Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kazimierz Kuśmierski
Kazimierz Kuśmierski , 73 lata

🔥 Kazimierz całe życie walczył z żywiołami, teraz walczy o swoje zdrowie! Pomóż!

Chcę przedstawić Wam sytuację moją i mojego męża, która w obecnie jest bardzo ciężka. Kazimierz ma 70 lat, pochodzimy z Krzywopłot, małej wsi położonej samym sercu Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Mąż jako zaangażowany strażak lokalnie pomagał w walce z COVID-19. W ten sposób sam został zarażony. Konsekwencje były niestety były dramatyczne. Mąż przeszedł udar, a wraz z nim stracił sprawność... W 2008 roku razem z mężem założyliśmy Ochotniczą Straż Pożarną w Krzywopłotach. Od tego momentu czynnie pomagamy innym poprzez organizowanie różnych zbiórek dla potrzebujących, mikołajek dla dzieci, pomagaliśmy przy budowie placu zabaw dla dzieci, organizowaliśmy dni seniora oraz różnego rodzaju pikniki. Nie jestem w stanie opisać, ile dobrego mąż zrobił dla innych. Człowiek o złotym sercu, dusza towarzystwa, wzorowy strażak, który nikomu nie odmawiał pomocy. Na apel Ministra Zdrowia oraz Pana Wojewody jednostka, w której mąż jest prezesem, została zadysponowana do rozwożenia ulotek zachęcających mieszkańców gminy do szczepienia SARS- CoV2 (COVID 19). W trakcie rozwożenia ulotek mąż został zarażony tym właśnie wirusem. Niestety przebieg choroby był na tyle poważny, że dziś jest osobą niepełnosprawną. 7 kwietnia 2021 roku mąż został przyjęty do szpitala na oddział zakaźny w Olkuszu. Jako pacjent COVID-owy w czasie pobytu i leczenia na oddziale, dostał ostrego udaru niedokrwiennego z zakresu lewej półkuli mózgu. Podczas dalszego pobytu został zarażony także bakterią CLOSTRIDIUM DIFFICILE. 12 kwietnia 2021 roku w stanie krytycznym został natychmiast przetransportowany do Szpitala Uniwersyteckiego Kraków Prokocim.  Po miesięcznym leczeniu Kazimierz został przewieziony na rehabilitację  do Ośrodka Rehabilitacji Narządu Ruchu w Krzeszowicach. W trakcie miesięcznego pobytu w tej placówce rehabilitacja była przerywana ze względu na ataki padaczki, w następstwie czego był kierowany do szpitala Neurologicznego w Chrzanowie i w Olkuszu. Podczas drugiego pobytu na oddziale wewnętrznym w Olkuszu mąż po raz drugi został zarażony bakterią układu pokarmowego, skąd natychmiast został przewieziony do szpitala Św. Anny w Miechowie na oddział zakaźny. Po wyjściu ze szpitala mąż przebywa w domu, gdzie odbywają się zajęcia z neurologopedą oraz rehabilitacja narządu ruchu. Miesięczny koszt takiej rehabilitacji i niezbędnych lekarstw to kilka tysięcy złotych. Polskie Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM wyceniło koszt turnusu rehabilitacyjnego, na kwotę kilkunastu tysięcy złotych. Cena znacznie przerosła nasze możliwości. Oszczędności, które posiadaliśmy z mężem skończyły się i nie jesteśmy w stanie kontynuować dalszej rehabilitacji. Bez niej jednak stan męża na pewno się pogorszy. Nasze dochody nie wystarczają na dalsze leczenie i rehabilitację, dlatego zwracam się do Państwa z całego serca o pomoc i wsparcie.  Alina, żona

17 881,00 zł ( 31,6% )
Brakuje: 38 702,00 zł
Piotr Tylkowski
Piotr Tylkowski , 43 lata

Przyszłość, której nie trzeba się bać... Pomagamy Piotrowi!

Mam jedno największe marzenie – czuć się zawsze zdrowym, samodzielnym mężczyzną. Nie bać się tego, co przyniesie jutro, wierzyć w to, że lata dobrego życia wciąż przede mną. Niestety, każdego dnia budzę się ze świadomością, że jestem chory. Zmagam się z astmą oskrzelową, mam także problemy z kręgosłupem. Tak naprawdę lęk związany z chorobą nie minie. Jeśli nie będę się leczyć, nie będę brać leków, a także odwiedzać specjalistów, stan mojego zdrowia może bardzo szybko się pogorszyć... Z tytułu chorób nie posiadam renty, dlatego wciąż muszę pracować. Leczenie każdego miesiąca pochłania ogromne sumy, dlatego bardzo proszę Cię o pomoc. Chcę żyć i jak najbardziej cieszyć się tym życiem! Dla mnie każda złotówka może być tą, która sprawi, że moja codzienność może być łatwiejsza! Piotr

474 zł
Marek Bauza
Marek Bauza , 49 lat

Choroba zabiera Markowi radość z życia - pomóż mu w walce z niepełnosprawnością!

Chciałbym, choć na chwilę poczuć się jak zdrowy człowiek. Jestem więźniem swojego ciała, osobą niepełnosprawną. Choroby i otyłość mocno ograniczają moje codzienne życie. Zmagam się z nadciśnieniem, cukrzycą typu 2, przeszedłem operację wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Wszystkie te dolegliwości powodują, że nie jestem zdolny do pracy. Nie jestem w stanie żyć w pełni samodzielnie. Na ten moment poruszam się przy pomocy kul, jednak grozi mi wózek inwalidzki. Boję się, że na zawsze mogę stracić możliwość samodzielnego chodzenia. Aktualnie czekam na operację stawu kolanowego i barkowego. Codzienność utrudniają mi zwyrodnienia stawów i osteoporoza. Mam wielką nadzieję, że po wszystkich operacjach moje życie się zmieni i będzie łatwiejsze.  Obecnie, przez niezdolność do pracy, utrzymuję się wyłącznie z zasiłków dla osób niepełnosprawnych. Pieniędzy nie dostaję dużo, ledwie starcza mi na podstawowe wydatki. Rehabilitacja i leki mogą pomóc mi w tej trudnej walce o samodzielne życie. Leczenie jednak jest dla mnie zbyt kosztownie, nie jestem w stanie samodzielnie uzbierać tyle pieniędzy. Proszę, pomóż mi, każda złotówka ma znaczenie.  Marek

2 243 zł
Maja i Mikołaj Chojnaccy
Maja i Mikołaj Chojnaccy , 5 lat

Tulę moje dzieci i proszę o ratunek dla nich! Maja i Mikołaj potrzebują pomocy!

11 lipca 2019 roku na świecie przywitaliśmy nasze ukochane bliźnięta. Nasze wyczekane, wytęsknione, a najważniejsze – zdrowe bliźnięta. Nie mogliśmy nawet podejrzewać, jak straszliwy okaże się dla nas los... Zupełnie niespodziewanie Maja przeżyła pierwszy atak padaczki. Mikołajek niemalże w  tym samym czasie dostał silnej alergii z jednoczesnym zapaleniem żołądka i jelit. Umieraliśmy ze strachu o nich, a to był dopiero początek naszych problemów! Nasze życie kompletnie się posypało…  Ataki padaczkowe odebrały naszej córeczce sprawność. Ze szpitala, zamiast silnej i zdrowej 6-miesięcznej dziewczynki, wyszła dziewczynka z padaczką ogniskową i zanikiem mięśni. Jej codzienność nie obejdzie się bez pomocy rehabilitanta i farmakoterapii. Każdego dnia mierzymy się z kilkoma atakami, gdyż lekarze nadal nie wiedzą, jak jej pomóc. Seria badań, zmiana leczenia oraz codzienna rehabilitacja pozwoliły naszej córeczce samodzielnie usiąść, co w każdej chwili atak padaczki może jej odebrać... Jesteśmy w trakcie diagnostyki gdyż Maja wymaga specjalnych badań oraz obserwacji w kierunku całościowych zaburzeń rozwoju. Dzisiaj ma 17 miesięcy. Wciąż nie potrafi gryźć, ma problemy z połykaniem, nie chce jeść... Mikołaj jest natomiast dzieckiem borykającym się z alergią pokarmową oraz atopowym zapaleniem skóry, przez co 4 razy dziennie musi zażywać leki i trzymać się ścisłej diety. Konieczne jest także kilkukrotne natłuszczanie całego ciała Mikołajka, co znacznie wpływa na jego codzienne funkcjonowanie. Alergia, z którą zmaga się nasz synek jest wyniszczająca dla jego malutkiego organizmu. Niedawne zapalenie spojówek u Mikołaja doprowadziło do znacznej wady jego wzroku. Doszło też do ropnia odbytu, który bardzo ciężko się leczy. Robimy wszystko by uniknąć operacji. Na domiar złego na początku grudnia u synka została potwierdzona astma o podłożu alergicznym. Nie tracimy jednak sił w walce o jego lepszą przyszłość bliźniaków... Leczenie i rehabilitacja oraz wszystkie badania kosztują, nie mamy już siły i pomysłu jak pozyskać środki finansowe, by zapewnić odpowiednie leczenie oraz rehabilitację. Prosimy o pomoc, abyśmy mogli opłacić diagnostykę, rehabilitację oraz leczenie naszych dzieci. Każdy Wasz gest realnie wpłynie na poprawę ich zdrowia! Wdzięczni za okazane wsparcie, rodzice Mai i Mikołaja

13 095,00 zł ( 36,63% )
Brakuje: 22 650,00 zł
Amelia Chybowska
Amelia Chybowska , 8 lat

Czy było warto tak cierpieć? Spójrzcie sami! Potrzebne pieniądze na dalsze leczenie!

Przeczytaj historię życia i walki tej wspaniałej dziewczynki: Czekałam na nią inaczej niż wszystkie inne matki, bo wiedziałam, że przyjdzie na świat chora. Nie czekałam tak, jak na to zasłużyła, bo niemal cały czas płakałam. W czasie, kiedy powinnam śledzić fora dla mam, jak szukałam lekarzy i modliłam się o cud. Chciałam, żeby los okazała się dla niej bardziej łaskawy niż dla mnie... W 5 miesiącu ciąży lekarz nie znalazł na USG kości nóg. W momencie, kiedy mi o tym powiedział, skończyło się moje normalne życie, skończył się spokój plany i marzenia. Od tej chwili czekałam na zdeformowane dziecko, o którym żaden z lekarzy nie może mi powiedzieć nic więcej… Ja jako mała dziewczynka przeszłam już przez ten koszmar, bo urodziłam się bez kości piszczelowej prawej nogi i z dwoma palcami prawej ręki. W tamtych czasach nie było dla mnie ratunku. W wieku 3 lat lekarze podjęli decyzję o amputacji. Od tamtego dnia nie mam nogi i poruszam się przy pomocy protezy. Pamiętam, ile w życiu musiałam wycierpieć, na ile pytań odpowiedzieć, ile razy musiałam upaść, zanim zdążyłam nauczyć się chodzić, mając tylko jedną nogę. Bałam się, że moja córeczka będzie musiała przechodzić przez to wszystko, przez co ja musiałam. Czekałam na dziecko, które nie ma kości w nóżkach i które najprawdopodobniej ma tylko jeden palec przy prawej rączce. Byłam załamana i teraz z perspektywy czasu bardzo się tego wstydzę. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, na moment zapomniałam o wszystkich problemach. Spojrzałam na jej śliczną buźkę i wszystko przestało mieć znaczenie. Amelka miała tylko jedną zdrową rączkę. W obydwóch nóżkach brakowało jej piszczeli, łękotek, a mięśnie skręcały jej nóżki w nienaturalny sposób. Tibial hemimelia – wrodzony brak kości piszczelowych – taką diagnozę dostaliśmy w szpitalu. Amelka miała nigdy nie stanąć na swoich nóżkach. Ne mogłam sobie poukładać w głowie tego, że moja córeczka była w jeszcze gorszej sytuacji niż ja. Obustronna amputacja oznaczała dla mojego dziecka wózek inwalidzki. Utrata jednej nóżki i efekt taki sam. Lekarze, którzy pierwsi oglądali Amelkę, kręcili głowami i mówili, że nikt nie jest w stanie jej pomóc. Dwie protezy nie wchodzą w grę, zwłaszcza że prawa rączka nie ma kości promieniowej, i nigdy nie będzie dość silna, by podeprzeć się przy pomocy kuli. Chciałam dla mojej córeczki innego życia niż moje, chciałam, by nie musiała każdego dnia zaczynać od zakładania protezy. Całe życie musiałam udawać, że wszystko jest dobrze, że nie różnie się od innych dziewczynek. Teraz są nowe możliwości, inne technologie i to tak naprawdę szansa dla mojej Amelki. Trafiłam na forum w internecie, gdzie rodzice dzieci takich jak moje, szukali pomocy. Tam pierwszy raz dowiedziałam się o Doktorze Paleyu, człowieku, który przywraca dzieciom bez kości możliwość chodzenia. Wysłaliśmy zdjęcia, dokumenty i wkrótce dostaliśmy odpowiedź, że w maju 2017 roku Doktor może sam obejrzeć Amelkę w Polsce. To było dla mnie najważniejsze – marzyłam o tym, by usłyszeć, że jest szansa i marzenie się spełniło. Doktor Paley dokładnie oglądał nóżki i rączkę mojej córeczki. Na początek powiedział, że rączka na razie nie stanowi problemu, zwłaszczazwłaszcza, że Amelka nauczyła się z niej korzystać po swojemu. W Polsce lekarze widzieli tylko jedną możliwość, a doktor znalazł aż trzy.  Doktor Paley stwierdził, że najlepszym wyjściem jest walka o obydwie nóżki. Dzięki tej decyzji Amelia samochodzielnie chodzi... Pamiętam dzień, w którym zaczęła sama raczkować – byłam taka dumna i szczęśliwa. Gdy miała 8 miesięcy, chciała już wstawać na nóżki, chciała biegać, ale nie mogła. Wtedy w oczach miałam łzy.  Każda, tak skomplikowana operacja kończyn jest swego rodzaju eksperymentem, bo wiele rzeczy wyniknie dopiero w trakcie, ale jak mam nie ufać człowiekowi, który postawił już na nogi tak wiele dzieci. Amelka chodzi, więc cud już się stał, ale jej nóżki są bardzo delikatne i wymagają niemal ciągłej rehabilitacji. Potrzebujemy Waszej pomocy!

11 733,00 zł ( 14,82% )
Brakuje: 67 416,00 zł
Olek Lechwar
Olek Lechwar , 5 lat

Padaczka zabrała zbyt wiele❗️ Ratuj Olusia z pułapki choroby

W tym momencie nie wiemy właściwie nic. Czekanie jest dla nas potworne, ale niezmiennie trzymamy się iskierki nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Dzięki Wam mamy wiarę. Niestety, to dopiero maleńki krok na trudnej drodze do walki z chorobą.  Z niecierpliwością odliczam dni do konsultacji w niemieckiej klinice, która będzie milowym krokiem do planowanej operacji. Mimo strachu zaciskam kciuki i powtarzam sobie, że musi być dobrze, że to dla nas niepowtarzalna szansa na nowy początek. Oluś jeszcze niedawno balansował na granicy. Bardzo szybko traciliśmy kolejne, wypracowane godzinami rehabilitacji, postępy. Ból stawał się czasem nie do zniesienia, bo ciało nie chciało współpracować i przypomnieć sobie tego, co jeszcze niedawno było w zasięgu. Każdy atak to bolesny cios dla Olusia. Każdy brutalnie uświadamia nam, że w starciu z chorobą, bez zdecydowanych kroków, właściwie nie mamy szans.  Przed nami podróż w kierunku poprawy. Z leczeniem w niemieckiej klinice wiążemy ogromne nadzieje. Wiemy jednak, że to nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, a będzie jedynie pierwszym krokiem… I choć to przytłaczające, wiem, że kolejny rok po brzegi wypełniony będzie rehabilitacją, konsultacjami ze specjalistami i nieustannym leczeniem. Czeka nas zakup specjalistycznego sprzętu. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, z których na ten moment nie zdajemy sobie sprawy, a na które już teraz musimy być przygotowani. Rehabilitacja Olusia to podstawa naszej codziennej walki. Bywają chwile trudne, gdy Oluś potwornie płacze. Czasem jego krzyk zostaje w mojej głowie jeszcze na długie godziny. Zostaliśmy postawieni pod ścianą i nie mamy wyboru - jeśli zrezygnujemy z regularnych ćwiczeń, rozwój zatrzyma się na tym etapie. To dla mnie jedna z najgorszych wizji, bo specjaliści widzą w moim dziecku potencjał do walki.  Choroba Olusia nauczyła nas, że niczego nie możemy być pewni. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się po operacji, ale na każdą sytuację chcemy być zwyczajnie gotowi.  Patrząc na rosnące koszty opieki nad Olusiem, musimy prosić o wsparcie. Wasza pomoc pozwoliła nam zdobyć to, co jeszcze niedawno wydawało się całkowicie poza zasięgiem. Dzięki Wam nabraliśmy odwagi do tego, by pójść po więcej. W przypadku Olusia leczenie refundowane nie pokrywa nawet małej części jego potrzeb. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na publikację apelu, który pozwoli nam na zdobycie środków niezbędnych do zapewnienia przyszłości i możliwości walki z bezlitosną chorobą, która odebrała mu radość poznawania świata, beztroskę, dzieciństwo…  Był taki moment w naszej historii, gdy każdy nadchodzący dzień oznaczał dla mnie rosnący strach. Teraz przerażenie staram się zastąpić nadzieją. Gdy wypowiadam słowa “zawalczymy, wszystko będzie dobrze” traktuję je jak obietnicę. Proszę, pomóż mi jej dotrzymać.  Nie mogę pozwolić na to, by cierpienie mojego dziecka trwało dłużej. Twoja pomoc to nasza nadzieja! Proszę o niewielką iskierkę - jeśli otrzymamy ich wystarczająco wiele, los Olusia nie zostanie przesądzony. ____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: Licytacje dla Olusia

21 004 zł
Kuba Słowik
Kuba Słowik , 15 lat

Mięśnie Kuby znikają, ale nie znika jego wola walki! Pomocy!

Dni odliczam nie wschodami i zachodami słońca, ale kolejnymi zajęciami na sali rehabilitacyjnej. Turnusy, terapie, zajęcia i tak w kółko. Właściwie nie ma czasu na nic innego, liczy się tylko walka o zdrowie i sprawność mojego dziecka... Pierwsze trudności pojawiły się, kiedy Kubuś skończył 13 miesięcy. To właśnie wtedy zauważyłam, że synek chodzi na palcach. Niezwłocznie udałam się na konsultacje ortopedyczne, które powtórzyłam kilkukrotnie. Niestety, za każdym razem lekarze bezwładnie rozkładali ręce... Kiedy synek skończył 5 lat, problemy z chodzeniem znacznie przybrały na sile. Znów trafiliśmy do szpitala. Tym razem zdiagnozowano u niego stopy końskoszpotawe i zalecona rehabilitację, podczas której otrzymaliśmy pilne skierowanie do neurologa.  Szczegółowe badania wykazały dystrofię mięśniową obręczowo-kończynową, globalne obniżenie napięcia mięśniowego, masywny przykurcz ścięgien Achillesa oraz niedowład w kończynach dolnych. Byłam załamana! Dystrofia to poważna i bardzo niebezpieczna choroba, która może doprowadzić do całkowitej niesprawności ruchowej i konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim... Wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić!  Schorzenie jednak szybko postępuje. Kuba jest coraz większy i coraz mniej sprawny... Przeszedł już 3 operacje wydłużania ścięgien Achillesa, setki godzin na salach rehabilitacyjnych i przeciągające się w nieskończoność wizyty w szpitalach... To niestety wciąż za mało!  Obecnie syn potrzebuje regularnej rehabilitacji, leczenia i specjalistycznego sprzętu medycznego! To jedyna szansa, aby mógł jak najdłużej cieszyć się sprawnością i beztroskim dzieciństwem. Niestety, wydatki mnożą się każdego dnia... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Mama Kuby

10 017 zł
Bogdan Nizioł
Bogdan Nizioł , 62 lata

Wypadek w pracy sprawił, że zostałem sparaliżowany – potrzebuję pomocy!

Nasza tragedia rozegrała się 13 maja 2018 roku. Mąż jak co dzień wyszedł do pracy, jednak tym razem z niej nie wrócił. Zasłabł, a następnie spadł z wysokiego rusztowania. Od tego czasu toczy dramatyczną walkę o zdrowie i sprawność...  Wystarczył ułamek sekundy, aby nasze życie całkowicie się zmieniło. Bogdan, będąc w pracy spadł z rusztowania, w wyniku czego doznał poważnych urazów. W krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zaczęła się walka o jego życie. Upadek był tak mocny, że Bogdan doznał złamania kręgosłupa szyjnego, porażenia czterokończynowego, licznych złamań i paraliżu... Byłam przerażona... Patrzyłam na męża, który leżał w plątaninie kabli. Straszliwą pustkę i ciszę przerywały odgłosy urządzeń podtrzymujących życie. Wiedziałam, że nie mogę stracić nadziei...  Codziennie szeptałam mu do ucha, żeby walczył, żeby tylko się nie poddał... I choć wydawał się nieobecny, czułam, że wszystko słyszy. Bogdan przeżył. Po 5 miesiącach wrócił do domu. I choć od tych dramatycznych chwil dzielą nas 3 lata, stan mojego męża wciąż jest ciężki. Bogdan leży przykuty do łóżka z rurką tracheotomijną, która zapewnia drożność dróg oddechowych. Nie jest w stanie samodzielnie jeść, chodzić, ruszać rękoma czy nogami. Z silnego i zdrowego mężczyzny, w mgnieniu oka stał się kruchą istotą. Dla mnie jako żony i dla naszych synów to straszliwy widok…  Bogdan codziennie jest poddawany intensywnej rehabilitacji. Regularne ćwiczenia przyniosły już pierwsze efekty. Mąż nawiązuje kontakt, kiedy zadajemy mu pytania, potrafi na nie odpowiedzieć cichym głosem. Obecnie dążymy do tego, aby zaczął samodzielnie oddychać, a także usprawnił ręce, na tyle, by móc w przyszłości poruszać się na wózku.  Nauczyliśmy się ze sobą funkcjonować na nowo… Niestety, trudne chwile są jednak nieuniknione. Często zdarzają się momenty, w których czuję, że rzeczywistość nadal mnie przerasta. Wiem, że Bogdan będzie musiał być rehabilitowany wiele miesięcy, a może nawet lat, a nasz budżet już jest na wyczerpaniu... Koszty, które ponoszę podczas leczenia i rehabilitacji, są dla mnie ogromnym obciążeniem. Wiem, że intensywna rehabilitacja to jedyna możliwość na odmianę naszego życia...  Proszę pomóż...  Maria, żona

8 200,00 zł ( 10,41% )
Brakuje: 70 524,00 zł
Tomasz Wolan
Tomasz Wolan , 45 lat

Kiedy codzienność jest udręką...

Jestem w wieku, w którym niełatwo prosi się o pomoc. Właściwie nie wiem, czy w życiu człowieka przychodzi moment, kiedy proszenie nie jest już problemem... Jednak ja jestem jeszcze młody, a jedyne o czym marzę, to bym mógł normalnie żyć! Od lat zmagam się z chorobami kręgosłupa. Dokładnie rozpoznano: dyskopatię, chorobę krążka międzykręgowego, zaburzenia korzeni rdzeniowych i splotów nerwowych. Diagnozy można by wymieniać i wymieniać, a każda z nich to nie tylko kolejne kartki w niekończącej się historii moich chorób, ale też strach i niepewność. Sen z powiek spędza mi pytanie, czy sobie poradzę. Ile jeszcze będę w stanie znieść. Nie wiem, wiem tylko, że się nie poddam! Leczenie i rehabilitacja pochłaniają ogromne środki, dlatego proszę – pomóż mi! Tomasz

1 051 zł