Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Kowalski
Mikołaj Kowalski , 10 years old

Drogi lek jest jedyną szansą na spowolnienie choroby Mikołaja! Proszę, pomóż❗️

Mikołaj jest moim kochanym skarbem. Niestety los nie był dla niego łaskawy. Synek zmaga się z chorobą, której rozwój całkowicie zawładnął naszym życiem… Każdy dzień stał się walką o zdrowie i sprawność Mikołaja! Wszystko wydawało się w porządku do czasu, aż mój synek skończył 6 lat. Wtedy zaczęłam zauważać niepokojące sygnały w jego zachowaniu. Rozwój Mikołaja znacznie spowolnił, na domiar złego jego wzrok bardzo się pogorszył! Natychmiast zaczęłam szukać pomocy! Przez rok odwiedziłam z Mikołajem wielu różnych specjalistów. Lekarze stwierdzili u niego padaczkę z napadami mioklonicznymi. Podejrzewali też autyzm, jednak wciąż nikt nie potrafił postawić jednoznacznej diagnozy. Wreszcie polecono nam zrobić badania genetyczne. Dzięki nim dowiedziałam się, że mój syn cierpi na rzadką chorobę genetyczną, która atakuje komórki nerwowe w jego organizmie! Byłam zdruzgotana diagnozą, jednak wiedziałam, że muszę działać szybko! Szukałam pomocy wszędzie, aż w końcu trafiłam na szpital w Londynie, który prowadzi terapię eksperymentalną, spowalniającą działanie choroby. Leczenie znacznie pomogło Mikołajowi, jednak źle znosił częste podróże. W Polsce niestety nie ma szpitala, który mógłby pomóc synowi… Chcę zrobić wszystko, by codzienność Mikołaja była lepsza! Jedyną szansą jest dalsza terapia specjalistycznym lekiem, którego koszt jest ogromny, a w Polsce nie jest refundowany. Synek potrzebuje też stałej rehabilitacji. Sama nie dam rady wszystkiego opłacić... Z całego serca proszę Was o wsparcie mojego dziecka! Barbara, mama Mikołaja

666,00 zł ( 1.37% )
Still needed: 47 761,00 zł
Dorota Postek
Urgent!
Dorota Postek , 58 years old

Dorota jest mamą, babcią i matką zastępczą! Nowotwór złośliwy próbuje wszystko zniszczyć!

Mam na imię Dorota i chciałabym podzielić się z Wami moją historią. W styczniu 2023 r. przeszłam zabieg usunięcia woreczka żółciowego, a potem rozpoczęła się lawina nieszczęść! Wycięto wtedy zmianę na wątrobie i wysłano do badania. 6 długich tygodni czekałam na wynik histopatologiczny. Diagnoza była druzgocąca – nowotwór złośliwy wątroby i kanałów żółciowych z rozsiewem. Tak zaczęłam walkę z czasem i trudnym przeciwnikiem. Od maja 2023 r. jeżdżę co 3 tygodnie do Instytutu Onkologi w Gliwicach. Przechodzę immunoterapię skojarzoną, która na ten moment przynosi niewielkie efekty. Mój stan poprawia się stopniowo, ale najważniejsze jest to, że nie ma przerzutów. To daje mi nadzieję na lepsze jutro.  Niestety koszty dojazdów 350 km w jedną stronę, leki, specjalna dieta oraz suplementacja, które są kluczowe dla efektów leczenia, przerastają moje możliwości… Do walki motywują mnie moje dzieci oraz wnuki. Dla młodszej 16-letniej wnuczki jestem rodzicem zastępczym, chcę patrzeć jak dorasta i być dla niej wsparciem. Zależy mi również, by najmłodsza 19-letnia córka mogła spełniać swoje marzenia i plany, które moja choroba zepchnęła na boczny tor. Niedługo zostanę prababcią i chciałabym móc uczestniczyć i pomoc wnuczce w wychowaniu. Chciałabym móc zobaczyć pierwsze kroki, pierwsze słowa maleństwa, na które wszyscy tak bardzo czekamy.  Nawet najmniejsza darowizna pomoże mi w opłaceniu kosztów związanych z leczeniem i wygraniem bitwy o życie. Bez Was nie dam jednak rady dalej walczyć. Proszę o pomoc! Dorota

1 894,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 136 404,00 zł
Patryk Bondarowicz
3 days left
Patryk Bondarowicz , 41 years old

Chciałbym w końcu móc cieszyć się sprawnością! TYLKO Z WAMI DAM RADĘ!

Dotychczas prowadziłem szczęśliwe życie. Kochająca żona, dwie piękne i zdrowe córeczki – mogę śmiało powiedzieć, że naprawdę nie miałem na co narzekać. Na co dzień pracowałem fizycznie i uwielbiałem uprawiać sport. Sprawność była ważnym elementem, mojej codzienności, bowiem pozwalała mi utrzymywać rodzinę. Niestety wszystko zburzył okrutny wypadek! Pod koniec 2022 roku, podczas transportu, linki trzymające załadunek zerwały się i całość spadła prosto na moją nogę! W tym całym nieszczęściu miałem jednak niesamowite szczęście. Nie chcę nawet myśleć, co by się wydarzyło, gdyby załadunek poleciał trochę dalej. Mógłbym już nie żyć! Niezwłocznie trafiłem do szpitala, gdzie zostałem poddany dokładnej diagnostyce. Przez wypadek doszło u mnie do zerwania wszystkich więzadeł, pęknięcia łękotki i oderwania części kości piszczelowej! Lekarze ustabilizowali mi nogę i wypisali do domu, gdzie miałem odpoczywać i nabierać sił. Ja jednak czułem, że coś jest nie tak i samo usztywnienie nogi nie rozwiąże problemu...  Udałem się na dodatkową konsultację do ortopedy, aby uzyskać drugą opinię. Dowiedziałem się, że konieczna jest PILNA OPERACJA! Kiedy ją przeszedłem myślałem, że wszystko będzie już dobrze. Uczęszczałem na rehabilitację, jednak sytuacja nadal nie była idealna. Niestety wypadek bardzo negatywnie wpłynął na inną wadę, z którą mierzyłem się już od dłuższego czasu… Uszkodzenie prawej nogi nie było moim pierwszym wypadkiem. Kilka lat wcześniej spadłem ze schodów, zrywając więzadła również w mojej lewej nodze. Przeszedłem wtedy zabieg, jednak nie udało się do końca wyprowadzić wady skrzywienia kolana. Kiedy prawą nogę miałem silną i zdrową, kolano szpotawe nie przeszkadzało mi na co dzień. Niestety, kiedy ona również została osłabiona, nie miałem już na czym opierać korpusu ciała! Obecnie jestem w naprawdę ciężkiej stacji. Mój stan nie pozwala na powrót do wcześniejszych zajęć i podjęcia pracy. Cała rola utrzymania naszej czteroosobowej rodziny spadła na moją żonę. Wszystko dodatkowo komplikuje fakt, że wymagam kolejnych operacji, ponieważ moje nogi bardzo bolą i nie są do końca sprawne! Mam możliwość przejścia zabiegu zaimplementowania specjalnej endoprotezy i wyprostowania mojej lewej nogi. Niestety lekarze nie godzą się na wykonanie operacji, dopóki nie wyleczę do końca prawej nogi, która ostatnio bardzo puchnie. Musi być silna, aby wspierać wykrzywioną kończynę.  Sam nie jestem w stanie pokryć dalszego leczenia i rehabilitacji. Tak bardzo chciałbym być w końcu sprawny, móc biegać z moimi córeczkami i cieszyć się życiem bez bólu! Ledwo starcza nam na utrzymanie, a co dopiero na proces leczenia, który generuje olbrzymie koszty. Proszę, nie bądź obojętny! Tylko z Twoim wsparciem może się to udać! Patryk

581,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 41 973,00 zł
Adam Rudzewicz
Adam Rudzewicz , 38 years old

17 stycznia to dzień, w którym zaczęliśmy się modlić, by przeżył... Pomocy❗️

Adam to nasz 37-letni syn. Bardzo pracowity o dobrym i serdecznym sercu. Wciąż nie możemy uwierzyć, że jego spokojne życie to wspomnienie. 17 stycznia 2024 roku to dzień, w którym zaczęliśmy się modlić o naszego syna i jego szybki powrót do zdrowia. Został potrącony na przejściu dla pieszych niedługo po rozpoczęciu nowego roku. W wyniku wypadku ma złamaną miednicę i biodra, a w szpitalu zdiagnozowano także krwiaka nadtwardówkowego w okolicy skroniowej prawej.  Organy wewnętrzne Adama były bardzo stłuczone. Został przewieziony na OIOM w Szczecinie, gdzie przeszedł kilka operacji ratujących życie. Obecnie zmaga się z niedowładem prawo- i lewostronnym. W tej sytuacji co możemy zrobić? Jedynie odwiedzać go codziennie i martwić się o każdy dzień.  Niestety, Adam nie pozostaje w świadomym i logicznym kontakcie. Jedyny sposób porozumiewania się to grymasy twarzy i wodzenie wzrokiem, które powoli próbujemy rozróżniać. Przed naszym synem długa droga do odzyskania sprawności, dlatego prosimy o wsparcie w zebraniu środków na rehabilitację syna, dzięki czemu będzie mógł wrócić do spokojnego i sprawnego życia. Najbliżsi

2 259,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 163 316,00 zł
Mariusz Mika
11 days left
Mariusz Mika , 36 years old

Straciłem rękę, nie tracę wiary... Proszę, pomóż mi wrócić do życia!

Nie pamiętam momentu wypadku, tego, co działo się wcześniej, ani później. W jednej chwili byłem jeszcze w Amsterdamie, a w drugiej obudziłem się w szpitalu. Nie mogłem mówić, wszędzie były rurki i niezliczone ilości kabelków. Nie wiedziałem, co się stało, nie wiedziałem, ile spałem. Była przy mnie mama. Trzymała mnie za rękę, lewą. Prawej ręki już nie miałem… Wracałem z pracy z zagranicy do domu, do Polski. Miałem mnóstwo bagażu. Szedłem na pociąg, prawdopodobnie byłem zbyt blisko peronu. Pociąg zahaczył o torby i pociągnął mnie razem z nimi. Ale nie wiem tego na pewno. Niczego nie pamiętam… Tylko nocami śnią mi się koszmary. Ciemna noc, pędzące pociągi wszędzie dookoła, jadące prosto na mnie… Budzę się wtedy i dotykam miejsca, w którym kiedyś była ręka. Nie, to nie jest koszmar. To zdarzyło się naprawdę… Kolejne dwa miesiące po wypadku spędziłem w holenderskim szpitalu. Niedługo minie równo rok od chwili, która zmieniła wszystko - zabrała mi marzenia, plany. Wszystko… 12 października 2018 roku. Dostałem nowe życie, życie bez ręki, z uszkodzoną nogą, połamaną miednicą i mnóstwem innych obrażeń. Bardzo trudne życie… Wypadek to był dopiero początek problemów… Za wszystkie zarobione pieniądze opłaciłem specjalny transport do Polski. Dzisiaj, choć trudno mi to przyznać, jestem na utrzymaniu mamy, która zarabia najniższą krajową… Ja dostaję 185 zł. dodatku pielęgnacyjnego. Chociaż już w lutym złożyłem wniosek o rentę, mam wszystkie niezbędne papiery, wyrok sądu, to nadal jej nie dostaję… Przez trzy lata pracowałem w Polsce, wiele lat w Holandii. Legalnie, z umową, opłacałem ubezpieczenie. A teraz, gdy przyszło do mnie takie nieszczęście, zostałem z niczym… Ubezpieczyciel nie chce mi wypłacić odszkodowania, sprawa trafiła do sądu. Czekam na rentę jak na zbawienie. Ona pozwoli mi się usamodzielnić! Mieszkamy z mamą w małym mieście, nie ma tu szans na pracę dla mnie, osoby już teraz niepełnosprawnej. Chciałbym wyprowadzić się do Wrocławia, wynająć pokój, znaleźć pracę, usamodzielnić. Mam dopiero 32 lata, przecież całe życie jeszcze przede mną…   Teraz dnie spędzam w domu, to naprawdę bardzo trudne… Wcześniej byłem aktywny, chodziłem po górach, jeździłem na motorze, pracowałem, pomagałem bliskim. Nagle zostałem skazany na pomoc innych, ale wierzę, że to się jeszcze odmieni! Proteza ręki - to moje marzenie, szansa na sprawność, samodzielność, nowe życie! Regularnie się rehabilituję, bo mam problemy z chodzeniem i utrzymaniem równowagi. Biegać już nigdy nie będę, ale staram się myśleć pozytywnie… Gdy czegoś uczę się od nowa i mi nie wychodzi, śmieję się sam z siebie. To musiało wyglądać pokracznie, jak przez pół godziny kroiłem bułkę i chciałem posmarować ją masłem! Staram się radzić sobie drugą ręką, zębami, kolanami… Jakoś muszę.  Niestety, bioniczna proteza ręki, taka najlepsza, która zastąpiłaby mi moją, to koszt ponad 300 tysięcy złotych. Nigdy w życiu na nią nie uzbieram, szczególnie teraz… Proszę o pomoc, bo wierzę, że warto spróbować. Nic innego mi nie zostało... Każda złotówka jest dla mnie cenna, bo przybliża mnie do wymarzonej protezy i samodzielności. Nigdy nikomu nie życzę tego, co spotkało mnie, choć nigdy nie wiemy, co w naszym życiu się wydarzy… Czasami sekunda zmienia w ruinę życie budowane latami. Proszę, pomóż mi odbudować moje… 

4 849,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 350 630,00 zł
Greta Brzezicka
Greta Brzezicka , 54 years old

RAK próbował zabrać mojego męża, teraz znów próbuje mnie... Proszę, pomóż mi❗️

Mam na imię Greta. W październiku 2022 roku zdiagnozowano u mnie potrójnie ujemnego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Jest to złośliwy i bardzo agresywny przeciwnik, który niestety wrócił do mnie nieproszony w styczniu 2024 roku. Obecnie jestem leczona paliatywnie, a szansą na „wyrwanie chwasta” jest kosztowna terapia lekiem, którego jedna dawka kosztuje 30 000 zł! Muszę przyjąć 14 cykli, co oznacza, że moje leczenie wyniesie około 420 000 zł. Aby terapia była skuteczna, lek powinien być podawany systematycznie, co trzy tygodnie. Mimo iż niełatwo jest mi prosić o pomoc zwracam się do Was z prośbą o wsparcie ponieważ końcowa kwota jest nie do udźwignięcia dla mnie i mojej rodziny.... Ale pozwól, że opowiem od początku… W 2018 roku musiałam poddać się operacji usunięcia tarczycy. Na zabieg szłam ze świadomością potrzeby pozbycia się organu, który nieprawidłowo funkcjonuje. Niestety badanie śródoperacyjne wykazało nowotwór złośliwy tarczycy. Otrzymałam swoją pierwszą kartę DILO i zostałam skierowana do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie na leczenie jodem radioaktywnym. Osiem dni po mojej operacji znowu „wylądowałam” w szpitalu, tym razem to mąż dostał diagnozę. Rak żołądka. Pamiętam dokładnie ten kontrast, z jednej strony piękny, słoneczny wrześniowy dzień, a z drugiej słowa lekarza „być może się uda, że będzie Pan mógł jeść normalnie”. Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam nic powiedzieć... O swoich problemach ze zdrowiem nikomu nie mówiłam. O tym, jak ciężko jest wstać z łóżka i ruszyć do przodu, gdy jeszcze nie ma się dobranej dawki leku. O tym, ile potrzebujesz wsparcia, ale o nie nie prosisz, bo twój partner ma jeszcze gorzej. Leczenie męża było agresywne, ale na szczęście postępowało, pod względem medycznym, bez powikłań. Nawet udało mu się wrócić po przerwie do pracy. Gdy już wszystko wracało do normy, wykryłam u siebie zmianę na prawej piersi, umówiłam się na badanie USG. Następnego dnia po zapoznaniu się z wynikiem badania lekarz rodzinny wystawił mi kartę DILO i skierował do Zachodniopomorskiego Centrum Onkologicznego – to był wrzesień 2022 roku. Przeszłam chemioterapię, radykalną mastektomię, radioterapię, chemioterapię uzupełniającą, rehabilitację – to był rok intensywnego leczenia – od października 2022 do października 2023. W grudniu 2023 zauważyłam zmianę w bliźnie pooperacyjnej, badania potwierdziły moje przypuszczenia – mam wznowę. Stanęłam ponownie przed komisją onkologiczną z werdyktem chemioterapia paliatywna. Ze względu na szybki nawrót choroby, systemowo nie przysługują mi nowoczesne terapie celowane, a ich koszt jest dla mnie nie do pokrycia. Jestem w dobrej formie fizycznej i chciałabym jak najdłużej w takiej pozostać. Cieszą mnie proste przyjemności, jak wyjście na długi spacer, gotowanie dla siebie i rodziny. Mam jedno marzenie – żyć... Jeżeli możesz, pomóż mi w tym, by je spełnić. Będę Ci bardzo wdzięczna za pomoc... Greta Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

6 092,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 440 717,00 zł
Dorota Ahnert
Dorota Ahnert , 5 years old

By codzienność Dorotki była choć trochę łatwiejsza! Zbieramy na samochód!

Nasza córeczka Dorotka urodziła się z Zespołem Downa i wadami serduszka. Dzisiaj ma już cztery latka, starszą siostrę i młodszego braciszka. Zaraz po urodzeniu przeszła pierwszą ciężką operację ratującą życie. Po drugiej operacji serca zmagała się z okropnym bólem, który doprowadził do napięcia mięśniowego w rączkach i nóżkach. Dostała też oczopląsu. Zaczęliśmy się martwić, że przez tę operację Dorotka nie zrobi żadnych postępów ruchowych tak jak inne dzieci w jej wieku. Nie była zainteresowana nawet zabawą. Pani doktor postawiła diagnozę – dziecięce porażenie mózgowe i padaczka. Byliśmy załamani… Dorotka musi przyjmować dużo leków, żeby żyło jej się lepiej, a do tego potrzebuje dużo rehabilitacji i ogólnie opieki. Niestety nadal nie umie się sama poruszać i utrzymać głowy. Już zawsze będzie potrzebowała wózka. Ze względu na to, poruszanie się jest bardzo trudne, a dojazdy do lekarza bardzo męczące. Wszystko ułatwiłby samochód dostosowany do takich osób jak Dorotka. Widzimy, jak próbuje się z nami porozumiewać. Niestety nie może mówić. Jej potrzeby odczytujemy z min, które lubi stroić. Jak każda kobieta umie płakać i to nie na jeden sposób. Jak jest głodna to płacze inaczej, jak ją coś boli jeszcze inaczej, gdy chce się przytulać, również ma swoje sposoby. Poznaje też nasze głosy.  Dorotka uwielbia słuchać muzyki. To ją bardzo uspokaja. Spacery to z kolei jej ulubiona część dnia. Widzimy, jak bardzo się wtedy cieszy i delektuje każdym promykiem słońca. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by pokazać jej, że pomimo wszystkich przeciwności, które napotkaliśmy, świat jest naprawdę piękny.  Będzie piękniejszy i z pewnością odrobinę łatwiejszy, gdy bez żadnych przeszkód i trudności będziemy mogli zabierać Dorotkę do lekarzy. Obecnie jest nam trudno, a samochód dostosowany do osób z niepełnosprawnościami będzie dla nas ogromnym ułatwieniem.  Niestety koszty związane z zakupem są ogromne i znacznie wykraczają poza nasze możliwości. Pełni nadziei zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. W tej sytuacji każda złotówka przybliży nas do spełnienia tego największego marzenia. Aleksandra i Wojciech, rodzice Dorotki

1 205,00 zł ( 1.35% )
Still needed: 87 515,00 zł
Adam Węgierski
Adam Węgierski , 33 years old

Dla moich dzieci muszę walczyć! To leczenie to moja ogromna szansa!

Miałem plany, chciałem się rozwijać, podróżować, pokazywać dzieciom świat... Niestety, zamiast tego wszystkiego muszę uczyć się na nowo żyć i każdego dnia walczyć o sprawność. W jeden dzień moje marzenia runęły, niczym domek z kart… Wypadek bezpowrotnie zmienił moje życie. Po upadku z rusztowania doszło u mnie do bardzo poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół oraz mam spastyczność, która nie pozwala mi wykonywać najprostszych czynności. Nie mogę nawet sam przesiąść się z łóżka na wózek, umyć, ubrać... To, czy jeszcze kiedyś będę chodził, zależy od długotrwałej rehabilitacji. Od ponad 4 lat nieprzerwanie ćwiczę i pracuję z fizjoterapeutami. Jest to bardzo kosztowne, jednak konieczne dla osiągania postępów. Moją ogromną nadzieją jest operacja w Bangkoku, która polega na wszczepieniu stymulatora oraz leczeniu komórkami macierzystymi. Ma to na celu poprawę funkcji motorycznych oraz zmniejszenie napięcia spastycznego i bólu neuropatycznego.  Wierzę, że leczenie może znacząco podnieść komfort fizyczny i psychiczny mojego dalszego życia. Jestem mężem i ojcem trójki małych dzieci, którzy są moim całym życiem i największą motywacją. Dopóki jest nadzieja, to na pewno się nie poddam. Dla moich bliskich będę walczyć. Każda wpłata to dla mnie nieoceniona pomoc! Adam

6 992,00 zł ( 1.35% )
Still needed: 509 787,00 zł
Dominik Rożentalski
Dominik Rożentalski , 18 years old

Dominik codziennie walczy o samodzielność! Pomóż mu!

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Dzięki Wam Dominik mógł uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, które pozytywnie wpływają na poprawę jego sprawności. Prosimy, bądźcie z nami dalej! Nasza historia Każdy dzień przynosi nową dawkę cierpienia, z którą musi zmierzyć się Dominik. My, jego rodzice, doświadczamy razem z nim wszystkich krzywd, jakie zsyła na niego los. Jesteśmy przy naszym synku i zrobimy wszystko, by jego życie było szczęśliwe, by nigdy nie czuł się gorszy z powodu swojej niepełnosprawności.  Dzień narodzin Dominika to najszczęśliwszy moment naszego życia. Jak wszyscy rodzice, czekaliśmy na naszego synka z niecierpliwością i ekscytacją. Wówczas nie wiedzieliśmy, że czeka nas o wiele więcej wyzwań, niż przeciętny rodzic potrafi sobie wyobrazić. Dominik walczy o zdrowie już od dnia, w którym przyszedł na świat. Nasz syn cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę, wzmożone napięcie mięśniowe i niedosłuch obustronny. Jego codzienność wypełniona jest walką o każdą umiejętność – codzienne zmagania, za pomocą których próbujemy wyprzedzić chorobę. Dominik przeszedł już szereg operacji – między innymi operację rozszczepu podniebienia miękkiego, operacje nóg i stopy. Walczymy, aby mógł w przyszłości stanąć na własnych nogach, a być może nawet samodzielnie chodzić. Tak bardzo pragniemy, by zrobił choć niewielki krok w stronę normalności.  Nasz synek już dawno udowodnił, że jest wytrwały. Po każdym odbytym turnusie jest coraz silniejszy i nabiera nowych umiejętności. Potrafi sam wejść na wózek, zaczyna chodzić przy chodziku. Pokonuje już większe odległości! Ręce ma coraz sprawniejsze, co umożliwia mu samodzielne jedzenie stałych pokarmów. To daje nam nadzieję, że kiedyś spojrzymy w przyszłość bez nieustannego lęku. Tak bardzo chcemy, by Dominik mógł czynić dalsze postępy. Aby to było możliwe, konieczna jest intensywna rehabilitacja oraz turnusy, które są prawdziwym zastrzykiem mocy – niestety, wszystkie nasze oszczędności już dawno się wyczerpały.  Zwracamy się z prośbą o ratunek dla naszego dziecka. Ludzie o dobrych sercach są naszą ostatnią deską ratunku. Prosimy, wesprzyjcie nas w walce o przyszłość naszego synka.  Rodzice Dominika 

746,00 zł ( 1.34% )
Still needed: 54 574,00 zł