Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Ponikwicki
Łukasz Ponikwicki , 35 years old

Czeka na niego niepełnosprawny synek... Potrzebna pomoc dla Łukasza❗️

Jego choroba pojawiła się nagle, z dnia na dzień, a jej skutki były druzgocące – walka o życie każdego dnia. Przez trzy tygodnie leżał w śpiączce i pod respiratorem. Po trzech tygodniach został wybudzony, ale potrzebuje natychmiastowej pomocy i rehabilitacji. Na chwile obecną pozostał mu paraliż całego ciała i oddycha przez rurkę tracheostomijną. Mój brat Łukasz w 2024 roku skończył 35 lat. Niedawno zachorował na bardzo rzadką chorobę, zwaną zespołem Guillaina-Barrego na podłożu immunologicznym. To choroba, której nie da się całkowicie wyleczyć i która będzie go dotyczyć do końca życia. Polega na wieloogniskowym uszkodzeniu komórek nerwowych. Ze względu na brak odpowiednich warunków i sprzętów do leczenia w ośrodkach państwowych, nie uzyskujemy pomocy w szpitalach, które podlegają pod NFZ. Na szczęście nie zostaliśmy z niczym i rehabilitacją oraz powrotem do zdrowia Łukasza zajmie się prywatny ośrodek. Bardzo dobry, który zajmuje się takimi przypadkami. Niestety, koszty leczenia w tym instytucie przekraczają nasze możliwości finansowe. Miesięczny pobyt w takim ośrodku to koszt 33 tysięcy złotych! Za wszelką cenę chcemy odzyskać Łukasza. Czeka na niego jego 5-letni, niepełnosprawny synek, który wymaga dużej opieki ze względu na padaczkę, zaburzenia na podłożu neurologicznym jak i psychicznym.  Łukasz zawsze był osobą wesołą, pełną życia, gotową pomóc innym i teraz czeka na pomoc od innych. Wasze wsparcie może dać mu szansę na lepsze życie i nadzieję na przyszłość dla niego i jego synka. Każda wpłata, nawet najmniejsza, jest dla nas niezwykle cenna. Dziękujemy za Wasze wsparcie i wiarę w lepsze jutro. Rodzina i bliscy

71 784,00 zł ( 33.73% )
Still needed: 140 982,00 zł
Filip Siemko
Filip Siemko , 14 years old

Samodzielny krok w stronę sprawności! Operacja ratunkiem dla Filipa!

Filipek jest chory praktycznie od urodzenia. Ze szpitala wychodziliśmy ze zdrowym dzieckiem, a po kilku miesiącach musieliśmy walczyć o jego każdy oddech, ruch, bycie z nami... Życie napisało dla nas inny scenariusz, którego konsekwencje ponosimy dzień po dniu. Mimo to zawalczę z całych sił, zapukam do każdych drzwi, byle znaleźć pomoc dla kochanego synka.  3 miesiące – tyle miał Filipek, gdy na sali operacyjnej pierwszy raz musiał walczyć o swoje życie. To właśnie wtedy przeszedł operację serca, a w późniejszym czasie jeszcze kilka kolejnych. Od urodzenia uczęszcza na intensywną rehabilitację z powodu obniżonego napięcia mięśniowego, oraz jest pod kontrolą wielu specjalistów. Nasz grafik od zawsze wypełniony jest po brzegi rehabilitacjami i wizytami u specjalistów…  W wieku 4 lata u Filipa pojawiła się epilepsja i to ona namieszała najbardziej, zabrała wszystko, co osiągnęliśmy do tej pory… Stanęliśmy ponownie w punkcie startu, ale nawet przez chwilę nie zastanawialiśmy się, którą drogę wybrać. Synek zaczynał samodzielnie stać i chodzić, niestety przez bardzo dużą ilość ataków epilepsji oraz cały czas obniżone napięcie mięśniowe jego stopy zaczęły się wykrzywiać i przeszły w wadę końsko-szpotawą. Jedyną pomocą dla niego jest operacja, którą chcemy przeprowadzić w Wiedniu u jednego z najlepszych specjalistów. Koszty operacji niestety zwalają z nóg... Są ogromne i nie jesteśmy w stanie sami ich pokryć. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc. By Filipek mógł stanąć na nogi, by zabrać choć trochę bólu i ułatwić mu funkcjonowanie w życiu codziennym. Oczami wyobraźni już widzę jego ogromną radość, gdy biegnie do mnie, by wtulić się w ramiona, gdy jego próby nie kończą się upadkiem i wylanymi litrami łez. Katarzyna, mama Filipa

14 832,00 zł ( 33.72% )
Still needed: 29 145,00 zł
Marta Brzezińska
Marta Brzezińska , 36 years old

Wcześniej ja pomagałam – teraz sama bardzo potrzebuję pomocy!

Najpierw choroba i śmierć ojca mojego partnera. Potem nowotwór u mojego taty. Tak w ciągu jednego roku spadł na nas grad nieszczęść… Teraz to ja mierzę się z poważnym przeciwnikiem. 22 grudnia 2022 roku dostałam wynik biopsji, który rozwiał już wszelkie moje nadzieje. Usłyszałam diagnozę – rak piersi, dwuogniskowy, lumiarny B. Taki „niemiły prezent" świąteczny.  26 grudnia dostałam wynik badania TK, brak przerzutów. Jedna dobra wiadomość. W tym czasie, kiedy ja przechodziłam te wszystkie badania, mój tata miał chemioterapię, którą przechodzi bardzo źle (wymioty, duże bóle, brak apetytu, bezsenność itd.). Ciężko patrzeć jak osoba ci bliska, twój rodzic, tak cierpi. Zastanawiałam się wtedy czy ja przejdę przez to tak samo? Ta sytuacja bardzo mnie przygnębiała. Mnie i całą rodzinę, która nie dowierzała, że tak wszystko się posypało. Przed Sylwestrem 2022 roku zebrało się konsylium, podczas którego lekarze zadecydowali o mastektomii podskórnej w pierwszej kolejności z usunięciem węzła wartowniczego. Dostałam termin na 9 lutego.  Dwa tygodnie czekałam na wynik histopatologiczny, w którym okazało się, że mam przerzuty do węzłów chłonnych. Lekarze zdecydowali o wycięciu wszystkich węzłów pachowych. To ponownie zabiło mnie, moje marzenia, plany. Niestety też nigdy nie wrócę więcej do moich obowiązków zawodowych, bo prawa ręka już nigdy nie będzie tak sprawna jak była do tej pory. Czeka mnie teraz dalsze leczenie, radioterapia, chemioterapia i zapewne też hormonoterapia. Czekam na decyzję lekarzy. Potrzebuję rehabilitacji, która przynajmniej częściowo usprawni moją rękę i pozwoli mi normalnie funkcjonować. Powinnam teraz wspierać układ odpornościowy. Niestety nie stać mnie na to.  Przed diagnozą byłam bardzo aktywną osobą, wszędzie było mnie pełno. Pomagałam innym ludziom, zwierzętom, pracowałam, wychowywałam dzieci, jeździłam na motorze. Zaczęłam też robić kurs na samochody ciężarowe, byłam w trakcie wstępowania do Wojsk Obrony Terytorialnej. W marcu ubiegłego roku zorganizowałam w Wielkiej Brytanii w miasteczku, w którym mieszkałam, zbiórkę darów dla Ukraińców. Zapełniliśmy aż 8 dużych busów, które przyjechały do Polski. Organizowałam też inne akcje. Teraz niestety ja muszę prosić o wsparcie w walce z rakiem dla mnie i mojego taty.  Częste wizyty w szpitalu, u lekarzy, dojazdy zjadły wszystkie nasze oszczędności. Niestety jest to zbyt duże obciążenie dla rodziny – dwie osoby chore na raz. Nigdy nie prosiłam nikogo o pomoc, to zawsze ja starałam się brać udział w akcjach charytatywnych i pomagać ludziom. Zawsze wszystkim pomagałam, ale nigdy nie sądziłam, że sama będę musiała prosić o pomoc. Widzicie, że na zdjęciach jestem uśmiechnięta, niestety w środku to wrak człowieka. Marta

17 930,00 zł ( 33.7% )
Still needed: 35 262,00 zł
Piotr Krot
Urgent!
11 days left
Piotr Krot , 33 years old

KILKA TYGODNI, by ratować życie polskiego żołnierza❗️Mam 33 lata, rodzinę i BIAŁACZKĘ - pomocy!

KRYTYCZNIE PILNE! Mamy czas zaledwie do czerwca, by uratować życie Piotrka! Piotr ma 33 lata, jest ukochanym mężem, bratem, synem... Chłopak pełen życia, dobry, szczery, pomocny, pełen empatii. Dziś to on potrzebuje pomocy... Były żołnierz zawodowy, oddany naszej ojczyźnie, przebywający obecnie na rencie przez chorobę. Jego życie wyceniono na 1,5 miliona złotych... Ta kwota bez wsparcia jest dla nas nieosiągalna. Mamy dramatycznie mało czasu, dlatego prosimy o ratunek! Nawet nie wiemy, od czego zacząć… Po prostu nasz świat się zawalił… Nie tak miało wyglądać nasze życie… Od czego to wszystko się zaczęło…? Pierwszego urazu Piotr doznał podczas pełnienia służby, strzegąc polskiej granicy... Wówczas nic nie wskazywało jeszcze na to, aby uraz kręgosłupa był w jakikolwiek sposób związany z chorobą nowotworową! Podczas dalszej diagnostyki, pod kątem właśnie bólu kręgosłupa, stwierdzono dyskopatię. Niestety ból cały czas się nasilał, zastrzyki ani blokady już nie pomagały... Lekarz skierował Piotrka do sanatorium. Przez 2 miesiące pobytu, ciągłej rehabilitacji, kiedy leczenie nie przynosiło efektów, skierowano Piotra na rezonans magnetyczny. Po kilku szczegółowych badaniach usłyszeliśmy diagnozę, po której świat się dosłownie zawalił... CHŁONIAK DROBNOZIARNICZY LIMFOBLASTYCZNY! SZYBKIE DZIAŁANIE! -  udało nam się trafić do wspaniałego  prof. dr hab. n. med.  Wróbla i jego zespołu na Odział Hematologii Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku we Wrocławiu. Zostało dobrane indywidualne leczenie. Piotr przeszedł kilkanaście cykli chemii i dodatkowo chemii celowanej w kręgosłup.... To był ciężki czas, ale daliśmy radę - Piotr dzielnie walczył, wierząc, że wyzdrowieje. Po leczeniu znów chciało się żyć! Wszystkie wyniki były doskonałe -  żadnego śladu po RAKU! Organizm zregenerował się, włosy odrosły.... Wydawało się, że to koniec koszmaru... Niestety, nasza radość nie trwała długo… W maju mieliśmy być na tak upragnionych przez Piotrka wakacjach, które miały być wytchnieniem po ciężkim leczeniu i walce o życie… Niestety, Piotrowi znów zaczął dokuczać ból, dokładnie taki jak przedtem... I tu strzał prosto w nasze serca - TO WZNOWA! Badania kontrolne zaprzepaściły wszystkie plany i marzenia... Odkładamy je w czasie i walczymy dalej - teraz najważniejsze jest życie zdrowie Piotrka. Kolejna diagnoza, z jaką przyszło nam się zmierzyć - OSTRA BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA... Druga walka z nowotworem jest zawsze trudniejsza, bo przeciwnik jest bardziej podstępny i bezwzględny... Lekarze dają jednak nadzieję! Mówią o szansach i nie odmawiają leczenia! To nam daje nadzieję i siłę do walki oraz wiarę w to, że się uda. Potrzebujemy jednak wsparcia... Piotr w tej chwili jest leczony immunologicznie i przygotowywany do przeszczepu szpiku. Następnym krokiem ma terapia Car-T, przełomowa metoda w leczeniu nowotworów. Polega na pobraniu i zaprogramowaniu limfocytów pacjenta w ten sposób, by rozpoznawały i zwalczały komórki nowotworowe. Prostymi słowami mówiąc, organizm sam zaczyna zwalczać raka, dzięki czemu jest w stanie go pokonać i wyzdrowieć. Niestety, terapia ta nie jest obecnie refundowana... Musimy za nią zapłacić sami. Jej koszt to około 1,5 miliona złotych... Żeby Piotr przeszedł leczenie, musimy mieć całość kwoty. Terapia musi rozpocząć się pod koniec czerwca, a to oznacza, że mamy zaledwie kilka tygodni na ratunek! Tak bardzo kochamy Piotra - my - żona, siostry, rodzina... Poruszymy niebo i ziemię, by uratować jego życie! Piotr jest jeszcze taki młody, tyle jeszcze chce zrobić dobrego dla innych... Aby jednak tak się stało, musi pokonać chorobę i żyć! Prosimy o udostępnianie i o każdą wpłatę! Wszystkie ręce i serca na pokład! Wierzymy, że z Waszą pomocą damy radę. Dziękujemy za każdą złotówkę i udostępnienie. Żona Elwira, siostry Gosia i Iwona, rodzice i rodzina ➡️ Licytacje dla Piotrka

537 850,00 zł ( 33.7% )
Still needed: 1 057 895,00 zł
Anita Świtalska
Anita Świtalska , 35 years old

Każde uderzenie serca może być tym ostatnim! Potrzebna pomoc!

Mam na imię Anita. Jestem mamą cudownego synka, który jest dla mnie całym światem. Mimo trudności w jego zdrowiu, żywię gorącą nadzieję, że dane mi będzie oglądać, jak dorasta i staje się samodzielny. Jednak z każdym dniem coraz trudniej dostrzec mi siebie w jego przyszłości… Od 30 września 1994 roku choruję na cukrzycę typu I, zwaną insulinozależną. 6 razy dziennie muszę przyjmować insulinę i bardzo dbać o dietę, ponieważ każde odstępstwo może źle się skończyć. Z czasem nauczyłam się żyć z chorobą, ale zaczęły pogłębiać się u mnie inne objawy.  Bóle w klatce piersiowej, uciążliwe duszności. W pewnym momencie wejście na zaledwie cztery schodki było już bolesnym wysiłkiem i czułam się wtedy bliska omdlenia.  Bałam się tych objawów, ponieważ poważne choroby serca w mojej rodzinie zdarzały się bardzo często. W mojej głowie pojawiło się dręczące pytanie: Czy mnie też to spotka? Niestety, obawy okazały się rzeczywistością. Zdiagnozowano u mnie chorobę wieńcową i miażdżycę serca.  Obecnie moje tętnice są w 90% niedrożne. Już wcześniej musiałam uważać na to co jem i robię, a teraz ten stan się pogłębił. Każdy, najmniejszy wysiłek czy nieodpowiednia dieta może doprowadzić do miażdżycy, a ta – do mojej śmierci. Ciągle zastanawiam się: Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotkało coś takiego? Boję się swojego stanu i tego, co może przynieść… Ze względu na zbyt duże ryzyko, lekarze nie podejmą się operacji. Zalecili mi, by zawsze mieć przy sobie podpisaną dokumentację dotyczącą zakwalifikowania na przeszczep serca. W przypadku zawału zostałabym natychmiast skierowana na zabieg.  To jak siedzenie na tykającej bombie. W każdej chwili moje serce może przestać działać. Na dzień dzisiejszy korzystam z pomocy diabetologa, endokrynologa, kardiologa, psychologa oraz psychiatry. Każdy dzień jest dla mnie ciężką walką i potencjalnie ostatnimi chwilami, które spędzam z rodziną…  Zmartwień dodają mi jeszcze koszty leków przeciwzawałowych i przeciwudarowych, które miesięcznie wynoszą około 400 złotych. Do tego koszty dojazdów i wizyt u lekarzy, sięgające 21 tysięcy złotych! Dlatego rozpaczliwie zwracam się o wsparcie darczyńców! Mam wrażenie, że stoję nad przepaścią i tylko czekam, aż ktoś mnie popchnie. Proszę o pomoc, bym mogła normalnie żyć i cieszyć się tym, jak dorasta mój syn! Anita

7 529,00 zł ( 33.7% )
Still needed: 14 812,00 zł
Jakub Dąbrowski
Jakub Dąbrowski , 11 years old

Kubuś nie ma rączki, ale nadal można URATOWAĆ jego nóżkę! Nadzieją jest operacja!

Naprawdę ciężko wyobrazić nam sobie życie Kubusia, gdybyście nie zjawili się w naszym życiu! Wraz z Wami i z Waszymi dobrymi sercami pojawiało się to, co najważniejsze: NADZIEJA! Każdemu z Was dziękujemy, że wspieraliście naszego synka. Dziś Kubę czeka kolejna trudna operacja… Nasza historia:  Kubuś urodził się z niewykształconą rączką i nóżką. Przyszedł na świat ponad tydzień spóźniony. Gwałtowny spadek tętna kazał lekarzom podjąć decyzję o cesarskim cięciu. Pamiętamy ten chaos na sali porodowej, stres i zamęt. Z pierwszym, upragnionym krzykiem synka pojawiła się też straszna informacja. Lekarz powiedział: „Wasze dziecko nie ma jednej rączki…” Myśleliśmy, że to zły sen, jakaś okropna pomyłka! To wszystko działo się jednak naprawdę, a na domiar złego okazało się, że synek ma także krótką, wykrzywioną nóżkę! Lekarze nie mieli pojęcia, z jaką wadą wrodzoną muszą się zmierzyć… W domu na synka czekały starsze siostry i cała rodzina. Musieliśmy wytłumaczyć im, że Kuba jest chory, ale damy sobie radę. Musimy… W Polsce jednak nie dawano nam nadziei. Tutaj lekarze sugerowali amputację nóżki! Nie mogliśmy się na to zgodzić! Kubuś nie miał rączki, a jeszcze miał stracić nogę?! Przeszukaliśmy niemal cały świat, aby odkryć, że dla naszego dziecka jest ratunek w klinice doktora Paley'a z USA! Kuba został zakwalifikowany do operacji, której powodzenie oszacowano na 99%! Wtedy po raz pierwszy poczuliśmy, jak zalewa nas fala nadziei… Na przestrzeni kilku lat Kubuś przeszedł już wiele operacje, podczas których zrekonstruowano, m.in. staw skokowy, ustabilizowano stopę, wyprostowano i wydłużono o 5 cm kość piszczelową, dokonano rekonstrukcji kolana, a także wydłużono nóżkę o kilka centymetrów. Przez ten cały czas byliście z nami, za co tak bardzo dziękujemy! Nadal ciężko nam uwierzyć, że synek doświadczył tak wiele cierpienia i bólu! Kuba przeszedł już 11 operacji, a to jeszcze nie koniec! Kolejna została zaplanowana już na 3 września br.! Lekarze w w Paley European Institute w Warszawie dokonają wydłużenia kości piszczelowej o 5 cm! Podczas zabiegu zostanie założony także aparat wewnętrzny. Dzisiaj stopa Kuby jest zakrzywiona i zniekształcona, jednak co gorsza, przysparza synowi ogromny ból! Dlatego operacja ma także na celu poprawę jej ułożenia.  Pobyt w szpitalu potrwa kilka dni, jednak przez niemal 3 miesiące będziemy musieli przebywać w Warszawie. Rehabilitacja po operacji będzie wtedy najważniejsza! Już dzisiaj wiemy, że codziennie, od poniedziałku do piątku, Kuba będzie uczęszczał na rehabilitację w placówce Paley’a. Nasz syn jest jeszcze małym chłopcem, jednak już teraz widać ile drzemie w nim siły, wytrwałości i hartu ducha. Jakub stresuje się przed operacją, to jasne, ale widzi w niej wielką szansę i chce się jej poddać.  Nam, rodzicom, za każdym razem jest ciężko, gdy godzinami musimy siedzieć przed salą operacyjną i czekać. Wtedy tylko możemy patrzeć na zegarek i odliczać kolejne minuty…  Rączka Kubusia nigdy nie urośnie, będzie musiał do końca życia mieć protezę. Ale możemy sprawić, że będzie chodził, a jego nóżki będą równe! Prosimy Was o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty, która pozwoli przeprowadzić operację. Sprawność naszego synka jest tak blisko, pomóżcie nam podarować ją Kubie. Rodzice Kubusia ➡️ Tutaj także możesz sprawdzić, jak miewa się Kubuś

61 970,00 zł ( 33.68% )
Still needed: 122 018,00 zł
Tosia Szeller
Tosia Szeller , 17 years old

Tylko operacja pozwoli wytańczyć utalentowanej Tosi marzenia! Pomóż!

Tosia jest uczennicą Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Łodzi. W poprzednim roku zaprezentowała się na Ogólnopolskim Konkursie Tańca im. Wojciecha Wiesiołowskiego w Gdańsku w kategorii tańca współczesnego. To ogromne wyróżnienie znaleźć się wśród najlepszej młodzieży tanecznej w Polsce. Za rok kolejny konkurs, ale potrzebujemy Waszej pomocy, aby to marzenie stało się realne... Tosia doznała poważnej kontuzji 5 listopada 2024 r. na zajęciach z tańca współczesnego – zerwania więzadła krzyżowego (ACL) w kolanie. Uraz ten jest szczególnie trudny dla tancerzy, dla których stabilność i siła kolana mają kluczowe znaczenie. Tosia obecnie stoi przed najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu i potrzebuje naszej pomocy, aby wrócić na salę baletową. Za rok przystąpi do najważniejszego egzaminu – egzaminu dyplomowego, po którym otrzyma tytuł zawodowej tancerki. Aby Tosia mogła wrócić do tańca, potrzebuje kosztownej i szybkiej operacji oraz intensywnej rehabilitacji, która przywróci jej pełną funkcjonalność. Cały proces wymaga profesjonalnego wsparcia lekarzy, fizjoterapeuty oraz trenera medycznego. Przed córką nauka chodzenia na nowo, prostowania i zginania nogi, a następnie ciąg ćwiczeń wzmacniających oraz wiele, wiele innych... To proces minimum od 4 do 6 miesięcy. Badania wskazują, że właściwie przeprowadzona rehabilitacja zmniejsza ryzyko ponownego urazu i umożliwia powrót do pełnej sprawności. Koszty operacji i rehabilitacji są ogromnym wyzwaniem. Wierzymy, że razem możemy dać Tosi szansę na dalszą realizację pasji. Liczy się każdy dzień. Tosia obecnie przechodzi proces rehabilitacji przygotowawczej do operacji. Jest zmotywowana, pełna wiary i robi ogromne postępy z dnia na dzień. Każde wsparcie, które okażecie – czy to finansowe, czy słowa otuchy – przybliżają ją do odzyskania zdrowia i powrotu do ukochanej sztuki tańca. Dziękujemy za każdą pomoc i ciepłe myśli. Wierzymy, że dzięki Wam, powrót Tosi na scenę stanie się możliwy.  Rodzice Tosi

12 532,00 zł ( 33.65% )
Still needed: 24 703,00 zł
Nadia Głowacka
Nadia Głowacka , 16 years old

Nadia nigdy się nie podda! Wesprzyj ją w walce o życie bez bólu!

Dziękujemy za waszą pomoc! Tak wiele znaczy okazane nam wsparcie i Twoje dobre serce. Zostaniecie Państwo na dłużej z Nadią? Jeszcze Was potrzebuje!  Nasza historia:  Nadia już kilkanaście lat spędziła w objęciach bezwzględnej niepełnosprawności. Marzymy o tym, żeby to przerwać. To jednak niemożliwe! Możemy sprawić by jej codzienność była chociaż trochę lżejsza...  Córka urodziła się jako skrajny wcześniej już w 27 tygodniu ciąży! Była tak malutka, taka krucha... Tak strasznie się o nią bałam. Liczyłam, że każdy kolejny dzień będzie lepszy, że w końcu będziemy mogły opuścić szpitalne mury. Całe szczęście wywalczyła swoje życie i od tego czasu codziennie walczy także o swoje zdrowie. Przeżył i jest wśród nas, ale ciężar codzienności jest dla niej samej już zbyt ciężki, potrzebuje wsparcia!  Tak skrajne wcześniactwo pozostawiło swoje skutki. Córka od urodzenia zmaga się ze spastyką czterokończynową, która odbiera jej sprawność. Ćwiczy od swoich pierwszych dni życia. Codzienna rehabilitacja, basen, jazda na rowerze okazują się jednak niewystarczające.  Niedawno mieliśmy okazję testować kombinezon, który niweluje ból i przykurcze mięśni. Nadia nigdy wcześniej nie poczuła takiej ulgi. Sprzęt odciążył ją i dał efekty, których nie uzyskaliśmy nawet najtrudniejszymi ćwiczeniami. NIESTETY! Szczęście trwało tydzień, tyle, co wypożyczenie. Aby posiadać taki kombinezon, konieczne są ogromne środki... Do sprzętu nie ma dofinansowania, a sami nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty.  Pomożesz nam?  Nie posiadamy środków, by zakupić go z własnej kieszeni. Pragnę zapewnić Nadii wszystko, co konieczne, by mogła samodzielnie chodzić i cieszyć się życiem, jak jej rówieśnicy. Dzięki Tobie to może się spełnić! Joanna, mama

10 713,00 zł ( 33.56% )
Still needed: 21 202,00 zł
Ignacy Jabłoński
Ignacy Jabłoński , 5 years old

Ignaś has been suffering since he was born! Help us end his struggle!

This is not how we imagined Ignacy’s first hours of life. We’d had our dreams and plans for the future already. We had thought that our son would be born on time, receive an Apgar score of 10, and we would come back home after a couple of days. Unfortunately,  Ignaś was born already at 29 weeks of gestation and had to be immediately intubated. We, as parents, experienced the worst moments. Even though so much time has passed, fear stays with us every day…  In those moments, we wanted to hear at least one piece of good news. We stood beside our little son’s incubator begging for him to survive. Our hearts broke apart. A newborn baby was doomed for suffering! We just became parents, but we couldn’t protect him against pain. We had no idea what would happen next. We were scared every day…   When Ignaś was two days old, an ultrasound showed something we had been most afraid of. Intraventricular hemorrhage, which left an irreversible mark — cerebral palsy. We suddenly realized that there are years of struggle for a better tomorrow ahead of us. Our lives were turned upside down. We didn’t know what to do. No one prepared us for this… Our son spent in the hospital 48 days. We fought for his life every day. He had an episode of apnea and bronchopulmonary dysplasia. It is not how we imagined our reality. We felt helpless, powerless, and hopeless, but we did our best to provide our baby with everything he needed. To ease his suffering and make his life as normal as possible.  He has been rehabilitated since he was only a couple of months old. Every day he makes enormous progress, but his development is delayed in terms of motor skills and mental abilities. He hasn’t made his first step yet, but we believe he will soon! It is our goal.  However, to achieve his developmental milestones, Ignacy requires further treatment. Physical therapy and medical equipment are necessary means to enable it. We are running out of funds, though. Ignaś is growing up and becoming stronger, and our expenses are getting higher…   Please help us. Any donation matters and will help us believe in a better tomorrow! Ignaś, like every child, deserves a better life without suffering. Rehabilitation is a chance for his development!   Ignacy’s parents

30 376,00 zł ( 33.54% )
Still needed: 60 171,00 zł