Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Radosław Matysiak
Radosław Matysiak , 17 lat

Tylko operacja da szansę na pierwszy krok!

Każdy z nas ma jakieś marzenia. Radek od piętnastu lat ma jedno – o własnych siłach stanąć na nogach. Syn urodził się z przepukliną oponowo–rdzeniową oraz wodogłowiem. Niedowład prawej nogi nie pozwala mu chodzić, w lewej ma częściowe czucie i niewielką możliwość poruszania. Nadzieję na spełnienie marzenia dał nam dr Feldman. W marcu Radek usłyszał, że jest możliwość na upragnioną cząstkę sprawności. Dostał też pytanie, czy jest gotowy podjąć trud tego wyzwania. Jednak gotowość psychiczna nie wystarczy... Za ogromnymi możliwościami, które daje operacja stoją olbrzymie kwoty, których w żaden sposób nie jesteśmy w stanie zdobyć. Mimo wszystko przedstawiono nam plan leczenia. Radka czeka intensywna, 4-miesięczna rehabilitacja oraz specjalnie dopasowane ortezy. Następnym etapem będzie kwalifikacja i decyzja o podjęciu operowania lewej, słabszej nogi.  Jest to niezwykle trudne, ponieważ wsparcie, dostępne "od ręki" jest dla nas finansowo niemożliwe. Radek jest nastolatkiem – to jest ostatni dzwonek, by jeszcze zawalczyć. On tak bardzo wierzy w sukces tych działań. Proszę, pomóżcie Radkowi spełnić jego marzenie! Każdego dnia walczy, pokonuje swoje gorsze i słabsze chwile. Całą siłę angażuje w rehabilitację. Z waszym wsparciem możemy dokonać cudu! mama Radka 👉🏻 WESPRZYJ LICYTACJE 👉🏻 Stawiamy Radka na nogi

97 590,00 zł ( 23,2% )
Brakuje: 322 913,00 zł
Gabriela Chrzanowska
Gabriela Chrzanowska , 9 lat

Jedna na 10 milionów! 5. w Polsce! To niestety nie osiągnięcie, a okrutna diagnoza...

Gabrysia w wieku 4 lat przeszła ospę wietrzną. Zwykła choroba wieku dziecięcego, która zamieniła zarówno jej, jak i nasze życie w koszmar!  Wszystko zaczęło się w sierpniu 2019 roku. Zaledwie miesiąc wcześniej Gabrysia chorowała na ospę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że powinniśmy te fakty ze sobą połączyć… W drugim miesiącu wakacji na 15 minut dosłownie ścięło ją z nóg! Jak się okazało, był to silny atak padaczki. Pierwszy w jej życiu, choć jak się później okazało, nie ostatni… W październiku przyszedł kolejny, na tyle niepokojący, że wezwałem pogotowie. W szpitalu oficjalnie postawiono diagnozę o padaczce. Wiadomość była dla nas, jako rodziców druzgocąca, ale postanowiliśmy się oswoić z tą myślą i starać się żyć dalej w miarę normalnie. Udawało się to do 9 marca 2022 roku. Tego dnia Gabrysi zaczęły drżeć palce w lewej dłoni. Od tego momentu naszym domem stał się szpital. Spędzaliśmy w nim po 3 tygodnie, by na tydzień wracać do domu i znów na kolejne 3 do szpitala. Poprawy nie było. W maju doszły wręcz kolejne objawy w postaci drgań lewej nogi. Wyglądało to jak takie losowe wykopy. We wrześniu zaczęła jeszcze drgać lewa strona twarzy oraz lewa powieka oka. Jednak już wtedy znaliśmy nową, niesamowicie okrutną  diagnozę… Gabrysia w czerwcu 2022 roku miała wykonywaną biopsję mózgu, by potwierdzić obawy lekarzy. W lipcu nadszedł wynik. Mimo że przygotowywano nas do tego, to jednak tak bardzo chcieliśmy wierzyć, że wszyscy się mylą – że to nie będzie to!  Niestety… Ich obawy zostały potwierdzone. Gabrysia jest przypadkiem jednym na dziesięć milionów! Jest 5 dzieckiem w Polsce z tym schorzeniem – zespołem Rasmussena. Zespół Rasmussena jest postępującym zapaleniem mózgu o nieznanej etiologii, przypuszczalnie związanym z infekcją wirusową i wtórną odpowiedzią autoimmunologiczną. Jest to rzadka, postępująca choroba mózgu, cechująca się opornymi na leczenie napadami padaczkowymi, często pod postacią padaczki częściowej ciągłej, regresem funkcji poznawczych i postępującymi deficytami neurologicznymi, głównie połowiczym niedowładem kończyn. Niestety, ze względu na zintensyfikowane objawy oraz wysoką oporność, choroba ta jest niezwykle trudna w leczeniu.  Neurochirurdzy zaproponowali nam operację powstrzymującą chorobę. 27 stycznia 2023 roku wykonano jej zabieg hemisferektomii prawej półkuli mózgu, który polega na odłączeniu połączeń nerwowych pomiędzy półkulami. Stresu, który przeżywaliśmy tego dnia, nie da rady opisać słowami… Na szczęście operacja się udała! Lekarze oceniają, że w 80% nastąpiła poprawa stanu zdrowia Gabrysi!  Niestety są i złe wieści… Mimo że ciało naszej córeczki nie drga, to ma niedowład lewej nogi i ręki. W związku z tym nie jest w stanie wykonać nic sama. Potrzebuje stałej pomocy. Trzymana pod pachami idzie – poruszając prawą nogą, a lewą ciągnie za sobą… Lewą ręką nie jest w stanie nawet nic uchwycić… Jednak jest szansa, że wróci do sprawności! Codzienna, intensywna rehabilitacja może zdziałać cuda! Staramy się z żoną, jak możemy, zapewnić nam byt, równocześnie na zmianę opiekując się córką. To wszystko jednak za mało, aby zapewnić Gabrysi taką pomoc, jakiej potrzebuje. Dlatego ośmielamy się prosić o wsparcie. Opłacenie prywatnych rehabilitacji, turnusów –  najchętniej również tych zagranicznych, wiąże się z horrendalnymi kosztami. Jednak dzięki Waszej pomocy uda nam się je zapewnić, dzięki czemu wyjątkowość naszej córki będzie jej osiągnięciem, a nie zdrowotnym koszmarem… Adrian, tata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

97 390,00 zł ( 91,54% )
Brakuje: 8 993,00 zł
Zosia Prochaczek
Zosia Prochaczek , 15 lat

Los był dla Zosi wyjątkowo okrutny... Pomóż jej go powstrzymać!

Trzy lata temu Zosia była zdrową, radosną dziewczynką. Uczyła się w V klasie Szkoły Podstawowej, śpiewała w chórze kościelnym. Kochała zwierzęta, uwielbiała jeździć konno. Potrafiła gotować i nawet chciała zgłosić się do programu Masterchef! Niestety okrutna choroba oraz jej następstwa, przekreśliły jej wszystkie marzenia… W marcu 2020 r. Zosia zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną. W wyniku komplikacji podczas chemioterapii przeszła sepsę i neuroinfekcję oraz doznała niedotlenienia mózgu. Nie było wiadomo czy widzi, słyszy… Nie poruszała się! Po leczeniu hematologicznym spędziliśmy 15 miesięcy w Klinice Budzik w Warszawie. Dziś Zosia nie mówi, nie komunikuje się, nie je. Jest karmiona sztuczną drogą dostępu do żołądka przez gastrostomię oraz zmaga się z padaczką lekooporną.  Mimo tych wszystkich przeciwności losu pozostała cudowną, dobrą, radosną dziewczynką. Dzięki intensywnej pracy i rehabilitacji prowadzonej przez wspaniałych terapeutów nauczyła się chodzić z asekuracją. Rozpoznaje znajome osoby, miejsca, piosenki, pokazywane na zdjęciach wydarzenia sprzed choroby. Uśmiecha się najpiękniej na świecie i w ten sposób rozpoznajemy jej emocje. Po powrocie do domu okazało się, że musimy go dostosować do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Koszty remontu łazienki to kilkadziesiąt tysięcy złotych, montaż krzesła schodowego – prawie 50.000 zł, kupno łóżka sterowanego – kolejne kilkanaście...  Stan Zosi bardzo powoli ulega poprawie. Żeby nie utracić tego, co udało się wypracować oraz umożliwić dalsze postępy, niezbędne są zajęcia z rehabilitantami, neurologopedą, terapeutą widzenia, muzykoterapia. Miesięczny koszt podstawowych zajęć to kilka tysięcy złotych. Koszty turnusów rehabilitacyjnych to kwota około 8.000 zł za dwa tygodnie. Suplementy diety, artykuły higieniczne to ponad 1.000 zł miesięcznie.  Prosimy – pomóż nam. Wierzymy, że jeszcze odzyskamy naszą córkę sprzed choroby… Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

96 955,00 zł ( 65,09% )
Brakuje: 51 982,00 zł
Sebastian Bożek
Sebastian Bożek , 49 lat

Pomocy – troje dzieci czeka na swojego tatę!

Codzienność Sebastiana jest trudna, pełna przeciwności, wzlotów i upadków, ale też i drobnych zwycięstw. Sebastian każdego dnia udowadnia, że niemożliwe nie istnieje.  Jednak, aby postępy, które są widoczne nie zostały zniweczone, potrzebna jest dalsza specjalistyczna opieka i intensywna terapia, która pozwoliłaby Sebie na powrót do dalszej sprawności i do rodziny. Jak większość z Was wie Sebastian po 3-miesięcznym pobycie na OIOMie w Bielsku w 2019, został przewieziony do ośrodka rehabilitacyjnego „Repty” w Tarnowskich Górach. Tam trafił na oddział śpiączki, gdzie każdego dnia trwała walka o Jego wybudzenie. Po półtora roku został przetransportowany do ośrodka Trivita w Porąbce gdzie przebywa od października 2020 i gdzie nadal jest intensywnie rehabilitowany. Dzięki oddaniu i fachowości całego personelu w obu ośrodkach,  Seba 3 lata temu został wybudzony ze śpiączki i kontaktuje się z nami za pomocą mrugania i wskazywania ręką. Wykonuje coraz bardziej skomplikowane polecenia i ćwiczenia. Ku radości dzieci, w lepsze dni, „przybija nam piątki”. Śmieje się z żartów, żywo reaguje na wspomnienia i muzykę, zwłaszcza Prince’a 😊. Jak twierdzą specjaliści , Seba wszystko słyszy, rozumie, pamięta. Żywo reaguje na dzieci, które zawsze czule przytula. Zaczyna wydawać z siebie dźwięki. Często mruczy, zwłaszcza gdy coś mu dolega. Podejmuje pierwsze próby przełykania pokarmów, ale tu jest jeszcze dużo pracy do zrobienia.  Prawa strona ciała Seby jest sprawna, lewa niestety cały czas unieruchomiona. Sebastian stoi i siedzi, co prawda nadal wspierany przyrządami rehabilitacyjnymi, ale biorąc pod uwagę fakt, że był w stanie wegetatywnym, jest to niewiarygodne. Jak wiecie, Sebastian po wypadku miał się nigdy nie wybudzić, miał pozostać w stanie wegetatywnym, ale On jest, codziennie przełamując własne ograniczenia. Aby Jego stan mógł nadal się poprawiać, potrzebna jest dalsza, intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja, której sami nie jesteśmy w stanie sfinansować,  dlatego po raz kolejny ośmielamy się prosić Was o pomoc, bez której Seba skazany byłby na niebyt. Cały czas wierzymy, że Seba do nas wróci i nie wątpimy w to ani przez chwilę. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie dla Sebastiana! Pomaganie ma sens! Z całego serca dziękujmy! Aga, Marcin, Lidzia, Zosia

96 937,00 zł ( 58,41% )
Brakuje: 69 021,00 zł
Hlib Vedkal
Pilne!
12 dni do końca
Hlib Vedkal , 7 lat

Nowotwór krwi i dramatyczna ucieczka przed okupantem... Ratuj❗️

Tragedia to za mało na określenie tego co się dzieje w ostatnim czasie. Glibuś urodził się z zespołem Downa oraz wadami serduszka. Gdy nasze życie się ustabilizowało u synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną, a później wybuchła wojna. Leczenie w Charkowie nie przynosiło poprawy, musieliśmy wyjechać za granicę. Morfologia była tragiczna, nastąpił obrzęk mózgu. Po niespełna dwóch miesiącach spędzonych na oddziale intensywnej terapii, codziennych kroplówkach i zastrzykach udało się ustabilizować stan syna, lecz pojawiły się inne problemy: zapalenie płuc i uszkodzenie wątroby, nerek i śledziony. Wszystkie narządy synka były „podziurawione”, dotknięte infekcją grzybiczą.  Walka z powikłaniami uniemożliwiła leczenie onkologiczne. Stan fizyczny i psychiczny mojego synka był po prostu dramatyczny.  Dzisiaj walczymy o życie dziecka w Turcji z przerażeniem patrząc co się dzieje w moim kraju. W Ukrainie zostali moi rodzice z roczną córeczką, siostrzyczką Gliba. Każdego dnia drżę o moje dzieci, których życie jest zagrożone.  Nadzieję na poprawę stanu Gliba dają tureccy lekarze i poprawiające się wyniki. Glib jest w stanie remisji, czekamy na badanie genetyczne. Mamy nadzieję, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. Przy współistniejącej wadzie genetycznej oraz chorobach serca jest to ogromne ryzyko dla życia. Wierzymy, że uda się pokonać białaczkę odpowiednią chemioterapią i z tego miejsca błagamy o wsparcie. Toczymy dwie wojny w jednym czasie. Moje serce jest rozdarte na pół, a obydwie połówki wypełnia ogromny strach. Nie mamy środków, nie możemy liczyć na wsparcie rodziny, która ucieka przed śmiercionośną wojną.  Błagam o pomoc. Muszę walczyć o życie dziecka, by nie stracić nadziei na szansę odbudowania naszego życia i przyszłości. Przyszłości, która dziś maluje się rozpaczą i żalem. Hanna, mama Gliba

96 563,00 zł ( 29,27% )
Brakuje: 233 331,00 zł
Katarzyna Komar
Pilne!
Katarzyna Komar , 29 lat

Walczę z nowotworem i proszę Was o wsparcie!

Mam na imię Katarzyna. Walczę z nowotworem złośliwym jajnika. Choroba przez lata spustoszyła mój organizm... Od 2018 miałam zmiany na jajnikach. Lekarze sądzili, że nie są one niebezpieczne, a ja regularnie się badałam. Niestety w październiku 2020 okazało się, że potrzebna będzie operacja. Przeszłam ją w lutym 2021. Wtedy przyszła diagnoza: nowotwór złośliwy jajnika… W marcu poddałam się jeszcze operacji poprawkowej i od tego czasu pozostawałam pod kontrolą lekarzy. Odwiedzałam różnych specjalistów, wszystko było w porządku. Liczyłam, że ten koszmar będzie w końcu za mną. W maju 2023 musiałam przejść zabieg, ale wydawało się, że to nic poważnego. W jego trakcie lekarze mieli sprawdzić mój stan. Niestety wtedy okazało się, że choroba postępuje, że zajęta jest cała otrzewna! Wdrożono hormonoterapię… We wrześniu mój stan zaczął się bardzo pogarszać, czułam się coraz gorzej. Choroba zaczęła siać spustoszenie w moim organizmie. W styczniu 2024 musiałam poddać się ciężkiej operacji z powodu niedrożności jelit. Obecnie czekam na rozpoczęcie chemioterapii. Mój stan jest ciężki, więc obawiam się, jak zniosę leczenie. Przez problemy z jelitami schudłam aż 10 kilogramów! Trzymajcie za mnie kciuki. Leczenie generuje duże koszty. Potrzebuję odbudować organizm, żeby móc walczyć z chorobą. Chcę też wykonać badania genetyczne, być może za granicą. Jest dużo możliwości, które wymagają środków. Będę bardzo wdzięczna za wsparcie, które pozwoli mi poradzić sobie z wydatkami. Dziękuje za wsparcie! Dobro wraca! Katarzyna

96 550 zł
Gaja Grzegorczyk
Gaja Grzegorczyk , 4 latka

Tragiczne poparzenie❗️Maleńka Gaja potrzebuje wsparcia!

Patrzyłam na nią jeszcze sekundę wcześniej – siedziała bezpiecznie daleko, przypięta do krzesełka. Ale wystarczył ułamek sekundy... Odwróciłam się, a Gaja sięgnęła do kabla i przyciągnęła do siebie czajnik z gorącą wodą. Dalej był już najgorszy koszmar, jaki może wyobrazić sobie rodzic… Walczymy o zdrowie córeczki i bardzo prosimy o wsparcie… Zawsze się o nią bałam. Małe dzieci trudno upilnować i trzeba mieć oczy ze wszystkich stron. Uważałam na każde zagrożenie, a i tak okazało się, że to nie wystarczyło… Taktego dnia, 13 maja 2021 roku, moja kochana, mała córeczka oblała się gorącą wodą. Do dziś mam w uszach jej krzyk pełen bólu… Działałam jak w transie – telefon na pogotowie, helikopter, szpital. Trafiliśmy do Rzeszowa, a potem do Kliniki Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń Uniwersytetu Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Okazało się, że Gaja doznała oparzeń II i III stopnia na 30% powierzchni ciała: klatki piersiowej, brzucha, lewej rączki, obu nóżek. Jaki to musiał być ból… Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić, pęka mi serce, gdy uświadamiam sobie, jak cierpiało moje dziecko! Na początku Gaja była wentylowana mechanicznie, ale potem stopniowo schodziła na własny oddech. Lekarze zakwalifikowali córeczkę do przeszczepu skóry i dalszego leczenia chirurgicznego i rehabilitacyjnego.  Przed Gają wieloletnie leczenie. Skutki tego tragicznego wypadku być może będą z nią całe życie, ale musimy sprawić, by były jak najmniej dotkliwe. Niestety, koszta są ogromne…  Zakup ubranek uciskowych, leków, maści, dojazdów do kliniki i opłacanie niezbędnej rehabilitacji zrujnowało nasz domowy budżet. Dlatego zmuszeni jesteśmy poprosić o pomoc, dla naszej córeczki… Nie cofnę czasu, nie ochronię mojego dziecka, choć wszystko bym oddała, by móc to zrobić. Nie zabiorę jej bólu, nie przejdę tej drogi za nią… Jednak jako rodzice zawsze będziemy obok i zrobimy wszystko, by tragiczne skutki oprzenia nie zniszczyły jej przyszłości. Prosimy, pomóżcie Gai walczyć o zdrowie! Mama i tata Gai

96 450 zł
Natan Kurzyk
Natan Kurzyk , 7 lat

Poznać chorobę i móc działać. Trwa walka o zdrowie Natana!

Kiedy myślę o dniu narodzin mojego synka, do oczu napływają mi łzy, a serce jakby kolejny raz łamie się na pół. Wracam wspomnieniami i zastanawiam się, co poszło nie tak. Czy gdyby wtedy, jakaś decyzja podjęta była inaczej, teraz byłby zdrowy? Natan przyszedł na świat w 39. tygodniu ciąży. Pamiętam, że leżąc w szpitalnym łóżku, przez długi czas czekałam na jego krzyk, płacz… Strach rósł, a syn nie dawał znaku życia. Kiedy usłyszałam, ze lekarza dają mu 10 punktów w skali Apgar, troszkę się uspokoiłam. Tylko na moment, ponieważ, gdy pielęgniarki podały mi synka przeraziłam się. Był cały siny. Mówiłam, że na pewno coś jest nie tak, że Natan potrzebuje pomocy, ale nikt mnie nie słuchał. Lekarze powiedzieli, że wszystko jest w porządku.  Przez wiele miesięcy życie Natanka było spokojne. Doskonale pamiętam moją radość z pierwszego kroku. Mam siódemkę dzieci. Ktoś mógłby powiedzieć, że powinnam być przyzwyczajona do pierwszego kroku, pierwszego samodzielnie i świadomie wypowiedzianego “mama”… Ale tak nie jest, każda nowo wyuczona czynność cieszy za każdym razem. Mimo że Natan zaczął chodzić, mając rok, jego chód nie jest idealny. Często potyka się o swoje nóżki, jedną skręcając mocno do środka.  Na badaniach kontrolnych skierowano Natana do neurologa. Celem wizyty było wykluczenie guza mózgu, który mógłby odpowiadać za problemy z chodzeniem. Tak się właśnie stało. Syn nie ma nowotworu, jednak zdiagnozowano u niego wadę mózgu. Zespół Arnolda-Chiariego typu I, w którym przemieszczone są migdałki móżdżku. Jest to najłagodniejsza odmiana choroby, ale nie wiemy, co nas czeka dalej. Przed nami wiele wizyt u specjalistów. Niedługo dowiemy się jak pracować z Natanem pod kątem rehabilitacji nóżek. Na tę chwilę wiem, że wymaga usprawnienia ruchowego. Musimy również popracować nad koncentracją uwagi i rozwojem mowy.  Mój synek uwielbia bawić się samochodzikami, układać klocki. Jest bardzo żywiołowym chłopcem. Dobrze dogaduje się z kolegami i koleżankami w przedszkolu, do którego lubi uczęszczać. Niemal codziennie opowiada, jak minął dzień - czego się nauczył, w co się bawił. Chciałabym, żeby był sprawnym i szczęśliwym chłopcem, tak by nie ograniczały go żadne przeciwności losu.  Niestety, terminy wizyt na NFZ są bardzo odległe. Nie możemy czekać na nie, tak długo. Na jednej z ostatnich, lekarz powiedział mi, że konieczne będzie badanie pod kątem dysmorfii, aby wyeliminować szereg nieprawidłowości i odchyleń w budowie anatomicznej ciała. Boję się co czeka mojego synka. Chciałabym dokładnie wiedzieć co jest Natanowi i w jaki sposób z nim pracować. Mam nadzieję, że dzięki Twojej pomocy uzbieramy kwotę potrzebną na opłacenie wszystkich wizyt. Mama Natana, Patrycja

96 380,00 zł ( 82,59% )
Brakuje: 20 313,00 zł
Sebastian Sawiński
Pilne!
Sebastian Sawiński , 45 lat

Sebastian walczy z nowotworem mózgu! Potrzebna pilna pomoc!

Mój mąż ma glejaka IV stopnia, najwyższy stopień złośliwości. To zdanie zmienia wszystko. Nasze do tej pory szczęśliwe życie skończyło się w momencie usłyszenia tej strasznej diagnozy. Przyszłość staje pod znakiem zapytania… Proszę o pomoc dla Sebastiana! On ma dopiero 45 lat... A nasza rodzina nie wyobraża sobie życia bez niego! Na początku roku mąż poczuł się zmęczony, miał zaburzenia koncentracji i silne bóle głowy. Pierwszy raz w życiu czuł się źle, nigdy nie chorował. Zawsze był niezwykle aktywną osobą i dbał o zdrowie. Gdy pewnego dnia odwoził mnie do pracy, skręcił w zły zjazd na rondzie. Jest doświadczonym i dobrym kierowcą, więc nigdy mu się to nie zdarzyło. Po całym zdarzeniu był zdezorientowany. Szybko udał się do neurologa. Po badaniach okazało się, że w głowie Sebastiana jest guz… I to w takim miejscu, że wycięcie go jest niemożliwe, przez co rokowania są złe… Po usłyszeniu tych słów byliśmy przerażeni. Nikt nie jest gotowy na usłyszenie takich słów, każda osoba myśli, że jego nie może spotkać coś takiego… Tak naprawdę do dzisiaj jesteśmy w szoku… Najtrudniej było powiedzieć dzieciom. Syn i córka są już dorośli, ale nasze najmłodsze dziecko ma dopiero 10 lat! Wszyscy źle znieśli to psychicznie, zawsze mogli liczyć na tatę, a teraz nagle jest tak poważnie chory… Młodszy syn mówi ciągle, że marzy tylko o tym, żeby tata wyzdrowiał. Rozpoczęliśmy więc trudną walkę z potężnym przeciwnikiem. Sebastian pilnie rozpoczął radiochemioterapię. Do tej pory przeszedł aż 42 cykle! Jego organizm jest wycieńczony, bardzo ciężko jest mu się skoncentrować, normalnie żyć. Niestety nie wiemy, czy leczenie przynosi pożądane rezultaty, ponieważ ciągle czekamy na wyniki nowych badań. Nieustannie szukamy też sposobów na to, żeby zmaksymalizować szansę na pokonanie choroby. W ramach NFZ mamy bardzo ograniczony dostęp do specjalistów, czy badań. Terminy przerażają… Kolejki są tak długie, że będziemy musieli spróbować leczenia prywatnego. A to będzie wiązać się z niewyobrażalnie wysokimi kosztami… Dlatego zdecydowaliśmy się na założenie tej zbiórki i poproszenie Was o wsparcie! Sebastian jest jeszcze młody, ma dopiero 45 lat. Uwielbia wędkarstwo, motoryzację, przyrodę. Aktywne spędzanie czasu, siłownie, kajaki. Obecnie jest w stanie co najwyżej pójść na rower... Dalej stara się jednak angażować w życie synka. Jeździ z nim na treningi piłkarskie, na mecze. Jest bardzo dumny z tego, jak nasz chłopiec świetnie sobie radzi. Myśleliśmy, że czeka nas piękna, spokojna przyszłość. Mąż zmienił pracę na spokojniejszą, mniej wyjeżdżał. Mieliśmy więcej czasu na cieszenie się sobą. Robiliśmy kolejne plany, marzyliśmy o miejscach, które zobaczymy. Teraz nasza przyszłość staje pod znakiem zapytania… Nie możemy już znieść niepewności i dalszego oczekiwania, braku planu leczenia, tego tkwienia w zawieszeniu, dlatego musimy działać i szukać sposobów na pokonanie glejaka. Do tego potrzebujemy jednak Waszego wsparcia! Boimy się, że pojawi się szansa leczenia, a my nie będziemy mieć pieniędzy, żeby je opłacić… Pomocy! Paulina, żona

96 255 zł