Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hubert Targoński
Hubert Targoński , 27 lat

Lekarze mówili, żebym nie patrzyła jak umiera...

Widziałam go, gdy przyszedł na świat, kiedy był malutki, bezbronny. Od tego czasu minęło 21 lat, podczas których dbałam o niego, drżałam, cieszyłam się z jego sukcesów i martwiłam się jak każda matka. Teraz po tych 21 latach los sprawił, że wszystko, o czym marze, to żeby zabrać go do domu, żeby żył i mógł samodzielnie oddychać... Mój synek wyrósł na zdrowego chłopca, a stracił wszystko, co miał w jednej chwili. Cudem przeżył i cud sprawił, że jest nadal ze mną. Widziałam zdjęcia z miejsca, w którym to wszystko się stało. Na tych zdjęciach była krew… mnóstwo krwi mojego dziecka, które dzisiaj cierpi tylko dlatego, że miało pecha. Hubert pojechał do pracy jak każdego dnia. Pracował na budowie domu, gdzie tego dnia miał poszerzać otwór w ścianie. Połowę pracy wykonał z kolegą, potem chwila przerwy i druga część. Była godzina 14, powoli kończył się dzień pracy, kiedy kolega Huberta usłyszał odgłos upadającej szlifierki… Nastała cisza, z której wyłonił się Hubert, trzymający się za szyję. Szedł powoli w kierunku schodów. Kiedy doszedł do krawędzi, zachwiał się i pewnie by upadł, gdyby nie pomoc kolegi. Spod jego rąk trysnęła krew... Ułamana tarcza szlifierki uderzyła w szyję, rozcinając tętnice i żyły po prawej stronie – Hubert zemdlał… Krew zaczęła tryskać w rytm serca, wszyscy panikowali. Dopiero 3 karetka, która przyjechała, mogła mu pomóc. Przewieźli Huberta do szpitala, ale tam lekarze nie mogli połączyć wszystkich naczyń krwionośnych. Potrzebny był helikopter i szybka zmiana szpitali. Wszystko trwało bardzo długo. Serce mojego synka zatrzymało się na całe 20 minut. To za długo, by można było wywalczyć życie i jeszcze zdrowie. Nastąpiło niedokrwienne uszkodzenie mózgu – udar niedokrwienny prawej półkuli, który doprowadził do spustoszenia. Ostra niewydolność krążeniowo – oddechowa, śpiączka, brak świadomości. Żaden lekarz nie dał mi gwarancji na to, że będzie dobrze. Kazali mi czekać, a tego czekania właśnie bałam się najbardziej. Na OIOM-ie zobaczyłam mojego synka w tych wszystkich kablach, zaintubowanego, bez życia. Wszystko za niego robiły maszyny, a ja tylko płakałam z bezradności. Mój synek stracił połowę mózgu, stracił normalne życie i wszystko, co się z tym związało. Nigdy już do mnie nie przemówi, nigdy nie porozmawia. Ale serce matki oczekuje od dziecka tylko jednego – żeby było, istniało, żyło... Obecnie jest w śpiączce – otwiera oczy, ale nie ma z nim kontaktu. Oddycha samodzielnie, ale wspomagają go tlenem. Wiem, że nadal nie jest świadomy, ale czuje. Serce mi krwawi, kiedy Hubert płacze. Wtedy płaczę razem z nim, bo przecież moje dziecko nie powinno płakać w szpitalnym łóżku.Hubert pilnie potrzebuje profesjonalnej i intensywnej rehabilitacji, jak również opieki lekarzy. Czeka go długa i bardzo kosztowna walka o życie i zdrowie. Rehabilituję Huberta w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej gdzie otoczony opieką specjalistów, walczy o życie i sprawność. Ja muszę się uczyć razem z nim, jak walczyć razem z nim, jak się nim opiekować i jak go rehabilitować w warunkach domowych, bo przecież kiedyś Hubert wróci do domu, w co bardzo wierzę... Niestety taka rehabilitacja jest bardzo kosztowna i przekracza moje możliwości. Jestem samotną matką 6 dzieci, więc nigdy nie uda mi się zapewnić mu takiej opieki, jakiej potrzebuje. Zwracam się z prośbą o pomoc w gromadzeniu środków na leczenie i rehabilitację Huberta. Wiem, że mój syn nigdy już nie wróci do życia, sprzed wypadku, nigdy nie założy rodziny, nie pojedzie na samodzielne wakacje. Musiałam to jakoś przyswoić, pogodzić się z tym i zacząć normalnie żyć. Wypadek zniszczył wszystko to, co było dobre. Proszę Was o pomoc, by godnie poradzić sobie z tym wszystkim, co zostało i zadbać o możliwie najlepsze życie dla mojego synka. Za każdy grosz będę bardzo wdzięczna.

43 321,00 zł ( 30,16% )
Brakuje: 100 296,00 zł
Emilia Skowron
Emilia Skowron , 25 lat

Postawmy Emilię na nogi – potrzebna specjalistyczna rehabilitacja❗️

Kochani Darczyńcy! Mam dobre wieści! Dzięki Waszej pomocy udało się proprowadzić kosztowną operację!Dziękujemy i prosimy – zostańcie z nami! Minęły już ponad trzy lata od tego tragicznego dnia. W głowie mojej Emilki pękł tętniak. Niestety skutki tego strasznego wydarzenia córka odczuwa do dziś. Nasz świat wywrócił się do góry nogami. Na szczęście, na przekór rokowaniom, Emilia przeżyła i do dziś dzielnie walczy, by odzyskać utracone zdrowie i sprawność! Przeżyła długą i żmudną walkę o odzyskanie podstawowych funkcji życiowych. Większość czasu Emilka spędziła w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych. Pokonywała kolejne, czasem niemożliwe do pokonania etapy. Walkę o przeżycie wygrała dzięki swojej ciężkiej pracy, determinacji lekarzy oraz modlitwie — prawdziwemu szturmowi do Nieba. Emilia uruchomiła moc dobroci, płynącej z głębi ludzkich serc.  Obecnie jest na etapie stawiania pierwszych kroków, przy asekuracji osób trzecich. To wszystko stało się możliwe właśnie dzięki operacji, która nie odbyłaby się bez Waszej pomocy… Lekarze z kliniki Paley Europian Institute w Warszawie, przeprowadzili rekonstrukcję obu stóp Emilki. Operacja przebiegła pomyślnie! Każda godzina rehabilitacji jest wykorzystana przez moją córeczkę na 100%, niestety bardzo często w towarzystwie bólu. Wiemy jednak, że jest konieczna i daje szansę na odzyskanie zdrowia! Musimy ją kontynuować – inaczej wszystkie efekty, które udało się Emilce do tej pory wypracować, cofną się… Niedługo czeka nas również konsultacja w sprawie lewej ręki Emilki, która jest całkowicie niesprawna. Lekarze zadecydują, czy jest konieczność przeprowadzenia operacji. Raz jeszcze dziękujemy za okazane wsparcie. Bez Waszej pomocy wszystko to, co osiągnęła Emilia, byłoby niemożliwe. Jestem wzruszona tym, ile osób otworzyło dla niej swoje serce i okazało pomoc. Bardzo proszę, bądźcie dalej z nami. Wdzięczna mama Emilki

20 992,00 zł ( 37,94% )
Brakuje: 34 328,00 zł
Sylwester Soboń
Sylwester Soboń , 55 lat

Wydarty szponom śmierci – Jest szansa na zdrowie❗️

Sylwester prowadził spokojne i poukładane życie. Do szczęścia nie potrzebowaliśmy zbyt wiele, cieszyliśmy się z małych rzeczy. Ważne były dla nas dobre relacje rodzinne oraz zdrowie. Tego drugiego niestety nam zabrakło… Mąż zachorował w marcu 2023 roku. Sylwester przeszedł obszerne zapalenie mózgu, które doprowadziło do ogromnego spustoszenia w jego organizmie. Przez długi czas pozostawał w śpiączce, a jego stan poważnie zagrażał życiu.  Strach i załamanie to uczucia, które towarzyszyły nam każdego dnia nie tylko ze względu na jego stan zdrowia, ale również przez bezsilność. Bo nie mogliśmy nic zrobić. Tak bardzo pragnęliśmy się obudzić z tego koszmaru… To, co dodatkowo nas niepokoiło, to fakt, iż nieznana była przyczyna jego zachorowania. Mąż stracił pamięć i miał ogromne zaburzenia świadomości. Nie mógł się odnaleźć w najprostszych czynnościach dnia codziennego i wymagał naszej stałej opieki. Po przeniesieniu Sylwestra do innego szpitala diagnoza wciąż była nieznana, a rokowania nie napawały optymizmem.  Lekarz nie dawali żadnych szans na poprawę jego stanu… Poradzili mi zabrać męża na oddział ZOL… Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Wszyscy wspólnie, pomimo przeciwności, wierzyliśmy, że Sylwester jeszcze wróci do dawnego życia. O niczym innym nie marzę! Mój mąż to silny mężczyzna i jego wola życia w końcu zwyciężyła!  Dzięki pomocy dobrych ludzi udało mi się zakwalifikować męża do Centrum Rehabilitacji na oddział śpiączek w Sawicach, gdzie przebywa do chwili obecnej. Ma tak świetną opiekę i pod okiem fizjoterapeutów robi naprawdę duże postępy! To tylko potwierdza fakt, że nie należy się nigdy poddawać i trzeba odważnie trzymać się wybranego celu.  W naszym przypadku cel to postawienie Sylwestra na nogi. Przed nim jeszcze bardzo daleka droga. Już wkrótce zmieniamy miejsce pobytu męża, bo musi trafić do prywatnej kliniki na dalszą rehabilitację. Sylwester jest pasjonatem wędkarstwa i w każdej wolnej chwili wybierał się na łowienie ryb. To niezwykle go relaksowało i dawało mu dużo radości. Liczymy na to, że dzięki swojej pracy i Waszemu wsparciu będzie mógł swoje hobby kontynuować. Nigdy nie spodziewałam się, że w pewnym momencie będę musiała prosić o pomoc… Potrzebujemy środków na intensywną rehabilitację. Tylko ona daje nadzieję na odzyskanie samodzielności i sprawności, na powrót do zdrowia! Chcemy zapewnić Sylwestrowi najlepszą opiekę, a czekają nas miesiące intensywnej pracy. Koszty będą więc ogromne… Z góry dziękujemy za okazaną pomoc. Żona

3 206,00 zł ( 1,68% )
Brakuje: 187 294,00 zł
Borys i Bruno Wieczyńscy
Borys i Bruno Wieczyńscy , 17 miesięcy

Bliźniaki walczą z podstępną chorobą... Borys i Bruno potrzebują Twojej pomocy!

Dziękujemy Wam za pomoc, którą okazaliście przy poprzedniej zbiórce! To dzięki Wam udało się opłacić leczenie, rehabilitację i zapewnić chłopcom wsparcie medyczne! Prosimy, jeszcze raz otwórzcie swoje serca! Borys i Bruno nie mają w życiu łatwo. Dzięki Wam będziemy mogli zapewnić im wszystko, czego potrzebują! Nasza historia Borys i Bruno to bracia-bliźniacy. Wcześniaki, które urodziły się w 34. tygodniu ciąży. Pierwsze 1,5 miesiąca życia spędzili na oddziale neonatologicznym – najpierw na OIOM, później na oddziale opieki ciągłej. Przeszli niemało. Byli wspomagani oddechowo, poddano ich wielu badaniom. Okazało się, że chłopcy chorują na przewlekłą, podstępną chorobę oczu - zapalenie błony naczyniowej oka lewego! Synowie są też po operacji zaćmy wikłającej, przez co nie posiadają w oczkach soczewek. Z tego powodu każdy z nich musi nosić soczewkę kontaktową/okulary i używać specjalistycznych plastrów do zasłaniania zdrowego oka. Wszystko po to, żeby stymulować widzenie, które w chorych oczkach jest bardzo słabe. Nasze skarby wymagają regularnych wizyt u okulistów (w tym w Warszawie), optometrysty, ortopedy. Konieczna jest też rehabilitacja wzrokowa oraz zakup różnego rodzaju środków medycznych, m.in. specjalistycznych plastrów na oczko, soczewek, okularów (wymiana szkieł i oprawek). Ponadto, u Bruna postępuje opóźnienie w rozwoju ruchowym. Jesteśmy w trakcie licznych konsultacji lekarskich, badań oraz rehabilitacji. Według ortopedy syn prawdopodobnie cierpi na porażenie splotu barkowego. Mimo że ma prawie rok, wciąż nie raczkuje, nie siedzi, nie wstaje, a jedynie nieudolnie pełza… Ma również przykurcz dłoni oraz palca u stopy - musi nosić ortezę oraz regularnie ćwiczyć.  Wspomaganie rozwoju naszych synów wymaga nie tylko ogromnego zaangażowania, ale także - a może przede wszystkim - dużych sum pieniężnych… Liczne wizyty i konieczne zaopatrzenie medyczne generują wysokie koszty.  Pragniemy zapewnić dzieciom to, czego potrzebują, aby miały szansę na poprawę ich stanu zdrowia. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie naszej zbiórki, abyśmy mogli ze spokojną głową odetchnąć, wiedząc, że wystarczy nam środków na najbliższe miesiące działań na rzecz ich zdrowia. Bardzo dziękujemy za okazane serce i wsparcie! Rodzice

29 385,00 zł ( 92,07% )
Brakuje: 2 530,00 zł
Marysia Wilińska
Marysia Wilińska , 3 latka

Zamiast zacząć chodzić do przedszkola, Marysia trafiła do szpitala z nowotworem! Pomocy!

Nigdy nie podejrzewaliśmy, że taka tragedia może dotknąć naszą córeczkę, Marysię. Jest przecież jeszcze tak małym dzieckiem! Powinna poznawać świat, cieszyć się każdym dniem, a wieczory spędzać w bezpiecznych objęciach rodziców. Niedawno miała zacząć chodzić do przedszkola. Niestety, zamiast tego trafiła do szpitala, by walczyć o życie… Wszystko zaczęło się w sierpniu tego roku, gdy wracając z wakacji, u Marysi pojawiła się wysoka gorączka. Pomimo podania leków – temperatura uparcie nie chciała spaść. Zaniepokojeni pojechaliśmy do lekarza, jednak on powiedział nam, że to tylko infekcja wirusowa i przepisał inne leki. Na krótką chwilę nastąpiła poprawa, jednak już po paru dniach gorączka powróciła i znowu przestała reagować na leki.  Naszemu dziecku zostały wykonane badania krwi. Nie wzbudziły one niepokoju lekarzy, jednak stan Marysi cały czas się pogarszał – nie jadła, nie piła, pojawił się też ogromny ból nóżek, który uniemożliwiał jej chodzenie. Nasza córeczka z radosnej, ciekawej świata i pełnej życia dziewczynki zmieniła się w swój cień, marionetkę bez życia.  Zostaliśmy przetransportowani do szpitala, gdzie ze względu na ciężki stan Marysi po raz pierwszy wykonano jej transfuzję krwi oraz płytek. Dopiero wtedy nastąpiła u niej poprawa. Wykonano kolejne badania krwi oraz zdecydowano o pobraniu szpiku. Po tygodniu otrzymaliśmy diagnozę – ostra białaczka limfoblastyczna. Nasz świat na ułamek sekundy się zatrzymał. Byliśmy w szoku, nie mogliśmy w to uwierzyć… Dlaczego my? Dlaczego to właśnie na naszą bezbronną, maleńką córeczkę spadła taka diagnoza? Okazało się, że białaczka zainfekowała ponad 78% ciała Marysi. Z tego powodu została zakwalifikowana do badania klinicznego, w ramach którego podaje się jej lek, który daje jej największe szanse przeżycia. Przeszliśmy już leczenie w ramach pierwszego protokołu, aktualnie rozpoczęliśmy drugi. Podawane są jej sterydy oraz chemioterapia. Marysia jest bardzo słaba. Ze względu na silne działanie chemii nie chodzi, ma trudności z mówieniem i jedzeniem, wypadają jej włoski. Najbliższe miesiące spędzimy na oddziale szpitalnym.  Całe leczenie Marysi ma trwać 2 lata. Niestety jest niezwykle kosztowne... Ta ogromna kwota przekracza nasze aktualne możliwości.  Marysia miała zacząć chodzić do przedszkola, a ja – jej mama, miałam wrócić do pracy. Niestety, zamiast tego trafiłyśmy do szpitala. Powoduje to, że jedyną osobą utrzymującą naszą czteroosobową rodzinę jest tata Marysi. Robi wszystko, co może, bierze w pracy wszystkie dostępne nadgodziny, jednak to nadal za mało, by opłacić leczenie białaczki naszej córeczki.  Dlatego musimy zwrócić się z prośbą o pomoc do Was. Prosimy, pomóżcie nam walczyć o córeczkę. Przed nami jeszcze długa i trudna droga do zdrowia, ale wierzymy, że się uda, że wspólnie damy radę! Jeżeli chciałbyś wesprzeć Marysię w tej nierównej walce o życie, to wystarczy nawet drobny gest, za który już dziś dziękujemy. Rodzice Marysi – Joanna i Arkadiusz

111 941,00 zł ( 74,62% )
Brakuje: 38 059,00 zł
Patrycja Wilfort
Patrycja Wilfort , 27 lat

Krwotok mózgu zmienił wszystko – Patrycja nadal walczy o sprawność!

Nastąpił przełom w moim funkcjonowaniu. Intensywne ćwiczenia i turnusy rehabilitacyjne wzmocniły też moją psychikę. Jestem odważniejsza, już się tak nie boję zrobić kilku kroków samodzielnie! Przede mną jeszcze długa droga, ale już teraz dziękuję za wszelkie wsparcie, które otrzymałam. Poznaj historię Patrycji: W lipcu 2020 roku moje życie stanęło pod znakiem zapytania. Wskutek pęknięcia jednego z naczyń w głowie, przeszłam wewnętrzny krwotok mózgu z przebiciem do móżdżku. Właśnie ten mały organ spowodował szereg straszliwych konsekwencji, z którymi zmagam się już od kilku lat. Tylko dzięki sprawnej interwencji i determinacji lekarzy, którzy podjęli walkę o moje życie, mimo nikłych szans, udało mi się ocknąć z tego koszmaru i dziś wkładam ogrom pracy w stopniowy powrót do sprawności.  Mój świat odwrócił się do góry nogami.  Niektórych umiejętności musiałam uczyć się na nowo. Potrzebowałam i nadal potrzebuję pomocy na wielu płaszczyznach, również tej finansowej. Dziękuję bardzo każdej osobie, która wsparła moją poprzednią zbiórkę. Dzięki licznej pomocy mogłam regularnie uczęszczać na rehabilitację i terapię psychologiczną, a także udało mi się odbyć turnusy rehabilitacyjne.  To właśnie intensywna praca podczas turnusów wniosła w moje obecne życie dużo zmian. Przede wszystkim odzyskałam ogromną wiarę w siebie. Dzięki ćwiczeniom pod okiem specjalistów udało mi się zastąpić chodzik trójnogiem, a następnie trójnóg zwykłą kulą. Widać także duże postępy w utrzymywaniu równowagi, chociaż mój chód jest nadal niestabilny. Poprawia się także wzrok, który wcześniej został uszkodzony, a prawa ręka staje się bardziej sprawna. Dzięki tej pracy mogę pokonywać większe dystanse na pieszo, w pomieszczeniach zamkniętych poruszam się z kulą, a jedynie poza domem nadal potrzebuje asysty drugiej osoby.  Moim marzeniem jest samodzielne wyjście na spacer, czy też do sklepu na zakupy. Dotychczasowa pomoc jest nieoceniona, jednak potrzebuje dalszego wsparcia, abym mogła kontynuować specjalistyczną rehabilitację i spełnić swoje marzenie – samodzielnie wychodzić z domu. W związku z tym każdy gest wsparcia jest niezwykle istotny! Patrycja Wesprzyj zbiórkę poprzez licytacje

7 498,00 zł ( 46,98% )
Brakuje: 8 460,00 zł
Krysia Kosar
Krysia Kosar , 26 lat

Krysia walczy z nowotworem. Pomóżmy jej wygrać!

Krysia, czyli Khrystyna Kosar, pracuje w HSBC w Krakowie od grudnia 2021 roku jako specjalistka do spraw wycen instrumentów finansowych.  W czerwcu 2022 roku u Krysi zdiagnozowano nowotwór krwi – chłoniaka Hodgkina. W związku z koniecznością pilnego podjęcia leczenia musiała przejść na zwolnienie lekarskie, na którym przebywa do dzisiaj. Krysia ma 25 lat i pochodzi ze Lwowa. Kilka lat temu przyjechała do Polski na studia. Jej rodzice mieszkają w Ukrainie, wielu jej bliskich i znajomych angażuje się w obronę swojego kraju, dlatego Krysia ma z nimi ograniczony kontakt, a przede wszystkim nie mogą się spotykać. Największą pasją Krysi jest sztuka. Uwielbia spędzać czas w galeriach – ogromne wrażenie wywarło na niej Uffizi we Florencji. Bardzo lubi też podróże i ostatnio odwiedziła Turcję. Ale w związku z chorobą jest uziemiona i nie może już oddawać się swoim pasjom. Krysia zawsze bardzo angażowała się w swoją pracę i dawała wszystkim dużo wsparcia. Pomagała, nie oczekując nic w zamian, dzieliła się szczerym uśmiechem. W dalszym ciągu bije od niej radość życia, mimo przeciwności losu. Walka z chorobą trwa już od wielu miesięcy. W tym czasie Krysia regularnie przyjmuje chemioterapię i przeszła przeszczep szpiku kostnego. Leczenie nie zawsze przynosi zadowalające efekty, ale Krysia się nie poddaje, a lekarze wciąż dają jej szansę na wyzdrowienie. Niestety, tak długotrwałe leczenie wiąże się z dużymi nakładami finansowymi, które na tym etapie przerastają już możliwości Krysi.  Pracownicy naszej firmy są dużą, zjednoczoną społecznością – wspólnymi siłami możemy zebrać środki, które pomogą Krysi w walce z chorobą, a przede wszystkim pozwolą się w pełni na tej walce skupić. Zarówno Krysia, jak i wszyscy jej współpracownicy, będą Wam bardzo wdzięczni, za każdą wpłatę! Dziękujemy!

7 720 zł
Dominika Woźniak
Dominika Woźniak , 33 lata

Dominika od wielu lat walczy, choć nie wie, kto jest jej przeciwnikiem. Pomóż❗️

Jak mam walczyć, gdy nawet nie wiem, kto jest moim przeciwnikiem? Od 7 lat zmagam się z dolegliwościami, które skutecznie utrudniają moje funkcjonowanie. Niestety nie została jeszcze postawiona konkretna diagnoza, co uniemożliwia mi wprowadzenie odpowiedniego leczenia… Walczę z tachykardią i objawami neurologicznymi, takimi jak zawroty głowy, uczucie niestabilności oraz nadwrażliwość na światło. Często doświadczam stanów przedomdleniowych. To bardzo mocno wpływa na moje życie osobiste i zawodowe.  Dodatkowo towarzyszą mi silne i przewlekłe bóle kręgosłupa, co negatywnie wpływa na moją zdolność do wykonywania codziennych czynności. Mimo prób leczenia nie mogę zaznać ulgi i spokoju.  Światełkiem w tunelu i moją nadzieją jest dalsza diagnostyka i specjalistyczne testy, które pozwolą mi poznać diagnozę. Niestety koszt badań przekracza moje możliwości finansowe. Twoje wsparcie jest nieocenione i może pomóc w sfinansowaniu niezbędnych procedur medycznych. Każda kwota przyczyni się do polepszenia jakości mojego życia! Bardzo dziękuję za wszelką pomoc… Dominika

287,00 zł ( 8,99% )
Brakuje: 2 905,00 zł
Jaś Staś Kufel
Jaś Staś Kufel , 6 lat

Trwa walka o lepszą przyszłość Jasia!

Każda mama zrobi wszystko, by zapewnić swojemu ukochanemu dziecku jak najlepszy rozwój. Tak samo i ja, pragnę zagwarantować Jasiowi życie bez bólu, cierpienia, ciągłej walki. Niestety moja miłość nie zdołała zapobiec jego problemom zdrowotnym… Mój Jaś urodził się z wadą genetyczną – Zespołem Downa. Od tamtej pory wymaga stałej rehabilitacji, intensywnego leczenia i ciągłej opieki specjalistów. Ma obniżone napięcie mięśniowe, wadę wzroku – astygmatyzm, problemy z układem trawiennym. Jego mowa jest bardzo niewyraźna, dlatego ma też problem z komunikowaniem. Naszym jedynym ratunkiem jest ciągła rehabilitacja. Żadne leki nie sprawią, że mój synek wyzdrowieje. Możemy jedynie dzięki ćwiczeniom poprawiać jego funkcjonowanie i dzięki temu dać szansę na lepszą, samodzielną przyszłość.  Jaś jest niezwykle pogodnym, otwartym chłopcem, który szuka i potrzebuje towarzystwa innych ludzi. Niestety ze względu na swoje problemy zdrowotne, bardzo często jest niezrozumiany... Dlatego tak ważne są dla nas turnusy, zajęcia logopedyczne i dalsze leczenie. Niestety koszty rehabilitacji, wizyt u specjalistów, zajęć edukacyjnych, terapii logopedycznych i turnusów rehabilitacyjnych przekraczają moje możliwości finansowe. Ale to właśnie dzięki nim widać poprawę! Nie możemy z nich zrezygnować… Bardzo proszę o wsparcie w sfinansowaniu trzech turnusów rehabilitacyjnych! Dzięki Wam nadzieja na lepszą przyszłość synka nie zgaśnie. Mama Jasia Walka Jasia – Facebook 💚

3 170,00 zł ( 9,02% )
Brakuje: 31 937,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki