Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Godula
Krzysztof Godula , 58 lat

Pomóż nam przywrócić dawne, szczęśliwe życie...

Jestem żoną wspaniałego człowieka, cudownego męża, ojca i dziadka. Mężczyzny z pasją, kochającego góry, wspinaczkę, rower, spacery, podróże. Niestety w jednej chwili nasze szczęśliwe życie runęło jak domek z kart. Mąż miał poważny wypadek samochodowy, którego skutki ciągną się za nami do dziś.  To był dla mnie szok. Nikomu nie życzę, aby musiał odbierać telefon z tak przerażającą informacją. Jednego dnia wszystko jest dobrze, jesteśmy szczęśliwi, drugiego mój mąż walczy o życie…  W wypadku Krzysztof złamał kręgosłup. Po zdarzeniu trafił do szpitala, w którym przeszedł operację i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po dwóch tygodniach lekarze wybudzili mojego męża. Miał wiele szczęścia, przeżył, ale poza złamanym kręgosłupem wdało się też zapalenie płuc i niewydolność płucna. Krzysiu nie mógł samodzielnie oddychać. Jest świadomy, ale nie może też mówić. Jego rdzeń kręgowy nie został przerwany, ale mocno zmiażdżony. Obecnie, miesiąc po wypadku, utrzymuje się porażenie czterokończynowe, ale mąż się nie poddaje, walczy. Jest w szpitalu, w którym wykonuje ćwiczenia rehabilitacyjne. Pani doktor zaleciła znalezienie prywatnej kliniki, w której mój Krzysiu będzie miał szansę wrócić do sprawności. Walka jest niesamowicie trudna, wymagająca i nierówna.Po trwającej 16 tygodni rehabilitacji w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie stan męża znacząco się poprawił, za co jesteśmy bardzo wdzięczni całemu personelowi. Teraz kolej na rehabilitację prywatną. Wierzymy, że dzięki Waszemu wsparciu przyniesie ona kolejne dalsze sukcesy w odzyskiwaniu zdrowia. Mąż potrzebuje dobrej rehabilitacji, ale pobyt i leczenie w klinice, są niestety bardzo drogie. Sami nie damy rady. Nie odchodzę od komputera, cały czas szukam najlepszego miejsca, w którym moglibyśmy wspólnie walczyć o zdrowie Krzysia. Koszty leczenia powalają mnie na kolana. Wiem jednak, że będę walczyć do końca. Pragnę, aby mój mąż wrócił do mnie i do naszego dawnego życia. Żebyśmy mogli wybrać się wspólnie na spacer. Wierzę, że Krzysiu będzie mógł znów wspinać się po górach i razem ze mną podróżować.  Proszę wszystkich ludzi o wielkim sercu o wsparcie. Każdy grosz się liczy. Pomóżcie nam przywrócić dawne, szczęśliwe życie. Kochająca żona

68 515 zł
Patryk Bodanka
Patryk Bodanka , 17 lat

Rozpaczliwa potrzeba światła! Walczymy o wzrok Patryka

Moje serce nieustannie drży z niepokoju. Tak bardzo się boję, że mój syn straci wzrok. Gdy pomyślę, że może nie udać nam się zdążyć na czas, chcę krzyczeć z bezsilności. Rodzic nigdy nie jest przygotowany na krzywdę swojego dziecka. Świadomość, że nie można nic zrobić, a ratunek jest tak bardzo odległy, to najgorsze uczucie, jakie istnieje. Od kiedy pamiętam, Patryk miał problemy ze wzrokiem. Robiłam, co w mojej mocy, by mu pomóc – jeździliśmy na konsultacje, badania, wykonywałam z synem ćwiczenia rehabilitacyjne wzroku – jednak ostatecznie konieczna była operacja, która zakończyła się sukcesem. Ustawienie oczu stało się lepsze, co sprawiło, że Patryk lepiej widział. Pozostawał pod opieką okulisty, aby kontrolować wzrok. Podczas kwietniowej wizyty w 2019 roku, pani doktor nie zauważyła niczego, co mogłoby ją zaniepokoić. Zakończył się rok szkolny, początek wakacji – powinny być beztroskie i pełne odpoczynku, a właśnie wtedy zaczął się nasz koszmar. Syn chciał poczytać książkę i z przerażeniem odkrył, że widzi bardzo niewyraźnie.  Natychmiast udaliśmy się na wizytę. Nie spodziewaliśmy się tego, co usłyszymy. Okulista stwierdził nagłe pogorszenie wzroku i skierował na dokładniejszą diagnostykę do kliniki. Po wielu badaniach wysunięto podejrzenie zaniku nerwu wzrokowego w obu oczach. Kiedy zapytałam o leczenie, usłyszałam od lekarzy, że na obecnie nie ma możliwości operacyjnych ani farmakologicznych… Nie wiedziałam, w jaki sposób powiedzieć Patrykowi, że może być już tylko gorzej. Czułam, że to nie może się tak skończyć – nie wierzyłam, że mój syn może stać się niepełnosprawny, że dotknie go tragedia, która sprawi, że przestanie widzieć! Nie poddałam się. Szukałam ratunku dla mojego dziecka. Nie mogłam odpuścić i skazać go na powolną utratę jednego z najważniejszych zmysłów. Moje starania się opłaciły – pojawiło się światło, którego tak rozpaczliwie potrzebowaliśmy. Wbrew temu, co usłyszałam na początku, istnieje szansa! Jest nią przeszczep komórek macierzystych – terapia bardzo kosztowna, nierefundowana. Jedyna, która ma szansę zmienić życie mojego dziecka na lepsze. Tylko podania komórek mogą zatrzymać postęp choroby, mogą pozwolić Patrykowi widzieć. Mój syn chce się uczyć, podróżować, ma plany. Tak bardzo boję się, że choroba odbierz mu wzrok, bez którego nigdy nie zobaczy świata z całym jego pięknem. Nie zobaczy też mnie, co sprawia mi straszny ból. Jestem jego mamą… Patryk nie musi czekać, aż jego wzrok zniknie na zawsze. Jestem nadzieja, a my będziemy się jej trzymać i wierzyć, że wszystko jest możliwe. Niestety, kwota terapii to blisko 130 tysięcy złotych – pierwsze podanie komórek to koszt około 10 tysięcy złotych. Nie mamy takich pieniędzy. Proszę, pomóż mi zawalczyć o wzrok mojego dziecka! ––––––––––– Licytacje –> KLIK

68 507,00 zł ( 59,63% )
Brakuje: 46 370,00 zł
Piotr Marcinkowski
Piotr Marcinkowski , 50 lat

By nigdy nie zatrzymać się w najważniejszej walce, walce o życie!

Dla wielu z nas 11 listopada to dzień odzyskania niepodległości. Dla mnie i mojej rodziny to dzień, w którym otrzymaliśmy diagnozę – Stwardnienie rozsiane. Te dwa słowa zamknęły za nami drzwi, za którymi wszystko zostawiliśmy. Zamknął się pewien rozdział naszego życia i otworzył się  tom – SM, który piszemy wspólnie całą rodziną. Chorujemy od 16 lat, z diagnozą potwierdzającą – od 9 lat. Głównym bohaterem jest mój mąż Piotr, który ma dopiero 48 lat.  Dobrze zbudowany i pełen energii facet, który w młodości trenował pływanie na kajakach, każdego dnia słabnie w oczach, ponieważ choroba z postaci rzutowo-remisyjnej przeszła w postać wtórnie postępującą. Naszym celem jest utrzymanie Piotra jak najdłużej w sprawności fizycznej i umysłowej, dlatego nie rezygnuje On z pracy zawodowej i aktywności sportowej (na tyle na ile pozwalają jego możliwości ruchowo-motoryczne).   Naszą pasją są rower i góry. Do tej pory każdy weekend staraliśmy się wykorzystać na wycieczki rowerowe, dłuższe lub krótsze.  Jednak po przechorowaniu Covid-19  stan zdrowia mojego męża znacznie się pogorszył. Jeszcze w niedawno pędziliśmy po leśnych bezdrożach na naszych dwóch kołach.  Dzisiaj Piotr nie ma siły podnieść nogi, żeby przejść kilka metrów i porusza się o lasce, która stała się jego nieodłączną towarzyszką w codziennym życiu.  Każdy dzień zwłoki bez odpowiedniej terapii powoduje u niego nieodwracalne skutki, doprowadzając do niepełnosprawności ruchowej i  deficytu  w procesach myślenia, zaburzeń mowy i języka oraz trudności wzrokowo-przestrzenne, a w rezultacie poruszanie się na wózku inwalidzkim. Najnowszym rozwiązaniem jest kombinezon Exopulse Mollii Suit, który zmniejsza spastyczność i aktywuje mięśnie.  Pierwszy pełny kombinezon neuromodulacyjny rozluźniający spastyczne i napięte mięśnie, aktywujący te osłabione oraz łagodzący powiązane dolegliwości bólowe. To pierwszy kombinezon neuromodulacyjny, w którym wykorzystano fizjologiczny mechanizm odruchowy nazywany hamowaniem zwrotnym. Na skutek wysłania sygnału elektronicznego do mięśnia antagonistycznego mięsień spastyczny się rozluźnia. Połączony efekt rozluźnienia napiętych mięśni i aktywacji tych osłabionych pozwala użytkownikom cieszyć się aktywniejszym i mniej bolesnym życiem codziennym.  Jesteśmy po pierwszych testach i zauważalne są mikro postępy w mobilności ruchowej u Piotra.  Dlatego potrzebujemy waszej pomocy na zakup kombinezonu, którego koszt jest bardzo wysoki oraz turnusy rehabilitacyjne w specjalistycznych ośrodkach,  które mogą  pomóc wyhamować rozwój choroby.   Żona, córka i przyjaciele  

68 375 zł
Małgorzata Chorzelewska
Małgorzata Chorzelewska , 49 lat

Walczę o powrót do normalności... Pomóż mi pokonać skutki nowotworu❗️

Diagnoza nigdy nie przychodzi w porę. Było lato, ciepłe promienie słoneczne sprawiały, że aż chciało się żyć. Do choroby i walki z nią nie można się przygotować — zawsze jest nieproszona, niewczas, zawsze nie teraz!  Niestety właśnie pięknego, słonecznego lata, wtedy usłyszałam, że zmagam się ze złośliwym rakiem dna jamy ustnej. Bardzo szybko przeprowadzono zabieg usunięcia guza dziąsła z rekonstrukcją żuchwy. Po zabiegu zostałam zakwalifikowana do leczenia uzupełniającego radio i chemioterapią.  Zabieg i leczenie uzupełniające przebiegły pomyślnie – tak twierdzą lekarze.  Jestem pod stałą kontrolą lekarską – badania wykluczają obecność komórek nowotworowych w moim organizmie. I to jest ewidentnie sukces! Jednak od czasu zabiegu minęło już prawie dwa i pół roku, a ja nadal mam problemy z mówieniem, jedzeniem i ustawicznym obrzękiem twarzy... Zgłaszając ten problem lekarzom, słyszałam odpowiedź: wszystko jest w porządku, to tak ma być. A jednak nie może tak być! Chciałabym to zwalczyć i funkcjonować możliwie najlepiej.  Trafiłam do specjalisty, który podważył metodę zabiegu operacyjnego, proponując rekonstrukcję żuchwy oraz dna jamy ustnej mikronaczyniowym płatem strzałkowym, bądź biodrowym. Zabieg ten pozwoli poprawić, zaburzone obecnie, kształt i symetrię dolnego piętra twarzy. Co najważniejsze poprawi funkcjonalność dna jamy ustnej i języka.  Nie jest to walka o przeżycie, lecz o normalne, godne życie! A powrót jest niestety kosztowny. Stąd prośba o wsparcie finansowe. Pomożesz mi wrócić do normalności?  Za każdą przelaną kwotę jestem wdzięczna i dziękuję z całego serca za Twoje zrozumienie! Małgorzata

67 778,00 zł ( 42,47% )
Brakuje: 91 797,00 zł
Piotr Pilas
Piotr Pilas , 3 latka

By wyjątkowość nie zniszczyła dzieciństwa... Pomóż!

Wiadomość o ciąży była jedną z tych, które wspomina się, jako najpiękniejsze w życiu. Głęboko wierzyliśmy w to, że nasz synek przyjdzie na świat cały i zdrowy i za chwilę razem rozpoczniemy cudowną przygodę zwaną rodzicielstwem. I tak było...  Dzień narodzin Piotrusia był najlepszym dniem naszego życia. Gdy już mogliśmy wziąć go na ręce, czuliśmy, że mamy przy sobie cały świat. Niestety, dwa miesiące później Piotruś otrzymał druzgocącą diagnozę...  Kiedy usłyszeliśmy słowa: choroba genetyczna - Zespół Angelmana - nikt z nas nie myślał już o świętowaniu... Zamiast tego był strach – przeszywający strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Nasz malutki synek cierpi na chorobę genetyczną. Nieuleczalną! Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się czym jest w ogóle to zaburzenie. Niestety, z każdą kolejną informacją, nasze przerażenie rosło...  Mikroubytek w obrębie jednego chromosomu sprawia, że u dzieci z tym zespołem zaburzone jest działanie układu nerwowego. W efekcie często diagnozuje się u niech: niepełnosprawność intelektualną, padaczkę, zaburzenia ruchowe...  Strasznie boimy się o przyszłość syna, bo choroba ta jest bardzo rzadka i wciąż pozostaje praktycznie nieznana. Zespół Angelmana zdarza się 1: 150000 żywych urodzeń! Nie wiemy więc, w jakim stopniu schorzenie się rozwinie i jak będzie wyglądała przyszłość naszego dziecko…  Obecnie syn potrzebuje stałej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów. Koszty walki o jak najlepszy rozwój Piotrusia stale rosną. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc! Każda złotówka da nam nadzieję, której nie może zabraknąć... Rodzice Piotrusia

67 684 zł
Kacper Pieszko
Kacper Pieszko , 14 lat

POMÓŻ zapewnić mojemu synkowi godne życie!

Kacperek to nasz jedyny synek. Tak bardzo pragnęliśmy dziecka! W końcu na świat przyszło nasze wyczekiwane maleństwo. Poród był trudny, konieczne było cesarskie cięcie. Już na samym starcie otrzymaliśmy listę przerażających diagnoz...  Każdego dnia jestem dzielna dla mojego dziecka. Momentami bywa to trudne. Czuję, że z każdym rokiem podupadam na zdrowiu. Mąż jest po operacjach bioder, więc w tej chwili muszę radzić sobie sama. Kacper nie porusza się samodzielnie. Wymaga całodobowej opieki. Mózgowe porażenie dziecięce, niedowład spastyczny czterokończynowy, padaczka, hipoglikemia, opóźniony rozwój psychoruchowy, małogłowie…  Bycie mamą takiego chłopca, to praca na pełen etat. W przeszłości uczęszczał na pobyt dzienny do specjalistycznego ośrodka. Miałam choć chwilę wytchnienia... W 2014 roku co dwa tygodnie synek lądował w szpitalu. Pojawiło się zagrożenie życia, Kacperek był reanimowany. Tak bardzo się o niego bałam! Od tego czasu jest pod opieką hospicjum domowego, wyjazdy do ośrodka się skończyły. Jestem z Kacprem cały czas. W każdej chwili monitoruje jego oddech. Musimy z mężem nieustannie odsysać gromadzącą się wydzielinę. Gdy pojawiają się bezdechy i niska saturacja natychmiast podajemy tlen! Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby stan naszego dziecka się nie pogarszał. Bardzo ważną rolę odgrywa w tym rehabilitacja, za którą płacimy niemałe pieniądze, a synek potrzebuje jej aż 3 razy w tygodniu! Synek jest długi i szczupły, najtrudniejsze jest dla mnie przenoszenie go. Jest taki wiotki, ciężko mi utrzymać jego główkę. Z pozoru proste czynności, jak chociażby kąpiel stanowią ogromne wyzwanie. Chciałabym móc czasem odwiedzić mamę z Kacperkiem, ale sama nie jestem w stanie umieścić go w samochodzie.  Opieka nad synkiem jest niezwykle wymagająca. Kacperek otrzymuje pokarm przez gastrostomię. Jest dzieckiem pieluchowanym. Nawet tak podstawowe artykuły jak pampersy są nie raz trudno dostępne przez jego nietypową budowę ciała.  Na ten moment nasze najpilniejsze potrzeby, to specjalnie przystosowany wózek inwalidzki, oraz koncentrator tlenu – stary jest wadliwy. Nie wyobrażam sobie, co zrobimy w sytuacji, gdy u synka pojawi się bezdech, a my nie będziemy w stanie mu pomóc.  Kacperek to nasz największy skarb. Uwielbia się przytulać, jest najukochańszy na świecie! Modlimy się, żeby zdrowie nam dopisywało i żebyśmy mogli jak najlepiej się nim opiekować. Każda złotówka to dla nas nieocenione wsparcie, za które z całego serca dziękujemy! Mama Kacperka

67 595 zł
Tomasz Szczepański
Pilne!
Tomasz Szczepański , 45 lat

Pilne❗️NOWOTWÓR chce odebrać mi życie... Są już przerzuty – POMOCY❗️

Przychodzą takie momenty w życiu, gdzie nagle wszystko zmienia się o 360 stopni. Wystarczy dzień, czasem miesiąc, albo jedna chwila. Gdy usłyszysz diagnozę, która brzmi jak wyrok zaczynasz rozumieć, że wszystko, co cię otacza jest niezwykle kruche. I jakie cenne zdrowie, które zabiera Ci podstępna choroba… Ale zacznijmy od początku. W Święta Wielkanocne w 2024 roku nagle straciłem apetyt. Zaobserwowałem też, że moja skóra zmienia barwę na bardziej żółtą. Zaniepokojony tymi dolegliwościami niezwłocznie udałem się do lekarza. Pierwsze badania, jakie wykonywałem były prowadzone pod kątem potwierdzenia bądź wykluczenia żółtaczki. Ale jedno z ostatnich wykonywanych w tym czasie badań (USG jamy brzusznej) wykazało zmiany na ściance żołądka… Byłem przerażony! Niemal natychmiast dostałem skierowanie do szpitala, gdzie zostałem poddany dokładnej diagnostyce. Ostatecznie okazało się, że jest ze mną o wiele gorzej, niż przypuszczałem w najgorszych myślach! Wyniki badań wykazały zmiany nowotworowe, których ognisko znajduje się w żołądku. Gruczolakorak żołądka IV stopnia – tak dokładnie brzmiała diagnoza. Ale to nie było wszystko, ponieważ zostały wykryte także  przerzuty do wątroby, otrzewnej i płuc... Niestety nowotwór jest nieoperacyjny, a jedyną metodą leczenia pozostaje chemioterapia. Jestem aktualnie po pierwszej dawce i oczekuję kolejne jej podania… Ze względu na niedrożność żołądka moje żywienie odbywa się bezpośrednio do jelita. Praktycznie nie spożywam pokarmów w innej postaci… Przede mną jeszcze wiele wyzwań, niezwykle kręta droga pełna przeszkód. Na szczęście mam wsparcie w żonie i moich wspaniałych dzieciakach. To dla nich będę walczył do ostatniej kropli krwi! Jednak bez Waszego wsparcia sam nie dam rady… Kosztów każdego dnia przybywa i nie jestem w stanie im już dłużej stawiać czoła. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Tomasz

67 544 zł
Dawid Borkowski
Dawid Borkowski , 39 lat

Nagły udar omal nie odebrał mi syna! Proszę pomóż Dawidowi wrócić do sprawności

Praca na trzy zmiany potrafi zmęczyć każdego człowieka, ale nie mojego syna. Dawid był operatorem maszyn. Lubił swoją pracę i nigdy nie narzekał. Zawsze pomocny, wrażliwy i tak bardzo przywiązany do całej rodziny. Mój syn to wspaniały człowiek. Niestety, dzisiaj w pełni zależny ode mnie i wymagający całodobowej opieki. Nasz dramat wydarzył się tak niedawno. 26 stycznia tego roku Dawid wrócił do domu po nocce. Zjadł śniadanie i postanowił iść spać. To było standardowe działanie, dlatego niczym niezdziwiona życzyłam mu udanej drzemki. Dzień jak co dzień. Przerażenie dopadło mnie kilka godzin później, gdy usłyszałam straszny krzyk! Syn leżał na podłodze, prosząc o pomoc. Ból głowy, który odczuwał był nie do zniesienia.  Karetka przyjechała bardzo szybko. Na miejscu okazało się, że Dawid przeszedł udar. Na 2 tygodnie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Dzień za dniem czekałam na jego wybudzenie. Tak bardzo się o niego bałam. Na szczęście organizm Dawida jest silny, a jego wola walki i chęć powrotu do sprawności jeszcze większa. Od pewnego czasu syn jest rehabilitowany. Każdy najdrobniejszy postęp ogromnie mnie cieszy. Dawid mnie słyszy i rozumie, wiem to na pewno. Często opowiadam o naszej rodzinie i widzę wzruszenie w jego oczach. Z całego serca pragniemy mu pomóc, jednak turnus rehabilitacyjny, na który się zakwalifikował, jest bardzo drogi. W związku z tym zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każdy choćby symboliczny grosik, przybliża mojego syna do poprawy sprawności. Z góry bardzo dziękuję! Mama Dawida, Ania z rodziną 

67 539,00 zł ( 61,85% )
Brakuje: 41 653,00 zł
Mateuszek Szymański
Pilne!
Mateuszek Szymański , 7 lat

Złośliwy nowotwór mózgu zaatakował małego chłopca❗️ Pomóż go uratować❗️

Mateusz to wspaniały, wesoły chłopiec. Gdy skończył 6 lat, rozpoczął naukę w szkolnej zerówce. Niestety, zaledwie po miesiącu szkolną ławkę musiał zamienić na szpitalne łóżko. Walka z bezlitosną chorobą trwa już wiele miesięcy, a to zaledwie początek… Gdy Mateusz się źle poczuł, rodzice niezwłocznie udali się z nim do szpitala. Na miejscu wykonano badanie tomografem. Wyniki były przerażające! U chłopca stwierdzono guz mózgu! Szybko przewieziono go do szpitala do Katowic, gdzie pogłębiono diagnostykę. Badania potwierdziły najgorsze przypuszczenia… Rodzice usłyszeli, że to medulloblastoma – nowotwór o IV stopniu złośliwości. W jednej chwili ich cały świat się zawalił. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Już dwa dni później odbyła się operacja całkowitego usunięcia guza. Gdy Mateuszek się wybudził, rodziców zastała nowa rzeczywistość. Ich synek doznał prawostronnego niedowładu, pojawiły się tez zaburzenia koordynacji ruchowej oraz brak mowy… Nikt z nas nie mógł uwierzyć, że ten malutki chłopczyk musi przechodzić przez takie męczarnie… Po operacji Mateusz gorączkował, źle się czuł. Jego mama zrezygnowała z pracy, żeby nieustannie czuwać przy szpitalnym łóżku. W końcu stan się ustabilizował i udało się rozpocząć ratujące życie leczenie – chemioterapię. Rodzice patrzyli, jak słabnie, jak traci swoje piękne blond włoski…  Mateusz ma rodzeństwo, które każdego dnia bardzo za nim tęskni i czeka, kiedy braciszek wróci do domu. A od miesięcy bywa w domu tylko na chwilkę i wciąż musi wracać do szpitala. Obecnie trwa protonoterapia w Krakowie. Przed chłopcem kolejny etap leczenia – chemioterapia podtrzymująca. Ma ona trwać rok.  W tej chwili rodzina Mateuszka wydała już wszystkie możliwe środki, a stos paragonów wciąż rośnie… Same dojazdy do szpitala, to godzina drogi w jedną stronę. A chłopiec wymaga specjalnej onkologicznej diety, rehabilitacji, terapii z logopedą.  Rodzice Mateuszka przez całe swoje życie robili wszystko, żeby zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy byt. Dziś zwracam się do Was z ogromną prośbą – wesprzyjcie ich. Razem możemy zdziałać naprawdę wiele. Pozwólmy im nie martwić się o pieniądze, gdy toczy się bezlitosna walka o życie ich ukochanego synka… Katarzyna, przyjaciółka rodziny

67 202 zł