Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Igor Kamiński
Igor Kamiński , 10 years old

Chciałbym już chodzić i mówić! Proszę, pomóż mi!

Narodziny Igora były spełnieniem naszych marzeń. Książkowa ciąża, poród bez komplikacji. Bardzo czekaliśmy na pojawienie się synka na świecie. Przez pierwsze 2 lata nic nie wskazywało na to, że nasz świat stanie na głowie. Pierwsza diagnoza była stawiana w kierunku mózgowego porażenia dziecięcego. Jednak coś nam się nie zgadzało, coś nie pasowało do układanki.   To, ile razy nasz synek był w szpitalu, nie da się zliczyć. Wszystkie oszczędności wydaliśmy na poszerzone badania genetyczne i wizyty u specjalistów. To był dobry ruch. Stąd wiemy, że Igorek cierpi na nieuleczalną dotąd chorobę genetyczną GLUT1– uszkodzony transporter glukozy. Jest to bardzo rzadka choroba. W Polsce na ten moment jest kilkanaście osób z podobnym schorzeniem. Na to nie ma lekarstwa. Jedyne co wiemy to to, że bez regularnej i intensywnej rehabilitacji nie zdziałamy nic.  Igorek chciałby skakać, biegać, jeździć na rowerku, rysować, pisać, czytać, poznawać świat z innej perspektywy, ale też, a może przede wszystkim - wyrażać swoje myśli i być zrozumianym. Chciałby robić to, co inne dzieci, ale nie może. Wtedy staje się bardzo smutny i przygnębiony. To te momenty, w których jako rodzice czujemy ogromny smutek i żal do świata. Mimo to Igor jest dzielny i codziennie ćwiczy. Fizjoterapia, logopedia, turnusy rehabilitacyjne, zajęcia z pedagogiem i psychologiem. To jedna z najwytrwalszych osób, jaką znamy. Po dniu pełnym wrażeń uwielbiamy momenty, gdy Igor z uśmiechem na twarzy wtula się w nas. Czas się wtedy zatrzymuje, a my, choć na chwilę zapominamy o chorobie.  Jako rodzice nie mogliśmy zrezygnować z pracy, musimy utrzymać dom i zarobić na zajęcia syna. Pracujemy w trybie zmianowym, by zawsze był ktoś, kto zawiezie synka na zajęcia lub po prostu poćwiczy z nim w domu. Oprócz tego Igor uczęszcza do przedszkola dla dzieci niepełnosprawnych. Uwielbia to miejsce, rówieśników, zabawy. Na samą myśl o wyjściu z domu na jego twarzy pojawia się uśmiech. Jest bardzo towarzyski.  Dzięki pomocy finansowej będziemy mogli szukać nowych metod leczenia, które pomogą Igorowi w samodzielności i dorastaniu. Najlepsze efekty dają wyjazdowe turnusy rehabilitacyjne. Takich turnusów powinno być w naszym przypadku co najmniej kilka rocznie. To one okazują się bezcenne i dają realne szanse na rozwój Igora!  Dołóż swoją cegiełkę i pomóż naszemu synkowi! Rodzice Igorka Postępy małego wojownika możecie obserwować również na Facebook'u  ➡️ KLIK 

12 247,00 zł ( 20.19% )
Still needed: 48 392,00 zł
Tomasz Kuźlik
Tomasz Kuźlik , 51 years old

Moje życie w Twoich rękach! Pomóż mi zatrzymać chorobę Huntingtona!

Pląsawica Huntingtona - tak nazywa się choroba, która powoli, ale skutecznie niszczy moje życie. Powoli, ale bardzo dotkliwie atakuje mój układ nerwowy, powodując obumieranie komórek mózgowych. Niszczy ciało, psychikę i ducha… Utrata pamięci, drżenie rąk, pogorszenie mowy oraz zataczanie się to jej typowe objawy. Ruchy pląsawicze uniemożliwiają mi prowadzenie samochodu, utrudniają jedzenie, poruszanie i właściwie każdą codzienną czynność, których wykonywanie stale wymaga ode mnie jeszcze większej uwagi, skupienia i wysiłku. To trudne, tym bardziej że od tego nie ma już odwrotu... To, co dziś jest dla mnie miłą wycieczką na Zieleniec, za miesiąc może się okazać wyprawą w Pireneneje... Bez mapy, przygotowania i odpowiedniego obuwia...  Każde światełko w tunelu i możliwość choćby odwleczenia tego, co nieuniknione każe mi walczyć i krzyczeć, że to jeszcze nie koniec, że mam jeszcze jutro, które chcę wykorzystać! Dziś tym światłem w tunelu i szansą dla mnie jest operacja wszczepienia do mózgu stymulatora, który pobudzi uszkodzone komórki nerwowe. Który da mi więcej czasu i normalności. Odwlecze to, co niesie za sobą jedna z najstraszniejszych chorób na świecie... Osobom z pląsawicą, bo tak potocznie nazywa się ta choroba, wszczepienie stymulatora przyniosło ogromną ulgę. Niestety w Polsce nie są refundowane tak innowacyjne metody leczenia. A mnie, nawet przy wsparciu bliskich, nie stać na jej sfinansowanie... Czas nagli, choroba postępuje każdego dnia. Obecnie ten zabieg jest moją największą i tak naprawdę jedyną szansą na zatrzymanie choroby! Liczy się każda chwila... W każdej chwili bezpowrotnie umierają moje komórki nerwowe… Lekarze nie pozostawiają złudzeń - nie mogę długo czekać. Im szybciej będę miał wszczepiony stymulator, tym mam większe szanse!  Nie pozostaje mi nic innego niż prosić Cię o pomoc! Każda, nawet symboliczna kwota niesie nadzieję... Tomek

106 477,00 zł ( 87.03% )
Still needed: 15 864,00 zł
Kuba Janda
Kuba Janda , 16 years old

Mukowiscydoza zabiera Kubie oddech! Potrzebna jest pomoc!

O niczym tak bardzo nie marzę, jak o tym, by moje dziecko było zdrowe. Chciałabym, by jego dzieciństwo było beztroską przygodą, wiecznym uśmiechem i radością. Zamiast tego mamy codzienną walkę o oddech i stres, skąd wziąć pieniądze na dalsze leczenie Kuby... Pamiętam chwilę, kiedy dowiedziałam się, że u Kuby wykryto nieuleczalną chorobę, pamiętam lęk, który tak niespodziewanie wdarł się do mojego serca. Mukowiscydoza to genetyczna choroba wyniszczająca głównie układ oddechowy, ale wpływająca również na pracę innych organów – wątroby i trzustki. Jedyne czego chciałam w tamtej chwili to usłyszeć, że to nieprawda, koszmarna pomyłka. Czułam, że przyszło mi się zmierzyć z okrutnym przeciwnikiem, jednak jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będzie aż tak ciężko, że ta choroba potrafi być aż tak brutalna. Nasze życie to codzienne inhalacje, drenaże, pobyty w szpitalach, garści leków i strach o to, co przyniesie kolejny dzień. Strach o każdy kolejny oddech...  Od momentu pojawienia się diagnozy, zrezygnowałam z pracy. Syn może mnie potrzebować w każdej chwili, bo nigdy nie wiadomo, kiedy choroba zaatakuje, chcąc zabrać ten ostatni oddech... Sprzęt i leki, które są niezbędne, by Kuba mógł żyć, pochłaniają ogromne pieniądze, dlatego proszę, pomóż mi sprawić, by choroba jeszcze przez długie lata nie była w stanie pokonać mojego dziecka! Justyna - mama Kuby –––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na FB

37 279,00 zł ( 93.71% )
Still needed: 2 500,00 zł
Tomek Albin
Tomek Albin , 40 years old

❗️Guz mózgu, udar, a potem wypadek... Dość już krzywd Tomka - pomocy!

Oddałbym wszystko, żeby tylko Tomek nie zaznał już więcej krzywd. To, ile przeżył, ile wycierpiał, trudno opowiedzieć, a co dopiero pojąć. Jesteśmy zmęczeni, wykończeni tym piekłem, które zgotował nam los... Guz mózgu. Udar. Wypadek... Ile jeszcze tragedii nas czeka? Zasypiam, bojąc się, co przyniesie jutro... Tomek stracił wzrok, gdy miał 3 latka. Guz mózgu... Był malutkim dzieckiem, kiedy przyszło mu zmierzyć się ze śmiercią. Walkę o życie udało mu się wygrać, pozostawiła na nim jednak okrutne piętno. Skazała na życie w ciemności. Przez pewien czas było wszystko dobrze. Tomek cieszył się życiem, jeździł z naszą mamą na wycieczki, szkolenia. Poruszał się o lasce, cieszył życiem, uśmiechał. Wszystko robił sam, nie potrzebował opieki. Mimo swoich chorób Tomek był samodzielny i aktywny. Wtedy przyszedł 2018 rok, który zniszczył wszystko. Brat przeszedł udar mózgu. Cała jego lewa strona ciała stała się bezwładna... Wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać. Wspólnie z mamą znaleźliśmy oddział rehabilitacyjny, w którym mieli pomóc Tomkowi. To zdarzyło się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Brat niał wyjść na przepustkę, spędzić ten czas z nami w domu. Ma tylko mamę i mnie. Bardzo się cieszył, odliczał każdy dzień, każdą minutę do spotkania z nami. Niestety się nie doczekał... W szpitalu zdarzył się wypadek, który drastycznie pogorszył jego stan. Tomek doznał urazu głowy. Uderzył głową o posadzkę, pękła mu kość. Tak go pilnowano... Święta spędziliśmy przy jego łóżku... Nie było kolęd, wigilijnego stołu, radości... Tylko szpital i strach o życie Tomka. Czekały go 3 poważne operacje, lekarze przygotowywali nas na to, że nie może przeżyć... Że to są chwile, kiedy widzimy go po raz ostatni. Tomkowi udało się przeżyć, ale jego stan był bardzo ciężki... Nie mówił, nie chodził, trzeba było go przebierać, kąpać, karmić... Usunięto mu kość w głowie. Szpital nie chciał go przyjąć, prognozowano, że Tomek będzie "warzywem"... Ufaliśmy specjalistom, a oni zaniedbali Tomka. Doszło do wylewu krwi do mózgu. Kolejną operację, już w innym szpitalu, brat zniósł bardzo ciężko. Był o włos od śmierci, cudem udało się go uratować. Nie chcąc narazić brata na kolejne zaniedbanie ze strony służby zdrowia, postanowiliśmy zabrać go do domu. Uznaliśmy, że to jedyny sposób, bo w szpitalu po prostu umrze. Zaaranżowaliśmy z mamą życie tak, żeby poświęcić je opiece nad Tomkiem... Brat wymaga opieki 24 godziny na dobę. Ktoś z naszej dwójki jest przy nim cały czas. Jest ciężko. Bardzo... W domu od dwóch lat jest płacz. Staramy się, jak możemy, każdy grosz poświęcamy na leczenie i rehabilitację Tomka... Wszystko, żeby niczego mu nie brakowało. Teraz Tomek siedzi, mówi pojedyncze słowa, niestety wciąż nie chodzi. Tomek wymaga leków i kosztownej rehabilitacji. Robię co w mojej mocy, aby zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje, ale to wciąż kropla w morzu... Dlatego proszę o Twoją pomoc. Tak bardzo pragnę, aby moja mama i brat znów mieli uśmiech na twarzy... Chciałbym spojrzeć mu w oczy i ze spokojem obiecać, że wszystko będzie dobrze. Chciałbym mieć pewność, że mu pomogę. Oddałbym bratu wszystko, nawet życie, byle by już nie musiał cierpieć.  Proszę, błagam, nie bądź obojętny na jego los... Brat Tomka, Ernest ➡️ Pomoc dla Tomka - licytacje na Facebooku

39 380,00 zł ( 68.39% )
Still needed: 18 195,00 zł
Agnieszka Bednarczyk
Agnieszka Bednarczyk , 49 years old

Pijany kierowca omal nie zabił Agnieszki! Pomóż!

22 grudnia 2019 roku pijany kierowca zmienił życie Agnieszki Bednarczyk w piekło. Młody mężczyzna, jadąc z niedopuszczalną prędkością, uderzył w samochód, obok którego stała, po czym uciekł z miejsca wypadku.  Agnieszka w wyniku uderzenia doznała bardzo poważnych obrażeń. Najbardziej ucierpiała głowa. Lekarze stwierdzili wiele złamań, pęknięć  i przesunięć odłamków kości. Od pękniętej podstawy czaszki, poprzez oczodoły, nos, kości jarzmowe, krtań aż po kość gnykową gardła. Liczne operacje i zabiegi mające na celu ratowanie życia i zdrowia powiodły się. Jednak to dopiero początek drogi Agnieszki. Nadal nie przywrócono podstawowych funkcji zgryzu. Możliwa jest tylko dieta papkowata, utrudniona jest wymowa, a pozostawione do zachowawczego zrostu złamania powodują dysfunkcje, ból i zniekształcenie twarzy. Konieczna będzie rekonstrukcja stawu skroniowo-żuchwowego. To kosztowny, długotrwały i kilkuetapowy proces leczenia, który potrwa od 3 do 4 lat. Tego typu rekonstrukcje nie są refundowane, są też rzadko wykonywane w Polsce. Koszt całego leczenia to kwota od 350 do 400 tys. zł.  Rekonstrukcja powinna odbyć się maksymalnie do 12 miesięcy od wypadku, ze względu na odbywającą się cały czas przebudowę kości w obrębie złamanego i przemieszczonego stawu skroniowo-żuchwowego twarzoczaszki. Zostało więc naprawdę niewiele czasu! Zaledwie dwa miesiące… Prosimy, nie bądźcie obojętni! Tylko dzięki Wam Agnieszka może otrzymać drugie życie oraz wrócić do wykonywania zawodu, który jest jej pasją!  

16 311,00 zł ( 3.81% )
Still needed: 411 349,00 zł
Piotruś Prokop
Piotruś Prokop , 5 years old

Choroba, która odbiera dzieciństwo i niszczy życie – ratujemy Piotrusia!

Nie ma większego bólu od tego, który czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest bardzo poważnie chore... I ja pamiętam tamte dni, całe godziny spędzone z synkiem w szpitalu, w nadziei, że w końcu uda się dowiedzieć co jest mojemu dziecku. Niestety, wraz z poznaniem diagnozy przyszło kolejne załamanie... Miałam nadzieję, że kiedy dowiem się, co dokładnie dolega Piotrusiowi, lepiej poznam naszego przeciwnika i tym samym nauczę się jak z nim walczyć. Badania genetyczne wykazały u Piotrusia Zespół Aicardiego-Goutieresa, czyli bardzo rzadki zespół wad wrodzonych. Chorobę, którą do 2017 roku zdiagnozowano u trójki dzieci. Chorobę, która niszczy życie... W lipcu 2020 Piotruś skończył roczek. Do tej pory nie siedzi, nie raczkuje, nie gaworzy, ale mimo to jest wspaniałym, uśmiechniętym chłopcem, dla którego muszę zapukać do każdych drzwi, za którymi może kryć się pomoc. Być może już niedługo synek zakwalifikuje się do eksperymentalnego leczenia w Stanach Zjednoczonych, jednak do tej pory muszę mieć środki, by go rehabilitować, leczyć i dalej badać. Muszę zrobić wszystko, by Piotruś był w jak najlepszym stanie, kiedy leczenie będzie już możliwe.  Niestety mimo ogromnego wsparcia, jakie płynie do nas ze strony rodziny i przyjaciół, jest coraz trudniej. Staram się nie tracić wiary w to, że chorobę Piotrusia da się zatrzymać! Jako mama zrobię wszystko, by jak najlepiej mu pomóc, by jego życie, mimo choroby, mogło być piękne. Dziś przyszło mi prosić Was o pomoc, o nadzieję, że chorobę Piotrusia nie odbierze mu beztroski dzieciństwa. Na niczym innym tak bardzo mi nie zależy, jak na jego zdrowiu i szczęśliwym życiu! Proszę, pomóż... Maja - mama Piotrusia

151 470 zł
Barbara Duras
Barbara Duras , 58 years old

Gdy życie boli za bardzo...

Życie tak bardzo mnie doświadczyło. Od dziecka nie było mi dane zaznać bezpiecznego, ciepłego domu. Samotność bolała coraz bardziej, a wraz z nią pojawiało się więcej problemów zdrowotnych. Przez te wszystkie lata mogłam liczyć tylko na siebie, jednak przyszedł moment, gdy muszę prosić o pomoc... Na cukrzycę choruję już 10 lat. Nie myślałam, że choroba tak bardzo pozbawi mnie sprawności. Nikt nie powiedział mi, jakie mogą być jej konsekwencje. Rok 2019 rozpoczął się operacją kręgosłupa. Uciski w pachwinach promieniowały aż do odcinka lędźwiowego. Pierwsza operacja w lutym, druga w październiku. Starałam się wracać do sprawności, ale nie było łatwo. Rok później, w wyniku komplikacji, doszło do częściowej martwicy palców u stopy. Lekarz poinformował mnie, że nie ma ratunku i musimy amputować całą stopę. Pierwszy ogromny cios. Niestety rana się nie goiła. Rokowania były bardzo złe. W konsekwencji kolejna amputacja na wysokości kości piszczelowej i strzałkowej. Cieszyłam się, że udało się ocalić moje kolano. Wierzyłam, że dzięki temu będzie łatwiej wrócić mi co sprawności. Jednak przyszedł ból, a nadzieja odeszła w zapomnienie. Rana się nie goiła, trzeba było oczyszczać tkankę. Bezskutecznie. Pojawił się silny zespół bólowy. Było mi już wszystko jedno. Pomimo otwarcia rany i zastosowania antybiotykoterapii celowanej nic dobrego się nie działo... Poziom amputacji musiał zostać podwyższony na wysokości połowy uda. Dolegliwości bólowe w końcu się zmniejszyły, rana wreszcie zaczęła się goić. Ale to w jak złym stanie psychicznym byłam, nie da opisać się słowami. Czułam się fatalnie. Zastanawiałam się kiedy ta czarna chmura wisząca nade mną zniknie. Poprosiłam o pomoc psychiatryczną… Jedyny ratunek na powrót do codzienności.  Dziś już nic nie wygląda tak, jak kiedyś. Po wyjściu ze szpitala zostałam pozostawiona samej sobie. Pandemia pokazała swoje najgorsze oblicze. Żadnych wskazówek jak zmieniać opatrunki, żadnych wizyt domowych, nic. Dodatkowo druga nogach też zaczyna być w coraz gorszej kondycji. Stopa robi się jak kamień. Bardzo się boję, że to początek najgorszego. Pozostaje mi modlić się i prosić Was o pomoc, bym mogła znów poczuć się niezależnym człowiekiem. Zostałam całkiem sama. Nie mam dzieci ani męża. Niedawno odszedł mój brat, który jako jedyny mnie wspierał… Została mi tylko mama, która ma już ponad 70 lat i nie jest w stanie mi pomagać.  Być może proteza da mi, choć namiastkę samodzielności. Tak bardzo chciałabym móc być szczęśliwa, wierzyć w lepsze jutro, codziennie budzić się z nadzieją w to, że jeszcze będzie dobrze… Barbara

13 062 zł
Adaś Tuchowski
Adaś Tuchowski , 8 years old

Trwa walka z czasem. Podanie komórek macierzystych musi odbyć się jak najszybciej!

Każdy dzień oddala nas od spełnienia największej nadziei związanej z leczeniem Adasia… Rozpoczęcie terapii zaplanowano na grudzień, a my wciąż nie jesteśmy gotowi! Pomóż nam zawalczyć o przyszłość dziecka!  Adaś żyje w bańce, zamknięty we własnym świecie - jest więźniem własnego ciała. A my, mimo usilnych prób, mimo ciężkiej pracy nie umiemy się przez niego przebić. Nie jesteśmy w stanie przekroczyć magicznej granicy porozumienia, która pozwoliłaby nam na normalne funkcjonowanie.  Kiedy dziecko zaczyna mówić, rodzice każdego dnia słuchając tego, co mówi, mają niepowtarzalną okazję zobaczyć świat jego oczami. Spojrzeć na rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy.  My do świata naszego synka nie mamy wstępu - ciężka postać autyzmu powoduje, że nie komunikuje swoich potrzeb, nie mówi, jest właściwie odcięty od wszystkiego, co dzieje się wokół. Od kilku lat, każdego dnia toczymy ciężką walkę o to, by znaleźć cegiełkę, która będzie stanowiła naszą furtkę do fortecy zbudowanej przez chorobę. Niestety, wszystkie dotychczasowe próby skończyły się niepowodzeniem. Co gorsza, mamy potwierdzone informacje, że czas nam się kończy, bo nauka mowy w naszym przypadku może być niezwykle trudna.  Terapia komórkami macierzystymi to na ten moment ostatnia nadzieja na pomoc i walkę o lepsze jutro dla naszego synka. Adaś jest 4-latkiem - leczenie w jego przypadku musi rozpocząć się jak najszybciej. W innym przypadku, nadzieje na poprawę, na uwolnienie synka z objęć choroby, przepadną na zawsze!  To przerażające, bo walka z czasem jest niezwykle trudna i wymagająca - kreślimy kolejne dni z grudniowego kalendarza z rosnącym przerażeniem, bo pierwsze podanie komórek macierzystych musi się odbyć jeszcze w tym miesiącu, inaczej ośrodek, do którego otrzymaliśmy kwalifikację, nie będzie mógł zaoferować prowadzenia terapii. Potrzebujemy ponad 10 tysięcy złotych, by opłacić pierwsze podanie - to najdroższy etap całego leczenia. Boimy się tak wielu rzeczy, ale wciąż w naszych sercach jest nadzieja! Iskierka, która podpowiada, że w walce o Adasia nie wszystko stracone. To ty i twoja pomoc dajecie nam szansę na lepsze życie, na namiastkę samodzielności dla naszego synka, który od wielu lat boryka się z problemem, o którym nawet nie może powiedzieć.  Czasem myślę, że bardzo chciałbym 100 razy jednego dnia usłyszeć z jego ust dziecięce pytanie “dlaczego?” niż znów trafić na porażającą ciszę… Ta w przypadku dzieci nigdy nie świadczy o niczym pozytywnym.  Nadzieja umiera ostatnia. W naszym przypadku trwa, dopóki mamy wokół siebie dobrych ludzi. Nie czekamy z założonymi rękami, ale sami nie mamy szans. W naszym przypadku każda, najmniejsza pomoc to iskierka nadziei na lepsze jutro. Dla Adasia niepowtarzalna szansa na walkę i samodzielność, dla nas pokonanie bariery, za którą czeka przepustka do świata naszego dziecka, który przez wiele lat pozostawał poza naszym zasięgiem. Zechcesz pomóc spełnić nasze marzenie o zdrowiu?

14 328,00 zł ( 19.37% )
Still needed: 59 609,00 zł
Aleksandra, Wiktoria i Beniamin Waszyńscy
Aleksandra, Wiktoria i Beniamin Waszyńscy , 49 years old

Miał być azylem, teraz sypie im się na głowy! Uratuj bezpieczeństwo rodziny, pomóż im wyremontować dom!

Tak bardzo mi ciężko... Kiedyś miałam poczucie, że wszystkim problemom stawimy czoła, że przeszkody na naszej drodze są chwilowe i radziliśmy sobie, zawsze razem. Teraz zostałam sama. Zmarł mój mąż, ukochany ojciec moich dzieci. Wraz z jego odejściem bezpowrotnie straciłam poczucie bezpieczeństwa i pewność, że wszystko się ułoży... Beniamin zmaga się z astmą oskrzelową, która przez stan naszego domu stale się zaostrza. Wiktorii też chciałabym zapewnić jak najlepsze warunki... Tymczasem dom, który kiedyś przepełniony radością tętnił życiem, dzisiaj stanowi dla nas niebezpieczeństwo! Wszechobecna wilgoć, grzyb, odpadające płaty farby... Czy w takim miejscu można czuć się dobrze? Jedna ze ścian pękła, zmieniając dom w tykającą bombę, która w każdej chwili może wybuchnąć. Co wtedy z nami będzie? Nie możemy zostać bez dachu nad głową! Mieszkają z nami też moi rodzice. Zmagająca się z nowotworem mama i słabowidzący tata, który ma problemy z poruszaniem się. Wiem, że dla nich muszę być silna. Tylko jak, skoro problemy nie dają mi w nocy spać... Skoro robię, co mogę, żeby posklejać nasz budżet, a mimo to problemy spływają na nas lawinowo... Tak bardzo mi ciężko pokazywać Ci zdjęcia, opisywać naszą historię i prosić Cię o pomoc... Tak bardzo mi ciężko, ale wiem, że nie mam innego wyjścia... Na szali leży przyszłość mojej rodziny, której nie uratuję sama! Pomóż nam odzyskać dom, w którym będziemy bezpieczni i szczęśliwi, proszę... Aleksandra

48 872 zł