Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Milewski
Michał Milewski , 10 lat

Pomóż Michałowi w walce z nieuleczalną chorobą!

Michał od 2021 roku choruję na cukrzycę Typu 1. Nasze podejrzenia rozpoczęły się, gdy synek gwałtownie schudł. Postanowiliśmy udać się do lekarza na podstawowe badania. Wyniki, które otrzymaliśmy, nie pozostawiły złudzeń. Skierowano nas do szpitala we Wrocławiu, gdzie spędziliśmy dwa tygodnie. Przygotowano nas tam do naszej nowej codzienności – igły, zastrzyki, wkłucia… Początki były bardzo trudne. Ciężko jest wytłumaczyć dziecku, że każdego dnia musimy mu sprawiać ból. Najgorzej wspominamy pierwszy rok, płacz towarzyszył nam nieprzerwanie.  Od tamtego momentu minęły już 3 lata, Michał przyzwyczaił się do życia z chorobą, dzielnie znosi widok igieł.  Niestety wie, że musi być ostrożny. Nie może na urodzinach kolegi zjeść tortu, ani częstować się cukierkami. Nieustannie kontrolujemy, co nasz syn je, bo wszystko wpływa na poziom cukru we krwi. Jeździmy do szkoły, żeby podać mu odpowiednią ilość insuliny. To wszystko jest niezmiernie trudne dla całej naszej rodziny. Pomiary i monitorowanie glikemii Michała odbywa się nieprzerwanie nie tylko w dzień, ale nawet i w nocy. Bardzo martwimy się o przyszłość naszego synka – cukrzyca to podstępna choroba, której nie da się wyleczyć. Chcemy, żeby codzienność Michała była prostsza i mniej bolesna. Bardzo pomogłaby nam w tym nowa pompa insulinowa, która współpracuje z aplikacją mobilną. Umożliwi nam to kontrolowanie zdrowia naszego dziecka na odległość i pozwoli uregulować poziom cukru. Niestety jest to bardzo duży wydatek, dlatego prosimy o wsparcie… Michał nigdy nie będzie zdrowy, ale ponad wszystko zależy nam, żeby miał dobre, szczęśliwe życie. Rodzice Michała

1 610 zł
Nataniel Mączka
Nataniel Mączka , 8 lat

Wesprzyj Nataniela w walce o lepszą przyszłość!

Przez wiele lat, wszystkie nietypowe zachowania mojego dziecka, tłumaczyłam sobie jego trudnym charakterem. Nie dostawałam od lekarzy żadnych niepokojących sygnałów na temat stanu zdrowia Nataniela. Synek rozwijał się prawidłowo, był pogodny, miał zainteresowania. Jednak we wrześniu zeszłego roku zaczęłam zauważać nasilające się nieprawidłowości… Nataniel rozpoczął szkołę, był bardzo podekscytowany. Niestety, nie potrafił bawić się z innymi dziećmi, często trzymał się na uboczu, a na lekcjach miał ogromny problem z koncentracją. W domu również nie potrafił zaznać spokoju. Pojawiły się u niego problemy ze snem, był nadpobudliwy i zaczęły pojawiać się zachowania agresywne. Każda mama potrafi wyczuć, że z jej dzieckiem dzieje się coś niedobrego.  Chodziłam z Natanielem od lekarza do lekarza, gdy w końcu udało się uzyskać diagnozę. U mojego dziecka wykryto autyzm, ADHD oraz niedotlenienie mózgu. Byłam w ogromnym szoku! W głowie ciągle miałam tylko jedno pytanie: „dlaczego to spotkało akurat moje dziecko?!”. Myślę, że do dzisiaj nie pogodziłam się z diagnozą. Nataniel jest niesamowicie inteligentny, wrażliwy i wesoły – wiedzę przyswaja z prędkością światła! Nie zasłużył na utrudnienia, które zaoferował mu zły los. Staram się go wspierać jak mogę. Zakupiłam dla niego wszelkie potrzebne pomoce, zapisałam na trening umiejętności społecznych, a na także terapię behawioralną… To wszystko niestety generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć w pojedynkę. Widzę postępy, które robi Nataniel. Synek jest spokojniejszy, czuje się potrzebny i akceptowany, co daje mu ogromne szczęście. Niestety, aby efekty były trwałe, terapia musi być regularna i intensywna. Proszę, jeśli masz możliwość, wesprzyj mojego synka w walce o lepszy rozwój. Wierzę, że z Twoją pomocą Nataniel będzie w przyszłości mógł cieszyć się spokojnym i samodzielnym życiem! Monika, mama Nataniela

1 610 zł
Jaś Stępień
Jaś Stępień , 13 lat

Proszę, pomóż nam zadbać o przyszłość dla synka!

Mój syn Jasiu zmaga się na co dzień z chorobą, której niestety nie możemy wyleczyć, na którą nie ma leków... Ona będzie z nim każdego dnia. Jedyne, o co mogę zawalczyć, to nieco łatwiejsza przyszłość, w której mój syn będzie samodzielny! Jasiu, ma zespół Aspergera i ADHD. Chodzi do szkoły integracyjnej, w której bardzo dobrze sobie radzi.  Niestety wszelkie dodatkowe zajęcia, które mogą pozwolić mu się rozwijać i które pomogą mu w zdobywaniu umiejętności są dodatkowo płatne... Zasiłek, który mamy niestety nie starcza na wszystkie podstawowe potrzeby. Wychowujemy córkę, która również wymaga pomocy specjalistów. Każdy dodatkowy wydatek zabiera nam wszystkie oszczędności i opustasza nasze konto. Chciałabym, aby syn pojechał na turnus rehabilitacyjny i mógł uczęszczać na dodatkowe zajęcia, ale niestety mnie na to nie stać. Jeśli możesz pomóc nam w codzienności i walce o przyszłość Jasia, będę bardzo wdzięczna!  Mama Janka

1 609,00 zł ( 13,74% )
Brakuje: 10 094,00 zł
Jarosław Laskowski
12 dni do końca
Jarosław Laskowski , 41 lat

Straciłem nogi, nie chcę stracić nadziei! Pomożesz mi wrócić do życia?

Wiele lat pracowałem poza granicami Polski. Stany, Niemcy, nie sądziłem, że wrócę do kraju i znów zamieszkam w domu rodzinnym. W dużym skrócie było tak: pewnego dnia się obudziłem i nie miałem obu nóg... Musiałem nauczyć się żyć, na nowo! To nie był zły sen.  Wróciłem do domu jako niepełnosprawny. Musiałem nauczyć się funkcjonować, do dziś uczę się jak wykonywać wszystko samodzielnie. Nie chciałbym, żeby musiała opiekować się mną moja mama lub jakaś obca osoba...  Nie mogę pracować, nie mogę się utrzymywać. Dostałem wsparcie w wysokości 500 złotych miesięcznie. Jechałem do urzędu na zwykłym wózku inwalidzkim. Wtedy uświadomiłem sobie, że moje miasto i okolica są niedostosowane dla osób niepełnosprawnych. Jest wiele podjazdów, ale na wózki dla dzieci.  Gdy tylko próbowałem odważniej poruszać się po swojej okolicy, lądowałem na ziemi, robiłem sobie krzywdę. Nie jestem już tak odważny po kilku koniecznych wizytach u lekarza i opatrunkach. Oczywiście, mam protezy, ale one również nie są dostosowane do długich dystansów. Obcierają moje nogi i nie są tak stabilne...  Jak zatem dostać się do świata? Do sklepu? Do lekarza? Do urzędu? Do ludzi?  Chciałbym mimo wszystko móc dalej żyć. Funkcjonować, być samodzielnym i nie musieć zamykać się w domu. Moich nóg nie odzyskam, ale może odzyskam ‚‚życie". Pomocą byłby wózek elektryczny.  Dzięki niemu mógłbym bezpiecznie poruszać się po ulicach, mógłbym dostać się wszędzie tam, gdzie bym tego potrzebował. Niestety, wózek pozostaje jedynie odległym marzeniem. Jego koszt przekracza, a nawet zupełnie odbiega od moich możliwości.  Nie jest to dla mnie łatwe i bardzo długo zbierałem się do decyzji napisania do fundacji. Z każdym dniem upewniam się, że żeby móc dalej, w miarę normalnie żyć, muszę uzbierać środki na wózek elektryczny.  Proszę, jeśli możesz podzielić się ze mną swoim sercem, wpłacić nawet drobną kwotę, będę Ci ogromnie wdzięczny! I nie będzie przesadą, gdy napiszę, że odmienisz moje życie! Jarek       

1 607,00 zł ( 14,25% )
Brakuje: 9 670,00 zł
Barbara Linkiewicz
4:08:01  do końca
Barbara Linkiewicz , 60 lat

Kiedyś te oczy były przepełnione miłością - dziś wodzą bezwiednie po ścianach... Pomóż mi odzyskać Mamę!

12 października 2022 roku odebrałam najgorszy telefon w swoim życiu! ”Coś się stało Mamie! Była reanimowana w domu, a później ponownie na SOR-ze”! Nie wiedziałam, co się dzieje, co się wydarzyło, przecież była okazem zdrowia! Po przyjechaniu do szpitala lekarze powiedzieli mi i mojej siostrze, że Mamie zatrzymało się krążenie z nieznanej im przyczyny. Wykluczyli udar, zawał, zatorowość płucną… Co gorsza, doszło do niedotlenienia mózgu, choć tomografia wygląda dobrze! Przez pierwszych kilka dni, gdy Mama była w śpiączce farmakologicznej, był lęk czy w ogóle przeżyje…  Czy rano nikt nie zadzwoni z najgorszą możliwą informacją… "Mamo, otwórz oczy, spójrz na mnie" – to były moje pierwsze słowa, kiedy odstawiono leki utrzymujące Mamę w śpiączce farmakologicznej. Lekarze nie dawali jej wielkich szans. Jednak Mama się wybudziła! Choć tylko w pewnym stopniu… Uchylała lekko powieki, ale oczy uciekały do góry. Palce u stóp drgały przy dotyku, co dawało nam nadzieję. Respirator pomagał Mamie w oddychaniu. Była przytomna, choć jednocześnie nie było żadnych oznak świadomości… Przez pierwsze dwa tygodnie od zdarzenia leżała w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku a dwa tygodnie później została przeniesiona do Szpitala MSWiA, będąc już na własnym oddechu.  Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Mamę w drugim szpitalu, opadły mi ręce. Oczy szeroko rozchylone, błądzący wzrok… Zmiana ogromna i myślałam, że na ten widok serce pęknie mi na pół. Oczy, które przez 30 lat patrzyły na mnie z bezwarunkową miłością i troską, teraz wodziły bezwiednie po ścianach oddziału intensywnej terapii. Taki widok boli i odbiera nadzieję.  Dni mijały, a my sumiennie stymulowaliśmy i bodźcowaliśmy Mamę na tyle, na ile mogliśmy. Ze strony Mamy pojawiało się coraz więcej nowych znaków świadomości – mlaskanie ustami, wykrzywianie ich w podkówkę, subtelne odwracanie głowy, chwilowe skupianie wzroku, raz na jakiś czas spływająca po policzku łza.  "Panie doktorze! Widział Pan? Mama przekrzywiła głowę!" - dla nas było to coś, lekarz tylko cmoknął ustami, że w stanie wegetatywnym takie reakcje są, żeby nie robić sobie nadziei... Mimo to dalej staraliśmy się rehabilitować Mamę, aż przyszedł moment, gdy ordynator oddziału oznajmił nam, że Mama dłużej nie może zostać w szpitalu. Trzeba szukać Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego lub hospicjum.  Dla nas było to nie do pomyślenia, by tak szybko przestać o nią walczyć, gdzie widzimy i czujemy, że ona tam w środku jest, że nas słyszy, czuje! W czasie kiedy szpital procedował przeniesienie do hospicjum, my zaczęliśmy szukać ośrodka, który zajmuje się kompleksową rehabilitacją osób w stanie wegetatywnym.  W dniu, kiedy Mama miała zostać przetransportowana do hospicjum, niemal stanęliśmy na głowie, żeby tak się nie stało. Udało się! Mama pojechała do ośrodka rehabilitacyjnego Panmedica w Ełku. Jednak kwota za miesiąc zwaliła nas z nóg - 30 tysięcy złotych! Wiedzieliśmy, że mamy tylko dwie opcje – albo położyć Mamę w hospicjum i patrzeć, jak umiera, albo dać jej jeszcze szansę i spróbować rehabilitacji.  Udało nam się zorganizować pieniądze na jeden miesiąc. Jednak tak krótki okres rehabilitacji to za mało! Mama potrzebuje trochę więcej czasu… Dlatego proszę, pomóżcie… Ja tylko chcę uratować swoją Mamę!  Widzimy już pierwsze postępy.  Ona tam jest, słyszy, czuje – wiemy o tym! Jedynie nie może nam odpowiedzieć i zareagować. Wierzymy, że dzięki rehabilitacji może to się zmienić. Jest wiele takich przypadków, kiedy osoby w stanie wegetatywnym wychodziły z niego.  Proszę, pomóżcie nam wygrać tę walkę! Córka Marta z rodziną

1 606 zł
Marysia Stepaniuk
Marysia Stepaniuk , 3 latka

Aby móc chodzić Marysia potrzebuje Twojej pomocy! Podaruj nadzieję na sprawność!

Dzień narodzin naszej córeczki był jednym z najszczęśliwszych w całym naszym życiu. Byliśmy wniebowzięci i mogliśmy wpatrywać się w nią godzinami… Niestety, niedługo później spadła na nas straszliwa diagnoza – okazało się, że Marysia jest bardzo chora. Pierwsze niepokojące objawy zauważyliśmy bardzo szybko. Nasza Kruszynka przez pierwsze 3 miesiące życia właściwie nie poruszała rączkami. Wiedzieliśmy, że musimy działać jak najszybciej, by znaleźć przyczynę. U naszej córeczki zdiagnozowano zespoły wrodzonych wad rozwojowych oraz opóźnienie rozwoju. Nasz świat się zawalił… Czemu los tak okrutnie obchodzi się z naszą córeczką? Nigdy nie poznaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Nie mogliśmy pozwolić sobie na tonięcie w rozpaczy – Marysia potrzebowała naszej pomocy. Potrzebowała, by ktoś z całej siły o nią zawalczył.  Rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację pod okiem specjalistów. Dzięki niej nasza córeczka zaczęła ruszać rączkami, jest w stanie nawet stanąć – podtrzymując się mebli! To dla nas ogromny sukces, o którym bez terapii nie moglibyśmy nawet marzyć.  Niestety, przed nami jeszcze bardzo długa walka o zdrowie. Aktualnie Marysia nie mówi ani nie chodzi. Wymaga całościowej i całodobowej opieki – co sprawia, że pracować zawodowo może tylko jej tata. Ja jako mama musiałam zrezygnować z pracy, by zająć się córeczką. Nie miałam jednak wyjścia, Marysia potrzebuje pomocy właściwie we wszystkich czynnościach – higienicznych i samoobsługowych. Wiemy, że nasza córeczka nigdy nie będzie tak samo sprawna jak inne dzieci, jednak możemy jeszcze bardzo wiele wypracować. Nasza córeczka może nauczyć się stać samodzielnie, a nawet chodzić!  Kluczem do poprawy funkcjonowania Marysi jest regularna rehabilitacja. Ku naszej rozpaczy jest ona jednak niezwykle kosztowna i nierefundowana. Z całego serca prosimy Was o pomoc w udźwignięciu tego ciężaru finansowego. Wiemy, że dzięki Waszej pomocy możemy podarować naszej córeczce lepszą przyszłość… Rodzice Marysi

1 606 zł
Maja Walczak
Maja Walczak , 4 latka

Maleńka Maja uległa poważnemu poparzeniu! Uratuj jej przyszłość!

Od wypadku minęło już sporo czasu, a ja wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Gdybym tylko mogła, ochroniłabym córeczkę przed całym złem świata. Niestety, sama sobie nie poradzę. Bez Waszej pomocy przyszłość mojego dziecka maluje się w ciemnych barwach… Dwa tygodnie przed swoimi drugimi urodzinami Maja uległa poważnemu poparzeniu. Podbiegła do mnie, gdy robiłam obiad, a olej z patelni trysnął wprost na jej małą główkę. Musiałam działać natychmiastowo. Nie było czasu do stracenia. Mimo starannego chłodzenia, na skórze córeczki pojawiły się pęcherze i wdała się poważna infekcja. Choć leczenie przebiegło pomyślnie, nikt nie zdołał ocalić Majki przed blizną na głowie. Blizna jest na tyle duża, że nie trzeba się przyglądać, by widzieć ją z daleka. Bardzo boję się o przyszłość córeczki. Martwi mnie, że będzie dorastać wśród krzywych spojrzeń innych osób. Nie chcę, by wypadek na zawsze odmienił jej życie… Niedawno znaleźliśmy klinikę, która zajmuje się przeszczepem włosów u dzieci. Na nasze nieszczęście, wraz z wielką nadzieją przyszedł ogromny strach o to, czy zdołamy zebrać tak wielką kwotę. Dziś, jak jeszcze nigdy wcześniej, potrzebujemy wsparcia ludzi o wielkich sercach. Jeśli zechcecie nam pomóc, będziemy ogromnie wdzięczni. W naszej walce liczy się każdy najdrobniejszy gest! Mama Mai

1 600,00 zł ( 1,36% )
Brakuje: 115 422,00 zł
Paula Klusek
Paula Klusek , 17 lat

Trudna codzienność nie odbiera marzeń! Pomóż Pauli stawić czoła chorobie!

Nasza historia zaczęła się 4 lata temu, gdy zauważyłam niepokojące objawy – Paula ciągle była spragniona, śpiąca, piła bardzo dużo wody i schudła 6 kg. Zmartwione udałyśmy się do lekarza rodzinnego, by sprawdził, co może być tego powodem. Początkowo lekarze podejrzewali grypę. Jednak, gdy po kilku dniach stan Pauli znacznie się pogorszył, pojechałyśmy na SOR. Tam poznałyśmy prawdę, która zwaliła nas z nóg… Okazało się, że u Pauli wykryto cukrzycę typu 1, a poziom glikemii był zatrważający – 448 mg/dl. Jak najszybciej skierowali nas do karetki na sygnale do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.  Nie byliśmy na to gotowi... Jak dotąd Paula była zdrowa, pełna energiczna i wysportowana. Dlatego trudno było nam się pogodzić z diagnozą.  Po miesiącu diagnozy niespodziewanie w nocy Paula dostała drgawek. Bardzo zaniepokoił nas jej stan. Wezwaliśmy karetkę, która zabrała nas do szpitala w Nysie. Po wyjściu otrzymaliśmy skierowanie na oddział neurologii dziecięcej i młodzieży. Przeprowadzono szereg badań, które ku naszemu zdziwieniu wykluczyły padaczkę. Jednak nocne drgawki nie dawały nam spokoju. Szukaliśmy dalej, jeździliśmy po wielu lekarzach, by poznać przyczynę. Po 11 miesiącach w końcu trafiliśmy do szpitala we Wrocławiu. Tam lekarzom udało się postawić diagnozę – padaczka ogniskowa i częściowa.  Nie mogę w to uwierzyć! Przecież to jeszcze jest dziecko, a choruje na cukrzycę typu 1, niedoczynność tarczycy, padaczki, refluks żołądkowo-jelitowy i alergie pokarmowe. Paula już zawsze będzie walczyła z tymi schorzeniami i przyjmowała leki pozwalające jej w miarę normalnie żyć. Od postawienia diagnozy minęły już 4 lata. Córka mocno zaangażowała się w pomoc innym – często działa jako wolontariuszka. Jej marzeniem jest zostać ratownikiem medycznym. Pozwólmy pomóc jej spełniać marzenia i odzyskać w miarę normalne życie. Chcemy zebrać środki na zakup leków, insuliny oraz sensory. Samotnie wychowuję córkę i coraz ciężej zapewnić mi jej odpowiednie leczenie. Zrobię jednak dla niej wszystko. Chcę, by była szczęśliwa i mogła cieszyć się życiem! Proszę, pomóż mi to spełnić! Małgorzata, mama Pauli

1 600,00 zł ( 13,67% )
Brakuje: 10 103,00 zł
Joanna Koper
Joanna Koper , 50 lat

Choroba odebrała mi już tak wiele. Pomóż mi z nią walczyć!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Dzięki wspaniałej pomocy Darczyńców mogłam wziąć udział w intensywnej rehabilitacji w Kamieniu Pomorskim! Korzystałam z urządzeń, dzięki którym mój stan zdrowia znacząco się polepszył. Potrzeby niestety się nie kończą… Jeszcze raz proszę o pomoc! Moja historia Moment, w którym poznajemy diagnozę, jest jednym z najtrudniejszych. W jednej chwili potrafi zawalić się nasz cały dotychczasowy świat. Kiedy w 2003 roku usłyszałam od lekarzy o swojej chorobie, nie byłam gotowa na to, przez co musiałam później przechodzić. Na to chyba nigdy nie jest się przygotowanym… Stwardnienie rozsiane to przewlekła i stopniowo postępująca choroba, która niszczy organizm. Układ odpornościowy zaczyna atakować własne tkanki, co prowadzi do zaburzeń koordynacji ruchowej, zaników i niedowładu mięśni. To tylko początek długiej listy wszystkich objawów… Jest to choroba nieuleczalna, co oznacza, że nie da się cofnąć spowodowanych przez nią uszkodzeń, można jedynie spowolnić jej dalsze postępy. Tak naprawdę walczę o każdy kolejny dzień, nieustannie. Rehabilitacja jest moją jedyną nadzieją i światłem w tunelu, które nie pozwala mi się poddać! Niestety przez wiele lat choroba zdążyła odebrać mi już tak wiele. Moje mięśnie są bardzo osłabione, a kolejne badania wykazały również liczne zwyrodnienia, które coraz bardziej uniemożliwiają mi normalne poruszanie się i funkcjonowanie. Nie chcę jednak stracić szansy na samodzielność. Obecnie przemieszczam się na wózku inwalidzkim, ale chciałabym zawalczyć o to, by w miarę możliwości, stanąć na własnych nogach. Marzę o zakupie specjalistycznego sprzętu, który pozwoliłby mi samej rehabilitować się w domu. Dużym problemem jest zwykłe wychodzenie z domu. Potrzebuję pomocy innych osób, żeby móc wyjść na spacer, na zakupy… Sytuację mógłby bardzo poprawić podjazd dla wózka inwalidzkiego. Wszystko to jednak kosztuje tak dużo! Po raz kolejny proszę Was z całego serca o wsparcie. Daje mi ono nie tylko nadzieję, ale pozwala też każdego dnia walczyć o kolejne postępy na drodze po sprawność. Wierzę, że wielu ludzi otworzy swe serca i będę mogła funkcjonować bardziej samodzielnie. Joanna

1 600,00 zł ( 7,27% )
Brakuje: 20 397,00 zł