Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agnieszka Michalczyk
Agnieszka Michalczyk , 35 years old

Mama trójki dzieci potrącona przez motocyklistę❗️Pomóż!

Nigdy nie myślałam, że taka tragedia spotka właśnie mnie, że moje życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To miał być zwykły spacer z moim półtorarocznym synkiem, a zamienił się w koszmar, który prześladuje mnie do dziś... Czy idąc na spacer z dzieckiem ktokolwiek myśli, że to może być ten ostatni w życiu? Że może w jednej chwili skończyć się wszystko…? Potrącił nas motocyklista. To było rok temu, jednak do dzisiaj nie odzyskałam pełnej sprawności. Bardzo proszę - pomóż mi wyzdrowieć, bym mogła znów być aktywną mamą dla moich dzieci! Teraz nie mam na to sił... Pandemia w pierwszej połowie tego roku mocno ograniczyła mi możliwość leczenia. Miałam zaplanowany zabieg operacyjny zespolonej nogi, który do tej pory nie został wykonany… Czas nie gra na moją niekorzyść. Dlatego muszę walczyć sama, by jak najszybciej wrócić do zdrowia! A mam dla kogo walczyć... Chciałabym rozpocząć rehabilitację neurologiczną, która pozwoli mi wrócić do zdrowia, jednak jej koszty przekraczają moje możliwości finansowe. Prywatnie jestem żoną i mamą trójki dzieci – 2,5-letniego dziś Kuby, 6-letniego Marcela i 10-letniej Natalii. Przed wypadkiem zajmowałam się wychowywaniem dzieci oraz domem. W chwili obecnej przychodzi mi to z wielkim trudem...  Dzieci są wymagające, a mój stan zdrowia nie pozwala na poświęcenie im całej siły. Dlatego korzystam ze wsparcia opiekunki z pomocy społecznej. Bez jej pomocy byłoby znacznie trudniej...  Mój mąż od rana do wieczora pracuje, żeby zapewnić nam stały dochód. Wcześniej byliśmy zwyczajną, kochającą się rodziną, z prostymi marzeniami - mieć szczęśliwy dom, zdrowie. Jednak chwila zmieniła wszystko… Wypadek mógł doprowadzić do tragedii, mógł zabrać dzieciom matkę. Zabrał mi zdrowie i sprawność. Będę wdzięczna za każdą pomoc, która pomoże mi wrócić do pełni sił i zdrowia. Agnieszka  

38 308,00 zł ( 64.83% )
Still needed: 20 778,00 zł
Klaudia Paluszewska
5 days left
Klaudia Paluszewska , 33 years old

"Mamusiu, czy jeszcze kiedyś do mnie wrócisz?" - w głowie Klaudii pękł tętniak, pilnie potrzebna pomoc❗

To był 11 sierpnia 2020 roku. Dzień jak każdy inny. Klaudia, 29-letnia młoda mama, spędziła go z ukochaną córeczką Mariczką. Świata nie widziała poza tą małą dziewczynką. Wspólne zabawy, spacer, rysowanie… Tak było do późnego wieczora, do ataku bólu głowy, tak silnego, obezwładniającego, że Klaudię natychmiast zabrało pogotowie. Stała się tragedia. W jej głowie pękł tętniak… Siostra Klaudii, Ania, prosi o Twoją pomoc: Klaudia to moja ukochana, młodsza o rok siostra. Uśmiechnięta, zawsze pomocna, dobra osoba. Wspaniała mama dla 6-letniej Mariki, która jest dla niej całym światem. Nikt nie spodziewał się, że los szykuje dla niej taką tragedię... Ten rok jest ciężki dla świata, dla naszej rodziny szczególnie… Tegoroczne wakacje na zawsze pozostaną dla nas koszmarem. W połowie sierpnia, późnym wieczorem, Klaudia dostała potwornego bólu głowy. Zaczęła wymiotować, słaniała się na nogach, w końcu straciła przytomność. Karetka zabrała ją do szpitala. Zrobiono badanie tomografem komputerowym, które ukazało brutalną prawdę… Okazało się, że w głowie siostry był tętniak, który nagle pękł… W tamtym momencie nie liczyło się to, co było i to, co będzie. Wszystkie moje myśli kierowałam w stronę mojej siostry, w której głowie znajdowała się tykająca bomba, bomba, która eksplodowała... Świat mi się zawalił... Jedyne myśli, które miałam wtedy w głowie, to czy Klaudia będzie żyć, co stanie się z jej 6-letnią córeczką, jeśli jej mamie się coś stanie... Klaudia natychmiast trafiła na stół operacyjny. Lekarze walczyli o jej życie… Okazało się, że w jej głowie są jeszcze dwa mniejsze tętniaki! Lekarze zabezpieczyli je, jak mogli… To były ciężkie chwile, bo w takim stanie właśnie była Klaudia – bardzo, bardzo ciężkim… Żyłam nadzieją, że będzie lepiej, ale ogromnie się bałam, bo stan siostry nie poprawiał się. Po operacji pozostawała w śpiączce. Ciśnienie śródczaszkowe, jak również bardzo duży obrzęk mózgu, uniemożliwiały wybudzenie Klaudii. Podjęte próby były nieskuteczne, Klaudia reagowała na nie drgawkami… Nie wiedzieliśmy, czy kiedykolwiek do nas wróci. Ta uśmiechnięta, pełna życia dziewczyna ze zdjęć była tylko wspomnieniem... Po niespełna tygodniu od operacji stała się kolejna tragedia. Udar… Klaudię czekała kolejna operacja. Lekarze musieli usunąć element kości czaszki tak, aby odbarczyć mózg. Wtedy wraz ze słowami lekarza ponownie zawalił mi się świat. Doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu, w lewej półkuli... Klaudia ma niedowład prawej strony ciała. Przeżyliśmy kolejny bardzo ciężki miesiąc… Klaudia była w kiepskim stanie, każda próba jej wybudzenia kończyła się niepowodzeniem. Dodatkowo doszło do zapalenia płuc, które uniemożliwiało samodzielne oddychanie. Lekarze podjęli decyzję o założeniu rurki tracheotomijnej i odstawieniu leków. Udało się - siostra się wybudziła! Niestety, nie było cudu… Nie jest już tą samą Klaudią... Ma afazję czuciowo-ruchową, niedowład prawostronny, nie mówi. Nie rozumie niektórych wyrazów… Czasami reaguje nieadekwatnie do sytuacji… Aby Klaudia mogła wrócić do zdrowia w jakimkolwiek stopniu, potrzebna jest intensywna rehabilitacja w specjalnym ośrodku dla osób z rozległymi uszkodzeniami mózg... Miesięczny koszt waha się między 15-30 tys. złotych. Nie wiemy, ile czasu potrwa taka rehabilitacja. Wiemy jednak, że to jedyna szansa… Innej nie ma. Cały czas wierzymy, że Klaudii uda jej odzyskać utracone życie, a jej córeczce ukochaną mamę. Marika bardzo, bardzo tęskni… Codziennie mówi o mamie i dopytuje się, kiedy mamusia wróci. Robi dla niej rysunki i nie może doczekać się, aż będą znowu razem… Rehabilitacja potrafi zdziałać cuda, a ja w nic tak bardzo dziś nie wierzę, jak w to, że się uda! Proszę, pomóż nam. Błagam o pomoc w imieniu swoim i całej naszej rodziny! Tak bardzo tęsknię za siostrą, a Mariczka za mamą… Licytacje dla Klaudii na powrót do Mariczki - Facebook

120 190,00 zł ( 38.85% )
Still needed: 189 130,00 zł
Bartłomiej Szymczak
Bartłomiej Szymczak , 27 years old

Dostał od życia drugą szansę, ale musi zawalczyć o sprawność. Pomocy!

Najpierw nie wiedziałam, czy przeżyje. Teraz patrzę na niego i w głowie mam tylko jedną myśl: tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Wiem, że tego nie dokonam, ale być może uda mi się odmienić jego los… By chociaż częściowo zapomniał o tragedii, która zmieniła wszystko.  Ma 23 lata, przed nim całe życie, a jednak nie może wyciągnąć po nie ręki… Ten wypadek sprawił, że wszystko, co mieliśmy odeszło w zapomnienie, a wyzwaniem stał się dosłownie każdy dzień.  Na takie wiadomości nie można się przygotować. Wypadek zawsze powoduje gęsią skórkę, przywodzi na myśl najgorsze… W naszym przypadku przerażające przypuszczenia niestety okazały się prawdą. Lekarze mieli dla nas bardzo złe informacje. Stan Batłomieja był ciężki, na tyle zły, że trudno było przewidzieć kolejne godziny, nie wspominając o dniach. Pełni strachu patrzyliśmy na tę rzeczywistość, mając nadzieję na to, że znajdzie w sobie siłę do dalszej walki. Czas, kiedy czekasz na najważniejszą wiadomość zdaje się dłużyć w nieskończoność…  Wiadomość o tym, że żyje, przyjęłam z ogromną ulgą. To jakbym wygrała los na loterii! Niestety, za jedną dobrą wiadomością, idą dwie złe… Bartłomiej stracił prawą rękę. Dla każdego człowieka to prawdziwy dramat, szczególnie dla osoby, która tak jak Bartek planowała karierę kierowcy. Ten cios zmienił całkowicie postrzeganie rzeczywistości - sprawił, że sprawność i samodzielność stała się celem nowej drogi, którą obraliśmy. To, co zawsze braliśmy za pewnik, stało się nieosiągalne. Ja jako matka postawiłam sobie wyzwanie: zrobić wszystko, by ułatwić życie mojego syna. Bo bez względu na wiek, moim dzieckiem będzie zawsze, bez względu na wszystko. W tym momencie jedynym wyjściem jest zakup protezy, która zapewni Bartkowi możliwość normalnego funkcjonowania. Wiem, że to nie stanie się ot, tak. Potrzeba długiej i intensywnej rehabilitacji, przygotowań i zabiegów. A sama proteza? W wersji, która nie będzie stawiała Bartkowi barier, to wydatek sięgający nawet kilkuset tysięcy złotych. Kwota, której nie jestem w stanie zdobyć sama! Środki zupełnie poza moim zasięgiem… Pomóż mi proszę!  Bycie mamą to podświadomy strach o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, który nie znika praktycznie nigdy. Niezależnie, dorosły czy mały, obawy zawsze są podobne zmieniają się tylko powody. Nigdy nie zapomnę tych kilku tygodni niepewności. Obawy przed dzwoniącym telefonem… Nigdy nie zapomnę też widoku mojego syna z rezygnacją wypisaną na twarzy. Ten obraz nie pozwala mi się poddać. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by zapewnić, by przyszłość go nie przerażała. Powiedziałam Bartkowi, że wygrał walkę o życie, ale to dopiero początek. Jestem przekonana, że wykorzysta szansę, którą dał mu los. By marzenia o sprawności stały się rzeczywistością, potrzebujemy pomocy! Twoje wsparcie to dla Bartka szansa na całkiem nowe życie, bez piętna wypadku, który prawie odebrał mu życie. Pomożesz mu stanąć na nogi i jeszcze raz zawalczyć?

35 966 zł
Beata Szymańska
Urgent!
Beata Szymańska , 55 years old

❗️Po kolejnych przerzutach ratunkiem dla Beaty jest tylko zagraniczny lek. Pomocy!

Moja mama od siedmiu lat walczy z rakiem. Ostatnie wyniki badań są niestety bardzo złe. Leczenie w Polsce nie działa na przerzuty, a naszą ostatnią szansą jest lek, którego cena zwala z nóg. Całą naszą rodziną walczymy o to, by mama z nami została. Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić innego scenariusza, dlatego proszę, przeczytaj jej apel i pomóż nam ją ratować: W grudniu 2013 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi z najgorszym z możliwych receptorów Her2 3+. Trzy lata później pojawiły się przerzuty do mózgu, niestety nieoperacyjne. Operacja piersi, naświetlania, chemioterapie, ból – tak wyglądało ostatnich siedem lat mojego życia. Niestety – niedawno pojawiły się kolejne przerzuty, a moją ostatnią szansą na życie jest nierefundowany lek... Od czerwca jestem w krytycznej sytuacji. Nastał ten dzień, kiedy kolejny raz nowotwór trafił do mojego mózgu. Sytuacja jest o wiele trudniejsza niż wcześniej, ponieważ w tym momencie moje dotychczasowe leczenie zostało uznane za nieskuteczne i obecnie przyjmuję chemię, która ma mnie chronić przed kolejnymi przerzutami, jednak nie działa na mózg. Ostatnie miesiące to ciągłe podróże po całej Polsce w poszukiwaniu ratunku. Szukałam również badań klinicznych, jednak obecnie nie ma akurat żadnych prowadzonych na ten rodzaj przerzutów... Przeszłam również trudny zabieg radiochirurgii metodą Gamma-Knife, w którego czasie metalowa rama została przywiercona śrubami do mojej głowy. Wiem, że gdyby nie moja rodzina – nie udałoby mi się przez to przejść... Za mną 7 lat walki z rakiem. Po tak długim czasie, operacjach i wielu cyklach chemii trudno jest nie bać się o swoje życie i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Wierzę jednak, że mam na tyle siły, aby podnieść się kolejny raz. Tym bardziej że niedawno w USA pojawiła się dla mnie duża szansa. W maju tego roku do obiegu trafił lek, który skutecznie działa na zdiagnozowany u mnie typ nowotworu i przerzuty do mózgu! Lek nie jest jednak refundowany w Polsce, a miesięczna terapia kosztuje 78 tysięcy złotych. Niestety, pomimo oszczędności i dużego wsparcia rodziny, nie jesteśmy w stanie sfinansować nawet jednej dawki tego leku... W 2012 roku, chwilę przed zdiagnozowaniem u mnie nowotworu, mój syn obchodził swoje 18 urodziny.  Walczyłam o zdrowie, aby być przy nim, kiedy z młodego chłopaka będzie zmieniał się w mężczyznę. Teraz ma 26 lat, a mnie w międzyczasie udało się poznać i zaprzyjaźnić z jego narzeczoną. Pomimo mojej obecnej sytuacji, wierzę, że będzie mi również dane zatańczyć na ich weselu, zostać babcią i trzymać na rękach swoje wnuki! To moje największa marzenie... Mam dla kogo żyć, nie poddaję się i jestem zdeterminowana, aby ratować swoje życie. Tylko z Waszą pomocą będę jednak mogła leczyć się lekiem, który może mi realnie pomóc. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą. I nie zamierzam się poddawać. To jeszcze nie pora, by się żegnać! Z nadzieją – Beata  Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach:  

238 495,00 zł ( 36.17% )
Still needed: 420 816,00 zł
Michał Nowak
Michał Nowak , 30 years old

Wypadek prawie go zabił! Od kilkunastu lat, walczę o Michała każdego dnia!

Nasze życie zostało brutalnie podzielone grubą kreską - szczęśliwe lata znikają za mgłą przerażającej i trudnej rzeczywistości, która mija dzień za dniem. Zamiast poprawy, dostajemy kolejne wyzwania… Zamiast możliwości, bariery.  Początek i koniec. Michał jako 11-letni, mały jeszcze chłopiec został potrącony przez auto. Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że po 16 latach na samo wspomnienie tego dnia wciąż mam gęsią skórkę. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że tego dnia życie całkowicie się zmieniło, a coś, co uważałam za stałe, zniknęło na zawsze.  Na początku stan był oceniany jako ciężki. Lekarze mówili, że młody organizm podejmie walkę, ale musimy być gotowi na wszystko. Przez kilka miesięcy żyliśmy w potwornej nieświadomości, Michał był w śpiączce. Nigdy tego nie zapomnę. Tych emocji, przerażenia, mieszanki nadziei i strachu. Te wspomnienia mimo upływu lat są wciąż żywe…  Teraz, mimo upływu lat wciąż borykamy się z konsekwencjami tej tragedii. Tragedia to w naszym przypadku odpowiednie słowo. Bo Michał nigdy całkowicie nie podniósł się po tym upadku. Ani ciało, ani umysł nigdy nie wróciły do tego, co było kiedyś.  Nigdy nie dowiem się, kim byłby mój syn po uzyskaniu dorosłości. Być może już nigdy nie porozmawiam z nim o zwyczajnych sprawach, nie poznam jego samodzielnej rzeczywistości. Ktoś nam to po prostu odebrał. I pozostawił nas z niepewnością i strachem już na zawsze… Dla Michała jest tylko jedna szansa na poprawę codzienności - intenywna rehabilitacja. Tę regularną prowadzimy każdego dnia przy wsparciu najlepszych specjalistów. To kosztowne, ale dające rezultaty rozwiązanie. By pobudzać ciało i umysł Michała do działania potrzebujemy iść krok dalej. Jeden turnus rehabilitacyjny w ciągu roku to absolutne minimum. Niestety, koszt takiej opieki, specjalistycznych zajęć to mnóstwo jest duży. W naszym przypadku zbyt duży. Proszę, pomóż nam zawalczyć o postępy Michała! O to, by wypadek nie oznaczał dla niego końca wszystkiego. Dla nas opieka nad chorym, niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle wymagająca, ale robimy co w naszej mocy, by zawsze być przy nim. Zsynchronizowane kalendarze, całe życie podporządkowane pod to, by zapewnić Michałkowi wszystko, co niezbędne. Zrezygnowaliśmy z siebie, porzuciliśmy wiele, by nasz syn mógł żyć, a jego rzeczywistość nie przypominała niekończącej się męki.  Takich sytuacji jak nasza jest pewnie tysiące. Za każdą z nich kryje się osobisty dramat. Michał robi postępy, siada, porusza palcami, reaguje na głosy, poznaje twarze. Kiedy myśleliśmy, że powoli wychodzimy na prostą, na naszej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda: padaczka lekooporna. Coś, co przekreśla postępy, o które bardzo długo walczyliśmy. Musimy być gotowi niemalże nieustannie na reakcję. W ciągu dnia, w środku nocy. Czuwać, by się nie zachłysnął, by nie zasłabł…  Wiem, że Michał ma jeszcze szansę na postępy. Nie znam matki, która na moim miejscu poddałaby się bez walki. Kilka sekund przekreśliło jego marzenia i szanse na przyszłość, a teraz my w codzienności walczymy o to, by każdy dzień oznaczał szansę. My nadziei nie stracimy nigdy, a ty możesz dać nam nową energię do działania - tchniesz wiatr w te żagle?

2 345,00 zł ( 12.33% )
Still needed: 16 666,00 zł
Jan Iwański
Jan Iwański , 23 years old

Moja skóra mnie niszczy, a ja błagam o ratunek!

Już 6 lat choruje na atopowe zapalenie skóry.  Od czasu usłyszenia diagnozy sięgałem wielokrotnie po pomoc u dermatologów, niestety leczenie miejscowe za pomocą maści sterydowych czy kremów nie dawało efektów. Choroba postępowała, a stan mojej skóry coraz bardziej się pogarszał.  Z roku na rok było coraz gorzej, aż choroba zajęła całe moje ciało... Skóra łuszczyła się i pękała. Świąd skóry był na tyle nasilony, że miałem trudności ze spaniem. W 2016 roku podjąłem próbę naświetlania całej skóry lampami UVB, które chwilowo dawały miejscową poprawę. Niestety jej stan nie wrócił do normalności. Zacząłem się bać, że to nie minie już nigdy, nigdy nie poczuję się dobrze, choroba zniszczy to, o czym tak bardzo marzyłem - spokojne, zdrowe życie. Kolejną próbą leczenia była cyklosporyna, preparat działający immunosupresyjnie. Byłem bardzo zadowolony z efektów terapii, ponieważ praktycznie z dnia na dzień ustąpiły wszelkie objawy skórne. Odbywałem comiesięczne kontrolne badania krwi pod kątem objawów niepożądanych na lek. Niestety lek ten nie można stosować przez bardzo długi okres czasu. Po odstawieniu cyklosporyny choroba wróciła ze zdwojoną siłą... Stan zapalny całej skóry był tak nasilony, że miałem problemy z poruszaniem się. Nie wstawałem z łóżka, aby zmniejszyć nasilenie bólu. Tamte dni były niczym koszmar senny, który chciałem jak najszybciej przerwać... Nie widziałem nadziei na normalne życie. Z tego powodu musiałem zrezygnować z trenowania piłki nożnej, którą kocham i trenuje ją od 10. roku życia. Przestałem pływać, ponieważ pobyt w basenie bardzo podrażniał moją skórę. Z powodu tragicznego stanu mojej skóry w 2019 roku dermatolog zdecydował się na ponowne włączenie cyklosporyny. Niestety, przestałem na ten lek odpowiadać. Zacząłem mieć najczarniejsze myśli, myśli, że już nigdy nie zatrzymam choroby... Zdecydowałem zgłosić się na badania kliniczne z najnowszymi preparatami i lekiem biologicznym. W badaniach klinicznych często można trafić na grupę placebo, ja jednak zaobserwowałem, że któryś z 2 aktywnych leków zaczął działać. Zobaczyłem wtedy światełko w tunelu. W końcu moje życie zaczęło się zmieniać!  Pomyślałem, że rozwiązaniem problemu może być lek biologiczny, który początkowo mogłem brać w badaniu klinicznym. Jest to lek, który jest refundowany w wielu krajach, ale nadal nie w Polsce... To moja ostatnia szansa, o którą proszę z całego serca, o szansę na normalne życie! Jan

53 625,00 zł ( 68.59% )
Still needed: 24 552,00 zł
Dominika Gigoń
Dominika Gigoń , 24 years old

Życie Dominiki zacznie się na nowo, jeśli dasz jej szansę! Pomóż w walce z chorobą

Kiedy byłam w ciąży, marzyłam, że moja córka w wieku 20 lat będzie przebojową, pewną siebie kobietą. Marzyłam, że przed nią będzie roztaczała się wizja świetlanej przyszłości. Los bardzo boleśnie zweryfikował moje plany, marzenia i oczekiwania. Pokazał, że niczego nie można być pewnym.  Gdyby wszystko poszło po mojej myśli, dziś Dominika byłaby pełną energii młodą kobietą, przed którą świat stałby otworem. Jestem pewna, że miałaby mnóstwo marzeń, planów i pomysłów, w których chciałabym ją wspierać.  Moja córeczka przyszła na świat z ogromnymi problemami. Od urodzenia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Nie potrafi i nie może poruszać się samodzielnie - jej ruch jest możliwy tylko dzięki specjalistycznemu wózkowi. To jednak nie koniec naszych problemów, bo ciało Dominiki jest jej wrogiem. Nie potrafi w pełni kontrolować swoich ruchów rąk, głowy. To dla niej potworne utrudnienie, szczególnie, że trudna droga przez rehabilitacyjne korytarze trwa już od wielu lat. Pogłębiające się skrzywienie kręgosłupa powoduje, że Dominika wciąż musi nosić gorset, który pomaga w korygowaniu wad.  Dominika, pomimo choroby, pomimo cierpienia, jest niezwykle pogodną i ciekawą świata osobą. Czasem podziwiam jej upór w dążeniu do celu. Czasem patrzę na nią z zachwytem, bo wiem, że każda czynność wymaga od niej znacznie większego wysiłku niż od zdrowego człowieka. To, z czym się zmagamy dla innych jest abstrakcją. Dla mnie codzienność to pokonywanie przeszkód, planowanie dalszego leczenia, domowe ćwiczenia, kontakt z rehabilitantami i nieustanna nauka, która bardzo pomaga mi we wspieraniu codziennej walki córeczki.  Dzięki temu, że codziennie wkładamy mnóstwo pracy w walkę o zachowanie minimalnej sprawności, efekty Dominiki niekiedy zaskakują. Wiemy jednak, że to, co robimy to tylko kropla w morzu potrzeb. Dla nas rehabilitacja jest jak lekarstwo - zamiast połykania tabletek i specyfików, moja córka żmudnie wykonuje kolejne powtórzenia jednego ćwiczenia. Przy jej dolegliwościach to jedno z niewielu rozwiązań, które ma realny wpływ na codzienność. Niestety, od jakiegoś czasu znajdujemy się w trudnym momencie. Przed nami wizja wstrzymania zabiegów. To nie może się wydarzyć! Koszty rosną, a ja z przerażeniem podsumowuje kolejne miesiące. Z trwogą planuję przyszłość, bo nie wiem, co przyniosą dni i miesiące. Stała rehabilitacja to ogromne koszty. Koszty, których sama nie jestem w stanie pokryć!  Proszę, daj mojej córce szansę. Życie i choroba tak wiele jej odebrały, a ja tak bardzo pragnę przekazać jej wreszcie dobre wiadomości. To, że intensywna rehabilitacja wciąż będzie możliwa będzie dla Dominiki niczym gwiazdka z nieba.  Tak bardzo chcę widzieć na twarzy mojej córeczki uśmiech. Powiedzieć, że zrobiłam co w mojej mocy, a dzięki wsparciu innych zwyczajnie nam się udało. W naszym życiu każdy mały sukces rośnie do niesamowitych rozmiarów. Proszę, dodaj nam skrzydeł do dalszej walki o przyszłość! Krok za krokiem… Podaj nam rękę i pomóż stawiać kolejne na trudnej drodze zwanej życiem. Choroba zabrała wiele, ale nie zniszczyła nadziei!  

11 357,00 zł ( 28.51% )
Still needed: 28 473,00 zł
Róża Krygier
Róża Krygier , 22 years old

Choroba odebrała jej marzenia... Pomóż Róży stanąć na nogi!

Róża urodziła się zdrowa. Kiedy miała cztery tygodnie, zachorowała na ropne zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych z rozwijającym się zespołem niewydolności wielonarządowej. To był wyrok na całą jej przyszłość... Walka o życie Róży trwała ponad dwa miesiące. Kiedy wreszcie zaczęła samodzielnie oddychać i nauczyła się ssać, odetchnęłam z ulgą. Jednak nie trwało to długo. Diagnoza lekarzy nie pozostawiała żadnych złudzeń. Informowali nas o swoich kolejnych diagnozach... Guz mózgu! Wodogłowie! Nie wiemy, czy ona widzi? Być może będzie tylko leżała przez resztę życia... Walka o Różę i jej przyszłość dopiero się zaczęła... Kiedy pierwszy raz wypowiedziała słowo mama popłakałam się... Róża przez cały czas jest rehabilitowana i leczona pod okiem najlepszych lekarzy, zarówno w specjalistycznych ośrodkach, jak i w domu. Dziś Róża ma 18 lat, wymaga całodobowej opieki i wsparcia drugiej osoby, zarówno w poruszaniu się na wózku inwalidzkim jak i codziennych czynnościach. W zeszłym roku pojawiła się szansa, że nowoczesna, intensywna rehabilitacja pozwoli jej stanąć na nogi. Koszt miesiąca takiej rehabilitacji jest jednak ogromny, a Róża potrzebuje przynajmniej roku... Prosimy o wsparcie, walka o lepsze jutro wciąż trwa... Mama Róży, Kamila

15 231,00 zł ( 6.92% )
Still needed: 204 567,00 zł
Kamil Kłak
Kamil Kłak , 24 years old

Młode życie złamane przez straszny wypadek - pomagamy Kamilowi odzyskać sprawność!

Mam na imię Kamil, mam 21 lat. Do pewnego sierpniowego dnia byłem zdrowym, młodym człowiekiem z głową pełną marzeń i planów... Wsiadając tego dnia do auta, nie sądziłem, że w jednej chwili wszystko zniknie. Mało brakowało, a moje życie skończyłoby się trzy lata temu, kiedy miałem 18 lat... To, co działo się potem, znam tylko z opowieści najbliższych. Doszło do strasznego wypadku samochodowego... Sekundy, uderzenie i ciemność. Gdy karetka przywiozła mnie do szpitala, byłem w stanie krytycznym. Doznałem obrażeń wielonarządowych, ucierpiała szczególnie głowa. Rokowania nie były złe, one były po prostu tragiczne... Lekarze nie wierzyli, że przeżyje następny dzień. Dziś wiem, że dawano mi zaledwie 3% szans na życie... Trzy miesiące wcześniej skończyłem osiemnaście lat. Początek dorosłego życia o mało co stał się też jego końcem... Lekarze z wielką ostrożnością informowali rodziców o tym, co się dzieje, nie chcąc im robić nadziei. Śmierć miała 97% szans na zwycięstwo, ja zaledwie 3%. Mimo to wygrałem... Przeżyłem następną dobę, a potem kolejną... Walka toczyła się tak naprawdę o każdy dzień. Bardzo długo byłem nieprzytomny. Walczyłem o życie, nie zdając nawet sobie sprawy, co się dzieje dookoła i jaki koszmar przeżywa moja rodzina...  Wybudziłem się ze śpiączki, choć tez wydawało się, że to nigdy nie nastąpi... Moja wola życie okazała się silniejsza. Na początku nie mogłem samodzielnie jeść, mówić, nie wspominając o ruszaniu rękami i nogami, siedzeniu i chodzeniu. Byłem mniej samodzielny niż moje młodsze rodzeństwo... Wszystkiego musiałem uczyć się od porządku. Miałem 18 lat, a byłem jak malutkie dziecko. To, w jakim jestem teraz stanie, zawdzięczam lekarzom, rodzicom, którzy są przy mnie i mojej ciężkiej pracy na rehabilitacji. Niestety, nadal mam problemy z prawidłowym chodzeniem czy mówieniem. Potrzebuję dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Walce o odzyskaną sprawność podporządkowałem całe życie... Trwa to już trzy lata. Obecnie jestem na rencie. Chciałbym wrócić do dawnego życia. Moim celem osiągnąć taką sprawność, abym mógł podjąć pracę, usamodzielnić się i żyć jak zwykły dwudziestolatek. Pozwoli mi na to pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie mógłbym ćwiczyć i wracać do zdrowia. Jednak niestety wiąże się to z ogromny kosztem, dlatego proszę Cię o pomoc. Wiem, że dostałem od losu drugą szansę. Cudem uszedłem z życiem, dlatego dziś każdy dzień doceniam podwójnie. Wierzę, że uda mi się odzyskać sprawność dzięki wsparciu, które od Was otrzymam... Wtedy zrobię wszystko, żeby oddać innym dobro, jakim ludzie o dobrych sercach obdarzyli mnie dzięki tej zbiórce. Kamil

21 763,00 zł ( 16.95% )
Still needed: 106 599,00 zł