Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Laura Adamczyk
Laura Adamczyk , 5 lat

Jedno dziecko i ogrom cierpienia! Laura potrzebuje Twojej pomocy!

Laura ma 3-latka i przyszła na świat jako całkowicie zdrowe dziecko. Do drugiego roku życia rozwijała się prawidłowo, była bardzo żywiołowa, radosna i pełna energii. Niestety, w jednej chwili wszystko się zmieniło.  Laura zaczęła zachowywać się inaczej... Była apatyczna, dużo spała, nie wykazywała chęci do zabawy... Czuliśmy, że dzieje się coś niepokojącego, jednak nawet w najgorszych snach nie spodziewaliśmy się, że nasza codzienność lada moment zmieni się tak drastycznie.  Pierwszym objawem, który wzbudził nasz niepokój, było to, że Laura zaczęła kuleć na jedną nogę. Niezwłocznie udaliśmy się do lekarza pierwszego kontaktu, który po konsultacji stwierdził podejrzenie zapalenia stawu biodrowego. Skierował nas na USG bioderek, które potwierdziło diagnozę... Rozpoczęliśmy leczenie.  Niestety z racji tego, że wybuchła epidemia COVID-19 leczenie zostało wstrzymane i zostaliśmy skierowani na teleporadę, po której lekarz zbagatelizował sprawę. Kazał dalej obserwować stan Laury, który w dalszym ciągu się pogarszał. Córeczka stawała się bardziej senna, markotna i traciła siły. Byliśmy bardzo zaniepokojeni. Postanowiliśmy więc działać na własną rękę.  Pojechaliśmy z Laurą do polecanego lekarza ortopedy w Słupsku. Pierwsza wizyta opierała się na zbadaniu nóżek pod kątem zapalenia, które zostało stwierdzone przez pierwszego lekarza. Faktycznie ta diagnoza się potwierdziła, jednak dodatkowo lekarz zaniepokoił się uciekającą lewą nóżką. Po obejrzeniu USG zrobionego wcześniej, potwierdził zapalenie biodra i zauważył niewielkie zbieranie się płynu w stanie zapalnym... Stwierdził, że zapalenie powinno ustać samoistnie i zalecił nam obserwację uciekającej nóżki. Minęły kolejne dwa tygodnie. Niestety z Laurą było coraz gorzej... Jej stan zdrowia pogarszał się jeszcze bardziej. Byliśmy przerażeni! Postanowiliśmy ponownie udać się do lekarza, który tym razem stwierdził, że to coś poważniejszego, a problem nie leży po stronie ortopedycznej. Niezwłocznie wysłał nas na SOR...  Lekarz, który przyjął nas w szpitalu po rozmowie, objawach i jej zachowaniu, zalecił szereg kolejnych badań, w tym rezonans głowy. Wtedy usłyszeliśmy, że Laura ma guza w tylnej jamie czaszki! Na początku byliśmy w szoku. Nie mogliśmy w to uwierzyć i nie myśleliśmy racjonalnie. Na szczęście lekarz w Słupsku wykazał się dużym doświadczeniem i zainteresowaniem stanem zdrowia naszej córeczki. Dzięki jego zaangażowaniu Laura już następnego dnia została przetransportowana do szpitala dziecięcego w Warszawie, gdzie zaczęła się prawdziwa walka o jej zdrowie i życie.  Na miejscu lekarze zalecili następne badania i powtórny tomograf, który niestety potwierdził straszliwą diagnozę... Konieczne było jak najszybsze przeprowadzenie operacji, ponieważ życie Laury było poważnie zagrożone! Przygotowanie do zabiegu trwało dwa dni, które dla nas były wiecznością... W dniu operacji zostaliśmy poinformowani o możliwości wystąpienia powikłań. Bardzo się baliśmy, niestety wiedzieliśmy, że nie ma innego wyjścia. Bez operacji nasze dziecko nie miałoby szans na przeżycie...  Zabieg trwał 12 godzin! Usunięcie guza przebiegło pomyślnie, lecz podczas operacji Laura straciła wzrok. Obecnie córka poznaje świat wyłącznie za pomocą dotyku i słuchu. Jest bardzo aktywną dziewczynką, cieszy się każdym dniem, lecz potrzebuje opieki na każdym kroku...  Przed nami kolejne konsultacje, wyczerpujące badania i częste wizyty w szpitalach. Specjaliści dają naszej córce szansę na odzyskanie wzroku oraz odzyskanie zdrowia. Jednak, aby do tego doszło potrzebna jest intensywna rehabilitacja, zajęcia i zabiegi...  Wydatki z każdym dniem rosną i już teraz znacznie przekraczają nasze możliwości. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice 

14 505 zł
Jakub Osuch
Jakub Osuch , 14 lat

Komplikacje w czasie operacji doprowadziły do tragedii! Pomóż Kubusiowi!

Tak bardzo cieszyliśmy się z narodzin Kuby. Byliśmy szczęśliwi, że jest zdrowym i silnym chłopcem. Żyliśmy w błogiej nieświadomości, która pozwalała celebrować każdy bez obaw, co przyniesie jutro. Czy tak nie mogło pozostać na zawsze?  Wszystko zmieniło się gdy Kubuś skończył dwa latka. Zaczął utykać na prawą nogę i okazało się, że ma podwichnięte oba stawy biodrowe. Z dnia na dzień pojawiały się coraz to nowe dolegliwości. Częste zapalenia uszu, niedosłuch obustronny, niedomykalność zastawki mitralnej, zniekształcenia układu kostnego - wszystkie nowe wiadomości sprawiały, że baliśmy się bardziej.  Gdy Kubuś nie miał jeszcze pięciu lat, usłyszeliśmy ostateczną diagnozę – mukopolisacharydoza IVA. Nazwa niemówiąca zupełnie nic. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest o nieuleczalna choroba genetyczna, cały nasz świat zawalił się w jednej sekundzie. Wiedzieliśmy jedno – będziemy walczyć o synka z całych sił, mimo że los nie jest dla nas łaskawy.  Rok Kubuś przeszedł operację odbarczenie szczytowo-potylicznego. Zabieg, który miał mu dać ulgę i lepsze funkcjonowanie zamienił się w straszną rodzinną tragedię. Doszło do powikłań. Kubuś miał sparaliżowane ręce i nogi, doszło także do niewydolności oddechowej.  Dzięki niesamowitemu wsparciu podczas poprzedniej zbiórki udało nam się wysłać synka na turnusy rehabilitacyjne, które w ogromnej części pomogły mu odzyskać sprawność.  Mamy nadzieję, że tak pozostanie jak najdłużej. Z drugiej strony wiemy, że to kropla w morzu jego potrzeb... Musimy zakupić gorset ortopedyczny, ponieważ prawa strona ciała jest dominującą, a po lewej stronie jest więcej uszkodzeń. Kuba cały czas siedzi krzywo i nie jest w stanie skorygować postawy. Kolejna rzecz to zakup koflatora. Z powodu nieefektywnego kaszlu, porażenia mięśni oddechowych dochodzi do zalegania wydzieliny. Dodatkowo sprzyja temu przewlekły problem z zatokami. Wiemy, że przyjdzie też moment, w którym zabraknie nam środków na codzienną rehabilitację... Chcemy oszczędzić Kubie kolejnego bólu i rozczarowania. Chcemy, by znowu mógł cieszyć się każdym dniem i choć na chwilę zapomnieć o niepełnosprawności. Czy będziesz z nami nadal w tej walce? Rodzice Kuby

72 275 zł
Żaneta Makowska
Żaneta Makowska , 46 lat

Szumy i piski wykańczają moje życie! Potrzebuję wsparcia, żeby znaleźć przyczynę!

W mojej głowie wykryto nerwiaka osłonkowego! To, co prawda, łagodny nowotwór, ale szkody, jakie może wyrządzić są bardzo poważne! Guz rośnie, a ja potrzebuję operacji. Obecnie czekam na szczegółowy kosztorys ze szpitala w Niemczech. Proszę o pomoc, abym mogła walczyć o życie! Dwa lata temu rozpoczęłam poszukiwania przyczyny mojego pogarszającego się stanu zdrowia. Kiedy nagle zaczęłam gorzej słyszeć na lewe ucho, a głęboki niedosłuch występował naprzemiennie z głośnym szumem, byłam przerażona!  Mimo co półrocznej kontroli okazuje się, że tracę słuch... Lekarze, do których trafiałam, nie widzieli niczego niepokojącego. Niestety moje dolegliwości się pogłębiały. Pojawiły się uporczywe bóle głowy, piski, buczenie, świst, które nie mijają nawet na moment. Latem ubiegłego roku zaczęłam mieć problem z równowagą. Praktycznie przestałam wychodzić z domu. Nieustannie boję się, że mogę się przewrócić na ulicy i nikt mi nie pomoże... Próbowałam różnych rozwiązań, od akupunktury, przez rehabilitację ortodontyczną i manualną. Wszędzie widziałam tylko bezradne rozkładanie rąk. Nadzieję na ratunek znalazłam dopiero w Niemczech. Tam usłyszałam diagnozę i tam zdecydowano się mi pomóc. Niestety leczenie, mimo że jest mi tak bardzo potrzebne, jest poza moim zasięgiem finansowym.  Jeśli nerwiak nie zostanie usunięty, zachoruję na Chorobę Meniere'a, która jest nieuleczalna i praktycznie uniemożliwia funkcjonowanie w sposób samodzielny. Pojawią się silne ataki połączone z wymiotami i zaburzeniami równowagi, silnym wirowaniem. Po każdym ataku słuch będzie się pogarszał, aż do całkowitej głuchoty. Jestem ogromnie związana z muzyką i to ona zawsze pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze momenty w życiu. Proszę o przywrócenie nadziei na samodzielną egzystencję... Żaneta

103 167 zł
Piotr Osojca
Piotr Osojca , 63 lata

Pomóż Piotrowi pokonać złośliwy nowotwór, by dalej mógł cieszyć się życiem!

Wystarczyła chwila, by życie, które znał mój tata, zmieniło się nie do poznania. Wkradła się w nie niepewności, strach i ból... 13 sierpnia 2020 cała nasza rodzina poczuła, co to znaczy bać się o życie najbliższej osoby. Będziemy walczyć, zrobimy wszystko, by nasz tata żył! Jednak w tej niezwykle trudnej walce, potrzebujemy wsparcia… Nagłe osłabienie organizmu, paraliż i atak padaczki. Tak rozpoczęły się problemy zdrowotne taty. Nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje, co to wszystko może oznaczać. Mieliśmy jednak nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz. Nic bardziej mylnego... Przeprowadzone w szpitalu badania wykazały, że za atak odpowiadał guz mózgu! Nie zdążyliśmy  oswoić się z diagnozą, a tato był po operacji usunięcia guza, a chwilę po niej w trakcie radio i chemioterapię. W grudniu, kiedy powoli odzyskiwał nadzieję, że najgorsze już za nim, przeszedł kolejny atak. Okazało się, że guz odrósł i znowu zaatakował już i tak mocno osłabiony organizm.  Po kolejnej operacji wystąpił niedowład lewostronny oraz nasilające się ataki padaczki. Na ten moment nowotwór rośnie w siłę, a tych sił zaczyna brakować całej naszej rodzinie… Tatą zajmuje się nasza mama. W tym momencie jest on całkowicie niesamodzielny, potrzebuje wsparcia przy każdej, nawet tej najprostszej czynności. Większość dnia leży w łóżku, a jeśli ma się przemieszczać, to tylko na wózku. Psychicznie jest także w bardzo złej kondycji. Ciężko pogodzić się z myślą, że w jednej chwili, z pełnego sił mężczyzny – męża, ojca i dziadka, stał się więźniem własnego ciała.   Życie taty niczym nie przypomina tego, które wiódł przed chorobą. Każdego dnia martwimy się, co przyniesie jutro. Mimo wszystko mamy nadzieję, że będzie lepiej... Teraz walczymy o leczenie ostatniej szansy! O operację, która może uratować życie! Jej kwota może przekroczyć możliwości finansowe naszej rodziny, dlatego z całego serca błagam o wsparcie… Proszę, pomóż mi uratować tatę! Milena, córka 

8 689 zł
Paweł Suchy
Paweł Suchy , 11 lat

Pomóż dostrzec nadzieję... Wspieramy Pawła!

Za każdym razem, gdy patrzę na mojego synka, podziwiam to, jak wiele ma w sobie siły i wytrwałości w tej codziennej walce. Podczas porodu u Pawełka stwierdzono niedokrwienie, które przełożyło się na późniejsze komplikacje zdrowotne.  Synek niedawno skończył 9 lat. Jest diagnozowany pod kątem ADHD, autyzmu, polineuropatii oraz poważnej choroby określanej jako „rybia łuska” ze względu na charakterystyczne objawy – twardnienie i pękanie skóry. Paweł przeszedł również liczne badania m.in. genetyczne, metaboliczne oraz EEG głowy. Ostatnie z wymienionych wykazało, że w główce syna znajduje się torbiel pajęczynówki. Wciąż walczymy jednak o dokładną diagnozę. Pawełek ma silne przykurcze palców w prawej dłoni i skrócone ścięgna Achillesa. Stwierdzono u niego również opóźniony rozwój psychoruchowy. Syn uczęszcza do specjalistycznej szkoły. W 2016 roku otrzymaliśmy skierowanie na operację wydłużenia ścięgna Achillesa w obu nóżkach, niestety zabieg w ramach refundacji może się odbyć dopiero w 2025 roku! Tymczasem stan synka cały czas się pogarsza. Pawełek rośnie, przybiera na wadze, a jego kręgosłup ulega coraz większemu skrzywieniu. Po operacji będzie go czekać jeszcze długa i intensywna rehabilitacja, którą musimy opłacić z własnych środków. Ortopeda Pawełka sugeruje wykonać operację prywatnie, ponieważ nie możemy tak długo czekać. Wiąże się to jednak z ogromnymi wydatkami.  Koszty operacji i rehabilitacji syna przekraczają moje możliwości finansowe. W związku z tym bardzo proszę Was o wsparcie w uzbieraniu potrzebnej kwoty. Pomóżcie mi zawalczyć o zdrowie i sprawność Pawła! Każdy gest z Waszej strony przybliża nas do celu!  Paulina, mama

4 200 zł
Katarzyna Stawarz
6 dni do końca
Katarzyna Stawarz , 48 lat

Proszę pomóż, bym znów mogła bawić się z dziećmi!

Mam na imię Kasia. Jestem mamą trójki chłopaków, twardą góralką, która zawsze dawała radę. Do pewnego czasu... Czasu, kiedy moją moc zaczęła zjadać choroba. Powoli zabiera mi sprawność i radość dni spędzanych z synami, a szczególnie najmłodszym czteroletnim maluchem, który bardzo chce biegać z mamą. Tylko że mama nie nadąża, nie ma siły. Choroba zabrała mi już dużo, nie chcę stracić więcej... Potrzebowałam specjalistycznej diagnostyki, jednak w czasie pandemii dostęp do leczenia graniczył z cudem. Jedynym wyjściem były prywatne wizyty w nielicznych działających gabinetach oraz badania na własny koszt, które pochłonęły wszystkie moje oszczędności. Sytuacji nie poprawiał fakt, iż od 2012 roku mam zdiagnozowaną rozległą dyskopatię. Przez lata to schorzenie maskowało obecność i postęp drugiej choroby. Po prawie 11 miesiącach doczekałam się badań w szpitalu. Diagnoza – zwyrodnienie sznurów tylnych rdzenia kręgowego, wielopoziomowa dyskopatia odcinka szyjnego, podejrzenie uszkodzenia nerwu wzrokowego w wyniku wieloletniego niedoboru witaminy B12. A to tylko niektóre ze zdiagnozowanych dolegliwości... Wiąże się to z niedowładami wielokończynowymi, niesprawnością rąk i nóg, zaburzeniami wzroku i innymi dolegliwościami powodującymi zagrożenie życia. Część z uszkodzeń jest już nieodwracalna, należy jak najszybciej wyhamować dalszy postęp choroby. Bez tego stracę całkiem sprawność rąk i nóg, a jednym ze scenariuszy postępowania choroby jest niewydolność mięśni odpowiedzialnych za oddychanie. Niestety, kolejny pobyt w szpitalu pokazał, że choroba postępuje, osłabienie siły mięśni jest większe niż pół roku temu! Leczenie polega na zastrzykach witaminy B12 oraz lekach, które trochę zmniejszają ból. Z dnia na dzień, przez chorobę, nie tylko trudniej jest mi sprostać zapewnieniu synom wszystkiego, czego potrzebują do życia, ale także coraz trudniej jest mi zadbać o siebie samą. W wyniku mojej choroby nie jestem w stanie podjąć pracy. Mam 45 lat i diagnozy lekarskie nie pozostawiają wątpliwości – nigdy już nie wrócę do pełni sprawności. Utrzymujemy się z mojej niewysokiej renty i alimentów, bo po diagnozie zostałam z dziećmi sama. Tak bardzo chciałabym móc jeszcze cieszyć się życiem razem z nimi. Dzięki Twojemu wsparciu będzie to możliwe! Kasia

2 385 zł
Vladimir Giorkhelidze
Vladimir Giorkhelidze , 56 lat

Chciał odwiedzić synów, omal nie stracił życia! Pomóż Vladimirowi powrócić do zdrowia!

Vladimir przyleciał do Wrocławia z Gruzji, aby odwiedzić swoich synów, z którymi nie widział się od dawna. To miało być spotkanie pełne radości i wzruszeń. Okazało się jednak, że los miał inne plany. Szczęśliwy, rodzinny czas zmienił się w ciąg potwornych wydarzeń... Wieczorem Vladimir poczuł bardzo silny ból w prawym uchu, który następnie przerodził się w ból głowy. Objawy stały się na tyle poważne, że konieczne było wezwanie karetki. Lekarze zbadali Vladimirowi poziom cukru we krwi. Okazało się, że jest krytycznie wysoki. Mężczyzna zdążył jedynie podejść o własnych siłach do karetki, a sekundę później stracił przytomność i zapadł w śpiączkę, w której przebywał jeszcze przez miesiąc. Po dokładnej diagnostyce okazało się, że Vladimir przeszedł zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Stwierdzono również ropień nad prawą półkulą mózgu, ostrą niewydolność oddechową i cukrzycę typu 2.  Po opuszczeniu szpitala i przeniesieniu do kliniki rehabilitacyjnej Vladimir był w stanie poruszać prawą ręką, ale tylko w minimalnym zakresie, mógł mrugać oczami, ale nie nawiązywał żadnego kontaktu z bliskimi. Regularna praca pod okiem specjalistów przyniosła jednak postępy. Na dzień dzisiejszy Vladimir jest w stanie wykonać obroty w lewą i prawą stronę, siedzi samodzielnie w siadzie wysokim, jest w stanie utrzymać głowę w osi podłużnej przez dłuższy czas i może utrzymać się w pozycji stojącej przez około godzinę.  Vladimir jest uśmiechniętym i pozytywnym człowiekiem, kochanym mężem oraz ojcem, który walczy o swoje zdrowie, sprawność i o to, by w przyszłości móc normalnie żyć. Rehabilitacja, w której uczestniczy, przynosi coraz lepsze rezultaty. Z każdym dniem Vladimir jest coraz bliżej sukcesu. Wszystko przez swoją determinację, by walczyć, bo ma dla kogo. Bliscy bardzo się jednak boją, że gdy zabraknie pieniędzy, zabraknie też rehabilitacji, a wraz z nią szans na zdrowie. Pieniędzy już zaczyna brakować, dlatego Twoja pomoc to jedyna szansa, by Vladimir mógł wrócił do życia sprzed choroby.

1 630,00 zł ( 1,68% )
Brakuje: 95 051,00 zł
Gerda Stasiewicz
5 dni do końca
Gerda Stasiewicz , 69 lat

Tylko intensywna rehabilitacja przywróci szczęśliwą codzienność!

Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie rehabilitacji mojej mamy, która od lat dzielnie walczy ze stwardnieniem rozsianym. To ciężka, nieuleczalna i wciąż postępująca choroba. Niestety dodatkowo w czerwcu 2021 roku niefortunnie upadła i złamała kręgosłup. Obecnie jest po operacji i wymaga regularnej, kosztownej rehabilitacji oraz stałej opieki – w postaci zewnętrznej opiekunki. Dzięki Twojemu wsparciu mama otrzyma większą szansę na zintensyfikowanie działań pozwalających jej choćby na poruszanie się na wózku inwalidzkim. Będzie to ogromny krok w walce o jej sprawność i samodzielność. Moim marzeniem jest, by mama mogła wrócić do spokojnego życia. Proszę, pomóż zawalczyć o szczęśliwą codzienność. Janusz, syn

1 960 zł
Marcin Kusz
Marcin Kusz , 47 lat

Wypadek zmienił życie Marcina i jego całej rodziny! Potrzebna pomoc w powrocie do zdrowia!

Przez tyle lat jako rodzina byliśmy prawdziwie szczęśliwi i nic nie było w stanie tego zakłócić. Żyliśmy planowaniem swojej przyszłości, cieszyliśmy się, że mamy jeszcze tyle przed sobą. Nie przypuszczaliśmy, że chwilę później los przygotuje dla nas tak potworny scenariusz, że nasza codzienność wywróci się do góry nogami..  Mąż uległ poważnemu wypadkowi, w którym doznał wielu obrażeń: złamania kręgosłupa szyjnego, porażenia kończyn dolnych i niedowładu kończyn górnych oraz stłuczenia lewego płuca. W konsekwencji, z mężczyzny w pełni sił, w jednej chwili, zmienił się w pacjenta uzależnionego od pomocy innych osób.  Marcin zawsze był aktywny, pomocny. Motoryzacja to jego największa pasja. Gdy tylko mógł, angażował się w organizację wyścigów charytatywnych. Propagując swoje hobby, brał też czynny udział w tworzeniu toru motocrossowego. Wiedziałam, że nagła utrata tego, co kochał i życie, które zmieniło się o 180 stopni, nie będą dla niego łatwe, dlatego chcę zrobić, co w mojej mocy, aby pomóc mu odzyskać chociaż część sprawnej i samodzielnej codzienności.  Prosimy Was o wsparcie, ponieważ sami nie damy rady zapewnić Marcinowi niezbędnej rehabilitacji, a bez tego nie ma szans na jakikolwiek powrót do normalności. Koszty, z którymi wiążą się systematyczne ćwiczenia, przerastają nasze możliwości, dlatego będziemy wdzięczni za każdy gest wsparcia z Waszej strony!  Ela, żona

23 937,00 zł ( 29,28% )
Brakuje: 57 808,00 zł