Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mirosław Zych
Mirosław Zych , 57 lat

Nikt nie wie, jak doszło do tej tragedii! Ratujemy pana Mirka!

W listopadzie życie mojego taty zmieniło się raz na zawsze... Tata pracował na portierni w systemie zmianowym (24h). 22.11.2021 r. został przywieziony z pracy po zakończeniu zmiany i pozostawiony pod domem sam sobie z następującymi obrażeniami: sine oko, zakrwawione ręce, bełkot, problemy z równowagą. My jako rodzina do dziś nie wiemy, co się stało, jak doszło do takiej tragedii... Pomoc została udzielona zbyt późno. Diagnoza – mnogie ukrwotocznione stłuczenia lewej półkuli mózgu, uszkodzenia płata czołowego i płata skroniowego oraz złamanie podstawy czaszki. Tata od razu trafił na stół operacyjny, gdzie wykonano odbarczenie. Niestety, krwiaka nie udało się usunąć. Przez dwa tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. Lekarze nie dawali szans na przeżycie, wręcz sugerowali, że przebywa pod respiratorem jedynie po to, byśmy my mogli pogodzić się z jego odejściem... To były najgorsze chwile naszego życia. Jednak mimo tragicznych rokowań - tata był silniejszy. Po wielu tygodniach wybudził się! Natychmiast wykonano mu tracheotomię oraz złożono PEG. Po 6 tygodniach hospitalizacji jego stan w końcu był stabilny i pozwalał na przeniesie go do Ośrodka Rehabilitacyjnego, gdzie przebywa do dziś.  Obecnie tata oddycha samodzielnie. Niestety, wciąż jest sparaliżowany prawostronnie, niedowidzi, nie mówi, ma trudności z przetwarzaniem i rozumieniem mowy, ma stwierdzoną afazję ruchową, nie chodzi. Jednak dzięki uporowi i ogromnemu wysiłkowi taty oraz ciężkiej pracy lekarzy, specjalistów i rehabilitantów udało się nauczyć go samodzielnego przełykania! Dodatkowo tata podejmuje próby samodzielnego jedzenia i picia. Każdy, nawet najmniejszy sukces niesamowicie nas cieszy.  Powoli powraca też świadomość, a tata zaczyna zdawać sobie sprawę ze swojego stanu i całkowitej zależności od osób drugich. Niestety to powoduje  słabą formę psychiczną i ciągłą zmienność nastrojów...  Po pobycie w ośrodku musimy zapewnić tacie stałą opiekę i rehabilitację. Koszty są niestety ogromne... Dlatego bardzo prosimy o każde wsparcie. Potrzebujemy środków, które pozwolą tacie wrócić do sprawności i dawnego życia.  Każdy, kto zna tatę, wie, że jest człowiekiem pogodnym, pomocnym, z ogromnym poczuciem humoru. Pomóżmy przywrócić mu uśmiech! Katarzyna, córka 

96 100 zł
Krzyś Filipiak
Krzyś Filipiak , 7 lat

Na ratunek Krzysiowi❗️Potrzebna pilna pomoc!

Nasz kochany synek Krzyś urodził się całkowicie zdrowy. Dostał 10 punktów, rozwijał się wspaniale. Tak było do ukończenia przez niego pierwszego roku życia. Potem naszą codzienność, niczym mroczna mgła, nakryło widmo choroby… Dziś walczymy o synka i prosimy o pomoc, by odzyskać ukochane dziecko! Krzyś rozwijał się wspaniale – zarówno pod względem motorycznym, jak i psychicznym. Pogodne, szczęśliwe i ciekawe świata dziecko. Spełnione marzenie każdego rodzina. Rozwijał się nawet lepiej, niż jego rówieśnicy! Zaczynał mówić pierwsze słowa, był taki mądry i radosny… A potem wszystko się skończyło. Około roczku, prawdopodobnie po przebytej infekcji,  jego rozwój nagle się cofnął, pojawiły się zaburzenia widzenia, świadomości, problemy z chodzeniem oraz napięciem mięśniowym. Przestał nas rozpoznawać! Byliśmy w szoku. W jednej chwili z energicznego malucha stał się wycofanym, zamkniętym w sobie, zupełnie obcym dzieckiem. Nie mogliśmy i nadal nie możemy się z tym pogodzić… Bardzo tęsknimy za naszym ukochanym synkiem, za tym, jaki był, za jego blaskiem, radością, uśmiechem… Niedawno w końcu zdiagnozowano, co jest przyczyną stanu zdrowia Krzysia. To autoimmunologiczne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego! Nasz synek ma dopiero 5 lat, a choroba już zdążyła wyrządzić ogromną krzywdę w jego organizmie. Zabiera mu szansę na sprawną przyszłość, na życie! Choroba Krzysia jest wynikiem źle ukierunkowanej odpowiedzi immunologicznej. Jego organizm podczas infekcji, zamiast wirusów i bakterii, atakuje różne obszary mózgu. To zaburza funkcjonowanie neurologiczne oraz daje szereg negatywnych objawów: agresję, autoagresje, mioklonie, zaburzenia poznawcze, obsesyjno-kompulsywne oraz niekontrolowane ruchy ciała, brak mowy, brak zrozumienia mowy… Brak leczenia powoduje trwałe uszkodzenie mózgu, uniemożliwiając wykonywanie zwykłych czynności, uniemożliwiając normalne życie! Gdy już znamy przyczynę, musimy działać jak najszybciej! Jest ogromna nadzieja na zdrowie i lepsze funkcjonowanie w przyszłości naszego Krzysia. Poznaliśmy wroga, wiemy jak z nim walczyć i wygrać. Właśnie rozpoczęliśmy leczenie w Centrum Medycznym w Gdańsku, gdzie pracują wspaniali lekarze, którzy dali szansę Krzysiowi na terapię immunoglobulinami podawanymi dożylne. Niestety, koszt całego leczenia znacznie przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego bardzo prosimy o wsparcie… Pomimo że tak krótko był z nami zdrowy, to dał się kochać całym sercem.  Poświęcimy nasze życie, aby jeszcze do nas wrócił! Bardzo Was prosimy, pomóżcie nam wygrać walkę z okrutną  chorobą i odzyskać nasze ukochane dziecko!

96 066,00 zł ( 61,87% )
Brakuje: 59 200,00 zł
Jarosław Stachowiak
6 dni do końca
Jarosław Stachowiak , 48 lat

Pomóc może tylko intensywna rehabilitacja…

To było na początku grudnia… Wymienialiśmy się z Jarkiem pomysłami na prezenty gwiazdkowe. Kiedy pojawiły się pierwsze symptomy chorobowe – ból szyi, karku, pleców, temperatura nikt nie myślał, że to się tak skończy. Jarek przez cały tydzień zmagał się z niewyobrażalnym bólem, ale jego przyczyna nie została zdiagnozowana… We wtorek 8 grudnia przed kolejnym badaniem Jarkowi zatrzymało się serce... Lekarzom udało się przywrócić jego akcję, a przeprowadzony rezonans wykazał krwiaka kanału kręgowego. Niezwykle trudna operacja udała się, ale krwiak zdążył uszkodzić rdzeń kręgowy, powodując czterokończynowy paraliż i brak możliwości samodzielnego oddychania. Jarek został też zakażony COVID-19 i dwa tygodnie po operacji znów musiał walczyć o życie. Wygrał te dwie ciężkie bitwy. Od tego momentu toczy kolejną, każdego dnia – o sprawność. Jarek intensywnie ćwiczy w domu pod okiem specjalistów – fizjoterapeutów i robi postępy – oddechowe, zostały odbudowane mięśnie, a jego ciało usztywnia się, dzięki czemu dziś może unieść głowę i ją utrzymać. To trudna walka, niepozbawiona bólu i cierpienia – fizycznego i psychicznego. Ale Jarek nie poddaje i tylko dzięki Waszej ogromnej pomocy może rehabilitować się każdego dnia po 1-2 godziny. Wasze wpłaty przeznaczane są właśnie na pokrycie kosztów rehabilitacji. Jarek nieodpłatnie ma zapewnioną tylko jedną godzinę tygodniowo rehabilitacji… Dziękujemy za każde Wasze wsparcie i pomoc! Rodzina

94 893,00 zł ( 86,76% )
Brakuje: 14 469,00 zł
Abduś Azamov
Pilne!
Abduś Azamov , 13 lat

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

94 639,00 zł ( 19,64% )
Brakuje: 386 995,00 zł
Olga Bartczak
8 dni do końca
Olga Bartczak , 36 lat

Pęknięty tętniak zmienił życie Olgi! Potrzebne pilne wsparcie!

Ola to uczynna, wrażliwa młoda kobieta, kochająca ludzi i zwierzęta, która aktualnie potrzebuje naszej pomocy. W czerwcu jej życie uległo drastycznej odmianie. W wyniku pęknięcia tętniaka w mózgu został uszkodzony jej narząd ruchu i mowy. Niestety Ola ma również sparaliżowaną prawą rękę i prawą nogę. Dzięki przeprowadzeniu skomplikowanej i udanej operacji jest szansa na jej powrót do samodzielnego życia, jednakże czeka ją długa rehabilitacja. Olga nadal przebywa w szpitalu, ale po jej wyjściu chcemy od razu przystąpić do niezbędnej fizjoterapii. Wszystkim, którzy chcieliby wesprzeć Olę w tej drodze, rodzina oraz przyjaciele serdecznie dziękują. Bliscy Olgi Wesprzyj zbiórkę poprzez licytacje: Pomagamy Oli

94 368 zł
Jakub Skoczylas
Jakub Skoczylas , 40 lat

O dorosłe dziecko martwisz się tak samo... Pomóż mi uratować syna!

W lipcu zeszłego roku wcześnie rano zadzwonił do mnie starszy syn, ledwo wykrztuszając zdanie: „Mamo, Kuba umiera…”  Mój świat się zatrzymał. Czułam, że się zapadam. Dalej dochodziły do mnie głuche słowa, że to był wypadek. Kuba jechał rowerem. Został potrącony przez samochód. Karetka zabrała go w krytycznym stanie do szpitala. Krwotoki, złamania kości czaszki, ostra niewydolność płucna... Moje serce rozpadło się na kawałki. Paraliżujący ból na wskroś przeszywał moje ciało. Najpierw tętniak odebrał mi męża, a teraz miałam stracić syna?  Myślałam, że tego nie zniosę. Od lipca do września nie mogliśmy otrzymać konkretnych informacji o jego stanie zdrowia. Obostrzenia związane z pandemią uniemożliwiły jakiekolwiek spotkania i wizyty. Czas się dłużył, a każdy dzień był wypełniony strachem, czy Kuba jeszcze żyje.  Po trzech miesiącach wybudził się ze śpiączki i w listopadzie został wypisany do domu. Niestety, jego stan z dnia na dzień zaczął się pogarszać. Kuba zachorował na zapalenie opon mózgowych, a jego życiu ponownie zagrażało niebezpieczeństwo. Syn natychmiast musiał wrócić do szpitala, a  koszmar z lipca uderzył ponownie. Ogromny lęk, nieprzespane noce, dziesiątki zdrowasiek i oczy opuchnięte od łez… Nie ma słów, by oddać to, co przeżywałam. Przełom stycznia i lutego był kolejną walką o życie Kuby, z której po wielu dniach wyszedł zwycięsko.  Od dwóch miesięcy przebywa w prywatnym szpitalu rehabilitacyjnym Vratislavia Medica. Miesiąc pobytu w ośrodku to koszt ok. 25 tysięcy złotych. Kwoty są ogromne, ale życie mojego dziecka jest najważniejsze. Dzięki specjalistom tam pracującym widzę jak Kuba stopniowo odzyskuje siły. W końcu samodzielnie oddycha, zaczyna mówić i pisać. Choć kosztuje go to mnóstwo pracy i nerwów, jest zmobilizowany do dalszej pracy. Każdy mały krok ku samodzielności jest ogromną motywacją i nadzieją. Codziennie Kuba do mnie pisze SMSy, albo rozmawiamy przez telefon i mówi o swoich postępach. Mimo tych małych cudów boję się co będzie dalej. To dopiero początek rehabilitacji, a  oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Nie mam już funduszy, by opłacić kolejne miesiące terapii Kuby. Powrót syna do zdrowia jest warty każdej złotówki, zaś praca lekarzy, fizjoterapeutów, logopedów i psychologów jest nieoceniona! To dzięki nim odzyskuję wiarę, że mój syn odzyska sprawność. Zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o wsparcie finansowe. Zrobiłam co w mojej mocy, by go ratować. Teraz widzę, że moje możliwości są na wyczerpaniu, a problemy spędzają mi sen z powiek. Drżę o niego i jego zdrowie - nie mogę pozwolić, by jego stan znów się pogorszył. Błagam o wsparcie! Kwota jest ogromna – bez pomocy nie jestem w stanie pomóc mojemu synowi! Renata - mama Kuby

94 196,00 zł ( 64,55% )
Brakuje: 51 719,00 zł
Krzysztof Derencz
Krzysztof Derencz , 40 lat

Ukochany mąż i tata walczy z SLA! Pomóżmy!

Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Zwłaszcza, gdy naszą rzeczywistością okazuje się nieuleczalna choroba. W takich chwilach inne problemy wydają się błahe, a wszystko, co miało miejsce wcześniej, nagle odgradza się od nas kloszem. Zdajemy sobie sprawę, że beztroskie chwile, gdy byliśmy w pełni zdrowi i sprawni, już nigdy nie wrócą… W październiku 2022 roku mój mąż został zdiagnozowany - stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Choroba ta jest wywołana uszkodzeniem układu nerwowego i objawia się osłabieniem, a następnie zanikiem mięśni. Wraz z upływem czasu dochodzi do paraliżu całego ciała i organów odpowiedzialnych za przełykanie i oddychanie! Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy. Niestety, choroba rozwija się szybko i nie ma na nią żadnego leku. Można jedynie opóźniać jej postępy. Krzysiek ma dopiero 38 lat. Mamy dwie córeczki w wieku 12 i 7 lat. Do tej pory nie mieliśmy na co narzekać. Wiedliśmy szczęśliwe życie, bez większych problemów, aż do momentu, gdy na naszej drodze pojawił się bezwzględny przeciwnik - SLA. Choroba pojawiła się po tym, jak w marcu 2021 roku Krzysiek przechorował infekcję wirusową. Tydzień później zaczęły się problemy z jego kciukiem. Z czasem mąż zaczął tracić czucie w całej prawej ręce. We wrześniu 2021 roku mąż po raz pierwszy trafił na oddział neurologii. Tam otrzymał diagnozę - borelioza, ale leczenie antybiotykiem nic nie zmieniło. Od stycznia 2022 roku pojawiał się ten sam problem, ale już z drugą ręką. Mąż znów przeszedł szereg badań, miesięczną rehabilitację w sanatorium, aż w końcu przyszedł czas na ostateczną diagnozę…  Choroba cały czas postępuje. Krzysztof ma niedowład kończyn górnych, zaczęły się też problemy z mową, kończynami dolnymi i stopniowy zanik mięśni w całym ciele. Mąż nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Potrzebuje pomocy najbliższych w codziennych czynnościach takich, jak spożywanie posiłków, ubieranie się, higiena osobista.  Udało nam się znaleźć klinikę w Niemczech, która podjęła się leczenia męża. Jesteśmy już po pierwszym pobycie w klinice, wszelkich badaniach i rozpoczętej terapii, mającej na celu opóźnianie postępów choroby. W marcu Krzysztof przejdzie następny etap leczenia, a później czekają go kolejne terapie za granicą. W międzyczasie musi przyjmować leki, które nie są refundowane przez NFZ, a są bardzo kosztowne. Choć jest to choroba nieuleczalna, robimy co w naszej mocy, aby ją spowolnić i spróbować zatrzymać. W związku z tym potrzebujemy Waszego wsparcia, aby móc kontynuować leczenie Krzyśka i zapewnić mu kompleksową rehabilitację!  Agnieszka, żona

94 028,00 zł ( 44,19% )
Brakuje: 118 738,00 zł
Grzegorz Hundert
Grzegorz Hundert , 43 lata

Przeżył koszmar! Dziś walczy o sprawność - pomóż!

Młody wysportowany mężczyzna, który na wszystko, co miał pracował latami. Ogromna pasja do sportu i wszystkiego, co się z nim wiąże. Jedna chwila przekreśliła wszystko. Grzegorz przeżył wypadek motocyklowy, a nawet go nagrał. Dramat młodego chłopaka w ostatnich chwilach tego filmu jest nie do pomyślenia! “ Nie czuje nóg – o niee…” W jednej chwili życie się zatrzymało, a Grzegorz doskonale wiedział, co się właśnie dzieje.  Moment wypadku Grześka: Codziennie słyszy się o wypadkach na drodze, ale ta historia to okrutne zrządzenie losu, które, zniszczyło życie Grzegorza. Zaraz po wypadku nie mógł nawet się odwrócić, w tych pierwszych chwilach wiedział już co się stało – złamany kręgosłup, uszkodzony rdzeń, paraliż!  Grzegorz, jadąc motocyklem z niewielką prędkością, uderzył w barierkę, przypadek sprawił, że niefortunny wypadek spowodowała tak rozległe obrażenia kręgosłupa! Natychmiast przewieziono go do szpitala, gdzie został unieruchomiony. Wtedy jak najszybciej chciał usłyszeć, ze to nic takiego, że to wszystko minie… Niestety nikt nie przekazał takich informacji. Młody chłopak w szpitalnej sali, sam na sam ze swoimi myślami, bez czucia od pasa w dół, zacewnikowany, bez pewności, co teraz będzie dalej… Kiedy mijały godziny i ustał chaos, ciężko było wytrzymać z myślami, że być może już nigdy nie stanie na własnych nogach. Kiedy Grzegorz pierwszy raz usiadł na wózku inwalidzkim, jego silny charakter powrócił.  Lekarze nie przekreślili jego przyszłości, wciąż jest szansa na odzyskanie sprawności. Rdzeń kręgowy został poważnie uszkodzony, ale nie jest przerwany! To daje nadzieję, że intensywna rehabilitacja spowoduje cud, który może przywrócić Grzegorzowi dawne życie! Lekarze mówią o przypadkach, które z większymi uszkodzeniami stawały na nogach! Tej myśli Grzegorz chwycił się ze wszystkich sił!  Potrzebna jest pomoc, by przywrócić tego młodego chłopaka do pełni życia! Rok intensywnej rehabilitacji, godziny ćwiczeń w pocie czoła, tak by odzyskać to, co przepadło. Rehabilitacja jest mu bardzo potrzebna, jednak jej koszty przerażają. On walczy ze wszystkich sił, zawalczmy razem z nim! To mogło spotkać każdego z nas… Bez naszego wsparcia to wszystko się nie uda! Grzegorz wie jak ciężko pracować, bo sport to przecież całe jego życie! Jeśli zdążymy zebrać całą kwotę na rehabilitację, to być może niedługo zobaczymy go uśmiechniętego i na własnych nogach! –––––––––––– LICYTACJE DLA GRZEGORZA –> KLIK

93 899,00 zł ( 28,56% )
Brakuje: 234 825,00 zł
Filip Osiowski
Filip Osiowski , 23 lata

By odzyskać sprawność, by odzyskać życie...

Kochanowski z Mickiewiczem mieli rację. Zdrowie... ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił. Jeśli bolą cię nogi od chodzenia, to trzeba się cieszyć, że możesz chodzić, być samodzielnym. Nie przejmować się wysokim krawężnikiem, czy nierównym chodnikiem. Z wózka ta perspektywa wygląda, niestety zupełnie inaczej...  Jedna chwila nieuwagi... To było kilka dni po Bożym Narodzeniu ubiegłego roku. Nie pamiętam tego dnia, i lekarze mówią, że już sobie nie przypomnę... Skończyło się moje stare życie, a zaczęło nowe. Inne, trudniejsze. Spadłem z dachu, z 10 metrów i obudziłem się po dwóch miesiącach, po 6 ciężkich operacjach ratujących życie, operacji składania złamanego kręgosłupa i kilku mniejszych zabiegach. Przeżyłem, ale... Moje szczęśliwe życie zostało jedynie mglistym wspomnieniem. Jeździłem na nartach, snowboardzie, byłem w sekcji tenisa AWF, miałem zdawać egzamin na instruktora windsurfingu, na wiosnę miałem wyjechać na kolejny obóz surfingowy do Maroka. Miałem... Dzisiaj walczę, aby samodzielnie przesiąść się z wózka na łóżko, walczę, aby ustać w pionizatorze, walczę i będę walczył, żeby odzyskać samodzielność. Skończyłem niedawno 19 lat, czeka mnie powrót do przerwanej nauki, matura. To nie czas na niemoc, to czas na mobilizację! I chociaż nie brakuje mi sił, ani motywacji, to brakuje mi pieniędzy... Rehabilitacja, czyli moja ostatnia nadzieja generuje ogromne koszty. Jestem więźniem własnego ciała. Nawet dom, w którym powinienem czuć się bezpiecznie, teraz, nieprzystosowany stanowi dla mnie zagrożenie... Sam nie jestem w stanie zawalczyć o swoje życie... Proszę, pomóż mi! Filip

93 513,00 zł ( 64,03% )
Brakuje: 52 530,00 zł