Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Amelia i Tymon Czerneccy
Amelia i Tymon Czerneccy , 13 lat

Choroba niszczy dzieciństwo, odbiera nadzieję... Amelka i Tymon potrzebują naszego wsparcia!

Kiedy każdego dnia obserwujesz swoje piękne, zdrowe dziecko – nic innego nie jest ważne. I nagle powoli, zaczynasz zauważać, że coś się zmienia. Pojawia się na twarzy nowy grymas, oczka mrugają zbyt często, radość zastępuje złość, a śmiech nieuzasadniony niczym krzyk. To nasza historia. Nasza córka Amelia była okazem zdrowia i nagle z dnia na dzień coś zaczęło się zmieniać w niezrozumiałym dla nas kierunku i zastraszającym tempie. Mija czwarty miesiąc, odkąd Amelia źle się poczuła. Po wielu wizytach u specjalistów oraz szeregu kosztownych badań diagnostycznych otrzymaliśmy diagnozę – autoimmunologiczne zapalenie mózgu, zespół PANDAS. Jak każda choroba autoimmunologiczna - w tej także organizm, zamiast walczyć z patogenami, zwalcza także swoje własne, zdrowe komórki.  Nieustanne poszukiwania, wizyty lekarskie, leki, suplementy oraz terapie u specjalistów, które dają nam nadzieję na złagodzenie objawów choroby, są bardzo kosztowne. Niestety, los okazał się wyjątkowo okrutny dla naszej rodziny. Poza Amelią o zdrowie walczy także jej młodszy braciszek – Tymon. W 2022 roku zdiagnozowano u niego inne zapalenia mózgu oraz rdzenia kręgowego. Nasz świat po raz drugi się zawalił. Wraz z chorobą u synka pojawiły się tiki, natręctwa raz agresja i autoagresja. Każdy nasz dzień to walka o lepsze jutro naszych dzieci. Nadzieją jest dla nas bardzo droga terapia – terapia immunoglobulinami, które można jej podać w Gdańsku. Nadszedł moment, kiedy musimy poprosić o pomoc, gdyż sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć kosztu leczenia, który wynosi ok. 150 tysięcy złotych. Choroba zabiera naszym dzieciom dzieciństwo, a nam jej rodzicom nie daje chwili wytchnienia. Prosimy o pomoc w walce o ich zdrowie. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy dać im szansę na szczęśliwe dzieciństwo i samodzielną przyszłość! Rodzice ______________ Amelkę i Tymona można wesprzeć również dzięki licytacjom.

105 725 zł
Piotr Dobecki
Piotr Dobecki , 46 lat

Półtonowy balot słomy zmiażdżył kręgosłup i rdzeń Piotrka! Walka o zdrowie i sprawność już trwa - pomóż!

To był wtorek, 15 czerwca 2021 roku. Zaczęły się wtedy pierwsze zbiory. Mieszkamy na pięknych terenach, gdzie mąż dba o rolę i gospodarstwo.  Byłam w domu, Piotrek miał wkrótce skończyć pracę i przyjść. Nie słyszałam jednak, jak mąż woła o ratunek. Warkot silnika skutecznie zagłuszył jego głos. W pewnym momencie zadzwonił telefon – sąsiad powiedział, że bale słomy spadły na Piotra i woła o pomoc. Biegiem ruszyłam do męża, ze strachem w sercu co się wydarzyło… Piotrek leżał w stodole, przygnieciony balotem. Był przytomny, a ja natychmiast wezwałam pogotowie. Piotrek powiedział, że układał siano i na chwilę wyszedł z ciągnika. Nagle poczuł uderzenie jednej beli. Nie zdążył się odwrócić ani odsunąć, gdy druga z całą siłą przygniotła go do ziemi. Jeden taki balot waży prawie 400 kilogramów! Gdy spytałam o ból, odpowiedział, że nie czuje nóg... Helikopterem został przetransportowany do szpitala. Tam przeprowadzono kilkugodzinną operację stabilizacji i odciążenia kręgosłupa. Pierwsze wyniki badań i diagnozy są druzgoczące. Ciężar beli i siła z jaką spadła, zmiażdżyła rdzeń i lędźwiowy odcinek kręgosłupa. Mąż jest sparaliżowany – nie odzyskał czucia ani możliwości poruszania nogami. Przez najbliższe tygodnie jest pod nadzorem lekarzy i zespołu fizjoterapeutów w białostockim szpitalu. Nie potrafię sobie wyobrazić co będzie, gdy mąż wróci do domu. Nasz dom zupełnie nie jest przystosowany do jego stanu. Schody są pierwszym utrudnieniem. Przejścia są za wąskie, by swobodnie przejechać przez nie wózkiem. W łazience brak kabiny prysznicowej i niezbędnych uchwytów, by mógł być samodzielny w codziennych potrzebach. Do tego niezbędna jest rehabilitacja i sprzęt ortopedyczny, by w jak największym stopniu umożliwić mu niezależność. W jednym momencie koszt codziennych potrzeb urósł do ponad dwustu tysięcy złotych!  Jestem tym przerażona. Zawsze to Piotr dbał o bezpieczeństwo naszej rodziny. Wystarczyły sekundy, by nieszczęśliwy wypadek wywrócił nasze życie do góry nogami. Po raz kolejny los doświadcza nas cierpieniem. Straciliśmy pierwsze dziecko, a teraz zagrożone jest życie mojego męża. Zrobię wszystko, by dać mężowi szansę na powrót do zdrowia! Jest moim najlepszym przyjacielem, wspaniałym ojcem i przede wszystkim dobrym człowiekiem. Najbliżsi przyjaciele i sąsiedzi zawsze mogli liczyć na jego pomoc i ciepłe słowo. Dzisiaj to Piotrek potrzebuje wsparcia – wierzę, że wspólnymi siłami uda się postawić go na nogi. Bardzo proszę o wsparcie naszego celu i tej zbiórki! Anna - żona Piotrka

105 167,00 zł ( 49,67% )
Brakuje: 106 536,00 zł
Ignacy i Szymon Kropielniccy
3 dni do końca
Ignacy i Szymon Kropielniccy , 19 miesięcy

U naszych synów wykryto nieuleczalną wadę genetyczną... POMOCY❗️

Dokładnie 21 lutego 2023 roku spełniło się nasze największe marzenie o powiększeniu rodziny. Ignaś i Szymuś byli zdrowi, otrzymali maksymalną ilość punktów w skali Apgar. Szybko wrócili z nami do domu, gdzie czekała na nich dumna, starsza siostra. W tym momencie powinien pojawić się fragment „i żyli długo i szczęśliwie” – niestety, okrutny los postanowił pokrzyżować nam plany… Gdy chłopcy skończyli 3 miesiące ich rozwój nadal pozostawał na poziomie miesięcznego dziecka, wtedy też zaczęliśmy szukać przyczyny. Niepokojące objawy takie jak: oczopląs, stopy końsko szpotawe i brak rozwoju psychoruchowego, nie pozwalały nam spać spokojnie. Lekarze uspokajali nas przekonując, że dzieci potrafią rozwijać się w różnym tempie oraz doradzali, żeby nie porównywać ich do starszej córki. Na szczęście dzięki naszej determinacji i wskazówkom rehabilitantów znaleźliśmy lekarza, który uwierzył w nasze wątpliwości i zlecił szczegółową diagnostykę.  Chłopcy mieli zaledwie pięć miesięcy, gdy dowiedzieliśmy się, że jest źle. Rezonans wykazał zmiany w mózgu. Musieliśmy wykonać badania genetyczne, których wyniki dały nam okrutną diagnozę – zespół Pelizaeusa-Merzbachera. Na ten moment wada genetyczna jest nieuleczalna i prowadzi do śmierci w wieku wczesnodziecięcym... Diagnoza rozerwała nasze serca na strzępy! W głowach tliło się jedno pytanie... "Dlaczego to spotkało nasze dzieci?!" Nie wiemy, jaka czeka nas przyszłość, bardzo wierzymy w rozwój medycyny. Obecnie robimy wszystko, aby dać naszym synom jak najlepszą jakość życia. Chłopcy mają zapewnioną rehabilitację, wysokospecjalistyczny sprzęt medyczny, suplementy sprowadzone zza granicy. Większość wydatków, włącznie z diagnostyką, pokrywamy z własnych środków, które niestety są ograniczone… Niedawno, po długim procesie kwalifikacji, dostaliśmy szansę na podanie chłopcom komórek macierzystych. Szpital dziecięcy w Lublinie zdecydował o podaniu 5 dawek. Jeżeli procedura przyniesie spodziewany efekt będziemy musieli ją odnawiać co 9 miesięcy. Niestety ten proces jest niesamowicie kosztowny, sami nie damy rady go pokryć. Dlatego musimy prosić Was o wsparcie! Pomóżcie nam zawalczyć o nasze dzieci! Rodzice Ignasia i Szymusia ➡️ SuperBliźniaki

105 044,00 zł ( 106,44% )
Oskar Karpf
Oskar Karpf , 26 lat

Nie rozglądaj się na boki... To Ciebie proszę o pomoc...

Auto uderzyło w drzewo. Nie wiemy, co było potem. Uczestników nie zidentyfikowano do dziś. Wiemy jednak, że sprawcy, zamiast pomocą Oskarowi, zajęli się tuszowaniem zdarzenia. Nie wezwano karetki. Syna umieszczono  w innym aucie i podrzucono na pogotowie...  Diagnoza: złamany kręgosłup, porażenie wszystkich kończyn, problemy z oddychaniem. Mój syn walczył o życie… Tę walkę wygrał, jedna zaczął się kolejny koszmar. Ośrodki NFZ odmówiły rehabilitacji, proponując opiekę paliatywną. Jej celem nie jest leczenie czy rehabilitacja, tylko uzyskanie ulgi w cierpieniu. A my nie mogliśmy się na to zgodzić! Oskar to młody chłopak, silny, jest z nami, walczy! Rehabilitacja jest jednak możliwa i ma głęboki sens, o czym zapewnili  nas zapoznani z dokumentacją specjaliści. Syn jest świadomy! Rozumie swoje położenie i wie, co ta decyzja dla niego oznacza - decyzja o zaprzestaniu walki i włączeniu opieki paliatywnej. W wieku 21 lat podarowano mu bilet bez powrotu...  Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj Oskara. Pomóż w sfinansowaniu rehabilitacji, której koszt w pierwszej fazie sięga aż 25.000 zł miesięcznie! Najbliższe półrocze przesądzi sprawę. Czas jednak działa na niekorzyść syna. Bez rehabilitacji pogłębia się zanik mięśni, potęgują odleżyny, zawężają perspektywy.  Pozyskane środki dadzą Oskarowi szansę na uzyskanie poprawy. Dowód w postaci zaangażowania wielu ludzi ma szansę przywrócić mu chęć życia i walki o nie! Osakr żyje obecnie ze straszną świadomością tego, że bez pieniędzy nie ma szans na nic… O syna musimy walczyć sami, ale nie jesteśmy w stanie zdobyć takich środków... Co czuje Ojciec, mający wiedzę o istniejących rozwiązaniach, lecz nie mogący ich zapewnić? Możesz te słowa odczytać i przewinąć dalej.  Możesz jednak podjąć decyzję, by pomóc. Każda złotówka jest szansą dla mojego syna. Nie przechodź obojętnie nad mą  prośbą. Z całego serca Ciebie właśnie o to proszę - pomóż mi walczyć o syna.  Wojciech Karpf, ojciec Oskara

104 895,00 zł ( 68,16% )
Brakuje: 48 999,00 zł
Mirosław Wielgocki
Mirosław Wielgocki , 54 lata

Mirek stracił nogę, nie pozwólmy by utracił również wiarę w normalne życie!

Choroba mojego kolegi przyszła niepostrzeżenie, ale konsekwencje, które za sobą zostawiła, ciągną się za nim po dziś dzień. Początek 2022 roku okazał się dla Mirka niezwykle pechowy... W styczniu zdiagnozowano u niego tętniakowatość naczyń tętnic kończyn dolnych oraz ostre niedokrwienie w lewej nodze. Rozpoczęto leczenie jednej z kończyn mające na celu udrażnianie żył i poszerzanie światła naczyń krwionośnych. Mirek przeszedł pilną operację, po której okazało się, że konieczne jest leczenie drugiej nogi w ten sam sposób. Gdy po zabiegu Mirek dochodził do siebie i czekał na kolejną operację, pod koniec lipca jego stan dramatycznie się pogorszył. Mirek trafił do szpitala z nagłym bólem. Lekarze natychmiast podjęli walkę o uratowanie jego nogi, ale było już za późno. Drugiego dnia sierpnia stało się jasne, że nie obędzie się bez amputacji.  Świat Mirka w jednej chwili uległ drastycznej zmianie. Mirek stracił nie tylko sprawność, ale też wiarę w siebie, nadzieję na to, że będzie jeszcze mógł żyć tak jak kiedyś. Co więcej, Mirek był jedyną osobą pracującą na utrzymanie rodziny. Teraz, gdy zdrowie odmówiło mu posłuszeństwa, zarówno on, jak i jego bliscy znaleźli się w naprawdę trudnej sytuacji. Nie możemy przejść obok tego obojętnie. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc!  Szansę na powrót do normalności daje profesjonalna proteza i rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Niestety wiąże się to równocześnie z ogromnymi kosztami. Mirek mieszka na trzecim piętrze z wąską klatką schodową. Poruszając się na wózku inwalidzkim, jest odcięty od świata. Tylko Wasza pomoc jest w stanie go uwolnić z koszmaru życia w czterech ścianach. Bardzo Was proszę o wsparcie!  Kamila, koleżanka Mirka

104 467 zł
Michał Zoń
Michał Zoń , 11 lat

Całe jego życie to walka o zdrowie! Pomóż Michałowi żyć bez bólu!

Mój synek, Michał ma 10 lat. Od 8 lat mierzy się z niepełnosprawnością. Jego problemy zaczęły się jednak zaraz po urodzeniu, kiedy wykryto u niego wadę serca o nazwie Tetralogia Fallota. Mój dzielny chłopiec przeszedł już tak dużo, a dalej strasznie cierpi…  Oprócz problemów z sercem okazało się, że synek ma wrodzone zwężenie krtani. Trzeba było założyć u niego rurkę tracheostomijną, z którą żył do 5 roku życia. Gdy Michałek skończył roczek, udało się przeprowadzić I etap operacji serca. W tym czasie jego rozwój nie odbiegał od rówieśników. Bardzo się z tego cieszyłam. Gdy synek skończył dwa latka, wykonano pełną korekcję wady serca. Podczas operacji i bezpośrednio po niej - nie było żadnych komplikacji. Po cichu liczyłam, że problemy zdrowotne niedługo będą dla Michała przeszłością. Nie mogłam bardziej się mylić…  Niestety, po kilku dniach okazało się, że doszło do niedotlenienia mózgu, w wyniku którego wystąpiło porażenie czterokończynowe. Pojawiły się przykurcze rączek i wzmożone napięcie mięśniowe w nóżkach. Nagle mój kochany synek nie potrafił chodzić, a nawet siedzieć… Nie wodził wzrokiem, nie umiał sam jeść i pić… To było takie straszne! To biedne dziecko musiało być przerażone tym, co się z nim dzieje! Walka o zdrowie i sprawność synka nadal trwa. Dzisiaj Michał ma 10 lat i dzielnie znosi swoją sytuację. Jest wesołym chłopcem, lubiącym spacery, zabawy i przebywanie z dziećmi w jego wieku. Bardzo dużo się uśmiecha. Jestem z niego taka dumna! Codziennie jeździmy na rehabilitację. Nie ma tygodnia, w którym Michał nie odwiedzałby kilku specjalistów. Jest pod opieką neurologa, ortopedy, laryngologa, psychologa, endokrynologa, gastrologa, kardiologa, neurologopedy. Odwiedzamy lekarzy w całej Polsce. Obecnie wielkim problemem Michała są stawy biodrowe, które są obustronnie zwichnięte. Łamię mi się serce, gdy widzę, z jakim mierzy się bólem... Niestety, pomimo zabiegów i rehabilitacji stan bioderek ulega ciągłemu pogorszeniu. Dlatego potrzebne będą operacje, które zaplanowane są na styczeń 2024 roku. Dzięki nim jego rozwój ruchowy może ruszyć z miejsca.  Po wykonaniu zabiegów Michałka czeka, jeszcze bardziej intensywna niż dotąd, rehabilitacja. Planowane jest aż sześć 2-tygodniowych turnusów. Ich koszt to około 50 tysięcy złotych! Konieczna będzie również wymiana części sprzętów, dzięki którym Michał może na co dzień funkcjonować. Bardzo trudno jest nam udźwignąć te wszystkie koszty! Zrezygnowałam z pracy, żeby móc opiekować się Michałem. Mój mąż utrzymuje naszą rodzinę. Mamy jeszcze 17-letnią córkę, która od samego początku jest dla swojego brata ogromnym wsparciem. Raz nawet uratowała mu życie, gdy wystąpił problem z rurką tracheostomijną! Wierzę, że wspólnymi siłami można zdziałać wiele. Michał zasługuje na większą sprawność i życie bez bólu! Anna, mama

104 419 zł
Bartosz Zbaracki
Pilne!
Bartosz Zbaracki , 18 lat

Nie pozwolimy Bartkowi przegrać z nowotworem❗️To walka o życie❗️

Czujemy się jak po kilkuletniej batalii, a diagnozę usłyszeliśmy w lipcu tego roku. Mięsak Ewinga, złośliwy nowotwór kości. Taki prezent dostał Bartek na 16. urodziny.  Dokładnie dwa miesiące przed urodzinami Bartka nasze życie wywróciło się do góry nogami. Choroba zaatakowała nagle, niespodziewanie i podstępnie, nie dając wcześniej żadnych objawów, które alarmując, zapaliłyby czerwoną lampkę, wysłały mocny impuls, by coś zbadać, sprawdzić… Na początku maja na prawym przedramieniu syna zauważyliśmy zgrubienie, które od razu bardzo nas zaniepokoiło, ale w najgorszych koszmarach nie przypuszczaliśmy, że to może być coś groźnego. Guz, którego syn wcześniej nawet nie zauważył, nie sprawiał bólu. Wyniki z ostatniego badania krwi były wręcz idealne. Mimo wszystko pojechaliśmy do lekarza. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie.  Skierowanie na cito do szpitala na ortopedię, a tam szereg badań i biopsja. Czekanie na wyniki to był czas pełen nieludzkiego strachu, paraliżującego bólu na zmianę, przeplatany z nadzieją, że to przecież niemożliwe, że to na pewno pomyłka. Niestety diagnoza okazała się druzgocąca: mięsak Ewinga — złośliwy nowotwór z licznymi ogniskami przerzutowymi do płuc. Po szybkich konsultacjach trafiliśmy do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie na Oddział Onkologiczny. Tutaj poznaliśmy wspaniałych lekarzy, którzy podjęli się leczenia Bartka. Ustalono najlepszy i najbardziej skuteczny plan leczenia — bardzo intensywny, wyczerpujący i długi. Pobyty w szpitalu stały się naszą codziennością. Dziś Bartek przyjmuje  kolejne cykle chemii, które bardzo ciężko znosi. Choroba nie daje chwili wytchnienia. W czasie pobytu w szpitalu musimy mierzyć się ze skutkami ubocznymi chemii, ze zmianami grzybicznymi, słabymi parametrami. W przerwach między wlewami najczęściej trafiamy ponownie do szpitala na przetoczenie krwi, ponieważ „spadki” są tak duże, że zagrażają życiu. Przed nami najtrudniejszy etap — operacja usunięcia guza i fragmentu kości. Następnie konieczne będzie uzupełnienie ubytku implantem. Później kolejne cykle chemioterapii, następnie radioterapia, chemia celowana, rehabilitacja i usunięcie zmian z płuc. Nowotwór złośliwy, z którym mierzy się Bartek, jest śmiertelnie niebezpieczny. Na chorobę dziecka nie można się przygotować, ale ciągle mamy nadzieję i ufność w Bogu, że ją pokonamy.  Mamy pewność, że znaleźliśmy drogę, dzięki której uwolnimy naszego syna od raka. Nie będzie to łatwa droga, ale musimy ją przejść, żeby uratować życie Bartka. Nigdy nie sądziliśmy, że nasze dziecko kiedyś znajdzie się wśród śmiertelnie chorych dzieci.... Nie przypuszczaliśmy, że również my będziemy potrzebowali pomocy na pokrycie kosztów leczenia, lekarstw, dojazdów, które są dużym obciążeniem. Oprócz Bartka mamy jeszcze trzech synów, którzy też potrzebują czasu i miłości. Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie finansowe! Kasia i Zenon, rodzice

103 487 zł
Dawid Cłapka
Pilne!
Dawid Cłapka , 16 lat

Całą rodziną walczymy o zdrowie Dawida❗️Prosimy o wsparcie...

We wrześniu Dawid obudził się z ogromnym bólem pleców. Od razu udaliśmy się do lekarza i wykonaliśmy szereg rutynowych badań. Jednak następnego dnia otrzymaliśmy telefon z przychodni – kazano nam pogłębić badania! Przecież nikt z nas nie wiązał bólu pleców z tak ciężką chorobą. A jednak, rzeczywistość okazała się bezlitosna.  Po tygodniu otrzymaliśmy druzgocącą wiadomość, która zachwiała całą naszą rodziną. Dawid zachorował na przewlekłą białaczkę szpikową. Rozpoczęła się walka o jego zdrowie i życie. Syn dopiero zaczął naukę w szkole średniej, miał plany i marzenia! Wszystko jednak musiało zaczekać. Nie tak to sobie wszystko wyobrażaliśmy… Podjęliśmy walkę o zdrowie Dawida, która, jak się później okazało, była jeszcze bardziej nierówna! Zastosowane leczenie źle wpłynęło na serce syna! Ta wiadomość zwaliła nas wtedy z nóg… Wystąpiła niewydolność serca lewokomorowa. Wiele znaków zapytania pojawiło się w naszej głowie. Lekarze jednak podjęli się kolejnych badań i zastosowali kolejne metody leczenia.  Obecnie Dawid bierze mnóstwo leków. Jest z nami w domu, ale badania ma co tydzień. Musimy pilnować niemal wszystkiego: wyników krwi, wpływu chemioterapii na nowotwór i cały organizm. Stale musimy też robić badania serca, aby monitorować jego pracę i sprawdzać, czy sytuacja się nie pogorszyła  Niestety wciąż wisi nad nami zło w postaci możliwości rezygnacji z chemioterapii. Jeśli tylko lekarze uznają, że źle wpływa na serce Dawida, będzie musiał jej zaprzestać… Nasza walka jednak trwa i nie zamierzamy się poddać!   Dowiedzieliśmy się o wlewach i podawanych odżywkach, które pomogą wzmocnić organizm Dawida. Jeżeli może to pokonać tę okropną chorobę, chcemy tego spróbować. Potrzebna jest każda pomoc, abyśmy mogli wyleczyć nasze dziecko! Prosimy Was o wsparcie! Rodzice Dawida

102 911 zł
Aron
2 dni do końca
Aron , 15 lat

Covid przyniósł ślepotę! Aaron ma dopiero 15lat...

Przede wszystkim zdrowia, bo ono jest najważniejsze – ile razy w życiu usłyszałeś już takie życzenia? Myślę, że trudno zliczyć, ponieważ wybrzmiewa to przy każdej okazji. Zdrowe dziecko to dla rodziców niezwykłe szczęście. Nasze szczęście prysło w jednej chwili. Aron był zdrowym, sprawnym chłopakiem. Chodził do szkoły, spotykał się z kolegami. Miał spokojne dzieciństwo. Nie przychodziło mi do głowy, że cokolwiek może zniszczyć nasze rodzinne życie i to tak drastycznie. Mój syn zachorował covid. Teraz to już nic nadzwyczajnego. Jednak przy  kontrolnych badaniach wzroku wyszło, że Aron nie widzi na lewe oko. Szybko wykonano badania i okazało się, że u naszego syna rozpoznano po covidową neuropatię. Covid obudził chorobę genetyczną, która nigdy nie musiała się ujawnić. Neuropatia Lebera to początek. Obecnie jest diagnozowany w kierunku Neuropatii Obwodowej i SM.  Neuropatia Lebera to choroba nerwu wzrokowego. W przypadku mojego synka postępuje w piorunującym tempie. W ciągu miesiąca oślepł na oko lewe i już zaczyna mieć zupełny zanik ostrości w oku prawym. Jedynym lekarstwem, które w jakimkolwiek stopniu może poprawić mu komfort życia i spowolnić chorobę jest lek sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych.  Niestety comiesięczny zakup tego leku jest bardzo drogi, a do tego dochodzi koszt innych leków i niezbędnych zabiegów. Potrzebujemy wsparcia na pokrycie kosztów leczenia, rehabilitacji i badań. Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, raczej to my pomagaliśmy. Teraz kieruje prośbę do Ciebie, jako matka, która boi się o los swojego dziecka. Proszę, pomóż! Kasia, mama

102 682,00 zł ( 20,1% )
Brakuje: 407 957,00 zł