Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lena Dylewicz
Lena Dylewicz , 7 lat

SMA - trzy litery, które zmieniły życie naszego dziecka! Ratunku!

Wydatki rosną z każdym dniem, a oszczędności są już na wyczerpaniu. Nie mając innego wyboru, dziś ponownie chcemy Was poprosić o pomoc. Specjalistyczne leczenie, badania, rehabilitacja i wizyty u specjalistów to jedyny sposób, aby Lenka miała szanse na prawidłowy rozwój i normalne dzieciństwo. Dzięki uzbieranym wcześniej środkom mogliśmy jej to wszystko zapewnić. Czujemy ogromną wdzięczność za szansę, którą od Was otrzymaliśmy. Widzimy także pierwsze efekty leczenia – Lenka jest już po szóstym podaniu leku. Choć wiemy, że nic już nie zdoła cofnąć choroby, robimy wszystko, by zahamować jej rozwój. Niezmiennie potrzebujemy do tego Waszej pomocy! Poznaj naszą historię: Każdego dnia obserwujemy, jak nasza 5-letnia córeczka traci siły i zdrowie. Z każdym rokiem powinna być coraz bardziej samodzielna, silna i sprawna. Niestety, jest zupełnie inaczej… Coś, co jeszcze kilka dni temu nie sprawiałoby jej większego wysiłku, dziś staje się wyzwaniem nie do pokonania. Wszystko to za sprawą straszliwej choroby, jaką jest SMA…  Wszystko zaczęło się, kiedy Lenka skończyła 3 lata. To właśnie wtedy zauważyliśmy, że córka zaczęła specyficznie się poruszać, bujając się na boki. Bardzo nas to zaniepokoiło, dlatego natychmiast udaliśmy do ortopedy. Lekarz powiedział, że to nic poważnego i lada moment samoistnie przejdzie. To uśpiło naszą czujność. Byliśmy pewni, że wszystko będzie dobrze i za chwilę córka zacznie normalnie chodzić. Niestety, dni mijały, a objawy tylko się nasilały. Czuliśmy, że dzieje się coś niepokojącego. Szybko zaczęliśmy działać – badania, niezliczona ilość konsultacji lekarskich, czujna obserwacja. Odwiedziliśmy wielu specjalistów, jednak nikt, przez całe 2 lata nie potrafił postawić odpowiedniej diagnozy. I dopiero gdy po raz kolejny trafiliśmy do szpitala na kontrolne badania, po raz pierwszy usłyszeliśmy, że nasze dziecko choruje na SMA. Obecnie Lenka nie jest już w stanie wykonać złożonych ćwiczeń motorycznych np.: przysiadu. Ma problem z naprzemiennym schodzeniem po schodach, dodatkowo ma zaburzeni równowagi, koordynacji oraz znacznie osłabione mięśnie ud, pośladków i brzucha. Niestety córka jest już za duża na terapię genową, ale przy odpowiednim leczeniu nadal ma szansę na powstrzymanie postępu choroby. Lenka jest już po drugim podaniu specjalistycznego leku oraz uczestniczy w regularnej rehabilitacji. Córeczka jest dla nas wszystkim, jej uśmiech rozświetla każdy dzień i daje siłę do działania. Dlatego dziś proszę ludzi dobrego serca o pomoc, o jakikolwiek wsparcie. Każda dodatkowa złotówka zbliży nas do zapewnienia córce jak najlepszej przyszłości. Proszę, nie zostawiaj nas samych...  Rodzice Kwota zbiórki jest szacunkowa ➡️ IG: Walka Lenki z SMA

14 278,00 zł ( 44,73% )
Brakuje: 17 637,00 zł
Hela Hadam Maciuba
Hela Hadam Maciuba , 80 lat

Moja babcia nie zasłużyła na taki los... Proszę, pomóż!

Babcia Hela to niezwykle pogodna i dobra osoba. Od kiedy pamiętam witała mnie uśmiechem, ciepłym obiadem i dobrą radą. Niestety, w pewnym momencie zdrowie odmówiło jej posłuszeństwa. Gdy wydawało się, że w końcu wszystko się ułoży, przyszedł czas na kolejny bolesny cios od losu. W 2005 roku okazało się, że babcia zachorowała na polineuropatię z niedowładem czterokończynowym, po której przez dwa lata jej ciało było bezwładne. Teraz choroba po raz kolejny dała o sobie znać…  Stwierdzone u babci schorzenia: cukrzyca, nadciśnienie i arytmia serca, nie pomagają w leczeniu. Na domiar złego nawet szybka reakcja, dwukrotna wizyta lekarza i kosztowne leki nie przyniosły poprawy i babcia trafiła na kilka dni do szpitala. Teraz jest już w domu, a ja robię co w mojej mocy, aby jej pomóc.  Babcia mieszka sama w wynajętej kawalerce. Środki z emerytury ledwo wystarczają na pokrycie kosztów rachunków i leków, a do wszystkiego dochodzą jeszcze wydatki związane z rehabilitacją, którą babcia musi odbywać regularnie. Stan babci jest na tyle zły, że nie jest ona w stanie samodzielnie zjeść, podnieść kubka, aby się napić, czy chociażby przejść do łazienki i z powrotem położyć się na łóżko.  Babcia potrzebuje pomocy nawet przy najdrobniejszej czynności. Na razie dostała skierowanie na rehabilitację domową z NFZ, jednak martwię się, co będzie potem... Lekarze mówili, że babcia stanie na nogi, ale wymaga ciągłej i bezustannej rehabilitacji. Dlatego pokornie błagam, nie skreślajcie mojej babci ze względu na wiek i dajcie jej szansę zawalczyć o sprawność. Wystarczy mały promyk nadziei, aby na jej twarzy znów zagościł uśmiech…  Piotr, wnuk

38 496 zł
Agnieszka Kowalczyk
Agnieszka Kowalczyk , 46 lat

Uwięziona w czterech ścianach! Pomóż mi odzyskać sprawność!

Jeszcze kilka lat temu żyłam zupełnie normalnie. Co prawda pracowałam ciężko, ale odnajdywałam radość w małym przyjemnościach, takich jak pływanie, jazda na rowerze, czy spędzanie czasu z rodziną. Niestety, w jednej sekundzie mój świat się zawalił… Było to w lutym 2019 roku. Pracowałam jako kucharka w przedszkolu. Ugotowałam obiad dla dzieci i wyszłam na chwilę przerwy. Nagle zasłabłam… Przewieziono mnie do szpitala, gdzie stwierdzono ciężki udar niedokrwienny mózgu. Nic tego nie zwiastowało! Niestety, od tego czasu mam bezwład całej lewej strony ciała. Poruszam się na wózku, odpychając się jedną nogą i ręką. Nie mogę samodzielnie się umyć, czy wyjść z domu… Blok, w którym mieszkam, nie jest przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Czuję się uwięziona w czterech ścianach!  Do niedawna przysługiwała mi codzienna rehabilitacja w ramach NFZ. Z niezrozumiałych powodów zmieniono jednak mój stopień niepełnosprawności i zostałam jej pozbawiona. A to jedyna szansa na poprawę mojej sprawności.  Nie stać mnie na prywatne leczenie, a bez niego nie jestem w stanie funkcjonować. Utrzymuję się z niskiej renty. Pomaga mi moja mama i dzieci, ale wszystko kosztuje tak dużo... Bardzo proszę o pomoc! O niczym nie marzę bardziej, niż o tym, żeby zabrać moje kochające wnuki na spacer. Wierzę, że z Państwa pomocą będzie to możliwe! Agnieszka

2 453,00 zł ( 35,47% )
Brakuje: 4 462,00 zł
Kamil i Tomasz Pańków
Kamil i Tomasz Pańków , 12 lat

Jedni z 6 w Polsce... Dwóch braci walczy z tą samą chorobą❗️POMOCY❗️

Wychowanie dzieci to wyzwanie. Wychowanie dwóch chory synów to rezygnacja z dotychczasowego życia. Kamil i Tomek są braćmi chorującymi na nieuleczalną i ciężką chorobę. Nasza codzienność jest nietypowa...  Niepokojące objawy zaczęły się już w 4 miesiącu życia, kiedy to Kamil przestał przybierać na wadze. Nie dawałam za wygraną i chodziłam od specjalisty do specjalisty (łącznie badało go 17 lekarzy z różnych specjalizacji). Jako roczne dziecko ważył zaledwie 5 kg, pił tylko wodę, mleko, a co zjadał, to niestety oddawał…  Finalnie starszy syn został zdiagnozowany badaniami genetycznymi w Kanadzie w 13 miesiącu życia, a jego brat w 2 tygodniu życia. Moczówka prosta nerkopochodna. W Polsce występuje tylko 6 zdiagnozowanych przypadków. Wskutek tej choroby organizmy nie zatrzymują wody, notorycznie się odwadniają, a praca nerek jest znacznie zwielokrotniona.  Moi chłopcy piją około 10 litrów wody dziennie, co niestety również skutkuje wypłukiwaniem wszelkich składników i minerałów z ich organizmu. To zamknięte koło! Brak minerałów sprawił kolejne trudności. Doprowadziło to do asymetrii kostnej barków i łopatek oraz skolioz wymagających rehabilitacji. Wg wszelkich funduszy i pomocy — chłopcy owszem, są poważnie chorzy, ale nie mają niepełnosprawności umysłowej, czy znacznej niepełnosprawności fizycznej, by otrzymać jakiekolwiek refundacje… Niestety nie ma również leków na ich chorobę (w Kanadzie ciągle trwają badania).  Podaję chłopcom leki tymczasowe, które na parę godzin pozwalają na zatrzymywanie wody w organizmie. Niestety one również zostawiają skutki uboczne i to dość poważne… Bielactwo oraz arytmia serca! Wychowuję chłopców sama, musiałam zrezygnować z pracy na poczet całodobowej opieki nad nimi. Wstaję w nocy czasami po 6 razy… W ciągu doby prowadzę bilanse płynów przyjętych i wydalonych, mierzę ciśnienie oraz pilnuję leków i niepokojących objawów odwodnienia, gdyż wtedy trzeba szybko reagować. Prosimy o pomoc ludzi o dobrych serduszkach, o wsparcie w opłaceniu rehabilitacji, leków (które w tym roku zdrożały o 100%) oraz środków medycznych. Bardzo dziękujemy za każdą pomoc, która ułatwi nam nasz codzienny bój! Mama Kamila i Tomka

6 228 zł
Kacper Drużdż
Kacper Drużdż , 17 lat

16-letni Kacper walczy o sprawność❗️Potrzebna pomoc❗️

Mój ukochany syn Kacper do pewnego momentu rozwijał się prawidłowo. Potem nagle nie podnosił głowy, nie raczkował… Lekarz powiedział, że to może minąć, że każde dziecko rozwija się inaczej. Oficjalną diagnozę usłyszeliśmy, gdy Kacper miał 11 miesięcy, a my nie wiedzieliśmy, jak sobie z nią poradzić. Dziecięce porażenie mózgowe atakuje głównie jego układ ruchowy, dlatego od 16 lat regularnie uczęszczamy na wszelkiego rodzaju terapie, turnusy rehabilitacyjne i zabiegi. Wszystko po to, by poprawić komfort życia naszemu dziecku i choć trochę zmniejszyć towarzyszący mu codziennie ból. To jednak za mało. Dlatego Kacper w 2017 roku przeszedł pierwszą operację – zabieg podcięcia ścięgna Achillesa. 5 lat później zabieg wydłużenia i luzowania ścięgien w lewej ręce. Przez cały czas pozostawał silnym, wesołym chłopcem, co nam również pomagało radzić sobie z faktem, że nasze dziecko jest nieuleczalnie chore… Przez ostatnie 6 lat Kacper chodził na zgiętych kolanach i 20 lutego, by nie dopuścić do koślawości, przeszedł kolejną operację – przecięcia kości udowej. Zabieg się udał, ale po nim 16-letni już Kacper musi nauczyć się chodzić od nowa… Na co dzień wciąż ze wszystkich sił walczymy o jego sprawność. Oprócz rehabilitacji 3 razy w tygodniu Kacper ćwiczy w domu, a w tym roku dowiedzieliśmy się o możliwości korzystania z lokomatów. Dzięki nim rehabilitacja postępuje i głęboko wierzymy, że to dobra droga, by Kacper mógł wrócić do normalnego życia… Powrót do szkoły to jego siła napędowa. Z każdym dniem coraz bardziej pragnie wrócić do przyjaciół i zwykłej codzienności nastolatka. Wie, że jest niepełnosprawny, ale nie załamuje się i nie pozwala, by choroba przyćmiła jego pogodę ducha. A my z całego serca pragniemy, by pozostał tym wrażliwym, otwartym chłopcem, którego kochamy. Niestety na naszej drodze stoi ogromny mur w postaci kosztów rehabilitacji, turnusów, leczenia... Dlatego zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc, by jego ciężka praca nie zamieniła się w zgliszcza. Karolina, mama Kacpra 🎥 Zobacz nagranie z rehabilitacji: Kwota zbiórki jest szacunkowa

3 872,00 zł ( 12,13% )
Brakuje: 28 043,00 zł
Marcin Dorawa
Marcin Dorawa , 29 lat

W mojej nodze jest DZIURA❗️ Proszę, pomóż mi❗️

Mam 27 lat. W ciągu jednej chwili moje życie drastycznie się zmieniło. W wyniku wypadku samochodowego w 2017 roku doznałem rozległych obrażeń – złamanie w obrębie oczodołu, krwiak przymózgowy, afazja… A to był dopiero początek tragedii. Rok po wypadku rozwinęła się u mnie zakrzepica żył głębokich prawej nogi. Przebywałem wtedy za granicą i spędziłem tydzień w szpitalu w Rumunii. Po leczeniu wydawało się, że wszystko jest w porządku… Niestety, to była tylko cisza przed burzą. Po powrocie do Polski doszło do zawału płuc, prawa noga napuchła i pojawił się ogromny, paraliżujący ból. Spędziłem kolejne 2 tygodnie w szpitalu i od pół roku przebywam na zwolnieniu lekarskim. Już do końca życia będę musiał przyjmować tabletki przeciwzakrzepowe. Przez zakrzepicę i owrzodzenie moja noga nie chce się goić. Jest w niej dosłowna dziura! W tej sytuacji nie jestem w stanie pracować. Leki przeciwzakrzepowe sprawiają, że każdy uraz może skończyć się dla mnie krwotokiem. Noga cały czas boli i puchnie, a niedługo kończy mi się okres zwolnienia… Oszczędności się kurczą, a wydatki wzrastają z każdym dniem. Pieniądze, jakie pobieram z zasiłku, nie wystarczają na pokrycie kosztów leczenia. Wciąż staram się o przyjęcie na rehabilitację, ale czas oczekiwania jest naprawdę długi. Nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi w taki sposób prosić o pomoc, ale to dla mnie jedyna szansa. Muszę dbać o rodzinę, narzeczoną. Bez Waszej pomocy moje życie zamknie się w bólu… Marcin

486 zł
Justyna Rydz
Justyna Rydz , 43 lata

Choroba zadała TRAGICZNY CIOS❗️Proszę, pomóż mi wstać...

Nie pamiętam już, jak to jest... Budzić się rano, martwić drobnostkami, stawać na nogi, szykować do pracy, spędzać dzień wśród znajomych, wśród ludzi. Nie wiem, jak to jest planować, marzyć...  Od 10 lat choruję na NMOSD (Zespół Devica) to choroba uszkadzająca nerwy wzrokowe i rdzeń kręgowy. Sterydy we wlewach pomagały, wyciszały paraliże, byłam spokojniejsza. Niestety, jednego dnia wszystko się skończyło... Niepozorne, chwilowe niedowłady zamieniły się w paraliż od pasa w dół. Z dnia na dzień trafiłam na wózek.  Pracowałam w firmie, w której się spełniałam, miałam wielu znajomych i poza trudnościami ze wzrokiem, które również są skutkiem choroby — nie miałam większych problemów. Byłam samodzielna. Dziś we wszystkim pomaga mi mój mąż i syn.  Od września zeszłego roku jestem po silnym rzucie choroby i walczę o sprawność. Po przebytych rehabilitacjach państwowych jest poprawa, ale to niestety nie wystarcza.  Na moją chorobę nie ma leku. Mogę jedynie spróbować wywalczyć swoją dalszą przyszłość rehabilitacją. Prywatne godziny u specjalistów, wyjazdy na turnusy czy do specjalistycznych klinik, to ogromne koszty. Będąc od roku na wózku, nie miałam możliwości odłożenia środków na walkę o zdrowie...  Proszę, najmniejsza pomoc z Twojej strony, to dla mnie kolejny ‚‚krok" w walce o lepsze życie...  Twoja pomoc jest dla mnie na wagę złota! Justyna

24 039 zł
Aleksandra Chalińska
Aleksandra Chalińska , 42 lata

Mama trójki dzieci walczy z nieznaną chorobą❗️Zatrzymajmy to, póki nie jest za późno...

Mam 41 lat i samotnie wychowuje 3 dzieci. Nasza tragedia zaczęła się z dnia na dzień, od bólu nogi. Do dzisiaj lekarze nie dają jednoznacznej diagnozy. Nie wiem co będzie dalej, a już teraz straciłam zbyt wiele… Błagam, pomóż mi to zatrzymać!  Rok temu zmagałam się z bólem prawej nogi. W marcu 2022 r. zaczęłam kuleć. Pierwsze wizyty u lekarza dały diagnozę — rwa kulszowa. Dostałam receptę na leki, odbyłam rehabilitację, która nie przynosiła ulgi. Następne było skierowanie do neurologa, rezonans magnetyczny i nic! Wyniki niczego nie wykazały… Ból nie ustępował, był ze mną 24/H! Żadne leki przeciwbólowe bólowe nie pomagały, odchodziłam od zmysłów. Byłam odsyłana od skierowania, do skierowania. Od specjalisty do specjalisty, sprawdzili nogę, biodra, zaczęli podejrzewać kręgosłup.  Byłam już załamana! Pracowałam jako asystent osoby niepełnosprawnej i każde wyjście do pracy było męką. Najmłodszy syn choruje na astmę oskrzelową i ma orzeczenie. Nie mogłam się poddawać. Pracowałam, bo potrzebowałam na życie, na leczenie, na kolejne wizyty u lekarzy.  Masa badań nic nie wykazywała. Niestety musiało dojść do tego, że z bólu zasłabłam. Karetka zabrała mnie do szpitala, do Elbląga gdzie trafiłam na cudowną panią doktor. Przebadała mnie na wskroś i dalej nic… Według dotychczasowych badań jestem zdrowa, a lekarze rozkładają ręce. Dwa tygodnie później znalazłam się na oddziale neurologii. Straciłam czucie w nogach! Z wiadomych względów przestałam pracować. Już nie miałam na to siły! Neurolodzy nadal nic nie wiedzą… W obecnej sytuacji ledwo pomaga mi już psycholog, tkwię w okropnej sytuacji, z której muszę wyjść, dla dzieci, dla siebie, ale jak?  Po paraliżu musiała się przemóc i zrobić wszystko, co w mojej mocy — dzisiaj chodzę, ale tylko o kuli, ból jest wtedy mniejszy. Otrzymałam skierowania do specjalistów, ale dopiero za kilka miesięcy — rehabilitacja za PÓŁ ROKU! Nie mam innego wyjścia niż błaganie o pomoc. Obecnie nie pracuję, staram się jakoś funkcjonować, walczę o zdrowie, ale problemy finansowe blokują wszystko! Chciałabym bardzo wrócić do pracy, chciałabym zapewnić dzieciom bezpieczeństwo.  Będę wdzięczna za każdą złotówkę, którą przeznaczę na dalsze leczenie, na prywatne wizyty u lekarzy i rehabilitacje, bo nie mam siły żyć dłużej w bólu.  Jestem już naprawdę zdesperowana. Kiedyś ja pomagałam, dzisiaj stoję przed ogromną ścianą. Nie mogę dłużej patrzeć na to, jak boją się o mnie dzieci. Muszę walczyć, dla nich! Błagam…  Aleksandra  

5 559 zł
Renata Koziarska
Renata Koziarska , 47 lat

Mama 3. dzieci po rozległym udarze! Pomóż Renacie wrócić do domu...

Moja żona zawsze była zdrowa, nie chorowała przewlekle, nie przyjmowała żadnych leków. Byliśmy spokojni i szczęśliwi. Nie wiedzieliśmy, że jedna chwila tak zaważy na życiu całej naszej rodziny. To był drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Czas rodzinny, ciepły, radosny. Wymęczeni przygotowaniami i świętowaniem poszliśmy spać. O północy coś mnie przebudziło. Otworzyłem oczy i nie zobaczyłem na poduszce obok mojej żony. Pomyślałem, że może wyszła na chwilę z pokoju, ale coś mnie tchnęło. Usiadłem. Wtedy zobaczyłam nieprzytomną Renatę, leżącą na podłodze. Dzieci spały w swoich pokojach, a ja próbowałem ratować ich mamę. Gdy przyjechała karetka, Renia dostała drgawek, a cała lewa strona była sparaliżowana. Zabrali ją do szpitala. Lekarze zdiagnozowali udar niedokrwienny i obrzęk mózgu spowodowany zatorem tętnicy mózgowej. Obrzęk zajął aż 40% mózgu. W związku z tym lekarze musieli przeprowadzić poważną operację zwaną kraniektomią odbarczającą.  Przez 2 tygodnie żona przebywała w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Niestety niedowład lewej strony i porażenie ręki jest znaczny. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Renia po wybudzeniu nie otwierała nawet oczu, teraz mamy z nią podstawowy kontakt, jednak przez rurkę tracheotomijną nie może mówić, jedynie szeptem. My tęsknimy, martwimy się, a Renatka ciągle przebywa w szpitalu. Teraz potrzebna jest jej intensywna, bardzo kosztowna, długa i trudna rehabilitacja. Bardzo proszę Cię o pomoc… Wraz z trójką dzieci wspieramy Renię z całych sił, jednak wiem, że bez Twojej pomocy nie damy rady. Pragniemy, by w końcu wróciła do  domu, do nas, do rodziny… Kochający mąż wraz z dziećmi

18 301 zł