Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Tarasek
Pilne!
6 dni do końca
Krzysztof Tarasek , 58 lat

Nowotwór mózgu zabija❗️Podajmy pomocną dłoń Krzysztofowi!

Drodzy Przyjaciele – dziś pragniemy podzielić się z Wami niezwykle ważną historią i prośbą o wsparcie naszej rodziny. Nasz ukochany Tata, Krzysztof Tarasek, to nie tylko wspaniały ojciec i dziadek, ale również ceniony nauczyciel muzyki i wychowania fizycznego, który poświęcił wiele lat na edukację i rozwijanie talentów młodych ludzi. Niestety, jego życie zostało naznaczone ciężką chorobą – nowotworem mózgu. Od ponad 12 lat nasz Tata walczy z tą niezwykle trudną chorobą, a jego determinacja i siła ducha są dla nas naprawdę godne podziwu. Po pierwszym etapie leczenia, który zakończył się pomyślnie, nadszedł czas na dalszą walkę, ponieważ choroba niestety powróciła. Obecnie Tata potrzebuje dalszego leczenia onkologicznego oraz intensywnej rehabilitacji przy użyciu urządzenia TTF. Konieczne będzie również zastosowanie chemioterapii uzupełniającej. To nie tylko kosztowne, ale także niepodlegające refundacji procedury medyczne. Do tej pory razem z całą naszą rodziną radziliśmy sobie finansowo sami. Teraz w krótkim czasie musimy zgromadzić kwotę, która jest poza naszą możliwością.  Determinacja taty jest wielka, dlatego musimy zrobić wszystko, by mu pomóc! Dlatego zwracamy się z serdeczną prośbą o wsparcie finansowe. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do zapewnienia Tacie dostępu do niezbędnego leczenia i rehabilitacji. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc naszemu Tacie w tej trudnej walce i umożliwić mu ponowne czerpanie radości z życia. Każdy wkład jest nieoceniony i doceniamy każdą okazaną życzliwość. Prosimy o wsparcie Taty i naszej rodziny, abyśmy mogli razem pomóc mu pokonać te trudności. Niech nasza wspólna solidarność stanie się iskrą nadziei dla naszego Taty. Dziękujemy z całego serca za Wasze wsparcie i życzliwość w tej trudnej dla nas chwili. Niech dobro wróci do Was w wielokrotności. Z wyrazami szacunku, Karolina Ładak wraz z całą Rodziną Tarasków.

90 486,00 zł ( 56,7% )
Brakuje: 69 088,00 zł
Łukasz Mikołajczak
1 dzień do końca
Łukasz Mikołajczak , 25 lat

Pomóż mi wstać z wózka! Pomóż odzyskać życie sprzed wypadku!

Motoryzacja od zawsze była moją największą pasją. Gdy tylko wracałem z pracy, uwielbiałem naprawiać motocykle. Nie wyobrażałem sobie bez tego życia. Pech chciał, że z tym hobby jest jednocześnie związany bardzo przykry moment mojego życia.  Uległem wypadkowi komunikacyjnemu, przez który doznałem złamania kręgosłupa piersiowego, urazu czaszkowo-mózgowego oraz udaru niedokrwiennego mózgu. Gdy trafiłem do szpitala, wykonano mi operację stabilizacji kręgosłupa. Niestety, uraz spowodował u mnie niedowład kończyn dolnych, przez który teraz mogę poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim, a w codziennych czynnościach pomagają mi rodzice.  Kilka chwil zadecydowało o tym, że straciłem niemalże wszystko. Zdrowie, sprawność, samodzielność, możliwość pracy i powrotu do ukochanej pasji. Co więcej, dom, w którym teraz mieszkam z rodzicami nie jest przystosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej.  Jestem pod opieką lekarza rodzinnego i neurologa. Muszę też na stałe przyjmować leki oraz odbywać systematyczną rehabilitację zarówno w ramach NFZ, jak i prywatnie. Koszty wszystkiego są ogromne, ale lekarze dają mi szansę na to, że jeszcze będę mógł samodzielnie chodzić, więc nie mogę teraz zrezygnować.  Przed wypadkiem pracowałem w firmie ogólnobudowlanej. Dużo się nauczyłem, nawet sam wyremontowałem sobie pokój. Pomagałem też rodzicom w gospodarstwie domowym. Po wypadku moje możliwości są ograniczone. Wszystko się zmieniło, ale się nie poddaję. Chcę zawalczyć o to, co zabrał mi wypadek. Bardzo Cię proszę o pomoc!  Łukasz  Zbiórkę możesz równiez wesprzeć poprzez: Licytacje dla Łukasza Mikołajczaka

90 185,00 zł ( 84,77% )
Brakuje: 16 198,00 zł
Agnieszka Rosińska-Szulc
Pilne!
Agnieszka Rosińska-Szulc , 45 lat

Moja nadzieja jest w Was kochani! Muszę żyć dla dzieci i męża. Pomóżcie.

Mam 43 lata. Jestem mamą 18-letniego chłopca Dawida i 6-letniej dziewczynki Julii. Do tej pory mogłam siebie opisać jako szyję, głowę i główny sternik całego organizmu jakim jest moja rodzina. Pracuję zawodowo, a po pracy zajmuję się dziećmi. Córka bardzo lubi pływać, syn gra w piłkę. Często jeździmy razem na treningi, czy spędzamy czas aktywnie.Uwielbiam też czytać-szczególnie kryminały polskich autorów. Jakieś 7 miesięcy temu miałam złamane żebra, złamanie 5 żeber lewej strony ciała nastąpiło bez żadnej mojej ingerencji, wypadku czy działania osób trzecich. Lekarz ortopeda skierował mnie na badania w kierunku ostoporeozy. Wynik był na granicy normy, ale nie był zły, więc poradzono mi za rok powtórzyć badanie. Brałam leki przeciwbólowe i funkcjonowałam w miarę normalnie. Ponad miesiąc temu, przy wstawaniu z łóżka pojawił się u mnie ból barku. Prawa ręka stała się praktycznie bezwładna, ból promieniował w kierunku obojczyka. Ponownie udałam się do lekarza. Internista, który zlecił mi RTG zaniepokoił się moim stanem. Badania pokazały, że moje kości przypominają ser szwajcarski. Od czerwca chodzę na różne badania, czekam i diagnozuję się. Praktycznie codziennie jestem w szpitalu, badając się, zapisując na kolejne badania ... Ostatnie wyniki biopsji szpiku oraz badania krwi stawiają diagnozę szpiczak mnogi. Nowotwór złośliwy. Nie poddaję się, zawsze byłam typem niepokornym i walecznym, teraz walka toczy się o mnie, moje dzieci i ich przyszłość. Zaczynam od radioterapii, kolejny krok to chemioterapia (im szybciej tym lepiej i znowu czekam) i przeszczep. Czas i szybkość rozpoczęcia leczenia to główne elementy powodzenia. Bardzo proszę o wsparcie mnie w tej walce. Poza leczeniem w Szpitalu w Łodzi, staram się o sprowadzenie leku nierefundowanego, który Szpital może dla mnie sprowadzić i podawać mi – wówczas leczenie jest dużo bardziej skuteczne. Co da się przyśpieszyć, robię prywatnie. Wiem, że nie mogę czekać. Na to potrzebne są jednak fundusze. Będę wdzięczna za Państwa wsparcie oraz okazane serce. Bardzo wierzę w to, że wygram tę wojnę i sama będę mogła pomóc- na pewno to zrobię! Agnieszka ➡️ Śledź walkę Agnieszki na Facebooku – Stop szpiczak - droga do zdrowia *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

90 155,00 zł ( 30,26% )
Brakuje: 207 717,00 zł
Patrycja Dykiel-Grześkowiak
Patrycja Dykiel-Grześkowiak , 33 lata

Wypadek odebrał jej ukochanego męża i sprawność... Pomóż Patrycji❗️

Patrycja to jedna z najlepszych fizjoterapeutek uroginekologicznych w Polsce. Przez lata pomagała kobietom walczyć z ich problemami natury intymnej, znacznie poprawiając komfort ich życia, szkoląc i edukując. Jej życie drastycznie zmieniło się kilka tygodni temu... Teraz to ona potrzebuje naszego wsparcia! Dwa tygodnie temu Patrycja przeżyła tragiczny wypadek samochodowy. Straciła w nim ukochanego męża i swoją sprawność. W wyniku wypadku doszło do licznych złamań: kości udowej lewej, kości ramiennej i obu kości przedramienia lewego oraz wyrostka poprzecznego L5. Fizjoterapia to praca, w której sprawność fizyczna jest niezbędna. Patrycję czeka wiele miesięcy rehabilitacji i co za tym idzie wyłączenia z życia zawodowego... Praca jest jej pasją, a w tym trudnym czasie, to szczególnie ważne, by miała przed sobą perspektywy powrotu do części dawnego życia. Chcemy pomóc Patrycji, by kiedyś mogła wrócić do pracy i do swoich pacjentek! Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę przelaną na rzecz Patrycji. Za każde wsparcie dla niej w tej trudnej sytuacji. Jak sama powiedziała: „Nogę i rękę mam tytanową, ale serca nikt nie zszył”… Dajmy jej nasze wsparcie i siłę, której tak bardzo teraz potrzebuje! Bliscy Patrycji

90 000 zł
Grzegorz Jamnicki
Grzegorz Jamnicki , 41 lat

Po wypadku nikt nie dawał mu szans... Dla Grzegorza wciąż jest nadzieja!

Los nie szczędził mu trudnych doświadczeń, a jednak Grzesiu zawsze we wszystkim i wszystkich chciał widzieć dobro… Nigdy nikomu nie odmawiał, a choć sam niewiele miał, dzielił się tym, czym mógł, wierząc, że dobro powróci.  Od początku zmagał się z przeciwnościami - przez brak słuchu miał do pokonania wiele barier niemalże na każdym etapie. A jednak to realizacja największego marzenia mojego syna stała się przyczyną tragedii całej rodziny. Skuter. Dla jednych coś, co mogą mieć tak zwyczajnie, na wyciągnięcie ręki. Dla Grzegorza było to marzenie, na którego spełnienie długo pracował. Kiedy widziałam jego zaangażowanie, czasem czułam wzruszenie. Podziwiałam upór i konsekwencje mojego syna, który pokonał wiele barier walcząc o przyszłość. Urodził się z obustronnym niedosłuchem. Mogłoby się wydawać, że potraktuje to jako pretekst do poszukiwania wsparcia innych, ale nic bardziej mylnego. To on poświęcał się dla ludzi. Pomaganie było jak jego drugie imię. Kochał i ludzi i zwierzęta. Jego pasją było wędkarstwo. Gdy nie było Grześka w domu należało go szukać nad stawem lub rzeką. Tam odnajdował spokój i spełnienie.  Jak każdy miał na przyszłość plany i marzenia. Jak niewielu zdawał się żyć pełnią życia i cieszyć z tego, co dostał od losu. Aż do tego dnia, który uświadomił nam, jak wielki może być strach… W lipcu Grzegorz uległ nieszczęśliwemu wypadkowi - podczas przejażdżki skuterem, dosłownie na krótką chwilę stracił panowanie nad pojazdem. Kilka sekund zadecydowało o tym, jak będzie wyglądała przyszłość. Coś się skończyło. Niektórzy mówią, że bezpowrotnie, ale ciężko nam w to uwierzyć. Poważny uraz głowy. Nikt nigdy nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji, szans, tworzyć scenariusza na przyszłość. Grzesio wygrał walkę o życie. Nasza radość nie miała granic, ale pozostaliśmy z poważnym wyzwaniem, bo wciąż bezskutecznie próbujemy się przebić przez barierę spowodowaną przez skutki wypadku. Mimo walki ze wszystkich sił wciąż mamy wrażenie, że poruszamy się za wolno.  Wiem i wierzę, że Grzegorz ma przed sobą przyszłość znacznie lepszą niż rzeczywistość, w której funkcjonuje obecnie. Myśl o tym, że muszę go ratować wciąż przewija się w mojej głowie. Niestety, zawsze towarzyszy jej bolesna świadomość, że na pomoc brakuje środków. Przed nami ogromne wydatki związane z zakupem sprzętu, rehabilitacją i remontem domu, tak by przestrzeń była dostosowana do jego potrzeb. By wśród najbliższych mógł dochodzić do formy i znów mieć nadzieję na jutro. Pomóż nam! Bez ciebie i twojego wsparcia nie mamy szans zawalczyć o przyszłość i zdrowie. Proszę, ta historia się nie może tak po prostu skończyć…  Bardzo tęsknię za jego uśmiechem, za jego energią. Chciałabym usiąść obok niego przy stawie i patrzeć na tę skupioną minę, kiedy łowił ryby. Tak wiele rzeczy mam mu jeszcze do powiedzenia… Proszę, pomóż nam sprowadzić Grzesia, do świata, w którym czeka na niego mnóstwo życzliwych ludzi. On swojej szansy nigdy nie zmarnuje!  ____ By wesprzeć zbiórkę można wziąć udział w licytacjach prowadzonych na Facebooku w grupie: Budzimy Grzesia Jamnickiego z Okulic ( Sobótka)  

89 629,00 zł ( 61,47% )
Brakuje: 56 159,00 zł
Piotr Teper
Piotr Teper , 32 lata

Piotr stoczył ciężką walkę o życie. Pomóż mu odzyskać zdrowie!

Piotr to trzydziestolatek z wieloma pasjami. Uwielbia sport i muzykę – gra na gitarze i śpiewa. Jazda na rowerze, akrobatyka, czy wędrówki górskie to jego sposób na spędzanie wolnego czasu. Podejmuje się wielu wyzwań i nie lubi stać w miejscu.  Niestety, nagłe zatrzymanie krążenia w jednej chwili odebrało mu to wszystko. Jego marzenia i dotychczasowe plany przesłały mieć w tym momencie znaczenie. Informacja o tej tragedii spadła na nas niespodziewanie. Rozpadliśmy się na milion kawałków... Po pierwszym szoku wiedzieliśmy jednak, że musimy się szybko pozbierać i być silnym – właśnie dla Piotrka.  Stan Piotra był określany jako krytyczny. Pierwsze 3 tygodnie trwała walka o jego życie. To był najgorszy okres w życiu całej naszej rodziny. Każdy telefon ze szpitala i rozmowa z lekarzami budziły wiele obaw. Tak bardzo się wtedy o niego baliśmy... Lekarze początkowo nie dawali szansy, że uda się go uratować. Jednak Piotr walczy. Każdy kolejny dzień daje nam nadzieję, że w końcu wróci do najbliższych i powoli zacznie odzyskiwać świadomość.  Piotr potrzebuje stałej opieki, intensywnej i regularnej rehabilitacji. Przed nim długa i kręta droga, jednak wierzymy, że przy naszym wsparciu odzyska sprawność.  Ku naszej rozpaczy rehabilitacja w ramach NFZ jest dla Piotra niedostępna. Prywatna opieka w klinice rehabilitacji to jedyna szansa dla naszego syna, brata… Niestety, jest ona niezwykle kosztowna, a my nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć tak wielkiego ciężaru finansowego… Prosimy, pomóż naszemu Piotrowi. Każda wpłata to dla niego szansa na intensywną rehabilitację w specjalistycznym ośrodku. Bez niej powrót do zdrowia nie będzie możliwy. Rodzina Piotra

89 436,00 zł ( 44,1% )
Brakuje: 113 330,00 zł
Szymon Mojek
Szymon Mojek , 9 lat

Sprawność Szymona jest w Twoich rękach – pomóż!

Szymon od swoich pierwszych dni zmaga się z wieloma niepełnosprawnościami. Nie ma postawionej ostatecznej, pełnej diagnozy. To, co zostało potwierdzone to czterokończynowe porażenie mózgowe, zez zbierzmy, małogłowie wtórne, nierównomierne napięcie mięśniowe. Co gorsza, zmiany w mózgu określane są jako niewiadomego pochodzenia. Powoduje to, że są niezwykle trudne do leczenia. Każdego dnia walczymy, nie wiedząc do końca z czym. Nowy dzień może oznaczać nowe objawy. Strach o przyszłość syna jest niezwykle paraliżujące. Przerw na głęboki oddech nie mamy wiele, każdą wolną chwilę przeznaczamy na leczenie naszego dziecka. Szymon w czwartym miesiącu życia przeszedł zabieg, po którym znacznie obniżyły się jego funkcje życiowe i poznawcze. Dawano mu trzy miesiące życia! Walczymy o niego od początku. Niestety przez nierównomierne napięcie mięśni, pomimo intensywnej rehabilitacji, syn musi przejść operację bioder.  Znaleźliśmy lekarzy i fizjoterapeutów, którzy mówią, że operacja jest konieczna i trzeba ją wykonać jak najszybciej jeśli chcemy, by syn był samodzielny. Operacja jest pilna. Jedno biodro jest zwichnięte, drugie podwichnięte. Jeśli dojdzie do złamania bioder, nasz syn nigdy nie stanie na nogach… Nigdy nie zrobi samodzielnego kroku! Tu liczy się czas! Szymon jest dzieckiem leżącym, intelektualnie rozwija się bardzo dobrze, kontaktuje się z nami za pomocą alternatywnej formy komunikacji AAC. Pomimo ograniczeń, jest stawiany przy chodziku, ćwiczy trzymanie głowy, podpór i korzysta z innych form terapii. Wszystko po to, by mógł jak najlepiej się rozwijać. Niestety obecny stan bioder coraz bardziej uniemożliwia aktywne ćwiczenie, spastyka powoduje ból i ogromne naprężenia ciała. Jedyne rozwiązanie to operacja przeprowadzona przez lekarzy z Palet European Institiute w Warszawie. Tylko tam lekarze dają nam pewność, że operacja będzie przeprowadzona na najwyższym poziomie i przez najlepszych specjalistów. Niestety, jej koszty przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny. Prosimy, daj Szymonowi szansę na jak najlepszy rozwój! Rodzice

88 951,00 zł ( 55,9% )
Brakuje: 70 149,00 zł
Filip Markiton
Filip Markiton , 6 lat

By z nadzieją spojrzeć w przyszłość... Walczymy o małego Filipka❗️

Tak bardzo chcielibyśmy poczuć, że to, co najgorsze jest już za nami. Obudzić się ze świadomością, że nasz synek jest zdrowy, a śmiertelne niebezpieczeństwo minęło... Niestety, to niemożliwe. Bezlitosna choroba z każdym dniem sieje spustoszenie w organizmie Filipa, a my sami nie jesteśmy w stanie sami jej zatrzymać!  W zeszłym roku nasza rodzina przeżyła koszmar. Nasz synek przechodził lekką infekcję. Na początku wydawało się, że to nic groźnego – niestety do czasu. W pewnym momencie Filip dostał 3. silnych ataków padaczki i stracił oddech. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym synkiem! Byliśmy przerażeni! Potem wszystko działo się tak szybko... Pamiętam z tego wieczoru – białe drzwi OIOMu,  zapach szpitala i przeraźliwy płacz Filipa. Niestety, długa hospitalizacja i ostateczna diagnoza okazały się dla nas tragiczne: Zespół Fires. To ciężki i bardzo niebezpieczny rodzaj padaczki lekoopornej, która rozwija się u dzieci uprzednio zdrowych i prawidłowo rozwijających się. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Bo przecież jeszcze kilka dni temu nasz synek był całkowicie zdrowy! Świat zawalił nam się w ułamku sekundy... Choroba rozwinęła się w zastraszającym tempie. W jej przebiegu pojawiło się zapalenie mózgu i centralnego układu nerwowego. Każdy atak był resetem mózgu Filipka i utratą wszystkich dotychczas wykształconych umiejętności! Organizm naszego synka codziennie był degradowany...  I choć od tych tragicznych chwil dzieli nas rok – to nasze życie wciąż przypomina pole walki. Obecnie Filip odzyskał przytomność, jednak nie odzyskał pełnej świadomości. Szukając pomocy, trafiliśmy do Kliniki Budzik, w której syn przebywa do dziś.  Ciężko patrzeć na własne dziecko w takim stanie. Serce rodzica po prostu pęka na pół... Jednak ciągle mamy nadzieję, że regeneracja mózgu i układu nerwowego u tak małego dziecka jest możliwa! Wierzymy, że rehabilitacja i intensywne leczenie może wiele zmienić! Niestety, obecnie nikt w Polsce nie jest w stanie nam pomóc. Szukamy więc pomocy w zagranicznych klinikach, wysyłamy dokumenty, uczestniczymy w konsultacjach.  Lekarze twierdzą, że syn ma dużą szansę na pokonanie choroby, jednak musimy przygotować się na skomplikowane oraz bardzo kosztowne leczenie.  Oprócz lekarzy specjalistów, musimy zapewnić naszemu dziecku intensywną i regularną rehabilitację ruchową – turnusy, sprzęt medyczny. Potrzebujemy wsparcia psychologa, neurologopedy, okulisty i wielu innych lekarzy. Jesteśmy świadomi, że koszty będą rosły z każdym dniem, jednak stawka jest najwyższa - życie i przyszłość naszego dziecka.  Zrobimy więc wszystko, by pokonać chorobę. Gdybyśmy mogli, oddalibyśmy swoje życie, aby tylko synek był zdrowy i nie cierpiał... Niestety, jedyne co możemy teraz zrobić to prosić Was o wsparcie w tej trudnej walce o zdrowie naszego dziecka. By Filip mógł wreszcie po miesiącach ciężkiej i heroicznej walki, cieszyć się normalnym dzieciństwem bez bólu i cierpienia... Liczy się każda złotówka, udostępnienie, słowo wsparcia...  Rodzice Filipa ➡️ Licytacje dla Filipka 💚

88 950 zł
Robert Kosiński
Pilne!
Robert Kosiński , 30 lat

Młody tata kontra złośliwy NOWOTWÓR mózgu❗️POMÓŻ❗️

Toczę walkę z glejakiem IV stopnia! Jestem w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale z Twoją pomocą mam szansę na ratunek i… życie! Ja, tata dwójki wspaniałych maluchów, porzucam wstyd, obawy i błagam Cię o pomoc – robię to dla nich, dla moich dzieci i żony. Nie pozwól mi ich zostawić… Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie… Od kilku lat skarżyłem się na uciążliwe bóle kolan, jednak źródło tych problemów nigdy nie zostało zdiagnozowane… Kilka miesięcy temu zacząłem również zauważać coraz częściej pojawiające się bóle głowy. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że to początek mojej walki ze śmiertelną chorobą. Zostałem skierowany na rezonans, który wykazał, że w mojej głowie rozwija się guz… Starałem się nie panikować i być dobrej myśli… Nie mogłem pokazać mojej żonie i dzieciom, jak bardzo się boję… Udałem się do neurochirurga, który zgodził się podjąć operacji. Na szczęście wszystko przebiegło bez komplikacji i już kilkanaście dni później zostałem wypuszczony do domu, do mojej rodziny… Wycinek trafił na badania histopatologiczne… W szpitalu zdiagnozowano u mnie cukrzycę, co wymusiło konieczność przyjmowania leków na stałe. Chwilę później w moim życiu nastał mrok. Wyniki badań nie pozostawiały żadnych złudzeń. Informacja od lekarzy brzmiała jak wyrok, którego nie można poddać apelacji… Nowotwór złośliwy – glejak IV stopnia. Świat runął. Starałem się słuchać, ale nie docierało do mnie to, co mówili lekarze. Radioterapia, chemioterapia? Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Teraz ja mam stanąć u bram onkologicznego piekła? Nagle, z dnia na dzień musiałem podjąć walkę o swoje życie. Mam wspaniałą rodzinę, żonę i dwójkę dzieci. Wiedziałem, że to dla nich muszę być silny, to dla nich muszę wygrać. Moi synowie mają 8 i 1,5 roku. Chcę być przy nich, gdy będą dorastali, gdy przyprowadzą do domu swoją pierwszą dziewczynę, chcę grać z nimi w piłkę i uczestniczyć w ich życiu… Czy choroba mi na to pozwoli? W wyniku leczenia zauważyłem znaczące pogorszenie stanu wzroku i częściową utratę węchu i smaku. Choroba odbiera mi już zbyt wiele, nie mogę pozwolić, by siała w moim organizmie jeszcze większe spustoszenie! Poza chemio i radioterapią czeka mnie również kosztowne leczenie, które nie jest refundowane przez NFZ. To terapia Optune, która za pomocą specjalnego urządzenia wytwarzającego zmienne pola elektryczne – hamuje namnażanie się komórek rakowych i powodują ich obumieranie. Czekam na kwalifikację, może się jednak okazać, że niezbędna będzie terapia protonowa lub inne leczenie... Miesięczny koszt terapii Optune i używania tego urządzenia generuje kwotę, której nigdy nie będziemy w stanie uzbierać sami… Do tego dochodzą również dojazdy, konsultacje, suplementy, badania…  Bardzo potrzebuję pomocy… Chcę żyć, bo mam dla kogo – mam 29 lat, to nie czas, by odchodzić. Proszę – otwórz dla mnie swoje serce. Nie pozwól, by moi synowie wychowywali się bez taty… Robert z rodziną

88 950 zł