Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Róg
Adam Róg , 51 lat

To nie może być koniec! Adam walczy o sprawność i potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy w tym roku wszyscy szykowali się do świąt Wielkiej Nocy, w naszym domu czuć było tylko paraliżujący strach... Poranek 2 kwietnia zapamiętam na zawsze. Mąż zaczął narzekać na potworny ból głowy, którego nie dały radę uśmierzyć leki, bardzo się pocił, a później zaczął wymiotować. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, a Adam słabł z każdą chwilą. Podjęłam decyzję o szybkim zabraniu męża na SOR.  Kiedy dotarliśmy do szpitala, badanie tomografem wykazało krwawienie międzyczaszkowe. Mąż natychmiast trafił na blok operacyjny. Przez 6 godzin sztab medyków walczył o życie najbliższej mi osoby, a ja nie mogłam nic zrobić! Okazało się, że w głowie Adama pękł tętniak. Nawet nie wiedzieliśmy, że tam jest… To były chwile, które chciałabym wyrzucić ze swojej głowy, tymczasem wciąż wracają do mnie natłokiem emocji. Pamiętam swój strach, pamiętam, że nie mogłam się na niczym skupić. Mój mąż walczył o życie na szpitalnej sali, a ja błagałam w myślach, żeby udało mu się wyjść z tego wszystkiego cało. Późniejsze słowa lekarzy sprawiły jednak, że ugięły się pode mną kolana. Chwilę po operacji powiedziano mi, że mam się pożegnać z mężem, bo jego stan jest krytyczny. Nie mogłam się z tym pogodzić! Wiedziałam, że Adam się nie podda, że będziemy walczyć, dopóki starczy nam sił, że mamy jeszcze tyle planów do zrealizowania w przyszłości. Kiedy Adam wybudził się ze śpiączki poczułam się, jakby ktoś zdjął mi z serca ogromny ciężar. Mój ukochany mąż wygrał tę walkę, najtrudniejszą z możliwych i choć wiedziałam, że powrót do sprawności będzie drogą przez ciernie, trwałam przy nadziei, że pokonamy wszystkie przeciwności. Jeszcze przez długi czas Adam był cieniem samego siebie. Ważył tylko 43 kg! Dziś jest już trochę lepiej, ale przed nami wciąż długa droga. Udało się zdjąć rurkę tracheotomijną, mąż zaczyna już powoli i świadomie mówić. Wciąż jednak utrzymuje się niedowład prawej strony ciała. Noga Adama jest już po tej stronie sprawniejsza, z ręką niestety wciąż jest kiepsko. Mąż podejmuje już pierwsze próby chodzenia, by jednak marzyć o sprawnej przyszłości, potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Koszty są ogromne i sami nie damy rady. Pomóż nam, proszę! Joanna, żona

83 184,00 zł ( 52,12% )
Brakuje: 76 391,00 zł
Marcin Nieporęcki
Marcin Nieporęcki , 44 lata

Ukochany mąż i ojciec pozbawiony świadomości... Potrzebna pomoc❗️

Od 17 lat z moim mężem Marcinem mieszkamy w Polsce. Mamy cudowną, 14-letnią córkę i niczego nam nie brakowało. Ale to wszystko, nasze życie zmieniło się o drastyczne 180 stopni 22 listopada 2023 roku.  Wtedy Marcin doznał krwawienia śródmózgowego z przebiciem do komór z embolizowanej przed laty malformacji naczyniowej. Skutek to hospitalizacja w klinice neurochirurgii.  Jego walka o życia wraca do naszych myśli jak najgorszy koszmar… A obecnie mąż nadal jest pod respiratorem, po tracheotomii i ma założony PEG. Czasem otwiera oczy, błądzi nimi po sali, ale nie ma z nim kontaktu.  Zostałyśmy z córką same. Moja rodzina jest daleko, teść choruje i też wymaga pomocy, a tydzień temu zmarła mama Marcina. O czym mąż nawet nie wie, bo stało się to kiedy przebywa w śpiączce.  Moja praca nie pozwala na pokrycie ogromnych kosztów leczenia, a niedawno otrzymałam informację o przewidywanym w najbliższym czasie wypisie męża z OIT oraz braku możliwości przeniesienia go do Kliniki Neurochirurgii Szpitala z powodu braku miejsc.  Polecono mi znalezienie innej placówki, która zapewniłaby należytą opiekę neurochirurgiczną i rehabilitacyjną męża. Ale orientacyjny koszt leczenia w placówce w Konstancinie to 20 tys. zł/miesięcznie! Dlatego bardzo proszę o pomoc… Razem z córką postanowiłyśmy sprzedać samochód, by pokryć koszty leczenia, a to wciąż zaledwie kropla w morzu potrzeb. Same nie damy sobie rady i możemy jedynie liczyć na Was i Wasze dobre serca. Proszę, pomóżcie mi odzyskać męża i sprowadzić go do domu. Dina

83 049,00 zł ( 32,52% )
Brakuje: 172 271,00 zł
Damian Baranek
Pilne!
Damian Baranek , 29 lat

Choroba zabrała mi mamę, teraz zabija mnie... Proszę, pomóż mi!

Choroba, która odebrała mi mamę, teraz przyszła po mnie. Postępuje, a ja wiem, co mnie czeka – gdy byłem dzieckiem, widziałem to wszystko u mamy. Przerażający koniec… Często zamiast słów wsparcia, słyszę obelgi. Mówią, że jestem pijany, gdy przewracam się na ulicy. Nie wiedzą, że to choroba przejmuje władzę nad moim ciałem! Bardzo proszę o pomoc. Moją jedyną nadzieją jest operacja. Nie chcę umierać tak wcześnie…  Mam na imię Damian, mam 26 lat. Wiem, że przez chorobę moje dni są policzone. Moja mama zmarła, mając zaledwie 32 lata. Ja miałem wtedy 6. Razem z bratem wychowywaliśmy się bez jednej z najbliższych i najważniejszych osób w życiu. Było nam bardzo ciężko… Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nas to spotyka.  Musiałem się szybko usamodzielnić i już w wieku 16 lat, chodząc jeszcze do szkoły, zacząłem pracować w weekendy, aby pomóc tacie i drugiej mamie. Zaledwie 2 lata później, gdy dopiero wchodziłem w dorosłość, dowiedziałem się, że mam pląsawicę Huntingtona. Tę samą chorobę, która zabiła moją mamę… Nie poddawałem się, ponieważ od zawsze byłem osobą śmiało podążającą za marzeniami. Wierzyłem, że pokonam chorobę i powstrzymam ją najdłużej, jak tylko się da. Tak bardzo chciałem żyć! Moją pasją były samochody i ciężarówki. Miałem wiele planów, które mimo choroby starałem się realizować. Niestety od jakiegoś czasu choroba zaczęła coraz bardziej postępować… Mimowolne ruchy ciała zaczęły się nasilać… Z dnia na dzień moja sprawność ruchowa się pogarsza. Codzienne czynności sprawiają mi coraz większe problemy.  Zdarzyło się, że idąc ulicą, przewróciłem się, a ludzie na ulicy zaczęli krzyczeć, że jestem pijany. Jest to bardzo przykre, jak niektórzy potrafią szybko ocenić drugą osobę, nie znając jej… Jedynym moim ratunkiem jest neurostymulacja mózgu! Niestety, nie jest ona refundowana… Moja choroba będzie coraz bardziej postępować, aż nie będę zdolny do samodzielnego życia. W konsekwencji doprowadzi do śmierci w młodym wieku. Dziś mam szansę, której nie miała moja mama. Niestety, koszt operacji przerasta moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w uzbieraniu pieniędzy. Jest to szansa na powrót do w miarę normalnego życia. A ja bardzo chcę żyć… Za każde wsparcie dziękuję.

83 003,00 zł ( 67,84% )
Brakuje: 39 338,00 zł
Ala Golic
12 dni do końca
Ala Golic , 11 lat

By cierpienie i choroba nie były na zawsze... Pomocy!

Alicja ma dopiero kilka lat, a jej dokumentacja medyczna to kilka grubych tomów. Za każdym z nich stoi walka - lekarzy i naszej małej bohaterki. Dziś ruszamy do kolejnej, która jest dla nas jedyną nadzieją na to, że choroba nie będzie miała ostatniego słowa. To nie było spokojne, pełne radości oczekiwanie na przyjście maluszka na świat. Każdy dzień wiązał się ze strachem, a tak często powtarzane “proszę się nie stresować”, przynosiło zawsze efekt odwrotny do oczekiwanego. Niemalże na początku ciąży, po badaniach usłyszałam od lekarzy, że podejrzewają chorobę. Początkowo miał być to Zespół Downa, który po kolejnej konsultacji wykluczono. Niestety, ta diagnoza została zastąpiona inną - lekarze dostrzegli problemy z rączką, ale nie byli w stanie określić, co właściwie jest nie tak. Pozostawało czekać na pierwsze spotkanie, które miało odkryć, z czym się mierzymy.  Jej przyjściu na świat towarzyszyło mnóstwo skrajnych emocji - radość mieszała się z lękiem, ekscytacja z pełnym napięcia oczekiwaniem na informacje od lekarzy. Niestety, przekazane fakty niewiele miały wspólnego z dobrymi. Nasza córeczka została zdiagnozowana, a badania pokazały szereg wad, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Pierwsza myśl to strach i niepewność. Plan leczenia był potwornie długi. Lekarze niczego nie byli pewni, a my musieliśmy im zaufać, bo wszystko, co związane z procedurami medycznymi było dla nas zupełną nowością…  Minęło mnóstwo czasu, niestety, strach o naszą córeczkę wcale nie jest mniejszy. Marzymy tylko o tym, by w przyszłości już jako większa dziewczynka czy dorosła kobieta mogła radzić sobie samodzielnie nie trafiając co rusz na bariery.  Wiedzieliśmy, że wada Alicji będzie budziła ciekawość, będzie tematem pytań, szczególnie w środowisku dzieci - właśnie dlatego od początku przygotowywaliśmy córeczkę na to, że zostanie poddana operacji, która sprawi, że rączka będzie sprawna, a wtedy już nic nie stanie na przeszkodzie do spełnienia marzeń, które na ten moment zakładają, że zostanie weterynarzem. Przygotowanie Alicji to tylko jeden krok, bo zdajemy sobie sprawę, że najpierw to my rodzice, musimy pokonać kolejną trudną drogę. Wszystko przez to, że leczenie Alicji będzie kosztować prawie pół miliona złotych! Ogromna kwota za sprawność i samodzielność naszej córeczki. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ta suma brzmi przerażająco. Niestety, świadomość, że Alicja już zawsze będzie się musiała borykać z wadą jest dla nas znacznie gorsza. Musimy prosić o wsparcie, ratunek i pomoc dla naszej córeczki! Od tego zależy jej przyszłość…  Nie możemy pozwolić, by obietnica operacji była zapewnieniem bez pokrycia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której zawiedziemy nasze dziecko! Ona wierzy w to, że jej los nie jest przesądzony. Przeszła tak długą drogę, starała się być dzielna w sytuacjach, w których my zdawaliśmy się poddawać. Los nie był dla niej łaskawy, ale my za wszelką cenę chcemy wynagrodzić jej trudności. Najlepszy prezent, jaki możemy jej dać to… sprawność. Dla nas to walka o wszystko.  Strach o zdrowie Ali będzie nam towarzyszył już zawsze, ale wierzymy, że każdy mały krok ma ogromne znaczenie dla jej przyszłości. Teraz potrzebujemy jednego z najważniejszych – milowego, który będzie dla naszej córki całkiem nowym startem. Alicja nigdy nie zmarnuje szansy, którą otrzyma. Nasza córeczka, jak nikt inny, potrafi docenić zdrowie albo chociaż jego namiastkę. ➡️ Licytuj, wystawiaj przedmioty i pomagaj Ali!

82 551,00 zł ( 27,75% )
Brakuje: 214 919,00 zł
Jakub Jędrzejczak
5 dni do końca
Jakub Jędrzejczak , 21 lat

Wypadek nie może przekreślić szczęśliwej przyszłości Kuby! Pomóż!

Mój syn Kuba uczestniczył w wypadku drogowym, w którym bardzo ucierpiał... W jednym momencie całe jego życie zmieniło się nie do poznania. Natychmiast został przewieziony do szpitala, a jego stan określany był jako ciężki. Lekarze bardzo ostrożnie wypowiadali się na temat jego rokowań. Na szczęście, udało się uratować jego życie! Nie było to jednak końcem jego walki, a dopiero początkiem. U Kuby doszło do bardzo poważnych obrażeń ciała, w tym do silnego obrzęku mózgu. Silny organizm wygrał z najgorszym. Jakub otwiera oczy i nawet wykonuje proste polecenia, co dla nas jest sygnałem, że chce żyć i z całych sił o siebie walczyć. Bo Kuba jest ambitnym człowiekiem, który uparcie dąży do celu. Syn niedawno zdał maturę i dostał się na studia na kierunku logistyka. Był bardzo dobrym i ambitnym uczniem. Od dawna fascynował się motoryzacją - kocha duże samochody. Marzył też, by założyć własną firmę transportową. Wiele się na ten temat szkolił i krok po kroku wdrażał swój plan w życie. Jakub bardzo wytrwale dąży do wyznaczonego celu. Bardzo często powtarzał, że „ogranicza nas tylko głowa”. Kuba zawsze był zawzięty i silny. Wierzę w to, że pokaże swoją siłę i wróci do nas. Gdy dowiedziałam się o wypadku, zawalił się mój świat. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by pomóc Kubie stanąć na nogi. Gdy jestem z nim w szpitalu, mówię do niego. Opowiadam o tym, co dzieje się w domu, trzymam za rękę, przytulam... Wiem, że dzięki pobytowi w profesjonalnym ośrodku rehabilitacyjnym Kuba ma szansę odzyskać to, co tak nagle utracił. Koszty pobytu są niestety ogromne, dlatego w imieniu swoim i syna, bardzo proszę o pomoc. Tu chodzi o dalsze życie i sprawną przyszłość młodego i pełnego pasji mężczyzny! Mama Kuba w "Sprawa dla reportera"

82 437,00 zł ( 64,57% )
Brakuje: 45 223,00 zł
Blanka Olszewska
Blanka Olszewska , 2 latka

Od swoich pierwszych chwil – WALCZY! Pomożesz?

Ciąża przebiegała prawidłowo. Nie było żadnych niepokojących objawów, nic nie wskazywało, że nasza córeczka urodzi się chora. Nikt nie przygotował nas, że będziemy musieli toczyć wymagającą walkę o zdrowie ukochanego dziecka. Rzeczywistość okazała się być bezlitosna. 12 sierpnia 2022 roku przyszła na świat nasza kochana córeczka Blanka. Gdy odeszły mi wody, natychmiast udaliśmy się do szpitala, gdzie ze względu na ułożenie miednicowe i nieprawidłowy kolor wód, zostało przeprowadzone cesarskie cięcie. Coś, czego każda mama najbardziej oczekuje po porodzie, to płacz swojego maleństwa. Niestety, Blanka nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak. Nasza córeczka otrzymała 8 punktów w skali Apgar, przez dwa pierwsze dni swojego życia nie miała odruchu ssania, a później piła już tylko z butelki. Byłam spokojniejsza, bo poza tym, z córcią nie działo się nic niepokojącego. Po około 3. miesiącach udaliśmy się na USG ciemiączka, podczas którego dowiedzieliśmy się, że Blanka ma poszerzony układ komorowy. Na pierwszej wizycie u neurologa dziecięcego dostaliśmy pilne skierowanie do szpitala.  Nasza córcia przeszła wiele badań, w tym MR głowy z kontrastem, RTG czaszki, klatki piersiowej, miednicy i badanie EEG. Miała konsultację neurologiczną, genetyczną oraz okulistyczną. Wtedy poznaliśmy diagnozę. U Blanki stwierdzono padaczkę lekooporną, przedwczesne zarastanie szwów czaszkowych, rozległe zmiany niedokrwienne z zanikiem struktur mózgowia oraz przewlekły krwiak podtwardówkowy po stronie lewej. W poradni genetycznej wykryto również mutację w genie WDR26, RBM10, TLN2. Blanka jest znacznie opóźniona psychoruchowo, przez co musi być rehabilitowana metodą Bobath. Córeczka siedzi jedynie, gdy ją asekurujemy. Nie przekręca się z jednego boku na drugi, nie interesuje się zabawkami. Na ten moment potrafi jedynie samodzielnie utrzymać główkę w górze.  Jest nam niezwykle ciężko. Potrzebujemy środków na rehabilitację oraz sprzęt rehabilitacyjny. Blanka musi uczęszczać na zajęcia z logopedą i do poradni psychologiczno – pedagogicznej. To wszystko generuje ogromne koszty, a przed nami jeszcze dalsze badanie i diagnozowanie córeczki.  Do walki motywuje nas ogromna miłość i uśmiech, który pomimo problemów zdrowotnych, widzimy na buzi córeczki każdego dnia. Bardzo prosimy o pomoc. Jej zdrowie jest dla nas najważniejsze… Rodzice Blanki

82 312 zł
Żaneta Łuniewska
Pilne!
Żaneta Łuniewska , 39 lat

Muszę żyć dla mojego syna❗️Mam raka i potrzebuję pilnej operacji❗️

Nowy rok zazwyczaj oznacza nadzieję na przyszłość, szansę na zmianę. Wszyscy życzymy sobie, żeby było lepiej, niż dotychczas. U mnie 2023 rok przyniósł jednak trudną walkę i strach o swoje życie. Mam nowotwór piersi i pilnie potrzebuję operacji! Muszę żyć dla mojego syna! Proszę, pomóżcie! Zawsze starałam się badać regularnie, jednak w ostatnich latach trudniej było o profilaktykę ze względu na pandemię. Gdy w grudniu 2022 roku zrobiłam USG piersi, od razu dowiedziałam się, że coś jest nie tak. Zlecono biopsję. Pozostało czekać na jej wynik. Mówiłam sobie, że przecież wszystko będzie okej… Niestety, w styczniu zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi. Na początku wydawało się, że jest on dość łagodny i wystarczy usunąć go operacyjnie. Po pogłębionej diagnostyce było już jasne, że to wieloogniskowy rak z przerzutami na węzły chłonne. Nie wiedziałam, co robić! Zaczęłam szukać pomocy, gdzie tylko się da. Zależało mi oczywiście na szybkim terminie startu leczenia. W końcu, na początku marca rozpoczęłam chemioterapię w Poznaniu, do którego zaczęłam dojeżdżać z Warszawy. Zawsze staram się mierzyć z problemami, walczyć z nimi. Pomimo tego początki chemii były straszne… Czasami trudno było nawet otworzyć oczy. Nie wiem, jakbym poradziła sobie bez wsparcia bliskich. Bardzo pomogły mi osoby, bez których leczenie w Poznaniu byłoby niemożliwe, moja rodzina oraz mój dzielny, 11-letni syn! Pomimo tych trudności, staram się pracować, na tyle ile pozwala mi mój stan. Nie chce się dołować, zamykać przed światem. Kończę chemioterapię, ale przede mną oczywiście dalsze leczenie. Potrzebuję ogromnych środków na nierefundowaną operację. Czeka mnie obustronne usunięcie piersi z rekonstrukcją. Do tego dochodzi rehabilitacja, pewnie dożywotnia… Moje oszczędności pochłaniają już dojazdy, noclegi, konsultacje, leki. Trudno poradzić mi sobie samej, a środki uzbierać muszę bardzo szybko! Zawsze starałam się pomagać innym, być dla każdego, kto tego potrzebuje. Dziś to ja proszę o wsparcie! Wiem, że muszę być silna, żyć dla mojego syna. Wierzę, że otworzycie swoje serca i mi pomożecie. Ja walczę z całych sił! Dziękuję ogromnie każdemu z osobna, kto zechce wspomóc mnie w tej walce. Wiem, ze razem zawsze można więcej! Przesyłam każdemu z Was pozytywną energię, bo wiem, że nie tylko ja mam gorsze dni i każdy z nas jej czasem potrzebuje bardziej Żaneta P.S. Bardzo, bardzo dziękuje za cudowne życzenia i wsparcie w komentarzach! Kwota zbiórki jest szacunkowa

82 066,00 zł ( 22,04% )
Brakuje: 290 275,00 zł
Martyna Mysłajek
Pilne!
Martyna Mysłajek , 15 lat

PILNE 🚨 Diagnoza brzmi jak wyrok – 15-latka walczy o ŻYCIE❗️POMÓŻ❗️

Gdy wprowadzałam córkę na oddział onkologi zrozumiałam jak wygląda piekło. Patrzyłam na Martynkę i z trudem powstrzymywałam łzy, które cisnęły się do moich oczu. Była taka dzielna, nie wiedziałam skąd w niej ta siła. A ona cierpiała w ciszy i tylko pragnęła, by w końcu jej ktoś pomógł! Wszystko zaczęło się tak niewinnie. Zaobserwowałam u córki opuchnięte powieki, a później pojawiła się też podwyższona temperatura. Udałyśmy się do lekarza pierwszego kontaktu, który skierował Martynę na rozszerzoną morfologię. Gdy wzięłam do ręki wyniki, byłam w ogromnym szoku. Żadna wartość nie mieściła się w normie!  Córka została skierowana do szpitala na dalszą diagnostykę. Już po prześwietleniu lekarze przyszli do nas ze złymi informacjami. Wykryli guza… Martyna musiała mieć wykonaną biopsję. Kurczowo trzymałam się nadziei, że to nie będzie nic aż tak poważnego. Chwilę wcześniej przechodziłam przez to samo z drugą córką… Guz, w tym samym miejscu. To było jak deja vu.  Z tym że u drugiej córki zmiana nie okazała się aż tak poważna. Lekarze wycieli ją i zapomnieliśmy o problemie. U Martynki jednak było zupełnie inaczej. Diagnoza, którą przekazał nam doktor brzmiała jak wyrok! Okazało się, że to NOWOTWÓR! Konieczne było podjęcie pilnego leczenia. Lekarze zdecydowali się na chemioterapię. Martyna przyjęła już cztery jej podania, z czego tylko dwa z nich były chemią właściwą. Patrzenie jak wypalający żyły mojej córeczki specyfik sprawia jej cierpienie, rozrywało mi serce…  Po jednej z kąpieli Martynka przyszła i powiedziała: „mamo to się dzieje…” W jej ręku zobaczyłam garść włosów. Z trudem wzięłam maszynkę do ręki i zgoliłam jej głowę na łyso. To było straszne, ale byłyśmy gotowe na to, że wojna niesie ze sobą straty… Dziś najgorsze jest to, że nie wiemy co będzie dalej. Musimy zawierzyć lekarzom, że to, co robią uratuje Martynkę. A do tego dochodzą te ogromne koszty leków, zastrzyków, opatrunków, suplementów, wizyt u specjalistów… Razem z mężem nie dajemy już rady i musimy prosić o wsparcie!  Walka z nowotworem to nie sprint, tylko maraton. A na drodze może pojawić się wiele przeszkód. Tu nie ma przejścia na skróty… W tym najcięższym dla naszej rodziny momencie razem z mężem prosimy o pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata, jest dla nas niezwykle cenna i daje nadzieję, że nie jesteśmy sami!  Rodzice Martyny

82 051 zł
Maryla Rutkowska
Maryla Rutkowska , 38 lat

Pomóż zatrzymać SLA!

To bardzo trudna dla nas wszystkich sytuacja i dlatego wymaga szczególnych działań. Nikt z nas nie mógł przypuszczać, że COVID był dopiero początkiem problemów Maryli. Już to, że tak ciężko przeszła zachorowanie, było dla nas szokiem, ale to, co wydarzyło się później...? To niemożliwe! Kto mógł się tego spodziewać po tak młodej przecież osobie. Maryla zachorowała na stwardnienie zanikowe boczne a choroba postępuje niezwykle szybko. Stwardnienie zanikowe boczne to przypadłość o podłożu neurologicznym, która powstaje w wyniku mniej lub bardziej rozległego uszkodzenia obwodowego i ośrodkowego neuronu ruchowego. Choroba zwiększa deficyty ruchowe, powodując stopniową utratę możliwości wykonywania podstawowych i precyzyjnych czynności. Osoby chorujące na SLA stają się niepełnosprawne – tracą mobilność, a ich mięśnie obumierają. Wiem, że nie damy rady wyleczyć Maryli, wiemy, że nie ma lekarstwa, które zatrzyma postępy choroby, jednak robimy, co tylko się da, by mimo wszystko ułatwić Maryli tak trudną codzienność. Maryla dochodziła do siebie bardzo wolno. Czuła, że dzieje się coś złego, że zamiast odzyskiwać, traci siły. Wszyscy myśleliśmy jednak, że to tylko powikłania po koronawirusie, że niedługo zapomnimy o problemach. Maryla zachorowała na stwardnienie zanikowe boczne, a okrutna choroba postępuje niezwykle szybko.  Stwardnienie zanikowe boczne to przypadłość o podłożu neurologicznym, która powstaje w wyniku mniej lub bardziej rozległego uszkodzenia obwodowego i ośrodkowego neuronu ruchowego. Choroba zwiększa deficyty ruchowe, powodując stopniową utratę możliwości wykonywania podstawowych i precyzyjnych czynności. Osoby chorujące na SLA stają się niepełnosprawne – tracą mobilność, a ich mięśnie obumierają. Maryla jest młodą żoną i mamą, ma dla kogo żyć! Uwielbia śpiewać, od kilku lat występowała w lokalnym zespole muzycznym. Dla nas - jest bardzo uczynną koleżanką. Nie możemy pozostać obojętni, sami jednak nie zdołamy jej uratować! Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją są ogromne, dlatego zdecydowaliśmy się na ten krok i uruchomiliśmy zbiórkę. Prosimy, pomóż! --- Media o Maryli: https://bialystok.tvp.pl/57246711/wyscig-o-zdrowie

82 025 zł