Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Vanessa Klepczyńska
Vanessa Klepczyńska , 14 years old

Vanessa walczy o przyszłość! Nie pozwólmy jej się zatrzymać!

Czy wiecie, jak to jest, kiedy Wasze dziecko płacze, a Wy nie potraficie ukoić jego bólu? Z pewnością każdy rodzic zdrowego dziecka przeżył taką chwilę i zostawiła w jego sercu bliznę. Rodzice dzieci niepełnosprawnych przeżywają podobne niemal każdego dnia, a dziś moja piękna i zdolna córeczka znów płakała – z niemocy, zmęczenia i rezygnacji. Vanessa ma 13 lat, dziecięce porażenie mózgowe – spastyczne, czterokończynowe, padaczkę lekooporną, poważną wadę wzroku, pęcherz neurogenny i problemy gastroendokrynologiczne. Ma też pełną świadomość swojej niepełnosprawności, w końcu przestała być dzieckiem i staje się dziewczynką, która wie… Wie, że czeka ją ogrom walki o normalność, sprawność i przyszłość, która innym dzieciom dana jest na start. Obowiązkiem moim i jej taty jest podarować jej to zwykłe nadzwyczajne życie, ale nawet dla nas, zakochanych w Vanessie bez pamięci, bywa to zbyt trudne, dlatego, kiedy ona płacze wali nam się świat. Wszystko zaczęło się od nagłego odejścia wód płodowych w 28 tygodniu ciąży. Vanesska urodziła się jako skrajny wcześniak z silnym niedotlenieniem. Była tak maleńka, a jednak drzemała w niej wojowniczka, która każdego dnia staje do walki o siebie. Kiedy skończyła 2 lata, padł na naszą rodzinę wyrok – dziecięce porażenie mózgowe. Po raz kolejny stanęliśmy do walki o nasze dziecko i z małej miejscowości przeprowadziliśmy się do Łodzi, po to, aby miała dostęp do najlepszych ośrodków leczniczych, specjalistów i rehabilitantów, ale choroba zawsze wyprzedzała nas o dwa kroki. Pojawiła się padaczka i leki, po których moja córeczka nie była w stanie funkcjonować – nadmierna senność zmieniła ją w śpiącą królewnę, która nie miała siły ćwiczyć. Do ukończenia 6 roku życia była trzykrotnie reanimowana, przeszła kilka operacji bioder, które unieruchamiały ją na miesiące, a finalnie i na lata. Do dziś nie chodzi i nie siedzi, chociaż z całych sił walczymy o to, by otrzymała najlepsze wsparcie. Nie możemy nawet odzyskać sprawności, którą miała jeszcze przed operacjami. Do tego doszły zabiegi ratujące wzrok, oraz leczenie napiętych mięśni toksyną botulinową i coraz bardziej wymagająca rehabilitacja.  Przy tym wszystkim pojawiła się nadzieja, bo Vanessa mówi, uczęszcza do szkoły, nawiązuje przyjaźnie, a jej rozwój znacznie przyspieszył. To jedyna szansa na to, aby nie zmarnować potencjału, który udało jej się wypracować, ale znów goni nas choroba i czas. Niestety zauważyliśmy, że ostatnie rehabilitacje przynoszą znikome efekty, ponieważ córka szybko rośnie i spastyka ją pokonuje. Jedynym rozwiązaniem, które na tę chwilę oferuje nam medycyna jest fibrotomia – zabieg polegający na nacięciu wybranych punktów. To zniweluje przykurcze bioder, kolan i rąk. Przykurcze są tak silne, że uniemożliwiają jej nawet podniesienie dłoni. Tylko tak jesteśmy w stanie zagwarantować jej na dalszy rozwój. Nie pozwólmy jej zatrzymać się w tej walce. Niestety koszt takiej operacji wynosi około 12 tysięcy złotych. Przy równoczesnych rehabilitacjach, które i tak muszą się odbywać, aby jej umiejętności się nie cofały, kosztach sprzętu np. wózka, siedziska, ale też zwykłych środków higienicznych, to kwota, którą nie dysponujemy. Tym trudniejsza do uzbierania, ponieważ staliśmy się rodziną zastępczą dla siostrzeńca męża. Tymka los również nie oszczędzał i potrzebuje specjalistycznego wsparcia, aby wzrastać w zdrowiu, w szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa. Marzeniem Vanessy jest stanąć na nogach, chodzić, tańczyć i grać w piłkę – to jest możliwe! Ale najpierw musimy pokonać głównego wroga, czyli przykurcze. Kiedy to się już stanie, ona będzie wiedziała, jak walczyć dalej i jak wygrać tą nierówną i niesprawiedliwą walkę. Błagamy Was! Pomóżcie nam jej pomóc! Sandra i Krystian ➡️ Vaneska w Pytanie na sniadanie

9 223 zł
Jakub Iwanowicz
Jakub Iwanowicz , 2 years old

Nasz Kubuś codziennie walczy! Zawalczmy wspólnie o jego lepsze życie!

Gdy usłyszeliśmy pierwszą diagnozę, Kubuś był jeszcze w brzuszku. Przyszedł na świat jako brat bliźniak małej Nadziejki w czerwcu 2022 roku. Już od pierwszych dni rozpoczął swoją ciężką walkę o życie... Nasz mały wojownik, bo tak nazywamy naszego synka, urodził ze skrajnym wodogłowiem i z wadą mózgu holoprosencefalia semilobaris. W 7 dobie u Kubusia został wykonany zabieg implantacji zastawki komorowo-otrzewnej z powodu wodogłowia. Szybko jednak okazało się, że to nie jedyny przeciwnik, z którym będzie musiał stoczyć walkę... Pierwsza diagnoza została postawiona w 13. tygodniu ciąży podczas badań ginekologicznych — synek urodzi się z wodogłowiem. Kolejne tygodnie nie były dla nas łaskawe. Od tej pory musieliśmy być gotowi na wszystko... Lekarze nie dawali Kubusiowi szans na przeżycie. Pierwsze godziny po porodzie były tragiczne. Usłyszałam, że mam półtorej godziny, by pożegnać się z naszym Kubusiem. Przez cały ten czas tuliłam go i nie mogłam uwierzyć, w to co się właśnie dzieje... Później Kubusia zabrano na osobny oddział i pobrano płyn mózgowo-rdzeniowy. Słyszałam jego krzyk i płacz. Tak bardzo wtedy cierpiał, a ja nie mogłam nic zrobić…  Przez pierwsze tygodnie Kubuś leżał w szpitalu dziecięcym. Miał problemy z oddychaniem, dlatego został podłączony do respiratora. Karmiliśmy go przez sondę. Przeszedł zabieg implantacji zastawki komorowo-otrzewnej z powodu wodogłowia. Niestety po powrocie do domu zauważyliśmy, że główka Kubusia stale się powiększa! Okazało się, że wprowadzona zastawka nie działa prawidłowo i potrzebna będzie kolejna operacja! Kolejne dni nie przyniosły jednak dobrych wieści... W dodatku dowiedzieliśmy się, że u Kubusia wykryto zanik nerwów wzrokowych, torbiel pajęczynówki i wzmożone napięcie mięśniowe. Boimy się, że kolejna wizyta u specjalisty będzie oznaczała nowe diagnozy... Jedyne czego w tej chwili pragniemy, to zdrowie i szczęście dla naszego synka!  Razem z Kubusiem na świat przyszła Nadziejka. Córeczka jest zdrowa, choć lekarze zaobserwowali u niej asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe. Nadziejka także potrzebuje kosztownej rehabilitacji, a nam zaczyna brakować środków... Kubuś i Nadziejka mają starszego brata Kacperka. Ma zaledwie 3-latka, ale jest niesamowicie troskliwy i opiekuńczy dla swojego braciszka i siostrzyczki. Bardzo pomaga mi przy małych. Przynosi pampersy, podaję butelkę, gdy chcę nakarmić Kubusia. Jest jednak zbyt mały, by rozumieć, co teraz dzieje się z jego młodszym rodzeństwem. Kacperek urodził się jako zdrowy chłopiec. Rozwija się bardzo dobrze, jak jego rówieśnicy. Nikt z nas nie spodziewał się więc, że przy kolejnej ciąży pójdzie coś nie tak... Leczenie Kubusia polega na leczeniu paliatywnym. Wiemy, że nasz synek nigdy nie będzie zdrowym dzieckiem. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie rozwijał się tak jak inne dzieci. Chcemy jednak zapewnić mu jak najlepsze warunki i sprawić, by każdy dzień nie był dla niego cierpieniem... Zmiany w mózgu wpływają na jego koordynację ruchową i chodzenie. Tylko dzięki rehabilitacji i leczeniu dajemy mu szansę, by w przyszłości mógł się poruszać. Koszty leczenia są jednak tak duże, że bez Twojej pomocy nie damy sobie rady. Potrzebujemy środków na dojazdy, wizyty kontrolne u lekarzy i rehabilitację. Otrzymujemy pomoc z hospicjum. Do Kubusia przyjeżdżają dwie panie fizjoterapeutki dwa razy w tygodniu, ale niestety to za mało. Naszym największym marzeniem jest, by pewnego dnia Kubuś usiadł z nami do stołu, na własnych nogach chodził z nami na spacery, trzymał nas za rękę, mimo że nigdy prawdopodobnie nas nie zobaczy. Koszty leczenia i rehabilitacji są zbyt duże, by pokryć je z własnych środków. Tylko dzięki Twojej pomocy Kubuś może liczyć na lepsze jutro! Proszę, pomóż nam, by nasz synek już dłużej nie cierpiał... Żaneta, mama Kubusia

8 786 zł
Abdullah Yelemes
11 days left
Abdullah Yelemes , 5 years old

Mój syn jest za mały, by umrzeć! Uratuj go z pułapki białaczki!

Zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Był marzec, dzień wcześniej zdobywaliśmy kałuże, świetnie się bawiąc, dając synkowi wolność i radość. Nie byliśmy zdziwieni, gdy następnego dnia pojawiło się lekkie przeziębienie... Nie skończyło się jednak na zwykłych objawach. Synek zaczął mieć problemy z chodzeniem. Natychmiast zwróciliśmy się do lekarzy. Badania krwi wykazały, że Adbullah ma białaczkę... Nie byłem w stanie w to uwierzyć. Powtórzyliśmy badania jednocześnie w 4 różnych laboratoriach. Z żoną tak bardzo chcieliśmy usłyszeć, że wyniki poprzednich badań to jakiś błąd lekarski... Niestety, nie mieliśmy szczęścia-diagnoza się potwierdziła. Musieliśmy przyznać: nasz trzyletni syn ma białaczkę. A my musimy mu pomóc. Po konsultacji ze znajomymi, którym udało się wygrać z rakiem, zapadła decyzja o nieleczeniu synka w naszej Ojczyźnie, w Kazachstanie, tylko wyjechać na leczenie do Turcji. Zostawiłem pracę, zebrałem wszystkie oszczędności i poleciałem z synem do poleconej przez znajomych kliniki.  Obecnie Abdullach jest w trakcie drugiej chemioterapii. Cierpliwie znosi leczenie. Nieraz próbuje biegać i skakać, jak wypada zwykłemu 3-latkowi, zapominając, że jest chory. Wyniki badań są wzorcowe, i lekarze dają nam duże szanse na wyzdrowienie - pod warunkiem, że będziemy kontynuować leczenie. Nie mogę pracować, ponieważ cały czas znajduję się z synem w szpitalu. Moja żona opiekuje się pozostałą trójką dzieci, najmłodszy syn zaledwie skończył 5 miesięcy. Abdullach strasznie tęskni za rodzeństwem, i bardzo się cieszy, kiedy go odwiedzają. Udało nam się sfinansować dwa kursy chemioterapii, a dzięki pomocy najbliższych zebraliśmy środki na trzeci kurs. Ale czeka na nas jeszcze czwarty. Syn ma ogromne szanse na wyzdrowienie, ale potrzebujemy pomocy.  Błagamy o wsparcie, które pomoże nam uratować nasze ukochane dziecko! Tata

5 690,00 zł ( 7.76% )
Still needed: 67 555,00 zł
Weronika Tumialis
Urgent!
Weronika Tumialis , 18 years old

Ratuj Weronikę❗️ Jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie❗️

Lek musi być podany jak najszybciej. Nie możemy czekać, nie możemy przekładać terminu. Od tego zależy życie mojej córki! Podczas rutynowych badań lekarz wykrył u Weroniki najpierw anemię plastyczną, a następnie po wielu badaniach ciężką postać niedokrwistości aplastycznej, zwaną inaczej aplazją szpiku. Ta choroba dotyka zaledwie 1. osobę na milion! W jednej sekundzie świat naszej rodziny wywrócił się do góry nogami. Życie mojej córki jest realnie zagrożone. Weronika już 2,5 miesiąca leży w szpitalu na oddziale onkologii i hematologii. Do domu przyjeżdża na krótkie przepustki i to jedynie wtedy, gdy wyniki badań na to pozwalają. W wyrwaniu się z czterech białych ścian przeszkadzają też ciągle podłączone kroplówki… Jednak są one niezbędne – przetaczanie krwi i leki podtrzymują moją córkę przy życiu. Mimo wielu badań nie znamy podłoża choroby. Lekarze wykluczyli aspekty nowotworowe. Jednak i bez tego choroba jest śmiertelna. Mamy tu do czynienia z brakiem krzepliwości krwi. Moja córka doznaje duszności, zawrotów głowy, ropnych zmian skórnych. Najgorsze są wybroczyny i siniaki wewnątrzskórne. W krytycznej sytuacji może dojść do krwotoku mózgowego, który prowadzi do śmierci. Taka sytuacja jest nie do przewidzenia. Może się wydarzyć w każdym momencie. To dlatego podanie leku jest tak pilne.  Leczenie jest bardzo kosztowne, nierefundowane. Lekarze zdecydowali o podaniu Weronice tymoglobuliny pochodzenia końskiego. Jednak by tak się stało, musimy zebrać tę zatrważającą sumę sięgającą prawie 50 tys. złotych. Sam nie damy rady jej zgromadzić. Jestem bezradny i zagubiony. Twoje wsparcie to moja ostatnia deska ratunku. Moja córka jest przecież taka młoda. 16 lat – tak mało, tak wiele życia przed nią... Przecież to dziecko ma tyle planów i marzeń. Weronika poszła do wymarzonego liceum o profilu wojskowym, jest w drugiej klasie. Tak bardzo chce wrócić do szkoły… Nie mogę jej zawieść. Proszę, pomóż mi. Liczy się każda złotówka!  Marek, tata Weroniki

5 376,00 zł ( 11.14% )
Still needed: 42 880,00 zł
Alan Misiewicz
6 days left
Alan Misiewicz , 13 years old

Synku, dziękuję, że do mnie wróciłeś❗️Walczymy o Ciebie dalej❗️

Stan Alanka poprawia się! Ale to nie koniec walki. By nie stracić tego, co wypracowaliśmy, musimy kontynuować kosztowną rehabilitację. Nasza historia: Sceny niczym z filmu akcji. Wypadek, w letniej scenerii, nad jeziorem zbiera się grupa ludzi, mężczyźni krzyczą, kobiety wpadają w histerię. Po chwili przy brzegu jest już tłum. Wypadek na wodzie – jeden mężczyzna na skuterze wodnym taranuje innego. Wypadek wygląda bardzo groźnie, po chwili okazuje się coś strasznego. Staranowany mężczyzna płynął z 7-letnim wtedy synkiem. Chłopiec leży na powierzchni, twarzą pod wodą, nie rusza się! Alanek nie oddychał, z uszu leciała mu krew. Reanimację rozpoczęła jego siostra. Kiedy dyspozytorka usłyszała, że chłopiec ma podkurczone kończyny i krwawi, nie miała wątpliwości, uraz mózgu! Kiedy zabierano Alanka na pokład śmigłowca, nie odzyskał przytomności. Ponad 100 km do Poznania dłużyło się najbardziej w życiu. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że Alanek jest w stanie krytycznym. Stwierdzono aksonalny uraz mózgu i podjęto decyzję o zaintubowaniu i wprowadzeniu synka w stan śpiączki farmakologiczne, rozpoczęła się walka o jego życie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, jeszcze przed chwilą Alanek śmiał się i bawił w wodzie, a wystarczyła chwila, niefortunny zbieg okoliczności, kilka sekund i świat się zatrzymał. Byłam załamana, a nikt w tamtej chwili nie potrafił mi powiedzieć, że będzie dobrze, bo nikt tego nie wiedział. Pierwszy lekarz, który z nami porozmawiał, powiedział nam wprost, że jeśli nasz synek przeżyje, to nikt nie będzie umiał nam przewidzieć, jakie będą następstwa wypadku. Doktor widział różne rzeczy, dzieci, które wychodziły z takich urazów i te, które do końca życia pozostawały w stanie wegetatywnym. My nie mieliśmy tyle szczęścia. Po odłączeniu leków Alanek nie zaskoczył, nie obudził się… To były najgorsze chwile w moim życiu. Nie umiałam sobie wyobrazić życia w ciszy bez mojego synka. Ale cud już się wydarzył, Alanek jest jednym z nielicznych dzieci, które po tym wszystkim wyszły z kliniki Budzika na własnych nogach. Jednego dnia otworzył oczy, innego dnia poruszył ręką. Wrócił i jest z nami! Wiele razy w swoim krótkim jeszcze życiu pokazywał nam, jak bardzo jest uparty i jak wiele potrafi samodzielnie osiągnąć. Dzisiaj synek radzi sobie z tym, co się wydarzyło. Nawet jeśli spotykają go przykrości, on dzielnie idzie naprzód. Uraz mózgu zostawił ogromne ślady, bo Alanek wciąż nie odzyskał pełni sprawności sprzed wypadku. Jedno oczko nie porusza się w górę w dół, chód jeszcze nie jest taki jak przed wypadkiem, prawa rączka drży i Alanek potrzebuje pomocy przy jedzeniu czy zawiązywaniu bucików. Teraz wreszcie możemy pomóc naszemu dziecku. To jest właśnie ten moment, w którym stanęliśmy przed szansą, by realnie pomóc naszemu dziecku. Wciąż potrzebna jest wyjątkowo intensywna rehabilitacja, która pozwoli wrócić naszemu dziecku. Sami nie zdołamy pokryć kosztów intensywnego leczenia. Jesteśmy po najgorszym dramacie i po największym cudzie w naszym życiu. Proszę, pomóżcie przywrócić sprawność naszego dziecka. Mama

4 856,00 zł ( 9.12% )
Still needed: 48 336,00 zł
Waleria Yanush
Waleria Yanush , 5 years old

Waleria potrzebuje Twojej pomocy❗️Trwa walka o sprawność❗️

Moja córeczka ma na imię Waleria. Urodziła się w 2019 roku z trisomią 18 chromosomu, tak zwanym zespołem Edwardsa.  Intensywnie uczestniczy w rehabilitacjach. Leczenie koncentruje się przede wszystkim na prawidłowym rozwoju zdolności motorycznych. Dodatkowo córeczka bierze udział w zajęciach logopedii oraz integracji sensorycznej.  Pomimo leczenia lekarze nie prognozują dużych postępów. Według specjalistów Waleria nigdy nie będzie w stanie samodzielnie się poruszać czy jeść. Jednak moja córka jest niezwykle silną dziewczynką! W wieku 5 lat zjada z łyżki, nauczyła się samodzielnie siedzieć, bardzo lubi słuchać muzyki, chodzić na spacery i bawić się ze mną i tatą. Teraz próbuje stawać na czworaka! We wszystkie swoje osiągnięcia włożyła ogrom pracy i serduszka. Każdy dzień to wyzwanie, nowe cele do osiągnięcia. Moim największym marzeniem jest, by córka zaczęła samodzielnie chodzić. Bardzo skorzystałaby z dodatkowych sesji rehabilitacyjnych. Niestety koszty specjalistów przekraczają moje możliwości finansowe. Nie jestem w stanie sama zapewnić dziecku wystarczającego leczenie. Koszty są wciąż ogromne i bez dalszego wsparcia może nie starczyć nam środków. Już raz się udało, więc proszę, zawalcz ze mną o sprawność Walerii jeszcze raz! Yana, mama

3 825,00 zł ( 35.95% )
Still needed: 6 814,00 zł
Szymek Wiśniewski
11 days left
Szymek Wiśniewski , 10 years old

Szymek potrzebuje specjalnego fotelika, by móc pojechać do lekarza, na rehabilitację czy do szkoły... Pomożesz?

Szymek walczy o zdrowie i sprawność całe swoje życie. Jest jednak bardzo pogodnym i dzielnym chłopakiem, który nie poddaje się pomimo przeciwności losu. Wiadomo już, że przed nim kolejna, niezbędna operacja. Specjaliści nadal debatują czy najpierw skrócić, czy wydłużyć nóżkę… Tymczasem my zmagamy się z trudem każdego dnia… Szymek jest jeszcze dzieckiem, a już przeszedł kilkanaście operacji w swoim życiu… Dwukrotnie miał skracaną nóżkę, która rośnie o wiele szybciej od drugiej. On nie wie, co to znaczy biegać za piłką po trawie z kolegami... Nie wie, co to beztroskie dzieciństwo... Pęka mi serce, kiedy patrzę na jego cierpienie... Mój synek urodził się jako wcześniak i już w czasie ciąży zdiagnozowano u niego wodogłowie, rozszczep kręgosłupa i zwichnięcie bioder. Marzyłam o tym, by moje dziecko było zdrowe. Teraz mam tylko jedno marzenie – aby jego stan zdrowia się nie pogarszał i aby zachował swoją samodzielność.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zakupić dla Szymka elektryczny wózek, który pomaga mu w poruszaniu się. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za okazane nam dobro. Niestety, nasza walka o lepsze jutro Szymka wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia... Potrzeby Szymka różnią się nieco od jego rówieśników. Mój syn ze względu na swoją niepełnosprawność wymaga specjalnego fotelika do samochodu. Niestety, poprzedni jest już bardzo stary i musimy zakupić nowy. Jego koszt jest jednak niezwykle wysoki – pomimo uzyskania częściowego dofinansowania, sami nie damy rady go opłacić. Z dofinansowania możemy także skorzystać jedynie do 31 lipca – potem szansa przepadnie. Jako matka codziennie walczę o to, żeby Szymon mógł być w przyszłości samodzielny, aby mógł chodzić, a może nawet i biegać. Szymek to wspaniały, bardzo pogodny chłopak. Ma rodzeństwo, z którym uwielbia spędzać wspólnie czas, a ja wciąż marzę o tym, by tak, jak oni mógł sprawnie chodzić... Na razie jednak musimy zawalczyć także o inne sprawy. Z całego serca proszę Was o wsparcie dla mojego synka. W swoim krótkim życiu wycierpiał już bardzo wiele, ale wspólnymi siłami możemy sprawić, że pewne rzeczy będą dla niego łatwiejsze. Każdy gest dobrego serca jest tu na wagę złota! Tylko dzięki Wam Szymek ma szansę na lepsze jutro! Mama Szymka  

3 710,00 zł ( 87.17% )
Still needed: 546,00 zł
Henryk Kinast
Henryk Kinast , 75 years old

Wyszarpałem się z objęć śmierci! Dziś walczę o sprawność – POMOCY!

Przez większość swojego życia niosłem pomoc innym. Jednak dziś sam potrzebuję wsparcia! Przez nieszczęśliwe zdarzenie mogłem stracić życie! Zostałem sparaliżowany i prawie cała prawa strona ciała nie funkcjonuje! Ale zacznijmy od początku… Pod koniec lutego niosłem dwa wiaderka z resztkami drzewa do piwnicy. Kotki, którymi się opiekujemy się z żoną od 1985 roku tarasowały mi przejście. Nie chciałem ich nadepnąć i próbując je obejść nieszczęśliwie spadłem ze schodów do piwnicy. Złamałem wtedy trzy żebra i uderzyłem głową o beton! Oczywiście czułem się bardzo źle, ale nie straciłem przytomności, ani nie odczułem poważniejszych dolegliwości. Jednak po kilku tygodniach, dokładnie 16 marca 2024 roku, nagle gorzej się poczułem. Do dziś nie jestem pewny czy przyczyną był mój wcześniejszy upadek, ale mogę się domyślać, że tak. Poczułem jak tracę kontrolę nad swoim ciałem. Żona niezwłocznie zmierzyła mi ciśnienie, które było niesamowicie wysokie. Jeszcze przed wejściem do karetki straciłem przytomność, którą odzyskałem dopiero w szpitalu. Nie wiedziałem co się dzieje! Lekarze wykonali mi dokładną diagnostykę i okazało się, że miałem wylew krwi do mózgu! Zostałem wyciągnięty ze szponów śmierci, ale połowę ciała mam sparaliżowaną…  Obecnie wymagam intensywnej rehabilitacji, na którą mnie nie stać! Boję się, że moje sparaliżowane mięśnie już nigdy nie będą w pełni sprawne bez odpowiedniej terapii... Dlatego zwracam się więc z uprzejmą prośbą o pomoc! Wiem, że z pomocą ludzi dobrych serc wrócę do pełni sił i będę mógł dalej pomagać potrzebującym, tak jak to czynię od wielu lat!  Henryk

3 134 zł
Krzysztof Flasza
Krzysztof Flasza , 68 years old

Choroba powoli odbiera mi wszystko! Potrzebuję operacji!

Z każdym dniem moje ciało coraz bardziej mnie zawodzi. Dwadzieścia lat temu dowiedziałem się, że mój organizm zaatakowała choroba Parkinsona. Pogodziłem się, że jest to nieuleczalne, ale chcę zrobić wszystko, by jak najbardziej opóźnić rozwój choroby!  Moje problemy zaczęły się od udaru niedokrwiennego lewej strony ciała, który przeżyłem wiele lat temu. Doznałem wtedy połowicznego paraliżu ciała, a po szczegółowych badaniach lekarze przedstawili druzgocącą diagnozę: choroba Parkinsona… Te dwa słowa na zawsze odmieniły moją codzienność.  Choroba coraz bardziej postępuje, co przekłada się na mój gorszy stan fizyczny i psychiczny. Kilka lat temu poddałem się operacji polegającej na wszczepieniu stymulatorów do mózgu z prawej strony. Był to bardzo bolesny zabieg, ale nigdy go nie żałowałem! Symulatory wspomagały mnie w przezwyciężaniu objawów choroby, a operacja dała nadzieję na lepszą przyszłość! Ponad rok temu MOPS przyznał mi opiekę asystenta osoby niepełnosprawnej, który ogromnie pomaga mi w załatwianiu spraw i codziennej egzystencji. Niedawno udało mi się także otrzymać darmowe wsparcie fizjoterapeuty. Do walki z chorobą niezwykle motywuje mnie moja żona, która wspiera mnie każdego dnia. Nie wiem, co zrobiłbym bez jej pomocy! Jestem wdzięczny za każdy spędzony wspólnie dzień i zrobię wszystko, by przed nami było ich jak najwięcej!  Światłem w tunelu jest dla mnie operacja metodą FUS. To innowacyjna metoda leczenia choroby Parkinsona, dzięki której mógłbym łatwiej pokonywać trudy codzienności. Niestety, zabieg nie jest refundowany, a jego kwota znacznie przekracza moje skromne możliwości finansowe. Lekarze szacują, że operacja będzie kosztować ponad 110 tys złotych. Gdy to usłyszałem, załamałem się… Nigdy nie uda mi się samodzielnie uzbierać takiej sumy!  Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Od operacji zależy moja przyszłość… Proszę, wesprzyjcie moją walkę o sprawność! Dzięki Wam będę mógł spędzić kolejne lata z ukochaną żoną! Krzysztof

2 915,00 zł ( 2.49% )
Still needed: 114 107,00 zł