,00 zł ( 0,26% )
Brakuje: 318 302,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki