Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marek Ćwikliński
Marek Ćwikliński , 42 years old

Nieszczęśliwy wypadek – maszyna wciągnęła nogę Marka❗️

Marek do tej pory wiódł normalne, skromne życie. Mieszkał wraz z naszą mamą i młodszym bratem. Był pogodny i towarzyski, wolne chwile spędzał na rowerze. Nigdy nie miał lekko — od urodzenia musi zmagać się z chorobą. Jednak mimo to, próbował żyć normalnie. Pracował dorywczo w rolnictwie, aby mieć środki na swoje wydatki. Wystarczyła jedna chwila, by jego życie legło w gruzach... Do wypadku doszło podczas wykonywania prac przy oczyszczaniu przystawki do kukurydzy. To były sekundy – maszyna wciągnęła nogę Marka. Z miejsca wypadku został przetransportowany helikopterem do szpitala w Bydgoszczy.  O zdarzeniu zostałem poinformowany przez znajomego strażaka. Na początku jeszcze nie wiedziałem, że chodzi o Marka. Poinformowano mnie, że wypadek wydarzył się przy naszym rodzinnym domu, co bardzo mnie zmartwiło. Jak się później okazało – słusznie, chodziło o mojego brata... Niestety, konieczna okazała się tzw. niepełna amputacja na poziomie uda! Lekarze podjęli się także przeszczepu kości udowej, chcąc jak najlepiej pomóc Krzyśkowi.  Mój brat ponad tydzień w ciężkim stanie przebywał na OIOM-ie, a następnie został przeniesiony na oddział ortopedii. Teraz na szczęście przebywa już w domu. Porusza się na wózku, jednak do codziennej egzystencji potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Mimo tego tragicznego wydarzenia, marzy o byciu niezależnym. Niestety sytuacja, w jakiej się obecnie znajduje, jest bardzo ciężka. W domu rodzinnym nie ma odpowiednich warunków. Potrzebna jest rehabilitacja – wyjazd na sześciomiesięczny turnus! Staram się pomagać, jak tylko mogę, ale moje możliwości finansowe są ograniczone. Sam nie podołam... Bardzo potrzebujemy pomocy. Twój mały gest może być dla Marka ratunkiem. Nie pozwól, by nieszczęśliwy wypadek odmienił jego życie na zawsze! Brat Krzysztof

963,00 zł ( 0.54% )
Still needed: 174 569,00 zł
Bruno Widzisz-Kubasiewicz
Bruno Widzisz-Kubasiewicz , 2 years old

Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Bruno Cię potrzebuje!

Bruno tak dużo już wycierpiał. Od sierpnia 2023 roku przebywa w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci prowadzonym przez siostry zakonne. Jest to chłopiec bardzo radosny i cieszący się życiem mimo swojej choroby, która każdego dnia mu cząstkę jego samego. Bruno ma rozpoznaną chorobę genetyczną: deficyt dehydrogenazy 2-metylo 3-hydroksybutyrylo CoA. Jest również obserwowany pod kątem niedosłuchu i niedowidzenia. Gdy u dziecka z tą chorobą pojawia się gorączka, wymioty lub brak apetytu – wchłanianie glukozy zostaje upośledzone, a jej poziom spada. Dochodzi wtedy do nieodwracalnego uszkodzenia komórek nerwowych i mózgu, a czasami nawet zgonu! Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Każdemu z nas zależny, by dla Bruna był to wyjątkowy czas, by mógł cieszyć się każdą chwilą. Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości już otrzymany i każdy przyszły. Intensywna rehabilitacja, dodatkowe zajęcia i odpowiedni tryb życia mogą przyhamować rozwój choroby! Obecnie Bruno potrzebuje intensywnej rehabilitacji i stymulacji. Byliśmy już na pierwszych zajęciach rehabilitacji metodą Wojty! Wymaga to dużo wysiłku, ale Bruno się nie poddaję. Jeśli możesz udostępnić, bardzo proszę. Koszt trzech spotkań w tygodniu to 600 złotych, na miesiąc wychodzi około 2400 złotych. Rocznie cena takiej rehabilitacji to prawie 30 tysięcy! A chcielibyśmy skorzystać z dodatkowej rehabilitacji wzmacniającej, usprawniającej, zajęć na basenie, turnusów... Czeka nas też badanie słuchu i wzroku, by mieć pewność diagnostyczną. Prosimy o pomoc i wsparcie dla Bruna. Wspólnie jeszcze raz możemy podarować mu szansę na lepsze jutro. Sprawmy, by rósł, wiedząc, że na świecie jest jeszcze wielu ludzi, dla których jego los nie jest obojętny… Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości. Siostra zakonna, Mariola ➡️ Facebook – Bruno i jego świat 

581,00 zł ( 0.54% )
Still needed: 105 802,00 zł
Lew Karaczewski
Lew Karaczewski , 4 years old

Nasz syn nie słyszy! Operacja to jego jedyna szansa❗️Mamy czas do sierpnia!

Nasz młodszy synek urodził się bez dwóch uszek. Był to dla nas ogromny cios, jednak wierzyliśmy, że z czasem zawalczymy o jego słuch! Brakuje mu zewnętrznego i środkowego ucha z obu stron. Bez aparatów na przewodnictwo kostne, Lew prawie nic nie słyszy… Na szczęście, można to zmienić! Nasz synek ma szansę na to, by słyszeć w sposób naturalny! Jednak w tym celu należy przeprowadzić operację: otworzyć przewód słuchowy, uformować błonę bębenkową i wykonać rekonstrukcję małżowiny usznej. Niestety, na drodze do szczęścia i sprawności naszego dziecka stoją olbrzymie koszty, z którymi ciężko nam sobie poradzić... Tak skomplikowaną operację może przeprowadzić tylko jeden lekarz, który przyjmuje wyłącznie w Stanach Zjednoczonych! Wiemy, że nie będzie prosto, ale obiecaliśmy naszemu dziecku, że zrobimy wszystko, aby mógł słyszeć! Z ogromnym trudem udało nam się uzbierać kwotę niezbędną do uratowania słuchu i rekonstrukcji małżowiny prawego uszka. Już 4 kwietnia 2024 lecimy za ocean, realizując pierwszy etap operacji. Wierzymy, że będzie to początek dobrych zmian na lepsze! Niestety, to nie rozwiąże wszystkich problemów Lewcia. Na drugą operację, która jest zaplanowana na 1 października 2024 roku, nie mamy odłożonej ani jednej złotówki! Wszystkie nasze oszczędności, wszystko co mieliśmy, zostało przeznaczone na pierwszą operację. Czas na opłacenie drugiej operacji mamy  do 1 sierpnia 2024! Wiemy, że czasu jest ekstremalnie mało, a kwota, której potrzebujemy jest ogromna. Dlatego z całego serca błagamy Was o wsparcie! Po operacji ucha nasz kochany synek będzie lepiej się rozwijał, polepszy się jakość jego mowy, będzie słyszał skąd pochodzi dźwięk. Może się wydać, że operacja może poczekać, ale niestety tak nie jest. Należy wykonać ją do 5. roku życia, kiedy dziecko i jego mowa aktywnie się rozwija. Nigdy nie prosilibyśmy o pomoc, ale tutaj chodzi o naszego synka i jego całe życie. Ma szansę być ono lepsze, niż to, którego dotychczas miał okazję doświadczać… Rodzice Lwa

2 141,00 zł ( 0.54% )
Still needed: 392 679,00 zł
Sławek Marciniak
Sławek Marciniak , 39 years old

Tragiczny wypadek odmienił moje życie❗️POMOCY 🚨

We wrześniu ubiegłego roku miałem poważny wypadek na motocyklu — czołowe zderzenie z samochodem osobowym. W wyniku wypadku doznałem urazu wielonarządowego – złamania kości twarzoczaszki i podstawy twarzoczaszki.  Po trzech miesiącach spędzonych na Oddziale Intensywnej Terapii i kilku operacjach udało mi się częściowo odzyskać świadomość i władzę nad ciałem. W tej chwili mogę się komunikować, ale w skutek tak dużego urazu mózgu straciłem wzrok.  Doszło również do zaniku mięśni i braku możliwości samodzielnego poruszania się. Powrót do sprawności i choć w pewnym stopniu "normalnego życia" możliwy jest tylko dzięki intensywnej i specjalistycznej rehabilitacji. Wypadek całkowicie odmienił życie moje, ale i moich najbliższych, którzy każdego dnia są przy mnie i wspierają z całych sił. Obecnie nie mam szansy na powrót do wykonywania pracy. Codzienne czynności są wyzwaniem, a przede mną jeszcze długa droga... Jestem zdeterminowany i wierzę, że dzięki tej determinacji i systematycznej rehabilitacji odzyskam sprawność i zacznę na nowo żyć.  Niestety rzeczywistość jest okrutna – na miejsce w ośrodku rehabilitacyjnym w ramach NFZ aktualnie nie mogę liczyć ze względu na mój wymagający stan zdrowia. Utrata wzroku bardzo utrudnia znalezienie placówki, która podejmie się mojej rehabilitacji. Kolejną barierą są odległe terminy, a w mojej sytuacji czas odgrywa znaczącą rolę. W efekcie moją największą i jedyną szansą jest prywatny ośrodek rehabilitacyjny. Niestety opłacenie pobytu znacznie przewyższa moje możliwości finansowe... Rehabilitacja może potrwać nawet rok, a miesiąc w takim ośrodku to kwota 14 000 ZŁOTYCH! Nie jestem w stanie sam zebrać takich pieniędzy. Bardzo potrzebuję pomocy! Czy otworzysz dla mnie swoje serce? Twój mały gest może odmienić moją bardzo trudną sytuację... Sławomir

254,00 zł ( 0.53% )
Still needed: 47 619,00 zł
Kuba i Marta Procyk
Kuba i Marta Procyk , 15 years old

Mama i syn wspólnie walczą o zdrowie i lepsze jutro! Prosimy, POMÓŻ!

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko miało szansę na zdrową i szczęśliwą przyszłość. Niestety, o lepsze funkcjonowanie Jakuba musimy jeszcze zawalczyć. Autyzm – tych kilka liter jest jak wyrok. Wyrok, którego nigdy nie dam rady cofnąć, zmienić, od którego nie mogę się odwoływać. Towarzyszy Kubie już tyle lat, a ja muszę żyć ze świadomością, że to nie skończy się nigdy... Gdybym tylko mogła, zrobiłabym wszystko, by był zdrowy. Rzeczywistość bywa jednak bardzo brutalna i na każdym kroku uświadamia mi, że nie dam rady wyleczyć Kuby.  Kuba oprócz autyzmu cierpi też na inne zaburzenia neurologiczne. Mierzy się z napięciem mięśniowym, przez które nie potrafi utrzymać równowagi i czasami boleśnie upada. Syn pomimo swojego wieku wciąż nie mówi. Mimo tego, że Jakub od wielu lat bierze leki przeciwpaczkowe. Napady bywają niezwykle silne. Bardzo się wtedy o niego boję! Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zakupić dla Kuby specjalistyczny wózek inwalidzki. Jesteśmy Wam za to niezwykle wdzięczni! Niestety, nasza walka o lepsze jutro wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia.  Koszty leczenia i rehabilitacji są coraz wyższe i jest nam bardzo trudno. Co gorsza, problemy ze zdrowiem dotknęły także mnie – usłyszałam diagnozę entezopatii oraz dyskopatii! Potrzebuję pilnej operacji ortopedycznej, jednak jej koszty przekraczają moje możliwości finansowe... Ciężko jest nam mierzyć się z tym wszystkim, jednak staramy się nie tracić nadziei. Z całego serca proszę Was o pomoc! Wierzę, że wspólnymi siłami uda się nam pokonać przeciwności. Wierzę, że mamy szansę wygrać walkę o lepsze jutro.  Mama, Marta

226,00 zł ( 0.53% )
Still needed: 42 328,00 zł
Piotruś Kądziela
Piotruś Kądziela , 4 years old

Diagnoza nie może być wyrokiem❗️POTRZEBNA POMOC❗️

Już w ciąży, podczas drugich badań prenatalnych okazało się, że przezierność karkowa synka jest znacznie powiększona. Lekarze poinformowali nas, że może to świadczyć o poważnych wadach rozwojowych, czy chorobach genetycznych. Byliśmy przerażeni! Zalecono nam wykonanie amniopunkcji i dodatkowych badań krwi. Badania wyszły prawidłowo. Powiedziano nam, że synek urodzi się zdrowy! Niestety z czasem okazało się, że żyliśmy w błędzie… Poród przebiegł prawidłowo, szybko wypisano nas ze szpitala. My jednak czuliśmy, że z Piotrusiem dzieje się coś złego. Synek miał ogromne problemy z jedzeniem, nie lubił gdy braliśmy go na ręce, bardzo dużo spał, był wiotki, nie było z nim żadnego kontaktu wzrokowego. Baliśmy się, że jest niewidomy. W związku z nasilającymi się obawami nad prawidłowym rozwojem naszego dziecka dostaliśmy skierowania do wielu specjalistów. Był to bardzo trudny czas, w Polsce wybuchła pandemia. Nie poddaliśmy się jednak i szukaliśmy odpowiedzi aż dostaliśmy się do poradni chorób metabolicznych i genetycznych w Krakowie.  Tam powiedziano nam, że Piotruś posiada cechy dysmorfii twarzoczaszki, jest bardzo wiotki, ma asymetrię i wskazane jest wykonanie badań genetycznych. Na wyniki czekaliśmy 6 miesięcy. W międzyczasie synek odbył diagnostykę na oddziale neurologii, gdzie wykonano mu rezonans mózgu, odwiedziliśmy kilkanaście poradni specjalistycznych w związku z różnymi zaburzeniami rozwoju. Od 4. miesiąca życia Piotruś zaczął rehabilitację, która trwa do dziś. Diagnoza, którą otrzymaliśmy podcięła nam skrzydła, zabrała oddech i wszelkie nadzieje. Dowiedzieliśmy się, że nasze kochane dziecko cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną Syndrom Baker-Gordon, która wiąże się z poważną niepełnosprawnością ruchową i znacznym upośledzeniem umysłowym. Większość dzieci, które chorują nigdy nie stanęło na nóżkach. Dodatkowo do listy zaburzeń rozwojowych w związku z obecnością wariantu w genie SYT1 zaliczany jest brak mowy, silna skolioza, deformacje stóp, padaczka, duże problemy ze wzrokiem, silny zez,  problemy z jedzeniem i żuciem pokarmu, dysbioza jelit, problemy z serduszkiem, znacznie osłabiona odporność. Tak też jest u Piotrusia, który w 100% wpisuje się w te objawy… Świadomość tego, na co choruje nasz Skarbek i fakt, że pozostałe nasze dzieci są zdrowe i nie są nosicielami tej strasznej choroby, zamiast nas złamać, dodała nam sił. Znamy przecież przeciwnika, wiemy, z czym się mierzymy, będziemy o niego walczyć do ostatnich sił, do ostatniego tchu!  Tak rozpoczęła się historia naszego walecznego Piotrusia, który mimo swoich niepełnosprawności walczy jak lew o każdą najmniejszą umiejętność. Synek  uczęszcza regularnie na 9 różnych zajęć fizjoterapeutycznych w tygodniu, jeździ na turnusy rehabilitacyjne i uczęszcza na liczne terapie poznawcze. Codziennie pokazuje, jak przekraczać granice, które są niemal niemożliwe do pokonania. Nasze dziecko miało być dzieckiem leżącym, a raczkuje z prędkością światła i próbuje wstawać na swoich krzywych stópkach. Ograniczają nas tylko finanse. Koszty turnusów, sprzętu, rehabilitacji i terapii są ogromne. Potrzebujemy pomocy i wsparcia, aby móc kontynuować walkę o rozwój naszego Malucha. Piotruś każdego dnia walczy z osłabionym napięciem mięśniowym, skoliozą i deformacją stópek. Próbuje się z nami komunikować, wprowadziliśmy więc komunikację alternatywną. Ma zastoje moczu w pęcherzu, przez co musimy więc poszerzyć diagnostykę nefrologiczną. Mimo że nie jest już niemowlęciem nie potrafi przeżuwać i gryźć, potrzebujemy więc dodatkowych stymulacji buzi. Lista potrzeb się nie kończy, ale musimy dać radę. Dla naszego synka zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale potrzebujemy wsparcia… Diagnoza nie może być wyrokiem! Tylko z Waszym wsparciem damy radę! Liczy się każda złotówka! Rodzice Piotrusia

561,00 zł ( 0.52% )
Still needed: 105 822,00 zł
Maja Michalak
Maja Michalak , 15 years old

Maja kontra liczne diagnozy – pomóż zapewnić jej jak najlepszą przyszłość!

Maja to nasza jedyna córka. Kochamy ją nad życie, zrobilibyśmy dla niej wszystko. Mimo że Maja jest nastolatką, wymaga naszej stałej opieki. Wiemy, że córka nigdy nie będzie samodzielna, jednak chcemy jej zapewnić jak najlepsze życie... Córka zmaga się z niepełnosprawnością intelektualną, padaczką, a na domiar złego wciąż musi walczyć z nawracającymi zapaleniem zatok i odrastającym migdałkiem. Do listy diagnoz dołączył też autyzm. Skąd brać siłę do walki o przyszłość? Nam zaczyna jej brakować…  Maja nie mówi, nie zgłasza nam swoich potrzeb, przez co konieczne jest pampersowanie. Reaguje jedynie na swoje imię i krótkie polecenia. Przynosi kubek, gdy chce pić. Naszą codzienność bardzo usprawniłby mówik, dzięki któremu w końcu moglibyśmy lepiej zrozumieć naszą córeczkę.   Na co dzień Maja uczęszcza do szkoły specjalnej. Po zajęciach odwiedza pedagoga, logopedę, psychiatrę, neurologa i fizjoterapeutę. Ze względu na odległe terminy, wiele z tych wizyt musimy opłacać prywatnie. Córka powinna jak najczęściej brać udział w zajęciach integracji sensorycznej – są one niezbędne, by mogła lepiej się rozwijać. Pozytywny wpływ na córkę mają turnusy rehabilitacyjne. Niestety, Maja jest bardzo silna. Ze względu na jej nieprzewidywalne zachowania konieczne jest, żebyśmy obydwoje opiekowali się nią podczas turnusu.  Nie znamy do końca ostatecznej diagnozy Mai, dlatego tak bardzo zależało nam na  wykonaniu badania genetycznego WES – obecnie czekamy na wyniki. To dzięki Waszej dobroci, udało nam się przeprowadzić badanie. Za zgromadzone środki zakupiliśmy również inhalator zatokowy, który jest nieocenioną pomocą w problemach córki.  To Wy dajecie nam siłę i motywację do dalszego działania. Już nie raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. Teraz również mamy nadzieję, że z Waszą pomocą będziemy mogli udać się na turnus rehabilitacyjny i zapewnimy Mai wszelkie konieczne wsparcie. Zrobimy wszystko, by dać córce namiastkę normalnego życia. Rodzice

280,00 zł ( 0.52% )
Still needed: 52 912,00 zł
Janina Gąsienica-Makowska
Janina Gąsienica-Makowska , 58 years old

Ogromna cena za życie – wesprzyj walkę Janiny z rakiem❗️

Nazywam się Janina, mam 56 lat. Jestem mamą dwóch córek oraz babcią trójki wnuków. Od prawie trzech lat choruję na złośliwy nowotwór lewej piersi. Choroba zabrała mi zdrowie, pracę… Ale nie zabrała nadziei na wyleczenie. Proszę Cię o pomoc – mam dla kogo żyć! Po diagnozie w instytucie onkologii w Krakowie jako leczenie zaproponowali mi chemioterapię, osiem serii tak zwanej chemii czerwonej ewentualnie później operację piersi. Nie podjęłam się tego leczenia. Szukałam innej drogi. Od lutego 2022 korzystałam z leczenia we Wrocław. Leczenie jest bardzo kosztowne, skupiające się na zagojeniu ran ale nie przyniosło oczekiwanych efektów. Obecnie mam dolegliwości bólowe klatki piersiowej piersi dołu pachowego. Dużą otwartą ranę piersi i rana pachy tak samo z dużym wysiękiem. Cały czas wierzyłam, że będzie lepiej i właśnie ta wiara zmotywowała mnie do dalszego szukania wsparcia.  Próbowałam znaleźć innej pomocy i znalazłam klinikę w Niemczech. Chciałabym bardzo skorzystać  z leczenia ale jest to bardzo kosztowne, dlatego potrzebuję Waszej pomocy, bo sama nawet z pomocą rodziny nie dam rady. Moje wnuki właśnie rozpoczynają swoją przygodę w szkole. Chciałabym ich wspierać, pomagać w nauce… Chciałabym być obok, by czuły, że mogą się do mnie zwrócić z każdym problemem i troską. Chciałabym obserwować, jak dorastają i przeżywają najważniejsze chwile w życiu.  Przez lata walki z rakiem nauczyłam się, że zdrowe życie jest najważniejsze. Rak to trudny przeciwnik, ale nie silniejszy niż moja chęć życia i wspierania najbliższych.  Chcę stawić temu czoła i wygrać życie. Dziś z całego serca proszę – pomóż mi! Janina 

2 029,00 zł ( 0.52% )
Still needed: 387 440,00 zł
Husajn Mediyev
Urgent!
Husajn Mediyev , 65 years old

Walczę o życie! Nowotwór chce mnie wykończyć... Ratunku!

Mój ojciec jest weteranem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Zawsze marzył, abym ja też służył. Poszedłem do służby i piąłem się po szczeblach, aż uzyskałem tytuł podpułkownika policji. Służyłem uczciwie i sprawiedliwie, aby być powodem do dumy dla mojego ojca. Niestety nowotwór powalił mnie na kolana... Historia mojej choroby zaczęła się 3 lata temu, w 2020 roku. Pewnej nocy obudziłem się z silnym bólem pleców, nie mogłem oddychać, nie mogłem się nawet przewrócić na drugi bok. Wziąłem środki przeciwbólowe, ale nie zadziałały. Ledwo dotrwałem do rana, żeby pojechać do szpitala. Lekarz od razu podejrzewał chorobę onkologiczną. Zostałem zbadany i zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Rozpoczęło się moje leczenie, przeszedłem kilka cykli chemioterapii, ale niestety nie przyniosła ona skutku. Moje ciało niknęło w oczach. Trudno było mi się poruszać. Lekarze wysłali mnie do Turcji na bardziej zaawansowane leczenie. Immunoterapia połączona z chemioterapią pomaga mojemu organizmowi, ale to bardzo długa i kosztowna kuracja. Sprzedałem dom, samochód, aby móc kontynuować leczenie i być zdrowym. Ale niestety wszystkie moje środki przez te 3 lata leczenia już się skończyły. Został mi jeszcze rok kuracji… Lekarze obiecują cudowne rezultaty pod warunkiem, że nie przerwę leczenia. Jednak moje fundusze się skończyły. Muszę albo pożegnać się z życiem i powoli, boleśnie umrzeć lub poprosić dobrych ludzi o pomoc. Wiem, że mało kto chce pomagać dorosłym i osobom starszym. Pomaga się głównie dzieciom. My, ludzie dojrzali, jesteśmy z góry skreśleni. Mamy małe szanse na przeżycie… Ale przecież każdy z nas prędzej czy później dorasta i się starzeje. Każdy chce żyć! Bóg pomaga rękami ludzi, mam nadzieję, że pomoże mi również teraz. Całe życie żyłem sprawiedliwie, a wierzę, że bumerang dobroci wraca do tego, kto go wprawia w ruch. Przy życiu utrzymuje mnie jeszcze pragnienie przytulenia i ucałowania moich malutkich wnuków. Modlę się za wszystkich, którzy nie przechodzą obok mojej historii obojętnie. Każda złotówka czyni cuda i daje mi szansę na dłuższe życie. Z całego serca dziękuję Ci za pomoc. Husajn

356,00 zł ( 0.51% )
Still needed: 68 581,00 zł