Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Joanna Georgoulis-Tyszka
Joanna Georgoulis-Tyszka , 52 lata

Pokonałam raka piersi, teraz zaatakował mnie nowotwór kości❗️ PROSZĘ – POMÓŻ❗️

Już od 9 lat zmagam się z nowotworem. Kiedy myślałam, że już pokonałam tego najgorszego przeciwnika, spotkała mnie kolejna tragedia. Dzieliły mnie zaledwie dwa lata od ogłoszenia kompletnej wolności od raka, gdy dostałam informację o przerzutach… Nie mogę się poddać – muszę walczyć! Nowotwór piersi został u mnie zdiagnozowany w 2015 roku. To był szok. Byłam w kwiecie wieku, miałam małe dziecko, plany. Świat nagle się zatrzymał. Dlatego, że jestem niesamowicie upartą i zawziętą osobą, założyłam zbroję i rozpoczęłam tę nierówną walkę. Od razu zostałam poddana agresywnemu leczeniu. Konieczna była również operacja odjęcia piersi oraz wyłuszczenia dołu pachowego. Myślę, że każda kobieta rozumie, jak bardzo była dla mnie ciężka. Dla życia i zdrowia byłam gotowa zrobić wszystko. Z podniesioną głową niosłam ciężar okrutnej choroby na swoich barkach. Poddawałam się terapii, starałam dojść do siebie. Niestety, kiedy życie się wali – to lawinowo, kolejna tragedia czekała tuż za rogiem...  W 2016 roku trafiłam do szpitala z udarem niedokrwiennym mózgu. Moje ciało zostało częściowo sparaliżowane. Nie mogłam wykonywać  podstawowych czynności. WSZYSTKO sprawiało mi trudność. Jedynie moja bojowa natura nie pozwoliła mi się poddać... Szybko trafiłam do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie zostałam poddana  intensywnej rehabilitacji. Spędziłam tam prawie trzy miesiące, walcząc o sprawność z rewelacyjnym efektem. Chociaż rokowania lekarzy wskazywały na to, że nigdy nie będę chodzić, postanowiłam udowodnić, że niemożliwe staje się możliwe. Wymagało to ode mnie wielkiego wysiłku, na szczęście miałam ogromne wsparcie.  Od razu po udarze, kiedy tylko odzyskałam świadomość, usłyszałam od męża zdanie – „Nie ma takiej opcji, żebym mógł Cię zostawić”. To były najpiękniejsze słowa, jakie mogłam wtedy usłyszeć – co najważniejsze miały pokrycie w czynach. W tym najtrudniejszym czasie karmił mnie, ubierał, wykonywał wszystkie trudne czynności, aby ulżyć w moim cierpieniu. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.  Kiedy wydawało mi się, że moje życie w końcu zaczyna się układać, poczułam niepokojący ból w prawym biodrze. Myślałam, że to przeciążenie, w końcu bardzo odciążałam lewą, sparaliżowaną nogę. Niestety, chwilę później pojawił się także ból rąk, który z czasem stał się nie do zniesienia... Niezwłocznie wykonałam wszystkie wymagane badania. Diagnoza pojawiła się stosunkowo szybko – wtedy,  już po raz kolejny mój świat się zawalił. Dwa lata przed ogłoszeniem, że jestem oficjalnie wolna od raka, okazało się, że mam przerzuty do kości! Nie ma takich słów, które potrafiłyby opisać, jak teraz się czuję. Do tej pory nie musiałam prosić o pomoc, to ja mimo wszystko pomagałam innym. Dziś zmuszona jestem pochylić głowę i prosić o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą dokonaną wpłatę.  Joanna

48 735,00 zł ( 91,62% )
Brakuje: 4 457,00 zł
Magdalena Sęczkowska
Magdalena Sęczkowska , 7 lat

Madzia dzielnie walczy z SMA, ale bez Waszej pomocy jej się nie uda!

Madzia jest naszym drugim dzieckiem, na które bardzo długo czekaliśmy. Jej narodziny były dla nas ogromnym szczęściem. Niestety, gdy córka miała 2,5 roku zdiagnozowano u niej rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Krótkie rodzinne szczęście zastąpił strach... Z każdym dniem mięśnie Madzi zanikają, ale na szczęście nie znika nasza siła do walki z tym okrutnym przeciwnikiem, jakim jest SMA! Madzia to nasza mała wojowniczka, każdego dnia mierzy się z wyzwaniami, których większość z nas nie potrafi sobie wyobrazić. Mimo wszystko jest pogodną siedmiolatką, uczennicą pierwszej klasy. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem i radością! Madzia już zawsze będzie potrzebowała specjalistycznej rehabilitacji, sprzętów ortopedycznych, turnusów rehabilitacyjnych i różnych terapii. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać jej szansę na lepsze życie. Chcielibyśmy zapewnić jej wszystko, co niezbędne, niestety koszty są bardzo duże... Choroba ogromnie wpłynęła na naszą rodzinę: każdy dzień trzeba tak zaplanować, aby pogodzić czas na naukę, na rehabilitację, która jest w stanie utrzymać Madzię w jak najlepszej kondycji, ale i  wypoczynek czy zabawę. SMA odebrało i wciąż odbiera Madzi dzieciństwo, które powinno być przecież czasem beztroski! Pragniemy Wam bardzo podziękować za dotychczasowe wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich zbiórkach. Dziś pełni nadziei prosimy Was ponownie o pomoc, która pozwoli nam nie tylko na rehabilitację, ale też umożliwi Madzi udział w turnusach rehabilitacyjnych. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc! Katarzyna i Sebastian, rodzice ▶️ Sprawdź, co słychać u Madzi na Facebooku ▶️ Grupa licytacyjna dla Madzi

4 691 zł
Brygida Kmita
Brygida Kmita , 34 lata

Dwa miesiące, by uratować moje zdrowie!

Jestem mamą trójki dzieci. Dwóch chłopców i nowo narodzonej dziewczynki. Okres ciąży przebiegał spokojnie. Dopiero w ósmym miesiącu ciąży wszystko się zmieniło. Dostałam silnego bólu nerki. Po szczegółowych badaniach lekarz oznajmił, że w lewej nerce znajduje się guz wielkości 5,5x7 cm! Natychmiast przekierowano mnie do dalszej diagnostyki, celem dokładnego określenia guza. Zostałam skierowana do Centrum Matki Polki w Łodzi. Całe szczęście dziecku nic nie zagrażało, rozwijało się prawidłowo. W trakcie mojego pobytu wykonano wiele badań, lecz dopiero rezonans magnetyczny pokazał prawdę. Guz okazał się złośliwy... Moim jedynym ratunkiem jest prywatna operacja usunięcia guza. Nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Dlatego proszę Was, ludzi dobrej woli, o pomoc.  Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Wierzę, że uda mi się zwyciężyć z chorobą.  Brygida

39 822,00 zł ( 93,57% )
Brakuje: 2 732,00 zł
Kamil Korczyński
Kamil Korczyński , 35 lat

Nowa pompa insulinowa pomoże Kamilowi w dalszym funkcjonowaniu!

Mam na imię Kamil. Od kilku miesięcy wraz z żoną jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. Obecnie nowa rola w życiu pochłania większość mojego czasu. Wszystko byłoby idealnie, gdyby radosnych chwil nie odbierała mi okrutna choroba! Miałem zaledwie 15 lat, gdy dowiedziałem się, że choruję na cukrzycę typu 1. Moja mama – z zawodu pielęgniarka, zauważyła u mnie typowe dla tej choroby objawy. Po wykonaniu koniecznych badań bardzo szybko otrzymałem diagnozę, która początkowo brzmiała jak wyrok. Z czasem jednak nauczyłem się żyć w nowej rzeczywistości. Dziś zmagam się z innym problemem… Z racji swojego wieku nie kwalifikuję się na refundację nowej pompy insulinowej, a obecna, którą otrzymałem z NFZ ma już 12 lat i nie jest już w najlepszym stanie. Chciałbym kontynuować tę terapię, ale z użyciem nowoczesnej pompy. Byłby to duży krok naprzód, ponieważ posiada ona automatyczną regulację podawanej insuliny, co w razie zaistnienia niebezpiecznego poziomu glikemii ogranicza możliwość powikłań. To dla mnie niezwykle ważne.  Przez ostatnie lata zdarzyło mi się kilka ciężkich i nagłych spadków poziomu cukru, które zakończyły się wizytą pogotowia a czasem nawet spędzeniem kilku dni w szpitalu. Mam małe dziecko, nie wyobrażam sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdybym został sam z córeczką, a poziom cukru w mojej krwi spadłby poniżej bezpiecznej granicy… Niestety taka pompa jest niezwykle droga. Jej koszt to ponad 20 tysięcy złotych! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata ma realny wpływ i przybliża mnie do celu! Za pomoc, bardzo dziękuję! Kamil

11 080,00 zł ( 40,05% )
Brakuje: 16 579,00 zł
Jagoda Pawłowska
Jagoda Pawłowska , 16 miesięcy

Walka Jagódki z SMA trwa! Wciąż potrzebna pomoc❗️

O tym, że nasza córeczka cierpi na SMA, dowiedzieliśmy się krótko po jej narodzinach. Miała zaledwie 7 dni, gdy otrzymałam telefon ze szpitala. W badaniach przesiewowych wyszło, że Jagódka ma rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. To rzadka choroba genetyczna, która osłabia mięśnie i prowadzi do niepełnosprawności, a nieleczona – śmierci... Byliśmy przerażeni... Czuliśmy, że na naszą rodzinę spadł wyrok. Nadzieję dawała nam jedynie terapia genowa, polegająca na wprowadzeniu do komórek prawidłowej kopii genu, którego defekt jest przyczyną SMA. Jagódka przyjęła ją już w 19 dniu życia. Poczułam ulgę, że to już za nami... Ale strach towarzyszył mi dalej. Niestety, na ten moment u Jagódki nie widać znaczących postępów. W porównaniu do innych dzieci, które przyjęły lek w tym samym czasie, córeczka rozwija się najwolniej. Ma 8 miesięcy i wciąż wielkim wyzwaniem jest dla niej utrzymanie główki. To małe postępy, ale dla nas każdy, nawet ten najmniejszy, jest najpiękniejszy i najcenniejszy. Wiemy, że bez leczenia, nie byłoby to możliwe, a Jagódki mogłoby już z nami nie być... Córeczka pozostaje pod opieką specjalistów i korzysta z rehabilitacji. Czekamy na dzień, w którym zacznie robić coraz większe postępy. Trudno powiedzieć, kiedy to będzie. Ale głęboko w to wszyscy wierzymy. Wiemy, jak wielki dar od losu otrzymała w postaci refundowanej terapii...  Stosowanie wszelkich dostępnych form terapii wspomagającej, jak fizjoterapia, ukierunkowana rehabilitacja są dla niej jedyną szansą, a dla nas dużym wyzwaniem finansowym. Boimy się, że pieniądze staną się przeszkodą nie do pokonania, a wtedy stracimy wszystko to, co udało się nam osiągnąć do tej pory... Wiadomość o chorobie córeczki zmieniła wiele. Jagódka ma jeszcze dwóch starszych braci, którzy mają 4 i 6 lat. Nasze życie kręci się wokół przedszkola i rehabilitacji chorej córeczki. Każdy dzień jest dużym wyzwaniem, ale walczymy z całych sił, jak tylko potrafimy, bo przecież walczymy o największą ze wszystkich wartości – nasze dziecko. Nigdy nie spoczniemy, dlatego prosimy Was o wsparcie. Każda pomoc, każda złotówka znaczy dla nas naprawdę wiele. Już teraz z całego serca dziękujemy! Agnieszka i Krzysztof, rodzice Jagódki

55 199,00 zł ( 51,88% )
Brakuje: 51 184,00 zł
Lena Wrzosek
Lena Wrzosek , 3 latka

Niczego tak nie pragnę, jak zdrowia dla mojego dziecka... Proszę – pomóż Lence!

Z całego serca prosimy o pomoc dla naszej maleńkiej córeczki Leny. Nasza kruszynka urodziła się 09.03.2021 roku w 39 tygodniu prawidłowo przebiegającej ciąży. Lena otrzymała 10 punktów w skali Apgar, dlatego nic nie wskazywało i nie wzbudzało naszych podejrzeń. Czar prysł, gdy nasza malutka skończyła 3 miesiące… To wtedy zauważyliśmy, że Lena nie wodzi wzrokiem za przedmiotami, zabawkami. Rozpoczęliśmy coraz częstsze wizyty lekarskie mające na celu zdiagnozowanie problemu. W maju 2021 roku trafiliśmy z nią na hospitalizację do Łodzi w Centrum Zdrowia Matki Polki. Następne miesiące odkrywały przed nami kolejne schorzenia: obniżone napięcie mięśniowe, oczopląs poziomy, opóźnienie etapów rozwoju fizjologicznego, zaburzenia układu nerwowego, zaburzenia metaboliczne, niedokrwistość.  Gdy córeczka miała pół roku, trafiliśmy ponownie na oddział neurologii dziecięcej w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi na kolejne badania, gdzie po ich wykonaniu wykryto u niej mutację genu Syngap 1. Każdy krok w rozwoju Leny to ciągła, codzienna, intensywna rehabilitacja. Jedyną szansą na zdiagnozowanie naszej córeczki jest badanie genetyczne WES, które niestety nie jest w Polsce refundowane i koszty z tym związane przekraczają nasz budżet domowy.  Wszelkie środki finansowe przeznaczamy na rehabilitację Lenki – fizjoterapia, neurologopeda, integracja sensoryczna oraz wizyty lekarskie w różnych częściach kraju. Kwota badań jest ponad nasze możliwości finansowe. Czas odgrywa ważną rolę. Nie mamy diagnozy, nie wiemy, co robić, aby zatrzymać chorobę i czy jest to możliwe. We wrześniu 2022 roku znaleźliśmy się na oddziale neurologii w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie na powtórne badania. Wyniki wskazały na padaczkę, jednak to nie jest ostateczna diagnoza. Kolejne badania pozwolą poznać konkretną przyczynę jej stanu zdrowia.  W obecnej chwili nasza córeczka zbliża się do 2. urodzin i nie potrafi samodzielnie siedzieć, nie chodzi, nie podnosi się, nie raczkuje. Zgromadzone fundusze pomogą nam pokryć koszty dalszego postępowania diagnostycznego, częstszych wizyt lekarskich, a także umożliwią rozszerzenie działań rehabilitacyjnych i terapeutycznych, bez których dalszy rozwój Lenki nie będzie możliwy. Wasza pomoc jest jedyną nadzieją na lepsze jutro dla Leny. Pamiętajmy, że dobro wraca.  Z góry dziękujemy wszystkim za okazane wsparcie.  Rodzice Lenki

49 860 zł
Adam Cichacz
Pilne!
Adam Cichacz , 8 lat

Trwa starcie z nowotworem – Adaś walczy z mięsakiem Ewinga❗️RATUJ❗️

Adaś pierwszego września zeszłego roku poszedł pierwszy raz do szkoły. Cieszył się, że pozna nowych kolegów i będzie się uczył. Niestety, ta radość nie trwała długo… Już w październiku trafił na szpitalny oddział ratunkowy, a z niego na onkologię… Pamiętamy ten dzień, jakby to było wczoraj. Po prawej stronie brzuszka Adasia pojawiła się wypukłość i nagle zwymiotował żółcią… Nie było czasu do stracenia, natychmiast pojechaliśmy do szpitala na SOR. Wyniki badania USG okazały się druzgocące – wykazały obecność guza w obrębie nerki. Adaś został przyjęty na oddział onkologiczny, gdzie spędził kolejny miesiąc. Wstępne badania sugerowały guz Wilmsa, ale na podstawie badania tomografem, rezonansem magnetycznym i pobranego wycinka stwierdzono, że jest to mięsak Ewinga tkanek miękkich. Nasz świat się zawalił.  W momencie diagnozy nowotworu Adaś miał zaledwie 7 lat. Gorączkowo zaczęliśmy szukać przydatnych informacji, nieświadomi tego, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Na ich podstawie postanowiliśmy przenieść Adasia do Kliniki Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Klinika ta specjalizuje się w leczeniu tego rodzaju guzów nowotworowych. Przez dziecięce żyły Adasia popłynęły pierwsze wlewy żrącej chemioterapii. Widzieliśmy, jak nasze dziecko męczą bóle brzucha, napady wymiotów, a z głowy wypadają kolejne włoski… W szpitalnym łóżeczku synek wydawał się taki delikatny, kruchy i bezbronny. Wiemy, że ten obraz zostanie w naszych głowach do końca życia. W połowie kwietnia Adaś kończył cykl chemioterapii przed czekającą go operacją usunięcia guza, niestety wraz z prawą nerką. Tak bardzo liczyliśmy, ze cały ten koszmar już niedługo się skończy. Niestety, spadły na nas kolejne dramatyczne wieści. Po zakończonym cyklu chemioterapii i dodatkowych badaniach okazało się, że nie ma możliwości bezpiecznego usunięcia guza w całości! Lekarze orzekli, że przed operacją konieczne jest przeprowadzenie sześciotygodniowego cyklu radioterapii. Ponieważ naświetlania odbywają się codziennie, musieliśmy na ten czas przenieść się do Warszawy. Dodatkowym problemem jest restrykcyjna dieta Adasia, wymagana w czasie radioterapii – jak i po niej. Zbieramy siły na następne długie tygodnie walki. 19 sierpnia zaplanowana jest operacja usunięcia guza wraz z całą prawą nerką oraz części przerzutów na węzłach chłonnych drugiej nerki. Niestety, już teraz wiemy, że przerzutów nie da się wyciąć w całości i po operacji czeka nas kolejna radioterapia celowana. Nowotwór Adasia sprawił, że świat całej naszej rodziny runął. Synek źle znosi chemioterapię. Pojawiła się obniżona odporność organizmu, co skutkuje częstymi infekcjami i dolegliwościami niebezpiecznymi przy jego stanie zdrowia. Wyniki badań krwi Adasia są ostatnio tak słabe, że nie może opuścić szpitala. Wymaga dodatkowych, często kosztownych leków, czy zabiegów – takich jak np. laseroterapia przy pojawiających się aftach w jamie ustnej. Ponieważ synek jest mocno osłabiony, wymaga często obecności obojga rodziców przy tych wszystkich czynnościach, co dezorganizuje pracę taty. Mama jest przy Adasiu 24 godziny na dobę. Dodatkowo starszy brat Adama, Szymon, też bardzo źle znosi całą sytuację…  Koszty związane z dojazdami, zakupem leków, wykonywanymi badaniami i wizytami u specjalistów są niezwykle wysokie. Ciężko jest nam udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie… Prosimy, pomóżcie nam walczyć o synka. Każdy gest dobrego serca jest tutaj na wagę złota i daje szansę naszemu małemu Wojownikowi na wygranie z nowotworem! Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam wyciągnąć Adasia z onkologicznego piekła! Rodzice Adasia

5 530 zł
Zbigniew Margas
Zbigniew Margas , 52 lata

Pomóż mi stanąć na nogi❗️

Mam na imię Zbyszek i pewnie wielu z Was zna mnie jako tatę Filipa. Dokładnie 12 maja 2024 roku wyszedłem skosić trawę, ale już nie wróciłem do domu o własnych siłach… Później przyjechała karetka, która przewiozła mnie do szpitala. Tam zdiagnozowano trzy ogromne tętniaki aorty brzusznej i obu tętnic udowych! Mój stan był bardzo ciężki. Kilka tygodni spędziłem w śpiączce farmakologicznej. Przeszedłem sześć wielogodzinnych operacji. A ostatnia z nich skończyła się amputacją mojej lewej nogi. Czy było mi łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości? Spojrzeć pod pościel i zrozumieć, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo? Oczywiście, że nie. Ale nie poddam się! Bezkompromisowo chcę wrócić do samodzielności, pracy i  tego co kocham, czyli gór. Chcę żyć na swoich warunkach. Oddychać pełną piersią. To nie jest niemożliwe, tylko bardzo trudne i kosztowne. Z wysiłkiem i bólem dam sobie radę sam, za to koszty leczenia, rehabilitacji i wymarzonej protezy są porażające… Dlatego z całego serca bardzo proszę wszystkich o pomoc w uzbieraniu tej ogromnej kwoty. Ktoś mądry mi kiedyś powiedział: „Nie umarłem, bo ewidentnie mam tu jeszcze coś do zrobienia” – właśnie tymi słowami się dzisiaj kieruję. Z góry dziękuję za każdą pomoc i wsparcie. Wierzę, że dzięki Wam uda mi się wygrać tę walkę! Zbyszek

70 914,00 zł ( 44,43% )
Brakuje: 88 661,00 zł
Amelia Gidelska
Amelia Gidelska , 4 latka

Straszna choroba zaatakowała maleńką Amelkę! Ratujmy jej przyszłość!

Pod koniec kwietnia wszystko się zaczęło i wszystko się skończyło. Narodziny Amelki miały być wyjątkową chwilą. Zanim jednak dostałam ją w ramiona, lekarz powiedział mi, że jest coś nie tak. Że rączki i nóżki mojej córki są powykręcane... Gdy miałam ją już przy sobie, byłam w tak wielkim szoku, że nie byłam w stanie odkryć kocyka. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie… Zaczęło się życie Amelki, skończyły się złudzenia, że będzie dobrze. Dziś proszę o pomoc dla córeczki, bo jeśli będziemy działać szybko, nadal jest nadzieja! Cała ciąża przebiegała wzorowo, dwaj starsi bracia Amelki są zdrowi. Czy w takiej sytuacji człowiekowi w ogóle do głowy może przyjść myśl, że coś jest nie tak? A potem przyszedł szok i ogromna rozpacz. Tuliłam Amelką tylko przez chwilę, potem zabrali ją na dokładne badania. Długo nie wiedzieliśmy, co jej jest. Jedna diagnoza wykluczała drugą. W końcu przyszedł jeden lekarz i powiedział, że wygląda mu to na artogrypozę. “To”, czyli moja maleńka, a już tak bardzo chora córeczka… Byłam sama, bo Amelka urodziła się w środku pandemii. Mąż nie mógł do mnie przyjść, niewiele wiedział, szaleliśmy ze strachu. Potem wyszłyśmy do domu i zaczęła się walka o to, by córeczka miała jakąkolwiek szansę na przyszłość. Musieliśmy przełknąć łzy, bo teraz każdy dzień ma znaczenie. Im wcześniej córeczka zostanie zoperowana, tym ma większą szansę! Nie mieliśmy czasu, żeby się przygotować, zasięgnąć opinii innych rodziców, poszukać specjalistów. Amelka została zdiagnozowana dopiero po porodzie, wszystko dzieje się tak szybko… Szukaliśmy i tak trafiliśmy na dwie kliniki, które mogłyby zoperować córeczkę. W pierwszej kolejności nóżki, by mogła kiedyś chodzić. Trwają konsultację ze szpitalami w USA i Niemczech. Amelka wygląda inaczej, niż bracia, gdy byli w jej wieku. Jej nóżki i rączki leżą bezwładnie wzdłuż ciała, prawie nimi nie rusza. Są powykręcane, nie wiemy jeszcze, czy także mięśnie są uszkodzone. Córeczka jest maleńka, dopiero co pojawiła się na świecie… Cały czas jeździmy do różnych lekarzy, robimy mnóstwo badań, ostatnio także genetyczne, ale na ich wynik przyjdzie nam poczekać pół roku… Czeka nas długa i trudna droga, jednak jesteśmy zmotywowani, by ją przejść. Od tego zależy cała przyszłość Amelki! W pierwszej kolejności operacja nóżek, niestety, będzie bardzo droga. Potem rehabilitacja, w większości nierefundowana. I kolejne operacje… Walka o zdrowie naszej córeczki pochłonie ogromne pieniądze. Już pochłania wszystkie oszczędności… Dlatego z całego serca prosimy o pomoc, by brak środków nie przeszkodził w walce o Amelkę. Byśmy kiedyś nie musieli jej powiedzieć, że była szansa, ale nie zdołaliśmy jej wykorzystać… Rodzice  eska.pl - Mała Amelka potrzebuje operacji i leczenia! Potrzeba ponad 3,5 miliona złotych! Pomóc może każdy! sycow.naszemiasto.pl - Maleńką Amelkę Gidelską z Doruchowa zaatakowała straszna choroba. Pomóżmy ostrow24.tv  fakt.24.pl - Amelka miała urodzić się zdrowa. Ma powykręcane i bezwładne rączki i nóżki pikio.pl - Mała Amelka miała być zdrowa. Urodziła się z powykręcanymi i bezwładnymi rączkami infoostro.pl - Rodzice Amelki błagają o pomoc epoznan.pl - Okrutna choroba zaatakowała Amelkę. "Nasza maleńka córeczka strasznie cierpi" se.pl - Malutka Amelka POTWORNIE cierpi! Jedynym ratunkiem jest kosztowna operacja!  dolnoslaskie.naszemiasto.pl ostrzeszowinfo.pl * Decyzją rodziców ŚP. Agatki Skąpskiej, niewykorzystane środki na leczenie dziewczynki w kwocie 340 000 zł zostały przekazane na subkonto Amelki, dzięki czemu będziemy mogli opłacić kolejną operację. Dziękujemy za ten piękny gest. 

1 112 013,00 zł ( 35,42% )
Brakuje: 2 026 610,00 zł