Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antek Broda
Antek Broda , 3 latka

Każdy kolejny dzień to walka o rozwój i lepszą przyszłość... Pomóż małemu Antosiowi!

Początkowo nic nie wskazywało na to, że Antoś będzie musiał mierzyć się z tak dużymi trudnościami. Pierwsze dwa lata zdawał rozwijać się w pełni prawidłowo. Niestety, niedługo później zaczęłam dostrzegać pierwsze niepokojące objawy… U Antosia nastąpił regres mowy, nie nawiązywał kontaktu wzrokowego i zaczął uderzać  główką o podłogę... Lekarze długo sądzili, że nietypowe problemy synka są jedynie objawem buntu dwulatka. Jednak ja nie dawałam za wygraną. Matczyna intuicja podpowiadała mi, ze coś jest nie tak.  Jeździliśmy na konsultacje do neurologów, psychologów, wykonaliśmy rezonans oraz EEG. W końcu w jednej z poradni po wizytach u psychologa i psychiatry usłyszałam to, czego byłam właściwie pewna, ale bardzo się bałam. Diagnoza: całościowe zaburzenia rozwoju.  Antoś jest wspaniałym dzieckiem, ciepłym, pełnym życia i z poczuciem humoru. Niestety, ze względu na zaburzenia ma swoje gorsze dni – kiedy uderza głową o podłogę i nie jest w stanie funkcjonować prawidłowo. Jedyne, co może mu pomóc to regularne zajęcia ze specjalistami i terapia. Jest to jednak związane z bardzo wysokimi kosztami finansowymi, które ciężko jest udźwignąć samodzielnie. Chciałabym zapewnić synkowi wspaniałe życie oraz szansę na lepszy rozwój w przyszłości. Proszę, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń – Antoś tak bardzo tego potrzebuje… Każdy gest dobrego serca to dla nas ogromne wsparcie i nadzieja… Mama Antosia

1 520 zł
Marcin Kamiński
Marcin Kamiński , 39 lat

Kiedyś reprezentowałem Polskę w mistrzostwach, dzisiaj boję się o własne życie... Ratuj!

Gdybym mógł wyrwać z kalendarza jeden dzień, zrobiłbym to bez wahania. Do momentu wypadku moje życie było idealne. Moja narzeczona była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, a ja niebawem miałem zostać tatą. Jedna chwila zdecydowała o całej mojej przyszłości. Czasem zdarza mi się wspominać życie przed wypadkiem… Byłem młodym, aktywnym i ambitnym człowiekiem, czerpiącym z życia pełnymi garściami. Miałem swoje marzenia i pasje – największą z nich było karate. Po wielu latach treningów otrzymałem najwyższe wyróżnienia – czarny pas oraz możliwość reprezentowania kraju w kadrze Polski.  Świat miał wtedy tak wiele barw, wypełniało go tak wiele radości. Wraz z narzeczoną przygotowywaliśmy się do powitania na świecie naszego dziecka. Wydawało mi się, że nic nie jest w stanie zburzyć tego szczęścia.  Dzień Matki w 2012 roku to data, której nigdy nie zapomnę. Miał to być jeden z najradośniejszych dni w roku – stał się jednak jednym z najtragiczniejszych w życiu moim i moich bliskich. Zamiast radości, życzeń i kwiatów wypełniały go przerażenie, łzy i rozpaczliwe modlitwy. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, że w jednej chwili z młodego, sprawnego i wysportowanego mężczyzny stałem się ciałem podłączonym do aparatury w szpitalu. Przez pierwszy miesiąc znajdowałem się w śpiączce i nie było ze mną kontaktu. Moje życie wisiało na włosku, a lekarze nie dawali moim najbliższym nadziei – nawet jeżeli miałbym się kiedyś obudzić, miałem spędzić resztę życia pod respiratorem. Budząc się ze śpiączki, obudziłem się w zupełnie nowej rzeczywistości. W rzeczywistości, w której nigdy nie będę chodził, nigdy nie będę w stanie poruszyć rękoma. W której jestem uwięziony we własnym ciele. Nie jestem w stanie opisać mojego szoku ani obezwładniającej rozpaczy. Ze względu na ciężki stan przez kolejne miesiące nie mogłem opuszczać szpitala. To właśnie w tym czasie urodził się mój syn. Ja jednak nie byłem w stanie być przy narzeczonej czy wziąć wytęsknionego dziecka w ramiona.  Dzisiaj, 12 lat później, nadal jestem przykuty do wózka. Moje nogi i dłonie nadal nie są w pełni sprawne, nie mogę zabierać mojego synka na spacery. Potrzebuję pomocy w codziennych czynnościach, także najbardziej podstawowych. Rehabilitacja i leczenie przyniosły postępy, ale jeszcze nie są one satysfakcjonujące. Chcę walczyć o sprawność walczyć dalej, nie zamierzam się poddać – mimo tego jak czasem jest mi ciężko. W poprzednim etapie pomogliście mi z zakupem wózka. Nie zapomnę Wam tego do końca życia. Nie wiedziałem wtedy o wszystkich konsekwencjach niepełnosprawności. Dziś największą przeszkodą są głębokie odleżyny. Rany, których stan ciągle się pogarsza powoli prowadzą do amputacji nóg. Bakterie już kilka razy doprowadziły do niebezpiecznej sepsy, w czasie której lekarze walczyli o moje życie, przetaczając mi krew.  Czuję, że mój dalszy los zależy od pomocy innych ludzi… Brakuje mi środków na leczenie i rehabilitację. Chcę, by mój synek widział mnie zdrowego i sprawnego. Tylko dzięki Wam się to uda. Będę wdzięczny za każdy dobry gest! Marcin

1 517 zł
Jagoda Zając
Jagoda Zając , 10 miesięcy

Jagódka urodziła się jako wcześniak... Dziś walczy o zdrowie i sprawność! Pomóż!

Nasze maleństwo przyszło na świat zbyt wcześnie… Lęk o córeczkę wypełnia każdą z naszych myśli. Tak bardzo boimy się o jej zdrową i szczęśliwą przyszłość. Prosimy Cię o pomoc! Jagódka nie zna innej rzeczywistości niż ta, w której walczy o życie. Urodziła się w trzydziestym czwartym tygodniu ciąży w ciężkiej zamartwicy z niedotlenieniem. Otrzymała jedynie cztery punkty w skali Apgar. Widok córeczki od pierwszych dni łamał nam serca. Dziś sytuacja nadal nie uległa poprawie… Maluszek zmaga się z napadami neurologicznymi, które wymagają stałego monitorowania i podawania leków. Trudność sprawiają również problemy kardiologiczne oraz okulistyczne, które prowadzą do złej pracy serca i wzroku naszej kruszynki. Bardzo martwimy się również o skutki zamartwicy i niedotlenienia, przez które istnieje ryzyko opóźnień rozwojowych. Obecnie Jagódka wymaga kosztownego leczenia i intensywnej rehabilitacji. Koszty z tym związane rosną z każdym dniem, a dalsza walka jest kluczowa dla jej rozwoju. Dlatego prosimy o wsparcie finansowe, które pomoże nam opłacić specjalistów, leki oraz dalszą rehabilitację. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża nas do tego, by zapewnić naszemu maluszkowi szansę na zdrowie i lepszą przyszłość. Z całego serca dziękujemy za każdą formę pomocy! Rodzice

1 516 zł
Michał Kwiatkowski
Michał Kwiatkowski , 12 lat

"Mamo, czy zdążą uratować moją nóżkę?" Razem dla Michała!

Naszemu synkowi nie dawano szans na normalne życie. Diagnoza brzmiała jak wyrok, od którego nie mogliśmy się odwołać. Dzięki rozwojowi medycyny cuda zaczynają być jednak możliwe. Niestety, dzisiaj największą przeszkodą, jaka stoi na naszej drodze, stały się pieniądze... Nasz synek mógłby dzisiaj nie mieć nóżki, gdybyśmy posłuchali lekarzy. Wciąż pokutuje przekonanie, ze jeśli nie można czegoś naprawić, a nie jest to niezbędne do życia, to należy to usunąć. Tibal hemimelia – ta łacińska nazwa pokrzyżowała nasze życie. Michałek przyszedł na świat bez kości piszczelowej, stawu kolanowego i skokowego. Michaś urodził się bez szans na normalne życie, a my podjęliśmy wyzwanie, żeby znaleźć dla niego najlepsze rozwiązanie. Na szczęście nadzieja umiera jako ostatnia i dzięki temu znaleźliśmy ratunek dla naszego synka. Po wielu staraniach i poszukiwaniach udało nam się dotrzeć do człowieka, który był w stanie przeprowadzić szereg skomplikowanych operacji polegających na rekonstrukcji nóżki naszego synka. Na Florydzie dzieci takie jak Michał operuje wybitny chirurg ortopeda, który czyni cuda… Dzięki wsparciu życzliwych ludzi oraz refundacji części kosztów przez NFZ w 2013 roku wyjechaliśmy na pierwszą operację do USA. Dr Paley dokonał rekonstrukcji kości oraz stawów Michała. Kolejny Pobyt w USA rozpoczęliśmy 18 lipca 2017 roku od wizyty przedoperacyjnej w klinice St. Mary's Medical Center w West Palm Beach, gdzie dr Paley zdecydował, że wydłuży nóżkę Michała o 5cm i poprawi kolano, tak aby w przyszłości Michał mógł w pełni wyprostować nogę. W kwietniu 2018 r. mieliśmy przyjemność uczestniczyć w wizycie kontrolnej u dr Paley'a w Samodzielnym Publicznym Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie, gdzie właśnie przebywał z wizytą. Dr Paley jest zachwycony wynikami oraz postępami, jakie robi Michał. Niestety dowiedzieliśmy się także, że potrzebny będzie dodatkowy zabieg, w którym zostanie zabezpieczone biodro przed wypadaniem oraz kolano przed koślawieniem się. Michał mimo zaledwie kilku lat zrozumiał, że cierpienie jest potrzebne, by kiedyś żyć jak normalny chłopiec. Udało się zrobić coś z niczego – nóżka działa! Kiedy miesiącami Michałem leżał z nóżką zakutą w specjalne rusztowania, opowiadaliśmy mu o tym, jak badzie biegał, kiedy ból ustąpi. Dzisiaj nóżka wymaga pilnej naprawy. Problem dysfunkcyjnego stawu biodrowego narastał i wiązał się z ogromnym bólem w trakcie coraz liczniejszych kontuzji wynikających ze zwykłych dziecięcych zabaw. Operacja wstawienia płytki hamującej wyskakiwanie kości ze stawu biodrowego i korekcji stawu kolanowego była niezbędna do dalszej prawidłowej rehabilitacji i przygotowania nogi do normalnej pracy. Całe szczęście w nieszczęściu, to fakt, że dr Paley w ramach rozszerzenia działalności na terenie Polski, wyraził zgodę na operację Michałka w Szpitalu Ortopedycznym w Warszawie. Niestety, mimo tego, że nasza walka o zdrowie syna trwa już od wiele lat – wiele jeszcze przed nami. Michał musi przejść korektę po ostatniej operacji. Wiąże się to z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć samodzielnie. Dodatkowo po powrocie do domu będzie nas czekała długa i intensywna kontynuacja rehabilitacji. Dzięki Waszemu wsparciu udało się nam osiągnąć już tak wiele. Prosimy, nie opuszczajcie nas. Każda wpłata to dla Michała krok w stronę sprawności i szansa na normalne życie – takie, jakie wiodą wszyscy jego rówieśnicy.  Rodzice

1 514,00 zł ( 4,68% )
Brakuje: 30 823,00 zł
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska , 40 lat

Co z nimi będzie, gdy mnie zabraknie? Przeczytaj apel zrozpaczonej mamy❗️

Opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnością jest bardzo trudna. A im dziecko jest starsze, tym robi się ciężej! Mój syn ma prawie 40 lat, córka niedługo skończy 27. Diagnoza jest bezlitosna – nie są zdolni do samodzielnej egzystencji! Łukasz choruje na dziecięce porażenie mózgowe – nie chodzi, nie siedzi, porusza się z pomocą wózka inwalidzkiego. Justyna ma niepełnosprawność sprzężoną, jest niezdolna do pracy i znajduje się pod stałą opieką neurologiczną i psychiatryczną.  Jak każda mama, chcę dla moich dzieci jak najlepiej. Pomimo wszystkich przeszkód wożę ich na turnusy, na rehabilitację, a Justynę na terapię zajęciową. Robię wszystko, by zapewnić im jak najwięcej zajęć, jednak nie wszystkie są refundowane. Koszty turnusów rosną coraz bardziej i przekraczają nasze możliwości finansowe. Nie wyobrażam sobie jednak odebrać im tej namiaski sprawnego życia. Jestem coraz starsza i z roku na rok widzę, że zaczyna brakować mi sił. Łukasz potrzebuje mojej pomocy w każdej, nawet najmniejszej czynności – przenoszę go na łóżko, zanoszę do wanny i toalety. Moją codzienność wypełnia LĘK – o zdrowie dzieci, o ich przyszłość… Na razie mają opiekę moją i męża, ale co będzie, kiedy to my zachorujemy lub po prostu nas zabraknie?  Jestem szczęśliwa, gdy moje dzieci są szczęśliwe. Każdy uśmiech na ich twarzy wynagradza mi trud codziennego życia. Wszystkich ludzi o wrażliwym sercu proszę o pomoc w pokryciu kosztów zajęć i turnusów rehabilitacyjnych dla Justyny i Łukasza. Razem możemy zmienić świat moich dzieci! Beata, mama

1 514,00 zł ( 7,11% )
Brakuje: 19 763,00 zł
Wiktoria Chetwertak, Nikita Maslii
Wiktoria Chetwertak, Nikita Maslii , 9 lat

Uciekli przed wojną i toczą kolejną... Pomóż w walce o zdrowie ich dzieci❗️

Jesteśmy rodziną z Ukrainy. Nasz dom pozostaje pod okupacją... Przyjechałam do Polski 28.02 sama z dziećmi. Nasza walka nawet poza granicami kraju się nie kończy. Walczę o zdrowie rodziny każdego dnia...  Mamy trójkę dzieci. 8, 7 i 4 lata. Starsza córka Wiktoria ma ciężką niepełnosprawność. Nie siedzi, nie chodzi, nie rozmawia. Ma już diagnozę potwierdzoną również w Polsce: MPD, zanik nerwu wzrokowego, padaczkę. Kiedy zostawialiśmy nasz dom, niosłam ją na rękach bez wózka, za mną szły mniejsze dzieci. Mój mąż od kilku lat pracuje w Warszawie, jak wszystko się zaczęło, nie było go obok. Nie miałam pieniędzy, ponieważ wszyscy w panice zaczęli wypłacać z bankomatów swoje oszczędności. Mogłam zabrać ze sobą bardzo ograniczoną ilość rzeczy... Zabrałam więc najważniejsze: inhalator, pieluchy, kilka ubrań. Wiedziałam, że na granicy są straszne kolejki, że będziemy zmuszeni spać na ulicy. Wywiozłam dzieci i nie mogłam już wrócić po mamę, która też jest osobą niepełnosprawną... Nasza tragedia zyskała wtedy jeszcze większych wymiarów.  Gdyby naszych trudności było nadal mało... W Polsce u najmłodszego dziecka zdiagnozowano poważne problemy ze słuchem. To zmartwienie, ale jednocześnie dodatkowe koszty. Leczenie przecież kosztuje, niemało. Pracuje i zarabia na nasze życie tylko tata dzieci. Wynajmujemy mieszkanie i nasza codzienność nieco nas przytłacza. Nasze rachunki się mnożą, opieka nad chorymi dziećmi nie jest łatwa. Nie mogę pracować, muszę przy nich być, to sytuacja bez wyjścia...  Każde opuszczone zajęcia, terapie i leczenie może powodować jedynie pogorszenie stanu zdrowia – nie możemy na to pozwolić.  Przychodzimy tutaj, chociaż nie jest to łatwe. Prosimy o pomoc, chociaż chcielibyśmy radzić sobie sami. Codzienność jest niestety inna... Prosimy o wsparcie w zbieraniu środków na aparat słuchowy dla syna i na rehabilitację dla córki, której ciągle potrzebuje. Rodzice

1 510 zł
Patrycja Gawęda
Pilne!
Patrycja Gawęda , 15 lat

Nastolatka i ostra białaczka❗️ Pomóżcie przywrócić zdrowie Patrycji❗️

Rok 2022 r. miał być lepszy. Wierzyliśmy, że otwierają się przed nami nowe możliwości, perspektywy. Tymczasem rozpoczęliśmy go przepełnieni przerażeniem, ponieważ nasza nastoletnia córka zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną! Grudzień 2021. Patrycja czuła się źle. Była ciągle zmęczona, osłabiona, chciało jej się nieustannie spać. Bladość skóry, nagminnie pojawiające się siniaki i utrata masy ciała skłoniły nas do wykonania morfologii krwi. Na wyniki nie musieliśmy długo czekać... Był 30 grudnia 2021 r., kiedy zadzwoniono z laboratorium i kazano nam natychmiast wezwać pogotowie. Wyniki Patrycji był tak złe, że musiała od razu jechać do szpitala! Na miejscu niemal od razu postawiono diagnozę śmiertelnej choroby. I tak w Sylwestra, na przełomie 2021 i 2022 roku, nasza córka została objęta leczeniem, w celu ratowania jej życia.  Ciężko zliczyć, ile razy przetaczano jej krew. Mamy wrażenie, że działo się to bez przerwy. Patrycja została objęta także chemioterapią, która osłabiła jej organizm. My jednak wierzyliśmy, że nadejdzie w końcu ten upragniony dzień... UDAŁO SIĘ i bezpośrednie zagrożenie zostało pokonane. Od sierpnia 2022 r. Patrycja jest na leczeniu podtrzymującym, które obejmuje chemioterapię. Tak jest do teraz.  Choroba, jak i chemia, dokonały wiele spustoszeń w jej organizmie. Dlatego, oprócz onkologa, musi być pod stałą opieką wielu innych specjalistów: pulmonologa, kardiologa, endokrynologa, stomatologa. Jej serce zostało tak mocno obciążone, że już zawsze, co dwa lata, będzie trzeba wykonywać echo serca.  W styczniu czeka nas kolejna kontrola. Wtedy lekarze zadecydują o ścieżce dalszego leczenia. Boimy się, ale nie zamierzamy się poddać! Nasza córka rozpoczęła we wrześniu naukę w liceum. Jesteśmy z niej tak bardzo dumni, że pomimo tylu przeciwności losu, nie traci zapału i hartu ducha! Z pełną świadomością wybrała profil klasy biologiczno-chemiczny, aby w przyszłości, móc zostać lekarzem onkologiem.  Pragniemy, aby to wszystko w końcu miało szczęśliwe zakończenie. Niedługo miną dwa lata, odkąd rozpoczęliśmy walkę o nasze dziecko. Pragniemy, aby rok 2024 był w końcu dla nas czasem spokoju i pewności, że już nic nie zagraża Patrycji, która jest dla nas całym światem!  Dlatego postanowiliśmy założyć zbiórkę. Koszty leczenia, wizyt u lekarzy, zakupu leków okazują się być na tyle wysokie, że postanowiliśmy schować dumę do kieszeni. Jako rodzice prosimy – pomóżcie nam przywrócić zdrowie Patrycji.  Rodzice

1 510 zł
Klara Nowaczyk
Klara Nowaczyk , 5 lat

Rzadka choroba wpływa na każdy dzień życia Klary. Proszę, pomóż mojej córeczce!

Moja córeczka od urodzenia cierpi na zaburzenia przemian cyklu mocznikowego. To niezwykle groźna choroba. Doprowadziła do śmierci brata Klary, gdy chłopiec miał pół roczku… Proszę o pomoc dla mojej dzielnej dziewczynki! Klara choruje na hiperamonemię. Jest to bardzo rzadka choroba metaboliczna. Skutkuje ona podwyższonym poziomem amoniaku we krwi. Wątroba nie pracuje tak, jak powinna. W przyszłości może dojść do przeszczepu wątroby. Walka o zdrowie córeczki zaczęła się już, gdy miała niecałe 2 miesiące. Poziom amoniaku był bardzo wysoki, córka trafiła do szpitala, gdzie wykryto gronkowca i sepsę. Miesiąc przebywała na oddziale… Tak bardzo się o nią bałam! Od tego czasu córka regularnie przyjmuje leki. Musi bardzo często przyjmować posiłki, co 2-3 godziny. Gdy odmawia jedzenia, jedziemy do szpitala na podanie kroplówki. Jest na diecie niskobiałkowej. Kupuję dla niej specjalne produkty. Konieczne jest suplementowanie między innymi żelaza, czy witaminy K.  Klara bardzo często choruje. Praktycznie każda infekcja kończy się pobytem w szpitalu. Ostatnio, gdy zachorowało, doszło do niewydolności wątroby… Życie córki musi być ściśle uporządkowane. Dzień wyznaczają podania leków i posiłki. To trudne dla małego dziecka. Pomimo problemów Klara jest żywą i zabawną dziewczynką. Lubi tańczyć, jeździć na rowerku, ćwiczenia gimnastyczne. Koszty coraz bardziej mnie przytłaczają. Dojazdy do specjalistów, czasami 500 kilometrów do Warszawy, suplementy, specjalistyczna dieta, dodatkowe leki… Dlatego bardzo proszę o wsparcie dla mojej dzielnej dziewczynki! Wasza pomoc jest na wagę złota! Z góry dziękuję za każdą wpłatę. Żaneta, mama

1 510 zł
Marek Maliszewski
Marek Maliszewski , 43 lata

Bez wsparcia będzie uwięziony w pokoju! Pomagamy Markowi!

Mam na imię Marek. Mierzę się z niedowładem kończyn dolnych z opadaniem stóp i toksycznym uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Jako osoba niepełnosprawna, codziennie spotykam się z różnymi wyzwaniami. Obecnie mieszkam w domu pomocy społecznej, gdzie staram się prowadzić jak najbardziej samodzielne życie. Potrzebuję jednak Waszej pomocy! Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Wtedy zacząłem mieć poważne kłopoty z nogami. Trafiłem do szpitala, gdzie wykryto nieoperacyjną przepuklinę kręgosłupa… Przez wiele lat stawiałem rusztowania, dużo dźwigałem. Z pewnością to miało wpływ na stan moich pleców.  Rozpocząłem rehabilitację, ale niestety nie przyniosła ona rezultatów. Musiałem zacząć poruszać się na wózku...  Niedawno stanąłem przed nieoczekiwanym wyzwaniem – zepsuła się przystawka do mojego wózka inwalidzkiego. To urządzenie jest dla mnie niezbędne, aby móc swobodnie się poruszać, pojechać do miasta, odwiedzić mamę. Bez tej przystawki moja codzienność stała się bardzo ograniczona. Jestem zmuszony spędzać większość czasu w pokoju, co znacznie wpływa na moje samopoczucie i niezależność. Brak możliwości poruszania się sprawia, że czuję się jeszcze bardziej izolowany i uzależniony od pomocy innych. W związku z tym zwracam się do Was z prośbą o wsparcie, które pozwoli mi na naprawę lub zakup nowej przystawki do wózka. Każda, nawet najmniejsza wpłata, jest dla mnie ogromnym wsparciem i krokiem w kierunku odzyskania mojej samodzielności.  Marek

1 509,00 zł ( 18,91% )
Brakuje: 6 470,00 zł