Nie pozwolimy Bartkowi przegrać z nowotworem❗️To walka o życie❗️
Czujemy się jak po kilkuletniej batalii, a diagnozę usłyszeliśmy w lipcu tego roku. Mięsak Ewinga, złośliwy nowotwór kości. Taki prezent dostał Bartek na 16. urodziny. Dokładnie dwa miesiące przed urodzinami Bartka nasze życie wywróciło się do góry nogami. Choroba zaatakowała nagle, niespodziewanie i podstępnie, nie dając wcześniej żadnych objawów, które alarmując, zapaliłyby czerwoną lampkę, wysłały mocny impuls, by coś zbadać, sprawdzić… Na początku maja na prawym przedramieniu syna zauważyliśmy zgrubienie, które od razu bardzo nas zaniepokoiło, ale w najgorszych koszmarach nie przypuszczaliśmy, że to może być coś groźnego. Guz, którego syn wcześniej nawet nie zauważył, nie sprawiał bólu. Wyniki z ostatniego badania krwi były wręcz idealne. Mimo wszystko pojechaliśmy do lekarza. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Skierowanie na cito do szpitala na ortopedię, a tam szereg badań i biopsja. Czekanie na wyniki to był czas pełen nieludzkiego strachu, paraliżującego bólu na zmianę, przeplatany z nadzieją, że to przecież niemożliwe, że to na pewno pomyłka. Niestety diagnoza okazała się druzgocąca: mięsak Ewinga — złośliwy nowotwór z licznymi ogniskami przerzutowymi do płuc. Po szybkich konsultacjach trafiliśmy do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie na Oddział Onkologiczny. Tutaj poznaliśmy wspaniałych lekarzy, którzy podjęli się leczenia Bartka. Ustalono najlepszy i najbardziej skuteczny plan leczenia — bardzo intensywny, wyczerpujący i długi. Pobyty w szpitalu stały się naszą codziennością. Dziś Bartek przyjmuje kolejne cykle chemii, które bardzo ciężko znosi. Choroba nie daje chwili wytchnienia. W czasie pobytu w szpitalu musimy mierzyć się ze skutkami ubocznymi chemii, ze zmianami grzybicznymi, słabymi parametrami. W przerwach między wlewami najczęściej trafiamy ponownie do szpitala na przetoczenie krwi, ponieważ „spadki” są tak duże, że zagrażają życiu. Przed nami najtrudniejszy etap — operacja usunięcia guza i fragmentu kości. Następnie konieczne będzie uzupełnienie ubytku implantem. Później kolejne cykle chemioterapii, następnie radioterapia, chemia celowana, rehabilitacja i usunięcie zmian z płuc. Nowotwór złośliwy, z którym mierzy się Bartek, jest śmiertelnie niebezpieczny. Na chorobę dziecka nie można się przygotować, ale ciągle mamy nadzieję i ufność w Bogu, że ją pokonamy. Mamy pewność, że znaleźliśmy drogę, dzięki której uwolnimy naszego syna od raka. Nie będzie to łatwa droga, ale musimy ją przejść, żeby uratować życie Bartka. Nigdy nie sądziliśmy, że nasze dziecko kiedyś znajdzie się wśród śmiertelnie chorych dzieci.... Nie przypuszczaliśmy, że również my będziemy potrzebowali pomocy na pokrycie kosztów leczenia, lekarstw, dojazdów, które są dużym obciążeniem. Oprócz Bartka mamy jeszcze trzech synów, którzy też potrzebują czasu i miłości. Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie finansowe! Kasia i Zenon, rodzice