Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Wysoczański
Mikołaj Wysoczański , 10 lat

"Uratuj moją nóżkę..." – Mikuś potrzebuje operacji!

“Nie jest dobrze z jego nogą” – to pierwsze, co usłyszałam od lekarza, gdy mój wyczekany synek przyszedł na świat. Zamarłam. Potem zaczęła się ciężka i mozolna walka o sprawność Mikołaja. Zanim trafiliśmy do doktora Paley, Miki był wielokrotnie operowany. Potem okazało się, że to tylko pogorszyło jego stan… Dziś jesteśmy w końcu we właściwym miejscu, na końcu tej drogi jarzy się szansa na lepszą przyszłość dla mojego synka! Proszę o pomoc, bo Miki musi przejść kolejną pilną operację – już w maju! Naszym wyrokiem okazała się być niezwykle rzadka wada - fibular hemimelia. Oznacza to, że w lewej nóżce brakuje kości strzałkowej, kość piszczelowa jest zdecydowanie krótsza i wygięta, a stópka zdeformowana i pozbawiona trzech paluszków. Lekarze zaproponowali amputację, chcieli obciąć nogę Mikołaja i skazać go na kalectwo do końca życia. Nie mogliśmy na to pozwolić! Szukaliśmy ratunku wszędzie, jeździliśmy specjalistów w całym kraju, ale nikt nie potrafił pomóc naszemu synkowi. Dopiero w Poznaniu odżyła nadzieja. Tyle osób trzymało kciuki za naszego synka, śledziło postępy w leczeniu, zanosiły modlitwy do nieba… Przecież nie było innej możliwości, musiało się udać! Jednak to, co wydawało się oczywiste, okazało się złudną nadzieją. Stała się tragedia… Mimo zabezpieczenia kości, nóżka Mikołaja się złamała. Powstały komplikacje, a szansa na zdrowie kolejny raz stała się tak odległa, jak na samym początku naszej drogi. Było źle, bardzo źle… Byliśmy bliscy załamania - tyle trudu, łez i bólu. Jak mieliśmy powiedzieć Mikusiowi, że to wszystko na darmo? Serce nam się łamało, ale nie mogliśmy się poddać. I gdy wydawało się, że wszystko stracone, przyszła odpowiedź z Paley Institute z USA. Nóżka naszego synka może zostać uratowana! Po konsultacji z dr. Paley'em okazało się, że wada Mikołaja jest bardziej skomplikowana, niż nam się na początku wydawało. Zdecydowanie największym problemem jest stopa. Wtedy też założyliśmy pierwszą zbiórkę i poprosiliśmy o pomoc. Ze wsparciem Darczyńców udało nam się opłacić operację rekonstrukcji stawu skokowego metodą SUPERankle, którą Miki przeszedł w 2019 roku. Dzięki niej stopa została ustawiona pod kątem prostym.  W trakcie tej operacji okazało się także, że wszystkie poprzednie operacje, jakim poddawany był synek w ciągu swojego życia, pogorszyły tylko stan jego nóżki! Największym problemem stał się skrót, który pogłębiał się w zatrważającym tempie, dlatego w 2020 r. Miki miał założony aparat Ilizarowa celem wydłużenia podudzia.  Mój synek przeszedł bardzo żmudną i bolesną rehabilitację. Po zakończeniu wydłużania okazało się niestety, że stopa zaczyna wracać do pierwotnej pozycji! W maju zeszłego roku pojechaliśmy na konsultację do dra Paley. Stwierdził on, że niestety nic już nie da zrobić się ze stopą, a dalsze ingerencje w nią sprawią, że straci stabilność! Teraz priorytetem jest jak najszybsze wyrównanie skrótu w nóżce! Już teraz ma on ok. 16 cm i ciągle się pogłębia! Stąd decyzja lekarza, by nie czekać 3 lat na kolejne wydłużanie, co było początkowo planowane. Trzeba przeprowadzić operację jak najszybciej! Mamy termin już na maj tego roku. Kwota do zebrania jest niestety  bardzo duża… A to nie jedyne nasze zmartwienie… W międzyczasie Mikuś zaczął mieć problemy neurologiczne, które spowodowały niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim. Od czerwca 2021 r. diagnozujemy synka. Nie znamy jeszcze przyczyny jego stanu… Dziś kolejny raz zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Koszt operacji wydłużania nóżki jest bardzo duży, sami nigdy nie zbierzemy takich pieniędzy… Nie możemy pozwolić jednak, by teraz wszystko poszło na marne! Nie mogę pozwolić, by po całym tym bólu, Miki stracił nóżkę. Wizja amputacji wciąż jest realna… Często opowiada, co będzie robił, jak jego nóżka będzie zdrowa. Już tak bardzo chciałby biegać z młodszą siostrą… Za każdym razem moje serce pęka, bo nie umiem powiedzieć mu prawdy, że być może nigdy nie będzie miał zdrowej nóżki! Marzenia Mikusia są tak proste, ale tak odległe. Móc chodzić, biegać – tylko tyle… Proszę, pomóżcie mu w tym! Mama

36 039,00 zł ( 20,76% )
Brakuje: 137 534,00 zł
Przemysław Kościuszko
Przemysław Kościuszko , 59 lat

Tata przeszedł operację glejaka! Pilnie potrzebna rehabilitacja❗️

Wydarzenia z maja na długo zostaną w pamięci całej naszej rodziny… Nic nie jest w stanie opisać uczucia przerażenia, które spadło na nas nieoczekiwanie w kilka chwil. U mojego taty zdiagnozowano wtedy glekaja IV stopnia! Nowotwór mózgu brzmiał jak bezlitosny wyrok śmierci…  Pierwsze objawy choroby były niepokojące, jednak nikt z nas nie spodziewał się, że na naszą rodzinę spadnie tak wielka tragedia. Tata miewał problemy z pamięcią i zapominał podstawowych nazw przedmiotów w swoim domu. Myśleliśmy, że to objaw zmęczenia. Jednak kiedy całkowicie zaczął tracić orientację w terenie, wiedzieliśmy, że trzeba działać szybko. Tata trafił więc na Szpitalny Oddział Ratunkowy... W czasie badań potwierdzono obecność GUZA MÓZGU. Serca całej rodzinny w jednej chwili zamarły, a rzeczywistość zamieniła w piekło! Byliśmy przerażeni, ponieważ diagnoza kojarzy się z koszmarnym finałem… Gdy pierwszy szok minął, odzyskaliśmy siłę do walki –  postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, by guz nie odebrał nam taty. Trafiliśmy na cudownych lekarzy, którzy natychmiast podjęli decyzję o przeprowadzeniu operacji. To uratowało życie mojego ojca. Niestety, operacja przyniosła też poważne skutki uboczne. Tata cierpi teraz na całkowity niedowład lewej strony ciała, przez co porusza się przy pomocy wózka inwalidzkiego. Mimo usunięcia okrutnego wroga z jego głowy, nadal miewa luki w pamięci oraz zaburzenia mowy. Bez całodobowej opieki nie poradzi sobie z podstawowymi czynnościami. Walka z glejakiem trwać będzie jeszcze długo. Tatę czeka chemioterapia, która znacząco osłabi jego organizm. Musimy uzbroić się w cierpliwość, ale także wiarę i nadzieję, że uda się raz na zawsze pokonać śmiertelne zagrożenie. Lekarze uświadamiają nas, że jeszcze przez długi czas, tata będzie potrzebował specjalistycznego leczenia oraz intensywnej rehabilitacji. Bez niej nie będzie w stanie samodzielnie się poruszać, ani wykonać podstawowych codziennych czynności.  Jeszcze chwilę temu nikt nie spodziewał się, że tata usłyszy diagnozę guza mózgu, przejdzie ratującą życie operację i straci czucie lewej strony ciała... Tyle nieszczęść w krótkim czasie potrafi wyczerpać każdego człowieka. Prosimy Was o wsparcie. Nam zaczyna już brakować sił i środków finansowych, aby zapewnić tacie szansę na odzyskanie sprawności. Pomóżcie! Córka Agnieszka z rodziną

36 029,00 zł ( 33,86% )
Brakuje: 70 354,00 zł
Bartłomiej Szymczak
14 dni do końca
Bartłomiej Szymczak , 27 lat

Dostał od życia drugą szansę, ale musi zawalczyć o sprawność. Pomocy!

Najpierw nie wiedziałam, czy przeżyje. Teraz patrzę na niego i w głowie mam tylko jedną myśl: tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Wiem, że tego nie dokonam, ale być może uda mi się odmienić jego los… By chociaż częściowo zapomniał o tragedii, która zmieniła wszystko.  Ma 23 lata, przed nim całe życie, a jednak nie może wyciągnąć po nie ręki… Ten wypadek sprawił, że wszystko, co mieliśmy odeszło w zapomnienie, a wyzwaniem stał się dosłownie każdy dzień.  Na takie wiadomości nie można się przygotować. Wypadek zawsze powoduje gęsią skórkę, przywodzi na myśl najgorsze… W naszym przypadku przerażające przypuszczenia niestety okazały się prawdą. Lekarze mieli dla nas bardzo złe informacje. Stan Batłomieja był ciężki, na tyle zły, że trudno było przewidzieć kolejne godziny, nie wspominając o dniach. Pełni strachu patrzyliśmy na tę rzeczywistość, mając nadzieję na to, że znajdzie w sobie siłę do dalszej walki. Czas, kiedy czekasz na najważniejszą wiadomość zdaje się dłużyć w nieskończoność…  Wiadomość o tym, że żyje, przyjęłam z ogromną ulgą. To jakbym wygrała los na loterii! Niestety, za jedną dobrą wiadomością, idą dwie złe… Bartłomiej stracił prawą rękę. Dla każdego człowieka to prawdziwy dramat, szczególnie dla osoby, która tak jak Bartek planowała karierę kierowcy. Ten cios zmienił całkowicie postrzeganie rzeczywistości - sprawił, że sprawność i samodzielność stała się celem nowej drogi, którą obraliśmy. To, co zawsze braliśmy za pewnik, stało się nieosiągalne. Ja jako matka postawiłam sobie wyzwanie: zrobić wszystko, by ułatwić życie mojego syna. Bo bez względu na wiek, moim dzieckiem będzie zawsze, bez względu na wszystko. W tym momencie jedynym wyjściem jest zakup protezy, która zapewni Bartkowi możliwość normalnego funkcjonowania. Wiem, że to nie stanie się ot, tak. Potrzeba długiej i intensywnej rehabilitacji, przygotowań i zabiegów. A sama proteza? W wersji, która nie będzie stawiała Bartkowi barier, to wydatek sięgający nawet kilkuset tysięcy złotych. Kwota, której nie jestem w stanie zdobyć sama! Środki zupełnie poza moim zasięgiem… Pomóż mi proszę!  Bycie mamą to podświadomy strach o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, który nie znika praktycznie nigdy. Niezależnie, dorosły czy mały, obawy zawsze są podobne zmieniają się tylko powody. Nigdy nie zapomnę tych kilku tygodni niepewności. Obawy przed dzwoniącym telefonem… Nigdy nie zapomnę też widoku mojego syna z rezygnacją wypisaną na twarzy. Ten obraz nie pozwala mi się poddać. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by zapewnić, by przyszłość go nie przerażała. Powiedziałam Bartkowi, że wygrał walkę o życie, ale to dopiero początek. Jestem przekonana, że wykorzysta szansę, którą dał mu los. By marzenia o sprawności stały się rzeczywistością, potrzebujemy pomocy! Twoje wsparcie to dla Bartka szansa na całkiem nowe życie, bez piętna wypadku, który prawie odebrał mu życie. Pomożesz mu stanąć na nogi i jeszcze raz zawalczyć?

35 966 zł
Denis Pietrzak
7 dni do końca
Denis Pietrzak , 3 latka

Denis nie może stracić wzroku! Ratujmy jego przyszłość!

Ciężko wyobrazić sobie, co czuje nasz syn. Ciężko pogodzić się z myślą, że jego problemy ze wzrokiem mogą doprowadzić do tragedii. Nasza historia zaczęła się dość niedawno... Denis miał zaledwie parę miesięcy. W ciągu dnia nie chciał patrzeć na ludzi, na niebo, na przedmioty... Zaniepokoiło nas to. Udaliśmy się do lekarza rodzinnego, który stwierdził, że Denis ma problemy ze wzrokiem i natychmiast skierował nas do lekarzy specjalistów – po ratunek.  U Denisa stwierdzono nadwzroczność, oczopląs, światłowstręt, zeza zbieżnego i wadę +4,5 na oko prawe i 4,0 na oko lewe. Przeszliśmy badania neurologiczne i okulistyczne, byliśmy w szpitalu Klinicznym w Szczecinie na oddziale okulistyki dziecięcej. Po otrzymaniu wyników zaczęła się walka o jego wzrok. Diagnoza była bezlitosna. Rozpoznanie: zwyrodnienie siatkówki dziedziczne Jest to bardzo rzadka choroba genetyczna, nieuleczalna, prowadząca do ślepoty całkowitej. Jest maleńka szansa na zatrzymanie choroby. Szansa, której będziemy się trzymać, bo nie możemy dopuścić do siebie myśli, że Denis niebawem przestanie nas widzieć.  Jesteśmy w trakcie wykonywania badań genetycznych w Centrum Genetyki Klinicznej. Czekanie na wyniki to jak czekanie na wyrok. Mimo że rokowania są brutalne, cały czas wierzymy, że jeszcze będzie dobrze. Staramy się przychylić naszemu synkowi nieba i walczyć o jego codzienny komfort.  Ponieważ u Denisa występuje ogromny światłowstręt, nasze życie to życie w ciemni. W ciągu dnia wszystkie okna muszą być zasłonięte, a dom przyciemniony. Jeśli o to nie zadbamy, synek będzie bardzo źle się czuł i miał problemy z rozwojem kolejnych funkcji życiowych…  Badania genetyczne i wizyty u specjalistów są bardzo kosztowne. Niestety jedyną przeszkodą w diagnozowaniu i leczeniu Denisa są pieniądze. Denis skończył dopiero roczek, ma całe życie przed sobą.  Pęka nam serce na myśl, że nasz synek może być niewidomy i już nigdy nie zobaczyć świata, który my widzimy... Ma tyle pięknych miejsc do zobaczenia, tyle cudownych chwil przed nim, których może już nie zobaczyć... Błagamy o pomoc. Ratujmy oczka Denisa!  Błagam, pomóżcie nam uratować wzrok naszego synka...  Iga i Marcin, rodzice

35 963 zł
Julia Wiśniewska
Julia Wiśniewska , 9 lat

Dzieciństwo zabrane przez chorobę... Pomóż Julci!

Nigdy o nic nie prosiłam, przyjmowałam każdy cios, który zadawał mi los... Dziś jednak potrzebuję pomocy i nie wstydzę się o nią prosić, gdyż chodzi o życie i zdrowie mojego dziecka!  Zostałam mamą w wieku 18 lat, a ciąża okazała się dla mnie niezwykle ciężka. Już w 6 tygodniu pojawiły się poważne komplikacje. Przez odwarstwianie się kosmówki lekarze nie dawali szans na donoszenie ciąży, nawet do drugiego trymestru! Nie dopuszczałam jednak tej myśli do siebie! Wierzyłam, że donoszę ciąże do końca, a moja córka urodzi się silna i zdrowa. W kolejnych miesiącach regularnie trafiałam do szpitala. Ciąża była podtrzymywana, aż do 37 tygodnia i się udało! Julia w końcu przyszła na świat! Był to najpiękniejszy dzień w moim życiu... Niestety, dwa lata temu, kiedy Julka miała 5 lat, pojawiły się u niej niepokojące objawy. Najpierw silne bóle głowy, a z czasem pojawiły się również bóle brzucha. Bez wahania zaczęłam szukać pomocy.  Rozpoczęłyśmy badania na „własną rękę”. Niestety, wyniki zupełnie nic nie wykazały. Konieczne było więc poszerzenie diagnostyki w szpitalu. Julia z pierwszymi obrzękami trafiła na oddział pediatryczny w niedzielę – 27.03.2022 r. Miałam nadzieję, że pobyt w szpitalu skończy się po 3-5 dniach i szybko wrócimy do domu i normalnego życia. Niestety, 30.03.2022 r. lekarze po przeprowadzeniu badań poinformowali nas, że konieczne jest przewiezienie córki do innego szpitala. 30 minut później byłyśmy już w karetce – kierunek Warszawa...  Na miejscu diagnozowali Julię raz jeszcze. Diagnoza potwierdzona – idiopatyczny zespół nerczycowy, czyli inaczej zaburzenie funkcjonowania nerek. Natychmiast podjęta została steroidoterapia. Niestety, bez skutków. Po 6 tygodniach choroba okazała się steroidoopora... Załamaliśmy się... Wykonano biopsję igłową i jeszcze w szpitalu podjęta została zmiana leczenia na leki immunosupresyjne (cyklosporyna)...  W końcu po 1,5 miesiąca opuściłyśmy szpital. Niestety, Julii wciąż nie udało się wejść w remisję mimo ciągłego przyjmowania leków... W listopadzie mija 6 miesięcy od rozpoczęcia leczenia cyklosporyną, dlatego w związku z brakiem efektów, czeka nas kolejny pobyt w szpitalu i kolejna zmiana leczenia...  Strasznie się boimy, bo każdy dzień z utrzymującym się białkomoczem przybliża nas do niewydolności nerek, a co za tym idzie – leczenia nerkozastępczego, czego za wszelką cenę chcemy uniknąć. Boimy się nieustannie. Każdy najmniejszy stan zapalny, katar, wizyta u dentysty, ugryzienie komara czy większy wysiłek – sprawiają, że stan Julki się pogarsza. Obecnie córka posiada orzeczenie o niepełnosprawności i w związku z chorobą jest pod stałą opieką poradni nefrologicznej, okulistycznej, neurologicznej, laryngologicznej i stomatologicznej...  Dodatkowo Julia zmaga się z pogłębiającą się skoliozę kręgosłupa, przez co konieczne jest uczęszczanie na rehabilitacje i specjalistyczne masaże.  Razem z diagnozą nasze spokojne życie wywróciło o 180 stopni, Julka średnio radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Niewątpliwie jest to ciężki czas dla nas, ale przede wszystkim dla niej. Wymaga opieki psychologa, by móc poradzić sobie z trudnymi doświadczeniami...  Częste wyjazdy do poradni, pobyty w szpitalu, wizyty lekarskie u specjalistów, leki, rehabilitacja są kosztowne. Chciałabym, aby moja córka miała najlepszą opiekę, dlatego błagam Was o pomoc...  Każda złotówka przybliży Julię do zdrowego i szczęśliwego życia! Mama 

35 946 zł
Julia Kierpiec
Julia Kierpiec , 5 lat

Julka walczy od urodzenia❗️Dziewczynka bardzo potrzebuje Twojej pomocy...

Gdy Julia przyszła na świat byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wiedzieliśmy, że będziemy robić wszystko, by zapewnić jej odpowiedni rozwój i szczęśliwe dzieciństwo. Córeczka urodziła się jako silna, zdrowa dziewczynka, jednak płaczliwość i bardzo wysoka wrażliwość na dźwięki zmotywowała nas do wykonania dodatkowych badań. Wtedy rozpoczęła się nasza walka o sprawność i lepszą przyszłość córeczki... Nasza Julka cierpi na padaczkę, niepełnosprawność sprzężoną: ruchową i intelektualną. Od 14. tygodnia życia zaczęła intensywną rehabilitację. Z czasem pojawiły się też problemy z ogólnym rozwojem psychomotorycznym, przez co dochodziły kolejne terapie. Poprzez liczne konsultacje staraliśmy się znaleźć przyczynę zaburzeń rozwoju, a przede wszystkim braku mowy, by móc skutecznie leczyć córkę... W międzyczasie przez ataki padaczki musieliśmy wprowadzić dodatkowe leczenie... Dopiero badania genetyczne wykazały przyczynę problemów Julki — zdiagnozowano rzadką chorobę genetyczną Syngap1... Córeczka musi kontynuować rehabilitację, bo ona jako jedyna daje jej szansę na sprawność i lepszą przyszłość. Niestety generuje również bardzo wysokie koszty... To znacząco obciąża nasz domowy budżet, sami nie damy rady... Julka regularnie uczęszcza na terapię SI i zajęcia z fizjoterapeutą. Dodatkowo, z powodu braku mowy, wzięła udział w projekcie wprowadzenia komunikacji AAC. Świetnie odnalazła się w nowej placówce i będzie tam kontynuować terapię, by móc komunikować się z otoczeniem. Wszystko to stanowi wyzwanie nie tylko logistyczne, ale przede wszystkim finansowe, dlatego musimy poprosić o pomoc... Julia pomimo choroby jest bardzo radosnym, kochającym dzieckiem. Uwielbia wodę, kocha muzykę i kolorowe światła. Wyjątkowym uczuciem darzy zwierzęta, a do jej supermocy można zaliczyć ostrość widzenia w nocy, świetny zmysł orientacji, silną wolę oraz wysoką tolerancję na ból. Każda wpłacona złotówka pomaże stawiać kolejne kroki w trudnej walce o zdrowie i sprawność. Julka walczy każdego dnia. Pękają nam serca na samą myśl, że tak bardzo cierpi. Musimy zrobić wszystko, by jej pomóc! Zebrane środki przeznaczymy na rehabilitację, konsultacje u specjalistów, dalsze leczenie i suplementy. Każda złotówka ma znaczenie! Rodzice Julki

35 938 zł
Aleksander Bamber
Aleksander Bamber , 12 lat

W sidłach wielu chorób! Pomóż Olkowi się z nich wyrwać!

Od naszej poprzedniej zbiórki minęło sporo czasu i choć zmieniło się wiele, jedno pozostało niezmienne – nadal potrzebujemy wsparcia ludzi o wielkich sercach, Oluś cały czas zmaga się z wadą, z którą przyszedł na świat. W dodatku wiele lat badań i diagnostyki potwierdziły, że choruje także na zespół asocjacji VACTERL. Aleksander cierpi także na inne schorzenia, które nie podlegają pod asocjację, są to m.in. niedoczynność tarczycy, padaczka, tiki, pęcherz i jelito neurogenne. Z tego względu konieczne jest cewnikowanie pęcherza co 3 godziny. W 2021 roku Oluś miał wyciągniętą przetokę MALONA, przez którą obecnie musimy robić wlewy, aby wypłukać jelito z kału. Aleksander także zmaga się częstymi bólami wszystkich stawów i wadami ortopedycznymi. Synek ma również bardzo duże nadżerki w dwunastnicy i żołądku.  W tym roku wykonaliśmy również badanie genetyczne mikromacierzy pełnopłatne. Konieczne jest jednak poszerzenie diagnostyki przez badania genetyczne WES trio, ponieważ wiele dolegliwości, do dzisiaj nie zostało wyjaśnionych.  Obecnie przebywamy w Poznaniu w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym, ponieważ Olek zmaga się z bardzo silnymi bólami i przykurczem stawów. Każdego dnia przyjmuje wiele leków stałych. Cały czas jesteśmy także pod opieką wielu specjalistów i rehabilitantów. Staramy się zapewnić mu wszystko, to, czego potrzebuje, jednak długotrwałe leczenie mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei ponownie prosimy Was o wsparcie! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Poznaj naszą historię: Mój synek jest jeszcze mały, więc na szczęście się nie wstydzi. Jednak już coraz częściej pyta, dlaczego nie jest taki, jak inne dzieci. Dlaczego, zamiast do szkoły czy kina, znowu jedziemy do szpitala. Czemu inni wytykają go palcami? Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć tak samo, jak nie wiem, co będzie dalej. Czy jego życie będzie już zawsze naznaczone chorobą, czy uda nam się z nią wygrać? Ciąża przebiegała wzorowo, ale nasz wyczekany jedynak przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Odwrócił się do góry nogami – nic takiego, często się zdarza. Jednak od razu po porodzie, zamiast dać mi go w ramiona, lekarze szybko porwali go ze sobą. Nie rozumiałam, co się dzieje. Nikt nic nie mówił, lekarz miał przyjść później wszystko wytłumaczyć. Nie przyszedł, nie przynieśli mi dziecka. Odchodziłam od zmysłów. Co jest nie tak, co się stało mojemu Olusiowi? Dlaczego nikt nic nie mówi, dlaczego nie mogę go zobaczyć? Gdy kolejny raz spytałam o Olka, usłyszałam, że synek został przetransportowany do innego szpitala. Jakiego? Nie wiadomo. Dostałam tylko numer telefonu. Dzwoniłam, odezwała się izba przyjęć. Nikt nic nie wiedział, a ja szalałam z rozpaczy. Kolejne numery telefonów i ciągle nic: “nie ma u nas takiego dziecka”. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Sądziłam, że to jakieś nieporozumienie, jakiś koszmar – zupełnie jakbym trafiła na plan filmu “Incepcja”. Gdy w końcu znaleźliśmy naszego syna, pojechaliśmy do właściwego szpitala. Olek miał już dwa dni, a ja ani razu go nie widziałam, nie trzymałam za rączkę, nie poczułam ciepła jego ciałka. Nie wiedziałam nawet, jak wygląda! Mimo wszystko kochałam go z całych sił i znalazłabym go nawet na końcu świata. W końcu go zobaczyłam – malutkiego, bezbronnego, ukrytego za ścianami inkubatora. Gdy przyszedł lekarz, wszystko stało się jasne – maluszek urodził się ze zrośniętym odbytem, konieczna była natychmiastowa operacja. Jak się później okazało – pierwsza z wielu.  Minął prawie rok, podczas którego walczyliśmy o zdrowie przewodu pokarmowego Olusia. Sądziliśmy, że już teraz będzie wszystko dobrze – stomia została usunięta, a synek był jak inne dzieci. Nie wiedzieliśmy, że tak naprawdę to dopiero początek naszych zmagań o jego zdrowie. Okazało się, że lewa nerka dziecka nie funkcjonuje prawidłowo, że trzeba ją usunąć… To tylko jedna z wielu trudności, z którymi się zmagamy. Aleksander cierpi także na wadę serca, pęcherz neurogenny, ma bardzo duży pęcherz moczowy i zwężoną cewkę. Na domiar złego kolejne badania wykryły zakotwiczony rdzeń kręgowy, brak kości guzicznej i skróconą kość krzyżową. Zwykłe czynności, którymi my nie zaprzątamy sobie głowy, są dla Olka nieosiągalne. Nie czuje, gdy chce mu się kupkę lub siusiu, dlatego cały czas chodzi w pampersie. Wada kręgosłupa powoduje rosnąca skoliozę, która jest sprawczynią dodatkowego cierpienia. Oluś się nie poddaje, chociaż prawie codziennie musi być rehabilitowany – to jedyna droga, by choroba nie postępowała i szansa na to, że kiedyś będzie zdrowy. Staramy się ze wszystkich sił, jednak koszty leczenia nas przerastają. Musimy prosić o pomoc, bo sami nie damy rady. Prosimy, pomóż walczyć Olusiowi o sprawność – jego uśmiech to największa nagroda za cały trud. Synek właśnie nim chciałby Ci podziękować – najlepiej jak potrafi. Rodzice Olka ➡️ Licytacje dla Olka

35 866 zł
Zuzia Kubacka
Zuzia Kubacka , 9 lat

🆘 Udar u 9-letniej Zuzi! Pomóż jej walczyć o sprawność!

Nasza ukochana Zuzia, zaledwie 9-letnia dziewczynka, przeszła UDAR niedokrwienny mózgu! Nic nie zapowiadało tej tragedii. Córeczka była okazem zdrowia, radości i energii… Dziś z rozdzierającym bólem patrzymy, jak na nowo nabywa podstawowe umiejętności, zupełnie jakby znów była malutkim dzieckiem... Z serca prosimy o Waszą pomoc, by Zuzia jak najszybciej odzyskała sprawność! Do tej pory trudno nam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Na własnej skórze odczuliśmy, jak bezlitosne i brutalne potrafi być życie… Sobotni poranek, 18 maja na zawsze rozedrgał nasze serca. Gdy usłyszeliśmy dobiegający z pokoju Zuzi głuchy hałas, czuliśmy, że stało się coś STRASZNEGO! Otworzyliśmy drzwi i ujrzeliśmy córkę na podłodze, pozbawioną władzy w prawej stronie ciała. Jej prawy kącik ust wykrzywiał grymas niemocy… Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Udar? Przecież to jeszcze dziecko! W szpitalu okazało się, że przyczyną udaru był zakrzep. Zuzia przeszła operację. Przez dwa długie dni była w stanie śpiączki farmakologicznej. Wylewaliśmy litry łez, czekając, aż się obudzi. Później nie przestawaliśmy płakać, bo dowiedzieliśmy się, że Zuzia ma prawostronny niedowład ciała i afazję – nie może poruszać prawą stroną ciała, ani mówić! Zuzia nie chodzi samodzielnie. Porusza się na wózku inwalidzkim lub z pomocą osoby dorosłej. Brak czucia w prawej ręce uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie – a przecież jest praworęczna! Afazja sprawia, że ma trudności z komunikacją, mową spontaniczną i procesami poznawczymi. Obecnie przebywamy na rehabilitacji, a wkrótce będziemy skierowani na oddział neurologii.  Stan Zuzi wymaga długotrwałego leczenia ze strony fizjoterapeutów, neurologopedów, neurologów i neuropsychologów.  Chcielibyśmy też zapewnić jej udział w turnusach rehabilitacyjnych. Przed nami długa droga, która wiąże się z ogromnymi kosztami. Te przewyższają nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc. Nasza Zuzia była radosnym dzieckiem, miała wiele zainteresowań, uwielbiała rysować, jeździć na rowerze i była zawsze pełna energii. Była także bardzo dobrą uczennicą. Marzymy, by nasza córka mogła wrócić do pełni zdrowia i cieszyć się dzieciństwem, które tak nagle zostało jej odebrane. Dlatego pełni wiary, że ten koszmar szybko się skończy, prosimy o Wasze wsparcie!  ➡️ LICYTACJE DLA ZUZI

35 828,00 zł ( 67,35% )
Brakuje: 17 364,00 zł
Kasper Rypiński
Pilne!
Kasper Rypiński , 15 lat

Mamy mało czasu❗️Ratujmy sprawność przyszłego Mistrza Polski❗️

Mój syn Kasper ma 14 lat. Kocha sport, szczególnie wioślarstwo, które aktualnie trenuje. Niestety, zdarzył się wypadek. Kasper spadł ze schodów i obecnie walczymy o to, by kontuzja nie przekreśliła jego marzeń… Uszkodzone więzadło krzyżowe przednie, więzadło poboczne przyśrodkowe, obrzęk szpiku kostnego kości udowej i obrzęk szpiku kostnego podchrzęstnie w kłykciach kości udowej. Jeśli Kasper nie przejdzie skomplikowanej operacji, już nigdy nie wróci do sportu. A to ambitny, młody człowiek, który marzy o medalach. W tym roku zdobył srebrny na Makroregionalnych Zawodach w dwójce podwójnej chłopców! Wiem, że chciałby jeszcze w nich wystartować, dlatego zrobimy wszystko, by mu to umożliwić. Pierwsze badania i konsultacje mamy za sobą. Niestety, okazało się, że koszty zabiegu i rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe. Sama operacja, potem 2 tygodnie w klinice, 3 miesiące intensywnej fizjoterapii i dojazdy do Łodzi… Aby wrócić do sportu, zabieg musi się odbyć jak najszybciej. Początkowo planowano go na 13 listopada, ale ostatecznie udało się przesunąć termin na 27 listopada! Czas działa na naszą niekorzyść… Kwota do uzbierania jest ogromna i bez pomocy nie uda nam się uzbierać jej w tak krótkim czasie. Stąd pomysł na zbiórkę. Chciałabym, by mój syn mógł wrócić do pełni sprawności i zdobywać medale. Razem z nim marzę, że pewnego dnia zostanie Mistrzem Polski. Przed nim całe życie, dlatego bardzo proszę, pomóż Kasprowi spełnić to marzenie i w pełni sprawności stanąć na podium. Anna, mama

35 817,00 zł ( 56,11% )
Brakuje: 28 013,00 zł