Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Helenka Stockwell
Helenka Stockwell , 11 years old

Helenka może chodzić❗️Dołącz do walecznych pomocników❗️

Walka o życie, sepsa, śmiertelnie niski cukier u dziecka narodzonego dobę wcześniej… Ze łzami w oczach wracam do tych paraliżujących chwil. Mój świat przypominał pogorzelisko, serce pękało pod naporem nieszczęść. Moja córeczka była bliska śmierci. Na intensywnej terapii przez kilka dni lekarze walczyli o życie Helenki. Ten obrót wydarzeń był jak burza z piorunami w środku zimy. Zupełnie niespodziewana. Porażenie poporodowe to jeden z wielu naszych przeciwników. W krótkim czasie lekarze przedstawili scenariusz rzadkiej choroby genetycznej, podkreślając, że tylko przyszłość pokaże, co tak naprawdę Helenka może osiągnąć.  Niskie napięcie mięśniowe nie pozwalało jej na wiele. Kiedy Hela miała 5 miesięcy, nadal nie potrafiła samodzielnie unieść główki, a jej rączki były ciągle zaciśnięte w piąstki. Zaczęłam szukać pomocy. Rozpoczęłyśmy intensywną rehabilitację oraz diagnostykę. Jako świeżo upieczona mama byłam zrozpaczona i zagubiona. Jednak nie poddawałam się. Walczyłam o zdrowie dziecka jak lwica. Dzięki tej determinacji Helenka zrobiła kolosalne postępy. W wieku 7. lat po raz pierwszy samodzielnie usiadła, a w zeszłym roku podjęła pierwsze próby raczkowania. Płakałam ze szczęścia! Gdy Helenka miała 3,5 roku, zakrztusiła się. Nic nie pomagało! Trafiłyśmy do szpitala. To był kolejny koszmar, który nie pozwalał mi zasnąć. Czekał nas kolejny zabieg, który zakończył sie OIOM-em, ponieważ ścianki tchawicy się zapadły! Pojawiło się widmo tracheotomii. Helenka na szczęście wyszła z tego. Czekał nas długi proces intensywnej rehabilitacji i odbudowy tego, co zostało zniszczone. Obecnie problemy gastrologiczne i skolioza nie dają Helence zasnąć. Bardzo kuje ją brzuszek i od środka rozsadza ból. Woła o pomoc, ala a ja jestem bezsilna wobec tego cierpienia. Oddałabym wszystko, byleby ulżyć mojej córeczce, jednak nie stać mnie na specjalistyczny sprzęt medyczny. Maszyna zalecana przez lekarzy, która pionizuje w ruchu, stabilizuje tułów, idealnie obciąża nogi, pomaga w nauce chodzenia, a przede wszystkim poprawia oddychanie, krążenie i trawienie, kosztuje prawie 200 tysięcy złotych! Rehabilitacja to jedyna szansa dla Helenki. Dzięki niej noce mogą stać się spokojniejsze, bez cierpienia i bólu. To dzięki rehabilitacji Hela może zacząć chodzić, a skolioza może się zatrzymać. Bardzo proszę o pomoc. Helenka mimo tylu wad rozwojowych i napotkanych trudności jest niezwykle waleczną i radosną dziewczynką. Każda, nawet najmniejsza wpłata to szansa, by uratować jej zdrowie i ułatwić start w przyszłość. Już teraz dziękuję Ci za okazane serce! Ania, mama ➡️ Dowiedz się więcej o Helence ➡️ Reportaż w telewizji OX.PL

12 594,00 zł ( 6.87% )
Still needed: 170 651,00 zł
Milan Balicki
Milan Balicki , 16 months old

Mały wojownik z chorym serduszkiem – Milanek potrzebuje pomocy❗️

Wciąż wraca do mnie ten moment, kiedy przyjechałam na oddział. Milanek zobaczył mnie, wyciągnął rączki w moją stronę... Ale wiedział, że mogę być z nim tylko na chwilę. Leżał podłączony pod aparaturę, płakał i krzyczał, a ja nie mogłam wziąć go na ręce i przytulić… Podczas połówkowego badania prenatalnego było podejrzenie, że nasz synek urodzi się z wadą serduszka. Taka informacja nam drastycznie wywróciła świat. Do porodu chodziłam na badania i kontrole, aż w końcu wykonano dokładną echokardiografię i potwierdzono przerwany łuk aorty typu B i ubytek przegrody międzykomorowej. Milan urodził się 16 maja 2023 roku. Dostał 10 punktów w skali Apgar. W drugiej dobie życia synka przetransportowano do USD w Krakowie na obserwację i kwalifikację do zabiegu kardiochirurgicznego. Ten doszedł do skutku, gdy Milan miał 9 dni. Serduszko synka było operowane, a nasze zamarzały z obaw i strachu. 2 tygodnie spędziliśmy na oddziale intensywnej opieki kardiochirurgicznej i dopiero po tym czasie mogłam być przy synku cały czas. Ale kiedy już miało być dobrze, wystąpiły drgawki spowodowane spadkiem wapnia. Synek znów trafił na intensywną terapię, gdzie spędziliśmy miesiąc. Pomiędzy wizytami kontrolnymi, badaniami i leczeniem Milan miał też drugą, ciężką operację na otwartym serduszku 21 lutego tego roku. Niestety, jego stan się pogorszył… Zaczęło się krwawienie i trzeba było wrócić do rozrusznika serca. Chociaż stan Milanka jest już stabilny, wciąż towarzyszy nam obawa co będzie dalej. Ale nie tylko my się boimy. Starsi synowie ciężko znoszą chorobę swojego braciszka. Też potrzebują opieki, a my wsparcia, ponieważ w tej sytuacji koszty leczenia i życia zaczynają nas przerastać. Każdy gest ma ogromne znaczenie. Paulina i Janusz, rodzice

12 590 zł
Agnieszka Nowakowska
Agnieszka Nowakowska , 50 years old

Choroba jest jak złodziej! Kradnie, to co najcenniejsze – zdrowie! Pomóżcie mi ją zatrzymać!

Choroba przychodzi jak złodziej, niespodziewanie. W 2006 r. przeszłam operację tarczycy. Podejrzewano nowotwór, miałam guza. Badanie histopatologiczne nie potwierdziło tego podejrzenia. Wskutek chorej tarczycy zdiagnozowano u mnie chorobę autoimmunologiczną Hashimoto. Nowotwór nie dał za wygraną. Zaatakował mnie 10 lat później tj. na początku lutego 2016 r. Usłyszałam diagnozę: złośliwy nowotwór piersi z przerzutami na węzły chłonne. Pojawiły się: stres, strach, łzy, lęk o los naszego jedynego syna, który miał 7 lat. Bałam się, że straci mamę... Wielokrotnie słyszałam od innych osób, zdrowych i tych po przejściach onkologicznych, że najważniejsze w chorobie jest pozytywne nastawienie. Silnie trzymałam się tej myśli. Zebrałam wszystkie siły, jakie miałam w sobie. Postanowiłam nie poddać się chorobie. Rozpoczęłam leczenie. Początkowo przeszłam półroczną chemioterapię, później dwie operacje – oszczędzającą i kolejną zakończoną mastektomią. Następnym etapem leczenia była radioterapia. Każdy z wymienionych etapów obfitował w skutki uboczne, jak w tego typu leczeniu. Pokonałam nowotwór, choć z tył głowy „leży” myśl: Czy nie zaatakuje na nowo? Staram się jednak żyć normalnie, na ile jest to możliwe. Choroba onkologiczna zmieniła mój dotychczasowy system wartości. Nauczyła tego, że nie należy odkładać niczego na później, bo tego „później” może nie być. Starałam się postępować według tej zasady. Dzielić się uśmiechem z innymi ludźmi, szczególnie z tymi, których tak jak mnie dotknęła choroba nowotworowa. Dawać im wiarę w sens i piękno życia. Skupiając się na walce z rakiem, żyłam w nieświadomości, że kolejna choroba, tym czasem neurologiczna, podstępnie atakuje moje ciało. I robi to do dzisiaj! Z czasem odebrała mi władzę w nogach, skutkuje niedowładem obu nóg. Był etap, że położyła mnie do łóżka, posadziła na wózku inwalidzkim, "postawiła" przy chodziku, pozbawiając możliwości samodzielnego chodzenia. Skazała na konieczność korzystania z pomocy innych osób. Zamknęła mnie w czterech ścianach własnego domu, uniemożliwiając podjęcie zatrudnienia. Jest bardzo podstępna. Wodzi za nos lekarzy i mnie.  Wskazywano na choroby neurologiczne, a także reumatyczne. W związku z brakiem prawdziwej, rzetelnej diagnozy nie mogę podjąć leczenia i rehabilitacji. Z posiadanych dochodów nie stać mnie na opłacenie tych działań oraz na podjęcie kosztownej diagnostyki. Aktualnie, zejście ze schodów jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Marzę o windzie zewnętrznej, dzięki której mogłabym samodzielnie, bezproblemowo opuścić dom i z radością znaleźć się poza jego czterema ścianami. Jestem z natury osobą pogodną, lubiącą przebywać wśród ludzi, komunikatywną. Przymusowe domatorstwo jest dla mnie cierpieniem. Żeby zminimalizować to okropne uczucie i nie dać się złamać, podejmuję działania wolontarystyczne, biorę udział w akcjach niosących pomoc innym osobom. Choroba, która mnie atakuje, postępuje, pogłębia niepełnosprawność i niedowład nóg. Towarzyszy mi ból. Straciłam możliwość samodzielnego chodzenia. Muszę podtrzymywać się chodzika lub różnych przedmiotów codziennego użytku. Staram się zrozumieć lekarzy, że jestem trudnym, złożonym przypadkiem medyczny, ale czy tak beznadziejnym, że nic się nie da zrobić? Nic?! Z rakiem dzielnie walczyłam, a w obliczu niewiadomej choroby nie mogę liczyć na specjalistyczną pomoc? Nie wierzę! Muszę wyprzedzić chorobę! Nie dać jej się rozwinąć! Sama nie dam rady. Dlatego proszę Państwa o pomoc. Agnieszka

12 587 zł
Damian Szymański
Damian Szymański , 7 years old

Wszyscy razem dla Damianka! Wesprzyj go w codziennych zmaganiach!

Kiedy na świat przychodzi chore dziecko wszystko zdaje się stawać na głowie. Gdy dowiadujesz się, że ratowanie sprawności i przyszłości zostało wycenione na ogromną cenę, całe życie zmienia się w walkę.  Pełne radości i nadziei oczekiwanie zakończone informacją, która przerwała marzenia o beztrosce. W pewnym momencie powiedziano mi, że mój synek może nigdy nie postawić pierwszego kroku, a jego życie będzie podporządkowane chorobie, która może powodować nie tylko bariery rozwojowe, ale też ból.  Nie spodziewałam się, że moje dziecko będzie musiało tyle wycierpieć. Nie przypuszczałam, że będziemy musieli zmagać się z takimi przeciwnościami. Diagnoza stopy końsko- szpotawe początkowo brzmiała dla mnie jak zagadka. Kiedy od lekarzy usłyszałam, że mamy szanse na operacyjne leczenie wady, byłam pełna nadziei, że nasz koszmar szybko się skończy.  Damian miał tylko 10 dni, kiedy po raz pierwszy założono mu gips na obie nogi. Był jeszcze taki malutki i bezbronny, a już musiał zostać poddany pierwszym bolesnym zabiegom. Wtedy jeszcze wierzyłam, że sytuacja szybko wróci do normy, a cierpienie jest tylko chwilowe. Niestety, pierwszy zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Decyzja o kolejnym gipsowaniu, następnej interwencji chirurgicznej. Niestety, tym razem również nie udało się osiągnąć tego, co planowano. Damianek ma już 4 latka, a siły do walki z bólem wystarcza mu tylko na pokonanie kilku, czasem kilkunastu kroków. Chodzi na zewnętrznej stronie stóp, co powoduje ogromne komplikacje i sprawia, że ból utrzymuje się jeszcze długo. Wiem, że w przyszłości może to być przyczyną poważnych wad postawy, które będziemy musieli leczyć latami…  Komplikacje i brak widocznych rezultatów leczenia doprowadziły nas do kliniki, w której możemy znaleźć realną pomoc. Po kilku latach okazało się, że Damian może odzyskać sprawność i zawalczyć o to, by każdy krok nie wiązał się z bólem. To dla mnie i naszej rodziny najlepszy prezent, ale… koszty realizacji największego wyzwania związanego z leczeniem mojego synka są dla mnie niewyobrażalnie wysokie! Operacja jednej nogi to koszt prawie 450 tysięcy złotych! Ogromna kwota za samodzielność i pokonanie bólu… Sama, nawet przy ogromnym zaangażowaniu, nie jestem w stanie zdobyć takich środków. Nie znam nikogo, kto udzieliłby mi takiego wsparcia albo pożyczki…  Właśnie dlatego podjęłam decyzję, że to najlepszy moment, by prosić o pomoc i wsparcie. Bo tylko wiara w Wasze wsparcie i pomoc może być dla mnie nadzieją na poprawę codzienności mojego synka.  Jesteś naszą jedyną nadzieją na to, że los odmieni się na zawsze, a życie przestanie być podporządkowane chorobie. W tym momencie przez pandemię koronawirusa wstrzymano nam możliwość uczestnictwa w rehabilitacji, a ostatnie badania doprowadziły do kolejnej zatrważającej diagnozy -  istnieje podejrzenie, że nie tylko wady stopy, ale też bioder. Jeśli to połączenie okaże się prawdą, czeka nas jeszcze długa droga prowadząca przez sale operacyjne i wieloletnia rehabilitacja, ale jeśli ten wysiłek pomoże nam osiągnąć najważniejszy cel - jesteśmy gotowi na każde poświęcenie.  Marzę o tym, że moje dziecko będzie kiedyś samodzielne, że czasy, kiedy pokonanie wyłącznie kilku kroków, stanie się przykrym wspomnieniem. Nie będzie przesadzą, jeśli powiem, że bez Waszej pomocy nie mam szans. Jeśli Damian postawi pierwszy krok bez bólu, to będzie nasz wspólny sukces. Dziś mogę prosić cię tylko o to, byś pozwolił mi uratować dziecko przed cierpieniem - każde ograniczenie postawione przez chorobę łamie moje serce.  👉🏻 Licytacje dla Damianka

12 584 zł
Witek Skupień
13 days left
Witek Skupień , 2 years old

Chwila nieuwagi zamieniła nasze życie w dramat❗️Potrzebna pomoc🚨

Chwila nieuwagi tak wiele zmieniła w naszym życiu. W ułamku sekundy nasza codzienność zmieniła się w koszmar. Nasz mały synek uległ wypadkowi – do dziś walczymy, by miał szansę odzyskać pełną sprawność… 3 stycznia 2024 roku zapamiętamy na zawsze. Tego dnia synek wylał na siebie świeżo zaparzoną herbatę miętową. Ściągnął za pomocą zabawki cały duży kubek wrzątku. Krzyk i przeraźliwy płacz, które trwały w nieskończoność zapamiętamy do końca życia. 10 minut oczekiwaliśmy na przyjazd karetki, ale czuliśmy, jakby właśnie zatrzymał się czas… Cierpienie Witolda trwało wieczność! Usłyszeliśmy wstępną diagnozę ratowników medycznych: około 50% powierzchni ciała oparzeń 2 i 3 stopnia. Synek został zabezpieczony opatrunkami i przetransportowany do szpitala. Jeszcze tego samego wieczora zostaliśmy przyjęci na Oddział Chirurgii i Leczenia Oparzeń. Tam na szczęście lekarze nas troszkę uspokoili. Okazało się, że poparzona powierzchnia ciała już na pierwszy rzut oka nie przekracza 40%. Kamień spadł nam z serca, choć dalej przerażeni martwiliśmy się o zdrowie naszego Witolda… Na oddziale synek przebywał do 12 stycznia. W trakcie pobytu przeszedł przeszczep sztucznej skóry na klatce piersiowej. Jesteśmy pod opieką poradni chirurgicznej. Przed nami wiele pracy, wyrzeczeń i kosztownego leczenia. Niezbędne będą specjalistyczne maści, ubranka kompresyjne i opatrunki, które generują ogromne koszty! Musimy być pod stałą opieką specjalistów, dojeżdżać na wizyty i konsultacje, które również generują ogromne koszty.   Niestety w samopoczuciu Witolda nie ma poprawy. Smarujemy go odpowiednimi preparatami, kontrolujemy, staramy się ułatwić tę trudną rzeczywistość. Nasz synek przed tym wypadkiem był bardzo radosnym, otwartym chłopcem. Uwielbiał śpiew, taniec i zabawę klockami. Teraz niestety nie jest w stanie wziąć zabawki do rączki, na której ma rozległe rany…  Niewykluczone, że niezbędne będzie zastosowanie laseroterapii… Witold ma starszego braciszka, który nie może chodzić do przedszkola, przez ryzyko przyniesienia do domu infekcji. Nie możemy ryzykować, że stan zdrowia Witolda się pogorszy. Ze względu na opiekę nad synkami obydwoje musieliśmy czasowo zrezygnować z pracy. Witold, gdy leki przeciwbólowe przestają działać, bardzo cierpi. Wymaga wtedy wyjątkowej opieki, przez co jedno z nas musi skupić na nim stuprocentową uwagę… Bardzo prosimy o pomoc. Ten wypadek i związane z nim koszty mocno obciążył nasz budżet. Potrzebujemy wsparcia. Prosimy, pomóżcie nam uratować zdrowie Witolda… Rodzice

12 578,00 zł ( 78.81% )
Still needed: 3 380,00 zł
Artur Dzienis
6 days left
Artur Dzienis , 48 years old

Jeden wypadek przekreślił moje życie... Pomóż mi odzyskać sprawność!

Jestem Artur i mam 46 lat. Do niedawna wiodłem spokojne i dobre życie. Niestety, los nie raz potrafi nas zaskoczyć. Tak właśnie zaczęła się również moja historia...  W wyniku nieszczęśliwego wypadku samochodowego, w jednej sekundzie, z osoby zdrowej i pełnej życia, stałem się niepełnosprawny, przykuty do łóżka. Mój cały świat wywrócił się do góry nogami. Choć bardzo chciałbym cofnąć czas, wiem, że nic już tego nie zmieni… Do wypadku doszło nie z mojej winy. Pamiętam, że w tamtym momencie wjeżdżałem pod górę. Nie widziałem, co dokładnie dzieje się na drodze za górką –  to raczej normalne, gdy jesteś w takim położeniu. Po wjechaniu, przed moimi oczami nagle ukazał się srebrny samochód, który stał i tamował ruch na obu pasach. Musiałem podjąć natychmiastową decyzję. Szybko oceniłem, że mam za mało miejsca, żeby wyhamować i w niego nie uderzyć, więc postanowiłem zjechać na pobocze. Od tego momentu nic więcej nie pamiętam… Z zeznań świadków i policji, wiem, że udało mi się uniknąć zdarzenia. Niestety zjeżdżając na pobocze, uderzyłem w wycięte drzewo, przez które kilkukrotnie dachowałem. W jednym momencie znalazłem się w polu, przygnieciony samochodem… Sam, ponieważ starsza kobieta z drugiego auta po prostu odjechała…    Do szpitala trafiłem w ciężkim stanie. W wyniku wypadku doszło do złamania kręgosłupa piersiowego z porażeniem kończyn dolnych. Konieczna okazała się operacja odbarczenia elementów nerwowych kręgosłupa. Przez kolejne tygodnie walczyłem o powrót do zdrowia. Odkąd wyszedłem ze szpitala półtora miesiąca temu, jestem sam jak palec. Od stycznia powinienem otrzymać pomoc od MOPS-u, jednak to nic pewnego. W mojej trudnej codzienności przez pewien czas pomagała mi siostra, która przyjechała do Polski, by się mną zaopiekować. Na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, dlatego jej dłuższy pobyt nie wchodzi w grę.   Jestem osobą niepełnosprawną o znacznym stopniu. Aby stanąć na nogi, potrzebuję regularnej i intensywnej rehabilitacji. Niestety nie mam wystarczających środków, by pokryć ją z własnych kieszeni. Rehabilitacja w szpitalu przynosiła efekty, które teraz, przez brak ćwiczeń z rehabilitantem, powoli zanikają. To bardzo ważne, bym nie zaprzepaścił swojej szansy na powrót do sprawności i ćwiczył dalej.  Powoli tracę nadzieję… Trudno pogodzić się z tą sytuacją. Dziś wiem, że tylko z Waszą pomocą powrót do zdrowia będzie możliwy. Każde wsparcie, każda złotówka jest dla mnie na wagę złota. Dziękuję. Artur

12 571 zł
Tymek Kudzia
Tymek Kudzia , 2 years old

Problemy ze wzrokiem odbierają mu beztroskie dzieciństwo! Pomoc dla Tymka!

Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie dla mojego syna Tymoteusza. Mój dzielny chłopiec cierpi na nadwzroczność i oczopląs. Szukamy powodów jego kłopotów ze wzrokiem i walczymy o jego sprawność. Pomocy! Gdy synek miał dwa miesiące, wiedziałam, że powinien zacząć zwracać uwagę na osoby, czy przedmioty dookoła niego. Jednak nic takiego się nie działo, nie wodził wzrokiem, wzrok stał się rozbiegany. Okazało się, że mój malutki chłopiec ma wadę +9,5 i oczopląs! Tymek wymaga też rehabilitacji. Najpierw miał problem z obniżonym napięciem mięśniowym, teraz ze wzmożonym… Ma zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju, a także prywatnie.  Problemy ze wzrokiem mają wpływ na jego rozwój. Chód Tymka jest nieprawidłowy. Synek korzysta z soczewek, które powinny korygować poważną wadę wzroku. Pomimo tego wpada na przedmioty dookoła niego, wchodzi na ściany, przewraca się. Jestem przekonana, że Tymek nie widzi, zachowuje się jak dziecko niewidome. Staram się zdiagnozować przyczynę problemów syna. Robiliśmy badania genetyczne, ale nic z nich nie wyszło. Niedługo Tymek przejdzie badania WES oraz badania siatkówki oka. Mam nadzieję, że pozwolą one wyznaczyć dalszą drogę leczenia. Tymek potrzebuje częstych wizyt u specjalistów, dalszej diagnostyki, rehabilitacji. To wszystko kosztuje tak dużo, że w końcu zdecydowałam się na założenie zbiórki. Nasza sytuacja finansowa jest trudna, nie mogę pracować ze względu na to, że syn wymaga ciągłej opieki. Z całego serca proszę o pomoc dla Tymka! Tak bardzo chciałabym, żeby miał szczęśliwe dzieciństwo i był sprawny! Razem możemy o to zawalczyć! Estera i Kuba- rodzice Tymka

12 555 zł
Jarosław Fedak
Urgent!
14 days left
Jarosław Fedak , 36 years old

Tata dwójki dzieci błaga o pomoc❗️

Patrząc w przeszłość, nie mogę nie tęsknić za naszym poprzednim życiem. Byliśmy tak szczęśliwi: dwie malutkie córeczki, praca, wszyscy zdrowi i bezpieczni... Jakbym tylko wiedziała,  że los nie będzie dla nas łaskawy! Niestety, czasu nie cofnę. Pozostaje mi tylko z nadzieją patrzyć w przyszłość i wierzyć, że jeszcze będziemy szczęśliwi... W 2017 roku mój mąż niespodziewanie zachorował. Nagły ból zęba okazał się podstępną chorobą onkologiczną. Od tego momentu nasze życie podzieliło się na "przed" i "po". Od dnia postawienia diagnozy wykonano już 3 operację, ostatnia odbyła się całkiem niedawno. Obecnie Jarosław przechodzi radioterapię.  Niestety to jeszcze nie koniec. Po ostatnim badaniu poinformowano nas o konieczności wykonania kolejnej kosztownej operacji podniebienia górnego. Przez chorobę pojawiła się wada górnej szczęki podniebienia twardego i miękkiego, a tak naprawdę nawet nie wada, a całkowita deformacja. Od początku choroby mąż ma trudności z żuciem i połykaniem, zaburzenia mowy. Czeka na niego rekonstrukcja jamy ustnej i nosa. Niestety, taka kwota jest dla nas nieosiągalna. Poprzednie leczenie pochłonęło wszystkie nasze środki.  Błagam, pomóżcie mi uratować męża! Jest tak potrzebny mi i córkom... Tatiana, żona Jarosława

12 554,00 zł ( 10.13% )
Still needed: 111 276,00 zł
Mark Krasinskyi
22:35:54  left
Mark Krasinskyi , 9 years old

Mark potrzebuje rehabilitacji po skomplikowanej operacji!

Ta historia zabrzmi dla Ciebie zapewne jak wiele innych, ale dla mnie jest wyjątkowa. Jest przykładem na to, że czasem nawet najokrutniejsze wydarzenia przeplatają się z nadzieją na lepsze jutro, a kilka lat temu przypadkowo poznane osoby, mogą we wspólnym działaniu pomóc tym, którzy muszą uciekać z powodu wojny. Nieprawdopodobny wręcz zbieg okoliczności może stać się szansą na poprawę zdrowia. Tak jest w tym przypadku. Prosimy Ciebie, abyś pomógł temu 7-latkowi, który jeszcze w lutym spokojnie mieszkał w Irpieniu, a dziś zmaga się z życiem na obczyźnie i problemami zdrowotnymi, które wraz z ucieczką z domu z Ukrainy, tylko się nasiliły. Mark jest cudownym, wesołym chłopcem, a do tego bardzo dociekliwym, głębokim i wrażliwym dzieckiem. Lubi tworzyć budowle z klocków, rysować, jeździć na hulajnodze i skakać na trampolinie. Marzy o papudze, która potrafi mówić i latać balonem. Mark został kilka lat temu zdiagnozowany. Ma malformację żylną stopy. Niestety przeprowadzone dotychczas zabiegi i operacje nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Ale jest nadzieja na poprawę jego zdrowia w Polsce! Pomimo problemów zdrowotnych i prób Mark pozostaje bardzo odważny i pewny, że wszystko będzie dobrze! Mówi, że wyrośnie na wielkiego naukowca lub blogera. Jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Z powodu wydarzeń w Ukrainie musiał jeszcze bardziej dorosnąć… Chcę pomoc Markowi spełnić jego marzenie, by wkrótce mógł nauczyć się jeździć na rowerze. Obecnie jest to przeciwwskazane!  Z Twoją pomocą to marzenie może się spełnić. Tak jak Mark wierzymy w szybki powrót do zdrowia, koniec wojny i powrót do domu! Rodzina i przyjaciele Kwota zbiórki jest szacunkowa

12 550,00 zł ( 39.32% )
Still needed: 19 365,00 zł