Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Ratużna-Grzeszczuk
10 dni do końca
Ewa Ratużna-Grzeszczuk , 54 lata

Wylew omal nie zabił Ewy! Pomóż!

To mógł być koniec. Bardzo poważny wylew krwi do mózgu zapoczątkował tragedię naszej rodziny. Moja żona Ewa, po przyjęciu do szpitala była w tak ciężkim stanie, że lekarz uprzedzał, że może nie przeżyć do rana. Tak nagle i niespodziewanie mogłem ją stracić... Moja Ewa dzielnie walczyła i dziś wciąż jest z nami, żyje. Niestety – wylew spowodował porażenie czterokończynowe i śpiączkę mózgową.  Po tym, co się wydarzyło Ewa nie jest ani samodzielna, ani świadoma. Tak naprawdę potrzebuje całodobowej opieki, profesjonalnej rehabilitacji i specjalistycznej pomocy. Konieczny jest też sprzęt, m.in. pionizator, który ma utrzymać stabilną pozycję stojącą, a w przyszłości pomóc w nauce chodzenia. Wcześniej żona była w specjalistycznym środku, teraz jest w domu, gdzie robię wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić jej jak najlepszą rehabilitację. Niestety to wszystko kosztuje bardzo dużo pieniędzy... Chcę, by moja żona czuła się jak najlepiej. By choroba nie odebrała jej tego wszystkiego, czym mogła się cieszyć do czasu wylewu. Wciąż mam nadzieję, wciąż wierzę w to, że może być lepiej. By zawalczyć o Ewę i jej sprawność, muszę prosić Was o pomoc. Każda przekazana złotówka będzie dużym wsparciem, za które już teraz dziękuję!  Adam, mąż

1 321,00 zł ( 1,43% )
Brakuje: 90 594,00 zł
Polina Chernii
Polina Chernii , 14 lat

Szansa na pożegnanie bólu... Pomóż Polince!

Jedenastoletnia Polina, obywatelka Ukrainy przyjechała w lutym do Polski na operację biodra. Jednak rodzina już nie wróciła do domu... W dniu wypisu ze szpitala zastała ich wojna. Zdecydowali się zostać w Polsce, chociaż nie bardzo wiedzieli gdzie udać się z chorym dzieckiem, po operacji... Obecnie rodzice mają w Polsce pracę i mieszkanie i chcieliby kontynuować leczenie Poliny, tak jak planowali to jeszcze kilka tygodni temu.     Polina urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, wymaga stałej opieki i rehabilitacji. Kiedy lekarze stwierdzili pogłębiająca się koślawość bioder, rodzice szukali najlepszego ośrodka, by przeprowadzić operację, dlatego zdecydowali się przyjechać do Polski i samodzielnie pokryć koszty leczenia. Operacja biodra przy użyciu nowoczesnego instrumentarium - blaszek Blade Plate dała znakomite efekty. Rodzice chcą zoperować drugie biodro tą samą metodą. To bardzo korzystna dla pacjenta procedura operacyjna, ale kosztuje 17 000 zł. W tej sytuacji rodzice nie są w stanie odłożyć takiej kwoty, bo przyjechali do Polski na kilka dni - z jedną walizką, a teraz muszą zaczynać wszystko od nowa. Nie stać ich na tę operację. Tylko dzięki życzliwości i pomocy dobrych ludzi uda im zrealizować plan leczenia, który zaprzepaściła wojna... 

5 094 zł
Piotr Wąsowski
Piotr Wąsowski , 39 lat

Najtrudniejsza decyzja jedyną szansą na życie Piotrka!

Czekaliśmy na narodziny bliźniaków z wielką radością, ale poród dzieci stał się dla nas horrorem. Nie jesteśmy w stanie opisać, co czuliśmy i jaką tragedią było jednoczesne odejście jednego dziecka, a chwilę później informacja o ciężkiej chorobie drugiego… Dzisiaj stajemy twarzą w twarz z najtrudniejszą decyzją w naszym życiu. Nie stać nas na to co jest jedyną szansą dla Piotrusia! Jesteśmy rodzicami 36-letniego Piotra, który urodził się z ciąży bliźniaczej. W wyniku błędu lekarskiego Piotr urodził się z mózgowym porażeniem dziecięcym w stopniu głębokim, a jego brat Krzysztof zmarł przy porodzie.  W jednym czasie nasze życie stanęło na głowie, znajomi i rodzina przestali się z nami kontaktować, bali się Piotrka i kontaktu z nim! Nikt go nie akceptował… My jako rodzice, bardzo długo wierzyliśmy, że przecież nasze dziecko będzie jak każde inne, zdrowe, mądre i że czeka je świetlana przyszłość! Niestety, mimo wielu lat, prób leczenia, diagnoz, desperacji w znalezieniu jakiejkolwiek metody i pomocy, Piotr do dzisiaj nie zrobił większych postępów w rozwoju. Jest mężczyzną leżącym, niewspółpracującym, niewidomym. Piotruś jest dzieckiem zamkniętym w ciele dorosłego mężczyzny. Od narodzin potrzebuje pomocy we wszystkich dziedzinach życia. Po latach opieki nad synem mąż nabawił się przepuklin oraz zwyrodnień kręgosłupa, które z wiekiem się pogłębiają. Ja z kolei od lat cierpię na chorobę autoimmunologiczną, mam również problemy zwyrodnieniowe kręgosłupa i stawów.  W związku z pogarszającym się naszym stanem zdrowia podjęliśmy najcięższą decyzję w naszym życiu. Decyzję o umieszczeniu syna w ośrodku opiekuńczo-rehabilitacyjnym pod Warszawą.  Ten krok kosztował nas wiele cierpienia, jednak, choć byśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy już w stanie zapewnić dziecku odpowiedniej opieki. Z każdym kolejnym dniem baliśmy się, że nie starczy nam sił, aby podnieść go z łóżka… Miesięczny koszt pobytu Piotra w ośrodku wynosi ponad 4500 zł. Jesteśmy na wyłącznym utrzymaniu męża, ponieważ ja po urodzeniu syna całkowicie zrezygnowałam z pracy zawodowej na rzecz opieki nad dzieckiem. W związku z tym, że całą rodzinę utrzymuje tylko jedna osoba, a koszty bytowe wciąż rosną, nie jesteśmy w stanie sami opłacić ośrodka. Bardzo go kochamy i chcemy nadal zapewniać mu najlepszą opiekę. Jest nam bardzo ciężko i bardzo przykro, chociaż wiemy, że wybraliśmy mniejsze zło… A właściwie jedyną drogę wyjścia w obecnej sytuacji. Prosimy, nie oceniaj nas i pomóż w tym trudnym czasie. Elżbieta i Paweł, rodzice

9 775 zł
Janusz Bartków
Janusz Bartków , 43 lata

Pęknięty tętniak, krwotok, paraliż... Historia Janusza nie może się tak zakończyć!

Dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia, ciężko uzmysłowić sobie jakie życie jest kruche. Jak łatwo wszystkie plany i marzenia mogą lec w gruzach... Janusz zawsze był wulkanem energii. Wiódł szczęśliwe życie wśród rodziny i przyjaciół. Jak każdy młody człowiek snuł plany na przyszłość, chciał rozwijać swoje pasje. Gdy codzienność układała się po jego myśli, nadszedł ten tragiczny dzień... Sekundy są w stanie zmienić wszystko. Wywrócić życie do góry nogami, zburzyć wszystko, co udało się zbudować.  Pod koniec stycznia codzienność Janusza została zrujnowana. W jego głowie znajdował się tętniak, który niespodziewanie pękł… To zdarzyło się nagle, niespodziewanie, bez wcześniejszych objawów. Po natychmiastowej operacji okazało się, że jest w krytycznym stanie, lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie. W wynik tego tragicznego zdarzenia połowa jego mózgu obumarła. Byliśmy przygotowani na najgorsze. Przez 3 tygodnie po wypadku przebywał na OIOMIE, później lekarze zasugerowali przeniesienie do hospicjum. Nie widzieli szans na poprawę jego stanu. Płacząc i modląc się o poprawę jego stanu zdrowia, zastanawialiśmy się co robić. Upragniony cud się wydarzył! Janusz ma ogromną wolę życia, wywalczył to, co teraz najbardziej cenne – nadzieję. Po kilku kolejnych dniach, gdy lekarze założyli już najgorsze, okazało się, że jest z nim kontakt! Janek ma sparaliżowaną całą lewą stronę ciała, jest podłączony pod rurkę tracheotomijną oraz odżywiany przez PEG. Jednak nadal jest szansa, by powrócił do sprawności! Niestety, że bakterie, które są w jego organizmie, obniżające odporność, rehabilitacja została wstrzymana.  Jedyny ośrodek który zgodził się go przyjąć, znajduje się w Obornikach Śląskich. Niestety koszty pobytu, opieki i rehabilitacji są ogromne. Miesięcznie to około 10000 zł, a nie wiemy, jak długo Janek będzie musiał w nim przebywać. Jedyne czego jesteśmy teraz pewni, to fakt, że to jedyny sposób, by mógł odzyskać świadomość i sprawność. Tylko tam otrzyma niezbędne leczenie, dzięki któremu będzie mógł do nas wrócić! Prosimy, pomóż! Janusz tak bardzo kocha życie... Daj mu szansę, by mógł je odzyskać! Bliscy Janusza

25 689 zł
Gabriel Zatorski
Gabriel Zatorski , 2 latka

Walcząc o bezpieczną przyszłość

9 grudnia 2021 roku - to najszczęśliwszy dzień naszego życia. To właśnie wtedy urodził się nasz synek – Gabryś. Nasze największe szczęście. Jego przyjście na świat było związane z ogromną radością i euforią. Niestety, ten stan nie trwał zbyt długo. Po kilku dniach wszystkie dobre uczucia zastąpił strach, przerażenie i niepewność...  Gabryś w wieku trzech tygodni dostał pierwszego ataku padaczki... Byliśmy przerażeni! Natychmiast zaczęliśmy szukać przyczyn i ratunku. Przeszliśmy mnóstwo wyczerpujących badań, spędziliśmy niezliczoną ilość czasu na konsultacjach ze specjalistami. W końcu po kilku tygodniach usłyszeliśmy diagnozę – polimikrogyria. To bardzo rzadka choroba mózgu objawiająca się codziennymi atakami, które uniemożliwiają normalny rozwój...  Obecny lek niewiele pomaga, a w Polsce nie ma skutecznej metody walki z tą chorobą. Profesor polecił leczenie w klinice w Niemczech, specjalizującej się w ciężkich przypadkach tej choroby... Niestety, tamtejsze koszty leczenie oraz szczegółowej diagnozy są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości. A to dopiero początek... Wiemy, że Gabryś dodatkowo będzie potrzebował intensywnej rehabilitacji, konsultacji ze specjalistami, kolejnych badań i kosztownych leków... To jedyna szansa, aby synek miał szanse na prawidłowy rozwój i normalne dzieciństwo...  Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice Kupując, pomagasz Gabrysiowi:  ➡️ Licytacje dla Gabrysia 💚

116 019 zł
Mieszko Adamczak
Mieszko Adamczak , 4 latka

Autyzm wchodzi z buciorami do życia Mieszka❗️Tata prosi o pomoc❗️

Mieszko mówił "mama" i "tata." Po diagnozie cofnął się w rozwoju. Gdybyśmy czekali rok na leczenie państwowe, jego stan byłby jeszcze gorszy. Autyzm nie pyta o pozwolenie! Nasz synek ma już 2 i pół roczku. Nie mówi, jak inni w jego wieku, mimo że już wcześniej nauczył się "mama", "tata", "baba". Problemy zaczęły się już w 7. miesiącu ciąży. Przestraszyliśmy się, ponieważ Kamilę zaczęły łapać skurcze, typowo porodowe. Została w szpitalu na podtrzymaniu. Bardzo martwiłem się o nią i nasze dziecko. W końcu kamień spadł mi z serca. Mieszko się urodził. Mój wymarzony synek! Myśleliśmy, że to koniec naszych największych zmartwień. Nasz skarb był z nami, czy coś może zniszczyć tę radość? Szczęście nie miało granic. W pewnym momencie moja żona z dużą wiedzą o rozwoju dziecka zauważyła, że Mieszko w 3. miesiącu jeszcze nie podnosi głowy. Okazało się, że to przez obniżone napięcie mięśniowe. Zaczęliśmy jeździć po fizjoterapeutach. W 6. miesiącu nie było podporu, kolejne zmartwienie. Coś jest nie tak… Dlaczego? Dalej ciężkie ćwiczenia, intensywna rehabilitacja. Nasz niepokój się zwiększał. W 11. miesiącu zaatakowała ostra wysypka, wymioty, częste ulewanie. Z początku lekarze myśleli, że to refluks. Dopiero rodzinny zauważył, że to… alergia na mleko. Dowiedzieliśmy się dopiero po 11 miesiącach?! Najwięcej troski wzbudził w nas moment, gdy Mieszko przestał mówić "mama" i "tata". Ogromnie płakał, gdy zmienialiśmy kierunek spaceru. Nie potrafiłem tego pojąć. Wtedy w głowie mojej żony zapaliła się ostrzegawcza lamka. Tu coś jest nie tak. Pamiętała rozmowy sprzed kilku lat z Panią Profesor, wykładającą w jej szkole medycznej, która miała synka z autyzmem. Często o nim opowiadała. Dzieci autystyczne trzymają się schematów. To jeden z objawów. Musimy działać! Jeździliśmy po wszystkich możliwych lekarzach. Robiliśmy co w naszej mocy, by postawili celną diagnozę. 9 marca byliśmy już pewni, to autyzm! Mimo przypuszczeń diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Mamy chore dziecko. Dzięki Waszej pomocy, pomocy darczyńców, Mieszko chodzi do prywatnego przedszkola, w którym ma zapewnioną holistyczną opiekę. Zaledwie po miesiącu znów zaczął mówić “mama” i “baba”. Nie ukrywam, że zazdroszczę żonie. Z utęsknieniem czekam na “tata”! Mój synek nadal nie reaguje na imię, ale już zaczyna okazywać empatię, pozwala bawić się razem z nim. To kolosalne postępy. Im więcej działamy, tym więcej możemy osiągnąć! Dlatego bardzo prosimy o dalszą pomoc.  Z Twoją pomocą Mieszko będzie mógł żyć z autyzmem. Bo wiemy, że się da, potrzeba tylko samozaparcia i pieniędzy. Dołóż swoją cegiełkę do zbiórki na mojego synka!  Z góry bardzo Ci dziękuję! Tata Mieszka *Kwota zbiórki jest szacunkowa

9 550,00 zł ( 38,56% )
Brakuje: 15 216,00 zł
Monika Krząstek
11 dni do końca
Monika Krząstek , 50 lat

By koszmar Moniki w końcu się skończył! Walka o nadzieję na życie bez bólu!

Chorować zaczęłam 10 lat temu. Zaczęło się niewinnie, pojawiły się bóle karku, jednak otrzymałam leki przeciwbólowe i wszystko mijało. Myślałam, że to przemęczenie, może źle spałam, przewiało mnie. Jednak nie była to jednorazowa sytuacja. Rezonans wykazał dyskopatię. Mimo choroby nadal pracowałam, a podczas bólu brałam kolejne tabletki. Gdy bóle się nasiliły, wyjeżdżałam na rehabilitację. Na początku pomagały, ale niestety z czasem było coraz gorzej... Od lat bóle nie ustają. Ponad osiem lat temu, na domiar złego, pojawiły się problemy z kolanami. Zostałam zwolniona z pracy. Żadne leczenie nie działa, przynoszą jedynie chwilową ulgę. Operacje, leczenie, rehabilitacja... To moja jedyna szansa, by w końcu wieść sprawne życie. Jestem gotowa na wszystko, bo już dłużej nie mogę tak żyć. Nie chcę życia wypełnionego ciągłym bólem i cierpieniem. Jestem jeszcze młoda, pragnę cieszyć się codziennością, bez strachu o kolejny dzień. Pragnę żyć, marzyć i planować. Przez ostatnie lata robiłam wszystko, by wyzdrowieć, jednak nic nie okazało się wystarczająco skuteczne. Bardzo bym chciała uzbierać na leczenie i rehabilitację. Czuję, że to moja jedyna nadzieja. Proszę, daj mi na nią szansę.  Monika

669 zł
Ernest Majka
Ernest Majka , 7 lat

Ciężki poród odcisnął się na życiu Ernesta. Potrzebna pomoc i wsparcie!

Nasz synek Ernest urodził się w 39 tygodniu ciąży. Zagrożenie życie, natychmiastowa cesarka, ciężka zamartwica urodzeniowa. Jego szyja była owinięta pępowiną. Otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar... Skutkiem komplikacji przy porodzie jest niedotlenienie, neurologiczna hipotonia mięśniowa z opóźnionym rozwojem psychoruchowym, asymetria ułożeniowa. Synek od szóstego miesiąca życia ma bardzo silny refluks żołądkowo–przełykowy. Synek miał zrobione badania genetyczne. Pojawiły się mutacje genetyczne, które polegają na delacji fragmentu krótkiego ramienia chromosomu 5 oraz duplikacji fragmentu krótkiego ramienia chromosomu 10. Obie wykazane zmiany są patogenne i związane odpowiednio z zespołem Chri-du-chat, inaczej zespołem kociego krzyku. Wada ta odpowiada za niepełnosprawność intelektualną Ernesta. Już od trzeciego miesiąca życia synek jest intensywnie rehabilitowany. Zaczęliśmy korzystać również z terapii komórkami macierzystymi. Komórki podawane są w trzech seriach, w odstępie co pół roku. Jedna seria ma pięć podań. Obecnie korzystamy z drugiej serii. Ernest uczęszcza na rehabilitację 7 razy w tygodniu, w tym tylko dwa razy na NFZ. Wasza pomoc finansowa, o którą prosimy, to uśmiech Ernesta, tupot małych nóżek na który wciąż czekamy, na powrót do normalnego życia. Każda złotówka pomoże mu walczyć. Jako rodzice walczymy, aby pomóc własnemu dziecku w dogonieniu rówieśników, o jego lepsze jutro, o dalszy rozwój. Rzeczywistość okazuje się znacznie trudniejsza. Nigdy się nie poddamy, będziemy walczyć o każdy lepszy dzień dla naszego małego wojownika. Rodzice

16 715,00 zł ( 51,51% )
Brakuje: 15 732,00 zł
Klaudia Baraniok
Klaudia Baraniok , 30 lat

Operacja serca skończyła się tragedią❗️Pomóż Klaudii walczyć o każdy dzień!

20 lat temu przeżyliśmy najbardziej dramatyczne chwile w naszym życiu... Klaudia trafiła na stół operacyjny. Jej chore serce musiało być operowane, w przeciwnym razie mogłoby przestać bić... Jako matka umierałam wtedy ze strachu. Nie wiedziałam, że nasz koszmar dopiero się zaczyna...  Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepszego życia. Ja również wymarzyłam sobie takie dla Klaudii, niestety, los miał wobec niej inne plany... Od pierwszych chwili życie mojej córeczki to nieustanne wyzwanie. Nie wie, jak to jest wieść normalne życie, jak to jest być zdrowym człowiekiem. Klaudia urodziła się z wadą serca. Ma nadzastawkowe zwężenie tętnicy płucnej i aorty. Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam zrozpaczona... Okazało się, że moja córeczka potrzebuje operacji, aby dalej żyć. Wizja ciężkiej choroby położyła się cieniem na naszej codzienności... Pierwszą operację Klaudia przeszła w wieku trzech lat. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Niestety, wada serca jest nieprzewidywalna... Chore serce znów zaczęło niedomagać. Gdy Klaudia miała 6 lat, okazało się, że jej stan jest tak zły, że musi przejść kolejną operację... Bałam się, ale miałam nadzieję, że córeczka z tego wyjdzie. Niestety tak się nie stało. Klaudii przyszło zawalczyć o życie. Nigdy nie zapomnę strachu, jaki mi wtedy towarzyszył. Kiedy miałam nadzieję, że to już koniec, że wszystko, co najgorsze za nami, rzeczywistość okazała się zupełnie odwrotna. Dowiedziałam się, że moja córka nie wyzdrowieje. Że do końca życia będzie walczyć z niepełnosprawnościami. Serce Klaudii zostało uratowane, ale moje pękło na zawsze... Operacje kardiologiczne obciążone są ogromnym ryzykiem... Mogą się nie udać, mogą zakończyć szeregiem powikłań, w tym nawet śmiercią. Niestety moja córeczka miała ogromnego pecha... Po operacji stan Klaudii zaczął się pogarszać...  Pojawił się zator, doszło do niedotlenienia mózgu. Klaudia przeżyła, ale jej centralny układ nerwowy został uszkodzony. Dokładnie zniszczony został układ pozapiramidowy, który odpowiada za ruchy mimowolne... Efektem tych ciężkich przeżyć, z którym zmaga się do dziś, jest pląsawica. Klaudia nie ma władzy nad ciałem, mimowolne ruchy, nad którymi nie jest w stanie zapanować, utrudniają jej wykonanie większości czynności... Ma zaburzoną koordynację wzrokowo-ruchową, a także problemy z pamięcią.  Klaudia jest rehabilitowana już ponad 20 lat. O wszystko, co zdrowym ludziom przychodzi bez wysiłku, ona musi walczyć... Osiągnęłyśmy już naprawdę dużo, zaczęła chodzić, mówić, połykać. Walczymy o namiastkę samodzielności i normalności. Pragnę cały czas kontynuować rehabilitację, niestety jej koszty są coraz wyższe. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Moim marzeniem jest samodzielność córki, nie mogę pozwolić, by rozwój się zatrzymał, lub co gorsza, nastąpił regres.  Halina, mama Klaudii

12 200 zł