Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artem Hudyma
Pilne!
2 dni do końca
Artem Hudyma , 5 lat

DRAMATYCZNA SYTUACJA! Nowotwór może zabrać życie dziecka!

Artemek ma dopiero dwa latka. Ledwo zaczął poznawać świat, a on już pokazuje mu to, co najgorsze ma zaoferowania. Cierpienie, ból, strach... Atypowy teratoidalny guz mózgu IV stopnia. Niezwykle rzadki i agresywny... Nieodwierzanie miesza się z lękiem. Nie mogę w nocy spać, moje myśli bombardują mnie o każdej porze. Guz został już wycięty, lecz badania histopatologiczne wykazało, że ogromna walka dopiero przed nami.  Leczenie jest niebotycznie drogie. Kosztorysy opiewają na kwoty kilkuset tysięcy złotych. Przed Artemem chemioterapia, radioterapia i przeszczep szpiku. Jego stan zdrowia jest stale monitorowany, a decyzje podejmowane na bieżąco. Każdy dzień jest jak rosyjska ruletka, której stawką jest zdrowie i życie mojego maleńkiego synka. Sami nie damy rady zabezpieczyć finansowo jego leczenie, dlatego błagam o wsparcie. Nigdy nie pogodzę się z tym, że dostępne leczenie nie będzie nam dane z powodów finansowych. Pozostaje nam wiara w cud. W cud jakim jest dobroć ludzka! Bez niego wszystko przepadnie. Tylko wspólnymi siłami zdołamy ocalić życie dwuletniego, niewinnego dziecka – mojego ukochanego synka. Maria – mama Artemka ➡️ Licytacje dla Artemka

37 270,00 zł ( 26,26% )
Brakuje: 104 644,00 zł
Krzyś Brodzik
Krzyś Brodzik , 9 lat

Miał być roślinką❗️Teraz walczy o sprawne nóżki. PILNA operacja Krzysia❗️

O tym, że Krzyś był 2 razy owinięty pępowiną, dowiedziałam się w chwili jego narodzin. Przez niedotlenienie doszło do mózgowe porażenia dziecięcego, z którym Krzyś mierzy się do dziś. A ja razem z nim, niestety bez jego taty. Straciłam go, gdy nasz synek miał rok. Czekaliśmy na Krzysia z radością. Nasza córeczka nie mogła doczekać się narodzin braciszka. Ciąża przebiegała książkowo i według lekarza prowadzącego nie było powodów do obaw. O tym, że Krzyś był 2 razy owinięty pępowiną, dowiedziałam się w chwili narodzin... Dostawaliśmy zaledwie strzępki informacji o niedotlenieniu wewnątrzmacicznym, wylewie krwi do mózgu I stopnia, natychmiastowej intubacja synka... Wszystko to dalekie było od moich wyobrażeń, jeśli chodzi o nasze pierwsze spotkanie. Wypisano nas do domu w 3. dobie życia, by po 5. godzinach wrócić do szpitala na wezwanie lekarzy, którzy obwieścili nam, że Krzyś zmaga się z żółtaczką. Pobyt w szpitalu pociągnął za sobą kolejne komplikacje, zakażenie e-coli... Kiedy myślałam, że najgorsze za nami, wypisano nas do domu z listą druzgoczących diagnoz i słowami, że mój maleńki synek "będzie roślinką, nie będzie nawet siedział". Rozpoczęła się wędrówka po specjalistach. Nie wszyscy byli wobec nas uczciwi. Na swojej drodze napotkaliśmy też takich, którzy nie podjęli się leczenia Krzysia, określając go jako "zbyt ciężki przypadek". Zdarzali się również tacy, którzy włożyli całe serce w polepszenie jego zdrowia. Nie mogliśmy się poddać, nie mogliśmy się pogodzić z tym, że przez zaniedbania lekarzy nasze dziecko będzie skazane na wegetację. Gdy Krzyś miał rok, straciłam męża... Każdego dnia mierzę się z trudną codziennością, ale nie mogę się poddać. Mam wspaniałą rodzinę, partnera, który dla moich dzieci zrobiłby wszystko. Oni mnie napędzają, choć jest bardzo ciężko. Nie mogę się poddać. Wiem, że jeśli odpuszczę, jeśli się poddam, stracimy wszystko, co wypracowaliśmy z wielkim wysiłkiem oraz dzięki naszej determinacji i pomocy dobrych ludzi. Proszę Was o wsparcie dla mojego dziecka. Bywają dni, kiedy myślę, że nie udźwignę więcej, ale nie mogę i nie chcę się poddać. Krzyś potrzebuje pilnej operacji na nóżki. Nosi ortezy, ale one niestety nie poprawiły stanu koślawo-szpotawych stóp. Gdy kolanka się wykrzywią, może być już za późno.  Bardzo potrzebuję Twojego wsparcia. Bez Ciebie nie dam rady uzbierać tej ogromnej kwoty. To jedyna szansa dla mojego synka. Tyle już pieniędzy pochłonęły wizyty, konsultacje… Gdy nie zdążymy zebrać pieniędzy do marca, cały proces kwalifikacji do operacji będziemy musieli przejść jeszcze raz, a to wiąże się z kosztami liczonymi w tysiącach! Bardzo proszę o Twoją pomoc.  Chcemy wierzyć, że koślawość szpotawa stóp mojego synka będzie wkrótce tylko przykrym wspomnieniem, że Krzyś zapomni, jak bolało, że będzie dobrze... Dziękuję, że jesteś ze mną. Iza, mama Krzysia ➡️ Licytuj i pomóż Krzysiowi!

37 181,00 zł ( 29,88% )
Brakuje: 87 230,00 zł
Ola Guziejko
Ola Guziejko , 24 lata

Tajemnicza choroba doprowadziła do tragedii! Ratujemy przyszłość Oli!

Jak to możliwe, że nikt nic wcześniej nie zauważył? Czy choroba aż tak dobrze maskowała się, by zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie? Ola jest studentką II roku Uniwersytetu Gdańskiego na wydziale Stosunków Międzynarodowych. Od kilku lat choruje na bardzo rzadką chorobę Takayasu typu I zwaną inaczej chorobą bez tętna. Niestety, została ona wykryta zbyt późno, dlatego dziś boję się, czy jeszcze kiedyś Ola wróci do dawnego życia... Kiedy już udało się znaleźć sposób, by zapobiec konsekwencjom choroby, pandemia pokrzyżowała nam plany. 30 lipca 2020 roku, na 11 dni przed planowanym zabiegiem udrażniania tętnic, córka doznała udaru mózgu. Zrozumiałam wtedy, że nigdy wcześniej, tak naprawdę nie poznałam, co to strach. Dopiero w tamtym momencie, kiedy zaczęłam się bać o zdrowie i życie mojego ukochanego dziecka, przekonałam się, co to znaczy. Co gorsza, podczas pobytu w szpitalu doznała kolejnego udaru. Jej szansa na planowany zabieg bezpowrotnie przepadła. Tętnica szyjna zamknęła się... Szczera rozmowa z lekarzem była jedną z tych najtrudniejszych. Usłyszałam, że nic nie da się już zrobić... Po 9 dniach pobytu w szpitalu córka wróciła do domu, jednak tylko na kilka godzin. Zaburzenia mowy, a także brak możliwości panowania nad własnym ciałem sprawiły, że Ola wróciła do szpitala szybciej, niż się spodziewaliśmy. Obrzęk mózgu spowodował, że konieczna była trepanacja czaszki.  Mimo nieustannej rehabilitacji Ola wciąż nie jest w stanie dobrze i sprawnie funkcjonować. Potrzebuje całodobowej opieki, ponieważ brak kości w czaszce powoduje ogromne osłabienie organizmu. Córka potrafi sama zjeść posiłek - ale nie da rady go przygotować, samodzielnie chodzi - ale potrzebuje asekuracji. W maju odkryto kolejną zaatakowaną przez chorobę tętnicę. Przez rok liczba smutnych wiadomości przygniotła całą naszą rodzinę. Ola jest w słabej kondycji psychicznej. Gdyby nie leki na depresję, mogłoby być naprawdę źle.  Od 11 sierpnia 2020 roku Oli czaszka była otwarta. Pandemia ponownie utrudniła dostanie się do szpitala na operację jej zamknięcia. Dziś córka ma to już za sobą, udało się i przeszła tak ważną dla niej operację. By mogła wrócić do pełnej sprawności potrzebna będzie długa i ciężka rehabilitacja. Choroba zabrała już tak wiele, pochłonęła ogromne środki finansowe, a przede wszystkim odebrała zdrowie Oli, dlatego proszę, pomóż... Renata - mama Oli → Olę można także wspierać poprzez licytacje na Facebook'u

37 151 zł
Jakub Dmitruk
Jakub Dmitruk , 12 lat

Kubuś po raz drugi walczy z RAKIEM❗️Prosimy dobrych ludzi o wsparcie jego walki!

RAK powrócił i zaatakował ponownie❗️Statystycznie to bardzo mało prawdopodobne, a jednak zdarzyło się... Kubuś walczył z rakiem jako 3-letni chłopczyk. Wydawało się, że koszmar mamy już za sobą, że pozostanie tylko złym wspomnieniem...  Niestety. Syn ma 11 lat i właśnie wykryto u niego drugi nowotwór, niepowiązany z tym, z którym walczył jako dziecko. Czeka nas dramatyczna walka, kolejna w krótkim życiu Kubusia... Tak bardzo potrzebujemy Waszej pomocy! Kubuś urodził się jako zdrowy chłopiec. Zwyczajne życie i beztroska dzieciństwa trwała do momentu, kiedy synek skończył 3,5 roku. Wtedy to nagle zachorował... Bolało go gardło. Poszliśmy do lekarza, który stwierdził po prostu zapalenie krtani i przepisał leki... Niestety, następnego dnia na szyi synka pojawiły się 3 guzy. Na kolejnej wizycie padło słowo, które odtąd zagościło w naszym życiu na zawsze - onkologia... Po pobraniu wycinka okazało się, że jest to nowotwór złośliwy. Ogromny szok i morze wylanych łez... Oddział onkologii, cykle chemioterapii, naświetlania, obchody, wizyty lekarskie, kontrole... Długi i bardzo trudny czas, pełen bólu i patrzenia na cierpienie dziecka. Dzieciństwo odłożone na później... Kubuś, mając zaledwie 3 latka, musiał zacząć walkę o swoje życie. Choć minęło już tyle lat, do dziś wracają wspomnienia. Wtedy wydawało się jednak, że to tylko koszmar, który kiedyś się skończy, tylko rozdział w życiu Kubusia, który szybko minie... Kiedy w końcu leczenie dobiegła końca, wróciło upragnione normalne życie, które wcześniej oglądaliśmy tylko przez okno szpitala. Synek wrócił do przedszkola, potem poszedł do szkoły... Żyliśmy jak zwyczajna rodzina, codzienność przerywały tylko, niczym rozbłysk złych wspomnień, kontrole co 3 miesiące. Na jednej z nich wykryto u Kubusia guzy na tarczycy. Na początku były tylko do obserwacji, dwukrotnie robiliśmy biopsję i wydawało się, że nie jest to nic groźnego... Niestety, ostatnie badania pokazały, że guz zezłośliwił się... 5 grudnia usłyszeliśmy diagnozę. Tydzień później byliśmy już w Centrum Zdrowia Dziecka. Kubuś choruje na nowotwór złośliwy tarczycy... To drugi nowotwór, z którym musi walczyć, a ma dopiero 11 lat! Myśl o tym, że drugi raz musi się mierzyć z tak strasznym przeciwnikiem, jest bardzo trudna... Kuba bardzo to przeżywa, pamięta chemię i traumę pobytu w szpitalu. Pogodzenie się z tym, że musi to przejść kolejny raz, jest dla niego naprawdę ciężkie. W lutym zaczynamy leczenie i wiemy, że czeka nas długa i trudna walka. Kuba jest ambitnym chłopcem, wiem, że zrobi wszystko, aby pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia, by spełniać swoje marzenia. Aby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy, bo lekarze przygotowują nas, że walka na pewno będzie ciężka. Dojazdy do Warszawy, leki, terapia - to wszystko kosztuje ogromne pieniądze. Przyszłość jest niepewna i jeszcze nie wiemy, jak wiele wydatków nas czeka, wiemy natomiast, że już teraz musimy prosić o pomoc. Za każdą złotówkę, która wesprze walkę Kubusia, będziemy bardzo wdzięczni. Mama Kuby

36 976 zł
Ewa Szacoń
Ewa Szacoń , 42 lata

Chcę jak najdłużej zachować sprawność, by nie być obciążeniem dla innych! Proszę, pomóż mi w tym...

Od 15 lat żyję z chorobą, która ma wpływ na moje życie, ale staram się, by go nie zdeterminowała. To bardzo trudne, bo zależy w dużej mierze od wysiłku, jaki włożę np. w rehabilitację. Ale niestety zależy też od finansów na rehabilitantów, a teraz również na nowy wózek… Jako bardzo młoda kobieta, bo w wieku 25 lat dowiedziałam się, że choruję na stwardnienie rozsiane. Byłam zdruzgotana, przerażona i załamana równocześnie… Wtedy nie za bardzo wiedziałam, z czym się mierzę, oprócz tego, że ta dolegliwość powoduje niepełnosprawność i jest nieuleczalna. Wypisując mnie ze szpitala z tą diagnozą, powiedziano mi tylko, że mam brać magnez i się nie stresować. Był rok 2007, więc dostęp do leczenia był bardzo mały… Dziś już jednak wiadomo, że dla zachowania sprawności niezbędne jest szybkie rozpoczęcie terapii!  Do programu leczenia dostałam się dopiero po 5 latach... Leki, które zaczęłam przyjmować, nie były już skuteczne. Stopniowo traciłam sprawność…  Początkowo miałam problemy z zachowaniem równowagi, więc zaczęłam poruszać się o kuli. Z czasem kula stała się niezbędna ze względu na coraz słabsze nogi. Z biegiem czasu jedna kula przestała być wystarczająca, więc zaczęłam posługiwać się dwiema. Dziś doszłam do stanu, że przemieszczam się na wózku… Nigdy nie chciałam pozwolić na to, żeby stwardnienie rozsiane zdominowało moje życie! Jestem matką i żoną. Jestem też dyplomowaną nauczycielką, a przede wszystkim młodą jeszcze kobietą, która stara się normalnie żyć!  Jednak żeby to było możliwe, niezbędna jest kosztowna rehabilitacja. Obecnie moim największym problemem jest silna, dokuczliwa i bolesna spastyka, czyli zaburzenie pracy mięśni, które polega na ich wzmożonym napięciu.  Nie chcę, żeby choroba zmusiła mnie do rezygnacji z pracy zawodowej, która daje mi mnóstwo radości i satysfakcji!  Nie chcę, stać się obciążeniem dla moich bliskich, którzy są dla mnie wsparciem i sensem życia!  Nie chcę, żeby musieli patrzeć na moje cierpienie!  Nie jest jeszcze za późno na walkę o siebie, ale sama nie dam rady. Potrzebuję pomocy specjalistów i nowego wózka inwalidzkiego, który ułatwi mi samodzielne przemieszczanie się.  Z całego serca proszę o wsparcie w moich codziennych zmaganiach… Mam tylko jedno marzenie – zachować samodzielność. Ewa

36 882,00 zł ( 63,09% )
Brakuje: 21 576,00 zł
Kamil Bartkowiak
Kamil Bartkowiak , 17 lat

Ból nogi zmienił się w walkę o życie… Kamil ma dopiero 15 lat❗️

15-letniego chłopaka może boleć noga z różnych powodów: mógł się uderzyć, może źle stanął, nadwyrężył na treningu, to przecież normalne... Lekarz po konsultacji kazał nogę smarować maścią i brać leki przeciwbólowe. Po około 1,5 tygodnia minął ból i zniknął  obrzęk... Jednak po kilku dniach wszystko wróciło! Zlecony tomograf komputerowy niczego nie wykazał. W międzyczasie na nodze pojawiła się dziwna wypukłość. Nikt z nas nie pomyślał wtedy, że usłyszymy taką diagnozę! W kwietniu noga Kamila strasznie opuchła i uniemożliwiała mu swobodne poruszanie... Wykonaliśmy rezonans magnetyczny, tego samego dnia wieczorem otrzymaliśmy telefon, że rezonans musimy powtórzyć z kontrastem. Ta wiadomość już zasiała w nas ziarno niepokoju. Wynik, który przyszedł po kilku, dniach był dla nas ciosem. Podejrzenie nowotworu złośliwego...  To historie, o których się wiele słyszy. Jednak mało kto bierze pod uwagę, że może to spotkać właśnie jego! Kamil to radosny, bardzo aktywny chłopak, nasz ukochany syn... To wszystko nie może być prawdą!  Lekarz, który prowadził Kamila, natychmiast przekierował nas do szpitala w Poznaniu. Wizyta odbyła się kolejnego dnia, z samego rana. Doktor po zapoznaniu się z wynikami, powiedział tylko „jedźcie do Warszawy”. Sprawa wyglądała naprawdę poważnie…  Kolejnego dnia rano byliśmy już na wizycie w Instytucie Matki i Dziecka.... Trzymaliśmy się, mając w sobie nadzieję, że to pomyłka, że to wcale nie musi być nic groźnego... I z taką też myślą wróciliśmy do domu. Tego dnia nikt diagnozy nam jeszcze nie postawił. W kolejnym tygodniu wróciliśmy do Warszawy na pobranie wycinka do badania histopatologicznego. Nadal czekaliśmy, a to czekanie trwało jakby wieki… W kolejnym tygodniu powrót do Warszawy na badanie i wizytę w poradni. Podczas rozmowy z lekarzem ugięły się pod nami nogi! Dwa słowa, których żaden rodzic nie chce nigdy usłyszeć: złośliwy nowotwór. Konkretniej — mięsak Ewinga...  Kolejne dni były lawiną złych wieści – Guz miał 10 cm i naciekał już na kość piszczelową. Widoczne były też ogniska przerzutowe na płucach... Zastanawialiśmy się jak to możliwe, że to wszystko się dzieje? Dlaczego akurat nasz syn?  Dziś Kamil jest już po pierwszych wlewach chemii białej i czerwonej, ale to dopiero początek naszej długiej i ciężkiej walki. Czekają nas wizyty w Warszawie co dwa tygodnie na kolejnych dawkach. Kamil przejdzie też operację z usunięciem guza i fragmentu kości. Następnie konieczne będzie uzupełnieniem ubytku implantem.  Nasz syn dzielnie znosi leczenie. Mimo tego, że guz utrudnia mu poruszanie się i większość dnia spędza w łóżku, to często się uśmiecha i wierzy! Po operacji planowana jest już kolejna chemioterapia pooperacyjna i długa rehabilitacja. Jakie będą dalsze kroki i co nas czeka? Na ten moment jeszcze tego nie wiemy… Musimy mieć dużo sił i nadziei, że to wszystko się skończy! Wrócimy do naszego normalnego życia, a Kamil będzie spokojnie planował swoją przyszłość.  Koszty, które towarzyszą leczeniu Kamila, są ogromne. Częste wizyty w Warszawie i wyczerpująca rehabilitacja to kwoty, które przewyższają nasze możliwości. Jako rodzice jesteśmy gotowi zrobić wszystko. Dlatego też stajemy przed Wami i błagamy o pomoc! To jest walka o zdrowie naszego syna! Nie możemy się poddać…  Justyna i Tomek, rodzice Kamila   Cudowne wieści! Kamil otrzymał dużą wpłatę w wysokości 10 000 zł, dzięki uprzejmości Pana Bartosza Kmieciak.  Z prośbą, aby wszyscy dobrzy ludzie, którzy włożyli swoje serce w walkę o zdrowie Śp. Barbary, (www.siepomaga.pl/basia-kmieciak) wiedzieli, że ich wkład niesie dobrą energię dalej i daje nadzieję na wyzdrowienie innym!    

36 863 zł
Bartosz Zalewski
Bartosz Zalewski , 24 lata

Wypadek zniszczył życie Bartka - pomóż je odbudować!

Normalny dzień, który przerywa dźwięk telefonu. Wydarzył się wypadek, ale nikt nie wie nic więcej. Samochód Bartka wpadł w niekontrolowany poślizg i osunął się do rowu. Bartek stracił przytomność. Helikopter ratunkowy w drodze!  Kiedy na drodze wydarzy się wypadek samochodowy, liczą się dosłownie sekundy. Nigdy nie wiadomo, jakie obrażenia pojawiły się wewnątrz… Pierwsze słowa z ust lekarzy brzmiały jak koszmar – Bartek nie ma żadnych szans – doszło do rozległego uszkodzenia mózgu i zbudował się krwiak podtwardówkowy.  Lekarze nie dawali mu właściwie żadnych szans. Mówili, że umrze albo po prostu się nie obudzi. Przecież Bartek miał dopiero 22 lata! To wszystko nie mogło po prostu tak się skończyć! To nasz młodszy braciszek, z którym jeszcze tego samego dnia rano rozmawialiśmy przy śniadaniu. Dlatego każdego dnia walczyliśmy i modliliśmy się o jego zdrowie. Chcieliśmy, aby był w domu razem z nami. Nadzieja jest bardzo potrzebna, zwłaszcza kiedy każdego dnia budzisz się z myślą, że osoba, którą kochasz, wreszcie do Ciebie wróciła. Przez wiele dni każdego ranka wypatrywaliśmy cudu, który długo nie następował! Wreszcie zaczęły do nas płynąć dobre informacje – Bartek zaczął się wybredzać, odzyskał stan minimalnej świadomości. Aby pomóc osobie, która wybudza się ze śpiączki po urazie, potrzebna jest specjalistyczna opieka! Koszt miesiąca w specjalistycznym, przystosowanym ośrodku kosztuje 30 tys. złotych! Bez takiej opieki, nigdy nie uda się wrócić do sprawności, do chodzenia i mówienia… Ironią losu jest to, że Bartek przed wypadkiem planował zostać kierowcą zawodowym. Marzenie o tym, aby ponownie usiąść za kierownicą samochodu, nadal pozostaje jedynie marzeniem, teraz jeszcze bardziej odległym. Wierzymy jednak, że z Państwa pomocą uda mu się spełnić marzenia. Bartek ma szansę być jeszcze szczęśliwym, pełnym energii, patrzącym w przyszłość, a przede wszystkim zdrowym człowiekiem, jakim był przed wypadkiem.  Poruszymy niebo i ziemię, by wrócił do nas. Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia spędzimy bez niego, jednak oczami wyobraźmy, na następnych, widzimy go zasiadającego razem z nami do kolacji wigilijnej.  Bardzo prosimy o pomoc Rodzina Bartosza

36 811,00 zł ( 36,98% )
Brakuje: 62 711,00 zł
Brygida Kmita
10 dni do końca
Brygida Kmita , 34 lata

Dwa miesiące, by uratować moje zdrowie!

Jestem mamą trójki dzieci. Dwóch chłopców i nowo narodzonej dziewczynki. Okres ciąży przebiegał spokojnie. Dopiero w ósmym miesiącu ciąży wszystko się zmieniło. Dostałam silnego bólu nerki. Po szczegółowych badaniach lekarz oznajmił, że w lewej nerce znajduje się guz wielkości 5,5x7 cm! Natychmiast przekierowano mnie do dalszej diagnostyki, celem dokładnego określenia guza. Zostałam skierowana do Centrum Matki Polki w Łodzi. Całe szczęście dziecku nic nie zagrażało, rozwijało się prawidłowo. W trakcie mojego pobytu wykonano wiele badań, lecz dopiero rezonans magnetyczny pokazał prawdę. Guz okazał się złośliwy... Moim jedynym ratunkiem jest prywatna operacja usunięcia guza. Nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Dlatego proszę Was, ludzi dobrej woli, o pomoc.  Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Wierzę, że uda mi się zwyciężyć z chorobą.  Brygida

36 653,00 zł ( 86,13% )
Brakuje: 5 901,00 zł
Joanna Burek
Joanna Burek , 37 lat

Serce Asi nagle się zatrzymało❗️Pomóż jej wrócić do męża i córeczek!

To był zwykły kwietniowy dzień. Sobota. Joasia spędziła go aktywnie z mężem i córkami. Ma dwoje dzieci, dwie nastolatki - Oliwka ma 14 lat, Klaudia jest 2 lata młodsza. Sprzątała, gotowała, razem mieli malować pokój jednej z córek. W pewnym momencie źle się poczuła i poszła się położyć. W pokoju nagle rozległ się huk... Rodzina pobiegła zobaczyć, co się stało. Okazało się, że Asia straciła przytomność i osunęła się z łóżka. Doszło u niej do zatrzymania krążenia. Jej serce nagle, jakby bez powodu przestało bić... Przerażony mąż reanimował Asię na oczach dziewczynek... Wezwali pogotowie. Zrobili wszystko, co mogli, by udzielić Asi pierwszej pomocy do momentu przyjazdu karetki. Nikt nie wiedział, co się stało... Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Doszło do dużego niedotlenienia mózgu... W jednym dniu, w jednej chwili szczęśliwe życie mojej siostry i jej rodziny posypało się na miliony małych kawałeczków... Lekarze nie wiedzą, co się wydarzyło, dlaczego doszło do zatrzymania krążenia. Są różne tezy. Prawdopodobnie był to atak padaczki... Asia jednak nigdy nie chorowała, na nic się nie skarżyła. Była zdrową, młodą kobietą, ma dopiero 35 lat! Asia przez tydzień leżała w śpiączce farmakologicznej. Doszło do olbrzymich powikłań na tle neurologicznym... Po wybudzeniu potwierdziły się złe diagnozy lekarzy dotyczące uszkodzenia mózgu. Na początku rokowania były przerażające. Lekarze mówili, że Asia będzie osobą leżącą, wymagającą opieki 24 godziny na dobę, karmioną przez sondę... To był dla nas szok. Przecież była młodą żoną i mamą, cieszącą się zdrowiem... Miała tyle planów i całe życie przed sobą. Nagle to wszystko zniknęło... Na szczęście po 2 tygodniach Asia zaczęła się ruszać, a rokowania stały się bardziej optymistyczne. Trafiła na oddział neurologiczny. Teraz najważniejsze, by zaczęła kontaktować i odzyskała świadomość... Musimy robić wszystko, żeby zaczęła reagować. Nie wiemy, czy nas poznaje, ale wierzymy, że tak... Codziennie odwiedza ją nasza mama, która leży na oddziale rehabilitacyjnym, niedawno miała udar... Wiele spadło na nas w ostatnim czasie. Przed Asią i naszą rodziną bardzo długa droga, której cel jest jeden - odzyskać ukochaną żonę, mamę, siostrę... Jedyną szansą jest długotrwała, intensywna rehabilitacja. Tylko ona daje Asi nadzieję na odzyskanie choć części dawnego życia, powrót do sprawności zarówno fizycznej, jak i umysłowej. Asia jest jeszcze tak młoda, nie może spędzić reszty życia przykuta do łóżka! Czekają na nią dwie wspaniałe córki i mąż, każdego dnia modlą się o jej powrót do zdrowia. Na myśl, że jej stan mógłby się nie poprawić, łzy same spływają mi po policzkach... Dziewczynki tak bardzo jej potrzebują i za nią tęsknią. Niestety naszej rodziny nie stać na tak ogromny wydatek, jakim jest rehabilitacja, dlatego błagam, pomóż! Nie bądź obojętnym na los mojej ukochanej siostry! - Ewelina

36 645 zł