Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikola Rembarz
Pilne!
Nikola Rembarz , 2 latka

Tylko przeszczep wątroby może uratować naszą córeczkę. Ratujmy Nikolę!

Myśleliśmy, że to tylko lekka żółtaczka – tak częsta u noworodków. Przecież wyszliśmy do domu ze zdrowym dzieckiem! Tak trudno uwierzyć, że teraz wątroba Nikoli przestaje pracować, a jedynym ratunkiem będzie przeszczep! Bardzo prosimy o wsparcie... Nikola przyszła na świat 10 czerwca 2022. Wyczekana, pierwsza dziewczynka - dołączyła do 3 swoich dumnych braci. Ciąża nie należała do najprostszych, mama Nikoli ostatni miesiąc przed porodem spędziła w szpitalu. Tym bardziej odetchnęliśmy z ulgą, kiedy w skali Apgar nasza córeczka otrzymała 10 punktów. Była okazem zdrowia i naszą dumą.  Kiedy wypisano nas ze szpitala do domu, u Nikoli pojawiła się lekka żółtaczka. Pomyśleliśmy, że to nic takiego. Przecież nasza córka to okaz zdrowia, gdyby działo się coś poważnego - na pewno nie dostalibyśmy wypisu ze szpitala. I wtedy rozpoczął się nasz dramat… Z tygodnia na tydzień choroba przybierała na sile. Nikola przestała przybierać na wadze, wciąż wymiotowała.  Natychmiast zabraliśmy córeczkę do szpitala, gdzie padła diagnoza, która zmieniła nasze dotychczasowe życie - atrezja dróg żółciowych. Byliśmy przerażeni. Nikola trafiła do szpitala w Warszawie, gdzie przeszła zabieg Kasai. Jednak ten, zamiast pomóc, jeszcze bardziej pogorszył jej stan zdrowia.  Od tego momentu Nikola nie opuściła już szpitalnych murów, aż do dziś. Regularnie pokonujemy z żoną ponad 450 km z naszego miasta do Warszawy, żeby móc bez przerwy być przy naszym dziecku. Zmieniamy się, żeby choć na chwilę się przespać. Nocujemy w hotelach, kończą nam się pieniądze i siły. A przecież mamy jeszcze 3 pozostałych dzieci, które nas potrzebują! Ale nie o nas tu chodzi - liczy się ona, nasza córka! Obecnie wyniki Nikoli są tak złe, że została zakwalifikowana do przeszczepu wątroby! Ta informacja była kolejnym ciosem w sam środek naszych serc. Od razu zgodnie postanowiliśmy, że dawcą będzie ktoś z nas. Przecież jesteśmy rodziną, zrobimy dla niej wszystko. Wciąż tliła się w nas nadzieja, która zgasła ostatecznie, gdy po wielu badaniach okazało się, że mama Nikoli ma za duży płat wątroby, aby przekazać ją córce... Nikola do takiego zabiegu musiałaby ważyć co najmniej 9kg, a waży ledwo ponad 6... Kolejną szansą był Adrian, 18-letni starszy brat, który, jak cała nasza rodzina, był gotów na wszystko dla swojej maleńkiej siostry. Niestety... i tu okazało się, że płat wątroby jest zbyt duży. Kolejny cios. Teraz będziemy sprawdzać, czy Nikoli Ciocia (moja siostra) może być dawcą - kierujemy ją na prywatne badania i będziemy czekać na wyniki. Na razie nic nie wiadomo. Mimo ciągłych niepowodzeń, nie poddajemy się. Będziemy wciąż szukać. Jednak cały czas stoimy w miejscu - nie wiemy, co będzie dalej. Czy będzie zgoda na przeszczep? Czy znajdziemy odpowiedniego dawcę? Codziennie budzimy się z nadzieją, że to wszystko się skończy. Chcemy tylko, żeby nasza córeczka była zdrowa, żebyśmy mogli zabrać ją do domu i być wszyscy razem. Przecież o tym właśnie marzyliśmy. Choroba Nikoli pochłania wszystkie nasze siły, ale i pieniądze - to nie tylko koszty leczenia, rehabilitacji, ale i wszystkich naszych dojazdów, noclegów w Warszawie. Co roku w okresie świątecznym, wyjeżdżam za granicę, żeby dorobić i zapewnić rodzinie lepszy byt. W tym roku nie mogłem, ze względu na Nikolę. Teraz ona jest najważniejsza, musimy i chcemy przy niej być, a mamy jeszcze przecież starszych synków.... Potrzebujemy Waszej pomocy! Dzięki wsparciu możemy walczyć o zdrowie Nikoli i wciąż przy niej być. Każda wpłata ma dla nas ogromne znaczenie! Tata Nikoli

38 093 zł
Madzia Kilarska
Madzia Kilarska , 17 lat

Bolesne piętno walki z nowotworem... Nigdy nie przestanę walczyć o Madzię! Błagam, pomóż...

Nie wiem, ile jeszcze sił mam w sobie – sił, które pozwolą mi samotnie walczyć o córkę... Madzia przeszła walkę o życie! Guz mózgu został usunięty, ale nie bez konsekwencji. Moja córka przeszła szereg operacji, które pozostawiły po sobie ślad w postaci niedowładu czterokończynowego. Przez poważne powikłania Madzia nie chodzi, a jedyną szansą na to, by odzyskać to, co zabrał nowotwór, jest pilna operacja. Proszę, pomóż mi za nią zapłacić... Madzia ma obecnie 14 lat. W 2013 roku zdiagnozowano u niej guza mózgu. Moja córeczka miała zaledwie kilka lat, kiedy musiała przeżyć, to co przeraża każdego – pobyt na oddziale onkologii i dramatyczną walkę o życie. Będąc tak małym dzieckiem, musiała codziennie dowiadywać się, czym jest cierpienie. A ja musiałam z bolącym sercem patrzeć na jej ból.  Madzia przeszła operację usunięcia guza, która doprowadziła do wielu powikłań w postaci uszkodzonego nerwu wzrokowego i niedowładu czterokończynowego. W wyniku operacji przestała też mówić… Miałam nadzieję, że po tym wszystkim, co rak nam wyrządził, w końcu odpuści. Niestety po kilku miesiącach guz odrósł, a my musiałyśmy zacząć wszystko od nowa. Konieczne były kolejne niebezpieczne operacje.  Przez poważnie powikłania Madzia nie chodzi... Nowotwór zabrał jej sprawność! Cały czas jest rehabilitowana – w domu i na turnusach. Dzisiaj ma jedno marzenie – znów móc samodzielnie chodzić. Tak jak kiedyś... By tak było, konieczna jest poważna operacja nóg - obustronna osteotomia derotacyjna kości udowych z wewnętrzną stabilizacją gwoździami śródszpilkowymi. Niestety – jej koszt jest porażający! Nowotwór zabrał Madzi bardzo dużą część dzieciństwa. Dom zamienił na szpital, szkołę, na salę rehabilitacyjną. Utraconego dzieciństwa już nie odzyskamy, ale możemy walczyć o to, by Madzia odzyskała zdrowie i sprawność. Proszę, pomóż nam zapłacić za operację... Małgorzata, mama

38 068,00 zł ( 13,49% )
Brakuje: 244 024,00 zł
Mikołaj Ivliev
Pilne!
Mikołaj Ivliev , 3 latka

Ma 2 latka i złośliwy nowotwór❗️Ratuj z nami Mikołaja❗️

12 maja 2023 dowiedzieliśmy się, że nasz niespełna dwuletni wówczas syn Mikołaj, choruje na nowotwór złośliwy nerki – Guz Wilmsa. Zaczęło się od telefonu ze żłobka, w którym opiekunka powiedziała, że w moczu Mikusia pojawiła się krew! Natychmiast zabraliśmy go do pediatry. Lekarz podejrzewał zapalenie układu moczowego i odesłał nas do domu z antybiotykami. Ale te nie przynosiły żadnych efektów... Niebawem Mikołaj zaczął skarżyć się na ból pleców, pojawiły się też wymioty… 12 maja dostaliśmy PILNE skierowanie na USG i właśnie wtedy stwierdzono guza.  Obecnie synek ma za sobą 4 cykle chemii przedoperacyjnej, operację całkowitego usunięcia nerki wraz z nadnerczem i węzłami chłonnymi, 10 cykli radioterapii oraz po operacji ma zaplanowanych łącznie 20 cykli chemii pooperacyjnej.  Ma 2 latka, a czeka go leczenie, które wyczerpałoby niejednego dorosłego... Mikołaj cały czas był podłączony pod kroplówkę. Przed operacją, pierwsze 4 cykle chemii znosił dobrze, na tyle, na ile to możliwe poradził sobie też z usunięciem nerki. W ciągu 2 tygodni dochodził do siebie i ku naszemu szczęściu – chodził, biegał, znowu był radosnym sobą. Niestety obecnie jego stan jest chwiejny. Jednego dnia jest wszystko dobrze, by kolejnego, po leczeniu radioterapią wyniki drastycznie spadały. Mikołaj jest bardzo zmęczony chorobą. Nie chce jechać na badania, pokazuje wtedy na bliznę na brzuszku i mówi, że ma tam „Aua”. Dużo też schudł. Wydatki związane z zakupem lekarstw, żywności specjalistycznej, dojazdami na leczenie, wyżywieniem, parkingami oraz wiele innych kosztów związanych z leczeniem onkologicznym – przerastają nas każdego dnia. Dlatego prosimy o pomoc! Każda wpłata, udostępnienie i dobre słowo to dla nas ogromne wsparcie w walce o zdrowie i przyszłość Mikołaja. Kamila, mama

38 029 zł
Agnieszka Brzeczek
Pilne!
Agnieszka Brzeczek , 38 lat

Guz mózgu zabiera Nadii mamę❗️Potrzebna pilna pomoc!

Najgorsza jest bezradność i strach nie o siebie a o moją małą córeczkę, która nie zrozumie, dlaczego mamy już nie ma! Jestem przerażona i chce żyć – żyć dla mojej córeczki, która ma dopiero 9 lat! Nie zasłużyła sobie na tragedię, którą chce wyrządzić  jej moja choroba!  Jest wciaż dla mnie szansa, choć z każdą wznową szansę mam coraz mniejsze, dlatego błagam Was o pomoc – dla siebie i dla mojej rodziny, którą kocham nad życie! Z piętnem nowotworu żyje od 2016 roku, kiedy to po silnym ataku padaczki przewieziono mnie do szpitala. Szybki rezonans pozwolił ustalić przyczynę. Straszną przyczynę – 6-centymetrowy guz w głowie! Ta informacja w tamtej chwili przerwała spokojne życie i zniszczyła wszystkie nasze plany. Moja córeczka miała wtedy zaledwie 2-latka. Każdy, kto jest rodzicem, wie, że nie sposób wyobrazić sobie większej rozpaczy, niż ta, którą czuje matka maleńkiego dziecka, na myśl o tym, że nie będzie mogła go wychować!  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że choroba da się zdławić na 6 długich lat! Trafiłam na stół operacyjny, nie wiedząc, czy jeszcze kiedyś zobaczę moje dziecko. Operacja guza mózgu to jak praca przy rozbrajaniu bomby! Jakieś szanse są, ale ryzyko też jest i to potworne.  Tamta operacja okazała się wybawieniem – lekarze nadludzkim wysiłkiem wycięli całego guza z mojej głowy! Nie straciłam wzroku słuchu, ani mowy! Zyskałam za to kolejne lata z mężem i moją wspaniałą córeczką!  W lutym zeszłego roku stało się coś strasznego – znów osunęłam się na podłogę podczas silnego ataku padaczki! Kiedy doszłam do siebie, wszystkie złe wspomnienia wróciły, znów moje życie stanęło mi przed oczami! Co, jeśli tak jak poprzednio znów mam nowotwór w głowie? Tomograf i tym razem nie zostawił złudzeń! Guz mózgu wrócił i znów próbuje mnie zabić. Tak jak poprzednio operację przeprowadzono ekspresowo, ale informacje jakie przyszły nie były już takie dobre. Lekarz powiedział słowo, którego boi się każdy onkologiczny pacjent – WZNOWA! Dodatkowo poprzednio miałam drugi stopień – teraz jestem już w trzecim stadium!  Szanse za każdym razem spadają, ale ja mam dla kogo żyć! Mam wspaniałą rodzinę, której nie mogę zostawić! Moja córeczka ma w tej chwili 9 lat. Nie mogę dopuścić do sytuacji, w której będę bezradnie odchodziła na jej oczach! Nie zamierzam się poddawać i czekać na ostateczność – chcę walczyć!  Leczenie, które może pomóc mi przeżyć, które wzmocni mój organizm po chemio i radioterapii, jest bardzo drogie! Jeśli się go nie podejmę, nowotwór odrośnie i dokończy dzieła! Niestety lata chorowania obciążyły nasz domowy budżet. Nie stać mnie na to, by dalej walczyć – mam dużo sił, zaciekłości i woli przetrwania, ale nie mam pieniędzy, by uczepić się mojej właściwie ostatniej szansy! Z całego serca błagam Was jako matka – pomóżcie mi wygrać wojnę z nowotworem, pomóżcie mi zostać u boku Nadii – dziewczynki, która zasługuje na to, by mieć matkę! Aga

38 018,00 zł ( 14,89% )
Brakuje: 217 302,00 zł
Maja Serej
Maja Serej , 14 lat

W kilka sekund straciła wzrok... Walczymy o zdrowie i oczy Majki❗️

Ponad rok temu moje codzienne życie „wywróciło się do góry nogami” nagłą i nieoczekiwaną chorobą mojej 12-letniej córki Mai. Z chwili na chwilę moje zdrowe dziecko przestało widzieć! Rozpoczęła się walka o jej zdrowie i wzrok. Po wstępnej diagnozie w Klinice Okulistycznej w Lublinie została w trybie pilnym skierowana do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, Oddział Okulistyczny. Stwierdzono u niej krwotok do ciała szklistego, krwotok przedsiatkówkowy, obuoczne mnogie naczyniaki siatkówki. Diagnoza postawiona w klinice to całkowite odklejenie siatkówki oraz jej uszkodzenie. Ponownie w trybie pilnym lekarze z Lublina skierowali nas do  Centrum Zdrowia, stamtąd do szpitala w Łodzi... Ostatecznie w maju 2022 r. moja córka przeszła parogodzinną operację fakowitrektomii i wszczepieniem implantu soczewki. Lekarz dawał nam 1% szans! Na szczęście udało mu się uratować oko. Niestety, operacja to początek drogi do ustabilizowania jej stanu zdrowia. Od dnia pierwszej operacji tj., od 25 maja 2022r., moje dziecko systematycznie musi być kontrolowane w szpitalu w Łodzi, gdzie poddawane jest nadal zabiegom laserowym siatkówki. W chwili obecnej jest po sześciu operacjach, przed nami kolejna. Moja córka wymaga stałej i szczególnej opieki. Wysnute przez lekarzy podejrzenie istnienia bardzo rzadkiej choroby, która była przyczyną nagłej utraty wzroku się potwierdziło. Obecnie córka oprócz wizyt okulistycznych, kontrolowana jest przez innych specjalistów tj. onkologa, neurologa, neurochirurga, genetyka, psychologa. Ratowanie jej wzroku trwa nadal, kolejny miesiąc! Za nami i przed nami wiele miesięcy walki wymagającej ogromnych nakładów finansowych. W Polsce nie ma specjalistów, którzy leczą tę chorobę, będziemy szukać pomocy za granicą, koszty wzrosną...  Tylko, czy kwota ma znaczenie, gdy chodzi o własne dziecko? Będziemy walczyć, jak długo będzie trzeba!  Mama

38 010 zł
Jan Aleksander Jarski
Jan Aleksander Jarski , 10 lat

Lepsze jutro Janka jest tak blisko! Pomóżmy!

Walka Janka toczy się już od pierwszych chwil jego życia. Synek urodził się z nieuleczalną i postępującą chorobą – zespołem Ehlersa-Danlosa, który cechuje się wiotkością tkanki łącznej całego organizmu, słabą siłą mięśniową, problemami z układem pokarmowym, układem krążenia i układem kostno-stawowym.  Niestety, choroba wiąże się też z dolegliwościami bólowymi głowy, stawów i całego ciała. Do wszystkiego dochodzi jeszcze przewlekłe zmęczenie oraz częste infekcje. Codzienne życie z chorobą nie jest proste. Musimy wkładać ogrom wysiłku w walkę z jej konsekwencjami. Potrzebna jest ciągła, systematyczna rehabilitacja, która poprawia funkcjonowanie syna. Staramy się, jak możemy, ale wszystko wiąże się również z ogromnymi kosztami. Staramy się, aby Janek jak najczęściej brał udział w turnusach rehabilitacyjnych, gdzie dzięki specjalistycznej opiece robi największe postępy. Nie jesteśmy jednak w stanie sfinansować takich wyjazdów samodzielnie.  Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc w zebraniu środków na turnus rehabilitacyjny dla Janka. Na szali leży przyszłość naszego ukochanego syna, dlatego zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby mu pomóc i bardzo prosimy Cię o wsparcie na tej drodze! Ewa, mama

37 924,00 zł ( 71,29% )
Brakuje: 15 268,00 zł
Bartosz Waniowski
Bartosz Waniowski , 37 lat

W złym miejscu, w złej sekundzie... Bartek musi wrócić, do dzieci i żony❗️

To był bardzo ciepły i słoneczny dzień. Chcieliśmy spędzić go ze znajomymi, odpocząć i się zrelaksować. Panie siedziały na ogrodzie. Panowie chłodzili się w niewielkim basenie. Nasz relaks przerwał przeraźliwy, do dziś dudniący w moich uszach krzyk: chodźcie szybko, coś się stało Bartkowi! Ten dzień, a właściwie sekundy zmieniły nasze życie, na zawsze!  Mój wspaniały mąż i przyjaciel znalazł się w dramatycznej sytuacji. W jednej chwili jego zdrowie zostało utracone. Podczas prawdopodobnie skoku/wślizgnięcia się do wody, doznał urazu kręgosłupa i rdzenia kręgowego. Wiele mówi się o takich wypadkach, ale nigdy nie bierze się pod uwagę, że będzie się odtwórcom właśnie takiej roli. Przez przypadek, niechcący…  Mój mąż to ojciec dwójki dzieci, rozsądny mężczyzna, który skoku, a nawet całego tego dnia zupełnie nie pamięta… Na początku zakładaliśmy udar, rzeczywiście cały dzień skarżył się na zmęczenie i ból. Gdy ta przyczyna została wykluczona, przestaliśmy gdybać… Stało się, walczymy o jego sprawność i nic nie cofnie tych tragicznych chwil.  W pierwszych chwilach po wyciągnięciu go z basenu znajomi rozpoczęli reanimację. Do przyjazdu karetki Bartek odzyskał krążenie… Ale nikt z nas nie wiedział, czy to zachłyśniecie się wodą, omdlenie, udar czy może coś jeszcze poważniejszego…  W szpitalu został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną i przez jakiś czas był pod respiratorem… Teraz mówię o tych dniach schematem, chwila po chwili, ale w tamtym czasie działałam jak automat. Byłam zdruzgotana i chciałam wierzyć, że to tylko koszmar, z którego się wybudzę…  Jego stan na chwilę obecną jest niestabilny anatomicznie. Czeka go długi i kosztowny proces leczenia i rehabilitacji, która pomoże mu odzyskać dawne życie sprzed wypadku. W to wierzymy!  Praca, którą wykonuje od przebudzenia, jest już teraz ogromna i daje nam nadzieje! Jego klatka piersiowa reaguje na zimno, stopy na łaskotanie, porusza paluchem u jednej ze stóp. Zgina rękę w łokciu, rotuje nadgarstkiem… Ma bardzo dobre i zmotywowane nastawienie!  Ma do kogo wrócić! Bartek ma 35 lat i jest wspaniałym ojcem dwójki małych dzieci. Jest też cudownym mężem! Jest osobą zaradną, która nigdy nikomu nie odmawiała pomocy. Jego największą pasją było bieganie, do którego wierzymy, że wróci… Wierzymy też, że Państwa zaangażowanie i pomoc da mu szansę. Znając Bartka, wykorzysta ją na 100%!  Pomóż mi odzyskać męża, pomóż naszym dzieciom odzyskać ukochanego tatę! Rehabilitacja, która czeka go po ustabilizowaniu jego samodzielnego oddechu to światło w tunelu. Lekarze nie zapewniają nas o niczym, ale jak nie próbować? Proszę o pomoc w sfinansowaniu jego leczenia. To będzie kosztowne i długie, ale obiecuję, że skuteczne! Znam go, on na pewno sobie poradzi…  Dagna, żona

37 909 zł
Maria Ożga
Pilne!
Maria Ożga , 55 lat

Zrobię wszystko, by pomóc mojej mamie pokonać RAKA❗️Ratujemy Marię❗️

Maria to cudowna mama, najwspanialsza babcia, dyrektor i nauczyciel z pasji i powołania. Przez 17 lat każdy wrzesień zaczynała tak samo – od przywitania swoich uczniów, rodziców i współpracowników w szkolnych murach. W tym roku było jednak inaczej… Moja mama Maria dostała inny projekt do zrealizowania… Jeden z ważniejszych w swoim życiu… Musi pokonać raka! Dwa lata temu, jak grom z jasnego nieba spadła na nią diagnoza. Rak jelita grubego. Był to ogromny szok. Mama zawsze była zdrowa, energiczna, dobrze się odżywiała i codziennie biegała. W pierwszym starciu z podstępnym przeciwnikiem – wygrała! Wygrała prawie dwa lata normalnego życia. Dzięki lekarzom, przestrzeganiu odpowiedniej diety, suplementacji i ogromnej determinacji szybko wróciła do pracy. Cieszyła się każdym dniem. Jednak ta radość nie trwała długo, ponieważ nastąpił nawrót choroby i przerzuty na wątrobę. Choroba postępuje bardzo szybko, za szybko… Z całych sił próbujemy walczyć! Mama jest silna i zdeterminowana. Wierzę, że da radę! Leczenie jest bardzo kosztowne, zwłaszcza jeśli chce się ominąć chemioterapię i całkowite spustoszenie organizmu, który i tak już jest wyniszczony chorobą. Obecna droga leczenia (immunoterapia), suplementy, dojazdy, kolejne badania, pochłaniają ogromne środki, ale też dają nadzieję, bo widać pozytywne efekty. Słowa Mamy: "nic mi nie jest, mam tylko raka" - łamią mi serce. Mama wychowała mnie sama, jestem jedynaczką. Jesteśmy sobie bardzo bliskie i jestem jej ogromnie wdzięczna za wszystko! Teraz to nie tylko moja mama, ale też wspaniała babcia trójki moich dzieci. Chciałabym jej pomóc, jednak nie mam takich zasobów finansowych. A pieniądze zaczynają wyznaczać kolejne możliwości leczenia. Wierzę, że mama wyzdrowieje, że jeszcze nieraz będziemy mogli razem z dziećmi pójść na wspólny spacer, ciesząc się zwyczajną codziennością. I, że wróci do ukochanej szkoły, bo to jej drugi dom. I chociaż nie jest łatwo prosić o pomoc, muszę to zrobić! Wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu, ludzi o dobrych sercach, u mamy nie zgaśnie nadzieja i wiara w zwycięstwo nad okrutną chorobą! Marzę o tym, że będzie miała jeszcze czas odwdzięczyć się za to dobro i dać świadectwo zwycięstwa innym walczącym. Aniela, córka

37 857,00 zł ( 16,94% )
Brakuje: 185 548,00 zł
Patryk i Jaś Bosek
Patryk i Jaś Bosek , 5 lat

Bracia walczą o życie i zdrowie❗️Wspieramy walkę Patryka i Jasia!

Nie jest łatwo być mamą niepełnosprawnego dziecka. Jeszcze trudniej, gdy w domu choruje dwoje dzieci...  Patryś ma 3 latka, Jaś urodził się kilka miesięcy temu. Choć tacy mali, moi chłopcy już wielokrotnie musieli stoczyć walkę o życie... Szpital jest naszym drugim domem. Bywa ciężko - żyjemy jak na tykającej bombie, w każdej chwili może dojść do załamania. Bardzo proszę o pomoc, tu chodzi o zdrowie i życie moich ukochanych dzieci... Patryś urodził się 3 grudnia 2018 roku. Był zdrowym chłopcem i ciągle zaskakiwał nas nowymi umiejętnościami. Zostałam mamą w młodym wieku, ale szybko odnalazłam się w tej roli. Synek stał się całym moim światem. Wszędzie było go pełno, trzymany przeze mnie za rączki stawiał pierwsze kroczki. Nie sądziłam, że w jednej chwili wszystko stracimy... 22 czerwca 2020 roku synek zaczął się źle czuć... Płakał, był cały spocony. Gdy zaczął wymiotować, przerażona zadzwoniłam po pogotowie. Do szpitala wbiegałam już z nieprzytomnym dzieckiem na rękach... Nie było z nim kontaktu. Podejrzenie udaru, stan padaczkowy - słyszałam i myślałam, że śnię... Stan synka był tak ciężki, że przewieziono nas do innego szpitala, gdzie synek trafił na OIOM. O tamtych chwilach ciężko pamiętać, choć trudno je zapomnieć... Z przerażeniem patrzyłam, jak padaczka zabiera mi synka. Patryk miał 24 ataki w ciągu dnia... W szpitalu okazało się, że ma zapalenie mózgu. Do padaczki, z którą walczymy do dziś, doszedł prawostronny niedowład... Nie zdawałam sobie sprawy, jaka to ciężka choroba... Kilkakrotnie atak padaczki zabierał synkowi wszystkie umiejętności. Kiedy wyszliśmy ze szpitala, wydawało się, że chorobę udało się wyciszyć. Niestety zaatakowała ponownie... Czasem przez wiele miesięcy jest cisza, a potem znów napad, tak silny, że konieczne jest wzywanie karetki. Jeszcze wtedy, gdy Patryk był jedynakiem, wierzyłam w to, że dam radę. Wtedy jednak spadł na mnie cios, po którym trudno było się podnieść... Najpierw radość - druga ciąża, na świat miał przyjść mój drugi synek. W 24. tygodniu ciąży podczas badań okazało się, że jelita Jasia są poza jego ciałem... To był szok. Okazało się, że synka czeka dramatyczna walka o życie... Jaś urodził się z wadą wrodzoną, jaką jest wytrzewienie jelit... Przyszedł na świat o 10, o 16 już był na stole operacyjnym. Przez wiele dni walczył o życie, a ja tak bardzo się bałam... Widok synka po operacji był bardzo ciężkim przeżyciem. Jaś urodził się 28 grudnia, do domu wróciliśmy dopiero w marcu. Niestety zaledwie na kilka dni... 27 marca Patryś dostał kolejnego ataku padaczki, tak silnego, że znalazł się na OIOM-ie. Potem znów szpital, Jaś zachorował na zapalenie płuc... Patryś jest dzieckiem leżącym - nie chodzi, nie siedzi, nie mówi. Walczymy o to, by odzyskać choć część tego, co zabrała mu choroba... Ciągle szpital, badania, rehabilitacje. Leczenia wymaga też młodszy synek... Każdego ranka boję się, że Patrysiowi przydarzy się atak padaczki, że Jasiowi przestaną działać jelita... Walczę jednak, bo synkowie są dla mnie wszystkim. Nie mam jeszcze 21 lat, a już mam dwoje niepełnosprawnych dzieci... Jest ciężko, chwilami bardzo, ale każdy uśmiech moich synów daje mi siłę do dalszej walki. Zrobię dla nich wszystko, dlatego proszę o pomoc, bo zależy mi tylko na jednym - na zdrowiu i życiu moich dzieci. By zapewnić moim chłopcom jak najlepsze leczenie i rehabilitację, muszę prosić Was o pomoc! Każda złotówka pozwoli mi walczyć o ich lepsze jutro! Daria, mama Patrysia i Jasia

37 850 zł