Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agata Glaza
Agata Glaza , 12 lat

Choroba odebrała Agacie sprawność – w zamian dała ogromne cierpienie. Ratunku❗️

Agata była pogodną i pełną życia dziewczynką, która kochała aktywność na świeżym powietrzu. Spacerowanie po górach, czytanie książek, a także uczestnictwo w pływackim klubie sportowym stanowiły integralną część jej codziennego życia. Jej największą pasją była jazda na rowerze. Niestety, na drodze Agaty stanęła choroba, która sprawiła, że każdego dnia musi walczyć o sprawność i życie bez bólu… Pierwsze objawy pojawiły się, gdy Agata miała zaledwie 10 lat. To właśnie wtedy  zauważyliśmy, że utyka na jedną nogę. Udaliśmy się do lekarza pediatry w celu konsultacji. Po wielu konsultacjach z lekarzami, pobytach w szpitalu oraz niezliczonej ilości badań usłyszeliśmy diagnozę. Młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Byliśmy w szoku, nie mogliśmy w to uwierzyć… Od razu rozpoczęto leczenie farmakologiczne. Niestety, przebiegało ono bez większych sukcesów, leki nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Niezbędne okazało się wdrożenie leczenia biologicznego, w ramach specjalnego programu lekowego. W 2023 roku Agata była rehabilitowana w ramach NFZ, jednak z uwagi na chroniczny ból stawu i konieczność odstawienia leków przeciwbólowych musiała zacząć poruszać się tylko przy pomocy kuli łokciowych. Ograniczenia związane z bólem i koniecznością unikania pewnych leków wpływały znacząco na jej zdolność do pełnej rehabilitacji oraz codziennego funkcjonowania. W 2024 roku, aby złagodzić cierpienie naszej córki, lekarze podjęli decyzję o podaniu silnych leków przeciwbólowych oraz sterydów do stawu poprzez zabieg operacyjny w znieczuleniu ogólnym. Obecnie Agata wymaga codziennej rehabilitacji, a także ścisłego przestrzegania zaleceń lekarzy ortopedów. Od momentu, gdy życie Agaty zostało wywrócone do góry nogami, nie ma ona możliwości uczęszczania do szkoły, co skłoniło nas do oczekiwania na nauczanie indywidualne w domu. Jej miejsce teraz to głównie łóżko, które stało się centrum jej świata. W obecnej sytuacji Agata potrzebuje specjalistycznego łóżka rehabilitacyjnego, aby zapewnić jej odpowiednie wsparcie w procesie rekonwalescencji. Ponadto kluczowym elementem jest dostęp do doświadczonego rehabilitanta, który pomoże Agacie w odzyskaniu częściowej sprawności ruchowej kończyny. To nie tylko długa walka o utrzymanie formy przed zabiegiem, ale także wyzwanie rehabilitacyjne po ewentualnej wymianie stawu biodrowego. Niestety, wszystko to jest związane z ogromnymi kosztami finansowymi. Prosimy o pomoc dla Agaty. Żadne dziecko nie zasługuje na taki los i cierpienie. Wierzymy, że z Waszym wsparciem uda się uwolnić ją od bólu oraz przywrócić dawne zdrowie i sprawność… Rodzice

38 592,00 zł ( 72,55% )
Brakuje: 14 600,00 zł
Michał Ringwelski
Michał Ringwelski , 30 lat

Wypadek przykuł go do szpitalnego łóżka... Ratujmy Michała!

9 lipca 2023 Michał znalazł się w złym miejscu i czasie… Mój brat podróżował jako pasażer, a na drodze doszło do niebezpiecznej sytuacji. W wyniku zderzenia doznał bardzo poważnego urazu głowy. Trwa walka o to, żeby do nas wrócił!  Michał w stanie krytycznym trafił do szpitala w Słupsku, gdzie po wstępnym rozpoznaniu przekierowano go na oddział intensywnej terapii. Co najgorsze przez dłuższy czas po wypadku utrzymywał się obrzęk mózgu. Później doszło też do udaru! Wypadek sprawił, że życie mojego brata zmieniło się o 180 stopni. Wcześniej towarzyski i uczynny chłopak, dziś walczy o życie. Dalej przebywa na OIOMie. Ma czterokończynowy niedowład, karmiony jest przez PEG. Może tylko otworzyć oczy… Razem z rodziną wierzymy, że Michał nas rozpoznaje. Pielęgniarki twierdzą, że na pewno nas słyszy. Wiemy, że ma szansę na powrót, przynajmniej do częściowej sprawności. Obecnie szukamy dla niego odpowiedniego ośrodka, gdzie mógłby się rehabilitować. Staramy się też o miejsce w Klinice Budzik.  Michał jest muzycznie uzdolniony. Gra na trąbce i często uświetnia uroczystości i spotkania. Pragnę, by miał jeszcze szanse cieszyć się życiem, spotkać się z najbliższymi, założyć rodzinę… Mój brat będzie potrzebował długiej i kosztownej rehabilitacji, na którą niestety brakuje środków. Liczy się każda złotówka. Dlatego proszę, wesprzyj Michała w jego drodze do zdrowia. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę! Renata, siostra Szacunkowa kwota zbiórki

38 486,00 zł ( 14,47% )
Brakuje: 227 472,00 zł
Michał Wysocki
11 dni do końca
Michał Wysocki , 52 lata

Michał nieoczekiwanie stracił zdolność do samodzielnego funkcjonowania - pomóż mu odzyskać sprawność

Nasz syn Michał od urodzenia jest osobą chorą na achondroplazję. Mimo swojej dysfunkcji zawsze podchodził z pozytywnym nastawieniem do barier, jakie spotykał na swojej drodze. Jego pogodne nastawienie do życia i ludzi sprawiało, że bardzo szybko zyskiwał sympatię nawet u nowo poznanych osób. Od pewnego czasu jego stan zdrowia zaczął znacząco się pogarszać. Miewał zawroty głowy, skutkujące zaburzeniem równowagi i niekiedy kończące się upadkiem. Do tego drętwienie kończyn górnych, jak i dolnych, co utrudniało mu poruszanie się. Coraz częściej potrzebował wsparcia osób trzecich w codziennych czynnościach, co przekładało się też na formę psychiczną — czuł, że nie jest już do końca samodzielny.  Po wielu badaniach i konsultacjach u specjalistów stwierdzono zwężenie kanału kręgowego w odcinku szyjnym na poziomie C1-C2 i ucisk na rdzeń kręgowy. Michał usłyszał, że jedynym skutecznym wyjściem jest operacja ze względu na zagrażające całkowite poprzeczne uszkodzenie rdzenia. Po 2 latach od pierwszej diagnozy podjął ryzyko i został zakwalifikowany do leczenia operacyjnego. Niestety dzień 07.07.2021 okazał się dla Michała i całej naszej rodziny dramatycznym. To bolesne, że bezpieczny i poukładany świat może w jednej chwili runąć. Wielogodzinna operacja przyniosła niechciany skutek: czterokończynowy niedowład i problemy z oddychaniem. Od tego dnia Michał rozpoczął walkę o swoje życie, zdrowie i sprawność. To nie był jedyny zabieg – po nim w ciągu miesiąca nastąpiły jeszcze trzy reoperacje oraz dodatkowo wykonano tracheotomię, co uniemożliwiło mu całkowicie mówienie. Z obawy przed zachłyśnięciem karmienie doustne zamieniono na karmienie dojelitowe przez PEG-a.  Po dwóch miesiącach pobytu na oddziale intensywnej terapii stan zdrowia Michała na tyle się poprawił, że został odłączony od respiratora i przeniesiony na oddział neurochirurgii na dalsze leczenie. Kiedy wydawało się, że leczenie i rehabilitacja idzie w dobrym kierunku, zaczął nabierać sił, widoczne były lekkie ruchy rąk i nóg, zaatakował go wirus COVID-19, który w następstwie mocno osłabił jego stan zdrowia. Michał wciąż przebywa w szpitalu, jest pacjentem leżącym, wymagającym całodobowej opieki. Jedyną szansą na odzyskanie sprawności, która pozwoliłaby mu, choć w pewnym stopniu wrócić do samodzielności jest bardzo intensywna rehabilitacja w dobrym ośrodku. Pełna opieka i codzienna wielogodzinna rehabilitacja są bardzo kosztowne. Michał jest bardzo dzielny i waleczny tak wiele już przeszedł, ale nie stracił wiary i sam mówi: „będzie dobrze”. Wierzymy, że wróci do swojej sprawności fizycznej, wróci do nas, do rodziny, która wciąż na niego czeka, ale bez Waszej pomocy niewiele możemy zdziałać. Proszę, nie przechodź obok tej historii obojętnie! W tej walce każdy gest, każda złotówka ma ogromne znaczenie! Bardzo dziękujemy za wszelką pomoc. Rodzice Michała

38 440,00 zł ( 47,79% )
Brakuje: 41 986,00 zł
Wioletta Szyłejko
5 dni do końca
Wioletta Szyłejko , 31 lat

Pomóż Wioli wrócić do życia! By skutki tragicznego wypadku nie przekreśliły nadziei...

O tragedii Wioli usłyszała cała Polska, mówiły o niej największe stacje telewizyjne. Od potwornego wypadku minęło wiele miesięcy, ale tragiczne konsekwencje zostały z nami. Teraz walka toczy się w czterech ścianach. Wiola wytrwale pokonuje kolejne bariery. Niestety, trafiła na jedną, której nawet z moją pomocą nie jest w stanie przezwyciężyć.  Wypadek samochodowy. Ogromna niepewność i trudne momenty zdawały się dłużyć w nieskończoność. Pod znakiem zapytania stały właściwie dwa życia - Wioli i jej córeczki, bo wypadek wydarzył się, kiedy była w ciąży. W pewnym momencie sprawy przybrały dobry obrót - udało się je ochronić. Moja maleńka wnuczka przyszła na świat jako wcześniak, ale mimo początkowych komplikacji była zdrowa! Nie było dla mnie lepszej informacji.  Szczególnie że pojawiły się również kolejne - okazało się, że Wiola nawiązuje kontakt z otoczeniem, a pomimo śpiączki jej stan jest stabilny. Chciałabym, by na tych pozytywnych wiadomościach kończyła się nasza historia. Chciałabym, by ten rozdział oznaczał szczęśliwe zakończenie. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Ciało Wioli potrzebowało mnóstwo czasu, by odzyskać podstawowe ruchy. Początkowo o szansach na odzyskanie sprawności nie było mowy - nikt nie chciał zapewniać, że jeszcze mamy możliwość wrócić do tego, co było kiedyś. Ja jednak nie traciłam nadziei. Każdego dnia widziałam nowe osiągnięcia, reakcje na bodźce, uważnie obserwowałam i uczyłam się jej zachowań. Byłam przy niej właściwie cały czas, droga do ośrodka, w którym odbywała się rehabilitacja była dla mnie bardziej znajoma niż najbliższa okolica mojego mieszkania.  Na nasze nieszczęście w momencie, gdy wszystko wskazywało na poprawę, zaczęła się pandemia koronawirusa. Ośrodki rehabilitacyjne zostały zamknięte dla osób z zewnątrz, a ja straciłam możliwość uczestnictwa w codzienności Wioli. Brak możliwości nawiązania kontaktu wpłynął również na jej reakcję. W jej reakcjach widziano strach i obawę. Osobie o ograniczonej świadomości ciężko wyjaśnić, że to, co się dzieje nie jest wynikiem zaniedbania czy braku zainteresowania. Świadomość tego, że ona mogłaby pomyśleć, że z niej zrezygnowałam była dla mnie przytłaczająca. Teraz Wiola jest już w domu. Nasza rzeczywistość dyktowana jest intensywną rehabilitacją, leczeniem, konsultacjami. Specjaliści wciąż dają nam szanse, ale trafiłyśmy na mur w postaci braku środków. Brakuje na podstawowy sprzęt, na opiekę rehabilitanta, który daje nam realne szanse na powrót do częściowej sprawności. Bardzo potrzebujemy Waszej pomocy! Bardzo potrzebuję wsparcia - właśnie teraz, w tym momencie. To jest ten czas, kiedy działań związanych z terapią Wioli nie możemy przerwać, bo każdy dzień niesie za sobą ogromne straty. Jej organizm zaczął podejmować współpracę - przy wsparciu rehabilitanta udaje jej się usiąść, niedawno po raz pierwszy stanęła na nogach podczas zajęć. Na to jeszcze za wcześnie, ale pojawiła się iskierka nadziei. To możliwe!  Postawienie kolejnego kroku zależy od tego, czy dostaniemy od Was pomoc.  Komunikacja z Wiolą w ośrodku odbywała się przy użyciu specjalistycznego urządzenia - cyber oka, za którego pośrednictwem komunikowała swoje potrzeby, nastrój, uczucia i zdobytą wiedzę. Teraz mam wrażenie, że Wiola jest więźniem własnego ciała i umysłu. Tak bardzo chciałabym się do niego dostać i dowiedzieć, co się tam kryje. To kolejny wielki problem, który musimy pokonać.  Lista potrzeb jest duża, ale rosnąca nadzieję daje motywację do walki o przyszłość. Dla Wioli jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli zdecydujesz się nas wesprzeć, podarujesz nam możliwość otwarcia nowego rozdziału niezwykłe trudnego, ale też stawiającego przed nami nowe szanse, na które dziś nie mamy szans.  Dzięki tobie Wiola może wrócić do swojej córeczki jako mama, która będzie jej towarzyszyła w drodze przez życie. 

38 437,00 zł ( 61,78% )
Brakuje: 23 776,00 zł
Maciej Moń
Maciej Moń , 10 lat

Padaczka niszczy życie Macieja! Terapia jedyną szansą na poprawę. Proszę, pomóż!

Mam syna, którego wychowuję samodzielnie i który jest dla mnie wszystkim. Wspólnie przemierzamy świat. I choć ogranicza się on bardzo często do lekarzy, terapii i podawania leków to nie ustaję w poszukiwaniach, jak jeszcze mogę go przybliżyć do zdrowia. Maciej jest ciężko chory. Niestety nie jest to jedno schorzenie, a kilka, w tym część nieuleczalnych. Staram się poprawiać komfort jego życia na tyle, ile jestem w stanie...  Maciek w maju skończy 9 lat. Od 4 roku życia zmaga się z padaczką lekooporną. Kiedyś, zanim zachorował był bardzo wesołym i mądrym chłopcem! Wszędzie go było pełno, zawsze był uśmiechnięty. Uwielbiał jeździć na rowerze... Gdy skończył 4 lata, pojawiły się pierwsze napady padaczki. Skonsultowaliśmy się z neurologiem, który zlecił badania. W EEG wyszły nieprawidłowości. Wtedy został wprowadzony pierwszy lek przeciwpadaczkowy z dobrym efektem. Niestety nie trwało to długo. Po kilku miesiącach znowu pojawiły się kolejne, silniejsze napady. Lekarze zaczęli próbować kolejnych leków, lecz z marnym skutkiem. U Maćka nastąpił ogromny regres w rozwoju. Zaczął zapominać słów, potykał się o własne nogi, zaczęłam tracić z nim kontakt. Skutki uboczne leków i ciągłych napadów zrobiły swoje. Stan Maciusia pogarszał się z dnia na dzień... Doszliśmy do momentu, w którym napady targały moim synem setki razy w ciągu doby! Wtedy straciłam całkowicie kontakt z Maciejem. Przestał też mówić i chodzić! Lekarze zdecydowali o wprowadzeniu diety ketogennej. To był strzał w dziesiątkę. Od drugiego dnia wprowadzenia diety napady ustąpiły całkowicie! Zaczęłam odzyskiwać syna. Znowu usłyszałam od niego upragnione słowo „mama". Maciek zaczął samodzielnie chodzić. Robił duże postępy. Nasze szczęście trwało pół roku... Później napady wróciły ze zdwojoną siłą. Podjęto ponowną próbę wprowadzenia leków, niestety bez jakiegokolwiek efektu. Moje dziecko znowu gasło z dnia na dzień. Lekarze rozkładali ręce. Ciągle słyszałam, że wykorzystaliśmy już wszystkie formy leczenia. Byłam załamana, ale przecież nie mogłam zostawić mojego syna w takim stanie i czekać aż padaczka mi go odbierze. Trafiliśmy do pani doktor, która specjalizuje się w leczeniu padaczki medyczną marihuaną. Zaczęliśmy terapię w marcu 2022 roku. Nastąpiła duża poprawa. Z setek napadów dziennie, Maciek ma po kilka napadów w ciągu miesiąca. Niestety koszt leczenia jest ogromny. Nadal szukam sposobów, żeby pozbyć się tej podstępnej choroby raz na zawsze, by moje dziecko mogło normalnie żyć. Padaczka zrobiła ogromne spustoszenie w jego organizmie. Maciuś jest teraz dzieckiem upośledzonym umysłowo w stopniu głębokim. Niestety padaczka lekooporna to nie jedynie schorzenie. Mój syn bardzo słabo widzi – ma stwierdzoną hipoplazję nerwu wzrokowego. Jedyną szansą, by lepiej widział, jest terapia wzroku. Wierzę, że Maciek kiedyś znów będzie samodzielnie chodził i jeździł na swoim ukochanym rowerze. I wiem, że jeszcze kiedyś się do mnie odezwie i znów usłyszę słowo „mama".  Ilona, mama ➡️ Licytuj i pomóż Maćkowi!

38 306 zł
Sylwek Wydra
Sylwek Wydra , 4 latka

❗️Przeżył sepsę – to, co zrobiła choroba jest przerażające! Pomóż Sylwkowi!

Był kilkumiesięcznym, pięknym i zdrowym dzieckiem. Przez myśl mi nie przeszło, że jednego dnia wszystko się zmieni, że w jednej chwili zacznie się nasze nowe życie… Pełne bólu i strachu o to, co będzie.  Kiedy się rozchorował, nie spodziewałam się, że sytuacja zakończy się tak tragicznie. Sylwusia męczyła gorączka, której nie mogliśmy niczym zbić. Był bardzo osłabiony, przelewał mi się przez ręce… A gdy ciało synka pokryły wybroczyny i zaczął robić się siny,  natychmiast wezwałam karetkę.  W szpitalu usłyszałam, że to posocznica meningokokowa, byłam przerażona. Od razu przewieziono nas do szpitala w Warszawie, gdzie usłyszałam najgorszą z najgorszych wiadomości. “Proszę się z nim pożegnać...“ – jak matka może pożegnać swoje malutkie, niespełna roczne dziecko?  Wszystko działo się tak szybko! Sylwuś został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Obserwowałam, jak oddycha za niego maszyna i nic nie mogłam zrobić. Bezsilność mnie niszczyła… Ale wciąż wierzyłam, że nie odejdzie, że da radę zwalczyć z tak ciężką chorobą.  Dni ciągnęły się w nieskończoność, a stan Sylwka się nie poprawiał. W jego nóżki wdała się martwica. Stan był tak zły, że nie można było przeprowadzić amputacji. Czekaliśmy dwa tygodnie, by sytuacja Sylwka się ustabilizowała. Najpierw amputowano paluszki, potem przedudzie, na końcu podudzie… Po wielomiesięcznej walce w szpitalu syn bierze udział w turnusach rehabilitacyjnych. Przed nami jeszcze ogrom pracy, jednak najważniejsze, że Sylwuś żyje, że jego stan jest stabilny! Niestety, jest duże prawdopodobieństwo, że bakteria wróci, dlatego musimy zrobić wszystko, by synek był bezpieczny. Budzimy się o 6 rano, by przyjąć leki, ogromne ilości…   Sylwek ma siostrę Amelkę, która zmaga się z autyzmem. Córka bardzo ciężko znosi całą sytuację, nie rozumie, dlaczego jej malutki brat nie ma nóżek. Chciałaby się z nim bawić, ale boi się go dotykać, zamyka się w sobie. To wszystko jest ogromnym ciężarem dla naszej rodziny.  Mamy szczęście, że bakteria nie zaatakowała mózgu synka. Sylwek powoli zaczyna raczkować i stawać na nóżce, w której uratowane zostało kolanko. Wiem, że może być radosnym i samodzielnym chłopcem, sama jednak tej walki nie wygram! Synek potrzebuje protez, na których nauczy się chodzić, potrzebuje też specjalistycznej opieki i intensywnej rehabilitacji, a ja, by mu pomóc, potrzebuję ogromnych pieniędzy... Proszę Cię, bądź z nami! Katarzyna, mama

38 294 zł
Hela Hadam Maciuba
Hela Hadam Maciuba , 80 lat

Moja babcia nie zasłużyła na taki los... Proszę, pomóż!

Babcia Hela to niezwykle pogodna i dobra osoba. Od kiedy pamiętam witała mnie uśmiechem, ciepłym obiadem i dobrą radą. Niestety, w pewnym momencie zdrowie odmówiło jej posłuszeństwa. Gdy wydawało się, że w końcu wszystko się ułoży, przyszedł czas na kolejny bolesny cios od losu. W 2005 roku okazało się, że babcia zachorowała na polineuropatię z niedowładem czterokończynowym, po której przez dwa lata jej ciało było bezwładne. Teraz choroba po raz kolejny dała o sobie znać…  Stwierdzone u babci schorzenia: cukrzyca, nadciśnienie i arytmia serca, nie pomagają w leczeniu. Na domiar złego nawet szybka reakcja, dwukrotna wizyta lekarza i kosztowne leki nie przyniosły poprawy i babcia trafiła na kilka dni do szpitala. Teraz jest już w domu, a ja robię co w mojej mocy, aby jej pomóc.  Babcia mieszka sama w wynajętej kawalerce. Środki z emerytury ledwo wystarczają na pokrycie kosztów rachunków i leków, a do wszystkiego dochodzą jeszcze wydatki związane z rehabilitacją, którą babcia musi odbywać regularnie. Stan babci jest na tyle zły, że nie jest ona w stanie samodzielnie zjeść, podnieść kubka, aby się napić, czy chociażby przejść do łazienki i z powrotem położyć się na łóżko.  Babcia potrzebuje pomocy nawet przy najdrobniejszej czynności. Na razie dostała skierowanie na rehabilitację domową z NFZ, jednak martwię się, co będzie potem... Lekarze mówili, że babcia stanie na nogi, ale wymaga ciągłej i bezustannej rehabilitacji. Dlatego pokornie błagam, nie skreślajcie mojej babci ze względu na wiek i dajcie jej szansę zawalczyć o sprawność. Wystarczy mały promyk nadziei, aby na jej twarzy znów zagościł uśmiech…  Piotr, wnuk

38 226 zł
Piotr Sitak
Piotr Sitak , 12 lat

❗️Piotruś walczy o każdy centymetr wzrostu - potrzebna pomoc, leczenia nie można przerwać!

Jestem mamą dwóch chłopców. Pawła i Piotra. Poza więzami krwi, podobnymi rysami twarzy, okularami i kolorem oczy łączy ich coś jeszcze... Nie rosną. Moi synowie cierpią na niskorosłość... Pomocy potrzebuje młodszy z nich, Piotruś.  Starszy syn w maju skończy 17 lat. Od ponad 6 lat dostaje nierefundowany hormon wzrostu. Dojście do diagnozy było drogą przez mękę... Gdy się urodził, wszystko było dobrze. Potem zaczął odstawać od innych dzieci... Był niski, drobny, Paweł po prostu nie rósł. Miał 11 lat, gdy zaczął leczenie. Terapia daje efekty, zamiast niecałych 150 centymetrów wzrostu mierzy już 166 cm. Być może to niewiele jak na 17-latka. Dla nas to ogromny sukces, bo o każdy milimetr trwała dramatyczna walka. Paweł kończy leczenie i nie o niego tu chodzi. Piotruś jest młodszy, ma 9 lat i 7 miesięcy. Od ponad dwóch lat przyjmuje hormon wzrostu. Pierwsze oznaki tego, że może być chłopcem niskorosłym, zauważyłam w okolicach trzecich urodzin syna. To był moment, kiedy starszy syn rozpoczął terapię hormonem wzrostu. Nie chciałam wierzyć, że choruje też moje drugie dziecko... Piotruś był w szpitalu, robiliśmy pogłębioną diagnostykę. Badania nie wykazały jednak nieprawidłowości. Mimo to czułam, że coś jest nie tak, więc powtarzaliśmy jeszcze pięć razy. Wyniki nie kwalifikowały Piotra do leczenia hormonem z programu finansowanego przez NFZ.  Mimo to syn nie rósł. Znów to samo piekło jak u Pawełka... Nauczeni przykładem starszego syna, wspólnie z profesor prowadzącą diagnostykę u Piotra, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu leczenia na własny koszt. W ciągu dotychczasowej terapii Piotruś urósł 18 centymetrów! To bardzo dobry rezultat. Nadal jest najniższy w klasie, ale bez leczenia odstawałby znacznie od rówieśników.  Niestety zastrzyki z hormonem wzrostu w przypadku Piotra i Pawła nie są refundowane. Koszt leczenia to około 3 tysięcy złotych miesięcznie. Ta kwota nie ulegnie wielkiej zmianie - kiedy starszy syn skończy leczenie, młodszemu trzeba zwiększyć dawkę leku. Leczenie potrwa jeszcze 7-8 lat.  Piotruś to wesoły, radosny chłopiec, z dużym poczuciem humoru. Lubi się uczyć, kocha zwierzęta i wykazuje się dużą empatią. Bardzo kocha swojego brata, Pawła, który jest dla Piotra wzorem, ale też najlepszym kompanem i przyjacielem. Jako jedyny rozumie, jak to jest być chorym i co oznacza mierzyć się z niskorosłością. Przed nami kilka lat codziennych zastrzyków, pilnowania diety, godziny zasypiania i pokrywania kosztów leczenia, badań, wizyt lekarskich. Niestety koszty są tak duże, że przerastają nasze możliwości. Jednocześnie wiem, że terapia przynosi efekty i nie mogę przestać leczyć syna. Nikt z nas nie chciałby być dorosłym ze wzrostem dziecka... Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę, bo oznacza to każdy centymetr u Piotrusia więcej. Bardzo proszę o pomoc. Mama ➡️ Facebook

38 186,00 zł ( 9,81% )
Brakuje: 350 806,00 zł
Krzysztof Stenzel
Krzysztof Stenzel , 3 latka

Guz wylał się w główce 2-latka! – Krzyś nie może normalnie chodzić

30 września wylądowaliśmy z synkiem na SORze we Wrocławiu. Okazało się, że naszemu 2-latkowi pękł w główce guz!  Od tygodnia Krzyś wymiotował, pokazywał na główkę i powtarzał „aua”. Równocześnie miał zaczerwienione ucho, więc pomyśleliśmy, że to ono może być realnym źródłem bólu. Jednak pediatra nic nie wykryła, zapisała tylko maść na ukąszenia i powiedziała, że nic więcej nie widzi, bo uszko jest zapchane. Laryngolog uszko odetkał i stwierdził, że z nim się nic nie dzieje. Jednak gdy powiedziałam, że Krzyś skarży się na ból główki, od razu wysłał nas na SOR. Ból głowy w przypadku dziecka to sytuacja bardzo niepokojąca! Na SORze lekarze zrobili tomografię i okazało się, że syn ma krwiaka w główce. Przyjęli nas na neurologię dziecięcą, a rano z wodogłowiem trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział neurochirurgii. Transport załatwiła nam doktor z Fieldorfa.  Wieczorem pielęgniarki założyły Krzysiowi drenaż płynu mózgowo-rdzeniowego. Miał go przez 1,5 tygodnia. Podejrzewano nowotwór złośliwy, więc lekarze podjęli decyzję o operacyjnym usunięciu guza. Na szczęście okazało się, że jest to jedynie naczyniak jamisty. Mimo to wylew krwi do mózgu, 2. operacje, chemiczne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych poskutkowało konsekwencjami, które, jak lekarze zapowiadają, możemy odkrywać przez następne lata rozwoju synka.  Guz w główce Krzysia naciskał na różne sfery. Przez to synek nie może swobodnie chodzić i wstawać. Tylko intensywna rehabilitacja to zmieni. Niestety nie mamy pieniędzy, by ją opłacić. Prosimy, pomóż! Im szybciej i częściej Krzyś będzie rehabilitowany, tym większe szanse na odzyskanie sprawności. Rodzice Krzysia

38 172 zł