Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bożena Zembrzuska
2 dni do końca
Bożena Zembrzuska , 60 lat

Życiem Bożeny kieruje nowotwór! Pomóż uciec spod jego sideł!

Jestem mamą dwójki dzieci. Wszystko się zmieniło odkąd rozpoczęłam walkę o własne życie... Trafiłam do szpitala z silnymi bólami brzucha, silną anemią oraz sepsą. Po wykonaniu szeregu badań, pod koniec lutego otrzymałam diagnozę — rak jelita grubego z naciekami na inne narządy! W pierwszej chwili nie wiedziałam, co zrobić, jak podzielić się tą informacją z moimi dziećmi, bliskimi, co będzie z moją chorą mama, która ma Alzheimera i którą się opiekowałam od dłuższego czasu. Otrzymałam przepustkę ze szpitala w celu załatwienia spraw formalnych, związanych z umieszczeniem mojej mamy w domu seniora. Do szpitala miałam wrócić, by podjąć leczenie onkologiczne. Niestety nie doczekałam przepustki, z podwyższoną temperaturą, silnymi bólami, krwawieniem oraz wymiotami zawieziono mnie na SOR, a tam od razu trafiłam na oddział, gdzie podjęto decyzję o przeprowadzeniu operacji. Wycięto część jelita grubego oraz wykonano 3\4 resekcji żołądka, gdyż tam był naciek. Po operacji nie mogłam dojść do siebie, karmiono mnie pozajelitowo, a każda próba wprowadzenia posiłku kończyła się wymiotami. Po niespełna 2 tygodniach lekarz podjął decyzję o ponownej operacji. Podczas operacji znaleziono nowy naciek na jelicie cienkim i usunięto 16 cm jelita. Pojawiła się przewlekła przetoka ropna, która do tej pory jest otwarta i dyskwalifikuje mnie z leczenia onkologicznego. Na ten czas jedyną nadzieją jest terapia, która nie jest refundowana. Oprócz leczenia konwencjonalnego stosuje również metody wspomagające leczenie oraz przyjmuje suplementy, wszystko po to, by wzmocnić organizm, który na ten moment jest wycieńczony i bardzo osłabiony. Wcześniej sama opiekowałam się chorą mamą. Dziś ja potrzebuję opieki. Najprostsze czynności stwarzają mi problem. Moim marzeniem jest ponownie zaopiekować się chorą mamą, która co dzień pakuje się do domu... Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc finansową, bez której nie mam szans na wyzdrowienie. Chciałabym moim kochanym dzieciom dotrzymać dane im słowo i wygrać z chorobą. Pokazać innym chorującym, by nie tracić nadziei i pomimo niesprzyjających sytuacji, bólu, ogromnego cierpienia się nie poddawać. Liczę, że z Państwa pomocą wygram walkę o moje życie. Bożena

6 373 zł
Zbigniew Wiśniewski
2 dni do końca
Zbigniew Wiśniewski , 82 lata

Podaruj mojemu tacie więcej czasu... Tylko nierefundowany lek uratuje jego życie!

Tata, dziadek, najukochańsza osoba pod słońcem. Zawsze można było na niego liczyć. Nikomu nigdy nie odmówił pomocy, zawsze serdeczny i troskliwy. Potrafił wsiąść w samochód i przejechać przez pół Polski, kiedy wnuki go potrzebowały. Z zapałem pielęgnował swój ogródek, byśmy mogli latem całą rodziną korzystać ze świeżych warzyw i owoców. Każdego roku otrzymywaliśmy od niego własnoręcznie zrobione przetwory prosto z działki. Nikomu nie odmawiał pomocy. Teraz sam jej potrzebuje… W marcu tego roku tata jakoś zmarkotniał, stał się słaby, uśmiech zniknął z jego twarzy. Zaczął się bardzo męczyć, każda nawet najmniejsza czynność sprawiała mu dyskomfort, a nawet ból. Zaczął mieć problemy z oddychaniem. Pierwsze badania krwi wyszły bardzo źle. Kolejne jeszcze gorsze. Tata trafił pod opiekę hematologa, który zlecił pobranie szpiku. W końcu otrzymaliśmy diagnozę: ostra białaczka szpikowa.  Ze względu na wiek i choroby współistniejące odmówiono mu leczenia chemioterapią. Jedyną szansą na przedłużenie życia jest zarejestrowana terapia nierefundowanym lekiem, która daje ogromne szanse na wyzdrowienie. Sukces leczenia może być taki sam u schorowanych osób w podeszłym wieku, jak i u pacjentów młodszych, leczonych intensywnie. To jedyna nadzieja na przedłużenie życia naszego kochanego taty i dziadka! Niestety walka o jego zdrowie jest bardzo kosztowna i przekracza możliwości finansowe całej naszej rodziny. By móc go poddać skutecznemu leczeniu, potrzebne jest nam Twoje wsparcie. Cena leku potrzebnego do kuracji taty to ok. 30.000 zł miesięcznie. Składając się całą rodziną udało nam się zgromadzić środki na pierwszy miesiąc leczenia, natomiast kuracja przewiduje podawanie leku systematycznie! To są ogromne kwoty i jedynie Twoja pomoc pozwoli nam dać tacie więcej czasu - pełnego uśmiechu i wspólnie spędzonych chwil.  Dzisiaj, mimo wieku, jest zdeterminowany do walki z chorobą. Nadal ma mnóstwo chęci, choć brak mu sił, widzimy, ile energii wkłada w każdą czynność. Widzimy jak nasz ukochany tata i dziadek niknie w oczach. Czerpie ile może z czasu spędzanego z wnukami. Marzy o wyjściu do ogródka, o posadzeniu swoich własnoręcznie wyhodowanych sadzonek pomidorów w szklarni. Kiedy spędzamy z nim czas, zagaduje i uśmiecha się. Pomimo naturalnego strachu, w jego oczach widzimy radość i przekonanie o powodzeniu leczenia. Gdyby nie choroba, swoją jesień życia mógłby przeżyć w dostatku, spokoju, otoczony miłością bliskich. Proszę, dajcie mu szanse na dłuższe życie, na więcej czasu spędzanego ze swoimi wnukami, z kochającą rodziną, na uprawianiu swojego ogródka. Syn Dariusz, córka Anna i cała rodzina

9 356 zł
Victor i Mikołaj Jaroń
2 dni do końca
Victor i Mikołaj Jaroń , 7 lat

Dwóch braci, jeden wyrok❗️Zawalcz z nami o ich przyszłość...

Dzieci to wyzwanie. Chore dzieci to podwójne wyzwanie, a ja jestem mamą dwóch chłopców, którym diagnoza odbiera zdrowie, dzieciństwo, codzienność, normalność... Potrzebujemy Waszej pomocy! U Victora zdiagnozowano autyzm, tak samo, jak u jego brata Mikołaja. Chłopcy mają całościowe zaburzenie rozwoju, do tego ma wybiorczość pokarmową. Są bardzo energicznymi dziećmi. Często się uśmiechają i są ciekawi świata. Niestety mają trudności z podporządkowaniem się do poleceń, tendencje do uciekania, gryzienia, bicia. Każdy z nich żyje w innym świecie...  Chciałabym, by popołudnia, zamiast na zajęciach terapeutycznych mogli spędzać na placu zabaw. Niestety wiem, że jeszcze bardzo długo tak nie będzie.  Victor dzielnie stawia czoła przeciwnościom. Synek uczęszcza do przedszkola terapeutycznego, gdzie zajmują się nim wykwalifikowani specjaliści i terapeuci. Mikołaj porozumiewa się werbalnie, używając kilku wyrazów. Ma trudności z zachowaniem. Aktualnie oczekuje miejsca w punkcie terapeutycznym, gdyż przedszkole, do którego uczęszczał, nie mogło mu zapewnić specjalistycznej pomocy. Mikuś wymaga odpowiednich metod nauczania i kształceni, które są bardzo kosztowne. Terapie logopedyczny, psychologiczne zajęcia sensoryczne i wiele innych. Marzę, by w dorosłym życiu Victor i Mikołaj byli samodzielnymi ludźmi, którzy bez przeszkód realizują się każdego dnia. By móc do tego dążyć konieczna jest rehabilitacja i zajęcia terapeutyczne, które niestety są bardzo kosztowne. Dlatego jestem tutaj i proszę Cię o pomoc, każda złotówka jest naprawdę ważna! Dorota, mama

1 291 zł
Aleksandra Lewandowska
2 dni do końca
Aleksandra Lewandowska , 28 lat

Ola miała wypadek! Pomóż jej wrócić do zdrowia!

Wypadek samochodowy odebrał Oli szansę na normalne życie. Już teraz wiemy, że nic nie jest dane na zawsze! Ola to młoda, zawsze uśmiechnięta, chętna do pomocy, wrażliwa na krzywdę innych, wypełniona pozytywną energią dziewczyna. Otoczona rodziną i przyjaciółmi czuła się spełniona i bezpieczna. Aż do tamtego tragicznego dnia... Po tragicznym wypadku zaczęła się walka o sprawność. Dzięki pierwszej zbiórce mogliśmy opłacić niezbędną rehabilitację, która przyniosła świetne rezultaty! U Oli nastąpiła zdecydowana poprawa mowy, jest więc ona w stanie się komunikować, co jest dla nas bardzo ważne. Nie jest to jeszcze mowa taka jak sprzed wypadku. Wszyscy, łącznie z Olą marzą, by mówiła ona płynnie i wyraźnie, jednak sam fakt, że zaczęła mówić, jest wielką radością! Ola jest już w stanie sama przełykać płynne formy pożywienia oraz zaczęła chodzić! Jeszcze wiele pracy nad samym sposobem poruszania się, najważniejsze jest jednak to, że Ola idzie cały czas do przodu! Jeszcze niedawno nie było mowy, by była w stanie czytać np. książkę. Teraz daje radę przeczytać kilka linijek sama, a co niesamowite zaczyna też sama ręcznie pisać! Ma bardzo dobre nastawienie, bardzo się stara i chce walczyć. Przed nią jeszcze długa droga, ale wiele przeszkód już pokonała. Rehabilitacja jest jej największą szansą i nadzieją. Dlatego każda wpłata jest niesamowicie ważna i bardzo o nią prosimy. Nasza historia: Jako nasza córka nigdy nie sprawiała problemów. Jako starsza siostra - najlepsza na świecie! Zawsze starała się być samodzielna. Uczyła się i pracowała. Miała mnóstwo marzeń i planów na przyszłość, które chciała zrealizować wspólnie ze swoim chłopakiem. 22 listopada świat się nam zatrzymał. Wtedy dowiedzieliśmy się, że Ola miała wypadek samochodowy... Trafiła do szpitala na OIOM. Śpiączka farmakologiczna, złamanie kości w obrębie miednicy i kręgosłupa, liczne złamania żeber, stłuczenia płuc, które nie pozwalały na samodzielne oddychanie i co najgorsze - uraz mózgu i niedowład prawostronny. Po 3 tygodniach Ola otworzyła oczy, jednak nie było z nią kontaktu.  Po 4 tygodniach pobytu na OIOMIE stan zdrowia Oli na tyle się poprawił, że została przeniesiona na oddział neurotraumatologii na dalsze leczenie. POtem rozpoczęła się rehabilitacja. Niestety przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny...  Ola siłę do walki ma ogromną, my musimy tylko umożliwić jej tę walkę o zdrowie. Kochamy ją i pragniemy dać jej szansę na normalne życie po wypadku. Dlatego zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe, w tej trudnej dla nas walce. Pomożecie wrócić córce, siostrze, przyjaciółce, koleżance Oli do pełnej sprawności.  Rodzina i przyjaciele Oli

29 260,00 zł ( 32,35% )
Brakuje: 61 187,00 zł
Kuba Stańczak
2 dni do końca
Kuba Stańczak , 6 lat

Operacja uratowała życie, ale nowotwór to bezlitosny przeciwnik! Ratuj Kubusia!

Każdego dnia myślę, że to tylko koszmar, że za chwilę się obudzę i to wszystko okaże się nieprawdą… z krótkiego przerywanego snu wyrywa mnie przeraźliwy krzyk dziecka zza ściany, dźwięk rozpoczynającego się obchodu lekarskiego, wizyta pielęgniarki. Otwieram oczy i wiem, że to rzeczywistość. Koszmar na jawie, z którego nie ma ucieczki…  W momencie, kiedy pojawiły się pierwsze objawy, nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może oznaczać dla nas początek dramatycznej walki. Pierwsze wyniki nie wskazywały na nic konkretnego - niestety objawy nie znikały, wręcz przeciwnie, zdawały się ciągle nasilać. Kubuś wciąż wymiotował, był osłabiony… Mój pełen energii synek zdawał się znikać - wymioty wciąż powracały. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie mogłam czekać, kolejna wizyta u specjalisty i najgorsza możliwa wiadomość: nowotwór złośliwy - MEDULLOBLASTOMA. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się obok mnie, że to nie dotyczy mojego dziecka! W chwilę trafiliśmy do szpitala, pamiętam że to był koniec tygodnia, bo tuż po weekendzie odbyła się pilna operacja.  Serce mi pękało, trudno wyrazić słowami to, co czułam w tamtych dniach. Niestety, onkologiczna gehenna się nie skończyła. Po operacji pojawiły się komplikacje - mój synek przestał jeść, stwierdzono niedowład. Kubuś przestał mówić, a ja… choć trudno to opisać nie straciłam nadziei ani na sekundę! Przed nami dalsza walka, bo bezpieczeństwo nie jest dane raz na zawsze. Kubusia czekają badania, liczne konsultacje i długotrwała rehabilitacja, której koszty w tym momencie ciężko przewidzieć. Chcę już teraz przygotować się na wyzwania i walkę… Nie wiem, na jakie koszty mamy się przygotować. Nic nie jest pewne. Na ten moment wiemy, że potrzebujemy wsparcia, by zebrać niezbędne środki na zabezpieczenie Kubusia w dalszej walce o zdrowie i życie. Twoje wsparcie to dla nas ogromna nadzieja!  Niepewność jest paraliżująca, ale nie złożymy broni dopóki jest nadzieja na ratunek. Nasze życie zmieniło się w koszmar, ale przecież po każdej burzy wychodzi słońce. Podaj nam pomocną dłoń, wesprzyj walkę - to najważniejsza i najtrudniejsza, jaką przyszło mi stoczyć. ➡️ Ratujemy Kubusia! Pomóżmy mu wrócić do normalności!

28 528 zł
Alan Sorówka
2 dni do końca
Alan Sorówka , 9 lat

Jeśli ten chłopiec zostanie bez leczenia, nigdy nie będzie samodzielny!

"Poród będzie dzisiaj – musimy ratować matkę… O dziecko będziemy walczyli później" – tak powiedzieli nam w oczy w 26 tygodniu ciąży… Jeśli macie dzieci, wiecie, co znaczą takie słowa i jak trudno po nich ustać na nogach. Chciałem go zobaczyć, byłem gotowy na mojego synka, a nie na śmierć i walkę o życie ich dwojga. Lekarze byli pewni, że jest jakiś problem z serce, dlatego podjęli decyzję o zakończeniu ciąży w 26 tygodniu. Robiłem wszystko, by nie tracić głowy. Mój synek dostał jeden mały punkcik z tych 10 w skali Apgar. Urodził się z deformacją lewej rączki, która przypominała bardziej podkurczone skrzydełko niż normalną dłoń. Nie miało to wtedy znaczenia. Serce działało – żył, patrzył. Pierwszy płacz usłyszeliśmy pod koniec lipca jak usunęli mu rurkę z buzi przez którą oddychał będąc w inkubatorze. Mój syn żył! Umiałem się tym cieszyć, może nawet bardziej niż wcześniej. Traciłem ich oboje, a teraz wszystko odzyskałem. Alanek trafił do inkubatora z małopłytkowością i niewydolnymi nerkami. Ważył 800 gramów – mniej niż torebka cukru. Lekarze byli ostrożni z prognozami, bo kiedy dziecko jest tak małe, może stać się wszystko. Wybuchła bomba – zatrzymały się nerki. Alanowi zmieniono leczenie,podniesiono ciśnienie i nerki ruszyły. To były chwile, których się nie zapomina, kiedy takie maleństwo znosi trudy leczenia i walczy o życie. Ja walczyłem, żeby się nie rozsypać, żeby wciąż czekać na cud, na chwilę, w której ktoś powie, że wszystko będzie dobrze. Kiedy zabieraliśmy go do domu miał nieco ponad 2,5 kilograma. To, że był w domu, traktowaliśmy jako wielkie zwycięstwo. Patrzyliśmy na niego jak spał, był taki malutki i bezbronny. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak. Dla niego liczył się dotyk i ciepło matki – dla niego wszystko było w porządku. My wstrzymywaliśmy oddech.Żona pierwszy raz przytuliła Alana dokładnie w dniu ojca tzn. 23 czerwca. Prawie dwa miesiące czekaliśmy na ten moment... Alanek zaczął rosnąć, rozwijać się, wolniej, ostrożniej, ale parł do przodu. Rozpoczęliśmy rehabilitację, by nadgonić uciekający czas. Alanek dostał pierwsze w życiu okularki, przez które wreszcie zobaczył świat. Wada wzroku była potężna, -8, ale to nie nasz największy problem. Alanek rozwija się wolniej, ale nadrabia. Jest pod ciągłą kontrolą neurologiczną, okulistyczną, neurologiczną, ortopedyczną.    Dzięki Wam przeprowadziliśmy operację rączki, ale przed nami kolejne zmagania w walce o zdrowie Alanka. Potrzebujemy pomocy, bo kolejne problemy ze zdrowiem naszego synka sprawiają, że sami nie dajemy już rady. Proszę Państwa o pomoc dla mojego synka, który ma przed sobą całe życie. Marzę, by kiedyś mógł rzucić mi się na szyję i objąć mnie rękami. Marzę, by czas, kiedy boli, kiedy niepełnosprawność tak bardzo ogranicza, przeszedł do historii.  Mama

1 880 zł
Wiktoria Kubiak
2 dni do końca
Wiktoria Kubiak , 22 lata

Chłoniak nie odpuszcza - zabija❗️Ratuj życie Wiktorii!

Mam na imię Wiktoria, mam 19 lat. Tuż przed maturą okazało się, że muszę zdać trudniejszy egzamin, do którego nie można się przygotować... Egzamin z walki o własne życie. W kwietniu otrzymałam diagnozę, która wtedy brzmiała jak wyrok - chłoniak Hodgkinga w IV, czyli najgorszym stopniu zaawansowania. Rzadko występujący nowotwór... Całe życie wywróciło mi się do góry nogami... Zamiast cieszyć się tym, że jestem absolwentką liceum, że czeka mnie dorosłość, musiałam podjąć walkę o to, by w ogóle nastąpiła... Czekał mnie długi pobyt w szpitalu, cykle ciężkiej chemioterapii, izolacja... Nie tak wyobrażałam sobie swoją życie po maturze. Miało być w nim rozpoczęcie wymarzonych studiów, przeprowadzka do Warszawy, podjęcie pierwszej pracy... Wszystkie plany i marzenia legły w gruzach. Niestety, chłoniak okazał się bardzo trudnym przeciwnikiem, a walka z nim okupiona była bólem, strachem i wielką tęsknotą za domem... Podjęte niemal natychmiast leczenie zawiodło. Chemioterapia wyniszczyła mój organizm, a nowotwór nadal mnie zabijał. Było coraz gorzej! 12 sierpnia przestały pracować nerki, mój stan był bardzo ciężki, ale nie przestałam walczyć... Dopadła mnie sepsa. Kiedy już myślałam, że wychodzę na prostą, usłyszałam od lekarzy najgorsze słowa - WZNOWA! Pojawiły się nowe ogniska, a stare uaktywniły.  Nowy Rok rozpoczęłam nowym leczeniem. Jestem pewna, że nie zabraknie mi determinacji. Nie pozwoli mi na to moja harcerska dusza. W 2013 dołączyłam do drużyny harcerskiej "Płomień", po niecałym roku złożyłam przyrzeczenie, a po kilku latach zostałam zastępową w tej drużynie. W 2019 roku razem z przyjaciółką postanowiłyśmy otworzyć własną gromadę "Łowcy Gwiazd". Dzięki harcerstwu poznałam wiele wspaniałych osób i nauczyłam się bardzo dużo, w znacznym stopniu to ZHP ukształtowało mnie i mój charakter.  Mam jeszcze siłę do walki, potrzebuję jednak Waszego wsparcia... Koszty są ogromne, czas ucieka… A nie widać końca wydatków na leczenie. Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy wspierają mnie cały czas, ale przy tak dużych kosztach nasze środki to zaledwie kropla w morzu potrzeb.  Bez Was nie dam rady - nie zdążę. Proszę o pomoc, mam dopiero 19 lat, przede mną całe życie... Wiktoria

68 520 zł
Katarzyna Nita
2 dni do końca
Katarzyna Nita , 28 lat

Kasia całe życie zmaga się z niepełnosprawnością - daj jej szansę łatwiejszą przyszłość!

Kasia ma 25 lat. Nie było jej dane korzystać z życia tak jak jej rówieśnicy. Pomimo młodego wieku nie wie, z czym wiążą się uroku młodości, co to znaczy bawić się i w pełni cieszyć życiem. Od dziecka jej codzienność skupiona jest na walce z chorobami i niepełnosprawnością. Każdego dnia dzielnie zmaga się tym, co przygotował dla niej los, walcząc przy tym o lepszą sprawność. Moja córka cierpi na mózgowe porażenie dziecięce oraz inne współistniejące choroby. Hemochromatoza powoduje ogromne spustoszenie w organizmie Kasi. Przez chorobę  w tkankach i mięśniach gromadzi się żelazo. Każdy dzień to walka, z bólem, ograniczeniami i życie w pułapce, którą jest własne ciało… Bez specjalistycznego sprzętu i rehabilitacji Kasia nie mogłaby w żaden sposób funkcjonować.  Kasia nie jest w żaden sposób samodzielna. Wymaga całodobowej opieki. Pocieszające w tej trudnej sytuacji jest to, że Kasia intelektualnie funkcjonuje bardzo dobrze, wszystko rozumie. Pomimo utrudnień fizycznych i problemów z mówieniem, jest z nią kontakt. Ciężko patrzy się na swoje dziecko, które jest więźniem własnego ciała i które bardzo cierpi z tego powodu… Ta świadomość wpływa na jakość każdego dnia.  Dodatkowo córka 5 lat temu zachorowała na dużą nietolerancję pokarmową, w wyniku której musi spożywać specjalne składniki wraz z suplementami. Wiąże się to z ogromnym rygorem co do posiłków i przestrzeganiem wielu zasad. Wszystko po to, by mojej Kasi nie stała się żadna krzywda.  Mimo ogromnego bólu i cierpienia Kasia chce być jak inni – zdrowi ludzie i robić to, co jej rówieśnicy. Zwiedzać, bawić się, śmiać… Choć często jest to śmiech przez łzy. Całą rodziną staramy się zrekompensować jej cierpienie. Organizujemy urodziny, bale, spotkania. Nie wiemy, co przyniesie jutro. A los dla Kasi przynosi naprawdę wiele… Córka jest bardzo osłabiona i potrzebuje specjalistycznego wózka przystosowanego do jej problemów chorobowych. Niestety koszt niezbędnego sprzętu jest niezwykle wysoki. W związku z tym zwracam się prośbą o wsparcie finansowe na leczenie i zakup wózka dla Kasi. Każda złotówka sprawi, że jej życie będzie łatwiejsze, a wsparcie to dla nas nieoceniony dar! Iwona, mama

3 315,00 zł ( 6,72% )
Brakuje: 46 005,00 zł
Tomasz Dobrzeniecki
2 dni do końca
Tomasz Dobrzeniecki , 53 lata

Za Tomkiem batalia o zdrowie! Wyciągnij pomocną dłoń, by wyrwać go z tej walki na zawsze!

Nasz kolega Tomek od ponad dwudziestu lat pracuje na planie filmowym, gdzie zajmuje się realizacją dźwięku, jest też muzykiem. Cztery lata temu zdiagnozowano u Tomka wrodzone zmiany w nerce, które natychmiast musiały być leczone operacyjnie. W październiku 2019 roku wykonano zabieg przedoperacyjny – wytworzenie przetoki nerkowej, polegający na wbiciu rurki w plecy bezpośrednio do nerki. Główna operacja nerki miała odbyć się w styczniu 2020 roku. Do tego czasu Tomek musiał funkcjonować z rurką przyszytą do pleców, zakończoną workiem na mocz. W wyniku zakażenia spowodowanego przetoką nerkową Tomek stracił przytomność, a w szpitalu zdiagnozowano urosepsę. W związku z zakażeniem operacja musiała się przesunąć o kilka miesięcy, a Tomek do tego czasu nadal musiał funkcjonować z przetoką nerkową. W marcu 2020 wybuchła pandemia, szpital wycofał się z operacji, inne szpitale również odmawiały pomocy, ponieważ stan Tomka diagnozowano jako niezagrażający życiu. Nadzieja pojawiła się dopiero w listopadzie 2020 roku, gdy jeden ze szpitali zgodził się wykonać operację. Wówczas odbyło się bardzo inwazyjne badanie urologiczne, pod całkowitym znieczuleniem. Operacja miała odbyć po półtorej miesiąca, lecz po dwóch tygodniach szpital wycofał się z operacji, przesuwając ją o prawie rok. Badanie nie tylko zostawiło wystającą rurkę z pleców, ale zmusiły do borykania się z kolejnym dyskomfortem – pampersami. Kolejne szpitale odmawiały operacji. Stan nerki, ogólne zdrowie fizyczne i psychiczne pogarsza się z dnia na dzień. Kontrola lekarska w styczniu 2021 wykazała marskość nerki. W kwietniu i w maju odbyły się trzy operacje ratujące, lecz podczas drugiej zdiagnozowano u Tomka nowotwór złośliwy pęcherza moczowego. Guz został usunięty, lecz problemy się nie skończyły... Te trzy lata spowodowały poważne osłabienie organizmu. Co trzy miesiące, wykonywany był zabieg wyciągania rurki z nerki przez plecy i ponownego ich przebijania, by założyć nowy cewnik. Nieustanny stan zapalny, przyjmowanie silnych leków kompletnie wyautował Tomka z normalnego życia. Przez trzy lata musiał spać tylko i wyłącznie na lewym boku, co doprowadziło do zwyrodnienia stawu barkowego. Na domiar złego, po operacji nerki, znalazł się znowu w szpitalu z silnymi bólami podbrzusza – zdiagnozowano silne otłuszczenie wątroby i kamienie w woreczku żółciowym z koniecznością kolejną operacji: usunięcie woreczka żółciowego. Nieoperacyjny zabieg usunięcia kamieni jest bardzo drogi, nierefundowany, Kolejna operacja, będzie oznaczała dla Tomka brak możliwości powrotu do normalnego życia i wykonywania swojego zawodu. Tomek ma obecnie katastrofalną sytuację finansową, zdrowotną i psychiczną, wszystkie oszczędności zostały już wyczerpane. Brak środków do życia, funduszy na rehabilitację i leczenie doprowadziło go do granic wytrzymałości, rzucając go w depresję. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie, które da możliwość powrotu do normalnego życia. Tomek ma za sobą straszną tułaczkę zdrowotną, która wciąż się nie skończyła. Jeśli możemy coś zrobić to dać mu nadzieję i poczucie, że są ludzie, dla których jest ważny i którym jest potrzebny. przyjaciele Tomka

28 386 zł