Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Matuszewska
Pilne!
Ewa Matuszewska , 33 lata

Planowaliśmy ślub, gdy trafiłam na... ONKOLOGIĘ❗️Ratuj z nami Ewę❗️

Mam 32 lata i jestem mamą. Miałam zaplanowany ślub, ale w lutym tego roku spotkała nas tragedia. Diagnoza, która chce wszystko zniszczyć. Nic już nie jest jak dawniej...  Postawiono mi diagnozę — nowotwór mózgu. Ta wiadomość wywróciła nasze życie do góry nogami. Mimo przeciwności losu jestem żoną Krystiana, który zorganizował wszystko w tydzień. ‚‚Mieliśmy mieć wszystko: DJ-a, saksofonistę, fotografa, desery i barmana. Jednak los chciał dla nas inaczej i mieliśmy swój dzień 16 kwietnia o 3 miesiące wcześniej. Dzięki wspaniałemu mężowi, który wszystko zorganizował w tydzień! Jesteśmy mężem i żoną". Tak pisałam na swoich social mediach całkiem niedawno...  Guz jednak nie zniknął, miłość i ogromna wola nie są w stanie go zatrzymać. Niestety, szybko okazało się, że potwór jest nieoperacyjny ze względu na jego umiejscowienie. Znajduje się w pniu oraz lewym płacie mózgu. Wykonana biopsja ukazała zaawansowane stadium choroby. Podjęłam leczenie onkologiczne w Gliwicach. Pobyt okazał się długi i bardzo ciężki. Podczas pobytu w szpitalu mój stan zdrowia znacznie się pogorszył... Czas dla nas znowu się zatrzymał, a lekarze zastanawiali się nad przedwczesnym zakończeniem leczenia. Bardzo szybko postępująca choroba spowodowała prawostronny niedowład, problemy z mową i pamięcią. Z powodu niedowładu jestem uzależniona od najbliższych. Moja choroba zbiera żniwo. Ogrom czasu moich najbliższych, moje zdrowie oraz koszty finansowe związane z jego ratowaniem. Mimo skierowań na rehabilitacje nie mam możliwości i terminów korzystania z niej... Koszty leków, leczenia oraz dojazdów przewyższają nasz budżet domowy. Jest mi bardzo przykro, że w ogromie tylu nieszczęść i walki o życie, tak dużą rolę odgrywają pieniądze. One teraz mogą zdecydować o tym, co ze mną się stanie...  Nie chcę na to pozwolić! Mam dla kogo żyć, moja rodzina jest dla mnie wszystkim...  Proszę, daj mi nadzieję!  Ewa 

72 546 zł
Lilianna Fitrzyk
Lilianna Fitrzyk , 4 latka

Lila tak bardzo chce żyć. Pomóż nam zawalczyć o przyszłość córki!

Walka o życie Lilki to walka z czasem. Musimy się spieszyć, by jak najszybciej wykonać poszerzone badania genetyczne i pomóc naszemu maleństwu. Nie możemy czekać i patrzeć jak cierpi, jak walczy o każdy oddech. Musimy zrobić wszystko, by uratować naszą córkę! Przed narodzinami Lilianny wykonaliśmy badania prenatalne. Wszystko wyszło w porządku, a my jeszcze bardziej czekaliśmy na jej przyjście na świat. W trakcie ciąży jedynym problemem było moje złe samopoczucie z powodu zwyrodnienia kręgosłupa i ucisku macicy na żyłę. Ciąża została rozwiązana w 37 tygodniu przez cesarskie cięcie. Lekarze zapewniali, że wszystko jest w porządku. Lila urodziła się zdrowa. Przynajmniej tak nam się wydawało… Jako przezorna mama przed szczepieniem Lilki prosiłam o wykonanie CRP - czyli badania wykonywanego przy podejrzeniu infekcji, by być pewnym, że nic jej nie jest. Wynik bez zarzutu, kamień z serca. Gdy przywieziono mi ją okazało się, że jest sina… prawie nie oddychała. Aż boję się pomyśleć co mogłoby się stać gdybym nie zareagowała tak szybko. Żyłam z ogromną nadzieją, że to tylko jednorazowa sytuacja, która nigdy się nie powtórzy.  Niestety bezdechy pojawiały się coraz częściej, a Lilka była bardzo ospała. Martwiła nas także przedłużająca się żółtaczka fizjologiczna. Wiedzieliśmy, że musimy szybko zareagować, dlatego długo się nie zastanawialiśmy. Lilka potrzebowała kompleksowych badań, żebyśmy wiedzieli co jej jest. Teraz nasze 8-miesięczne dziecko boryka się z tyloma problemami, że aż trudno ubrać to w słowa. Wszystkie objawy prowadzą nas do Zespołu Charge, bardzo rzadkiej choroby genetycznej wywołaną przez mutację genu CDH7. Przed nami jeszcze długa droga i wiele badań… Lila zmaga się ze szczeliną błony naczyniowej tęczówki, gotyckim podniebieniem, wadą serca i ubytkiem międzyprzedsionkowy z przeciekami, słabym napięciem mięśniowym i asymetrią ciała, refluksem, torbielą w główce i kilkoma na jajnikach. Im więcej szukamy, tym więcej znajdujemy. Lekarze podejrzewają także niedosłuch i inne ukryte wady, które mogą wpływać na jej funkcjonowanie.  Szansą dla naszej córeczki są w tym momencie rozszerzone badania genetyczne, które powiedzą nam w którą stronę podążać z leczeniem. Oprócz tego bardzo ważna jest terapia widzenia i słuchu oraz regularne wizyty neurologiczne. Jeśli zdobędziemy pieniądze na badania, Lilka będzie miała szansę zawalczyć o swoją przyszłość! Jej starsze rodzeństwo bardzo ją kocha i wierzy, że za kilka miesięcy będą wspólnie bawić się w parku, za kilka lat jeździć na rowerze, razem chodzić do szkoły. Łzy napływają do oczu, ale musimy być silni. Nie chcemy niszczyć naszych rodzinnych marzeń. Nie wiemy co jeszcze przed nami, ale wytrwale walczymy każdego dnia. Marzymy o szczęśliwym dzieciństwie Lili, bez bólu i ograniczeń. Dlatego bardzo prosimy o pomoc i wsparcie. Badania i dojazdy bardzo dużo nas kosztują. Prawdopodobnie będziemy potrzebować różnych sprzętów rehabilitacyjnych, do tego dołączą także wyjazdy na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. To wszystko przekracza nasze możliwości. Mimo przeciwności losu nie poddamy się. Zrobimy wszystko dla naszej córeczki!  Rodzice ➡️ Zmagania Lilki można obserwować na jej fanpage ➡️ Lilkę można wesprzeć także przez licytacje na Facebook'u

72 068 zł
Jakub Osuch
Jakub Osuch , 14 lat

Komplikacje w czasie operacji doprowadziły do tragedii! Pomóż Kubusiowi!

Tak bardzo cieszyliśmy się z narodzin Kuby. Byliśmy szczęśliwi, że jest zdrowym i silnym chłopcem. Żyliśmy w błogiej nieświadomości, która pozwalała celebrować każdy bez obaw, co przyniesie jutro. Czy tak nie mogło pozostać na zawsze?  Wszystko zmieniło się gdy Kubuś skończył dwa latka. Zaczął utykać na prawą nogę i okazało się, że ma podwichnięte oba stawy biodrowe. Z dnia na dzień pojawiały się coraz to nowe dolegliwości. Częste zapalenia uszu, niedosłuch obustronny, niedomykalność zastawki mitralnej, zniekształcenia układu kostnego - wszystkie nowe wiadomości sprawiały, że baliśmy się bardziej.  Gdy Kubuś nie miał jeszcze pięciu lat, usłyszeliśmy ostateczną diagnozę – mukopolisacharydoza IVA. Nazwa niemówiąca zupełnie nic. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest o nieuleczalna choroba genetyczna, cały nasz świat zawalił się w jednej sekundzie. Wiedzieliśmy jedno – będziemy walczyć o synka z całych sił, mimo że los nie jest dla nas łaskawy.  Rok Kubuś przeszedł operację odbarczenie szczytowo-potylicznego. Zabieg, który miał mu dać ulgę i lepsze funkcjonowanie zamienił się w straszną rodzinną tragedię. Doszło do powikłań. Kubuś miał sparaliżowane ręce i nogi, doszło także do niewydolności oddechowej.  Dzięki niesamowitemu wsparciu podczas poprzedniej zbiórki udało nam się wysłać synka na turnusy rehabilitacyjne, które w ogromnej części pomogły mu odzyskać sprawność.  Mamy nadzieję, że tak pozostanie jak najdłużej. Z drugiej strony wiemy, że to kropla w morzu jego potrzeb... Musimy zakupić gorset ortopedyczny, ponieważ prawa strona ciała jest dominującą, a po lewej stronie jest więcej uszkodzeń. Kuba cały czas siedzi krzywo i nie jest w stanie skorygować postawy. Kolejna rzecz to zakup koflatora. Z powodu nieefektywnego kaszlu, porażenia mięśni oddechowych dochodzi do zalegania wydzieliny. Dodatkowo sprzyja temu przewlekły problem z zatokami. Wiemy, że przyjdzie też moment, w którym zabraknie nam środków na codzienną rehabilitację... Chcemy oszczędzić Kubie kolejnego bólu i rozczarowania. Chcemy, by znowu mógł cieszyć się każdym dniem i choć na chwilę zapomnieć o niepełnosprawności. Czy będziesz z nami nadal w tej walce? Rodzice Kuby

72 025 zł
Patryk Borowski
Patryk Borowski , 42 lata

Dramat ojca czwórki dzieci❗️ Ratunku!

Mam 38 lat. Jestem mężem i tatą czwórki dzieci! Nie brakowałoby mi niczego, gdyby nie poważna choroba i przeszywający ból, z którym walczę każdego dnia... Przewlekłe zapalenie kości i szpiku sprawiło, że czeka mnie amputacja stopy! By mimo to wciąż być sprawnym, potrzebuję Twojej pomocy... Lata świetlne temu przeżyłem wypadek samochodowy. Roztrzaskałem się wtedy prawie cały, ledwo przeżyłem. W Otwocku składali mnie rok albo nawet dłużej. Po tym wszystkim wydawało się, że będę tylko kulał, z naciskiem na "wydawało się".  Wtedy nie przeszło mi nawet przez myśl, że właśnie zaczyna się moje nowe, zupełnie inne życie. Złamania się goiły, ale ból nie przechodził. Przez lata w mojej prawej stopie rozwijało się zapalenie kości, szpiku, tkanek miękkich. Rana się nie goiła i wciąż otwierała, a noga z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Nie pomogły amputacje palców ani oczyszczanie z opiłków kości, które jak się okazało, wciąż przez lata pozostawały w stopie. Obecnie stan jest najgorszy od początku problemów, Cały czas jestem na silnych środkach przeciwbólowych, chodzę z trudem i ogromnym bólem, coraz częściej o kulach.... Chciałbym po prostu żyć! Ale nie mogę... Każdy dzień przynosi mi kolejną dawkę cierpienia. Lata nieskutecznego leczenia, nieustający ból i wciąż otwierająca się rana, zmusiły mnie do podjęcia decyzji o amputacji i jej protezowania. Ponieważ sytuacja i zabieg nie jest standardowy, wiąże się ze sporymi kosztami. Do tego dochodzą koszty dojazdów, badań, rehabilitacji. Wszystko to generuje ogromną kwotę, której nie mam... Chciałbym odzyskać swoje życie. Chciałbym być sprawnym ojcem dla moich dzieci! Chciałbym wreszcie przypomnieć sobie, czym jest życie bez bólu! Pomóż mi, proszę! Patryk

71 863,00 zł ( 58,3% )
Brakuje: 51 382,00 zł
Tomasz Kusiak
Tomasz Kusiak , 45 lat

Nie pozwólmy, by krwotok odebrał mu wszystko❗️Razem dla Tomka❗️

Tomek to nasz przyjaciel i współpracownik. Niedawno rozpoczynał nowe życie, razem ze swoją partnerką wybudowali dom! Niestety, 14 lutego tego roku Tomek trafił do szpitala w wyniku pękniętego tętniaka w mózgu. Musiał przejść kilka operacji ratujących życie, po których komplikacją było znaczne pogorszenie wzroku i motoryki ciała. W szpitalu spędził 3 miesiące, a po tym okresie przetransportowali Tomka do ośrodka poudarowego, gdzie aktualnie przebywa i potrzebuje dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Konsultacja okulistyczna wykazała znaczne pogorszenie wzroku, a usunięcie krwi z gałki ocznej wymaga kolejnego zabiegu. Ale koszty tych procedur sięgają 8000-10000 złotych. Rehabilitacja to 4000 zł za miesiąc, ośrodek rehabilitacyjny 10000 zł za miesiąc, a leki 800 zł za miesiąc. Przez około rok tętniak krwawił w głowie Tomka! Naturalne odpływy płynu rdzeniowo- mózgowego zostały pozatykane, dlatego też podjęto decyzję o założeniu zastawki, w której zrobił się rozległy stan zapalny. Po antybiotykoterapii podjęto decyzję o założeniu kolejnej zastawki. Niestety, tragiczne komplikacje po leczeniu sprawiły, że powstał krwiak, który wywołał lewostronny paraliż ciała. Nie wiadomo, ile to potrwa. Specjaliści mówią, że najlepiej jakby Tomek spędził w ośrodku 6 miesięcy. Ale koszty są tak ogromne, że nie wiemy, czy uda się to wszystko opłacić. Koszty spadają im na ramiona jak lawiny. Ciężko jest prosić o pomoc, ale chcemy wesprzeć Tomka w jego walce. Każda złotówka przekazana na rzecz jego rehabilitacji bardzo pomoże w powrocie do zdrowia. Jesteśmy pewni, że dobro wraca. Z całego serca dziękujemy za wsparcie i życzymy Wam właśnie tego wszystkiego dobrego.  Przyjaciele i współpracownicy

71 675,00 zł ( 44,91% )
Brakuje: 87 900,00 zł
Kamil Kutkowski
Kamil Kutkowski , 35 lat

"Przez COVID-19 doznałem udaru! Chcę wrócić do zdrowia i rodziny!" - dramatyczny apel taty dwójki dzieci!

Mam na imię Kamil, mam 33 lata, jestem mężem i tatą dwójki dzieci. Synek ma dwadzieścia miesięcy, drugie nasze maleństwo urodzi się za kilka tygodni. Znalazłem się w tak trudnym momencie życia, że potrzebuję Waszej pomocy... Oto moja historia. Mój stan zdrowia zrujnował wirus, z którym od niemal dwóch lat walczy cały świat... Niestety, również i mnie dotknęło przekleństwo, jakim jest COVID-19. Zakażenie koronawirusem spowodowało, że zaczęła mi spadać saturacja... Pojawiły się problemy z oddychaniem. Mój stan był kiepski, dlatego trafiłem do szpitala. Pomimo szybkiego leczenia - zastosowania tlenoterapii wysokoprzepływowej oraz leków przeciwzakrzepowych - doszło do załamania stanu zdrowia. Doznałem udaru niedokrwiennego lewostronnego. Mam porażoną nogę, rękę oraz nerw twarzowy. Poza tym wystąpiła u mnie głęboka afazja ruchowa, na skutek której utraciłem zdolność wypowiadania się.  Znalazłem się na oddziale neurologicznym z pododdziałami udarowymi... Kiedy najgorsze niebezpieczeństwo minęło, zakwalifikowano mnie na dalszą rehabilitację neurologiczną - myślałem, że teraz będzie już tylko lepiej... Wydawało się, że wygrałem walkę o życie i będę mógł rozpocząć walkę o sprawność. Niestety, pandemia znów dała mi się we znaki... Po dwóch tygodniach pobytu oddział zamknięto z powodu wystąpienia koronawirusa wśród pacjentów. Szpital nie zapewnił mi innej placówki w celu kontynuacji leczenia. Kwestia dalszej rehabilitacji spadła na mnie i moją ciężarną żonę. Mamy malutkiego synka, żona jest w ósmym miesiącu ciąży... Między innymi z tego powodu mój powrót do zdrowia jest priorytetem. Dzieci i żona mnie potrzebują, muszę zrobić wszystko, żeby znów być sprawnym człowiekiem. Chcę być wsparciem, a nie ciężarem. Potrzebna jest mi rehabilitacja oraz zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Poza tym czeka mnie wiele wizyt u innych specjalistów (neurolog, kardiolog, pulmonolog, chirurg naczyniowy) w celu leczenia powikłań... Lekarze powiedzieli mi, że rehabilitacja może potrwać do roku, a to na pewno będzie się wiązało z wysokimi kosztami leczenia. Dlatego też każda złotówka jest na wagę złota, a właściwie zdrowia... Bardzo proszę o pomoc w imieniu swoim i mojej rodziny. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Kamil

71 627 zł
Adaś Tadych
Adaś Tadych , 6 lat

Nie zabawki, a leczenie jest teraz potrzebne Adasiowi! Proszę, pomóż…

Nasz synek codziennie mierzy się z przeciwnikami większymi od siebie. Musi wystawiać na próbę swoją siłę i wytrwałość. Ta rywalizacja uczy go pokory, bo naprawdę bywa trudna. Adaś nie podejmował się tego z własnej woli… Niestety nie jest to zabawa z rówieśnikami czy zawody sportowe, tylko bój o zdrowie… Urodził się chory i życie dalej nie przestaje rzucać mu przeszkód pod nogi! Nasz synek do 24 tygodnia ciąży rozwijał się prawidłowo. Po 25 zaczęły się niepokojące zmiany oraz komplikacje i urodził się jako wcześniak. Stres towarzyszył nam na każdym kroku, a złe informacje spływały lawinowo. Syn urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym…   Adaś ma również zespół Westa, czyli zespół objawów padaczkowych. Dodatkowo ma znaczną niepełnosprawność umysłową.  Ze względu na wiele powikłań, bardzo często łapie infekcje i choroby. Niedawno zwykłe przeziębienie prawie nam go zabrało. Jego organizm, zwłaszcza płuca są niesamowicie delikatne. Próbowaliśmy udzielić mu podstawowej pomocy w formie leków, niestety to za mało. Trafiliśmy na OIOM i walczyliśmy o jego życie, tracąc wszelkie nadzieje. Żadnemu rodzicowi nie życzymy takiego strachu o własne dziecko…  Każdy dzień naszego synka to wyzwanie, które pomagamy mu podjąć, myśląc, że będzie jeszcze dobrze. Wiemy, że dziecięce porażenie mózgowe nie odpuści już nigdy… Jednak teraz, kiedy Adaś jest jeszcze mały, mamy największą szansę na to, że rehabilitacja przyniesie oczekiwane skutki.  Zwolniłam się z pracy i zostaliśmy na utrzymaniu męża. Adam potrzebuje stałej opieki i rehabilitacji. Na zajęcia, do lekarzy czy przedszkola wożę go do placówek bardzo oddalonych od naszej miejscowości. Koszty z każdym tygodniem pochłaniają wszystko, co mamy.  Nasza codzienność nie jest łatwa, ale co jakiś czas pojawia się promyk nadziei. Adaś ku zaskoczeniu lekarzy poznaje nasze twarze, głosy i reaguje wielkim uśmiechem na swojego brata i tatę.  Jesteśmy rodzicami i chcielibyśmy uchylić mu nieba… Marzymy o tym, by mógł być częściej rehabilitowany i żeby życie dało mu trochę wytchnienia…   Prosimy o pomoc w zebraniu potrzebnych środków, aby dalej walczyć. Każda złotówka jest dla nas ważna! Każda… Rodzice

71 327 zł
Danis Hamidow
Pilne!
Danis Hamidow , 7 lat

Ten nowotwór zabija połowę chorujących dzieci! Błagamy o RATUNEK❗️

Po weselu i założeniu nowej rodziny od razu zaczęliśmy myśleć o dziecku. Bóg był łaskawy do naszych modlitw, i na ten świat przyszedł nasz chłopczyk. Poród przeszedł dobrze. Ze szpitala położniczego odbierała nas cała nasza duża i zgrana rodzina. Przyjechali po nas czarnym samochodem. Wszyscy zaangażowani w poród lekarze byli znajomymi naszej rodziny. Ponieważ rodzina nasza jest rodziną internacjonalną (mamy i Rosjan, i Uzbeków), to wybraliśmy imię Danis, ale w rodzinie mówimy na niego Dania. Nasze dziecko dorastało w atmosferze miłości i radości. Syn chodził do żłobka, bawił się z innymi dziećmi, chodził na zajęcia z tennisa i piłki nożnej. Marzył, by zostać starszym bratem. Prosił o siostrzyczkę lub braciszka. W 2020 roku w naszej rodzinie pojawił się drugi syn. Radość, emocje... Wyjazdy w góry, pływanie w basenie, zabawki, przyjaciele, troska o maleństwie. Czas się zatrzymał... We wrześniu 2021 wychowawczyni ze żłobka zwróciła uwagę, że dziecko zrobiło się mniej aktywne. A po nocach synek zaczął się skarżyć na ból w plecach i brzuchu. Ja i mąż obeszliśmy wszystkich lekarzy: pediatrę, neurologa, traumatologa, chirurga, urologa. Zapadła błędna diagnoza — wodonercze. Przez 3 miesiące leczyliśmy się na to, a ból nadal nie ustępował. Potem syn zaczął mocno się pocić. Dopiero w grudniu, po wykonaniu rezonansu magnetycznego, wykryto guza i liczne przerzuty.  Przez obojętność i nieprofesjonalizm niektórych lekarzy przestaliśmy ufać lekarzom w naszym mieście i pojechaliśmy do stolicy, do miasta Taszkent.  Wiele lekarzy odmówiło nam pomocy, ponieważ, ich zdaniem, szansy na wyzdrowienie były niewielkie. Ale spotkał się na naszej drodze jeden cudowny lekarz, który zgodził się nas leczyć. Wszystkie preparaty chemioterapii były kupowane na koszt własny.  Operacja, to najstraszniejsze godziny w życiu... Odbyła się operacja usunięcia guza, która trwała aż 10 godzin. Synek stracił dużo krwi... Potem nasz lekarz poradził wyjechać na przeszczep szpiku do Indii, ponieważ u nas w kraju taka operacja nie odbywa się, a tam pracował jego kolega.  Pojechaliśmy do Indii. Tam nam powiedzieli, że szpik własny nie wyrabia odpowiedniej ilości komórek macierzystych i zaproponowali przeszczep od dawcy. Wróciliśmy do Uzbekistanu i wysłaliśmy zapytania do Izraela, Rosji i Turcji.  Najbardziej odpowiednią opcję zaproponowali lekarze z Antalyi. Sprzedaliśmy mały biznes i mieszkanie w naszym mieście, powinno było nam starczyć. Ale po przylocie do Turcji okazało się, że dziecko ma nawrót. Przy nawrocie transplantacja nie jest możliwa. Powiedzieli nam, że syn potrzebuje opieki dobrego onkologa — hematologa i wysłali nas do Stambułu.  W Stambule odbył się konsylium lekarzy. Zaproponowali nam połączenie immunoterapii z chemioterapią. Kosztorys przerażał. Byliśmy zmuszeni zacząć zbierać środki. Dołączyli do nas bliscy, blogerzy, fundacji, znajomi i nieznajomi. Po 5 kursach immunoterapii sytuacja zaczęła się poprawiać. Pozostało tylko parę przerzutów: 2 w okolicach głowy i 2 w okolicach guza "głównego", czyli przy lewym nadnerczu. Kolejny konsylium postanowił, że należy kontynuować immunoterapię i dołączyć radioterapię. A przerzuty w okolicach głowy zostały usunięte. Kosztorys na dalsze leczenie wystawili w wysokości 273 000$ ! Część środków udało się nam uzbierać, ale już więcej nie potrafimy! Nasze dziecko to nasz bohater. On przechodzi przez to wszystko śmiało i odważnie. W szpitalu podczas zabiegów bardzo się denerwuje, ale trochę się uspokaja rysowaniem i oglądaniem kreskówek.  Bardzo prosimy Was o pomoc w uzbieraniu niezbędnej kwoty, żeby nasz syn wyzdrowiał i wrócił do domu — i do normalnego dzieciństwa. 

71 208,00 zł ( 13,37% )
Brakuje: 461 133,00 zł
Zosia Mrozicka
Zosia Mrozicka , 11 lat

Pokonała guza, teraz walczy o zdrowy uśmiech! Pomóżmy Zosi!

U mojej córki Zosi w lutym 2022 roku zdiagnozowano guza olbrzymiokomórkowego żuchwy. W sierpniu przeszła poważną operację resekcji guza z jednoczasową rekonstrukcją płatem mikronaczyniowym z kości strzałkowej.  Po operacji od nowa uczyła się mówić, przełykać i chodzić. W październiku byliśmy na turnusie rehabilitacyjnym a na początek lutego, mamy planową operację usunięcia płytek mocujących przeszczep.  Po usunięciu płytek i wymodelowaniu dziąseł zaczniemy proces odtworzenia uzębienia. Niestety koszty implantacji przewyższają nasze możliwości a w przypadku Zosi – 9-latki, wymiana koron, uzupełnianie implantów, kontrole i wizyty będą częste ze względu na wzrost szczęki. Przed nami długa droga, pewnie nie raz kręta i skomplikowana, wymagająca znacznych nakładów finansowych, dlatego potrzebujemy Waszej pomocy. Każdego, kto mógłby przekazać nam, chociażby złotówkę, prosimy o wsparcie. Już teraz z całego serca dziękujemy!  Monika, mama Zosi

71 120 zł